Kilka dni temu zaadoptowaliśmy kota. Kot jak kot, zwykły dachowiec, znaleźliśmy ogłoszenie, pojechaliśmy zobaczyć i wzięliśmy mruczka.
Staraliśmy się nie iść na żywioł tylko najpierw dokładnie posprawdzać wszelkie ogłoszenia z okolicy i obejrzeć kotki osobiście. Trafiłam na ogłoszenie od pani, która napisała, że "Do oddania za darmo 3 małe, czarne kocurki, matka dachowiec, ojciec pół-pers, oddajemy bo mamy małe dziecko." No to super, proszę o więcej zdjęć, zdjęcia przychodzą na maila dosłownie po chwili. Wpadł mi w oko jeden z kotów, wysyłam zdjęcia do męża.
Okazuje się, że "pani z ogłoszenia" to jakaś sąsiadka teściów, warunki w domu określane jako "patologia", syf, smród, brud. Koty i inne zwierzęta mnożą się na potęgę i nie mają później co z nimi zrobić (sprawę już zgłosiliśmy odpowiedniej organizacji).
Mąż stwierdził, że powinniśmy odpuścić i poszukać gdzieś indziej. Napisałam do pani, że jednak podziękujemy.
Na drugi dzień dzwoni do mnie teściowa z pretensjami, że oczerniam biedną kobietę, twierdzę, że ma "złe koty", a tak w ogóle to mam się do niej tak nie odzywać bo to jej znajoma, i ona sobie nie pozwoli na takie coś.
Ale... Ale, że jak?
Kota ostatecznie wzięliśmy od pani mieszkającej niedaleko nas na wsi.
miasto na śląsku prawie wiocha
Nie wzięliście kota, bo z patologicznej rodziny. Racja jeszcze zacznie pić lub palić jakieś świństwo.
Odpowiedz@grruby80: A jakby wzięli kotkę, to pewnie zaraz by się puściła z jakimś okolicznym kocurem i byłby wstyd na całą wieś. A nie, chwila. One wszystkie tak robią. Kurcze.
Odpowiedz@grruby80: Kot winny, że się w takiej rodzinie urodził. Tak jak i dzieci..
Odpowiedz@grruby80: nie dlatego że z patologicznej rodiny, tylko z patologicznego chowu. Widziałeś koty z chowu wsobnego, z wadami rozwojowymi, krzywymi ogonami, skośnymi oczami, że o chorobach nie wspomnę? One nawet zachowują się inaczej, nawet jeżeli wyglądaja normalnie.
Odpowiedz@sparxx: Ale to w historii nie było doprecyzowane. Kto powiedział, że matka-dachowiec i ojciec pół-pers byli jakkolwiek spokrewnieni? Bo autorka tak nie powiedziała.
Odpowiedz@grruby80: Nie wzięli kota, bo mnożyły się między sobą na potęgę. A bliskie pokrewieństwo skutkuje ogromem chorób (o wadach fizycznych nie wspominając, może kogoś bawić kulawy zezujący kot). Po wypowiedzi autorki wnioskuję, że wraz z mężem są osobami odpowiedzialnymi, więc zakładam że właśnie odpowiedzialność była powodem rezygnacji z "ćwierć- persa". Albo bierze się zdrowego zwierzaka, albo świadomie z chorobą, o którego chce się dbać i stworzyć mu dom na ostatnie kilka lat życia. Ale w tym wypadku jest taki mały szczegół- warto znać chorobę, dolegliwości i ewentualne skutki. Poza tym- autorko, brawo za reakcję!
Odpowiedz@Zmora: W historii dużo rzeczy nie było doprecyzowane, taka natura pisania historii z życia. A mówię o tym co widziałam na własnym podwórku. I mimo że uwielbiam koty to nie mogłam patrzeć na te stworzenia, które lęgły się z kazirodczych związków, w których kocur był ojcem kilkunastu nowych pokoleń. Możesz się sprzeciwiać, Twoje prawo, z którego skwapliwie korzystasz, sprzeciwiając się każdemu, z tego co widzę. Jednak ja widziałam co robi z kotami chów wsobny i nie wzięłabym takiego stwora nawet za dopłatą.
OdpowiedzNo nie wiem, ale "patologia" i komputer (sprawnie i szybko obsługiwany) - jakoś mi się kłóci. To, że ktoś ma w domu "syf" i sporo zwierząt, chyba nie oznacza zaraz, że jest "patologią". Nie każdy kocha sterylny porządek. Poza tym "patologia" potopiłaby kociaki w kiblu - i z głowy. Szkoda tych kociaków, jeśli by nikt ich nie chciał wziąć z powodu "syfu".
Odpowiedz@Armagedon: Owszem, kociaków szkoda. Ale mówię wprost- nie odważyłabym się brać jakiegokolwiek zwierzaka z chowu wsobnego. Nie i koniec. A jeżeli ma się mnóstwo zwierzątek bo kocha się puchate futrzaczki, to oprócz dawania jeść i pić, trzeba je też wysterylizować/wykastrować. Ot, właśnie po to, żeby nie musieć ich topić albo szukać na gwałt nowych właścicieli. Na wsiach (chociaż w miastach też) panuje przekonanie, że kotka/suczka musi raz w życiu mieć młode bo oszaleje. Nic to, że nie ma co zrobić z tą czwórką czy piątką młodych, utopi się albo rozda. Ale musi bo szajby dostanie. To jest właśnie myślenie iście piekielne.
Odpowiedz@TruskawkowyMuss: O czym ty gadasz, kobieto? Skąd ci się ten chów wsobny wziął? Jest kot - pół-pers i kotka - dachowiec. Rozmnażają się pewnie "na potęgę", bo za każdym razem, gdy kotka ma ruję, a gospodarze potem kotki oddają. ODDAJĄ, rozumiesz? A nie trzymają w domu, żeby dalej mnożyły się między sobą. Czyli brat z siostrą, syn z matką - bo na tym chów wsobny polega. Gdyby miało tak być, jak powiadasz - kotów musiałoby tam być ze trzydzieści co najmniej, w tym przynajmniej 3/4 młodziaków. I nie bardzo pojmuję, po co mi ten cały wykład? To nie JA jestem właścicielką tych kotów, wiesz? Dlatego zachodzę w głowę za co mnie opieprzasz? Bo nie uznałam osób mających w domu nieporządek i kilka sztuk zwierząt za patologię? No nie, nie uznałam. Po pierwsze dlatego, że kociaków NIE TOPIĄ w kiblu, tylko dają ogłoszenia PRZEZ INTERNET (a nie handlują na bazarze), po drugie dlatego, że teściowa autorki również tak nie uważa (chyba, że sama jest patologią). A po trzecie, wolę jak ktoś ma 4 koty i 3 psy (nawet jeśli się rozmnożą), dba o nie i szuka domu dla młodych, niż jak ma jedenaścioro usmarkanych bachorów rosnących w oparach wódy i dymu, głodnych, obdartych i nieszczęśliwych. Bo wtedy to jest PRAWDZIWA patologia.
Odpowiedz@Armagedon: Ojoj, nie bądź taka przewrażliwiona. Chyba dawno już cię nikt nie opieprzył, skoro zwykły KOMENTARZ i wyrażenie OPINII uznajesz za atak na swoją szanowną osobę :) A może PMS? Cytuję: "Okazuje się, że "pani z ogłoszenia" to jakaś sąsiadka teściów, warunki w domu określane jako "patologia", syf, smród, brud. Koty i inne zwierzęta mnożą się na potęgę i nie mają później co z nimi zrobić (sprawę już zgłosiliśmy odpowiedniej organizacji).". A teraz wróć do swojego komentarza - twój nie jest wykładem? Atakiem? Opieprzem? :) Również mogę poczuć się urażona. A nawet bardziej, kobietko, niż ty. Przez mój komentarz nie przemawia chociaż agresja.
OdpowiedzZaraz, zgłosiliście tę "patologię" odpowiedniej organizacji, ale... właściwie to jak zweryfikowaliście, że tam faktycznie jest patologia? Z tego, co zrozumiałam, nie widziałaś ani tej rodziny, ani ich domu, tylko koty - i najwyraźniej nie wyglądały niepokojąco, bo chciałaś przecież jednego przygarnąć. Mąż stwierdził, że "patologia", na podstawie jakich przesłanek? I dlaczego wcześniej nie uznał za stosowne niczego nigdzie zgłaszać, a teraz tak?
Odpowiedz