Wakacyjna historyjka.
Czy piekielna, oceńcie.
Okolice Kielc, gospodarstwo agroturystyczne. Jeździmy tam z rodzinką od kilku lat. Spokój, cisza, do wody blisko, atrakcje turystyczne też w pobliżu. Tradycją są ogniska, integrujące wszystkich aktualnych gości naszych Gospodarzy.
Siedzimy sobie więc przy ognisku z mężem, wiedzieliśmy od Gospodyni że Duńczycy mają przyjechać, z tłumaczką. No i przychodzą dwaj Duńczycy, z młodą dziewczyną - tłumaczką, na kolację przy ognisku.
Na nasz widok tłumaczkę lekko zastopowało, po czym zaczęła tłumaczyć w j. angielskim Duńczykom, że może być problem z integracją, bo w Polsce to nie każdy po angielsku mówi, a na wsi to w zasadzie w ogóle.....zatkało mnie trochę. Mój mąż stanął na wysokości zadania, podszedł, płynną angielszczyną się przedstawił i zapewnił że obydwoje mówimy po angielsku ;)
Pani tłumaczka jakoś tak natychmiast zrobiła w tył zwrot i uciekła z placu boju na kilkanaście minut. Z integracji w tym przypadku nic nie wyszło, bo i jak po takim "wstępie"....
A co się dziwicie? Przecież Polska zajmuje pewne miejsce ( juz nie pamiętam które ) w całej Europie, która zna angielski tak nisko, że większość Polaków ma problem ze sklejeniem poprawnego, pełnego zdania. Ja nawet zgadzam się z tym faktem, ponieważ bardzo dużo osób z mojego otoczenia bardzo słabo zna angielski. Nawet jeśli uczyli się tego języka przez około 12 lat w szkołach, to i tak nawet nie są w stanie płynnie się wypowiadać. Proszę mi powiedzieć, czy Twoi dziadkowie, rodzice, rodzeństwo, bliscy znajomi płynnie mówią po angielsku? No na pewno nie. No niestety, ale taka jest prawda i nie oszukujmy się. Tylko Ci najbardziej wykształceni, po studiach ładnie mówią po angielski, ale to tylko mniejszości Polaków.
Odpowiedz@NataDiana01: No i co z tego? Piekielne jest to, że tłumaczka oceniła kogoś nie zamieniając z nim ani słowa. Do tego stwierdziła, że na wsi to mało kto mówi po angielsku - jasne, może w byłych peegerach, dziurach zabitych dechami tak jest, ale co np. z wioskami nieopodal większych miast? Wykształceni ludzie budują się z dala od miejskiego zgiełku i dojeżdżają do pracy, mówią po angielsku choć mieszkają na wsi.
Odpowiedz@NataDiana01: Ja nie jestem najbardziej wykształcona (średnia=matura)a angielski znam bardzo dobrze. Po drugie ty nie bardzo znasz nawet polski. Po trzecie jeśli my jedziemy do jakiegoś kraju to wymaga się od nas znajomości języka, miło więc by było gdyby obcokrajowcy odwiedzający nasz kraj też trochę zainteresowali się poznaniem naszego. Niemcy nas chcieli zgermanizować, nie daliśmy się, a ang łykamy jak kaczka wodę zapominając swojej ojczystej mowy i jeszcze trafia się taka NataDiana01 "wykształcona" i szydzi z wykształcenia innych.
Odpowiedz@alijana: Jak ktoś się chce dogadać to dogada się nawet na migi a ile przy tym zabawy. :D A co do języka angielskiego to nie ma nic wspólnego z germanizacją czy brytanizacją tudzież amerykanizacją. To prosty język, który sprawdził się zamiast esperanto i obecnie publikuje się w nim najwięcej. Uczą się go i Chińczycy i Niemcy i Polacy i Hiszpanie etc. Inna kwestia, że czasami ten angielski jest bardzo chiński w wykonaniu Azjatów. ;) Więc kompleksów nie powinniśmy mieć.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 września 2015 o 21:23
@Pieklik: Dokładnie na migi hehe Nigdy sie nie uczylam angielskiego ale on tak powszechny ,ze cięzko nie załapac go. Kalecze okrutnie , macham rekoma ale sie dogadam i nawet dosteje sporo komplementów, ze jak na osobę ktora sie nie uczyła mowie całkiem dobrze.
Odpowiedz@NataDiana01: Bardzo dużo młodych ludzi (takich poniżej 30 roku życia) zna angielski w stopniu przynajmniej podstawowym. Z prostej przyczyny- bo gry, bo internet, bo coraz częściej zamiast pod gruszę jeździmy za granicę (i to niekoniecznie na zorganizowane wycieczki). Pytasz się o dziadków? Nie, oni angielskiego nie znają. Dziadek mówi po niemiecku, jedna babcia też. Druga znała niemiecki i francuski który za jej czasów miał taki status jak dziś angielski. Rodzice? Raczej rosyjski, obowiązkowy w ich czasach. Mama trochę zna angielski, na tyle że da radę np. kupić sobie coś w sklepie. Brat? Świetnie gada po angielsku. Bliscy znajomi? Tak samo. Bo po prostu musieli się nauczyć. Pracują w takich branżach, że bez komunikatywnego angielskiego+ terminologii specjalistycznej się nie da.
Odpowiedz@NataDiana01: A w jakich krajach te "mniejszości Polaków" dobrze "mówią po angielski"?
Odpowiedz@NataDiana01: Cóż, obcokrajowcy jednak twierdzą, że my po "angielski" mówić bardzo dobrze umiemy i spotkałam się nie raz z taką opinią zagranicznych ludzi. Ale, że dla ciebie znajomość angielskiego to wyznacznik prestiżu to cię uświadomię, że tutaj to praktycznie każdy umie angielski w nawet najniższym stopniu. No, ale cóż. Ty pewnie z "zagramanicy", że po polskiemu to ni panimaju.
OdpowiedzNa pocieszenie powiem, że Duńczycy często nie rozumieją siebie wzajemnie. :D https://www.youtube.com/watch?v=s-mOy8VUEBk Nie rozumiem dlaczego z integracji nic nie wyszło, skoro mówiliście płynnie w języku angielskim. Akurat większość Duńczyków dobrze zna język angielski.
Odpowiedz@Pieklik: dlatego praktycznie każdy Duńczyk zna doskonale angielski
Odpowiedz@Monomotapa: Właśnie nie. Też tak myślałem, dopóki się kilka lat temu nie wybrałem do Danii na wakacje. W Kopenhadze i okolicach rzeczywiście wszyscy po angielsku mówili tak doskonale, że mało który Brytyjczyk mówi lepiej. W innych dużych miastach też było bardzo dobrze, choć nie aż tak. W małych miasteczkach i na wsiach natomiast byłem w szoku, bo zadziwiająco często trafiałem na ludzi, którzy po angielsku ledwie dukali, albo nawet i to nie. Napołudniu Jutlandii łatwiej się było dogadać po niemiecku niż po angielsku.
Odpowiedz@Jorn: Możliwe, sama Duńczyka nie mówiącego po angielsku nie spotkałam, może faktycznie dlatego, że mieszkam w sporym mieście.
OdpowiedzNo właśnie, czym zawinili Duńczycy, że się nie zintegrowaliście? Przecież to nie ich wina, że tłumaczkę, której słoma z butów wystaje mieli. Swoją drogą ta tłumaczka, to też nieźle nieogarnięta. Przecież mogła im to po duńsku powiedzieć.
Odpowiedz@moodlishka: Z tego co ja zrozumiałam nie wypaliła integracja z tłumaczką, a nie z Duńczykami :P
OdpowiedzNie rozumiem dlaczego integracja nie wypaliła. Tłumaczka burak. Pewna swojej wyjątkowości, bo angielski zna, a znać ten język w obecnych czasach wcale nie świadczy o wyjątkowości.
OdpowiedzTeż jestem ciekawa czemu nic nie wyszło - może sztywni byli? Bo ja bym to raczej w żart przekręciła i tym bardziej powinno wyjść - a przy ognisku zawsze lepiej z towarzystwem ;]
OdpowiedzA i czy tylko mi Dania się kojarzy z Chmielewską? ;]
Odpowiedz@BlueBellee: mi z Alicją i piwem, ale fakt że dzięki Chmielewskiej...
Odpowiedz@bonsai: I z kawą pitą w miniaturowych filiżaneczkach... przy przetrząsaniu kocich worków :)
Odpowiedz@bonsai, @bromba69: Dokładnie: Alicja i piwo w szklankach ;] A i kocie worki pamiętam ;]
OdpowiedzNaprawdę trzeba języki znać żeby z kimś posiedzieć przy ognisku?
Odpowiedz@Bastet: Zwłaszcza w dobie smartfonów i słowników wszystkich języków świata online pod ręką. ;)
OdpowiedzOdpowiem hurtowo :) Wioska może nie tak daleko od Kielc, ale typowo "wiejska" - tylko lokalni mieszkańcy, dość mała. Nam to pasuje, duże miasto mamy na co dzień. Co przeszkadzało w integracji? Otóż atmosfera się trochę zrobiła napięta jeśli chodzi o tłumaczkę, zaś Duńczycy jak się okazało mówią z koszmarnym akcentem. Rozmawiałam w j. angielskim z różnymi ludźmi dla których nie był to język ojczysty, ale tych naprawdę było ciężko zrozumieć. Zamieniliśmy kilka zdań, jako przykład podam że miałam problem ze zrozumieniem pytania "czy zawsze jecie tak późno kolację?", mąż też widziałam odpowiadał z lekkim opóźnieniem co normalnie mu się nie zdarza. Odpowiedzi tłumaczki do Duńczyków rozumieliśmy bez problemu, więc to nie my zapomnieliśmy języka tylko naprawdę oni mówili dość słabo. Ona rozumiała, w rozmowie z nimi opowiadała że uczy się też duńskiego, wiąże przyszłość z Danią, więc domyślam się że zdążyła się "osłuchać' i przywyknąć do ich akcentu. Tak więc ostatecznie pomoc tłumaczki byłaby na miejscu w tym przypadku, nie było by tych krępujących przerw na zastanowienie się "co on do cholery do mnie powiedział" - ale że było jak było na wstępie, to i nam głupio było prosić o wsparcie, i ona podchodziła do nas dość niechętnie...no i tak to wyszło niezręcznie wszystko.
Odpowiedz