Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przygody z uniwersytetem, który kiedyś był politechniką. - Jest piątek, w poniedziałek…

Przygody z uniwersytetem, który kiedyś był politechniką.

- Jest piątek, w poniedziałek zaczynają się twoje pierwsze zajęcia, a planu jeszcze nie masz. Ba, nie wiesz nawet jakie przedmioty będziesz miał, bo nigdzie na stronie nie ma sylabusa. Plan ostatecznie pojawia się w niedzielę wieczorem - o 8 masz mieć pierwsze zajęcia. Wstajesz więc o odpowiedniej porze i biegniesz na uczelnię. 8.15 ukazuje się zmiana planu i jednak nie masz zajęć, ale o tym dowiadujesz się dopiero stojąc pod salą.

- Jako świeżo upieczony student udajesz się do dziekanatu po legitymację pierwszego dnia zajęć. Legitymacji jeszcze nie ma, nie wiadomo kiedy będą. Ostatecznie dostajesz ją półtora miesiąca później ze zdjęciem wklejonym tak, że "grafik płakał". Wcześniej dwa tygodnie żresz się z dziekanatem, by ci wydał chociaż zaświadczenie o tym, że jesteś studentem, byś mógł korzystać z ulg w komunikacji miejskiej.

- Jeśli myślisz, że ty masz źle, to jesteś w dużym błędzie. Nauczyciele akademiccy mają gorzej - uniwersytet wymaga od nich bilokacji, muszą prowadzić zajęcia jednocześnie na dwóch wydziałach oddalonych od siebie o kilka ulic. Takie są wymagania rynku pracy, trzeba się dostosować!

- I wisienka na torcie. Jesteś studentem ambitnym - chciałbyś wyjechać do innego kraju w ramach programu Erasmus. Sprawdzasz listę uczelni, które możesz wybrać w ramach swojego kierunku studiów, znajdujesz taką w sam raz i przystępujesz do rekrutacji. Przechodzisz wszystkie etapy śpiewająco, pozostaje tylko ostatni - rozmowa z samym rektorem. Czekasz na nią miesiąc, drugi, trzeci. W końcu zamiast rozmowy dostajesz odpowiedź: nie masz zgody na wyjazd, ponieważ różnice programowe są zbyt duże. Pal licho, że na stronie wydziału było napisane coś dokładnie odwrotnego.

Na zakończenie dodam, że wybrałem taką formę, by w żaden sposób nie sugerować, kto doświadczył tych przygód. Takie życzenie :). I nie, nie byłem to ja ;).

uczelnia z mojego grajdołka

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar GoshC
4 4

Czyżby Radom?

Odpowiedz
avatar nope
-1 1

@Mlodzik: Studiowałam tu ;-) Plan rzeczywiście ze dwa dni wcześniej, ale nigdy nie zmieniany. Legitymację dostałam na koniec października, indeksy papierowe, jak jeszcze były chyba coś koło listopada. Ogółem, śmiesznie. Jaki wydział tak z ciekawości?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Bodaj matematyki, nie znam jego dokładnej nazwy. Widać te akcje z planem to nowość, z tego co wiem, to chyba przez miesiąc był poprawiany. Słuchając tych rewelacji tylko dziękowałem Bogu, że moja uczelnia mi takich atrakcji nie funduje :).

Odpowiedz
avatar malwusia0
1 1

@GoshC: też mi się tak wydaje :P trzeba dodać jeszcze, że informacja ze zmianą poniedziałkowego planu pojawia się... w poniedziałek ;) także udajesz się na uczelnię i dowiadujesz się, że nie masz dziś zajęć .. Bo tak trudno napisać informację na stronie ..

Odpowiedz
avatar nope
1 1

@Mlodzik: Słyszałam właśnie, że na tamtym wydziale takie rzeczy się dzieją. Jeszcze tak mi się przypomniało a propos planu - zajęcia z prodziekan odbywały się wedle "widzimisię" ww. Czyli w tym tygodniu mamy, w kolejnym nie, ponieważ spotkanie takie a takie. Co się jednak okazywało, zakupy zamiast spotkania z innym wykładowcą. A ty człowieku miej 3 godziny okienka.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
-2 4

Kiedy szedłem, wbrew woli ojca zbrojarza-betoniarza na uczelnię wyższą, choć to było za głębokiej komuny miałem dwa cele: 1. Stać się częścią intelektualnej bohemy która w czarnych swetrach i w dymie papierosowym zadaje sznytu podczas jazzowego jam-session rozpływając się nad Hłaską, Tyrmandem czy też jak ktoś był hardkorem to nad Heideggerem. 2. Podrywać na to panny z Akademii Pedagogicznej. Wcale żem się nie silił na karierę naukową, wolałem pójść w przemysł ciężki a potem w rolnictwo i rybactwo dlatego że uniwersytet to do pewnego rodzaju zamknięty krwioobieg. Musisz najpierw 30 lat nosić teczkę za samodzielnym pracownikiem naukowym i dopiero jak się habilitujesz to już możesz spocząć na laurach. Poza specjalizacjami typowo niszowymi jak systemy neuronowo-rozmyte większość kierunków sprowadza się do analizy i syntezy i pisania tego samego tylko że po swojemu a potem przyklepywania tego przez Radę Wydziału. Co napiszesz to jest mało istotne bo jak nadepniesz miśkom wyżej na odcisk to ci i tak uwalą habilitację i potem weź jedź się broń do Ostrawy, Nitry albo Liptowskiego Mikulasza bo tu cię środowisko nie puszcza.

Odpowiedz
avatar asmok
5 5

Hyhy, wygląda mi to na pierwszy rok, bo nieprzyzwyczajony. Pierwszy tydzień zajęć się przychodzi spytać co słychać bo bałagan jest zawsze. To wieloletnia tradycja kultywowana co najmniej od połowy poprzedniego wieku. Legitymacja to faktycznie problem. Prowadzący do wymogów bilokacji chyba się przyzwyczaili. A od decyzji rektora trzeba się odwołać, może nawet nie widział co podpisuje. Po odwołaniu jest szansa że przeczyta. No i iść do któregoś prorektora (tego najmilszego) i poprosić żeby przyjrzał się sprawie i wpłynął na kolegę. Dowiedzieć się jakie są stosunki rektora z dziekanem na gruncie prywatnym. Jak piją razem wódkę i się lubią, to do dziekana, niech pogada z rektorem. Jak się nie lubią to szukać innego. Ogólnie rzecz biorąc - na uczelni wszystko się da załatwić.

Odpowiedz
avatar unitral
-1 1

Zupełnie jak na polibudzie w Gliwicach 15 lat temu :)

Odpowiedz
Udostępnij