Znajomy kupił mieszkanie.
Płoty, kamery, ochrona, recepcja - nowoczesne osiedle poza granicami jednego z większych polskich miast.
Czasem wydaje mi się, że ludziom od nagłego przypływu gotówki miesza się w głowach na temat spokojnego życia z dala od miejskiego gwaru. Prostym przykładem jest ta piekielna historia...
Kolega posiada klasyczny model rodziny 2+2. Starszy syn jest w wieku początkowego nauczania, natomiast młodszy rozpoczyna edukacje przedszkolną. Wszystko ładnie, pięknie, ale co takie dzieci mają robić w domu w czasie wolnym?
Podsunąłem znajomemu pomysł, żeby zapytał się w biurze deweloperskim czy przypadkiem nie istnieje możliwość postawienia jakiegoś placu zabaw. Odpowiedź przyszła szybko: NIE... Jedyny 'zielony skwerek' na osiedlu przygotowywany jest pod budowę... fontanny. Dopiero przy powiększeniu przestrzeni osiedlowej i następnej budowie dwóch bloków mieszkalnych, znajdzie się miejsce na plac zabaw - czyli jakieś 3/4 lata...
Jak się również okazało, brak miejsca dla zabaw swoich podopiecznych okazał się być problemem tylko moich przyjaciół. Sąsiedzi wysyłają swoje dzieci po prostu na szereg zajęć pozaszkolnych typu: basen, lekcje językowe, lekcje gry na instrumentach... lub kupują im konsole czy inne iPody. Zwykła zabawa odeszła do lamusa - dosłownie.
Znajomy nie pozostawał w tyle i najprostszym sposobem kupił małą piaskownicę ogrodową i huśtawki.
Kiedy wydawało się, że problem został minimalnie rozwiązany, a dzieciaki w końcu zaczęły bawić się na dworze, któregoś dnia sąsiadka zapukała do drzwi kolegi w ręce trzymając - ŻYLETKI.
Ktoś w nocy postanowił rozsypać w okolicy miejsca zabawy dzieciaków ostre żyletki, najprawdopodobniej komuś musiał przeszkadzać hałas pod oknem...
Sprawa została oczywiście zgłoszona na policję, jednak zważając na ilość kamer - ciągnie się zdecydowanie zbyt długo.
podmiejskie osiedle
Znajomy także jest sobie winny. Kupił mieszkanie, zgodził się na określone warunki (znaczy brak placu zabaw) i teraz ot tak chce je zmieniać, bez aprobaty pozostałych mieszkańców? Nie każdy chce mieć plac zabaw pod oknem. Nie usprawiedliwia to oczywiście żyletek.
Odpowiedz@sla: Uważam że trochę tak, trochę nie. W sumie za mało informacji zostało podanych w historii. Tak, bo - tak jak piszesz - wiedział na co się pisze kupując tam mieszkanie. (I tak nie ma najgorzej, znam miejsca gdzie skargi idą do administracji jeśli gotujesz u siebie - bo zapachy się unoszą i "smrodzą". Takie snobistyczne miejsce gdzie nie wypada gotować u siebie - je się na mieście lub zamawia gotowe). Nie, bo jeśli w regulaminie nie jest to wyszczególnione to gość może NA SWOIM stawiać sobie huśtawkę. (Choć nie jest powiedziane czy gość dysponuje jakimś swoim ogródkiem). Inaczej gdyby zieleń była wspólna - wtedy pretensje sąsiadów są już bardziej uzasadnione.
Odpowiedz@sixton: Ciekawe te pretensje muszą być, wrzucać w miejsca gdzie dzieci się bawią parę garści żyletek. Fakt faktem może i zawinił typ że kupił mini plac by dzieci mogły się bawić ale kurde blade to się podchodzi i tłumaczy czy nawet straszy paragrafami a nie dzieci chce okaleczyć. Czyli co jeśli ta metoda nie zadziała to z tego wnioskuje że następnym krokiem jest po prostu pobić te dzieci? bo dalej ktoś ma pretensje.
Odpowiedz@Kecaw: To są Twoje słowa. Nigdzie w swoim komentarzu nawet aluzyjnie nie pisałem choć trochę pozytywnie o akcji z żyletkami. (Tak przy okazji to nie zwalałbym tego od razu na sąsiadów jako takich, bo sądzę, że większość ten incydent by potępiło). Mylisz zresztą pretensje ze sposobem ich przekazania. Pretensje można mieć słuszne, ale źle je "przekazać" (i taki być może przypadek mieliśmy tutaj). Wydaje mi się to oczywiste.
OdpowiedzUwielbiam takie sytuacje. Totalna olewka prawa, regulaminów i sąsiadów. Po pierwsze trzeba ustalić kto "ma władzę" w tym budynku: -Spółdzielnia Mieszkaniowa - Wspólnota Mieszkaniowa w początkowej fazie, czyli deweloper ma większość udziałów i o wszystkim decyduje - Wspólnota Mieszkaniowa bez udziałów dewelopera Ta wiedza pozwoli stwierdzić do kogo kierować prośby o plac zabaw i w jaki sposób. Teraz trochę prawa. ddpolska Twój przyjaciel może porządnie odpowiedzieć za ten "plac zabaw" który postawił. Oczywiście jeżeli zrobił to na terenie innym niż swój ogródek. Wygląda to tak: - Zabawki do użytku ogólnego muszą mieć całą stertę certyfikatów świadczących o ich zdatności do użytku przez dzieci. Gdy ich nie ma są kary finansowe. - Na postawienie zabawek na terenie WSPÓLNYM lub czyimś potrzeba zgody WŁAŚCICIELA lub administracji. - Zabawki muszą być ustawione tak, by zachowywać wyznaczone przepisami prawa odległości od okien lokali. - Plac zabaw powinien posiadać regulamin użytkowania. -Plac zabaw powinien posiadać informację kto za niego odpowiada i czyja to własność. Podsumowując Twój przyjaciel może odpowiedzieć dużo bardziej finansowo i karnie, niż jakiś świr od żyletek.
Odpowiedz@Draco: Podejrzewam, że to nie był jego ogródek, nawet takie małe pod oknami są ogradzane. A nie sądzę, żeby sąsiadka przełaziła nad siatką czy płotkiem, żeby wyciągnąć żyletki z piaskownicy.
OdpowiedzTak jak niektórym ludziom przeszkadzają psy i rozsypują zatrute mięso albo kiełbasę z kawałkami żyletek lub gwoździ. Na głupotę nic się nie poradzi. Natomiast dobrze byłoby wiedzieć kto to zrobił bo w przyszłości wytnie numer właścicielom psów albo kotów. Generalnie ta osoba na skłonność do rozwiązywania problemów w sposób radykalny i bezwzględny więc pozostaje współczuć, że znajomy na ma osiedlu psychopatę.
OdpowiedzOsiedle, na którym dorastałem zostało wybudowane na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ładne nie było, ot czteropiętrowe klocki z wielkiej płyty, pomiędzy nimi ze dwa państwowe spożywczaki. Jednego jednak ówczesnym urbanistom nie mogę odmówić - dbałości o przestrzeń życiową. Pomiędzy blokami zostawiono naprawde sporo miejsca, posiano trawę, posadzono drzewka, urządzono plac zabaw. Teraz po prawie trzech dekadach bloki doczekały się nowej elewacji, trawa rośnie naprawdę bujnie, a czubki niektórych drzew sięgają ostatnich pięter. Zieleń pomiędzy blokami to nie tylko wrażenia estetyczne, ona również schładza nieco powietrze z czasie upałów i tłumi dźwięki odbijające się od ścian bloków. Teraz taki sposób budowania osiedli to czysta abstrakcja. Każdy metr kwadratowy jest na wagę złota, więc musi zostac zagospodarowany. Zieleń? Plac zabaw? Toż to marnotrawstwo cennej działki. Nie po to deweloper dwoi się i troi, żeby po wzorcowym upchnięciu szuflad dawać ludzikom wolną przestrzeń.
Odpowiedz@Fomalhaut: Masz rację, rodzice koleżaniki kupili dom w szeregowcu na takim osiedlu. Niby wszystko fajnie, ładnie, przy każdym domku ogródek. Ale do najbliższego spożywczaka piechotą idzie się ponad kwadrans. Szkoła/przedszkole w pobliżu? Nie. Przychodnia? Nie. Biblioteka? Nie. W zasadzie nic tam nie ma, poza domami mieszkalnymi. O, i apteka jest.
OdpowiedzWystarczyłoby żeby takie mieszkania nie miały nabywców - ale tu ludzie kupują mieszkania na osiedlu bez zieleni, placów zabaw i z niedoborem miejsc parkingowych - a później krzyczą że coś z tym trzeba zrobić.
Odpowiedz@zlomierz: Może po prostu niektórym pasują takie warunki? Dla mnie bliskość szkoły, przedszkola i placu zabaw to nie jest plus, wręcz przeciwnie. Brak sklepu także można przeżyć. Albo raczej - po prostu takie osiedla są... tańsze. Tereny, zwłaszcza w miastach są dość drogie, także przeznaczając je na bloki a nie zieleń można zaoszczędzić. Chcesz zieleni? To kup mieszkanie w zielonym miejscu, masz alternatywę.
Odpowiedzjedno dziecko to cud, kilka szczęście kilkanaście fajna paczka kilkadziesiąt to banda jazgoczących piekielnych diabłów tasmańskich, przed którym nawet drzewa uciekają; Tak, miałem kiedyś okno na główny osiedlowy plac zabaw, latem gorąco więc musiało być otwarte; Jazgot, nie jakieś tam krzyki, ale Piekielny Jazgot trwał od 8:30 do 21:30, z przerwą półgodzinną na jakąś ciekawą kreskówkę w TV (nadal nie wiem jaką). Jak w regulaminie stoi, że osiedle ma być bez psów, to ma być. nie ma być picia, ani motorów. Jak nie ma być placu, to nie ma być. Ktoś ciężkie pieniądze płaci, za to żeby mieć w końcu upragniony święty spokój.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 września 2015 o 21:46
@PiekielnyDiablik: Jak ktoś chce mieć święty spokój to niech na Alaskę się przeprowadzi. ;) W sumie ludzie nie myślą o takich rzeczach przed zakupem mieszkania. Ważna lokalizacja i cena a później się okazuje, że parku nie ma blisko albo pasek zieleni obok co był właśnie karczują pod kolejną budowę, placu zabaw dostawić nie można, psa nie można wyprowadzać ani kota wypuszczać z mieszkania. Niech ta historia będzie przestrogą aby do listy rzeczy do sprawdzenia przed zakupem mieszkania dodać kilka punktów, żeby uniknąć rozczarowań.
Odpowiedz@Pieklik: Albo po prostu... niech wybiera mieszkanie bez placu zabaw za oknem lub osiedle bez takiego miejsca w ogóle? Dlaczego wszystkie osiedla powinny być przystosowane do dzieci? Nie każdy je posiada, niektórzy wręcz cenią sobie miejsca bez nich. Jednak głupotą jest kupowanie takiego mieszkania a potem płacz.
Odpowiedz@sla: Ale z drugiej strony dobrze by było, gdyby jednak deweloper informował o takim stanie rzeczy potencjalnego kupującego - ewentualnie proponując inną inwestycję :) osobiście nigdy nie spotkałam się z tym, by informacja była jasna - "to osiedle ma być azylem spokoju dla osób starszych, singli i par nie lubiących dzieci". Tak nie jest, zazwyczaj zainteresowanemu wciska się mieszkanie za wszelką cenę, a potem ludzie czują się oszukani. Często też ludzie kupują mieszkania grubo zanim blok zostanie wybudowany. Na wizualizacjach i w obietnicach plac zabaw itp jest, a w finalnym projekcie jednak go nie ma - i co zrobisz?
OdpowiedzTo w porę zaczął się dowiadywać. Kupując mieszkanie bierze się wiele rzeczy pod uwagę, tym bardziej mając dwójkę dzieciaków, przed którymi jeszcze więcej dzieciństwa niż za nimi. Jeżeli ktoś kupuje mieszkanie na takim osiedlu, A NIE JEST DEBILEM, to właśnie ze względu na gwarantowany spokój, kontrolę tego co się dzieje za oknem na terenie prywatnym, gdzie nie może sobie ot tak wejść jakakolwiek hołota, a nie z tępej chęci poczucia bezpieczeństwa i przekonania, że tam będzie im lepiej...
Odpowiedz"Zwykła zabawa odeszła do lamusa - dosłownie." ?
Odpowiedz@Hachimaro: Czyli dzieci bawią się w szafie :)
OdpowiedzZnajomy ma własne podwórko? Na pewno. Niech sobie na podwórku postawi huśtawki, zjeżdżalnię itd. Można to kupić. I problem rozwiązany.
OdpowiedzOsobiście nie lubię dzieci, gdybym był bogaty kupowałbym mieszkanie na strzeżonym osiedlu szczelnie zabetonowanym, bez jednego placu zabaw. Dodatkowo upewniłbym się, że nie ma nawet w planach budowy takiego. Dałbym sobie rękę uciąć, że na obrzeżach tego dużego miasta są osiedla z wielkim placem zabaw, trawnikami, dwoma przedszkolami i szkołą podstawową za rogiem. Nie widzę powodu wydawać grubej kasy na mieszkanie na spokojnym cichym osiedlu, a potem słuchać od rana do nocy dzieciarni bo sąsiad debil wystawił sobie lunapark pod oknem. To tak jakbym wprowadził się na osiedle z kategorycznym zakazem posiadania psów a później uznał że bez burka smutno i kupił 2 biegające po podwórzu dobermany - a co mi tam, gdzie mają biegać? Po pokoju?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2015 o 8:51
@htmzor: To nie takie proste. Miałam mieszkanie na osiedlu "nieprzystosowanym do dzieci". Teraz mam to samo mieszkanie, ale wspólnota przegłosowała plac zabaw. Bachory i tak wolą grać w piłkę na patio-chodniku i drzeć ryje pod oknami
OdpowiedzI tak to jest w NOWOCZESNYCH osiedlach-więzieniach. Mam dwójkę dzieci i nie wyobrażam sobie mieszkać w miejscu, gdzie nie ma placów zabaw. Dla dzieci brak możliwości wyjścia na dwór i pobawienia się z rówieśnikami, to byłaby KATORGA. A ci, co tak "organizują" dzieciom czas, to najczęściej wychowują tym sposobem tłuste roboty.
Odpowiedz@Robee73: jejku 90% jest przystosowanych dla dzieci i jest to atut, ale zostawcie 10% w ciszy i spokoju. Oczy wiście, żeby było to jasne i powszechnie wiadome, na co się ludzie decydują. Tak samo jak na osiedla bez psów. Ja na przykład cenię sobie również bary/kuby które NIE transmitują meczy. Szkoda tylko, że tak słabo się reklamują. Dla pewnej klienteli byłby to atut.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2015 o 0:36
Tak swoją drogą to w placu zabaw nie są najważniejsze wcale huśtawki, tylko bawiące się inne dzieci, zawierane znajomości, przyjaźnie, przychodzące dzieciaki z innych podwórek itd. Nawet jeżeli walnęliby idealnie pasujące do takiego nowoczesnego osiedla zabawki, gdzie bawiłaby się tylko zamknięta garstka dzieci, to czy nawet to byłoby takie fajne i uczące? Takie małe getto dla dzieci z "lepszego podwórka".
OdpowiedzWidziałam ostatnio takie bloki nowoczesne wybudowane w krakowie, gdzie maleńki placyk zabaw wyłożony żwirem ogrodzono siatką, dookoła tego betonowy chodniczek i kolejna siatka z zasiekami i kamerą :D wyglądało to jak więzienny spacerniak. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie płacą dużo większy hajs za mieszkanie na takich osiedlach.
Odpowiedz