Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Działo się to jakiś czas temu. Pracuję razem z żoną w znanej…

Działo się to jakiś czas temu.

Pracuję razem z żoną w znanej restauracji typu fastfood. Zdarza się, że nasz grafik mija się totalnie, ale to nie koncert życzeń, więc kiedy moja połówka ma do późnych godzin, przyjeżdżam po nią, gdyż różne rzeczy się dzieją wieczorami.

Któregoś razu jak zwykle jestem troszkę wcześniej.
Krótka gadka, ruchu nie ma, ale szybko zleci, gdy nagle koło mnie stanął on. Jak się szybko okazało gościu nie dawał po sobie nic poznać. Wyglądał jak ja, czekał na kogoś usilnie wpatrując się w jeden punkt.
Po chwili poprosił pracownika o wezwanie przełożonego.
Podeszłą znajoma menadżerka i wywiązał się krótki dialog.

(M)enadżerka, (P)iekielny
M : Dobry wieczór. W czym mogę Panu pomóc?
P: Pani tutaj zarządza tak? Rozumiem, że bawicie się w "zapamiętywanie twarzy", tak? To powiem Pani tak. Za niedługo polecą w was siekiery i łopaty.
Koleżanka krzywy uśmiech zbita z tropu.
P: Będziesz się śmiała, z siekierą w głowie!
Po czym odwrócił się i wyszedł.

Sam chwilę nie wiedziałem o co chodzi, akurat pojawiła się moja połówka, gotowa do wyjścia.
Poradziłem tylko dziewczynom aby miały przy sobie pilota na ochronę, bo gość może wrócić.
Wychodząc, tłumaczę żonie to dziwne zajście.
Nie uszliśmy 5 metrów, a w oddali widzę gościa jak wraca w pośpiechu.
W tył zwrot, dobiegam do dziewczyn, żeby w tej chwili wzywały ochronę.
Gość dosłownie w sekundę znalazł się między mną i żoną.
Nie zwracał jednak na nas uwagi.
Patrzył tępo na dwie menadżerki za ladą.

P: Co to ma znaczyć?! Tak wam śpieszno?!
M: Może Pan powiedzieć co się stało?
P: Dopiero się stanie jak Ci zaraz wp***dolę siekierę w głowę! Mam ją w torbie! Chcesz już?! Możesz wzywać policję i tak mi nic nie zrobią!
Znowu gość zrobił gwałtowny zwrot, wyszedł do połowy sali, po czym znowu biegiem do lady sięgając już odruchowo po torbę.

Szczerze czekałem tylko, aż gość sięgnie do torby.
Z racji tego, że też tam pracuję, nie mogłem nic za wcześnie zrobić, ale czekałem tylko na sygnał, żeby gościa zdzielić.
O dziwo gość z obłędem w oczach krzyknął coś, że jeszcze wróci i wybiegł.
Dziewczyny w płacz i stoją.
Porwałem im klucze i zamknąłem restaurację przepraszając przy tym gości, że już niestety nie będzie można nic zamówić.

Pilot antywłamaniowy w ruch, wezwanie na policję także.
No i oczywiście telefon do kierowniczki restauracji.
I tu się zaczął cyrk.
Kierowniczka z wielkim oburzeniem "JAK TO RESTAURACJA ZAMKNIĘTA? CZYJ TO BY POMYSŁ?"

Policja przyjechała w "transzach" po 4-5 osobników, uzbierało ich się trochę, aż się zdziwiliśmy.
Obejrzeli nagranie z monitoringu i w teren.

Ochrona zjawiła się dopiero po pół godzinie z pytaniem, czy przypadkiem nie wzywaliśmy, bo oni mają sygnał... serio?

I na koniec telefon od kierowniczki, krótka wymiana zdań i znowu oburzenie "CO Z TEGO, ŻE RESTAURACJA BYŁA ZAMKNIĘTA NIECAŁĄ GODZINĘ? A GDYBY TO BYŁO O 19 TO TEŻ BYŚCIE ZAMKNĘLI?!"

I kto tu był piekielny?
Ja, że się wtrąciłem w biznes, psychol grożący siekierą, ochrona mająca nas w nosie, czy Pani kierownik, która lekką ręką dysponuje zdrowiem swoich pracowników?

A policja tak go umiejętnie szukała, że gość pojawił się jeszcze o 3 w nocy i szarpał za drzwi.

Fastfood

by Dim
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar fondenate
6 14

Policja tak ma. Sama musiałam zaprowadzić geniuszów zua za rączkę i otworzyć drzwi mieszkania, żeby w końcu przesłuchali podejrzanego (już po zawieszeniu śledztwa, de facto tylko tego elementu brakowało do przesłania sprawy do sądu). Żeby było ciekawiej-miasto ok. 50tys. mieszkańców, gościu chodzi ulicami jakby nigdy nic (sama widziałam go będąc w mieście jakieś dwie godziny...), ale wg policji "ukrywał się" po prostu nie otwierając drzwi (nikt nie wpadł na to, żeby porozmawiać z sąsiadami, dopytać osób zameldowanych pod adresem zamieszkania podejrzanego, czy posiadają klucze-bo po co?). Po przesłuchaniu oczywiście puścili go wolno (mimo, że jestem pewna, że będzie utrudniał dalsze czynności nie stawiając się do sądu-już we wcześniejszych sprawach odwalał taką samą manianę).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

To je fastfood!!! Tu się ma w dupie robola,ważne żeby biznes się kręcił. Szczególnie w tych biednych i rozwijających się krajach.

Odpowiedz
avatar emrtee
9 13

Trzeba było gościa od razu na glebę położyć. Sam pracowałem w McDonaldzie (tak ciężko ci o tym napisać?) i wiem jakie są standardy. Byłeś po pracy więc klocka ci by mogli zrobić. A kierownika to pogratulować, z bezpieczeństwem pracowników się nie dyskutuje. Koniec i kropka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 19

W normalnym kraju mógłbyś ścierwo anihilować i jeszcze dostałbyś medal, a tutaj za zdzielenie kolesia poszedłbyś siedzieć.

Odpowiedz
avatar asmok
-4 8

restauracja zwana fastfood to oksymoron. W języku polskim (i nie tylko) słowo restauracja oznacza lokal w którym jedzenie przygotowuje się z surowców, nie z półproduktów, nie z mrożonek, z surowców. To że marketingowcy uparcie używają innych słów do reklamowania swoich produktów to tylko marketingowy bełkot. Szanujmy swój język i używajmy słów zgodnie z ich znaczeniem.

Odpowiedz
avatar jolimie
11 13

Jakiś czas temu były alarmy bombowe w McD, co zrobił kierownik? Wyszedł do dwóch najbliższych stolików i poprosił o wyjście (pozostali klienci siedzieli, dopiero później sami się zorientowali żeby wychodzić), ewakuował pracowników przed klientami, ostatnia w sklepie została kobieta z dzieckiem w wózku, bo miała problemy z wyjściem... Pracownicy odeszli kilkadziesiąt metrów od baru, klienci stali pod drzwiami, na parkingu. Strach pomyśleć, co by było, gdyby alarm był prawdziwy.

Odpowiedz
avatar kamade91
5 5

Gościu pewnie nacpany.... Ale nie rozumiem ochrony i kierowniczki, no przecież nic się nie stali. Pracując w zabce miałam klienta psychola, który dostał wpie***l od stałych klientów, wtedy dopiero ajenta zrozumiała, ze nie zawsze jest fajnie a klient to nie zawsze nasz PAN...

Odpowiedz
Udostępnij