Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zdaję sobie sprawę, że historie o piekielnych klientach to chleb powszedni tego…

Zdaję sobie sprawę, że historie o piekielnych klientach to chleb powszedni tego portalu, jednakże postanowiłam się podzielić moimi przeżyciami. Jako studentka dorabiam sobie w okresie wakacyjnym w punkcie skupu/sprzedaży używanych podręczników szkolnych. Jak w każdym miejscu zdarzają się różne osoby i te milsze i te, które do zbyt przyjacielskich nie należą. Dziś chciałbym przedstawić katalog typów klientów, którzy rozbudzają we mnie instynkt mordercy.

1. Jesteś złodziejką!
Ceny skupu podręczników zależą od książki (oryginalna cena, stan, klasa). Większość klientów bezproblemowo akceptuje nasze warunki, ale zdarzają się tacy, którzy robią awantury o przysłowiowe kilka groszy i wyzywają mnie od złodziei (tak często, że powinnam przebranżowić się na polityka).
Ja - Sprzedawca [S]; Piekielna Klientka [P]:
(...)
[S]: Mogę Pani zaoferować 56zł za te książki.
[P]: Ja za nie dałam 500zł! (Tu Piekielna wykazuje się nadmiernie wybujałą wyobraźnią; cena tego kompletu w oryginale to ok. 130zł).
[S]: To jest Pani decyzja, ja mogę tylko... (Piekielna nie daje mi dokończyć zdania).
[P]: Ja spalę te książki, słyszysz?! Wolę zniszczyć niż dać zarobić takiej złodziejce jak Ty! S**a! (Nie zważając na grupkę 5-klasistów stojących za nią w kolejce, Piekielna rzuca w moją stronę kilka innych niecenzuralnych epitetów).

2. Nie wiem.
Dzieciaki nie znające swoich podręczników (z których często korzystają od roku czy dwóch) są klientelą wymagającą, ale nic nie podnosi mi ciśnienia tak bardzo, jak osoby, które nie tylko nie mają pojęcia jakie książki chciałyby(?) kupić, ale też mają w głębokim poważaniu to czy owe podręczniki w ogóle otrzymają.

PS. Rozmowa toczy się w czerwcu, jeszcze w trakcie roku szkolnego. W teorii dzieciaki nadal korzystają ze swoich podręczników.

(...)
[S]: Okay, szukasz podręcznika do XXX, a pamiętasz jaki miałaś w pierwszej klasie (gimnazjum)?
[P Nastolatka]: (Podnosi zagubiony wzrok od ekranu telefonu) Co?
[S] Jaki miałaś podręcznik do xxx w tym roku? Kolor, tytuł, cokolwiek?
[PN] Nie wiem.
[S]: A z której szkoły jesteś? (Maleńkie miasteczko, mało szkół - nie chwaląc się, mogę recytować spisy poszczególnych klas przez sen).
[M]ama PN: My nie stąd. Powiedz pani jaką miałaś książkę...
[PN]: K***a, no nie wiem, okay! Nie chcę tego podręcznika, daj mi spokój! (odchodzi)
[S]: (Lekko zagubiona) Bla bla bla... zapraszam, jak dowie się Pani co to za książka... bla bla bla... na pewno coś dobierzemy... bla bla bla...
[M]: Jak Pani nie wie, co to za książka, to ja kupię w księgarni (Matka zostawia mnie skołowaną).

3. Ja wiem lepiej!
Większość ludzi zdaje sobie sprawę (a przynajmniej powinna), że ceny nowych podręczników w księgarniach internetowych są o wiele niższe niż w lokalnych punktach sprzedaży - aspekt, który tłumaczę im każdego dnia. Mimo to, wielu z nich zdaje się być zdumiona faktem, że ceny używanych podręczników w moim punkcie zależne są od ceny wydawnictwa, nie sklepu internetowego, którego dochód opiera się na ilości sprzedaży.

(...)(Proszę to, to i to).
[S]: Razem wychodzi $$$.
[P]: To ile Pani sobie ceni za każdą z książek?
[S]: 15 za xxx, 18 za yyy (etc.)
[P]: (Wyciąga ściągę z cennikiem najtańszej księgarni internetowej) Ale nowa xxx kosztuje kosztuje 27 złotych.
[S]: Wiem, ale... bla bla bla... mniej więcej połowa ceny... bla bla bla... lokalne księgarnie mają wyższe ceny.
[P]: Ja nie będę wam dopłacać do interesu, żebyście zarabiali na mnie - (Tu aż mnie korci, by nie wtrącić uwagi na temat tego, że nie stoję tam charytatywnie)- Złodzieje! (Sejmie, nadchodzę!) - Piekielna odchodzi oburzona.

4. To jest stare!
Powtórzę to po raz kolejny, pracuję w skupie UŻYWANYCH podręczników szkolnych - szczegół, o którym wielu klientów wydaje się zapominać. Często posiadam nawet do kilkudziesięciu egzemplarzy danej książki, dlatego tez pozwalam kupcom wybrać sobie odpowiadającą im wersję.

[S]: Proszę, wiem, że książki są trochę zmęczone, ale może wybierzesz sobie coś dla siebie (pokazuję kilka książek).
[P]piekielna Piątoklasistka: (przeglądając(?)) towar: Brzydkie, stare, blee, dziadostwo, fuj, ruski chłam (autentyczne komentarze małolaty). Masz coś jeszcze? (i znów nieświadomie przeszłam z kimś na "Ty").
[S] Wyjmę wszystko co mam (ok. 40 egzemplarzy), a Ty przeglądaj (jak na prawdziwego Polaka przystało, potworek nadal gdera).
[P]: Nie chcę nic od tej baby, ona ma stare rzeczy, masz mi kupić nowe!
[M]atka [P] do mnie, lekko zawstydzona: Przepraszam, ona ma ADHD, ona inaczej nie umie.
[S]: Nadal skupujemy książki, zawsze można przyjść trochę później...
[P]: Ja jej kupię już nowe... w zeszłym roku kupiłam jej używane za wcześnie i córka wyrzuciła je do kosza. (Szczęśliwa rodzinka oddala się z wrzeszczącym potworkiem).

(Sytuacja 2: Nie tyle co Piekielna, ale skądinąd śmieszna... chyba):

(Tatuś wybiera książki dla córeczki z 6. klasy): Wie pani co, ja jednak przyjdę z córką innym razem, bo nie wiem czy ona się zgodzi(!!!) na używane, bo w zeszłym roku nie chciała).

5. Nie wiesz tego?!
Przychodzi baba do skupu używanych podręczników i mówi, że szuka książki do W.o.S-u *Koniec dowcipu*. Jako mała dziewczynka rozważałam karierę w FBI, więc przy tej okazji miałam możliwość wykazać się umiejętnością wyciągania z ludzi informacji.

[P]: Przyszłam po tę książkę.
[S]: A mogłaby Pani powiedzieć o niej coś więcej jakiś przedmiot, klasa?
[P]: Do Wos-u. (Piekielna opiera się o ladę, szamiąc loda włoskiego)
[S]: A do jakiej klasy?
[P]: (wzdycha zniecierpliwiona) Do gimnazjum.
[S]: Do której klasy? (Pierwsze skojarzenie: Czy ja rozmawiam z Lassie???)
[P]: Boże, no, do 3, nie? (cytat dosłownie przytoczony).
[S]: A zna Pani tytuł/autora/wydawnictwo/kolor okładki/rozmiar buta drukarza/PESEL nieporodzonego syna autora?
[P]: No przecież mówię, że Wos do 3 gimnazjum! Jeszcze ci mało?! (ohhh, wyglądam młodo, wszyscy zwracają się do mnie na Ty!)
[S]: (lekko podenerwowana) Bez tytuły nie będę mogła Pani pomóc, bo nie wiem jakiej książki Pani szuka.
[P] Nie to nie. (odchodzi oburzona z resztkami loda spływającymi po koszulce).

(Nie całkiem) Antykwariat

by ~thepinkwidow
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Irrelevant
17 19

Powiem szczerze, że podziwiam osoby, które muszą spotykać takich ludzi jak ci z historii. Jaką trzeba mieć cierpliwość.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2015 o 11:57

avatar namiocik
-1 9

"Masz coś jeszcze? (i znów nieświadomie przeszłam z kimś na "Ty")" - owszem, przeszłaś na "Ty", sama zaczęłaś: "[S]: Proszę, wiem, że książki są trochę zmęczone, ale może wybierzesz sobie coś dla siebie"

Odpowiedz
avatar Cille
12 20

@namiocik: Ale wiesz, że to jest całkiem normalne, że dorośli zwracają się do dzieci na "ty", ale w drugą stronę jest "pan" lub "pani"?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 9

Cille, ale autorka nie przeszła NIEŚWIADOMIE na ty...

Odpowiedz
avatar Cille
8 8

@pokrzywdzona: Nadal nie rozumiem, czy możesz wytłumaczyć?

Odpowiedz
avatar thepinkwidow
6 6

@namiocik: Przyznaję Ci rację, niezbyt trafnie użyłam tego zwrotu. Przeważnie nie przeszkadzają mi (ba!, wręcz to nawet preferuję) sytuacje, gdy dzieciaki mówią do mnie na "Ty". Jednakże w tym przypadku moje negatywne wrażenie spowodowane zachowaniem małolaty wpłynęło na odebranie jej wypowiedzi w taki, anie inny sposób:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

Aż wierzyć się nie chce, że takie matolstwo w ogóle istnieje. A najgorsze, że ma prawa wyborcze.

Odpowiedz
avatar MyCha
10 16

Również swego czasu dorabiałam sobie w sprzedając używane podręczniki. :D Do typów piekielnych klientów dodałabym licealistów, którzy po podręczniki wysyłają swoje matki. Ja na przykład nie wyobrażam sobie mieć zdrowego syna, który ma w niedalekiej przyszłości pisać maturę wyręczającego się mną w dźwiganiu jego książek! To ma być mężczyzna? Dziewczyn to również dotyczy, a o pomoc w dźwiganiu jeśli jej potrzebują to niech poproszą brata, kolegę albo ojca nie matkę. Moi rodzice nie mieli zielonego pojęcia o tym z jakich podręczników uczyłam się w liceum. To ja latałam po całym mieście w poszukiwaniu książek, a oni tylko dawali mi kasę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2015 o 16:20

avatar thepinkwidow
3 7

@MyCha: Postanowiłam założyć konto, żeby Ci odpisać:)Doskonale wiem o czym piszesz i też mnie to z lekka mierzwi - będąc w wieku szkolnym uwielbiałam dzień kupowania podręczników i "wyprawki", a teraz dzieciaki mają to gdzieś. U mnie najczęstszym tłumaczeniem takich mamuś jest to, że "Jak ja mu nie kupię, to sam/a na pewno tego nie zrobi":)

Odpowiedz
avatar MyCha
5 5

@thepinkwidow: Dyskutowałabym, że jest to domena obecnych czasów. Swoją antykwariatową karierę zaczęłam będąc jeszcze w Liceum i to zjawisko już było powszechne. Później w następnych rocznikach nie zaobserwowałam jakiegoś jego nasilenia. Swoją drogą czemu to zawsze matki przychodzą, a prawie nigdy ojcowie.

Odpowiedz
avatar ampH
5 5

@thepinkwidow: Ja tam bardzo nie lubiłem kupowania podręczników. Nie trawiłem tego serdecznie - najchętniej to bym w ogóle ich nie kupował i miał je gdzieś. Mimo wszystko latałem sobie po księgarniach i je nabywałem. Może po prostu byłem wychowany? Nie tylko dobrze wychowany, ale wychowany w ogóle.

Odpowiedz
avatar paski
11 11

Obecnie prawie każdy ma smartphona i dostęp do internetu zawsze i wszędzie. Spis podręczników znajduje się zwykle na stronie internetowej szkoły. Do informacji o potrzebnych podręcznikach można dotrzeć w kilka minut a mimo to, niektórzy nadal mają z tym trudność.

Odpowiedz
avatar Agness92
4 4

@paski: Nigdy nie korzystałam z takiego spisu, tylko czekałam, aż nauczyciel powie jakiego podręcznika będziemy używać. Bo zdarzało się, że były inne.

Odpowiedz
avatar kijek
5 5

przepraszam, ale błagam napisz coś jeszcze :D

Odpowiedz
avatar asmok
9 9

Jak im wszystko jedno jaką książkę chcą to im dawaj jakąkolwiek :) Oni zadowoleni, ty zarobisz, może nawet dwa razy bo wrócą po właściwą.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
9 11

"przepraszam, ona ma ADHD, ona inaczej nie umie" - aż mnie zmroziło... jak te wszystkie skutki bezstresowego wychowania dorosną i zaczną rządzić tym krajem, to nic, tylko uciekać.

Odpowiedz
avatar ampH
6 8

@jedendwatrzy: Tylko niestety Polska nie jest odosobniona w problemach załatwiania wszystkiego różnymi dysmózgiami. Skądś to do nas przyszło. Nawet wiem skąd i jest to niestety zachód Europy.

Odpowiedz
avatar papampam
0 2

Czy to malenkie miasteczko to Brzeg? :D jesli tak, to dziewczyna od ulotek pozdrawia :d

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

lodów! To zimne, w wafelku, do lizania to zawsze w liczbie mnogiej. Bo resztki loda... ;)

Odpowiedz
avatar blllondiii
1 3

już 2 rok pracuje właśnie w takim punkcie, z tym że mamy także podręczniki nowe ;) znam dokładnie to co opisujesz i momentami z niektórych ludzi nie wiem czy mam się śmiać czy płakać ;) może nawet dodam coś od siebie ^^

Odpowiedz
avatar nomaki
6 6

Moje wspomnienia z pracy w księgarnii: 1. "Poproszę książkę do religii". Pomyślałam sobie, że dojdziemy do tego, zacznę od najprostszego pytania, czyli spytałam się ojca, do której klasy idzie dziecko. Odpowiedź: A to mi pani pytanie zasadziła! 2. "Poproszę książkę do angielskiego...(tutaj wpisz obojętnie jaki tytuł z liceum, bo to zdarzało się codziennie) do pierwszej klasy". Na to ja cierpliwie starałam się nieuświadomionemu rodzicowi wytlumaczyć, że tytuł to za mało, że na początku roku będą testy i na podstawie tego dobiorą poziom. Czyli trzeba czekać do września. Część rozumiała, ale zdarzali się tacy, co odpowiadali, że chcą już teraz wszystkie poziomy, bo nie będą potem biegać. Starałam się zawsze to wyperswadować, kupno kompletu książka +ćwiczenia do języka to koszt ok. 100 złotych, no ale wiele osób było nieugiętych. Oczywiście w pierwszym tygodniu września przyszły tłumy ludzi chcących zwrócić niepotrzebne podręczniki. 3. Zadzwoniła pani, że się pomyliła i kupiła niewłaściwą część podręcznika. Uspokoiłam ją, obiecałam wymianę, nawet odłożyłam książkę pod ladę:D. Zamiast dziękuję, usłyszałam groźby, czego to ona mi nie zrobi, kiedy przyjdzie, a ksiązki dla niej nie będzie. 4. "Poproszę komplet książek do czwartej klasy". Tutaj także wykazałam się anielską cierpliwością, wytłumaczyłam, że już nie ma jednego kartonika, jak w klasach 1-3, że nawet w jednej szkole mogą być różne książki do tego samego przedmiotu, że ma załatwić listę i wrócić. Wróciła na następny dzień :"Poproszę komplet książek do czwartej klasy". Powiedziałam wprost, że ją pamiętam i że ma przynieść ten spis. Wróciła następnego dnia i od progu radosna krzyczy: "Już wiem, już wiem! Ale nie mam spisu, tylko u koleżanki oglądałam okładki". Jakoś to zniosłam, zaczęłam jej pokazywać po kolei podręczniki do przyrody, udało się wybrać właściwy, także oznajmiłam, że teraz idziemy wybrać matmę. Na co usłyszałam: "A reszta będzie do tego kompletu, co przyroda"... 5. Co druga kobieta, która brała rachunek, żeby dostać zwrot za podręczniki, zionęła alkoholem. 6. Czytanie listy z nowego telefonu, którego się nie ogarnia. Bez hiperboli, godzinę nam to zajęło. 7. Moje najzabawniejsze wspomnienie. Robiłam zakupy w osiedlowym supermarkecie (z 3 km od księgarni). Z jednej alejki nagle wystartowała kobieta, biegnie, dyszy(dość długi to sklep), z 5 metrów przede mną zaczęła krzyczeć: "Czy już są te ćwiczenia?"

Odpowiedz
avatar voytek
-3 5

1.chyba nie umiesz rozmawiac z ludzmi... 2. warto sporzadzic cos w rodzaju cennika skupu i pokazywac ludziom np. z komentarzem takie ceny ustalil wlasciciel firmy (nawet jesli ty nim jestes ;) przedzialami taka a taka ksiazkaod do.. i tyle.. od siebie zawsze dodowac najlepiej sprzedaac prywartnie na allegro,itp. 3. na drzwiach księgarni nie masz wywieszki "zakaz wstepu z jedzeniem" ????? pierwsze rzecz nalezalo wyprosic delikwentke na zewnatrz i kazac wrocic jak zje.. jak dziecko ma sie nauczyc zachowania w ksiegarni jak nkt nie zwraca mu uwagi????

Odpowiedz
avatar thepinkwidow
3 3

@voytek: Co do punktu 2: Mamy taki "cennik", podręczniki okolicznych szkół są dość receptywne więc znam ceny na pamieć, wiedza którą dzielę się z kupującymi ZAWSZE. Ale "klyjent" zawsze wie lepiej:) odnośnie punktu 3: Nie jest to sklep, tylko zwykłe stoisko na targowisku, na wolnym powietrzu:)

Odpowiedz
Udostępnij