Historia z czerwca.
Musiałam na kilka dni zostawić dzieci u teściowej i pojechać do szpitala. Podejrzenia były poważne, ale na szczęście okazały się nietrafione.
Przyjęłam z ulgą jej propozycję, by zająć się naszymi wyścigówkami. Mąż kursował praca-szpital-dom teściowej-nasz dom. Oboje trochę zaniedbaliśmy pociechy, więc noszę w sobie poczucie winy.
Nie mogę jednak się powstrzymać.
Moje dzieci po powrocie do domu:
- nie zasypiają same (jak przedtem)
- nie chcą chodzić do szkoły (bo tam nauczą się głupot) i przedszkola (dzieci mnie zarażą "tatarem i grupą")
- nie jedzą normalnych kawałków jedzenia, tylko rozdrobnione (żeby się nie zakrztusić)
- domagają się ton słodyczy i litrów soków (wychowane na wodzie mineralnej i zielonej herbacie)
- nie jedzą ciemnego chleba, jak dotychczas (bo jak ma taki kolor, to jest zepsute).
Niecały tydzień. Nie mogę w to uwierzyć.
dom
To chyba pierwszy i ostatni raz jak korzystasz z pomocy teściowej w opiece nad dziećmi? Nauczyć trudno, zepsuć można w mgnieniu oka, odkręcanie będzie trwało długi czas.
OdpowiedzWeź mnie nie przerażaj, ja we wtorek do pracy z macierzyńskiego wracam a dziecko z teściami zostaje:)
Odpowiedz@mamaOli: Mam nadzieję, że w Twoim przypadku będzie lepiej! :)
Odpowiedz@alia: pociesza mnie to, że Teściowa przynajmniej przy nas trzyma się ustalonych zasad a Teść to oaza spokoju (o dziwo),a córcia już wie, że co przejdzie z dziadkami, nie przejdzie z mamą czy tatą, ale co będzie czas pokaże
OdpowiedzTak to już bywa. Po wizycie u dziadków, dzieci trzeba resocjalizować ;-)
OdpowiedzNa szczęście trzy dni wystarczą na resocjalizację - w tym wieku to niemal wieczność. Po jakimś czasie dzieci doskonale rozróżniają, co wolno z babcią i co nie przejdzie z rodzicami. Na koniec - rozpieszczanie wnuków jest świętym prawem dziadków. Zyskali go w zamian za wychowanie ich rodziców - jak poczekacie odpowiednio długo, też będziecie mogli psuć robotę swoim dzieciom. Proponuję z humorem podejść do problemu.
Odpowiedz@Taczer: "rozpieszczanie wnuków jest świętym prawem dziadków" - Nie, nie jest, za dzieci odpowiadają prawnie rodzice a nie dziadkowie. Kiedyś rodzice wybierali córce męża i było to ich świętym prawem. Dzisiaj byłoby to wtrącanie się w życie dorosłej osoby. Czasy się zmieniły.
Odpowiedz@Taczer: Tylko jak podejść z humorem do sytuacji, gdy np. dziecko wpada w histerię pod drzwiami przedszkola. Też stoję na stanowisku, że w zakresie rozpieszczania dziadkom wolno więcej niż rodzicom,ale co za dużo to niezdrowo. Poza tym nad jednym dzieckiem popracujesz 3 dni, ale z drugim będziesz 3 miesiące w plecy. Dzieci są różne.
Odpowiedz@Taczer: Nie, nie jest prawem. A jeśli już, to rozpieszczanie, a nie psucie wychowania rodziców. Jeśli moje dzieci widzą mojego ojca i moją babcię (czyli ich prababcię) raz do roku przez tydzień, to przymknę oko na słodycze przed obiadem i codzienne lody. Ale już nie na wmawianie przez babcię mojej córce, że pływanie jest złe, bo moja córka jest zbyt szczupła i od tego umrze lub, że od wody i zielonej herbaty zalęgają się robaki w brzuchu i też umrze. Oraz, że mycie włosów częściej niż raz na 10 dni to idiotyzm i doprowadza do ich wypadania, a osobna szczoteczka do zębów to fanaberia i za te pieniądze można dać księdzu na tacę. Wszystko z zumiarem i rozróżniajmy rozpieszczanie od pieprzenia głupot :)
OdpowiedzWidzę, że mnóstwo dziadków siedzi na Piekielnych i minusuje komentarz więc napiszę jeszcze raz łopatologicznie. Czasy się zmieniły. Kiedyś rozpieszczało się wnuki bo: 1. rodzice na dorobku nie mieli pieniędzy więc wnuki miały u babci frykasy. 2. dziadkowie często jeszcze żyli na wsi i tam było to czego nie było w sklepach, stąd rozpieszczanie. 3. Słodycze były trudniej dostępne w związku z tym dzieci nie musiały się uczyć samokontroli w tym zakresie. Dzisiaj wytłumaczyć dziecku, że nie może jeść rzeczy niezdrowych, które są reklamowane jest dużo trudniej i łatwo popsuć osiągnięte efekty. 4. dzieci miały większy kontakt z rodzicami, rodzice mieli większy autorytet. Dzisiaj ten autorytet ciągle jest podważany (dostęp do internetu, telewizji etc). Jak dodatkowo dziadkowie podważają ten autorytet to się już robi nieciekawie. I tak możnaby wymienić więcej powodów dlaczego czasy się zmieniły i rozpieszczanie nie jest już "świętym prawem dziadków".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2015 o 9:55
@Taczer: Nie mam nic przeciwko lekkim rozpieszczaniu dzieciom - faktycznie u dziadków trochę więcej - ale na psucie trudnej pracy męża i mojej nie mogę się zgodzić. Musimy jeszcze raz przejść drogę, którą już przerabialiśmy. No i babcia dzieci nie poczuwa się do żadnej winy - ona nic złego nie mówiła i nie robiła, tak sobie tylko żartowała. Yhym. Jasne. :)
Odpowiedz@Taczer: lekkiemu rozpieszczaniu dzieci*, zmieniłam pomysł na zdanie, a brzydka konstrukcja została :)
Odpowiedz@alia:
Odpowiedz@Trufla98: Chyba tresować.
OdpowiedzCzyli standard. Mam wrażenie, że "to pokolenie" jest zwyczajnie niereformowalne, jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Uwielbiam argument: "Ja wychowałam dwójkę/piątkę/dziesiątkę dzieci, więc wiem lepiej. Kropka."
OdpowiedzNie wiem co babcie mają z tym rozdrobnionym żarciem. Moja miksowała mi posiłki. Obrzydliwość.
OdpowiedzMi nie, bo nie chciałam takich jeść ;) Do dziś czuję do tego obrzydzenie. Jak można tak żarcie rozpaćkać?! :)
Odpowiedz@Bryanka: Moja robiła tak kiedy przez krótki okres byłam "szczerbata". Znacznie ułatwiła mi życie - jedzenie kanapki nie posiadając przednich zębów było baaaardzo trudne :)
Odpowiedz@Bryanka: Moja babcia ma protezy już od miliona lat (odkąd pamiętam :) ) i te protezy są ZAWSZE źle dopasowane, bolą, itd. Logiczna konsekwencja jest taka, że babcia oznajmia, że ona tego i tego nie może pogryźć. Więc należy wszystko rozgotować do stanu nierozpoznawalności, co to jest, lub teź tak podziobać, żeby nie trzeba było gryźć. Do dzisiaj próbuje mnie i mojemu mężowi odcinać skórki od chleba tostowego, którego i tak nie jemy.
OdpowiedzJa przepraszam, ale muszę - a twój mąż to jest pi..deczka - maminsynek, czy ojciec dzieciom? Bo wnioskuję, ze to pierwsze, skoro nie był w stanie dopilnować własnych dzieci i egzekwować czegokolwiek od własnej rodzicielki w kwestii swoich wnuków. Ja bym teraz zostawiła go samego na tydzień z tekstem "nie dopilnowałeś, to prostuj. Wracam za tydzień, liczę że naprawisz błędy swoich rodziców" Nie rozumiem, jak można do czegoś takiego doprowadzić. I tak totalnie nie zwrócić uwagi, jak bardzo dzieci się rozwydrzają u dziadków.
Odpowiedz@cassis: żona w szpitalu z jakimś paskudnym podejrzeniem, on w pracy 8 godzin, do teściów i dzieci wpada na chwilę między szpitalem i domem. Naprawdę sądzisz, że w takim stresie ktokolwiek jest w stanie zauważyć zmianę dzieciaków?
Odpowiedz@cassis: nie wiem jak tam u ciebie, ale u mnie jak ląduję w szpitalu [co ostatnio mi się dość często zdarza] to mąż siedzi twardo na krzesełku obok i nie daje się siłą do domu wygnać... Ostatnio chyba tylko cudem go przekonałam, że nie musi siedzieć pod drzwiami w SORze czekając aż mi kroplówka zejdzie tylko ma jechać do domu zjeść coś, zdrzemnąć się chociaż trochę. I dzieci [będące wówczas pod opieką mieszkającej blisko teściowej] są wtedy dla męża mniej ważne... Wie, że są nakarmione, bezpieczne, nic im się nie stanie.
OdpowiedzA rozmawiałaś wcześniej z teściową co im wolno, a czego nie? Mam wrażenie, że tutaj zabrakło porządnej rozmowy i ustalenia zasad.
Odpowiedz@kertesz_haz: Jasne, że tak (inaczej nie miałabym pretensji i żalu). Dodatkowo, teściowa bywała u nas często i widziała w jaki sposób wychowujemy dzieci. Jestem mocno rozczarowana, ponieważ wiedziała jak najmłodsze dziecko nie lubiło przedszkola i jakie mieliśmy problemy. Nie zdążyliśmy nacieszyć się jednak sukcesem :)
Odpowiedz@alia: To faktycznie piekielne z strony teściowej, a najgorsza jest jak już ktoś zauważył niereformowalność tego typu ludzi. Niby chcą jak najlepiej, a więcej krzywdy robią niż pożytku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2015 o 23:03
Oj, znam aż za bardzo... chociaż nie jest aż tak źle, ale córka po każdorazowym pobycie u dziadków musi się na nowo przyzwyczajać do naszego "reżimu"... mnie najbardziej obezwładnił tekst mojej mamy, która kilkukrotnie powtórzyła zbulwersowana, że moja dwuletnia córka dostanie DEPRESJI bo zabraliśmy jej smoczek (sama zaczęła wyciągać go sobie z buzi przy zasypianiu więc tylko poszliśmy za ciosem) i śpi sama w pokoju (musieliśmy zamienić sypialnię na pokój dla córki ze względu na narodziny jej braciszka i naszą emigrację do salonu razem z najmłodszym). No i dlaczego nie chcemy jej już dawać butelki z mlekiem przed snem?!
Odpowiedz@unana: Chyba możemy sobie przybić piątkę! :) Kiedy teściowa dowiedziała się, że moje dzieci śpią we własnych łóżkach uznała, że są niekochane i zaniedbane. Nie wspominając, że wpychała (serio...) najstarszej córce czekoladę do buzi - dziecko, które nie je czekolady jest nieszczęśliwe! Myślisz, że kiedyś nad odpuszczą? :)
Odpowiedz@alia: To ze mnie jest w ogóle zły człowiek - mam szczery zamiar od początku uczyć spania w łóżeczku... Młodemu pozwoliłam spać za malucha z nami, poduczanie było koszmarne, a na dodatek do dzisiaj 8-letni olbrzym próbuje nam się do łózka wepchać ;). Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że się uda. Ps. Z czekoladą twoja córa nigdy nie znajdzie zrozumienia... Mi też ludzi nie wierzą jak mówię, że słodyczy nie cierpię - bo ja na pewno chcę się odchudzić i tylko dlatego tak głupoty gadam. Wszyscy tak twierdzą, a ja... dalej nie cierpię słodyczy.
Odpowiedz@bonsai: Mój 10 letni olbrzym wieczorami wpycha nam sie do łozka i.. czesto w nim zostaje :) A spal od poczatku w swoim łozku.. Ciesze sie z tych chwil , bo wiem , ze to juz ostatnie w jego dziecinstwie..i nigdy nie wróca. Córka juz nie przychodzi..
Odpowiedz@ijabuba: może macie większe łóżko ;). U mnie, przy 140x200 i moim wielkim brzuchu [btw. obecnie wygodnie mi jest tylko "na rozgwiazdę"] to się ledwie mąż mieści, o dzieciach nie wspominając :P. Niestety, nowa, wytęskniona większa kanapa będzie dopiero za miesiąc [Luby dopiero teraz dał się przekonać do "dużego łoża"].
OdpowiedzMoi dziadkowie mieli za to wspaniały zwyczaj noszenia mnie na rękach. Po dwóch dniach u nich nie mogłam zasnąć w żaden inny sposób. Mój tata, który do teściów miał ogromny szacunek i był zawsze z nimi w dobrych relacjach, tak się wkurzył, że zadzwonił i stanowczo oświadczył, że jak takie praktyki się nie skończą, to ja więcej nie będę u nich nocować. Podziałało natychmiast.
OdpowiedzSzkoła naprawdę uczy, w większości przypadków, głupot, więc co się dziwić? Na przykład ja po Technikum Humanistycznym dowiedziałem się, że książę z "Lalki" był pseudopatriotą, gdyż interesowały go statki na Wiśle, ale nie dowiedziałem się, jak napisać życiorys tzw. anglosaski (ten bardziej rozpowszechniony, w formie kalendarium). Mam wymieniać dalsze przykłady?
Odpowiedz@obserwator: Technikum Humanistyczne? Coś takiego w ogóle istnieje? Przeciez to się wyklucza jedno z drugim :P
Odpowiedz@obserwator: poważnie nie umiesz życiorysu napisać? U mnie robiło się to w gimnazjum. Razem z podaniem i listem motywacyjnym.
Odpowiedz@kissedbyfire: Nie napisał że nie umie, tylko że tam się tego nie dowiedział? Poważnie nie widzisz różnicy?
Odpowiedz@paski: Jest takie jedno technikum w Krakowie, które, za moich czasów, miało właśnie taki przydomek.
Odpowiedz@kissedbyfire: Oczywiście, że umiem, tylko nauczyłem się prywatnie, a nie w szkole. Z wyjątkiem podstawowej, gdzie opanowałem umiejętność pisania życiorysu tzw. francuskiego (opisowego - we Francji dodatkowo wymaga się napisać go odręcznie).
OdpowiedzSkąd ja to znam! :) Moi teściowie to naprawdę kochani ludzie,ale jeżeli chodzi o cuda jakie odstawiają z moim synkiem są niereformowalni. Jedyne co Teściu dawałby mu do picia to sok przecierowy typu Kubuś (bo taki zdrowy), słodzi mleko i wodę niegazowaną, na dobranoc puszcza Predatora,lub Jurasic World (bo przecież Młody tak lubi dinozaury).
Odpowiedz@Habalabala: Podeślij teściowi ten link albo wydrukuj. https://hipokrates2012.wordpress.com/2014/01/26/kubus-play-bardzo-szkodliwy-dla-zdrowia/ Dopytaj po co słodzi mleko i wodę. Może jego babcia też tak robiła i sądzi, że to potrzebne. Ale dzisiaj dzieci nie biegają tyle co kiedyś i nie pracują w polu. Dać ulotkę, książkę, na temat szkodliwości cukru. Albo oczywiście w miarę możliwości prosić o ograniczenie lub zmianę, na przykład na ksylitol. Drogie to ale jak dziadkowie rozpieszczają to niech szaleją. Albo ostatecznie zmusi ich to do rezygnacji ze słodzenia. https://portal.abczdrowie.pl/pytania/ksylitol-zamiast-cukru-w-zywieniu-dzieci A to ostatnie - to raczej dziecko powinno mieć miłe wspomnienia o dziadku, który mu puszczał "takie" filmy. Bo później bardziej się pamięta serdeczność niż treść filmów. Chyba,że są jakieś efekty, które wskazują, że jest to dla niego niedobre.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2015 o 10:06
@Pieklik: Nie podsyłaj tego linka, bo to jakieś altmedowe bzdury.
Odpowiedz@Pieklik: Ksylitol? Dzieciom? Ale po cholerę? Mleka się nie słodzi, koniec. Ani cukrem, ani ksylitolem, ani niczym innym. Potem wyrastają niedość, że grube i z chorobami, to do tego nie zjedzą niczego, co nie jest mocno "docukrzone" i dosolone, nie znając normalnych smaków.
Odpowiedz@klemenko: Swojego czasu było głośno o niezamrzających soczkach. Nic lepszego pod ręką nie było. Generalnie wszystkie soczki to złoooo. Niech dziadkowie wyciskarkę kupią i wyciskają świeże soki. ;)
Odpowiedz@vonflauschig: Powodzenia ze zmianą starych nawyków. Prędzej się uda podmienić na ksylitol niż uzyskać efekt. Oczywiście można przeprowadzać pogadanki i liczyć na zrozumienie ale wiele starszych osób "wie lepiej" i nadal będą dosładzać. Tylko o tym już nie będą informowali. Wszystko zależy od sytuacji. Poza tym docukrzanie bez sensu napojów to wierzchołek góry lodowej. Ciekawe ile cukru dodają dziadkowie do ciast, jeśli pieką.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2015 o 22:39
@Pieklik: zgadzam się z Twoją opinią o sokach, ale nie powinno się promować takich stron.
Odpowiedz@klemenko: Mamy wolność słowa a nie przypominam sobie aby link był sprzeczny z regulaminem serwisu. Więc takie pouczenia proszę sobie schować w kieszeń. (Strona jest przypadkowa ale nie powinno się tolerować takich pouczeń od osób, które nie są do nich uprawnione i nie mają do nich podstaw innych niż własne "widzimisię").
OdpowiedzKolejny przykład - dzieci wychowane w normalnej, ateistycznej rodzinie po trzech (zaledwie!) nocach u babci przez następny miesiąc modlą się przed snem.
Odpowiedz@glupia: "normalnej, ateistycznej rodzinie" Czyli chrześcijańska rodzina nie jest normalna? Serio? Każdy uważa, że jego własne poglądy są najbardziej właściwe, ale nie nazywaj kogoś gorszym/nienormalnym, bo myśli inaczej, niż ty. Żeby nie było, sama jestem ateistką, ale nie będę miała nic przeciwko, jeśli dziadkowie nauczą moje dzieci modlitwy. Wychodze z założenia, że (dzieci) same wybiorą, jaką wiarę chcą wyznawać. Ja im mogę jedynie wpajać uniwersalne wartości.
Odpowiedz@Shaienne: taka postawa jest typowa dla katofobów
Odpowiedz@Shaienne: Ciekawe czy autorka miałaby takie same reministencje jakby chodziło o buddyzm.
Odpowiedz@Shaienne: Sęk w tym, że dziadkowie biorą dzieci i im każą to robić pakując głowe kłamstwami, nie ma tu swiadomego wyboru.
OdpowiedzDziadkowie bywają niereformowalni, ale dzieci są dość elastyczne. Szybko zrozumieją, że w domu są inne zasady. Trzeba tylko być konsekwentnym. Np. nie chce jeść, dobrze, niech nie je, ale niczego innego nie dostanie.
Odpowiedz@klemenko: Albo włączy się opieka społeczna bo dzieci źle się karmi. A jak kiedyś dojdzie do sytuacji rozwodowej to dopiero się zaczną akcje. Generalnie to rodzice są odpowiedzialni prawnie za dzieci do 18 roku życia i oni mają we wszystkim słowo decydujące (dopóki nie łamią prawa i nie działają na szkodę dziecka). Reszta osób powinna mieć wyraźnie dane do zrozumienia, że mogą się odpierniczyć.
OdpowiedzSkądś to znam. Odkąd zaszłam w ciążę, a potem jak się urodziła Mała, moja teściowa nagle stała się ekspertką w każdej dziedzinie życia. Ciągle mi mówiła, że przecież ona dalej jest położną, więc jakby coś, to do niej z każdym problemem. (Była położną ponad 30 lat temu i nie wszystkie jej informacje się pokrywają z obecnymi informacjami od naszej zaufanej położnej). Zaczęło się: ona wie lepiej co dziecku wolno jeść, czego nie, jak kąpać, kłaść, kiedy na nocnik posadzić... Pewnego dnia jednak przebrała się miarka i od tego czasu widuje się z wnuczką tylko w naszej obecności. Nie mam ochoty, żeby ktoś wychowywał po swojemu moje dziecko ;)
OdpowiedzZielona herbata jest zła na zęby. ;)
Odpowiedz@xUmcyk: nie ma idealnego płynu (nawet woda w nadmiarze szkodzi). Wolę to, niż napoje i pepsi :D
Odpowiedz@alia: Jasne, że nie ma idealnego. Ale zielona szczególnie. ;)
OdpowiedzDzieci jeszcze nie mam, ale miałem podobną sytuację z ciotką, które przez dwa tygodnie zupełnie zepsuła mojego psa - nauczyła go włażenia na łóżko i żebrania przy stole. Później miesiącami musiałem go tego oduczać...
Odpowiedz