Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moje frustracja z pracy z polskim klientem w kancelarii prawnej w UK…

Moje frustracja z pracy z polskim klientem w kancelarii prawnej w UK osiąga powoli apogeum. Podczas telefonicznej konwersacji z jednym z naszych rodaków piekielny byłem ja.

Klient zadzwonił z wielkim fochem na dzień dobry, że dlaczego to on, Polak urodzony z krwi i kości, dostaje raport medyczny w języku ojczystym Williama S., skoro on włada tylko i wyłącznie polskim. Wywiązała się następująca konwersacja:

[K]: Bo, że tak powiem (klient powtórzył to stwierdzenie w ciągu 20-minutowej rozmowy chyba z 30 razy), ja już raz od was dostałem raport medyczny po polsku.

[J]: Sprawdzam pańską sprawę i z tego, co widzę, to żaden raport nie był tłumaczony, jako że nasze procedury na to nie pozwalają. Raport medyczny jest dokumentem sądowym i musi być sporządzony w języku angielskim.

[K]: Ale ja MIAŁEM i ŻĄDAM TERAZ NATYCHMIAST, żeby to było przetłumaczone.

W tym momencie nóż w kieszeni mi się otworzył, jednak zasugerowałem, że możemy przejść przez ten raport i przetłumaczyć go telefonicznie. Klient po pięciominutowej konwersacji, jak to bardzo jest to nieprofesjonalne, i że on ŻĄDA I WYMAGA tego po polsku na piśmie, w końcu się zgodził. Oczywiście, zamiast pokornie posłuchać, to ten w pół zdania mi przerywał, przez co skutecznie wybijał mnie z rytmu.

Jako, że nie wytrzymałem już, to w międzyczasie sprawdziłem sobie, ile klient na Wyspach już jest. Nie zdziwiło mnie, że więcej niż lat dwa, dokładnie od 2006 roku. Zapytałem więc:

[J]: Szanowny panie X, pomijając już fakt, że nalega pan na coś, co nie mogło być zrobione i pomimo moich szczerych chęci pomocy panu i tłumaczenia raportu przez telefon, ja również chciałbym żądać, aby pan zaczął się uczyć języka angielskiego. To naprawdę nie są trudne wyrażenia. Jak pan w ogóle sobie radzi w życiu codziennym?!

[K]: A panie, że tak powiem, po cholerę mi ten język angielski, jak wszędzie się mogę kimś wyręczyć?

No witki opadły...

kancelaria w UK

by PolishScouser
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
-3 11

Wygląda jak lekko przerobiona kopia http://piekielni.pl/68003 - owszem, bardzo możliwe że drugi raz przydażyło ci się prawie dokładnie to samo, ale historia jest właściwie taka sama, a takie powtórki są zwyczajnei nudne.

Odpowiedz
avatar PolishScouser
1 7

@bloodcarver: owszem, przydarzylo sie, jako ze rozmawialem z gosciem doslownie kilkanascie minut temu. Z tym, ze tym razem nie bylem mily, co - czego sie zaczynam obawiac - moze miec przykre konsekwencje. Jesli te historie sa dla Ciebie podobne, spoko, rozumiem.

Odpowiedz
avatar GoshC
6 10

@bloodcarver: to się zdarza non stop. Mi też się czasem nóż w kieszeni otwiera... Mamy powtórkę z Chicago, gdzie co niektórzy Polacy przez 20 lub więcej lat Amerykanina nie spotkali.. Tym bardziej, że w tej chwili już w zasadzie wszędzie są Polacy i można w Anglii po polsku załatwić prawie wszystko

Odpowiedz
avatar Mavra
10 12

Przecież przez tyle lat pobytu to człowiek sam z siebie powinien cokolwiek łyknąć języka.Aż się nie chce wierzyc ,ze są takie osoby jak twoj klient

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2015 o 18:00

avatar PolishScouser
11 17

@Mavra: niestety, sa. I to nie sa odosobnione przypadki. Zauwazylem, ze 90 procent naszych klientow w ogole nie lapie po angielsku nic. Dodatkowo sa mega pewni siebie I nawet jak Anglik odbiera telefon to oni od razu na dzien dobry po polsku do niego. Ja rozumiem, ze ktos nie ma talentu do jezykow, ale chociaz podstawy typu good morning, thank you mozna przez tyle lat zalapac?

Odpowiedz
avatar Mavra
6 6

@PolishScouser: Dokladnie.Proste zwroty czlowiek samoistnie zaczyna kojarzyc z jakis działaniem typu przywitanie się.Osobiscie nie mam głowy do nauki języków ale angielski ktorego nigdy sie nie uczylam sam wlazł mi ciut do łepetyny np ogladajac filmy , yt czy wyjazdy poza granice Polski.Kalecze okrutnie , macham rekoma (hehe) ale jakos sie dogadam

Odpowiedz
avatar Jorn
2 4

@Mavra: Biorąc sprawę tak na logikę, to rzeczywiście trudno w to uwierzyć. Trzeba jednak pamiętać, że bardzo duża część populacji, to kretyni. Ja mieszkam w kraju, w którym ok. połowy mieszkańców mówi jednym językiem, a prawie cała reszta drugim. Jedna z tych połówek wymaga, żeby ci drudzy mówili tym językiem (i tamci rzeczywiście w 99% mówią, choć niektórzy się nie przyznają w ramach protestu), sami zaś nie widzą powodu, żeby się uczyć języka tej drugiej społeczności. Nawet, jeśli mieszkają na terenie obowiązywania tego drugiego języka od urodzenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 11

Dziwne. Ludziom coraz częściej zaczynają wyrastać witki. Współczuję...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
14 14

W polskich gettach na Jackowie i Greenpoincie mieszkali ludzie po kilkadziesiąt lat i nie umieli porozumiewać się w języku angielskim. Właśnie dlatego, że zawsze mogli kimś się wyręczyć, a lenistwo sprawiło, że nie uznali za konieczne nauczenie się z ich punktu widzenia niepotrzebnej umiejętności. Dzisiejsza emigracja to ludzie o odmiennej mentalności, ale też ciągle można w Anglii czy w Irlandii spotkać osobników nie potrafiących załatwić po angielsku najprostszej sprawy. Jak jadę do Norwegii do pracy na wakacje, to nie będę uczył się ich gulgotania, ale mieszkać gdzieś dziesięć lat i nie znać lokalnego języka to niepełnosprawność społeczna na własne życzenie.

Odpowiedz
avatar Nagareboshi
6 6

Ooo jakie to znane dla mnie zjawisko :D pamiętam, że jak przyleciałam wiele lat temu do Irlandii to ludzie do których przleciałam byli tam już od kilku lat i żaden z nich nie potrafił mówić po angielsku nawet w stopniu komunikatywnym. Moja znajomość angielskiego wydawała mi się całkiem niezła, a szczególnie, że na maturze z ustnego dostałam maksymalną ilość punktów i z pisemnego 96% (podstawa) i 75% (rozszerzenie). Jakiż był mój szok, kiedy rzeczywistość bardzo brutalnie zweryfikowała moje ego :D Okazało się, że mój angielski nie był nawet na poziomie mocno podstawowym, a ja miałam problemy zalatwić cokolwiek w jakimkolwiek urzędzie. Wtedy bardzo to przeżywałam i nawet rozważałam powrót do Polski, a szczególnie, że byłam młodym dziewczęciem w obcym kraju z prawie zerową znajomością angielskiego i ludźmi dookoła których prawie w ogóle nie znałam (znajomi znajomych). Pocieszali mnie, że zawsze można zabrać ze sobą kogoś do urzędu, kto zna angielski i że oni tak funkcjonują już kilka lat. Nie mieściło mi się to w głowie, że mogę być zależna od kogoś aż w takim stopniu. Udało mi się znaleźć dość szybko pracę (o dziwo) i stety/niestety pracowałam z samymi Irlandczykami. Chociaż wtedy uważałam to za dramat to z perspektywy czasu bardzo się z tego cieszę, bo byłam zmuszona nauczyć się angielskiego. Początki były straszne i nie raz wracałam do domu zapłakana, ale po 2-3 miesiacach zaczęłam coraz więcej łapać, a po roku nikt nie mógł uwierzyć, że nie mieszkam w Irlandii przynajmniej kilku lat. No a znajomi do których wtedy przylciałam do tej pory po angielsku ledwo mówią, no i dalej twierdzą, że im to niepotrzebne, bo pracują prawie z samymi Polakami, w polskim sklepie mogą mówić po polsku, a w supermarkecie nie muszą mówić w ogóle. Ludzie w Polsce płacą ciężkie pieniądze za lekcje angielskiego, nie rozumiem jak ktoś mając dookoła samych "native speakerów" nie potrafi tego wykorzystać. Nie ogarniam tego!

Odpowiedz
avatar Kestrel
4 4

@Nagareboshi: Dokładnie. Ja miewam problem w Irlandii chcąc porozmawiać po angielsku,bo gdzie się nie obrócę tam są Polacy, którzy tym językiem...nie władają w ogóle

Odpowiedz
avatar sharpy
5 7

Ech, żyjesz w kapitaliźmie, do sprawy podchodzi się po kapitalistycznemu. "Niestety raport w wersji polskiej może Pan otrzymać dopiero w przyszły wtorek, wiąże się to również z opłatą w wysokości 150GBP za usługi specjalistycznego tłumacza przysięgłego, upoważnionego do wykonywania takich tłumaczeń."

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Zapalniczek
8 8

Oho, kto wie czy nie jeden z moich kursantów. Codzienna śpiewka. "Panie, na co mje ten angielski, syn załatwia, on to się dogaduje!". Ostatnio jeden taki facet z kategorii 10 lat w "jukeju" i zero języka zaczął mi mówić, że on to ciapaków nie znosi, bo zjeżdżają się a się nie integrują... No co pan nie powiesz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Zlodziej_Zapalniczek: To właśnie z ust takich delikwentów najczęś ciej można usłyszeć zdania "Angole to debile" oraz "Angol Polaka na dobrym stanowisku nie zatrudni". Niestety spotykam takich regularnie, 8-15 lat w UK, ledwo duka, a ma się za nie wiem kogo.

Odpowiedz
Udostępnij