Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Teraz historia bez happy endu. Piątek, późny wieczór. Mąż koleżanki wrócił do…

Teraz historia bez happy endu. Piątek, późny wieczór. Mąż koleżanki wrócił do domu w stanie wskazującym, cóż, na bliskie spotkanie z niesympatycznymi ludźmi. Co się stało?

Wracał ze spokojnego piwa z kolegami (w sobotę do pracy, więc wypił dwa i do domu). W autobusie jakieś cizie - jak je określił - zrobiły sobie imprezę: śpiewy, hulanki, swawola, generalnie głośno i nieprzyjemnie. Zwrócił im uwagę (spokojny człowiek, a głos ma jak miód, serio), reakcja oczywiście żadna - kilka wyzwisk w jego stronę i tyle.

Gdy wysiadał na swoim przystanku, dwa przystanki od pętli, razem z nim wysiadło siedmiu młodych gniewnych, najwyraźniej chcących się przed lasencjami popisać, bo przy ich dopingu zaczęli chłopaka lać. Udało mu się uciec, do domu niedaleko. Zęby całe, telefon cały, tylko on sam niekoniecznie: warga rozcięta, posiniaczony, kolano i biodro stłuczone, trochę zakrwawiony. Kategorycznie odmówił wędrówki na obdukcję i na policję - raz, że monitoringu na przystanku nie ma, świadków zajścia brak, to jeszcze - co najważniejsze - bliskość pętli każe podejrzewać, że chłopcy lokalni, więc spotkają go jeszcze nie raz. Odstraszyły go też doświadczenia ze świadkowania w podobnej sprawie - 2 lata ciągano go po sądach, a sprawca i tak wyszedł jako niewinny.

Podsumowanie raczej niewesołe: nie dość, że chamstwo się pleni i można dostać za niewinność, to jeszcze zgłoszenie sprawców nie zawsze jest dobrym pomysłem i grozi ponownym obiciem. Co za kraj...

by Skarpetka
Dodaj nowy komentarz
avatar Skarpetka
9 11

@iks: Podpowiem, żeby następnym razem zawołał Cię na pomoc :P

Odpowiedz
avatar lady0morphine
7 9

@iks: Pewnie, a potem odpowiadałby za "napaść" na biednego, niewinnego chłopaszka. Nie zliczę ile już było takich sytuacji, że pokonany oprawca nagle stawał się ofiarą, a osoba, która się skutecznie obroniła uznana była za bandytę.

Odpowiedz
avatar grruby80
15 17

Monitoring mógł być w autobusie. Jeśli nie zgłosi to tamci poczują się bezkarni i będą robić tak dalej.

Odpowiedz
avatar asmok
10 12

@grruby80: Wręcz przeciwnie. Na razie mogą się przynajmniej obawiać. Jeśli zgłosi, to wtedy przekonają się w praktyce, że są bezkarni. Takie już to nasze prawo jest. To nie są jacyś groźni dla społeczeństwa posiadacze grama trawki, którzy wg. prawa są przestępcami. To tylko zwykłe pobicie, bez rabunku, bez trwałego uszkodzenia ciała, tego się nie ściga. Serio, takie są realia.

Odpowiedz
avatar qulqa
1 3

@asmok: Taaa, a prawo w innym kraju stanowi, że jak na policję przyjdzie człowiek spuchnięty na gębie i powie 'oni mnie pobili', to przy braku jakiegokolwiek świadka czy dowodu 'oni' są automatycznie uznani za winnych? Ochłoń.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@qulqa: A ja coś pisałem o prawie w innym kraju? Chyba Ci się komentarze na które odpowiadasz w amoku pomyliły. Ochłoń. Zwrot "nasze prawo" umieściłem w akapicie w którym piszę o tym, że kary zasądzane za pobicie są mniejsze niż za posiadanie trawy. Nie odnoszę się do innych krajów. Krytykuję tylko nasz kodeks karny który ułatwia karanie za coś czego szkodliwość jest wątpliwa, a utrudnia za coś co bezpośrednio krzywdzi konkretne osoby. Uważam, że posiadanie jakichkolwiek narkotyków na użytek własny nie powinno być w ogóle karane ograniczeniem wolności (ogólnie działanie przeciwko własnemu zdrowiu, nie tylko narkotyki). Za to przestępstwa powodujące bezpośrednie zagrożenie zdrowia _innej_ osoby powinny mieć określony minimalny wymiar kary. Na razie jest odwrotnie i to mnie w naszym prawie boli. Nie wiem jak jest w innych krajach, być może podobnie, ale mnie to nie dotyczy i nie interesuje. Chcę żeby u nas było dobrze.

Odpowiedz
avatar qulqa
-2 2

@asmok: Napisałeś >Takie już to nasze prawo jest. Rozumiem zatem, że w innym kraju prawo jest inne.

Odpowiedz
avatar Kiwi
2 2

@qulqa: Choćby w Australii, jeśli ktoś Cię napadnie, masz prawo skutecznie się bronić i nawet jak napastnik w wyniku obrony umrze... to wciąż prawo jest po Twojej stronie.

Odpowiedz
avatar egow
1 1

@grruby80: W podobnej sytuacji, mimo świadków i dokładnego podania policji nazwisk - i tak ostatecznie nic nie zrobili. Ja musiałem 3 razy stawić sie w sądzie - oskarzony zawsze miał zwolnienie od lekarza.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-1 17

Jak ktoś nie lubi bić się w "nocnych", to niech trzyma mordkę w kubełku.

Odpowiedz
avatar mailme3
-2 10

"Co za kraj..." Bo? Czegoś nie zrozumiałem?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

@mailme3: Bo nie ma Supermena, który przyleciałby i obił mordę napastnikom. Bo przecież w żadnym innym kraju nie trzeba zgłaszać na policję i iść do sądu w sprawie pobicia. Przylatuje Supermen i robi porządek, widziałem w kinie. ;)

Odpowiedz
avatar asmok
1 7

@mailme3: Bo konsekwencje zgłoszenia takiego przestępstwa na policje są często bardziej dotkliwe niż samo pobicie. Jak wspomniano w historii - miał już doświadczenie i wiedział jak to działa w praktyce, więc wiedział że lepiej nie zgłaszać.

Odpowiedz
avatar mailme3
3 3

@asmok: znaczy się, to, że bandyci / zbiry / jakkolwiek ich nazywać, wiedząc kto donosił, w innych krajach nie będą się mścić, tak? Wiesz, cytując autora "bliskość pętli każe podejrzewać, że chłopcy lokalni, więc spotkają go jeszcze nie raz". Rozumiem, że tylko w Polsce spotkałaby go zemsta za doniesienie na policję. Rozumiem, że w każdym innym kraju dziękują z kwiatami i bombonierką, że na nich doniesiono... Nie mam więcej pytań...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2015 o 8:37

avatar pawel78
-5 5

@Sharp_one: a w innych krajach: 2 lata procesu aby uniewinnic, uznaje sie poszkodowanego zawsze za inicjatora bojki?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@pawel78: Trzeba by sprawdzić w rejestrach sądowych czy faktycznie "zawsze" się tak uznaje. Wątpię w to ponieważ znam kilka osób które sprawy o pobicie wygrały więc z doświadczenia mogę Twoją tezę o tym "zawsze" obalić. Niemniej jednak Polska i polskie sądownictwo na pewno nie ma patentu na uznanie "poszkodowanego" za winnego.

Odpowiedz
avatar SirCastic
11 13

To właśnie zaniechanie zgłaszania takich sytuacji prowadzi do rozpleniania się chamstwa.

Odpowiedz
avatar asmok
3 11

@SirCastic: Wręcz przeciwnie. To zgłaszanie takich sytuacji pokazuje chamstwu że jest bezkarne. Jak ich zgłoszą kilkanaście razy i za każdym razem conajwyżej ktoś pogrozi im palcem to czują się bezkarni. Kodeks karny nie przewiduje dolnego wymiaru kary za pobicie, tylko maksymalny. I zazwyczaj, jeśli nie masz dowodu z obdukcji, ciężkich uszkodzeń ciała i nie doszło do rabunku to stosowany jest najniższy wymiar kary :) Czyli sprawę się umarza. Żeby było śmieszniej. Jeśli oddasz im np. telefon kierowany strachem, to wg policji do rabunku nie doszło, sam dałeś. Do tego w przypadku próby obrony usłyszysz zazwyczaj groźbę oskarżenia o udział w bójce, a jeśli atakujący ma jakieś trwalsze obrażenia a ty nie - o przekroczenie obrony koniecznej. Żeby w ogóle była mowa o skazaniu ich na przynajmniej 3 miesiące musisz udowodnić działanie z intencją zrobienia czegoś więcej niż pobicie. Policjant będzie ci wmawiał, że telefon chcieli tylko obejrzeć i na pewno by go oddali, że przemoc była sprowokowana i obie strony równie agresywne. Masz słowo przeciwko słowu - twoje zeznania vs. kilka osób zeznających że byłeś agresorem. I musisz w takich warunkach udowodnić, że to nie była bójka w której dobrowolnie wziąłeś udział i jesteś współwinny, tylko pobicie i jesteś poszkodowany. Przy braku monitoringu i świadków - powodzenia. A jako rodzynek dodatkowo tzw. okazanie - sadzają was naprzeciwko i masz wskazać kogo oskarżasz i zeznawać przy nich. Jednokierunkowe lustra są tylko na filmach. W rzeczywistości siadacie razem w pokoju. Oni Cię wyzywają a ty przeciwko nim w tym czasie zeznajesz. Oczywiście, jako oskarżeni dostają wszystkie twoje dane, włącznie z adresem. Ty ich danych nie dostaniesz. Przy tym wszystkim już drobiazgiem jest konieczność częstego przebywania na komendzie, słuchania krzyków i wulgaryzmów tzw. funkcjonariuszy ze słownictwem i poziomem kultury takim samym jak dresów przeciwko którym zeznajesz. W międzyczasie dostaniesz też sporo pułapek prawnych. Różni ludzie namawiają cię do zmiany zeznań (uwaga - jak zmienisz to może oznaczać że wcześniej składałeś fałszywe, dla agresorów to oznacza koniec sprawy a dla ciebie początek), użerasz się z protokołami w których jest co innego niż zeznałeś, policjanci przerzucają się sprawą i aktami za każdym razem wzywając cię na komendę i szukając pretekstu do zmiany kwalifikacji żeby móc podrzucić teczkę koledze i mieć z głowy. I tak dalej. A wszystko to po to, żeby któregoś z agresorów skazali na 3 miesiące lub prace społeczne (jeśli nie umorzą to takie są najczęstsze kary). Jeśli jesteś pierwszym który doprowadził sprawę do tego etapu (a pewnie jesteś, bo większość rezygnuje gdzieś po drodze) to i tak dostają w zawieszeniu.

Odpowiedz
avatar Animan
2 8

Przy takich sytuacjach uważam że ktoś powinien zainwestować w amunicję do pistoletu i odstrzelić tego typu osobniki. Nie wiem co trzeba mieć w głowie by tak postąpić.

Odpowiedz
avatar qulqa
0 4

> Co za kraj... POTWORNIE wkurzają mnie takie słowa. Bo prawo w większości cywilizowanych krajów działa podobnie. Wina musi być udowodniona. Czyli nie masz świadka, nie ma monitoringu, 7 osób twierdzi, że się przewróciłeś i poobijałeś sobie sam buzię - są niewinni, niezależnie od tego, co naopowiadasz. Przestań pluć na Polskę.

Odpowiedz
avatar asmok
-2 2

@qulqa: W tym jednym aspekcie owszem, działają podobnie. Taka jest idea i prawo we wszystkich normalnych krajach będzie ją realizowało. I akurat w tej kwestii w naszym kraju wcale nie jest tak źle, bo policjanci potrafią przyczepić się rozbieżności w zeznaniach, uwzględnić wiarygodność zeznających itd i nawet w takiej sytuacji zachować obiektywność. Problem polega na całej reszcie - jeśli już udowodnisz, że jesteś poszkodowany a oni agresorami, masz świadków i inne dowody to nadal masz problem. Kompletnie pomijasz przepisy wykonawcze i prawo karne. Tutaj już problemy niestety są. Brak minimalnego wymiaru kary za pobicie, wymóg obdukcji lekarskiej i procedury konieczne do jej uzyskania, zwyczaj "okazania" który wygląda jakby był stworzony specjalnie do zastraszania poszkodowanych, chamskie i agresywne zachowania niektórych policjantów w stosunku do zgłaszających, brak sprzętu biurowego i kiepskie wyszkolenie szeregowych policjantów skutkujące rozbieżnością między zeznaniami a protokołami, wlokące się miesiącami albo latami przesłuchania w prostych sprawach itd. Największą różnicą między naszym krajem a cywilizacją jest martwe prawo określające procedury przesłuchań poszkodowanych. To są zazwyczaj ludzie którzy jeszcze mają traumę po zdarzeniu, boją się wychodzić z domu i mają już przez to dość problemów choćby z absencją w pracy i koniecznością wizyt u lekarza. Teoretycznie przysługuje im prawo do psychologa i powinni być przesłuchiwani w neutralnym otoczeniu. W praktyce dostają wezwania na komendy, w porach które im nie odpowiadają i w warunkach które tylko potęgują ich niechęć do jakiegokolwiek działania i zwiększają traumę. To już nie jest wspólna cecha wszystkich cywilizowanych krajów. Lepszą "obsługę" dostaniesz przykładowo w USA, na wyspach, w Bułgarii (testowane osobiście, może kiedyś tu opiszę), a nawet, o dziwo, w Chinach. I tych aspektach to już nie jest plucie na Polskę, tylko po prostu wskazanie, że niektóre rzeczy naprawdę mamy na poziomie trzeciego świata i to trzeba w Polsce poprawić.

Odpowiedz
avatar qulqa
3 3

@asmok: Byłam parokrotnie osobą poszkodowaną. Byłam wielokrotnie świadkiem 'w sprawie'. Taki zawód. Jedyne, z czym się zgodzę, to brak komputerów na policji. Współczuję, bo wielostronicowe protokoły z przesłuchań muszą pisać ręcznie. Terminy przesłuchań zmieniałam wielokrotnie, wystarczył telefon na policję. Psychologa mi zaproponowano (nie skorzystałam). Miejsca przesłuchań - biuro jak biuro, nie jestem osobą nieletnią, żeby wymagać pokoju z pluszakami. Żadnego agresywnego i chamskiego policjanta nie spotkałam. Jakichś wybitnych braków w wykształceniu, choćby pod postacią robienia błędów ortograficznych, też nie zauważyłam. W jednym przesłuchaniu musiałam użyć bardzo fachowego słownictwa, z tym rzeczywiście policjant miał problem, ale każda osoba niepracująca w branży miałaby problem. Wymóg obdukcji jest dla mnie oczywisty - inne są skutki prawne pobicia, jeżeli uszkodzenia ciała zostaną wyleczone do 7 dni, inne powyżej 7 dni. Wiele rzeczy trzeba w Polsce oprawić, nie tylko w policji. Ale moim zdaniem zamiast mówić 'co za kraj' - bierz się do roboty i to poprawiaj.

Odpowiedz
avatar asmok
-2 2

@qulqa: Czyli mieszkasz w dobrym miejscu i jest nadzieja że to się rozprzestrzeni na resztę kraju. To napawa optymizmem i pokazuje że może być normalnie. Niestety, póki co, takie podejście nie jest powszechne. Ps. "neutralne miejsce" to na przykład mieszkanie poszkodowanego a nie od razu jakiś pokój z pluszakami. Tłumaczą się zazwyczaj, że "procedury". Kłamią bo procedury na to pozwalają. Wymóg obdukcji owszem, ale jak nie chcą Cię wypuścić z komendy do lekarza bo protokół ważniejszy, albo lekarz nie chce zrobić badania od ręki ani dać skierowania na badania szczegółowe, to już nie wygląda tak różowo. Z propozycją psychologa jak żyję się nie spotkałem i nie słyszałem od nikogo żeby miał taką możliwość, za to z brakami w wykształceniu na poziomie szkoły podstawowej owszem, spotkałem się kilka razy osobiście.

Odpowiedz
avatar qulqa
3 3

@asmok: Obdukcja. Wyguglałam takie przepisy: http://www.legeartismedica.pl/LegeArtismedica-obdukcja.aspx ...Badanie można przeprowadzić w dowolnym czasie od urazu ... koszt 80 zł. .... Czyli wcale nie trzeba lecieć natychmiast do lekarza, chyba że się krwawi, bardzo boli, czy kość jest zniekształcona. Można pojechać po wizycie na policji. Jak byłam poszkodowana, zrobiłam tak. Policja, protokół. Potem SOR. Tam chirurg, zdjęcia rtg (na NFZ) i samo zaświadczenie o nazwie 'obdukcja lekarska', płatne już nie pamiętam ile. Sytuacja miała miejsce parę lat temu.

Odpowiedz
avatar asmok
-1 1

@qulqa: A ja tak: Policja, protokół, trwało ze 4 godziny. Żadnej informacji co mogę i powinienem dalej robić. Oszołomiony nie wiem czy mam iść do domu czy co. Mówię im że chyba powinienem iść do lekarza bo jestem poważnie uszkodzony, więc raz że obdukcja, dwa że ktoś powinien mnie zbadać. Mówią że nie ma sensu żadnej obdukcji, ale zabronić mi przecież nie zabronią. Mam dość, padam, chcę iść. Myślę, że pójdę może na dyżur do szpitala. Nie pozwalają. Bo prowadzą czynności. Czekam, nie wiem na co. Coraz gorzej widzę, w końcu tracę przytomność. Jak przez mgłę czuję że mnie gdzieś ciągną. Przytomnieję na chwilę, jestem w radiowozie, ktoś mówi, że jednak jedziemy do lekarza. Izba przyjęć, prześwietlenie, oględziny. Nie widzę na jedno oko, ale nie ma okulisty. Mówią żebym poszedł sobie sam na drugi dzień. O obdukcji nie ma mowy, nie ma akurat lekarza z uprawnieniami, nikt dla takiej pierdoły nie będzie go ściągał. Idę do domu się przespać. Nadal nie widzę na jedno oko więc idę do okulisty. Tam nie ma problemu, od razu badanie, właściwie dużo różnych, nie trzeba operacji, dostaję jakieś leki. Podobno mam odklejoną siatkówkę oka (albo ryzyko odklejenia) i jakiś mikrowylew, dlatego nie widzę. Mam uważać, będzie dobrze, jak nie będzie to czeka mnie laser. Później na obdukcję. Lekarz jest. Ogląda zdjęcia, czyta papiery i twierdzi że jestem zdrów jak ryba. Próbuje mi ściągnąć siłą opatrunek bo niepotrzebny, na pewno symuluję. Boli jak cholera, wyrywam się. Gość twierdzi że baba jestem. Daje papier z obdukcji. Brak uszkodzeń ciała na więcej niż 7 dni. Innego lekarza z uprawnieniami nie ma bo nie. Kilka miesięcy później badania kontrolne i prześwietlenie z innej okazji. Lekarka ogląda zdjęcie i pyta kto mi złamane żebra tak źle nastawił, przecież to fuszerka. Odpowiadam że nie miałem żadnych złamań, sam ordynator dał na piśmie że zdrów jak ryba. Ona w szoku, pyta jeszcze dwa razy jak upośledzonego. Tłumaczę, ona na to że podpadnie w środowisku, ale chce żebym tego człowieka podał do sądu, bo jest absolutnie pewna że miałem złamane dwa żebra i jest gotowa zaryzykować karierę, żeby usunąć ze stanowiska kogoś kto wydał taką diagnozę. Twierdzi że nie ma możliwości popełnienia błędu i musiał z premedytacją. Tyle z obdukcją. Z policją ich metodami działania było sporo więcej.

Odpowiedz
avatar qulqa
1 1

@asmok: Sorry, ale coś mi tu nie gra. 1. obdukcję co do zasady może wykonać KAŻDY lekarz. Nie każdy chce (bo efektem jest późniejsze ciąganie po sądach), ale ma prawo zrobić KAŻDY. Nie musi być do tego żadnych zdjęć rtg (jeżeli nie ma wątpliwości co do złamań). Najlepiej, żeby zrobił to chirurg, a chirurg zwykle jest w SOR/izbie przyjęć. Sąd może potem zażyczyć sobie powtórne badanie przez biegłego sądowego. 2. jeżeli rzeczywiście straciłeś przytomność, żaden lekarz nie wypuściłby cię do domu bez choćby tomografii głowy i krótkotrwałej hospitalizacji, choćby w SOR. 3. złamanych żeber się NIE NASTAWIA ! 4. złamania żeber bez przemieszczenia łatwo jest przeoczyć na radiogramie. U mojej matki po urazie też tego nie zauważono - i to nie zauważył specjalista radiolog! Dopiero na drugim zdjęciu kontrolnym wyszło, że w miejscu złamania tworzy się zrost (grubsze żebro na zdjęciu). Opisywał ten sam radiolog, zaprosił mnie do gabinetu (czekałam na opis), przeprosił i pokazał, że rzeczywiście szpara złamania mogła być przeoczona. Nie posądzaj zatem nikogo o premedytację, zwłaszcza że nie sądzę, żeby badający cię lekarz był specjalistą radiologiem. Zatem przy takiej ilości nieścisłości (zwłaszcza w opisie wizyty u 'dobrej' lekarki) trudno mi uwierzyć przynajmniej w tę część twojej opowieści.

Odpowiedz
avatar asmok
-1 1

@qulqa: A jednak. Nikt nie chciał mi zrobić obdukcji od ręki, kazali przyjść do tego konkretnego lekarza. Mam po tym papierek i mam zdjęcie rentgenowskie na którym jednak je widać. Wypowiedź lekarki mogłem przeinaczyć, ale podtrzymuję, że była oburzona i chciała żebym to zgłosił. Nie wiem jak to jest z tym że może to zrobić każdy lekarz. Nie sprawdzałem przepisów, uwierzyłem na słowo. Zgodnie w szpitalu twierdzono, że musi być konkretny i że mamy tylko jednego w mieście.

Odpowiedz
avatar qulqa
1 1

@asmok: >Nikt nie chciał mi zrobić obdukcji od ręki Tak jak napisałam - wydanie obdukcji wiąże się z chodzeniem po sądach (często niejeden raz), dlatego lekarze (oprócz biegłych sądowych, którzy za pójście do sądu mają płacone) są temu niechętni. Objaśnienie przepisów jest choćby tu: http://www.niepolomice.naszops.pl/przeciwdzialanie-przemocy-w-rodzinie/obdukcja-czym-jest-i-jaki-lekarz-moze-ja-wykonac (to tak na przyszłość, czego Ci nie życzę). > była oburzona i chciała żebym to zgłosił Dlaczego nie zgłosiłeś? Nawet jeżeli złamanie było niewidoczne (np. nakładały się cienie, zła projekcja itp) lub słabo widoczne i w przeoczeniu nie było winy lekarza, skarga powinna uwrażliwić go na takie sytuacje na przyszłość.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2015 o 13:59

avatar pinslip
1 1

"śpiewy, hulanki, swawola, generalnie głośno i nieprzyjemnie" ale krzywdy fizycznej, jak rozumiem, w tym momencie nikomu nie robili? Pytam, bo próbuję zrozumieć, co ten kolega chciał osiągnąć, zwracaniem uwagi temu towarzystwu. Bo jakimś wybitnym geniuszem być nie trzeba, żeby się domyślić, że w taka sytuacja może się skończyć tylko źle albo bardzo źle.

Odpowiedz
avatar erdeks
0 0

@pinslip: Jeszcze im ku*wa przyklaśnij.

Odpowiedz
avatar podworkowy_chuligan
1 1

Kolejna co się czepia kraju za wszelkie nieszczęścia które jej dotkną. Tak jakby w innych krajach nie było pobić. Skoro koleś nie potrafi się bić to po co prowokuje gówniarzy? Jest albo debilem albo właśnie on chciał się popisać. Trzeba być kretynem, żeby prowokować w pojedynkę bójkę z grupą pijanych gnojów. Co on myślał, że go posłuchają?

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
-1 1

Stara Polska maksyma mówi bowiem: "Tak źle i tak niedobrze..."

Odpowiedz
Udostępnij