Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zdarzenie sprzed prawie 10 lat a jego bohaterami byli kolega, koleżanka i…

Zdarzenie sprzed prawie 10 lat a jego bohaterami byli kolega, koleżanka i dyrektorka, czyli jak to dobrze mieć "układy".

Pod koniec roku szkolnego w każdej placówce oświatowej pojawia się potwór o nazwie "przydział etatów" (w tłumaczeniu na zrozumiały dla laika język). Ponieważ od kilkunastu lat zauważalny jest niż demograficzny, w szkołach znikają oddziały, klasy, itp. Oznacza to pojawienie się innego potwora, który w teorii nazywa się reorganizacją pracy szkoły a w praktyce oznacza obcinanie etatów, zwolnienia lub rozwiązanie umowy o pracę na czas nieokreślony i zamianę jej na umowę na czas określony*.

Dotknęło to i mojej szkoły. Mamy dwoje nauczycieli jęz. obcego. Oboje mieli po, bodajże, dwie godziny ponadwymiarowe. W nowym roku szkolnym miało zabraknąć jednego oddziału, więc automatycznie, jeden nauczyciel miałby mniej.

W trakcie spotkania Rady Pedagogicznej, dyrektorka przedstawiła sytuację i poprosiła o opinię zainteresowanych.
Uaktywniła się koleżanka z informacją, że ona ma większe potrzeby, bo ma teraz rodzinę.
Dyrektorka przychyliła się do jej zdania mimo, że kolega zaprotestował, wszak on też ma rodzinę.

Jak wyglądała ich sytuacja?
Kolega ma niepracującą żonę (taki region, że pracy dla kobiety pod czterdziestkę nie znajdzie, nawet praca dla sprzątaczki jest przekazywana z matki na córkę) i troje dzieci z których najstarsze właśnie zaczynało edukację w średniej szkole.
Na pomoc rodziców i teściów nie miał co liczyć, bo jedni starsi i schorowani, mający rolniczą emeryturę i pod opieką niepełnosprawnego syna. Drudzy utrzymywali jeszcze dwoje najmłodszych dzieci, gospodarując na kilku hektarach piasku.

Koleżanka ma jedno małe dziecko i pracującego męża. Do tego w domu mieszka babcia z wysoką emeryturą (jakaś sekretarka w urzędzie?), ojciec- funkcjonariusz na emeryturze, który jeszcze kilkanaście lat prowadził za granicą jakąś firmę remontowo-budowlaną i zgromadził niezły kapitał, do tego mama, która pomagała mężowi i co nieco na koncie uskładała.
Na dokładkę dwie siostry, mieszkające od kilkunastu lat w USA i (jak sama koleżanka nie omieszkała się na forum pochwalić) wysyłające jej nowe firmowe ubrania i buty dla dziecka w takiej ilości, że nie tylko nie musi kupować, ale jeszcze sprzedaje nadwyżki.

Patrząc na takie porównanie dochodów obojga zainteresowanych można byłoby się już postukać w głowę i podumać nad pazernością niektórych ludzi.
Tyle, że to nie wszystkie dochody mającej "większe potrzeby" koleżanki.
Ponieważ mieszka na dużej działce, przebudowała i dostosowała do potrzeb budynki gospodarcze i otworzyła lokal gastronomiczno- hotelarsko- bankietowy. Nie jest co prawda jakiś wielki, ale na imprezy typu: komunia, chrzciny, urodziny, jak znalazł.


Czemu więc dyrektorka, znająca przecież doskonale sytuację obojga, nie przyznała tych dodatkowych godzin koledze?
Tutaj mówimy już o takiej dość dziwnej cesze niektórych ludzi. Lubią otaczać się ludźmi sukcesu, mieć znajomości i układy w kręgach biznesu, władz lokalnych i parlamentarnych, duchowieństwa- ogólnie pojętych "elyt" i "celebrity-vip".


*pracuję w takim systemie już od kilkunastu lat- co roku podpisuję umowę na kolejny rok. Ma to ten plus dla dyrektorki, że nie musi mi zapewnić etatu, tylko co roku może mi redukować godziny lub pożegnać się ze mną bez okresu wypowiedzenia, ponoszenia kosztów odprawy, itp. To jest praca w szkole właśnie, im dalej od Warszawy i centrum, tym mniej przypomina to pracę nauczyciela z historii opisywanych w mediach.

szkoła

by luska
Dodaj nowy komentarz
avatar Taczer
1 1

Przez kilkanaście lat umowa na czas określony? Czego uczysz?

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@Taczer: jeśli poczytasz niektóre moje historie to będziesz wiedzieć :) Jeśli masz szczęście pracować w gminie, gdzie burmistrz nie próbuje oszczędzać, to taki przypadek zatrudniania jak mój nigdy cię nie spotka. Cieszę się, że mam pracę. Niepewną i na 3/4 etatu (jest duże prawdopodobieństwo, że od września nowa umowa będzie opiewać na 2/3, bo rada gminy przymierza się do utworzenia klas łączonych w szkole podstawowej). I w efekcie nawet ci, co mają umowy na pełen etat i na czas określony, mogą we wrześniu podpisywać aneks do umowy i pożegnać się z pełnym etatem. Nie podoba się? Możesz zrezygnować. Jest przecież coś takiego jak reorganizacja pracy szkoły. Zawsze można szkołę też oddać stowarzyszeniu a ono pociągnie kilka lat i bezboleśnie ją zamknie. Burmistrz będzie miał czyste sumienie przed wyborcami, że przecież to nie on zamykał i kazał jeździć pięciolatkom do szkoły oddalonej o 15 km.

Odpowiedz
avatar Taczer
0 0

@luska: Teraz zapewne nie skorzystasz - ale jak już nie odnowią umowy albo ją skrócą do tak absurdalnych godzin, że nie opłacisz nawet miesięcznego na dojazdy, idź do sądu pracy. Występujesz o ustalenie faktycznego stosunku pracy - czas nieokreślony lub mianowanie; oraz o rozwianie umowy z odpowiednim terminem (czyli do końca maja danego roku) i niech Cię nie boli głowa o brak godzin, bo to wtedy już nie jest Twój problem, godzin nie muszą mieć ale płacić będą musieli za tyle, ile miałaś do końca maja. Oraz oczywiście odpowiednią odprawę zgodną z KN. Bo to, że się panu burmistrzowi wydaje, że umowa niezgodna z prawem jest wiążąca i zwalnia go z ustawowych zobowiązań, to mu się jedynie wydaje. Zresztą podobnie jest ze straszeniem o zamknięcie szkoły przez stowarzyszenie, prowadzenie szkół to zadanie własne gminy i o ile można w pewnych sytuacjach oddać szkołę stowarzyszeniu, o tyle nie można się w ten sposób pozbyć obowiązku zapewnienia szkoły dla dzieci ze swojej gminy. Nie takie to bezbolesne, jak Wam opowiada, by gdyby takie było... już dawno by tak zrobił dla oszczędności. :)

Odpowiedz
avatar done
0 4

Czy tylko dla mnie ta historyjka jest absurdalna do granic możliwości? Czy autorka ma żal, że godziny nie zostały przydzielone biedniejszemu koledze zamiast bogatszej koleżance? Czy naprawdę w polskim szkolnictwie ostatnim możliwym do wyobrażenia kryterium przyznawania etatów są kwalifikacje i doświadczenie? Tak, wiem, kompetencje są nawet dalej niż na końcu.

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@done: nie, czuję "niesmak", żeby dosadniej nie napisać, że ktoś może tak bezczelnie twierdzić (mając ogromną pomoc finansową od rodziny), że ma większe potrzeby od osoby, która musi sama utrzymać pięcioosobową rodzinę

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

A co czyjś status materialny ma do rzeczy? Kompetencje, staż pracy, opinia o nauczycielu - to się powinno liczyc. Praca to nie mops.

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@Caron: cóż, mogę dodać więcej szczegółów charakteryzujących oboje "kandydatów" do godzin nadliczbowych. Kolega- staż pracy wtedy około 10 lat (mniej więcej orientuję się kiedy do pracy przyszedł); stopień awansu- dyplomowany, czyli najwyższy; co roku uczestnicy, laureaci i zwycięzcy konkursów na szczeblu gminnym, powiatowym i wojewódzkim; masę zajęć pozalekcyjnych i kół zainteresowań. Opinia wśród uczniów i rodziców- wymagający lecz sprawiedliwy i nauczy. Koleżanka- staż pracy dwa lata; stopień awansu- stażysta, czyli najniższy; awans na kontraktowego musiała przerwać z powodu ciąży (kilka miesięcy na zwolnieniu lekarskim przed porodem to w tej chwili dla części przyszłych matek obowiązek a nie konieczność spowodowana komplikacjami zdrowotnymi) plus macierzyński i wychowawczego coś trochę sobie wzięła. W efekcie przekroczyła dopuszczalny rok przerwy w stażu i musiała zaczynać od początku. Laureaci, zwycięzcy- jeśli już byli jacyś to pojedynczy na etapie gminnym, bo do chwili obecnej udało jej się "uzbierać" aż jednego laureata na etapie powiatowym. Zajęć pozalekcyjnych tylko tyle ile minimalnie wymaga art. 42 Karty Nauczyciela, czyli obowiązkowe dwie tygodniowo. Opinia wśród uczniów i rodziców- "na głowę można jej wejść" i niekoniecznie sprawiedliwa. Dalej uważasz, że kryterium nie był jej status lokalnego vip-a? Tatuś z układami?

Odpowiedz
avatar Taczer
0 0

@luska: Niekoniecznie. Burmistrz centuś? Ponadwymiarowe liczy się od podstawy pensji a ta jest znacznie wyższa dla dyplomowanego... Przy okazji, znając centusiów. Albo macie małe klasy, czyli poniżej 25 dzieci, albo macie za mało anglistów, bo klasy powinny być dzielone na grupy od 25 dzieci począwszy.

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@Taczer: gimnazjum ze szkołą podstawową; klasy albo dzielone na grupy zaawansowane/niezaawansowane w gimnazjum, albo właśnie poniżej 20 w podstawówce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@luska: a nie można tak od razu? Bo w historii zamaist takich rzeczy opisałeś coś, co przy wyboprze nauczyciela nie powinno nikogo obchodzic.

Odpowiedz
Udostępnij