Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W zeszłym sezonie uczyłem się na kursie prawa jazdy kat. A. Swoje…

W zeszłym sezonie uczyłem się na kursie prawa jazdy kat. A. Swoje 20 godzin wyjeździłem, ale dalej nie umiem jeździć. Przyczyną, jak przypuszczam, był smutny fakt problemów z umówieniem jazd. Dziesięć lekcji rozlazło mi się na jakieś dwa miesiące jak nie lepiej, i na każdej kolejnej lekcji zwyczajnie nie pamiętałem już, co było na poprzedniej, a już żeby co było dwie lekcje temu lub dawniej?

Po takim doświadczeniu postanowiłem że po pierwsze zmieniam szkołę, a po drugie - plan jazd chcę mieć od razu przy wpłacaniu pieniędzy, na piśmie, wpisany do umowy. Napisałem maila do PRO-MOTOR, wyjaśniając jak, dlaczego, opisując w jakich godzinach mogę, podkreślając że rzadziej niż 2 razy w tygodniu po prostu mnie nie interesuje bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto jak dla mnie. Odpisali że OK, że skontaktują się telefonicznie.

Po kilku dniach faktycznie skontaktowali się telefonicznie. Pierwszy pan był miły, bezproblemowy, oczywiście da się, oczywiście w tych godzinach nie będzie problemu, zapłaci pan tyle i tyle przy pierwszej jeździe. Potem podał słuchawkę już bezpośrednio instruktorowi. I tu zaczęły się jaja. Bo instruktorowi to sytuacji nikt nie przedstawił. Bo on może mi podać datę tylko pierwszej jazdy. A kolejne? A to się trzeba dowiadywać, ale przy takich godzinach to raz na tydzień. Albo rzadziej.

To nie mogli od razu napisać, że się nie da? Co, myśleli że nie zauważę?! Czy że zapłacę a potem będę zaciskał zęby?

www.pro-motor.pl

by bloodcarver
Dodaj nowy komentarz
avatar PiekielnyDiablik
4 6

Widać szkoły zakładają, że kursanci na kat.A to pasjonaci którzy od nastoletnich lat pocinają na komarkach i simsonkach, a na cięższym sprzęcie jeździli od kilku lat 'mniej legalnie'. Że po prostu chcą mieć uprawnienia i papier. Tak samo jak z innymi kategoriami - kurs służy do zdania egzaminu, a nie nauki jazdy. Poszukaj później mentora/mistrza albo szkoły tzw. doskonalenia jazdy.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 6

@PiekielnyDiablik: Ale jakie później, jak ciężko o tryb w którym nauczę się dość, by w ogóle zdać egzamin? Żeby było później, musi w ogóle znaleźć się kurs, który nie kolidując mi z pracą umożliwi mi nauczenie się do egzaminów.

Odpowiedz
avatar fioletowapsiara
0 4

@PiekielnyDiablik: Niestety, większość szkół uczy tylko tyle, by zdać egzamin. Mówią głupoty (np. hamować TYLKO tyłem) byle by kasa była. Prawda jest taka, że i tak wszystkiego trzeba się nauczyć samemu, po egzaminie. Więcej nauczysz się od znajomych, z porad na forach, a najwięcej w praktyce, kiedy będziesz jeździć sam, bez instruktora na karku. Bloodcarver, egzamin nie jest taki trudny, mówi Ci to baba. Też uczyłam się od zera, zdałam za drugim razem. To nie historia, żeby się uczyć, trzeba to wyczuć.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 2

@Massai: Po tym, co mi pokazali, za hasło "promotor to solidna szkoła" mam ochotę dać ci minusa. Wiem, że ty nie o tym tylko o jakości nauczania, ale jaka solidność w tym, że marnowali i mój, i swój czas? @fioletowapsiara: Nie zdam. Choćby dlatego, że nie zrobię slalomu szybkiego. Na przepisowym odcinku rozpędzam się do 25km/h tylko. Szybciej nie idzie. Jak ćwiczę, to zbliżam się do wymaganych 30... ale po przerwie znów 25. Tak więc nawet bym z placu nie wyjechał. Po prostu obiektywnie nie umiem, a prędkość jest mierzona. Właśnie w tym wyczuć jest problem, bo żeby coś wyczuć, trzeba to robić regularnie, a nie sporadycznie. A takiego talentu, żeby wyczuć od pierwszego razu, to ja po prostu nie mam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2015 o 17:04

avatar PaniPatrzalska
-5 19

Rozumiem problem małego obycia z samochodem, sama prawko robiłam przez kilka dobrych lat przez to, że nie udało mi się całego procesu zgrabnie za jednym zamachem odwalić. Po każdej przerwie pierwsza jazda była trudna i pierwsze minuty mocno stresujące, ale, do kroćset, przecież kurs na prawo jazdy nie działa na zasadzie "na dzisiejszych zajęciach uczymy się przejazdu przez rondo, a na następnym przerobimy skręcanie w prawo". Wsiada się za kierownicę i chodzi o to, żeby nabrać wprawy. Ruszasz i jedziesz na miasto, próbując nikogo nie stuknąć. :) Im mniej jeździ się tą samą trasą, tym lepiej, trzeba wyrobić w sobie nawyk myślenia. Co tu można zapomnieć? Zasady ruchu drogowego powinieneś mieć w tym momencie w małym paluszku. Ktoś, kto przejechał kilka godzin i orientuje się, jak ruszyć samochodem i zmienić biegi, będzie pamiętał to nawet pół roku później. A jeśli zapomni - starczy kilka kółek wokół parkingu, żeby sobie przypomniał, nic wielkiego. Ale jeśli nie wiesz, w jaki sposób wykonywać manewry czy kto powinien mieć w danej sytuacji pierwszeństwo - to przykro mi, ale być może nie nadajesz się na kierowcę. Tych rzeczy się nie ZAPOMINA, to powinno się WIEDZIEĆ. I to zanim wsiądzie się do samochodu po raz pierwszy.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
7 11

@PaniPatrzalska: Kategoria A to motocykl, a nie samochód.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
7 11

@PaniPatrzalska: Kiedy się już NAUCZYSZ, to potem pamiętasz i tysiąc lat. Jednak, żeby się NAUCZYĆ, trzeba czynność powtórzyć parę razy we w miarę krótkim czasie. Gdyby było tak, jak mówisz, 20 lat nauki języka z zajęciami raz na pół roku byłoby tak samo skuteczne, jak kurs wakacyjny z zajęciami codziennie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2015 o 14:51

avatar bloodcarver
5 9

@PaniPatrzalska: Motocykl to inna bajka trochę, niż samochód. Lepszą analogią jest jazda na rowerze - jak już umiesz jeździć to umiesz jeśdzić, ale jeśli dzieciak wsiada, przewraca się parę razy, potem miesiąc przerwy, potem znów to samo, to nie można oczekiwać, że będzie umiał jeździć. KoparkaApokalipsy dobrze gada - sama ilość godzin niewiele znaczy.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
-4 8

@bloodcarver: Ach tak, przegapiłam informację, że chodzi o motocykl. To w takim razie nie znam się i nie wypowiadam. :) @KoparkaApokalipsy: Analogia do nauki języka moim zdaniem nietrafiona. Języka nie nauczysz się na kilkunastu lekcjach nawet jeśli jesteś superzdolny, tu jest zbyt wiele informacji do przyswojenia i trzeba je poznawać krok po kroku, powtarzając przy tym wcześniejszy materiał, żeby nie wyleciał z głowy. Na bazie podstawowych wiadomości uczysz się potem nowych, rozszerzonej gramatyki, dodatkowego słownictwa, nowych kontekstów itp. Samochód to co innego - kilka zasad działania i już, reszta to kwestia wprawy, opanowania maszyny, znajomości zasad ruchu drogowego, refleksu itd. Jazdę samochodem porównałabym jak już do obsługi np. maszyny do szycia. Jak nie umiesz, to nie umiesz. Ale jak już wiesz, który guzik do czego służy, to nawet po kilkunastu latach będziesz w stanie z niej korzystać (ew. po krótkim przypomnieniu sobie zasady działania).

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

@PaniPatrzalska: Tylko że tu mówimy o jeździe motocyklem, gdzie najpierw trzeba się nauczyć jechać prosto i hamować z tych 10, 20km/h, a potem są zakręty, slalomy, hamowanie z redukcją biegów, zmiana biegów z międzygazem, opanowanie by głowa zwracała się w kierunku skrętu z odpowiednim wyprzedzeniem, i tak dalej, i tak dalej. Wg mnie analogia do nauki języka odległa, ale w tym akurat aspekcie - słuszna. Tak samo się nawarstwia.

Odpowiedz
avatar Shi
-1 7

@bloodcarver: to ja polecam najpierw skuter opanować, a potem pchać się na motor skoro to aż tak wielki dla Ciebie problem. Mówię poważnie. Sama prawka kategorii A nie posiadam, a że lubię 2 kółka to czasem się "karnęłam" na mniej lub bardziej zaawansowanych motorkach, chociaż przyznam, że przyzwyczajenie się do tego, że muszę zmieniać biegi mi chwilę zajęło, tak ze 2 godzinki. Nie mam Ci zamiaru ubliżać, czy coś. Po prostu część rzeczy (które nie dotyczą zmiany biegów, bo skuterki automat mają) możesz się nauczyć jeżdżąc na skuterze. Przede wszystkim obycia z jazdą na 2 kółkach. Nie wiem czy są potrzebne prawo jazdy na skuter, ja jeździłam jeszcze "na dowodzie". Bez wypadkowo kilka lat ;) (Czemu przestałam? Ano, dostałam prawko kategorii B więc rodzice (bo to ich skuter był) sprzedali go by mnie zmusić do jazdy samochodem za którą nie przepadam)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2015 o 17:31

avatar KoparkaApokalipsy
4 4

@Shi: czyli klient ma samemu kombinować i nocami jeździć na motorowerze po podwórku u szwagra, bo szkoła jazdy nie ma zamiaru wykonać ustalonej wcześniej usługi za ustaloną wcześniej cenę, tak?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 sierpnia 2015 o 1:29

avatar Rammsteinowa
2 2

@KoparkaApokalipsy: Szkoła była na pewno nie fair, ale co do jeżdżenia samemu, to czemu nie? Ja przed prawkiem(co prawda samochód, ale nauka od zera)staram się jeździć wieczorami po parkingu kościelnym(duży, szeroki, nikogo koło 19 tam nie ma)pod nadzorem ojca czy chłopaka, bo to zawsze jakaś dodatkowa praktyka i doświadczenie, a tego nigdy za wiele. Jeśli bloodcarver ma kumpla z motocyklem to co za problem wyciągnąć go na jakiś czas za odpowiednią kwotę/flaszkę, by go przyuczył i on sam poćwiczył?

Odpowiedz
avatar kamirru
4 4

@bloodcarver: Nie nauczysz się tego w 20 godzin. Tak samo jak nie nauczysz się właściwych reakcji na kursie kat. B. Na kursie nauczysz się podstaw jazdy i przygotują Cię do egzaminu (połowa czasu to w zasadzie 8-ka i slalom). Mój instruktor zawsze mówił: po zdanym egzaminie jesteś dopiero kandydatem na kierowce. Kierowcą jesteś po przejechanie 100 tyś. kilometrów.

Odpowiedz
avatar Shi
1 1

@KoparkaApokalipsy: chodzi mi bardziej o to, ze jeśli ktoś ma aż takie problemy z nauką to powinien więcej ćwiczyć. Może w tym celu wykupić więcej godzin, ale taniej wyjdzie to "jeżdżenie po podwórku u szwagra". Tak, mi starczyły godziny wykupione na kursie, a bywały miesiące gdzie miałam 1 jazdę na miesiąc (a to jakiś fakultet wyskoczył, a to ja mam lekarza gdy akurat instruktor ma wolne itd) i zdałam. Może nie za pierwszym razem, ale to wiedziałam jakie błędy popełniłam i dopiero na mieście. Stres zrobił swoje. Mówię tu o kategorii B, gdzie według mojej opinii trudnej się nauczyć jeździć.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
-5 5

miałam jazdy raz na 2 tygodnie i jako tako jedynie z peirwszych zajęć załapałam co i jak się uruchamia itp. potem następne zajęcia to cofanie i skręcanie (nuuuudaaaaaaaaaa) a dalej nawet nie pamiętam. Nauczyłam się jeździć z ojcem na błoniach chociaż miałam wrażenie, że biedny Matiz juz nmie da rady przejechać na tych wertepach więcej xD Gorzej było z bezsensowna teorią, gdzie trzeba było wkuć na blachę pytania.

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

@Arcialeth: ode mnie "minus" za "z bezsensowną teorię, gdzie trzeba było wkuć na blachę pytania". Teoria nie jest bezsensowna i nie powinno się jej uczyć ucząc się odpowiedzi. Potem są takie kwiatki jak wymuszanie pierwszeństwa przez pojazd zmieniający pas, albo na zwężeniu drogi, gdzie pierwszeństwo jest jasno określone przez znaki, itd.

Odpowiedz
avatar kamirru
0 4

Oczywiście możesz się czepiać terminów i przerw między jazdami, ale nie powiesz mi, że z lekcji na lekcje zapomniałeś jak się jeździ. To tak jakbyś powiedział, że zrobiłeś prawo jazdy, kupiłeś motor, ale potem przyszła zima i na wiosnę trzeba iść na kurs bo się zapomniało jak się jeździ. I nie ma znaczenia czy to rower, motor, czy samochód.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

Miałem to samo. Ale że kurs na A był jako promocja i dodatek do B i był połowę tańszy niż u konkurencji to olałem, potraktowałem jako źródło papierka. A po kursie, przed egzaminem, zrobiłem dokładny wywiad w poszukiwaniu instruktorów i wykupiłem same godziny jazdy. Taniutko. Jedno bezpośrednio od jakiejś szkoły, akurat nie mieli instruktora ale mieli własny spory plac z minirondami, ósemką, platformą imitującą wzniesienie itd. Za jakieś grosze wynajęli mi motocykl na kilka godzin i puścili na plac. Instruktor też się nawet pojawił i pomógł bo akurat mu kursant nie dotarł więc zajął się mną. Tyle plac. Do tego znalazłem polecanego przez wiele osób instruktora który pracował na zlecenia dla kilku szkół. Załatwiłem wszystko z nim bezpośrednio a on sam wybrał szkołę która to tanio firmowała. Z nim sporo godzin po mieście i dało to więcej niż jakiekolwiek kompleksowe kursy. Więc polecam tą drogę - znajdź instruktora, umów się, a kwestie wyboru szkoły i załatwienia papierkologii zdaj na niego. Najlepiej jako jazdy dodatkowe a nei jako kontynuację kursu, bo wtedy szkoła nie ma znaczenia.

Odpowiedz
Udostępnij