Razem z kolegą dorabiamy w jednym z osiedlowych sklepów spożywczych.
Sytuacja miała miejsce wczoraj. Akurat byliśmy we trójkę na zmianie i kręciliśmy się przy kasach, gdy nagle do sklepu wszedł 10-letni chłopiec i zapytał się, czy sprzedamy mu papierosy dla cioci, która stoi w domu przy oknie i nam macha (naprzeciwko sklepu znajduje się blok mieszkalny, faktycznie ktoś stał przy oknie i nas obserwował, ale nie zwracaliśmy na to większej uwagi).
Sytuacja absurdalna, zgodnie we trójkę zaczęliśmy tłumaczyć mu, że nie możemy i żeby przekazał cioci, aby sama po nie przyszła. Dzieciak pokiwał głową, zrozumiał, wyszedł ze sklepu.
Chwilę później wpada do sklepu w dresie, z rozwianym włosem zbulwersowana ciotka chłopca, która naskoczyła na nas, oburzona, że nie sprzedaliśmy mu fajek. Znowu zaczęło się tłumaczenie, żeby nie przesadzała, że nikt z nas nie będzie się narażał na kary, i w ogóle co to za chory pomysł, aby dziecko wysyłać do sklepu po zakup używek.
W końcu oburzona całą sytuacją, zrobiła zakupy, cały czas dyskutując i wyszła ze sklepu. Mieliśmy nadzieję, że po jej wyjściu sytuacja się skończy, a my pomachamy głową z dezaprobatą nad głupotą niektórych osób i powrócimy do pracy. Nie spodziewaliśmy się jednak, że to jeszcze nie koniec.
Pod wieczór przyszła matka chłopca i skierowała się na dział mięsny, gdzie akurat była koleżanka, która odmówiła zakupu i znowu zaczęła się tyrada oraz awantura, że podobno wygoniliśmy dzieciaka ze sklepu i to "pewnie ten czarny, bo jest taki nieuprzejmy" (to było o koledze, który akurat skończył pracę i był już w domu), a w ogóle to powinniśmy wytłumaczyć dziecku, jak mieliśmy czelność odmówiliśmy mu sprzedaży papierosów! Zrobiła raban i wyszła ze sklepu nic nie kupując.
Oczywiście powyższa sytuacja nie miała miejsca, co może potwierdzić którykolwiek z nas czy chociażby klienci, a kobieta prawdopodobnie wymyśliła ją, szukając zaczepki.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy ciotka, która również jest kasjerką w sklepie, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji wynikających ze sprzedaży używek nieletnim i czy sama by nie odmówiła sprzedaży takich rzeczy, gdyby to ją spotkała taka sytuacja w pracy.
sklepy
Ależ absurdalna sprawa. Ciotka i matka chyba mają wypalone mózgi. A ciotka - nie wiem, w jakim sklepie pracuje, ale wiem, że w sklepikach osiedlowych często "panie" sprzedają papierosy dzieciom, sama znałam kilka takich miejsc.
Odpowiedz@Litterka: W siecówce z Muszkieterami. ;)
Odpowiedz@Litterka: No to chyba jakaś mentalnie uszkodzona ;)
OdpowiedzJa bym dopuścił sprzedaż używek nieletnim ale sub conditiones. Po pierwsze osoba wnioskująca o to aby jej syn czy wnuk kupił jej papierosy musiałaby udać się o opinię do GOPSu. W przypadku opinii pozytywnej wydanej przez komisję zwołaną przez kierownika GOPS i pozytywnej opinii komendanta miejskiego Policji sprawa trafiałaby na sesję Rady Gminy/miasta gdzie radni stosowną uchwałą przyjęliby lub odrzucili wniosek. W przypadku pozytywnego zaopiniowania wniosek trafiałby na biurko do wójta/burmistrza/prezydenta który w asyście Gminnego Pełnomocnika ds. Zapobiegania Problemom Alkoholowym przeprowadzałby rozmowę z wnioskodawcą i z osobą małoletnią ubiegającą się o kupno danej używki. Jeśli wójt rozpatrzyłby prośbę pozytywnie, spisana zostałaby notarialnie umowa z kierownikiem placówki handlowej na mocy której małoletni uzyskałby jednorazowe upoważnienie do zakupu.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2015 o 13:38
Gdyby tak jakiś 10 latek kupił papieroski u cioteczki i odpowiednie służby zostały poinformowane, a sama zainteresowana poczułaby czym jest taką kara... Wszystkim żyłoby się lżej xD
OdpowiedzPamietam dawno, dawno temu. Jak na osiedlowym sklepiku mama sie znala z ludzmi ktorzy tam pracuja, i pare razy pisala mi karteczke "upowaznienie", ze to ona chce fajki a ja jestem tylko odbiorca i dostawca i sprzedawaly mi bo mialem to "upowaznienie" :D
OdpowiedzEch, zaraz pewnie zostanę zminusowana, ale mam nieco inne zdanie:) Kiedyś ludzie byli sobie bardziej ufni, co prawda mieli też do tego więcej powodów, ale jak widzisz, że przychodzi mały, niepodejrzanie wyglądający chłopak, a niedaleko macha ci jego ciotka to naprawdę nie rozumiem dlaczego mu nie sprzedałeś. Po co mieli by kłamać, jeżeli to byłoby dla chłopca to raczej ciotka by przyszła.
Odpowiedz@Marlyn: To nie ja go obsługiwałem, poza tym sprzedałabyś jakiekolwiek używki dziecku przy innych klientach? Jakby to wyglądało? A skąd wiesz, czy właśnie wśród klientów nie bylo jakiegoś "tajemniczego klienta" czy innej osoby, która mogłaby wywołać aferę, a co za tym idzie, pociągnąć za sobą poważniejsze konsekwencje? Chyba nie warto się narażać dla kilka złotych zarobku...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2015 o 12:59
nie zeby cos, ale skad znasz biografie ciotki? chyba ze sama to w ferworze walki wykrzyczala albo pracuje w okolicy... a pomysl piekielny nastepnym razem przytoczcie jej art. 208 KK
Odpowiedz