Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wakacje spędzałem zawsze u dziadków na wsi. Tytułem notki kartograficzno-botanicznej: od domu…

Wakacje spędzałem zawsze u dziadków na wsi.

Tytułem notki kartograficzno-botanicznej: od domu moich dziadków prowadziła droga w kierunku niedalekiego lasu. W lesie były jagody, jeżyny, grzyby – słowem wszystko to, co się z chęcią zbierało w okresie letnio-jesiennym. Drogą należało przejść kilometr prosto, po czym należało skręcić w bok, przejść jakieś 300 kolejnych metrów do miedzy i dopiero miedzą dojść do lasu (jakieś 50 metrów). Powód tego wymuszonego skrętu to czyjeś pole, które leżało pod samym lasem. Czyli „już byliśmy w ogródku, już witaliśmy się z gąską”, las był na wyciągnięcie ręki te 50 metrów od nas, ale musieliśmy obejść to pole.

Wpojono nam, żebyśmy za nic w świecie nie próbowali przez pole przechodzić na przełaj i zawsze je obchodzili. W sumie ma to sens, kiedy na polu rośnie zboże – szkoda obtłuc kłosy (a późny lipiec i sierpień to już dojrzałe kłosy). Ale na tym polu odkąd pamiętam zawsze była „tylko” trawa. OK, ja rozumiem, że też nie należy deptać trawy (bo potem krowa mniej chętnie to je podobno). No i w sumie czyjaś własność rzecz święta. No, grzeczne dzieciaki byliśmy, więc jako rzekłem, obchodziliśmy pole dookoła.

Któregoś roku akurat owo pole było świeżo skoszone. Czyli trawa niziutka, wszystko na polu widać, nie ma czego podeptać, bo siano zwiezione z pola. No, to spróbujmy jednak przejść przez pole. Wchodzimy. Daliśmy kilka kroków i… poczuliśmy się jak na polu minowym!

Okazało się (trawa niska, więc widać było), że na polu leżą porozkładane deski. Całe nabite gwoździami. I te gwoździe sterczały w górę.

Niczym zawodowi traperzy wróciliśmy się po własnych śladach na skraj pola. Jakoś nie chciało nam się wtedy już tego dnia iść do lasu (niemal nabiliśmy się na gwoździe), wróciliśmy do domu. W domu okazało się, że dorośli wiedzieli o tych niespodziankach czających się na polu. I dlatego zawsze nas uczulali, żebyśmy przez nie nie przechodzili.

Ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby w imię – no właśnie, czego? W imię prawa własności? Niemniej, żeby w tym celu pole „minować” pułapkami rodem jak z Wietkongu?

wakacje wieś pole pułapka

by Maati
Dodaj nowy komentarz
avatar moodlishka
24 32

A to o gwoździach nie mogli Wam powiedzieć? Mój "trzyipół-latek" doskonale rozumie i respektuje stwierdzenie: " Nie chodź na boso, bo wbijesz sobie coś w nogę", natomiast samo "nie chodź na boso" już niekoniecznie. Wiadomo, zakazane jednak kusi, żeby sprawdzić. Skończyło się dobrze, a mogło niekoniecznie. Swoją drogą sąsiad niezły psychol.

Odpowiedz
avatar grruby80
14 44

Czemu psychol? Jego teren i może robić co na nim chcę. Wystarczy informacja że "teren prywatny , wejście grozi śmiercią lub kalectwem"

Odpowiedz
avatar moodlishka
5 33

@grruby80: Niby tak ale nie spotkałam się z nikim normalnym, kto w ramach sportu rozkłada deski z powbijanymi gwoździami ;)

Odpowiedz
avatar bonsai
5 25

@grruby80: psychol, bo nie było takiej informacji... Fakt, chodzenie komuś po polu/łące jest piekielne [sama to przerabiałam]. Ale nie usprawiedliwia to narażania zdrowia innych ludzi.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 41

@moodlishka: Również nie rozumiem skąd ta tajemniczość dotycząca pola... "za NIC NA ŚWIECIE nie próbujcie tamtędy przechodzić...". Tak trochę demonicznie to brzmi. Jeśli dzieciaki były na tyle duże, że mogły same chodzić do LASU, to chyba łatwo zrozumiałyby w czym rzecz? @grruby80: Niestety, mylisz się ty, oraz kilka osób piszących poniżej. Nie jesteśmy w "Hameryce". Nasze prawo jest inne. Nie wolno zastawiać pułapek na własnym terenie, bez różnicy, czy jest to pole, mieszkanie, samochód, czy ogród. Pułapek grożących utrata zdrowia, lub życia. Żadne tabliczki "teren prywatny ... itd" niczego tu nie zmieniają. Nie możesz podłączyć ogrodzenia, lub klamki pod prąd, nie możesz wykopać "wilczego dołu" za bramą, nie możesz podłożyć ładunku wybuchowego w sejfie, ani wlać do baku kwasu solnego - bo złodzieje ci z niego wyciągają paliwo metodą "na zassanie". Nie możesz też naszpikować własnego pola sterczącymi gwoździami. Bo to jest przestępstwo. Takie prawo funkcjonuje w Polsce. I słusznie. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś został kaleką, lub wykończył się na tężec tylko dlatego, że wlazł komuś w koniczynę. Ta histeryczna "obrona" najmojszej własności u niektórych przybiera już postać lekkiej paranoi.

Odpowiedz
avatar Face15372
-3 21

@Armagedon: Napisałeś im stan prawny jaki obowiązuje i zbombardowali Cię minusami. Uwielbiam takie podejście - "nie ważne fakty, ważne że JA uważam inaczej" i bach minusa, lub "nie sprawdzę, ale to na pewno JA mam rację, bo tak mi się wydaje / wynika z MOJEJ logiki". Ocenianie faktów, jest lekko mówiąc bez sensu.

Odpowiedz
avatar ijabuba
8 12

@Face15372: Wcale nie przez wypisanie stanu prawnego zarobil minusy. Ze stanem prawnym nie ma co dyskutowac, poza tym ze jest idiotyczny :) Zarobil minusy za swój komentarz :)

Odpowiedz
avatar ijabuba
2 16

@Armagedon: A dlaczego komus właizł w koniczyne ? Czego tam szukał ? Jego koniczyna czy co ? Jakby nie wchodził na cudza własnośc , nic by mu sie nie przytrafilo. Proste. @Armagedon:

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 12

@ijabuba: Proste to jest twoje rozumowanie. A nawet prostackie, rzekła bym. Po pierwsze - z powodu zastawianych pułapek mogą ucierpieć osoby zupełnie postronne i zupełnie przypadkowo. A po drugie - "kara" powinna być zawsze adekwatna do "przestępstwa". Jeżeli uważasz inaczej - to już nie myślisz o karze, tylko o zemście. Mniej więcej na zasadzie "jak ktoś mi ukradł kurę, to ja mu utnę łeb". "Sami Swoi" się przypominają.

Odpowiedz
avatar SirCastic
-3 9

@Armagedon: Nasze prawo jest złe. Ktokolwiek zamierza się na moje dobro, wolność, własność czy prywatność powinien liczyć się ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami - od zaczajonych rottwailerów w koniczynie, przez sterczące gwoździe, do dubeltówki z solą włącznie. Od mojego - wara!

Odpowiedz
avatar SirCastic
-4 8

@Face15372: Durne prawo - smutną rzeczywistością. A bzdurne, lewackie poglądy na temat jego słuszności i co za tym idzie braku poszanowania dla cudzej własności, w pełni zasługują na minusowanie. Jak się czegoś własnego w znoju i pocie czoła dorobicie i ktoś wam zacznie to lekceważyć - to zrozumiecie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Face15372: "@Armagedon: Napisałeś im stan prawny jaki obowiązuje i zbombardowali Cię minusami. " Zminusowali dlatego, że to co napisała, chociaż jest najprawdziwszą prawdą (przynajmniej jeśli chodzi o ogrodzenie pod napięciem, wilcze doły i ładunki wybuchowe), to nijak się ma do historii, bo w tej mowa jest o gwoździach. Wątpię, by ktokolwiek udowodnił, że znajdowały się tam celowo, równie dobrze mogły być pozostałością po rozbiórce szopy. Zauważmy różnicę między ładunkami wybuchowymi, które same w sobie są nielegalne, ogrodzeniem pod napięciem, które potrzebuje zasilania, a zwykłymi gwoźdźmi...

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@Shaienne: No świetnie! Właściciel pola pewnie tak samo rozumuje. Dlatego żadnych ostrzeżeń nigdzie nie powiesił, bo już wtedy jasne by było, że jego działanie jest celowe. Ciekawa jestem, co byś powiedziała, jak by na to poletko wlazło twoje dziecko, albo ty sama z grupką przyjaciół. Po lasach chodzą różni ludzie, nie tylko miejscowi. A to była zwykła łąka. Nieogrodzona i bez żadnych ostrzeżeń. Więc nie wmawiaj mi, że ktoś, kto te gwoździe tam wetknął miał na celu odstraszenie potencjalnych "deptaczy". Po prostu CHCIAŁ, żeby komuś kiedyś stała się krzywda. Za "jego krzywdę", ma się rozumieć. Czyli za przejście przez trawę. A z tego co wiem, jeśli na łące nie pasie się żadne bydełko, to znaczy, że jest to zwykły nieużytek, za NIEuprawianie którego Unia płaci całkiem przyzwoicie. Obowiązkiem właściciela jest tylko skosić tę samosiejkę dwa razy w roku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2015 o 20:51

avatar SirCastic
-2 6

@Armagedon: Primo, wykazujesz się znawstwem okoliczności sytuacji, której takich szczegółów ja z treści zamieszczonego posta nijak nie mogę wywnioskować - szacun za wnikliwość. Secundo - moje dzieci i znajomi wykazują zazwyczaj wystarczający szacunek dla cudzej własności i nie włażą na cudzy teren. Tertio - zwykła łąka, nieużytki, powiadasz, czyli małe zniszczenia na cudzej własności są dla Ciebie do przyjęcia? A gdyby to były hmm... tulipany, to dopuszczałabyś deptanie? A może facet hoduje koniczynę bo sprzedaje czterolistne za ciężkie pieniądze do Irlandii? A może trenuje pokaz fakirski do Mam Talent?! Nie musi się nikomu tłumaczyć co tam robi i dlaczego sobie nie życzy wtargnięć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@bonsai: jakby zachorzał i by mu smigło LPR na polu wylądowało, to by było ciekawie :D

Odpowiedz
avatar GranicaTolerancji
7 25

Teren prywatny i w sumie mu wolno. Z wieloma dziwactwami spotkałam się na wsi...

Odpowiedz
avatar menevagoriel
13 29

jego teren - ma prawo robić tam co mu się podoba i ma prawo też go zabezpieczyć. Niby jesteśmy (społeczeństwo) za prawem własności, a potem człowieka, który tego prawa broni wyzywa się od psycholi. Ciekawe czy sami byście tak chętnie swoją własność udostępniali postronnym.

Odpowiedz
avatar monikamaria
1 11

@menevagoriel: Hmm, a może do tego celu wystarczy ogrodzenie???

Odpowiedz
avatar rodzynek2
8 10

@monikamaria: Niestety nie. U nas na zakładzie pracy, mimo, że jest na terenie ogrodzonym (i 300 metrów od komendy policji), prawie co tydzień były włamania, a jednemu pracownikowi ze nocnej zmiany samochód, który stał za ogrodzeniem zniszczyli. Proceder został ukrócony po zatrudnieniu ochrony.

Odpowiedz
avatar monikamaria
-4 6

@rodzynek2: ale tu była mowa o chodzeniu na skróty. Ogrodzenie skutecznie powstrzymałoby amatorów wycieczek przez cudze pole.

Odpowiedz
avatar koniecznickiem
3 5

@monikamaria: no właśnie nie. Było tak u mojej siostry ciotecznej. Ciągle łazili, skracali sobie drogę. Zamknęła bramę. Przełazili przez nią.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 3

@monikamaria: Trudno ogrodzić pole.

Odpowiedz
avatar SirCastic
1 3

@monikamaria: ...powinno wystarczyć opisanie "Teren prywatny, wstęp wzbroniony". Najwyraźniej jednak nie wystarcza.

Odpowiedz
avatar Karolina1984
0 0

@monikamaria: Nie wiem, czy na wsi - w sumie nie tylko- kogoś stać na ogrodzenie pola, które miewa dość słuszne wymiary....

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 0

@monikamaria: Nie sądzę. Jak komuś zależy to i płot nie straszny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 26

Nie wiadomo jakie okoliczności skłoniły tego człowieka do rozstawienia tych specyficznych pułapek. Na ten przykład moi rodzice mają spore pole pomiędzy sadem, a lasem, ogólnie ujmując na totalnym odludziu. Jacyś obcy ludzie regularnie urządzali sobie na tym polu imprezy. Zbite szkło, cała masa śmieci, popalona trawa (nie wiem czemu), wymiociny i sporo innych niespodzianek można było zastać po takich imprezach. Kiedyś skończyło się nawet interwencją policji. Przyjechali, spisali, pojechali. Tabliczki informacyjne (o tym, że jest to teren prywatny) nic nie dały. Rodzice w końcu odpuścili, ale nie każdy musi mieć takie dobre serce. Reasumując - nie znasz genezy powstania tego pola minowego, więc nie oceniaj człowieka, który je stworzył, bo być może miał ku temu słuszne powody.

Odpowiedz
avatar Garrett
9 11

Ciekawe jak oni to kosili? Mieli plany z rozrysowanymi strategicznie położonymi deskami? Ciekawe :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 8

@Garrett: Też mnie to zastanawia...

Odpowiedz
avatar inmymind
0 0

@Garrett: mnie jeszcze zastanawia rzeczywiste rozłożenie tych desek - czy ich ogólna powierzchnia była mniejsza/większa/równa powierzchni niepokrytej deskami?

Odpowiedz
avatar Shineoff
25 31

Wcale się nie dziwię właścicielowi pola. Sama od kilku lat walczę (na razie bez efektów) z ludźmi, którzy wchodzą na mój teren, śmiecą, niszczą co popadnie, kradną i w dodatku są cholernie bezczelni - bo od 20 lat tam mogli wchodzić, a teraz nagle nie, więc mają z tego tytułu ogromny żal. Obecnie łatam ogrodzenie już 198501 raz i zastanawiam się właśnie czy nie rozrzucić pod nim drutu kolczastego, albo nie zasiać Barszczu Sosnowskiego.

Odpowiedz
avatar bonsai
10 12

@Shineoff: Mi taki idiota wjechał koniem... na podwórko. I miał facet naprawdę duże szczęście, że 2 jednak spore psy były akurat uwiązane [co zdarzało się rzadko, tylko jak bardzo przeszkadzały budowlańcom]. Jego cudne tłumaczenie również brzmiało "bo on od 20 lat tak do siostry jeździ".

Odpowiedz
avatar Karolina1984
0 0

@Shineoff: My właśnie mamy działkę, na której "od zawsze" była trawa, krzaczory i trochę drzew. Postawiliśmy dom w stanie surowym otwartym - i tak sobie póki co stoi, gotówka z nieba nie spadnie póki co - i szlag, ciągle tam ktoś włazi .....

Odpowiedz
avatar Toki221
4 18

Ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby w imię – no właśnie, czego? W imię prawa własności? Niemniej, żeby w tym celu pole „minować” pułapkami rodem jak z Wietkongu? Miałeś mówione nie chodzić go znaczy nie chodzić. Deski są po to jak ktoś jest zbyt głupi by to zrozumieć

Odpowiedz
avatar yannika
8 10

"A co mi tam, przecież dużo nie zdepczę" pomyślało 30 sąsiadów... I efekt jest jaki jest. Nie, żebym popierała, ale czasem po dobroci się nie da - a skoro i tak będziesz złym męskim narządem i do tego krzywym to przynajmniej możesz być złym męskim narządem i do tego krzywym bez klepiska w miejscu łąki.

Odpowiedz
avatar juanita
6 6

Jest jeszcze jedna kwestia, na którą nikt nie zwrócił uwagi; pole znajduje pod lasem, a w lesie zazwyczaj mieszkają dzikie zwierzęta: sarny, lisy zające, czasem dziki. One nie rozumieją prawa własności. Takie sarny np. bardzo często opuszczają las i szukają pożywienia. Przecież dzikie zwierzęta w starciu z taką pułapką nie mają żadnych szans. Może to była jakaś forma kłusownictwa?

Odpowiedz
avatar inmymind
0 0

@juanita: jedyny rozsądny argument przeciwko pomysłowemu właścicielowi pola!

Odpowiedz
avatar SirCastic
0 0

@inmymind: ...połowa Warszawy ma taki i lepsze kolczaste ustrojstwa na tarasach i balkonach, nie na włamywaczy czy innych chuliganów, tylko dokładnie przeciwko ptakom. I co teraz?

Odpowiedz
Udostępnij