Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po przeczytaniu historii digi51 stwierdziłam, że w wielu rodzinach relacje pomiędzy rodzicami…

Po przeczytaniu historii digi51 stwierdziłam, że w wielu rodzinach relacje pomiędzy rodzicami i rodzeństwem wymagają co najmniej wizyty u psychologa. W moim przypadku jest podobnie.

Mam 6 lat młodszego brata, na potrzeby historii nazwijmy go Januszek. 18 lat temu rodzice sprzedali działkę w centrum miasta i kupili znacznie większą poza miastem, na której to wybudowali dom. Sprzedali moje mieszkanie, które zapisał na mnie dziadek, ponieważ zabrakło pieniędzy na wykończenie domu. Z racji mojej niepełnoletności, notariusz zalecił by wpisać mnie jako współwłaściciela nowej "posiadłości" rodziców. Po 2 latach wprowadzili się tam razem z Januszkiem, natomiast ja z racji rozpoczęcia studiów pozostałam w sporym mieszkaniu w mieście. Mama od razu znalazła mi współlokatorki, aby nie opłacać wysokiego czynszu (to akurat zrozumiałe). Nigdy też nie dostawałam od nich pieniędzy na życie. Zawsze sobie dorabiałam. W mieszkaniu studenckim bywa raz lepiej raz gorzej. Niestety, gdy bywało gorzej ja byłam obwiniana, ponieważ cyt. "mam ciężki charakter". Studia minęły i rozpoczęłam pracę. Niestety z mojej wypłaty mogłam opłacić jedynie czynsz i media. Z tego powodu musiałam "przemęczyć się" z obcymi ludźmi jeszcze rok (po kilku latach dzielenia przestrzeni życiowej z kilkoma dziewczynami marzyłam o spokoju).

W tym samym roku Januszek zdał maturę i dostał się na studia w Łodzi. Naturalnie rodzice opłacali mu wszystko. Ja w kolejnym roku, aby się uniezależnić i podołać opłatom, pracowałam w sumie na 2 etaty. Januszek studiował, po drugim roku coś nie zaiskrzyło i nie udało się zdać wszystkich egzaminów. Rodzice zapłacili za warunek. W kolejnym roku powtórka i znów warunek. Porozmawiałam z bratem i zaproponowałam, by zmienił kierunek tak jak ja kiedyś. Tu pełen sukces, ponieważ na nowo wybranym kierunku szedł jak burza. Januszek nie potrafił się jednak dogadać ze współlokatorami, więc zaproponowałam, żeby rodzice kupili mu mieszkanie. Rodzice jeździli do Łodzi, aby Januszka wozić po mieście w celu znalezienia lokum, ponieważ Januszek chodził na kurs jednak na egzamin na prawo jazdy się nie stawił. Mieszkanie zakupione od dewelopera, a ja w ciąży z mężem jeździłam pomagać w remontach. Pomieszkał w nowym mieszkaniu ponad rok. Ukończył studia 3-letnie i zdecydował się na przeprowadzkę do stolicy, aby tam kończyć studia.

Tu ujawniła się piekielność mojej rodzicielki. Od paru lat utrzymuję ich mieszkanie,(wyremontowałam kuchnię, jadalnię, łazienkę, sypialnię i pokój dziecięcy). Mama nigdy nie musiała dopłacać. Pewnego lipcowego dnia 2 lata temu mama rzecze do mnie "bubon, jeśli Januszek dostanie się na UW to trzeba będzie sprzedać mieszkanie, w którym mieszkasz, żeby kupić mu mieszkanie w stolicy". Przyznam, że mnie zatkało, nawet nie potrafiłam wybąkać gdzie mam się podziać z mężem i 1,5 rocznym dzieckiem. Odchorowałam tą rozmowę. Zachowanie mojej mamy jest dziwne, ponieważ Januszek jest właścicielem mieszkania w Łodzi i mieszkania po babci w naszym rodzinnym mieście, na które łożą rodzice. Nadal tu mieszkamy, ale zbieramy pieniądze na budowę domu. Natomiast rodzice utrzymują Januszka rezydującego w stolicy oraz jego mieszkania. Trzecie mieszkanie, to w którym mieszkamy, też będzie brata.

Jeszcze jakiś czas temu sądziłam, że wybudujemy się obok moich rodziców, a jest gdzie (działka ma ponad 2 hektary). Niestety z ostatniej rozmowy z ojcem wynika, iż łaskawie zgodzą się na budowę, ale nie przepiszą na mnie działki. Na takie warunki nie mogłam się zgodzić, ponieważ nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy. Może 2/3 działki dostanie Januszek, a ja bym musiała go spłacać do końca życia.

Nie brałam od rodziców pieniędzy i brać nie będę. Mąż kiedyś trafnie powiedział, że rodzice mogą dysponować własnym majątkiem według uznania i nic nam do tego, ale bardzo by nam się przydały pieniądze z mieszkania po dziadku. Niestety mieszkanie dawno sprzedane.

Najwyraźniej w życiu łatwiej mają te dzieci, które bezwstydnie wyciągają rękę i udają życiowe niedorajdy, a nie te, które własnymi siłami próbują do czegoś dojść.

rodzina

by ~Bubon
Dodaj nowy komentarz
avatar jo73
9 35

Zostanie zhejtowane, co napiszę, ale tak jest... Biedniejsze/głupsze/mniej zaradne dzieci są bardziej popierane przez rodziców. Ale co się dziwić, skoro pijacy dostają specjalny dodatek od Państwa (bo gwałtowne odstawienie też może im zaszkodzić). Czy to piekielne? Oczywiście. Czy jednostkowe? Absolutnie NIE.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 19

@jo73: Pijacy dostają SPECJALNY dodatek od państwa? Na alkohol, rozumiem? Czy możesz, uprzejmie proszę, przestać pier_dolić takie kocopoły, bo się normalnie flaki wywracają na lewo? Po cholerę wypisujesz te brednie? Nie lepiej to przeczytać ustawę o pomocy społecznej, a nie rozpowszechniać idiotyzmy na podstawie plotek cioci Zosi, co to na własne oczy widziała, ile pijak dodatku od państwa dostał i ile flaszek za to sobie kupił?

Odpowiedz
avatar risingsun
2 6

@jo73: @Armagedon: A ja się zgadzam z jo73 ;) Mieszkałam dotąd mniejszej miejscowości, moja siostra pracuje w gopsie. Mamy całą gromadkę pijaków z pod sklepu, mieszkających w starych domach (normalne rodziny mają takie same rudery, ale to nikogo nie obchodzi, w końcu przekraczają o 4 złote dochód na osobę). A pijacy dostali piękny, nowy socjalny dom z pełnym wyposażeniem, za który nie płacą.Dotychczas byli raz w tygodniu zabierani na kąpanie i golenie, dostawali ubrania, jedzenie za nic. Jak kobieta z małym dzieckiem poszła w sprawie pracy do urzędu, który u nas współpracuje w ośrodkiem (no mówiłam, że wioska) to dostała 6 godzin w tygodniu jako sprzątaczka za 300 zł... potrzebowała więcej pieniędzy na dziecko, więc odmówiła i powiedziała, że będzie szukać dalej... odebrali jej węgiel, bony na zakupy w sklepie, jeszcze jakiś tam zasiłek, i przez pół roku nie mogła się zarejestrować jako bezrobotna ;) Są ludzie, którzy nie wykazują dochodów, robią na czarno, mieszkają w socjalu i nie płacą za nic, ale mają konkretne ciuchy i samochód... nikt nie pyta, nikt nie widzi... a no i trzeba znowu wziąć pijaków na kąpanie i pamiętać o węglu na zimę... a Pani z dzieckiem niech zdechnie ;) Bo pogardziła 300 zł... z tego co wiem, to sprząta bogatszym, nowym mieszkańcom wsi i robi na produkcji w takiej małej firmie na czarno,, chyba kartony składa... trzeba sobie radzić.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@jo73: czyli nie oplaca sie 'radzic sobie' w zyciu swoja droga gratuluje autorce pracy przy remoncie w czasie ciazy... a co jesliby cos stalo sie dziecku? Januszek by sie poczul?

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Armagedon: zza zostal wpisany na liste chorob i pijacy dostaja od panstwa ok 600 zl miesiecznie dodatkowo jak sie dobrze zakreca to mopsy placa im czynsz, rachunki i zapewniaja dary z zywnosci eliminacja na speedzie ;) a na zasilki na wejscie w dorosle zycie absolwentow szkol czy uczelni pieniedzy brak

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
25 37

@Sharp_one: o czym ty mówisz? albo jesteś typem brata autorki albo z tobą coś nie tak. Gówniarz dostaje wszystko o co poskamle, ma dwa mieszkania i chce trzecie, mieszkanie autorki poszło się gonić, ona próbuje uzbierać na swoje gniazdko, a ty mówisz że jest roszczeniowym bachorem? Dlaczego? Dlatego że nie chce wiecznie dać się dymać przez rodziców i brata? Boże, w jakim świecie przyszło żyć

Odpowiedz
avatar biotechnologist
22 32

@Sharp_one: czy Ty się czasami czytasz? Gdzie tu postawa roszczeniowa? Dziewczyna pracowała i się uczyła w trakcie studiów... Podczas gdy jej brat się opieprzał i dostawał kolejne pieniądze na fanaberie. To rodzice sprzedali jej mieszkanie po to by wybudować sobie dom, w którym de facto nie mieszkała, a brat otrzymał 3 mieszkania - bo tak. Czy to, że ktoś oczekuje jedynie traktowania, w którym nie będzie po prostu patrzeć na to, że jest piątym kołem u wozu (po przeczytaniu historii odniosłam takie wrażenie) to postawa roszczeniowa? Czy nie zauważasz tu nierównego traktowania dzieci przez rodziców? Nie wydaje mi się...

Odpowiedz
avatar Misszov
6 18

Woah, jeśli mówisz o autorce to puknij się w łeb

Odpowiedz
avatar kulka
1 7

@Sharp_one: Mnie się wydaje, że roszczeniowy bachor to o braciszku, a odnośnie ciężkiego charakteru o autorce. Coś na zasadzie: pewnie musi mieć twardą skórę, skoro sama sobie radzi w życiu :D

Odpowiedz
avatar azer
21 29

Skoro rodzice komletnie nie liczą się ani z Tobą, ani z Twoimi prawami (choćby były tylko moralne, to jednak Twoje prawa do mieszkania, które przez kilka lat utrzymywałaś, są bezsprzeczne), to pozostaje Ci sprzedać swoją część ziemi, nie oglądając się na rodzinę. Pieniędzmi ze sprzedaży możecie zasilić budżet na nowa WŁASNE mieszkanie. Wierzę, bo... znam to z autopsji. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 29

Może najlepiej poradzić się prawnika? Jesteś współwłaścicielką działki rodziców, byłaś właścicielką mieszkania po dziadku. Może najlepiej nie budować się u rodziców, tylko zgarnąć kasę, która Ci się należy i odseparowac od rodzinki.

Odpowiedz
avatar Moby04
14 14

@tysenna: Ja bym zażądał spłaty swojej części domu i zwrotu poniesionych kosztów przy remontach mieszkania. A przy ewentualnych problemach pokombinował wprowadzenie rodzicom współlokatorów (w końcu jako współwłaściciel ma prawo wynająć swoją część)... ciekawe jak długo by wytrzymali. :) A konsultacje z prawnikiem koniecznie - choćby o tym, jak się zabezpieczyć przed koniecznością płacenia alimentów na rodziców na ich stare lata.

Odpowiedz
avatar misguided
2 6

Całkowicie sie zgadzam z Toba, ja od razu po rozpoczęciu studiów zaczelam szukać pracy, aby miec pieniadze na własne wydatki (wiadomo, rodzice opłacają mieszkanie i media w nim, a to sporo wynosi). Moja siostra niedawno stwierdziła ze zabieram od rodzicow za duzo pieniędzy, ale nie ma zamiaru pracować w "jakiejs głupiej pracy, która nie da mi jakichkolwiek umiejętności do mojego zawodu" (czyt dorywczej np w McDonalldzie), woli na studiach po prostu wyciągnąć od rodzicow pieniadze na swoje zachcianki (a ma ich sporo). Ostatnio, gdy była u mnie na tydzien to dziwiła sie, ze tak duzo pieniędzy wydaliśmy na same jedzenie.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@misguided: moj byly tez zalapal stupor przy kasie ak go zabralam kiedys na zakupy- zawsze mial pretensje, ze za duzo wydaje, ze korzystam z promocji ( tych sensownych), a jego pojecie na temat cen zatrzymalo sie na etapie, kiedy chleb kosztowal zlotowke... no ale moze wg twojej siostry lodowka sama sie napelnia?

Odpowiedz
avatar karrola
5 9

Co do kasy za sprzedane mieszkanie dziadka. Skoro było twoje to może wizyta u prawnika i znalezienie sposobu na odzyskanie za nie kasy. Albo niech rodzice spłacą Ciebie jako współwłaściciela działki. Myślę, że adwokat sposób znajdzie, wy zgarnijcie kasę i trzymajcie się z daleka od rodziny. I przygotujcie się emocjonalnie, bo przecież zabierzecie w ten sposób kasę na kolejne mieszkanie dla ich synka. I ciesz się, bo rodzice dali ci coś, czego brat od nich nie dostał - życiową zaradność. Teraz jest mu łatwiej, bo wszystko ma podstawione pod sam pysk, ale rodziców kiedyś zabraknie/może im się noga podwinąć. Wtedy on będzie szukał kolejnego sponsora. A jak wybudujecie się obok rodziców to będziecie bardzo widocznym punktem, by udać się po pomoc.

Odpowiedz
avatar inmymind
4 8

@Dragonow: Obstawiam, że rodzice byli prawnymi przedstawicielami córki wówczas niepełnoletniej - dlatego mogli mieszkanie sprzedać.

Odpowiedz
avatar Dragonow
3 3

@inmymind: "Jeżeli w drodze spadku dziecko nabyło np. nieruchomość wówczas na sprzedaż jej konieczna jest zgoda sądu rodzinnego, a sami rodzice (przedstawiciele ustawowi dziecka) nie mogą tu samodzielnie podjąć decyzji" że znajomość prawa a nie inna w naszym kraju, to się łapią ludzie na ckliwe historyjki...

Odpowiedz
avatar bubon
4 6

@Dragonow: Nikt nie klaskał. Tata kazał podpisac umowę sprzedaży bez czytania, tyle pamiętam. Do tej pory byłam pewna, że pełnoletności nie osiągnęłam, ale jeśli przepisy, które podałeś obowiązywały przed 2000 rokiem to musiałam miec 18 lat. Jak już wspomniałam rodzice wprowadzili się gdy miałam zdaną maturę więc pełnoletnia byłam od ponad pół roku i mógł to byc okres kiedy mieszkanie zostało sprzedane. Przepraszam za spowodowanie irytacji. Nie należę do osób, które konfabulują

Odpowiedz
avatar inmymind
1 1

@Dragonow: ale może właśnie wszystko było zgodnie z prawem - sąd i cała reszta. Bo inaczej to cała umowa jest nieprawomocna.

Odpowiedz
avatar Moby04
3 3

@Dragonow: Co nie zmienia faktu, że rodzice mogą względnie łatwo zrobić dziecku wodę z mózgu i nakłonić do podpisania w sumie wszystkiego mówiąc, że "to dla jego dobra".

Odpowiedz
avatar zendra
2 2

@bubon: Po co rodzice mieliby przepisywać na ciebie własność działki, skoro jesteś jej współwłaścicielką?

Odpowiedz
avatar blondfuriatka
8 12

Z rodziną niestety dobrze tylko na zdjęciu. Mam 2 lata starszą siostrę - Kasię. Jak mieszkałyśmy w jednym domu to oczywiście palcem nie kiwnęła. Dwa pierwsze lata studiów zaocznych opłacał jej ojciec. Wstawała zazwyczaj o 14 (o 15 tato wraca z pracy). Przeważnie ja gotowałam sprzątałam, jak poprosiłam ją o pomoc to słyszałam, że "to Twoje hobby i Twój obowiązek, Ty masz to robić". Kiedyś przy babci poprosiłam ją o pomoc w zrywaniu wiśni (sama dżemów nie jem). Dowiedziałam się od babci, że jestem leniem i chamem, bo się Kasią wysługuję. Znalazła pracę, wyprowadziła się, miało być lepiej. Do dzisiaj słucham, że jestem pasożytem mieszkającym u rodziców (wyprowadziła się dwa lata temu bo dostała mieszkanie od rodziców, w tym roku zapłacili za remont, bo ma być tak żeby wszystkim "dupy z zazdrości urywało". W tym roku Kasia po 5 latach zdała licencjat - mama cały miesiąc siedziała nad jej pracą. Na czym polega moje pasożytowanie? Rodzice płacą mi za bilet miesięczny na uczelnię + 200zł na moje wydatki. Dodatkowo pracuję 2 razy w tygodniu. Studiuję oczywiście dziennie. Poza tym musze sprzątać cały dom, czasem zrobić obiad ciasto itd. Nie narzekam. Mieszkam w tym domu więc powinnam. Wkurzają mnie jedynie wizyty Kasi, bo oczywiście jej się wszystko należy. ja MUSZĘ dać jej rolki bo ona chce pojeździć i w ogóle jestem pasożytem bo ona już mieszka na swoim, mam też płacić rodzicom, że u nich mieszkam (serio? ona złotówki nigdy nie dołożyła a jak kupiła coś do jedzenia to podpisywała etykietkę, żeby nie ruszać). Za rok wynoszę się na swoje. Z kredytem, ale przynajmniej nikt mi na głowę nie wejdzie.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
8 12

@blondfuriatka: Wejdą, wejdą. Od razu będą marudzić, że opuszczasz starych schorowanych rodziców.

Odpowiedz
avatar blondfuriatka
-2 6

@Jango_Fett: tia... siostrzyczka się teraz ze mnie śmieje, że jeżdżę gratem, no cóż swój samochód oddałam rodzicom bo mama miała wypadek ich autem, siostrzyczka 3 razy zawiozła ojca do szpitala co mu ciągle wypomina, a później stwierdziła, że auto nie jeździ na wodę. Wzięłam tydzień urlopu, olałam sesję przed samą obroną i jeździłam. Później dałam mamie swoje auto żeby miała czym do lekarza jeździć... teraz sama jeżdżę autem wartym może z 2000 podczas gdy rodzice pożyczają jej auto na które zbierałam dwa lata (siostra ma swoje oczywiście ale jest tak zadbane, że wiecznie biegała na skargę, że blondfuriatka jej auta dać nie chce a to wiocha ze znajomymi na imprezę jechać jej, i oczywiście ode mnie kluczyków nigdy nie dostała).

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
6 6

@blondfuriatka: w życiu nie oddałabym czegoś, na co ciężko pracowałam, tylko dlatego że ktoś coś stracił. Inaczej, skoro rodzice są tacy biedni, to czemu ich ukochana córeczka nie za sponsorowała nowego wozu? Jak kupiłam sobie laptopa na którego pracowałam całe wakacje, ciotka powiedziała że powinnam dać go siostrom. Ale dlaczego? Dlatego że są młodsze i im się należy? A guzik z pętelką. Na Twoim miejscu nic bym nie dawała, nie i koniec. I choćby się mieli obrazić do końca świata. Ja tak swojej matce pomagała, latałam za jej papierami, woziłam wszędzie, z pracy odbierałam no wszystko, teraz za to wszystko jestem ku*wą i się do mnie nie odzywa. Bo jej się mój mąż nie podoba. Szał mnie ogarnia jak czytam takie rzeczy. Z jednej strony to jest wina dziecka, że daje sobie na głowę wejść.

Odpowiedz
avatar blondfuriatka
-2 2

@mlodaMama23: samochód był kupiony na mamę (zniżki), dołożyła mi też do niego część pieniędzy (na zasadzie umowy, że ona mi dołoży niewielką część żebym kupiła sobie lepszy i pożyczała jej na ewentualne dłuższe trasy, bo był w gazie), po wypadku umówiłam się z nią, że bierze auto a odda mi część mojego wkładu. Niestety remont pociągnął ich po kieszeni więc zobaczyłam z tego 1000zł, teraz się nie upominam bo zobowiązała się zapłacić za gości na weselu (nie jestem roszczeniowym bachorem, mogłam zrobić mniejsze wesele ale słysząc zaproś jeszcze wujka itd. powiedziałam ok, ale Wy płacicie) więc mi chyba nie wypada.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2015 o 14:42

avatar blondfuriatka
3 5

@mlodaMama23: pamiętam jeszcze jak kupiłam swój pierwszy samochód, jakiś miesiąc później Kasia rozbiła samochód ojca. Nie mieli czym jeździć, ja swojego używałam 2 razy w tyg. więc na prośbę taty o pożyczenie stwierdziłam, ok ale płacisz ubezpieczenie, tankowanie, dwa razy w tyg jest mój i nie dajesz Kaśce prowadzić. Tydzień później Kasia: "Ty sobie możesz gadać, że mam nie ruszać, tato i tak mi daje", ja oczy jak 5zł i do tatusia po kluczyki i dowód, "ale dlaczego, jedziesz gdzieś?" "Nie! umowa to umowa!". Później tylko słyszałam jak ją ochrzaniał że głupia jest, że się pochwaliła.

Odpowiedz
avatar gateway
6 6

Nie rozumiem was, naprawdę. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy dają sobie wejść na głowę. Dziewczyno, zasługujesz na najlepsze, więc nie gódź się na cokolwiek. Jeżeli takie relacje Ci szkodzą, to poważnie przemyśl to, aby się od rodziny odseparować. Możecie mnie krytykować i pisać, że jestem egoistką i bez serca i może nawet coś w tym jest - ale uważam, że jeżeli ktoś może liczyć tylko na siebie i sam powoli dochodzi do wszystkiego, to nie ma obowiązku dzielić się tym z ludźmi, którzy podcinają mu skrzydła, a rodziną są tylko formalnie.

Odpowiedz
avatar gatto31
3 3

@gateway: Zgadzam się. Ja nie pozwalam na sobie pasożytować i spora część rodziny mnie nie lubi. Mam to głęboko gdzieś, nie czuję potrzeby utrzymywania kontaktów z pasożytami. Nie mam problemu,żeby powiedzieć NIE. Nie pożyczam pieniędzy, tym bardziej nie daję nic za darmo, bo tzw. rodzina i się należy i powinnam. Guzik. Nic się należy i nic nie muszę. Trzeba sobie zapracować a nie oglądać się na tych, którzy sobie radzą.

Odpowiedz
avatar nighty
2 2

@blondfuriatka: "w ogóle jestem pasożytem bo ona już mieszka na swoim, mam też płacić rodzicom, że u nich mieszkam" Moja siostra ostatnio walnęła identycznym tekstem - "w twoim wieku (dop. 25 lat) powinnaś już mieć dom i własną rodzinę na utrzymaniu a nie pasożytować na mamie i tacie!". I powiedziała to 35 latka która chłopaka znalazła sobie 5 miesięcy temu i która po naszej wyprowadzce (tak, to nie ona się wyprowadziła do swojego mieszkania tylko my się przeprowadziliśmy po to by ona miała własne mieszkanie)...wynajęła sprzątaczkę po to by posprzątała mieszkanie. Jest "tak ciężko zapracowana" że absolutnie nie ma czasu by ogarnąć cały ten niewiarygodny bałagan jaki jej biedaczynie zostawiliśmy. I przy okazji, zrobić zakupów też nie ma czasu - wpada do nas albo dzwoni żeby jej zrobić zakupy. Rodzice nie widzą w tym absolutnie nic dziwnego. "M. tak ciężko pracuje, to zrozumiałe że nie ma czasu zrobić sobie obiadu". Siostra pracuje od 8 do 15...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2015 o 21:52

avatar Karolina1984
9 11

A ja się dziwię jak można dać zrobić z siebie popychadło , dać zrobić z siebie takiego "obywatela drugiej kategorii " w rodzinie.... Przez tyle lat słowa nie powiedziałaś, jak ostatnia głupia jeździłaś remontować mieszkanie bratu.... właściwie to nie powinnaś być zdziwiona obecną sytuacją.

Odpowiedz
avatar nighty
2 2

@Karolina1984: Można, jak się z jakiegoś powodu w dzieciństwie uwierzyło że jeśli będziesz najbardziej uczynną osobą w rodzinie to rodzice będą cie traktowali tak samo jak utalentowaną siostrę nad którą wszyscy się rozpływają z zachwytu i której każde życzenie było od razu spełniane. A wyszło z tego tyle że praktycznie wszystkie obowiązki domowe spadają na ciebie ale nigdy nie usłyszysz nawet słowa wdzięczności za to. Natomiast jak się zaczniesz buntować i raz powiesz że czegoś nie zrobisz, to zostajesz uznana za skończonego lenia, osobę na której "nigdy nie można polegać", egoistkę której zależy tylko na wygodnym życiu bez obowiązków a potem nastąpi wyliczenie rzeczy które rodzice dla ciebie zrobili a ty nie jesteś w stanie im się odwdzięczyć (może też się zdarzyć tekst w stylu "Rozumiem że mamy się spodziewać że jak się zestarzejemy to nas oddasz do domu starców byle nie musieć nam pomagać?". )A siostra która nie musiała kiwnąć nawet palcem bo rodzice wszystkie obowiązki domowe wykonywali za nią (zmęczona nauką/pracą jest, biedactwo!) będzie pierwszą która cię nazwie pasożytem. Skoro "w twoim wieku" jeszcze mieszkasz z rodzicami zamiast "jak dorosły odpowiedzialny człowiek zarabiać na własny dom, własną rodzinę i własne rachunki" (nie żeby ona robiła którąkolwiek z tych rzeczy) to powinnaś "przynajmniej" opłacać rachunki domowe oraz pomagać w utrzymaniu domu. Teraz po prostu widzę że ja byłam na straconej pozycji już od początku - im więcej robiłam by być drugą nią, tym bardziej było widać że nią nie jestem i tym bardziej rodzice byli mną rozczarowani.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2015 o 22:12

avatar Sukkub
1 1

@nighty: Ja po tekście z domem opieki odpowiedziałam, że na pewno ich ukochany synuś się nimi zajmie na starość i nie będą musieli o nic prosić takiej wrednej żmii jak ja :) Bardzo skuteczne, polecam.

Odpowiedz
avatar Pelococta
3 5

Ja pierdzielę. No to może pora w końcu wziąć graty pod pachę, dziecko za rękę i wyprowadzić się gdzie indziej?? Chwilowo do małego mieszkania, żeby Was stać było na opłaty. I dalej zbierać na dom... Skoro chcesz być niezależna od rodziców, dlaczego wciąż mieszkasz w mieszkaniu, które jest z nimi powiązane??

Odpowiedz
avatar Bastet
3 3

@Pelococta: Najpierw oni powinni ją spłacić, jest współwłaścicielem działki, z której nic nie ma.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Bastet: niech zatem sprzeda swoja czesc i z pieniedzy kupi mieszkanie/dolozy do budowy domu

Odpowiedz
avatar zofija88
1 3

Bardzo Ci współczuję. Życzę Ci dość siły i odwagi, by powiedzieć to wszystko co czujesz rodzicom. Może nawet uda Ci się wyprowadzić i faktycznie być w 100% niezależną od rodzinki. Z doświadczenia wiem, że nie jest to łatwe, ale przynosi pozytywny rezultat. Najtrudniejszy pierwszy krok. Trzymam kciuki. :)

Odpowiedz
avatar Trepan
4 4

Zarządzali Twoim majątkiem tak, że straciłaś, to podpada pod prokuratora. Pytanie czy chcesz się użerać z "rodziną". Swoją drogą jeśli chcą Cie wywalić z mieszkania to sugerowałbym wyciągniecie najcięższych dział. No i co tą współwłasnością nowego domu?

Odpowiedz
avatar LoonaThic
2 4

Ja mam ciut inną sytuację, ale doś podobną ze względu na powiązania rodzinne. Moi rodzice kupili dom. 20 lat temu dokładnie. Od początku ojciec powiedział mi, że mam mu pomaga remontowa ten dom. Skończyłem właśnie maturęi chciałem iś na studia. Ba, nawet dostałem się na studia, ale rodzice CELOWO zataili ten fakt przede mną. Uczelnia wysłała dokumenty do mnie do domu, a rodzice je przede mną ukryli. Jak pracowałem na budowie ich kochanego domu to poprosiłem rodziców by zerknęli nza tablice wyników i powiedzieli mi o rezultacie rekrutacji. Wg nich się nie dostałem. Więc ja nie drążyłem tematu, a ponieważ roboty było dużo, więc studia odłożyłem na przyszły rok. W listopadzie spotykam znajomego, z którym startowałem na studia i ten się mnie pyta czemu nie chodze na zajęcia. Mnie wryło. Idę popyta w dziekanacie - no tak, byłem przyjęty i to z kapitalnym wynikiem. Idę pyta rodziców i ci zdziwieni - no jak to, nie było mnie na liście przyjętych! Pani z dziekanatu uprzejmie informuje, że do każdego przyjętego był wysyłany list gratulacyjny z wynikiem. Ja takiego nigdy nie dostałem, więc pytam - jak to? Pani proponuje popyta rodziców, a dokładniej matki. Lekki wyqrw, odchorowałem to mocno. No, ale dom trzeba stawia, fundamenty podlewa itd. Grudzień nastał, a ja na zewnątrz jeszcze kończe fundamenty, ojciec pyta czemu się tak guzdrze z tym. W kwestii wyjaśnienia - ojciec pracował, więc na budowie pojawiał się o 8.30 rano, rozdawał zadania do wykonania i przyjeżdzał wieczorem mnie zabierać. Poprosiłem by kupił mi jakiekolwiek auto, bo potrzebuje czasem pojechac czy coś załatwic. A ponieważ sam jeździł w zasadzie nową Hondą Legend (wartą wtedy jakieś 50 tys zł) myślałem o czymś do 10 tys zł. Pieniądze oczywiście były. Ojciec następnego dnia przyjechał ... maluchem ze złomu. Jego słowa - zrobiłeś dopiero prawo jazdy to nic innego nie potrzebujesz. I tak mineły lata spędzone na remoncie - od 1995 roku do 2003 roku pomagałem remontowa stary dom. W zamian miałem mie przepisane mieszkanie w którym mieszkaliśmy, a rodzice mieli nowy w zasadzie dom. W 2005 roku postanowiłem się wyprowadzic do mieszkania z przyszłą narzeczoną i małżonką i zaczęły się jazdy... Że nie tak to sobie matka wyobrażała, że mieszkania chciała wynając (!), że to ich mieszkanie, że jak ja mogę, jak śmiem itd. W 2002 roku w miedzyczasie tzw skończyłem studia (na szczęście) a i rodzice nie pomagali mi w tym nic a nic, to o prace się nie musiałem martwi, więc zacząłem się zastanawia nad wynajęciem czegoś. Rodzice cały czas stawiają warunki, albo się wyprowadzam albo mam im płaci za czynsz! Za mieszkanie oczywiście regularnie płacone, w momencie jak je obejmowaliśmy z przyszłą żoną w posiadanie było ZRUJNOWANE. W mieszkanie wpakowaliśmy ponad 40 tys zł w dwa lata. Do momentu remontu rodzie niespecjalnie się interesowali mną i mieszkanie, jedynie co jakieś 2-3 tygodnie ja ich odwiedzałem z żoną na kawę itd. Jak je wyremontowaliśmy to nagle rodzicom się przypomniało, że mają mieszkanie, wyremontowane. Jak usłyszałem ich warunek - albo płacimy za wynajem albo mamy się wyprowadzac to coś mnie trafiło. Od rodziców KUPILIŚMY mieszkanie - wzieliśmy z żoną kredyt. To nie koniec oczywiście przygód, to było w 2010 roku - ale od tego czasu było jeszcze kilka piekelności. Więc posiadanie rodziców to nie tylko cudowne zalety. Jak chcecie więcej to opisze.

Odpowiedz
avatar matt44
0 0

cholernie gorzka historia, tyle jestem w stanie powiedzieć...

Odpowiedz
Udostępnij