Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z doświadczeń kasjera-sprzedawcy w pewnej znanej sieci sklepów drogeryjnych. Zacznę od tego,…

Z doświadczeń kasjera-sprzedawcy w pewnej znanej sieci sklepów drogeryjnych.

Zacznę od tego, że uwielbiam swoją pracę. Mimo, że w życiu prywatnym jestem dość zamknięta w sobie i wolę książkę i herbatkę niż całonocną imprezę, to kontakt z klientami uwielbiam, lubię doradzać lub podpytać o doświadczenia z takim czy innym produktem.

Jednak są tacy klienci przy których witki mi opadają.

1. [P]ani po 50, obserwuję od dłuższej chwili, nie chcę być nachalna. W końcu decyduję się podejść i zaproponować swoją pomoc. Z szerokim uśmiechem na ustach pytam „Czy mogę pani jakoś pomóc?”. Kobieta chętnie się zgadza i informuje mnie, iż szuka prezentu dla synowej w postaci tuszu do rzęs, najlepiej takiego dwustronnego, żeby nie był taki zwykły. Przed moim podejściem owa klientka otworzyła już kilka tuszy z jednej serii, które były na wystawie (brała z półki, otwierała, podumała chwilę i odkładała, brała następny). Nie jest to dobre dla tuszu oczywiście. Szybciej wysycha, kruszy się i „szczęśliwa” nabywczyni takiego produktu, jest zwyczajnie niezadowolona.

Żeby uniknąć takich sytuacji mamy na sklepie testery. Niestety tester nie zainteresował owej klientki. Przedstawiłam oprócz jednego, na który już zwróciła uwagę, również produkt z innej firmy i serii (w podobnej cenie – zawsze staram się nie przekraczać progu w jakim klient szuka). Wręczam pani tester, ale zwyczajnie go zignorowała i otworzyła pełnowartościowy produkt z półki. No i zaczęła swoje otwieranie wszystkich dostępnych tuszy na półce, z serii którą wskazałam, na przemian z resztą z serii, którą wcześniej oglądała. Oczywiście też całkowicie nowe, te których nie zdążyła otworzyć. Zaciskam zęby i delikatnie mówię „są dostępne testery”. Klientka olewa informacje i kontynuuje. W końcu stwierdza „ja chyba wezmę ten pierwszy”. Ciągle z uśmiechem, mówię że oczywiście i że mam nadzieję, że moja pomoc była przydatna. Zadowolona klientka stwierdza, że oczywiście, tylko chciałaby ten tusz, ale nieotwierany. Ja karpik i zerkam na moją [K]oleżankę co robić (byłam nowa na sklepie).

[K]: Są dostępne tylko te tusze, które są na wystawie.
[P]: Ale jak to!? Przecież one są otwierane, ja chcę nowy, to prezent dla synowej!
[K]: Przykro mi, otworzyła Pani wszystkie tusze na półce, więc nie mamy już innych.
Obrażona klientka wyszła ze sklepu bez prezentu.

2. Starsza [P]ani prosi mnie o pomoc. Podążam za nią na dział z papierami toaletowymi.

[P]: Proszę pani ja zawsze kupowałam taki papier 3-warstwowy. Zwykły, bez żadnych zapachów.
[J]a: Oczywiście, tutaj taki jest – wskazuję na opakowanie z 12 rolkami.
[P]: Tak, ale w tym opakowaniu było 8 rolek i ja taki chcę.
[J]: W takim razie szuka pani tego papieru – wskazuję inne opakowanie.
[P]: Ale on jest rumiankowy, a ja nie chcę!
[J]: Proszę pani on nie jest rumiankowy. – biorę opakowanie w ręce i czytam na opakowaniu, żeby na pewno nie wprowadzić klientki w błąd.
[P]: Skąd pani wie?
[J]: Ponieważ jest napisane, o tutaj – wskazuję i czytam na głos napis z opakowania.
[P]: Ale on ma rumianek na opakowaniu, dlaczego!?
[J]: Nie wiem proszę pani, nie ja decyduję jaką grafikę producent umieszcza na opakowaniu.

Pani papieru nie wzięła. I wyszła obrażona ze sklepu, bo był rumianek na opakowaniu. Może nie jest to bardzo piekielne, ale na pewno nie ułatwia pracy.

sklepy praca

by Sayagames
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Scorpion
15 21

Co do ostatniej: Możesz się śmiać, ale ludzie nadal żyją w bajecznym świecie, gdzie co na opakowaniu to w rzeczywistości. Tony ludzi reklamują burgery czy dania gotowe, "bo nie takie jak na zdjęciach".

Odpowiedz
avatar krogulec
4 16

@Scorpion: Ja się temu nie dziwię, klienci płacą za towar, w którym powinno być na oko, połowa więcej składników niż dostali. Na miejscu UOKiK bym walił takie kary, co miesiąc, aż by się nauczyli.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
3 5

@krogulec: Przecież w składzie produktu masz wyliczenie procentowe ile jakiego składnika możesz się spodziewać. Nie winą producentów jest to, że żyjemy w świecie analfabetów dla których trzy linijki tekstu to wyzwanie.

Odpowiedz
avatar maruda12
52 52

Z tym otwieraniem to zwyczajny brak asertywności z twojej strony. Szlag mnie trafia jak kolejny raz kupuję tusz do rzęs, a on po tygodniu wysycha, bo strachliwa ekspedientka wstydziła się wyprosić klientkę, która zniszczyła towar. Trzeba było tej babie kazać kupić wszystkie.

Odpowiedz
avatar RedChili
15 21

@Sayagames: kiepski pomysł, sól fizjologiczna mniej wiecej po dobie od otwarcia jest do wywalenia (brak konserwantów, przez co możliwy jest rozwoj mikroorganizmów) ty chcesz tym ratować tusz i potem go jeszcze używać?!

Odpowiedz
avatar notaras
2 12

@RedChili: Sól fizjologiczna, kupowana w aptece, jest sterylna. Sama w sobie nie stwarza warunków sprzyjających rozwojowi mikroorganizmów (bo jest to w końcu czyste H2O z czystym NaCl i nic więcej), więc dolanie paru kropel do tuszu nie stwarza żadnego zagrożenia. Znacznie "groźniejsze" od tuszu z solą fizjologiczną jest umycie twarzy wodą z kranu.

Odpowiedz
avatar Zielonooka
20 20

@maruda12: Ja pracuje w rossie, możliwe, że autorka też. Na takie sytuacje jest stała formułka u nas "prosiłabym o nie otwieranie tuszy/podkładów/perfumów tutaj obok ma Pani tester może go sobie Pani obejrzeć na spokojnie" ew jak ktoś się kłóci dodaję że "Pani też nie chciałaby kupić już otwieranego, prawda?" jak ktoś się kłóci dalej to trudno, on jest burakiem, nie ja. Wszystko mówię miłym tonem, doradzam itp. Nie wyobrażam sobie żeby mi ktoś wszystko pootwierał i poszedł. Chociaż wiem, że nieprzyjemnie jest zwracać komuś uwagę ;)

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
14 18

@Zielonooka: perfum nie perfumów

Odpowiedz
avatar RedChili
1 11

A co ma sterylnosc do braku konserwantów? W sterylnej soli fizjologiczne mikroorganizmy po pewnym czasie może się nie rozwijają?! Nie pisz takich głupot proszę!

Odpowiedz
avatar notaras
9 13

@RedChili: Oczywiście, że w sterylnej soli mogą się rozwinąć mikroorganizmy. Tak samo jak w wodzie z kranu, którą myjesz zęby i warzywa. Ja twierdzę, ze dolanie sterylnej soli fizjologicznej do tuszu nie stwarza większego zagrożenia niż umycie twarzy lub zjedzenie jabłka. Twierdzenie, że nie powinno się dolewać soli do tuszu, bo ta nie posiada konserwantów i w tuszu rozwiną się jakieś bakterie, czy inne grzyby jest błędne. Nie rozwinie się nic groźniejszego niż to co może samo żyć w tuszu, ew. wylecieć z kranu.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
13 15

@Sayagames: podaj mi proszę adres swojej drogerii. Wyjdę z towarem bez płacenia, a ty mi złego słowa nie powiesz, bo przecież musisz być miła...

Odpowiedz
avatar grupaorkow
15 15

@Sayagames: czyli jak was okradają, to umiecie otworzyć buzię, ale jak okradają wasze klientki, to już nie? Otworzony tusz zaczyna zasychać i kobieta która go kupi traci pieniądze na niepełnowartościowy produkt. To już ci nie przeszkadza? Wspaniała polityka firmy, tym bardziej podaj adres.

Odpowiedz
avatar Sayagames
2 8

@grupaorkow nie wiem czemu wywnioskowałeś/aś z tej historii, że w ogóle nie dbam o sklep ani asportyment. Dbam i robię co mogę. Niestety nie mam żadnej innej możliwości jak prosić klientkę i zwracać uwagę w chwili gdy otwiera jakiś kosmetyk. Gdyby to ode mnie zależało poleciałaby na kopach. Ale nie zależy. Tak samo jak staram się nie sprzedawać wadliwych towarów. Zawsze sprawdzam (przynajmniej na takich rzeczach na których widać) i jeśli jest używana tzn. zniszczona jeśli mam możliwość wymieniam na nową sztuke z szuflady. A zniszczona idzie na likwidację.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
0 0

@notaras: "Sól fizjologiczna, kupowana w aptece, jest sterylna. Sama w sobie nie stwarza warunków sprzyjających rozwojowi mikroorganizmów (bo jest to w końcu czyste H2O z czystym NaCl i nic więcej)" Czysta woda i czysty chlorek sodu to idealne warunki do wzrostu bakterii. Myślisz, że dlaczego np. wykonane w sterylnych warunkach krople do oczu się konserwuje?

Odpowiedz
avatar lovekiss
0 0

@Hachimaro: Tusz do rzęs zawiera konserwanty. Jeżeli dodamy do niego kroplę soli fizjologicznej to nie ma prawa się ona zepsuć...

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
14 16

Takie baby "sprawdzaczki" są okropne. Sama nie używam praktycznie niczego do makijażu, ale jak widzę taką w drogerii to pytam czy kupi to co otwarła, albo czy sama chciałaby mieć już używany kosmetyk. A autorka pewnie nie może zwrócić ostrzejszej uwagi, bo skargi polecą...

Odpowiedz
avatar Sayagames
0 14

@Rammsteinowa: Dokładnie. A dodatkowo jestem na okresie próbnym i strasznie zależy mi na tej pracy.

Odpowiedz
avatar sapphire101
19 19

@Sayagames: Patrząc na tą babkę, która KAŻDY produkt musiała otworzyć (nie wiem w jakim celu...) to stwierdzam, że niektórym przed wizytą w sklepie powinno się ucinać rączki i to przy samej dupie.

Odpowiedz
avatar RedChili
13 17

@Sayagames: z pracy nie wylecisz dlatego, ze dobrze wykonywałas swoje obowiązki (zwrócenie uwagi, szanownej pani) prędzej wywala cię za bierność, bo ktos przyjdzie z pretensjami, bo kupił tusz, ktory był otwierany przez 15 innych osób.

Odpowiedz
avatar Mei
0 10

@RedChili: Tylko jak udowodnisz, że tusz wysechł dlatego, że był otwierany w sklepie? Jeżeli coś takiego widzisz jako klientka, możesz sama zwrócić uwagę osobie, która niszczy kosmetyki. Takie baby zwykle uwielbiają się pienić i składać skargi, bo myślą, że świat się kręci wokół nich i jeśli ktoś im zwróci uwagę, to należy go ukarać, więc dla ekspedientki jakiekolwiek postępowanie ostrzejsze niż to opisane w historii (informacja, że dostępne są testery) może być niebezpieczne. Szczególnie, że gdyby w skardze była napisana sama prawda (pracownik zwrócił uwagę na niszczenie produktu), to faktycznie nikt nie wyciągałby konsekwencji, ale zwykle takie skargi są bardzo podkoloryzowane, obrażona wielmożna pani skłonna napisać, że ekspedientka ją zwyzywała, pobiła itp. więc rozumiem w tym przypadku "brak asertywności", jeżeli zależy autorce na pracy. Uwagę grzecznie zwróciła, została zignorowana, więcej nie za bardzo mogła cokolwiek zrobić, niestety takie czasy, że pracownik musi być miły i usłużny, a "klient nasz pan", nawet jeżeli klient jest niewychowanym chamem.

Odpowiedz
avatar Zielonooka
15 15

@Sayagames: naprawdę nikt Cie nie zwolni za to, że pilnujesz kosmetyków. To również należy do obowiązków ekspedientki. Skargi tego typu zdarzają sie mega rzadko i nikt sobie z nich nic nie robi. Jak masz wątpliwości, spytaj kierowniczki ;)

Odpowiedz
avatar inga
13 13

@Zielonooka: Też tak myślę. Przecież takie "macaczki" to również strata dla firmy. Nie tylko wizerunkowa (odstraszanie klientów) ale i finansowa, bo o ile otwarty tusz może jeszcze zostać kupiony przez jakąś nieświadomą klientkę, o tyle zniszczona, używana szminka - nie. Niestety, podczas ostatniej wizyty w sieci a R., w której jak wywnioskowałam pracujesz - załamałam się. Zapytałam ekspedientkę o tusze. Pokazała mi kilka, każdy otwierając! Nie testery, a pełnowymiarowe, nowe opakowania! W innej sieci na H. ani ekspedientki, ani ochrona nie zareagowały, gdy śmierdząca menelka brudnymi łapami robiła sobie makijaż testerami. Przyznaję, zdarza mi się zwrócić uwagę innym klientkom, które "testują" kosmetyki. Mnie z pracy nie wyrzucą a zwykle babom robi się jednak głupio ;) Te kosmetyki, po których widać, czy były macane (szminka, puder) otwieram przed kupnem (jeśli były macane - już im nie zaszkodzi, jeśli nie były - kupuję), resztę - zamawiam online.

Odpowiedz
avatar Sayagames
5 9

@inga: Tak to jest strata.Na prawdę staram się pilnować klientek, ale niewiele poza prośbami i zwracaniem w miły sposób uwagi, mogę zrobić. Dzisiaj wiedząc jaka jest sytuacja ze szminkami (wszystkie testery dobrze widoczne, ale i tak najlepiej otworzyć nową), mając główna kasę i obsługując klientkę sprawdziłam czy szminka którą chciała zakupić była używana. Niestety była i pani wycofała się z kupna tej sztuki, poszło na likwidację. Szkoda, bo dobra szminka za prawie 30zł. Ale wolę zachować twarz i sprawdzić, niż żeby potem klientka wróciła wściekła i reklamowała. Tak przynajmniej była mi wdzięczna i wiem, że wróci.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2015 o 0:07

avatar bazienka
-1 1

@Sayagames: naprawde. razem. prosze.

Odpowiedz
avatar MrsBrightside
0 0

@Rammsteinowa: Strasznie drażnią mnie macantki, zwłaszcza te, co otwierają tusze do paznokci i lakiery... Kilka razy kupiłam w Rossmanie lakier, który zgęstniał po miesiącu-dwóch użytkowania. Klientki otwierają, a ochrona i sprzedawczynie nic nie robią, widziałam jak malują sobie paznokcie, a kto wie, czy nie roznoszą grzybicy lub gronkowca? Odechciało mi się kupować lakiery w Rossmanie, wolę iść za róg i kupić w małym osiedlowym sklepiku, gdzie sprzedawczynie faktycznie pilnują ;)

Odpowiedz
avatar MrsBrightside
0 0

@Rammsteinowa: Tusze do rzęs i lakiery do paznokci, przepraszam za pomyłkę w komentarzu wyżej :)

Odpowiedz
avatar Driada
0 0

@Mei: Ekspedientka w rossmannie ma obowiązek zwrócić uwagę klientowi, jeżeli ten używa jakiegoś produktu do którego jest (bądź nie!) dołączony tester. I bardziej tu chodzi o: "Proszę nie odkręcać tuszu" niż "mamy dostępne testery". A jeśli klientka postanowiłaby złożyć skargę, to na każdym kroku rozmieszczone są kamery i bardzo łatwo można tę "agresję" kasjerki sprawdzić, także naprawdę nie ma się czego obawiać tylko tak jak już było to niejednokrotnie tłumaczone postawić się na miejscu potencjalnego nabywcy tego odkręconego tuszu/eyelinera/czegokolwiek i zwrócić babie grzecznie uwagę.

Odpowiedz
avatar paski
2 18

W sumie nieco sie nie dziwie Pani nr 1, sama nabralam nawyku otwierania kosmetykow w celu sprawdzenia czy sa nieuzywane, nie wyschniete, bo skoro przede mna teoretycznie kazdy kosmetyk mogl byc wymacany przez taka wlasnie pania nr 1, to i ja musze do niego zajrzec aby nie ryzykowac kupna czegos uzywanego i bledne kolo sie zamyka. A nawyku nabralam po tym, jak kilka razy mi sie zdarzylo, ze juz stojac w kolejce do kasy otwieralam np szminke albo kredke a ona nosila slady uzytkowania i pol biedy, jesli ktos pomazal sobie na nadgarstku, zeby kolor sprawdzic, gorzej jesli juz mazal sobie po twarzy, ustach. Albo otwieram tusz a on jak kamien. Nikt nie chce takich sytuacji, producenci powinni wiec wprowadzac albo folie na produkty albo chociaz jakas mocna naklejke, ktora zrywa sie przy otwarciu produktu i po problemie..

Odpowiedz
avatar RedChili
16 22

@paski: poprzedni mój komentarz wcięło, ale gdyby w sklepach czy drogeriach nie pracowały takie mimozy, które boją się zwrócić uwagę, to kosmetyki teoretycznie możnaby brać w ciemno. A jest tak jak opisujesz

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2015 o 14:43

avatar Sayagames
2 12

@RedChili: Wypraszam sobie tą mimozę, nie jestem strachliwa, ani nieasertywna. Na wejście do pracy dostałam 3 ogromne segregatory do przeczytania z regulaminami i postępowaniem. Nie mogę upilnować wszystkich klientek. To nie my jesteśmy mimozy i boimy się zwrócić uwagę, bo klientka "ugryzie". Boimy się stracić na przykład premię. Z wygodnego siedzenia, faktycznie łatwo nazwać mnie "mimozą". Staram się jak mogę i generalnie klientkom wybijam z głowy testowanie pełnowartościowych produktów.

Odpowiedz
avatar Driada
0 0

@RedChili: To też nie jest tak, że mimozy. Ekspedientki nie mają prawa stać i patrzeć na klientki i obserwować i się uśmiechać. Pilnować owszem, trzeba, ale nie zawsze się zauważy taki przypadek, ponieważ ekspedientki cały czas mają coś robić, tzn dokładać towar na półki. Cały czas, bez przerwy.

Odpowiedz
avatar Kecaw
-5 9

No ale rysunek mówił co innego! To ty ewidentnie źle czytałaś. Bo pewnie chciałaś ta biedną schorowana staruszkę naciągnąć na ten rumianek, ty wyzyskiwaczu ty. A tak na marginesie, szkoda że nie mogłaś wręczyć pani szarego papieru z tekstem " to panią zadowoli, jest zupełnie jak pani, długi, szary i do D ... "

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2015 o 11:55

avatar krogulec
-3 5

Tekst wczorajszy: Widzę, że ma Pan takie ogrodnicze rzeczy, słoiki itp. Ma Pan może karafki do wina?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@krogulec: szczerze? Skoro macie słoiki, to nie dziwię się. Pracowałam w sklepie z małym agd-ogrodniczy kącik i były. I szukając kiedyś karafki dla babci, też w 3 sklepach słoiki-doniczki-duperele były.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 6

a tak w kwestii rzeczowej: jak ma się jakość 'testera', który leży w sklepie ruski rok w sklepie i jest w tym czasie kilkadziesiąt razy otwierany; - to chyba nie da żadnego pojęcia o produkcie?

Odpowiedz
avatar Sayagames
8 10

@PiekielnyDiablik: Czy na prawdę kolor szminki się różni, bo była otwierana wiele razy? Poza tym jeżeli ja szukam tuszu, to patrze na jego kolor i właściwości, oraz szczoteczkę, ponieważ to są najważniejsze rzeczy.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-1 3

@Sayagames: a skąd mam wiedzieć? - dlatego pytam, nie znam się; nie wiem, do czego służy 90% asortymentu w kRosmanie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2015 o 8:09

avatar Neonowa333
7 7

Sama pracuję w tego typu drogerii, więc wiem o czym pisze autorka. Sama zwracam uwagę klientkom by nie otwierały kosmetyków nowych, ponieważ do tego służą testery. Niestety, jak doradzam jednej kobiecie, powiedzmy przy szafie L'oreal, to nie widzę co robi ktoś przy szafie Miss Sporty itp. Wybaczcie, ale nie mam oczu na plecach ;) Nie będę bronić osób, które notorycznie olewają takie zachowania klientek. Jednak uwierzcie, że nie da się przypilnować wszystkich klientów w jednej strefie.

Odpowiedz
avatar Sayagames
4 8

Nie da się i to jest prawda. Nie wiem czemu wszyscy wywnioskowali z tej historii, że nie dbam o sklep i kosmetyki. Ale mopa i wezmę i nie przywalę nim w głowę, nie ważne jak bym o tym jienie marzyła.

Odpowiedz
avatar Neonowa333
2 4

@Sayagames: Jakby większość z nich popracowała w tego typu miejscu to by pisała co innego ;) Pamiętam samą siebie jeszcze rok temu. Narzekałam jak to nie ma testerów, kosmetyki "macane" i nie ma co kupić... A teraz wiem, że testerów do większości kosmetyków NIE MOŻNA zamówić ( bo nagle ich nie ma w magazynie centralnym czy firmy tego nie oferują ) i trudno jest dopilnować 10 osób, które buszują po kolorówce. Zawsze można zamawiać kosmetyki przez internet - i nikt nie może się czepiać, iż jakiś kosmetyk był otwierany itp. ;]

Odpowiedz
avatar Wilczyca
6 6

Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale nie rozumiem dlaczego nie można zastosować opakowań takich (choćby foliowe zabezpieczenie), przy których od razu byłoby widoczne że kosmetyk był otwierany?

Odpowiedz
avatar Patapon
3 3

Super się dowiedzieć, że obsługa pozwala na otwieranie produktów. Teraz będę kupować tylko produkty z zabezpieczeniami przeciw otwieraniu lub będę prosić o przyniesienie egzemplarza z zaplecza.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

ja bym zwyczajnie kazala babsku zaplacic za wszystkie otwarte tusze i spokojniie bym jej o tym powiedziala, moze jakby strzelila focha wczesniej, zaniechalaby szybciej tej cudnej czynnosci

Odpowiedz
avatar Balaganiara
0 0

Pracuję na podobnym stanowisku i nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Historii o otwieraniu pełnowartościowych produktów znam na pęczki. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się u mnie lakiery do paznokci. "Ale przecież nic się nie stanie jak sobie otworzę, popatrzę, powącham, dotknę". Szkoda tylko, że to samo zrobiło kilkadziesiąt osób przed panią i kilka setek po niej. A taki kosmetyk zazwyczaj już do niczego się później nie nadaje. I to ja później słucham pretensji w stylu: "Pani sprzedała mi nieświeży/ zaschnięty/ używany lakier!". Ciekawe w tym wszystkim jest to, że najczęściej z pretensjami przychodzą właśnie amatorki otwierania i "sprawdzania". Właściwie przestałam już w pracy pić kawę, bo klientki bardzo dbają aby moje ciśnienie utrzymywało się na wysokim poziomie.

Odpowiedz
avatar moniap
0 0

Dziwne masz obyczaje aby dopuszczać do takich sytuacji. Grzeczność grzecznością ale przez takie osoby jak Ty uczciwe klientki kupują otwarty, niepełnowartościowy towar. Mogłaś poinformować babsko, że towar otwarty uważa się za sprzedany.Co innego kiedy nie ma testerów(często ukradzionych).

Odpowiedz
avatar sevenwishes
0 0

W Rossmannie w Warszawie przy ul. Targowej jest dziwny zwyczaj. Sklep w tej lokalizacji ma niewielu klientów, zwykle prawie pusty. Często kasy są puste bo kasjerki pomagają klientom coś znaleźć albo doradzają. Ale to nie jest jakiś wielki problem. Ustawiam się do takiej pustej kasy i w ciągu kilku minut ktoś przychodzi. Powtarzam, to ujdzie akurat i nie mam pretensji. Ale wkurza mnie coś innego. Zwykle kasjerka wraca do kasy z tą osobą której pomagała i ta osoba coś kupuje. Piekielność? Zawsze, powtarzam - zawsze! ta osoba była obsługiwana najpierw. Nieważne, że ja stałam kilka minut w kolejce, osoba która podchodzi z kasjerką jest obsługiwana pierwsza. Tak było już kilka razy. I dla kasjerki i dla klientki było nie do pomyślenia, że to ja miałabym być obsłużona najpierw. Jeszcze nigdy nie upomnianiam się w takiej sytuacji o swoje, ale przysięgam żenastępnym razem to zrobię.

Odpowiedz
avatar Sayagames
0 0

@sevenwishes: Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, możesz to zgłosić, bo w naszym regulaminie mamy zawarte, że zawsze, ale to ZAWSZE ktoś musi być na kasie. Są przydzielane jakby zmiany i osoba która ma główną kasę, nie ma prawa ruszyć tyłka z kasy, chyba że przyjdzie ktoś kto ją zastąpi na dany moment. Edit: jedyna osoba która ma przed Tobą pierwszeństwo to kobieta w ciąży.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2015 o 8:20

Udostępnij