Dziadek, wnuczek, sklep.
Wnuczek chce ciastka. Te konkretne ciastka. Teraz, nie za chwilę. Chce je zjeść, zanim dojdą do kasy.
Dziadek zgadza się, żeby chłopak zjadł ciastka - i tak później za nie zapłaci.
Tylko że... Ciastka były na wagę!
Delikatesy
Jeśli były zważone na sklepie, to co za problem? Mógł zjeść, nalepka z wagi przecież zostaje i tak na worku.
OdpowiedzNiektore sklepy waza towar dopiero przy kasie.
Odpowiedz@Melon: miejsce zdarzenia: Delikatesy. Nie Biedronka, Kaufland, Lidl czy inny superhipermarket. W mojej miejscowości, a podejrzewam, że w innych też (może nie wszystkich, ale w tej z historii na pewno) w Delikatesach każdy nabiera sobie ciastka, cukierki na wagę i z woreczkiem "tupta" do pani przy kasie. Nie ma tam żadnej wagi, więc tym bardziej nie ma nalepek z ceną i wagą na woreczku. Gdyby historia dotyczyła jakiegoś supermarketu, to nie byłaby piekielna. A zdarza mi się widzieć w takich przybytkach właśnie osoby, które nie ważą produktów i są potem odsyłane przez panie od kasy do odpowiedniego stoiska. Gdyby jedna z drugą nie zważyły cukierków i nie okleiły a po drodze do kasy nakarmiły tym wnuka to też byłby problem. Nie rozumiem gdzie osoby minusujące widzą problem w tej historii?
Odpowiedz@luska: Nie zminusowałam. Po prostu to dosyć istotne, czy waży się na sklepie, czy przy kasie. Taka informacja może zmienić postać rzeczy, a nie została ujęta w historii. Szczerze wątpię, żeby dziadek był na tyle chytry, żeby połakomić się na parę złotych za ciastka, skoro wcześniej i tak miał za nie płacić. Myślę, że była nalepka i waga na sklepie.
Odpowiedz@Melon: też nie sądzę, że to była pazerność dziadka, raczej bezmyślność i to co w tej chwili staje się nagminną praktyką, wręcz naczelną zasadą w wychowaniu dziecka: teraz, natychmiast dać dziecku to czego chce i zawsze spełniać jego zachcianki. A potem nastolatek staje "okoniem", bo mama nie dała najnowszego modelu komórki. Co tam nastolatek, czwartoklasista potrafi mamie przyłożyć z liścia, bo nie pozwoliła siedzieć dłużej na internecie (to akurat przypadek z mojej pracy). To jest właśnie największa piekielność, ustąpić dziecku, bo ono tak chce. W dorosłym życiu tak nie ma, że co chcę to natychmiast dostaję i pojawiają się problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Wypadałoby od małego dziecka uczyć cierpliwości, umiarkowania, umiejętności odmówienia sobie czegoś. Potem trafiają się takie historie jak kilka lat temu w mojej okolicy powiesiła się dziewczyna, bo zakochała się w chłopaku, który był związany z inną dziewczyną i nie chciał jej zostawić, ba nawet nie był zainteresowany nową znajomością. W liście pożegnalnym zostawiła informację, że ona go kocha, a on jej nie, nawet na nią nie zwraca uwagi. Zaszalały hormony plus brak samokontroli i tragedia dla bliskich gotowa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2015 o 11:32
Poczułam się troszkę jak recydywistka... Zawsze zjadałam lody przed tym, jak mama zapłaciła.
Odpowiedz