Historia sprzed 6 godzin.
Dzwonię na pogotowie, żeby po mnie przyjechali. Nie mam czucia w nogach, kręgosłup napierdziela, ledwo żywa zwijam się z bólu. Będzie w skrócie, bo dalej ne mogę się opanować.
Dyspozytor: Co się dzieje?
Ja: Mam 19 lat, od dawna mam problem z kręgosłupem i chodem. Teraz mnie tak boli kręgosłup, że nie wytrzymuję już. Nie działają żadne leki. W dodatku nie mam czucia w nogach. Proszę pomóżcie mi! (Przez łzy)
D: Nie masz kogoś kto by ciebie nie podwiózł?
J: Jakbym miała, dawno już bym była u was. Nie mam tutaj nikogo, kto by mi pomógł.
D: Ale my ci i tak nie pomożemy. Jak się pogorszy proszę podjechać taksówką - dźwięk odkładanej słuchawki.
Gdyby nie to, że sąsiedzi usłyszeli moje wycie z bólu, nie wiem co by było. Na szczęście sąsiadka miała bardzo dobre zastrzyki, które kiedyś brałam. Jutro jadę do szpitala złożyć skargę. Bo skoro płacę ubezpieczenie, to chyba mam prawo do szpitala i pomocy?
słuzba_zdrowia
Jak bierzesz zastrzyki od sąsiadki to z pewnością ubezpieczenie Ci cokolwiek wypłaci...
Odpowiedz"Bo skoro płacę ubezpieczenie to chyba mam prawo do szpitala i pomocy?" Owszem, ale do karetki tylko jeśli jest uzasadnienie. Nie mówię, że go nie było, nie mi oceniać, a i z takich strzępków ciężko coś wnioskować. Jednak co do zasady, to jednak karetka nie jest "należna z urzędu", a jedynie do ratowania życia i w sytuacjach absolutnej konieczności.
OdpowiedzSzkoda ze do kogoś kto jak autorka potrzebującego nie przyjechali a do żólikow śmierdzących brudnych nawalonych przyjeżdżają choć konieczne to niejednokrotnie nie jest potrzebne
OdpowiedzJeśli ma problem z kręgosłupem i zwija się z bólu a mówi przez łzy, to powinni przyjechać mimo wszystko. Jeśli nie było karetek, to warto powiedzieć, że w tej chwili nie pomożemy, ale wziąć adres i przyjechać później (10 min).
Odpowiedz@nisqua - bo do żulików wzywają tacy mądrzy z ulicy, którzy pomoc nie pomogą, ale karetki wzywać to pierwsi. I z tego co widzę, to dużo takich mądrych na piekielnych.
Odpowiedz@pokrzywdzona: Własnie o tym samym pomyślałam. W dodatku dziewczyna poinformowała, że nie ma nikogo kto mógłby jej pomóc. Zanim ktoś odłożył słuchawkę mógł dopytać dokładniej o dolegliwości i chociaż upewnić się, że jej życie i zdrowie nie są zagrożone.
OdpowiedzA jak inaczej autorka miała sie dostać do szpitala? Nie ma czucia w nogach wiec nawet jeśli weźmie taksówkę do jak do niej wsiądzie?
OdpowiedzDlatego myślę, że ta sytuacja jest podkolorowana. Modne jest narzekanie na służbę zdrowia, jest masa wypaczeń, ale wątpię by dyspozytor ryzykował i w taki sposób (bez dokładnego wywiadu) potraktował. Posłuchajcie w sieci jak dyspozytorzy działają. A hal zareagowali na skargę?
Odpowiedz@Latte: chyba jaja sobie robisz - ludzie narzekają na służbę zdrowia nie dlatego, że to modne tylko dlatego, że mają powody. Chorowanie to nie moda. Nie wiem, skąd wniosek, że jest masa wypaczeń ale na dyspozytorni to sami święci pracują - sama się 2 razy spotkałam z chamstwem i niekompetencją ze strony dyspozytorki.
Odpowiedz@Latte: nie jest podkoloryzowana. Identyczną sytuację miała moja znajoma - nagły atak, brak czucia w nogach, pogotowie nie przyjedzie, bo nie, a poza tym " w pogotowiu jadą tylko sanitariusze i oni nie moga podac żadnych leków , proszę się zgłosić na SOR"... Taaak, zglosi sie, jak płacze z bólu i nie może ruszać ręką ani nogą..
OdpowiedzJeśli dzwonisz na 112 żaden szpital nie odbiera takich telefonów. Tym zajmuje się Centrum Powiadamiania Kryzysowego (nie znam dokładnej nazwy) i po weryfikacji przekazuje zgłoszenie do odpowiednich służb. Żaden szpital takiej skargi nie przyjmie.
OdpowiedzCiężko mi uwierzyć, że dyspozytor nie zrobił głębszego wywiadu. Ciężko mi też uwierzyć, że po tym wydarzeniu nie jesteś na obserwacji w szpitalu, ale na szczęście sąsiadka miała zastrzyki, które pomogły w tej sytuacji. Gdybym ja usłyszała krzyki o pomoc to bym wezwała kartkę lub policję a nie podawała swoje leki. Tym bardziej, że chyba nie chodzi o aspirynę tylko coś specjalistycznego.
Odpowiedz@Latte: przecież to zmyślona historia
Odpowiedz@Latte: Przynajmniej jej łapek nie sparaliżowało i mogła podzielić się z nami swoimi przeżyciami.
OdpowiedzWytłumacz mi, proszę, dlaczego nie zadzwoniłaś do Nocnej Pomocy? W sytuacjach nie zagrażających życiu (a wybitnie to była taka sytuacja) jesteś pod opieką swojego POZ w godzinach jego działania a po zamknięciu poradni zastępuje ją Nocna Pomoc. W razie potrzeby mają zespół wyjazdowy, mogli przyjechać i zrobić zastrzyk. Numer ratunkowy służy, jak jego nazwa wskazuje, do wzywania ratunku w sytuacjach nie cierpiących zwłoki.
OdpowiedzRozmowa na pewno była nagrywana. Pozwij oddział powołując się na nagranie z dokładnej godziny. Nie jest to pierwszy taki wypadek a telewizja wręcz uwielbia podobne historie.
Odpowiedz@Ara: Telewizja również uwielbia historie typu "miał zawał, dwie godziny czekał na karetkę, bo wszystkie były zajęte czym innym, niż ratowanie zdrowia lub życia. Zmarł.".
Odpowiedz@Nikorandil: Czyli według Ciebie autorka ma odpuścić i nie walczyć o swoje? Bo nie rozumiem co Twój komentarz ma do mojego. Inna sprawa ludzie, że albo nie potraficie czytać ze zrozumieniem, albo macie jakiś dziwny przypadek rozdwojenia jaźni, bo zaminusowaliście mój komentarz w którym radzę autorce jak postąpić, a potem sami we własnych komentarzach piszecie to samo.
OdpowiedzKijowo radzisz. Mówisz żeby biła się o coś, o co nie powinna - wyzwanie karetki nie było uzasadnione, powinna dzwonić do swojej przychodni. Inna sprawa, mało wierzę w tą historię.
Odpowiedz@Ara: O swoje powinna walczyć. Tyle, że w tym przypadku nie walczyłaby, bo przyjazd karetki jej się nie należał.
OdpowiedzHmm nie wiem czemu akurat czepiacie sie autorki skoro nie ona jest tu piekielna?to że straciła czucie w nogach jest zgrożeniem życia bo dyspozytor na słuchawce nie może przewidzeić czy np.paraliż nie obejmie za kilka minut dróg oddechowych?ktoś zapytał o nocną pomoc.akurat tu gdzie ja mieszkam równa sie ona z izbą przyjęć Soru najbliższego szpitala.A co do dyspozytorów to wiem że co nie którym życie ludzkie jest obojętne.Zadzwoniłam kiedyśna pogotowie nie było jeszcze nr112 i poprosiłam o natychmiastowy przyjazd najbliższej karetki gdyż dziecko z wodogłowiem dostało ataku drgawek i strasznie sie boje.Odpowiedź jest ktoś z samochodem.To sobie zawieźcie do szpitala bo my do takich rzeczy nie jeździmy.padaczke sie laczy w domu a nie szpitalu.Dopiero za 4 telefonem chyba wreszcie kto inny mi go odebrał i łaskawie przysłali karetke.półtorej godziny po pierwszym napadzie poł godziny po ostatnim.Córke zabraliw szpitalu okazało sie że to nie padaczka a uszkodzenie zastawki.i jakbyśmy sami zawieźi jak nam kazano to dziecko mogłoby drogi nie przeżyć.
Odpowiedz@paula85: Nie jest piekielna, dyspozytor powinien poinformować ją, że powinna udać się na Nocną i świąteczną pomoc medyczną. Dyspozytor może przewidzieć, że zaostrzenie przewlekłej choroby kręgosłupa nie doprowadzi do paraliżu mięśni oddechowych, jest do tego szkolony. Jeśli zaś chodzi o Twoje dziecko to faktycznie dziwi mnie, że nie przysłali karetki od razu.
Odpowiedz@paula85: Dziwne zachowanie dyspozytorów u Ciebie, bo jak ja dzwoniłam po karetkę do dziecka, które dostało bardzo groźnego ataku padaczki, to karetka przyjechała od razu. Sanitariusze zachowali się jednak jak idioci, kazali mi samej nieść dziecko do karetki z pierwszego piętra (niska, drobna kobieta musiała nieść na rękach sporą sześciolatkę lecącą przez ręce po ataku), zamiast wziąć dziecko na nosze lub tzw. krzesełko. Swoją drogą w tą historię nie wierzę, autorka sześć godzin po ataku ma siłę wbijać na piekielnych i się skarżyć, do tego chce skarżyć szpital (wtf?) zamiast dyspozytora. Przyjmowanie leków, które kiedyś pomogły, śmierdzi podpuchą na milę, bo kiedyś mogła mieć przypadłość x a teraz y i leki mogły po prostu zaszkodzić, tym bardziej zastrzyki, które błyskawicznie działają. Przykład: moi rodzice też kiedyś ketonal zażywali na np. silne bóle kręgosłupa (oczywiście ketonal przepisany na tą dolegliwość przez lekarza), jednak schorzenia układu krążenia "ograniczyły" ich do leków typu paracetamol, ew. średnio działających środków na receptę. Więc jak teraz im krzyż rąbnie, to mają brać ketonal "bo kiedyś pomagał"?
Odpowiedz@Nikorandil: Różnie bywa z tą nocną pomocą.Zakres tego czym się zajmują zawsze mnie zastanawia. Pojechałam raz ze skreconą nogą, co ewidentnie nie jest zagrożeniem życia. Odesłali mnie na SOR. Poszłam innym razem z paskudną infekcją oka(był piątek wieczór, rodzinny otwarty dopiero od poniedziałku) kazali iść do rodzinnego albo...jechać na pogotowie. Praktycznie każdy problem jest albo za mało poważny albo zbyt poważny. I zaznaczam, że nie uogólniam, piszę tutaj o konkretnym przypadku.
Odpowiedz@Evergrey: odesłali na SOR, bo wszelkie sprawy urazowe tam trafiają, nie musza byc zagrożeniem życia. Byłam kiedyś zespołem podstawowym u takiego przypadku jak opisuje autorka, bo lekarz pomocy doraźnej zwlekał z dojazdem. Pacjentce stojacej na klatce schodowej, opartej na sasiadce i nie mogacej ruszyc sie z bolu, potrzebującej tramalu, mogłam zaoferowac "aż" solidny strzał ketonalu. Dzwoniłam do lekarza 'S' na naradę i na każde jego 'podaj to i to' odpowiadałam 'NIE MAM W AMPULARIUM, kurde!". Puściło na tyle że dokustykała do mieszkania i dała radę czekac na lekarza. ale zajelo to z pol godziny i odebralam kilka telefonow od szefa myjacego mi głowe "karetka nie jest od tego zeby stac przy pacjencie i czekac az lek zadziala!". Zabranie pacjentki na SOR byloby naprawde niepotrzebnym okrucieństwem. Zaostrzenie dolegliwości związanych z kręgosłupem jest paskudne, ale to nadal choroba przewlekła, która powinna byc mądrze leczona przez lekarza do tego odpowiedniego.
Odpowiedz@piekielnakunegunda: ale jeśli Twoje dziecko ma zdiagnozowaną padaczkę, to chyba masz w domu leki przerywające napad? Do zdiagnozowanej padaczki pogotowia się nie wzywa, o ile nie wystąpi stan padaczkowy.
Odpowiedz@Caron: Chyba nie wszystkie sprawy urazowe. Mnie odesłano z SORu ze szpitala w Olsztynie ze złamaną ręką, bo to nie zagrożenie życia i mogę sobie poszukać jakiejś przychodni.
Odpowiedz@Evergrey: ja też nie rozumiem czym zajmuje się nocna opieka medyczna. Zdarzyło się, że musiałam skorzystać z takiej opieki, ze względu na nagły krwiomocz. Zostałam przyjęta, zdiagnozowano zapalenie pęcherza i przepisano leki. Czekając jednak na przyjęcie byłam świadkiem kłótni między lekarką a pacjentką. Lekarka nie przyjęła kobiety z nagłym bólem ucha i pogorszeniem słuchu, bo z tym powinno się iść do zwykłej przychodni.
Odpowiedz@Caron: Dziecko było w odwiedzinach u mnie, leków jeszcze nie miało, padaczka wówczas niewykryta (w tamtym momencie, po ataku dzieciak był w szpitalu na obserwacji i wyszła choroba na jaw). Wcześniej "dziwne zachowania", niepokojące epizody się zdarzały, dziecko było badane przez neurologa, miało badanie z taką "siatką" zakładaną na głowę (nie pamiętam profesjonalnej nazwy), rodzice usłyszeli od lekarza "specyjalysty", że "ona udaje" (k**wa, dziecko w wieku przedszkolnym?!? udaje padaczkę?!).
Odpowiedz@piekielnakunegunda: to badanie to EEG (elektoencofalografia), dziwię się, że mając dziecko chore na padaczkę nie znasz nazwy podstawowego badania
OdpowiedzDziecko było w odwiedzinach...
OdpowiedzBtw, chcesz autorko składac skargę na SZPITAL, jeśli CPR do którego sie dodzwoniłaś może lezec i z 50km od szpitala? U mnie, w miejscowości niedaleko Poznania telefony odbiera CPR w Koninie. Polecam sprawdzic na mapie odległości. Miejscowy szpital nic do tego nie ma.
OdpowiedzKochana, ja miałam podobną sytuację rok temu w czerwcu. Rodzice wyjechali na 4 dni a mnie złapała potworna grypa żołądkowa. Po półtora dnia wymiotow (w Dzień Dziecka o ironio), godzina 1:40 dzwonię na pogotowie. Pytają mnie co mi jest, mowie że potworne wymioty, oslabienie i goraczka. A ile pani ma lat? 22. Może pani sama przyjedzie, karetki do byle pierdów nie posyłamy~! Zebrałam wszystkie siły jakie miałam w moim osłabionym ciele, i ryknęłam że jedynym żywym stworzeniem jakie mam przy sobie jest maleńki pies, jamnik, ktory mnie raczej nie przywiezie na SOR. Po tych slowach babsko mruknęło że wysyła karetkę.
Odpowiedz@Nemesis92: Od tego jest lekarz pomocy nocnej i świątecznej. Też dojeżdża do pacjentów. Ma karocę z kierowcą i asystę pielęgniarki. Sama kiedyś w takim zespole jeździłam, więc wiem, że to nei tylko 'w ustawie na papierze'. Lekarz dojeżdża, diagnozuje, wystawia receptę lub skierowanie do szpitala, nawet z możliwym transportem jeśli uzna, że pacjent sam nie da rady. Może podłączyc kroplówkę jeśli trzeba. Trzeba liczyc się z tym, że nie wyjeżdża 'w minutę', ale ma na to dwie godziny. skoro męczyłaś się półtora dnia i nie poszłaś po pomoc, chociażby po najprostszy stoperan do apteki (!!!) to, sorry, ale wzywanie karetki systemowej w środku nocy, wyposażonej do obsługi wypadków, to... aż słowa nie mam żeby to nazwac.
Odpowiedz@Nemesis92: Serio? Karetkę do grypy żołądkowej?
Odpowiedz@Caron: Przyjechała karetka typu P. ;/ ratowalam sie jak moglam... Wez zostan sama z bezbronnym psem w domu, i rzygaj dalej niz widzisz. ;(
OdpowiedzPÓLTORA DNIA (!!!) rzygania. Karetka wezwana o 1.40. Lekarz pomocy nocnej przyjmuje/wyjeżdża od osiemnastej, w weekendy całodobowo. (Swoją drogą, wolałabym rzygac dalej niż widze niż pozwolic sobie podac metoclopramid, serio.)
Odpowiedz@Caron: cokolwiek mi wstrzyknęli tam gdzie plecy tracą szlachetną nazwę...podziałało prawie od razu. Fakt, zasnęłam snem kamiennym i obudzilam sie o godzinie 12 z groszami,ale już nie rzygałam
Odpowiedz@Caron: Stoperan!? Czy ty kiedyś spotkałaś się z takimi objawami na żywo? Jeśli nie ma się apteki dosłownie pod domem to się do niej NIE dojdzie. Zaś stoperan i podobne leki bez recepty można sobie dosłownie wsadzić gdzieś, bo nie zadziałają zwłaszcza, że stoperan jest na biegunkę! Jeśli leki nie pomagają a wymioty trwają dłużej niż kilka dni to kierunek jest jeden - szpital. I żadna zabawa w 'nocną i świąteczną pomoc' nie ma sensu. Po czymś takim dostawałam kroplówkę przez kilka dni... Poza tym, osłabienie jest na tyle mocne, że samodzielnie do szpitala dostać się nie można. Mnie ratownik z taksówki niemal wynosił bo uparłam się 'ja dam radę, ja sobie poradzę, dojadę sama'. Tak, 'grypa żołądkowa' brzmi śmiesznie. Lecz mocne wymioty trwające kilka dni są mocno niebezpieczne dla zdrowia przez odwodnienie.
Odpowiedz@sla: "Jeśli leki nie pomagają a wymioty trwają dłużej niż kilka dni to kierunek jest jeden - szpital. I żadna zabawa w 'nocną i świąteczną pomoc' nie ma sensu. Po czymś takim dostawałam kroplówkę przez kilka dni..." Nie no, spoko, ja się zgadzam. Ale półtora dnia to nie jest jeszcze "więcej niż kilka dni", a leków Nemesis pewnie nie brała sensownych, bo nic o tym nie wspomina, a "nocna i świąteczna pomoc" mogłaby jej chociaż mogłaby jej te leki podać i dopiero jakby nie zadziałały - do szpitala. A tak BTW, to do apteki nie trzeba dochodzić, można leki kupić przez internet...
Odpowiedz@sla: pracuję na pediatrii, wirusy powodujące dolegliwości żołądkowo-jelitowe to moi starzy kumple. Skoro autorka używa określenia potocznego 'grypa żołądkowa' to chyba nie ma na myśli samych wymiotów, bo wtedy powiedziałaby 'wymioty'. W Większośc ludzi ma dośc rozumu, żeby zając się problemem po kilku godzinach objawów. Jeśli nie masz się czym poratowac, to znaczy, że Twoja domowa apteczka jest źle wyposażona. Jesli już ktoś się do wycieńczenia doprowadza, to tak, szpital. Przeczytaj mojego posta jeszcze raz, tym razem uważniej - lekarz pomocy doraźnej kieruje do szpitala, podaje płyny doraźnie, a jeśli pacjent nie jest na chodzie to wypisuje zlecenie na transport do szpitala. A autorka widocznie nie była odwodniona, skoro pomógł jej sam strzał domięśniowy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 16:20
@Zmora: Leki bez recepty przy mocnych wymiotach nie pomogą, bo są albo w formie tabletek, albo płynu. A coś takiego tylko wymioty spotęguje. Leków na receptę tak prosto przez Internet nie kupię (i trzeba mieć receptę), poza tym, są potrzebne od razu, nie kiedy kurier zechce przyjechać. Mi lekarz kazał jechać do szpitala jeśli leki nie pomogą w czasie doby. Mając je w domu biorę je jeśli przez pól dnia wymioty nie ustają... więc pasuje. Zresztą, po 1,5 czegoś takiego, często bez snu (bo jak zasnąć gdy ciągle się biega do toalety?) jest się na tyle osłabionym, że usprawiedliwiony jest szpital. Sama do szpitala pojechałam po 1,5 doby zabawy (bez leków, bo wówczas 'swoich' nie miałam), od razu dostałam kroplówkę i zatrzymali mnie na 5 dni. Nikt nie powiedział, że nie powinnam była jechać na SOR, że powinnam skorzystać najpierw z nocnej pomocy lekarskiej, że to nie miejsce dla mnie, wręcz przeciwnie. Jedynie nie wzywałam karetki wybierając taksówkę, co było... ciekawe. Odwodnienia nie należy bagatelizować, nawet u dorosłych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 16:24
@sla: Mnie to zastanawia jak to ludzie robią, że potrafią wymiotowac dwa di, wedle własnych relacji. Przecieżjak już zwrócisz co masz w żołądku i dwunastnicy, to co najwyżej co jakiś czas zostanie odruch wymiotny, ale że żołądek masz pusty, to nie zwymiotujesz. Nie wiem, czy to jakieś mityczne przekonanie, że nalezy po wymiotach od razu coś wypic, żeby się bezzwłocznie wyrzygac znowu. Dajmy sobie czas na opróżnienie żołądka, odstawmy wszystko doustne na parę godzin (można je wykorzystac na przejście się do apteki), a potem próbujmy po łyczku (nie szklankę na raz!!) popijac kupione elektrolity. jak taka operacja powtórzona raz czy drugi nie zadziała - z pustym żołądkiem brykamy do szpitala, chocby i taksówką z miską na kolanach. Ja bym tak zrobiła. (a nawet jak mi do apteki nie po drodze - wodę posolic umiem.)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 16:46
@Caron: Napisała wyraźnie - wymioty, osłabienie i gorączka. Nie ma słowa o biegunce, więc stoperan by nie pomógł. Napisz mi więc, w co ma być wyposażona domowa apteczka bo ja nie znam leków bez recepty, które pomogłyby na takie objawy. Jak napisałam - ich forma jest nieodpowiednia, jedynie sprowokuje kolejne wymioty. Teraz mam porządne leki, lecz tylko dlatego, że lekarz wypisał mi receptę na zapas. Wycieńczenie zaś przy takich objawach następuje bardzo szybko, nawet po 1,5 doby. Jaki jest sens wzywania nocnej pomocy lekarskiej tylko po to, by dostać skierowanie do szpitala?
Odpowiedz@sla: Jaki jest sens wzywania nocnej pomocy lekarskiej tylko po to, by dostać skierowanie do szpitala? Nieblokowanie karetki pogotowia jak chciała to zrobić autorka historii?
Odpowiedz@Caron: Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć - po jakimś czasie, po opróżnieniu żołądka ze wszystkiego wymiotuje się żółcią i resztkami śliny. Organizm wcale nie przejmuje się faktem, że już nie ma czego się pozbywać - i tak to robi. Nadal także nie napisałaś jakie leki magicznie pomogą, bo raczej nie elektrolity (których przy mocnych objawach i tak nie wypijesz).
OdpowiedzORS2000 chociażby. Opróżnic żołądek do zera i nie pic nic przez parę godzin. A potem tego ors albo osoloną wodę po łyczku. PO. ŁYCZKU. Jak wypijesz szklankę, to zwrócisz. Poratowałam w ten sposób wiele matek czy babc które zaraziły się od swoich dzieci będacych na oddziale i nigdy nikt nie wymiotował przez dwa dni, no ludzie... I generalnie -TAK, uważam, że do skrajnego odwodnienia i wycieńczenia jak najbardziej powinno się wezwac pogotowie ratunkowe. I TAK, uważam, że dorosły człowiek który przez dwa dni nic z tym nie zrobił (micha na kolana i w taryfę jeśli parę godzin postu nie pomogło) to... osoba nieodpowiedzialna. a jeśli te 'porządne leki' to metoclopramid, to pogratulowac lekarzowi dobrego samopoczucia :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 17:06
Co Ty z tymi lekami masz? daj po prostu organizmowi czas na pozbycie się wirusa który go zaatakował. Wszystko musisz lekami traktowac? Jak już pozbędziesz się śliny i żółci, a do tego nie masz biegunki, to spokojnie, nie odwodnisz się. Łyk słonej wody co godzina, probiotyk w kropelkach i czekaj aż organizm sobie poradzi. Skrajne odwodnienia to ułamek wszelkich wirusowych nieżytów pokarmowych.
Odpowiedz@Caron: Przecież to, że ty nie widziałaś kilkudniowych wymiotów u dorosłego wcale nie oznacza, że one nie występują w ogóle. Nie oznacza to także, że jeśli już istnieją to są prowokowane przez zainteresowanego. Przechodziłam przez podobny cyrk kilka razy. Za każdym razem wymioty trwały minimum dwie - trzy doby, bez picia czegokolwiek (!), bez jedzenia, bez prowokowania ich, bez wyraźnego powodu - ot tak. Picie wody, nawet łyczkami, nie wchodziło w ogóle w grę. Nawet w szpitalu po nocy spędzonej z kroplówką przeciwwymiotną po wypiciu łyka wody przytulałam się do toalety. Odkryłam, że jest jeden sposób na 'przemycenie' płynów - picie ich w nocy, w czasie krótkich pobudek. Sen w jakiś sposób eliminuje odruch wymiotny, można było więc wziąć te kilka łyków. Porządny lek to Torecan, niestety - jest tylko na receptę (nie rozumiem tylko dlaczego). Aha, ten 'lek' odpada, napisałam wyżej dlaczego.
Odpowiedz@Caron: To dlaczego w szpitalu powiedzieli, że porządnie się odwodniłam? Dlaczego to samo (przy kolejnym razie) stwierdził badający mnie lekarz? Napisałam wyraźnie - łyk wody czy łyk elektrolitów przez pierwsze dni odpada. Poza tym, już tyle razy przechodziłam ten cyrk, że dobrze wiem, jakie są zalecenia lekarzy dot. leków. Czekanie nie ma sensu bo po raz kolejny wyląduję w szpitalu a rekonwalescencja będzie jeszcze dłuższa, zresztą bez leków objawy mi nie mijają.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 17:22
@sla: Chwila, chwila. Ale jak cię tak ciągle łapią kilkudniowe wymioty, na które zaradzą tylko silne leki itp. to nie myślałaś przypadkiem, żeby się dokładniej przebadać albo zastanowić nad trybem życia? Bo to nie jest normalne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 17:43
@Zmora: Wiem o tym, na razie nikt nie ma pomysłu co jest przyczyną. Zresztą w tej rozmowie nie ma to znaczenia - chciałam tylko pokazać, że silne wymioty (nie głupia grypa żołądkowa) są faktycznie groźne, a 'domowe sposoby leczenia' są całkowicie nieskuteczne. Nie należy więc tego bagatelizować, bo wbrew temu, co napisała Caron - bardzo szybko można się odwodnić (co stwierdzili lekarze), więc szpital jest dobrym wyjściem. Czy karetka - ja dałam radę bez niej. Kiepsko, ale dałam.
Odpowiedz@sla: napisałam to jakieś pięc postów temu. Że czasem konieczna jest hospitalizacja, że czasem wezwanie karetki. Czasem i stosownie do przypadku. Ale po prostu nie wierzę, że wymaga tego 90% przypadków, a wg zeznań ludzi na piekielnych tak by musiało byc, bo co kto rzygnie to ciężko odwodniony zaraz. Do tego, zapomniałaś o clou problemu - "cały dzień siedzę w domu i rzygam, o 1.40 wzywam pogotowie. godne naśladowania".
Odpowiedz@sla: Gdybym miała wzywać pogotowie do kilku godzin rzygów i biegunki to bym w szpitalu co pół roku była jak nie częsciej. Grypa żołądkowa to nie koniec świata i póki się nie mdleje to nic się nie dzieje przecież... Jeszcze nikt nie umarł z rzygania i srania chyba, że się odwodnił, albo udławił.:P
Odpowiedz@Caron: Jeśli faktycznie wymiotuje się półtora dnia (nie dwa razy pod rząd), bez prowokowania czy wywoływania wymiotów, nie mija mimo 'domowych' sposobów i nadal nie można pić nawet małych ilości to znak, że jest coś nie tak i potrzebna jest szybka pomoc lekarska. Nie mówię przecież, że trzeba wzywać karetkę lub jechać do szpitala przy klasycznej grypie żołądkowej trwającej nawet kilka godzin. Nie demonizujcie już tak dziewczyny bo będąc przytulonym do toalety przez kilkadziesiąt godzin naprawdę można się przestraszyć, nie wiadomo także kiedy sytuacja zaczyna się robić groźna. Zaś noc to są godziny typowo 'kryzysowe', panika wówczas tym bardziej się nasila zwłaszcza będąc samemu w domu, zwłaszcza przy pierwszych poważniejszych kłopotach ze zdrowiem, zwłaszcza, gdy ledwo się ma się siłę ruszyć. Łatwo być mądrym na spokojnie, po czasie, analizując cudzą sytuację.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 19:04
@sla: A dlaczego to analizujemy? Ano dlatego, że komentująca jest śmiertelnie oburzona, że dyspozytorka na sam dźwięk słowa 'wymioty' nie wysłała karetki w kodzie pierwszym, tylko śmiała zadac dodatkowe pytania i zasugerowac inne opcje. Po informacji, że dziewczę jest samo wysłała P. A ta pomoc przyjęła, przyznała, że potem było ok, nie była odwodniona, nie wymagała hospitalizacji, ale mimo to jedzie po dyspozytorce. No bo jak ona śmiała ją pytac, czy sama nie dojedzie... Uwagi o dowiezieniu przez jamnika też na miejscu nie były.
Odpowiedz@Caron: Jakoś wszyscy skupili się na tej nieszczęsnej 'grypie żołądkowej' traktując ją jak zwykłe przeziębienie a nie na zachowaniu dziewczyny. To jest różnica. Nie widzę także słowa o tym, czy była odwodniona, czy zatrzymali ją w szpitalu, czy od razu wypisali do domu - napisała tylko, że lek zadziałał. Potem wielkie zdziwienie, że ludzie boją się wzywać karetkę...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 19:58
@Caron: Fakt. Dyspozytor ma za zadanie ustalić jak wygląda sytuacja i czy jest konieczna natychmiastowa pomoc. Telepatycznie tego nie zrobi, musi zebrać wywiad. Spora część dzwoniących natomiast jakiekolwiek pytania z jego strony traktuje od razu jako brak wiary w nagłość przypadku, lekceważenie ich stanu czy chęć "wyłgania się" od wysłania karetki. Chyba sądzą, że scena wzywania do nich pogotowia powinna przypominać tę z "Kilera" - Siara! I wszystko jasne.
Odpowiedz@sla: No i widzę jak czytasz posty. Dziewczyna napisała, że została w domu.
Odpowiedz@Caron: Nie napisała konkretnie, że w domu. Równie dobrze mogli jej to dać w szpitalu, w ten właśnie sposób to zrozumiałam zwłaszcza, że mnie przy identycznych objawach podłączyli do kroplówki i zatrzymali na trochę. Chyba, że trochę pokolorowała historyjkę.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 20:31
@Nemesis92: Ok, przez półtora dnia wymiotowałaś i nie wpadłaś na to żeby sobie jakoś pomóc? Nie trzeba być medykiem żeby wiedzieć, że to niebezpieczne, jednak nie jest to stan nagły wymagający ratunku. Caron ma rację, że jest to robota dla pomocy świątecznej czy nocnej - innymi słowy dla przychodni a nie ratownictwa medycznego. Nie rozumiem dlaczego ludzie nie reagują aż do momentu, w którym muszą błagać o pomoc skoro spokojnie można było podejść w ciągu dnia do przychodni lub zamówić wizytę domową. To prawda, że odwodnienia nie należy bagatelizować - ale przede wszystkim nie należy się do niego świadomie doprowadzać (chyba nie powiecie, że nikt nie wie, że rzyganie czy rozwolnienie odwadniają?). Z elektrolitami to jest super pomysł i zawsze pacjentom polecam, można zrobić taki napój izotoniczny w domu z litra wody i 4 łyżek miodu (ewentualnie wyciśniętego cytrusa) + 1/3 łyżeczki soli i po łyczku to pić, ale nie nachlać się na raz bo znów się porzygamy. Sens wzywania NPL jest taki, że odwiezie cię karetka transportowa ewentualnie czyli taka, która nie jeździ do wypadków i stanów nagłych. Nie potrafimy walczyć za bardzo z wrusami, potrafimy łagodzić objawy odwirusowe, ale nie mamy "antybiotyku" na wirusy (bo oczywiście wszyscy wiemy, że antybiotyki są na bakterie, prawda?) a tzw. "grypa żołądkowa" jest wirusowa. sla - jeśli rzygałaś 3 doby bez picia czegokolwiek (co podkreślasz) i zdarza ci się to co jakś czas to ty ne masz "grypy żołądkowej" tylko to jakaś inna etiologia tych wymiotów i warto się tym zainteresować. Najlepsze jest to, że jak zwykle dostało się dyspozytorom... którzy MUSZĄ zadać takie pytania! Muszą bo taki mają protokół przyjmowania wezwania i, brzydko mówiąc, pier*olenie o przywiezieniu przez jamnika nas nie uratuje a tylko podirytuje dyspozytora (który, może nie uwierzycie, jest tylko człowiekiem).
Odpowiedz@sla: taa, pojechała do szpitala a w domu pies dostał odwodnienia :P.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Ja "od rzygania" mogłam się przejechać na lepszy świat w dzieciństwie, po półtora dnia zwracania wszystkiego, nieważne płynne czy stałe, rodzice pojechali ze mną do dyżurnej przychodni, bo sobota. Lekarka nie przepisała żadnych leków, kazała mnie karmić kleikiem ryżowym i startymi jabłkami. Kilka godzin później znów ja z rodzicami w taryfie, kierunek SOR, stamtąd na oddział dziecięcy. Lekarz obwieścił rodzicom, że byłam tak osłabiona, że groziło mi zapadnięcie w śpiączkę (nie wiem, jak to możliwe, czy w ogóle możliwe, czy doktorek przesadził - miałam wtedy 10 lat, zapamiętałam to z jego ględzenia, taka na wpół śpiąca i osłabiona).
Odpowiedz@piekielnakunegunda: Inaczej się traktuje dzieci (ktore odwadniają się znacznie szybciej) i inaczej dorosłych (do ktorych zalicza się z pewnościa koło 20letnia dziewczyna)
Odpowiedz@Caron: Weź się. Dostałam zastrzyki, zostałam w domu. Rano już normalnie funkcjonowalam,ale lekko oslabiona nadal bylam.
Odpowiedz@Nemesis92: No, to skoro zastrzyk w domu ci wystarczył do ozdrowienia, to już na pewno znaczy, że karetka wybitnie nie była ci niezbędna. Gratulacje wyolbrzymiania problemów, w czasie gdy ludzie umierają w wypadkach.
Odpowiedz@zaszczurzony: Nie wiem jak koleżanka, lecz ja najpierw miałam nadzieję, że po prostu się czymś strułam i minie samo, po jakimś czasie. Później próbowałam się wyleczyć na własną rękę dostarczonymi przez znajomego lekami (fajnie wymiotuje się węglem, polecam), następnie w ogóle przestałam cokolwiek pić licząc, że minie. Czasem w międzyczasie uda się przespać... I tak realnie te półtora dnia mija. Poza tym, za pierwszym razem kompletnie nie wiedziałam, co robić - czy to już niebezpieczne, czy jeszcze nie i nie pojechałabym do szpitala w ogóle gdyby nie odgórna dyspozycja mądrzejszych ode mnie. Później już wiedziałam co robić i nie czekałam tak długo. Szpital ani karetka oczywiście wirusa nie wyleczą 'ot tak'. Ale już kroplówka przeciwwymiotna w takich chwilach jest zbawieniem. Jak pisałam - na razie nikt jeszcze nie wymyślił o co chodzi (jak zawsze). To grypa żołądkowa nie była, podobnie jak rotawirus, w szpitalu nic nie wykryli. Mam kolejną zagadkę do kompletu... leki w szafce i cennik prywatnych szpitali warszawskich.
Odpowiedz@sla: W sumie zrobiło mi się głupio, że ją broniłam... Jeden zastrzyk i lekkie osłabienie. Ja tydzień nie mogę po takiej akcji z łóżka wstać, dwa tygodnie jestem widocznie osłabiona!...
Odpowiedz@piekielnakunegunda: Chyba wyraźnie zaznaczyłam, że to nic poważnego chyba, że widać, że coś jest nie tak? Dzieci to nie dorośli. Ale dla mnie latanie dorosłego człowieka za karetką, bo go czasem rzygnie, albo pogoni do kibla to panikarstwo i głupota. Żadna grypa żołądkowa nie jest przyjemna i nigdy nie będzie, ale wzywanie karetki, bo kogoś szczypie odbyt i brakło mu maści jest żałosne i nieodpowiedzialne.
Odpowiedz@Zmora: to normalne funkcjonowanie było ograniczone do a) zejścia z 4 piętra i pozwolenia Neroslawowi,żeby się odlał pod klatką schodową,bo dalej nie miałam siły sie wybrać b)podanie mu żarcia/picia. Następnie wracalam do gory ledwo dyszac na każdym piętrze. Na szczęście pies chyba rozumiał swoim małym łebkiem,że pani jest chora i był anielsko spokojny. Pół roku później znowu powtórka z rozrywki, tym razem rodzice w domu. Po całonocnej wizycie w kiblu nie mogłam sama stać na nogach/trzymać sobie kubka z wodą, ojciec mnie po prostu zaniosl do lozka i poił jak małe dziecko. Doszłam wtedy do siebie po 5dniach.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2015 o 10:21
@Nemesis92: Nie no, ja rozumiem, że byłaś osłabiona po chorobie, ale skoro jeden zastrzyk tę twą chorobę uleczył, no to ja cię błagam...
Odpowiedz@Zmora: 3 zastrzyki, po nich rano tak sucho w dziobie,że ojapierpapier. jak tylko stabilnie złapałam pozycję chodzącą, wzielam zeszlam z psem pod klatkę żeby się oproznil. Dalej nie bylam w stanie iść. i tak przez 2,5 następnego dnia. Ps. przejście każdego piętra zabieralo mi dobre 10minut.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2015 o 21:48
Boze... nie wierzę w to, co powiedział dyspozytor... to się w głowie nie mieści. Nie daj się tak traktować i jak najszybciej zgłoś skargę, bo to mogło zagrozić Twojemu życiu.
OdpowiedzJa też nie wierze.
Odpowiedz@NataDiana01: Ale niech koniecznie skarży dowolnie wybrany szpital. Za dużo Chirurgów się naoglądała. Chociaż nie, tam też karetki nie należą do szpitala.
Odpowiedz@vonflauschig: Pewnie jakieś amerykańskie seriale oglądała czy coś.
Odpowiedz@Zmora: No właśnie o tym mówię. Chociaż nawet tam mają coś takiego, jak dyspozytornia i osobne stacje ratunkowe :-D
Odpowiedz@vonflauschig: Ach, sorry. Coś mi się pomyliło i myślałam, że "Chirurdzy" to polski serial.
OdpowiedzU mnie synek miał wymioty i bardzo szybko go scielo. Przyjechała karetka i wzięli nas do szpitala
Odpowiedz@dodolinka: Dziecko to nie mały dorosły, nie ma porównania.
OdpowiedzGratuluję talentu, i wyobraźni.
Odpowiedz@grruby80: A ja tobie interpunkcji. :P
Odpowiedzładnie zmyślone, następnym razem proponuje zapoznać się z realiami
OdpowiedzNie no, momencik. Jeśli ktoś nie czuje nóg i wyje z bólu to jednak powinna po niego przyjechać karetka. Bo właśnie po to są karetki - by udzielać pomocy w sytuacjach zagrożenia życia. Szanowne towarzystwo - potraktowaliście kobietę bardzo nieuczciwie, w komentarzach i ocenie tej historii. Postawcie się przez choćby sekundę na jej miejscu...
Odpowiedz@Hekkaryk: powoli. Kobieta choruje na kręgosłup od dawna, niedowłady to w jej życiu żadna nowośc, leczy się przewlekle. Dolegliwości ze strony kręgosłupa tak właśnie wyglądają, ale zaostrzenie nie prowadzi do zagrożenia życia. Co jej da ratownik? ketonal, bo tylko to ma. Tu trzeba lekarza poz, który jej ustawi leczenie, a w tym przypadku skoryguje dawki leków, które opisująca ma w domu. Kończyłeś medycynę ratunkową, że diagnozujesz tu zagrożenie życia?
OdpowiedzLudzie, dajcie nam, służbie zdrowia, w końcu spokój, okej? Gdzie są przekręty, to są. Ale naprawdę trzeba się przejmować historyjką paniusi, która ponoć się bardzo zwija, bardzo płacze i bardzo ma coś z krzyżem, ale mimo to bierze zastrzyki od sąsiadki. Sąsiadka umie robić? Ale umie serio, czy umie, bo oglądała Na dobre i na złe? Wie, gdzie i w jaki sposób? I skąd sąsiadka wie, że autorka może te zastrzyki? Bo autorka kiedyśtam takie brała? Autorka debilka, sąsiadka idiotka. Przepraszam za mocne słowa, jednak od takich roi nam się na SORach (tak, w Niemczech też) - sami się leczyli, bo od ciociobaci kota pierwszego męża dostali, a potem dramat.
Odpowiedz@vonflauschig: Przy odpowiednio mocnym bólu sama bym przyjęła pierwszy lepszy zastrzyk, który mógłby pomóc. Nawet sama bym go sobie zrobiła. Byle by przeszło...
Odpowiedz@sla: Ryzykując, że trafisz w nerw? Że wtedy dopiero będziesz mieć problemy? Nie wiedząc NIC o medycynie? Sorry, ale nie trafia to do mnie. W takim razie po co ja studiowałam 6 lat plus specjalizację, skoro starczy, gdy boli dość mocno? Wtedy każdy jest lekarzem, każdy się zna. A potem i tak potulnie do lekarza, bo sami coś schrzanili.I szok, bo lekarz wykryje, gdy się go okłamuje, a potem jeszcze ochrzani za bezmyślność.
Odpowiedz@vonflauschig: Po prostu człowiek ma granice, po przekroczeniu których myśli się tylko o jednym - ma przestać boleć, niezależnie od ceny i konsekwencji. Oczywiście, piszę o ekstremalnym bólu.
Odpowiedz@sla: Wybacz, że na ciebie trafiła moja odpowiedź ale szlag nagły mnie trafia... Od 25 lat mam uszkodzony poważnie rdzeń kręgowy po nieudolnie wykonanej punkcji lędźwiowej. Ataki są nieprawdopodobnie bolesne, oczywiście zero czucia od pasa w dół, poruszać się mogę tylko czołgając... ale NIGDY nie wpadłam na to, żeby wzywać pogotowie... no przecież do ciężkiej cholery wiem, co mnie może czekać! Ludzie, odpuśćcie! Pogotowie nie przyjeżdża do rzygania czy tym podobnych popierdólek!!!
Odpowiedz@vonflauschig: jak możesz! to cud, że sąsiadka ma potrzebne leki na różne schorzenia! wybawienie! ale najważniejsze, że pies był wyprowadzony! jamnik z durnym imieniem odsikany został w bólu i cierpieniu! a na każdym pietrze po 10 minut wstrzymywał mocz!może mogli iść na spacer do szpitala jednak?..:P
Odpowiedz