O karmieniu maluchów w miejscach publicznych... trochę inaczej ;-)
Chociaż jestem mamą pokaźnej gromadki, nigdy nie byłam wojującą matką polką.
Ostatnio wybrałam się do galerii handlowej na małe zakupy. No i pech - maluch zrobił się głodny i musiałam zrobić to czego bardzo nie lubię robić w miejscach publicznych. Znalazłam ustronne miejsce z dala od kawiarni i restauracji, odwróciłam się tyłem i zaczęłam karmić. Żeby nikogo nie urazić nakryłam się jeszcze apaszką.
Niestety moje zajęcie nie umknęło uwadze dwóm z trzech osób, które mnie mijały. O ile nie przejęłam się za bardzo faktem, że dwie studentki były zniesmaczone tym, że zasłonięta karmie dziecko to trochę szkoda, że ludzie popadają ze skrajności w skrajność.
Chyba, że nadeszła moda na hejtowanie karmiących matek.
Raz podnoszone są hasła, że kobiety powinny karmić maluchy ubrane jak chcą i gdzie chcą (czyt. z gołym cycem w restauracji) a innym razem, że najlepiej, żeby schowały się w toalecie lub karmiły dziecko na przewijaku.
Najlepsze rozwiązanie to złoty środek :)
galeria
najlepsze rozwiązanie to karmienie w pokoju do tego przeznaczonym, a większość galerii takie miejsce posiada. ale ja akurat nie neguję karmienia dziecka poza nim, gdy robi się to w ustronnym miejscu, lekko zasłaniając dziecko i pierś (bo nikt przecież nie wymaga ubierania burki na taką okazję...) ostatnio w centrum handlowym widziałam kobietę karmiącą na ławce (przy głównej 'trasie') chociaż obok był pokój dla matki z dzieckiem. ale kobieta była zasłonięta, a znając polskie realia, klucz do pokoiku mógł byću kogoś, gdzieś tam, sama nie wiem gdzie...
Odpowiedz