Krótko, a propos kampanii Fundacji Mamy i Taty "Nie odkładaj macierzyństwa na potem".
Zadzwoniłam dziś zapisać się do ginekologa (do tego, którego chodzę regularnie na NFZ) celem przeglądu ogólnego.
Termin: 29.10.2015.
Gdybym chciała się starać o dziecko, to najpierw skonsultowałabym się z lekarzem, zrobiła ewentualne badania, etc. Warto wspomnieć, że ginekolog jest dla kobiety lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej.
P.S. Problem jest oczywiście złożony, ograniczony dostęp do opieki medycznej to tylko jeden z aspektów dlaczego dzieci rodzi się później lub wcale. Ale to przez wycieczki do Tokio, karierę i wygodnictwo, kobiety odkładają macierzyństwo.
słuzba_zdrowia
Masz chyba wyjątkowo obleganą przychodnię bo mi najdłużej na ginekologa kazali czekać dwa tygodnie.
Odpowiedz@atheo: lekarz jest świetny to raz, a dwa sezon urlopowy, jednak 4 miesiące i tak przesada... BTW normalnie czekam do niego jakieś 2 miesiące. Jednak miałam na tyle rozumu, żeby zapisac się i na koniec listopada (na odbiór wyników).
OdpowiedzDo mojego ginka nie trzeba się zapisywać. Idziesz do przychodni, siadasz w kolejce i już. Lekarz przyjmuje codziennie. Czasami 4, czasami 6 godzin ale jest. To dobry lekarz. Zawsze podchodzi do pacjentki bardzo profesjonalnie więc pacjentek też ma dużo.
Odpowiedz@atheo: ja czekalam zazwyczaj 2-3 miesiace. zwykle wychodzac z wuzyty zapisywalam sie na nastepna- w celu wypisania recepty na tabletki anty
Odpowiedz@mala_ruda_wredna: ten sam świetny lekarz pewnie przyjmuje też prywatnie i uboższa o jakąś stówkę dostałabyś się do niego wcześniej ;-) U mnie w mieście poradni ginekologicznych jest wiele i dostanie się do którejś nigdy nie zajmuje więcej niż tydzień czasu. Gorzej jest niestety z poradniami endokrynologicznymi. Po zbadaniu poziomu TSH i otrzymaniu kiepskich wyników dostałam termin najwcześniej za pół roku. Prywatnie, za 130zł na wizytę poszłam po 2 dniach, szczęście trafiając na bardzo kompetentną lekarkę. Uważam czasem warto zapłacić tyle raz na kilka miesięcy i być pod dobrą opieką. Dodam że nie odbiegam zbytnio od tematu, bo prawidłowo działająca tarczyca ma bezpośredni wpływ na płodność jak i na rozwój dziecka w trakcie ciąży.
OdpowiedzCzekaj, czegoś nie rozumiem. Urodzisz dziecko w wieku 45 lat zamiast 25-30, bo musisz 4 miesiące czekać do ginekologa?
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Nie, ale sama dostępnośc do lakarza, podstawowych badań jest komiczna. Dla mnie (i chyba dla każdej dojrzałej kobiety) oczywistym jest zrobienie badań/skonsultowanie się z lekarzem przed rozpoczęciem starań o dziecko. Chociażby nadżerka (wbrew pozorom popularna i łatwa w diagnozie) może by przyczyną niepowodzeń zajścia w ciąże (to przykład znajomej). A teraz często się zdarza (wiem po koleżankach), że kobiety w wieku 25-30 lat starają się ok. 2 lata z przyczyn zdrowotnych. Często trzeba włączy leczenie hormonalne, które nie trwa miesiąc. I uważam, że tak, te 4 miesiące do diagnozy mogą robic różnicę. I nie urodzę dziecka w wieku 45 lat z tego powodu, ale np. wieku 30, zamiast 28. A jeśli urodzę pierwsze w wieku 30 lat to małe prawdopodobieństwo, że później urodzę więcej niż jedno. Czyli zamiast 3 dzieci, będę miała maks. 2.
Odpowiedz@mala_ruda_wredna: w Polsce akurat jest nadwykrywalnośc nadżerki, więc nadal to ginów przerasta jak widac. Żeby postawic takie rozpoznanie trzeba zrobic kolposkopię, a nie traktowac każdą ektopię jak nadżerkę, bo to nie to samo. A gini - sru, na oko wszelkie ektopie tak najczęściej opisują. Wiem, bo znam grupę lekarzy walczącą z tą 'przypadłością oporności na wiedzę' u polskich ginów.
OdpowiedzTa cała kampania to demagogiczny, katolicki stek bzdur i rzygać mi się chce, jak to słyszę. FUNDACJA, dobre sobie! Ani grosza bym nie dała na taką beznadziejną kampanię. A oni najwyraźniej nie mają na co kasy wydawać. Jak tak się martwią o dzietność, to może by sfinansowali kilka zabiegów in vitro?
Odpowiedz@Armagedon: Nawiązując do tematu. Znam dziewczyne, która na InVitro przez NFZ czekała krócej, niż autorka historii na zwykłą wizytę :D
Odpowiedz@Armagedon: Ale lewackie bóldupienie. 1) nikt Ci nie każe nic nikomu dawać. Poza państwem które zmusza Cię do podatków ;) 2) narzekasz że katolicka kampania robi dobrowolną kampanię z wpłatami i sama proponujesz żeby ktoś komuś fundował kosztowny, nieskuteczny i bardzo kontrowersyjny zabieg. Skocz z mostu, proszę.
Odpowiedz@minus25: No proszę! Minus wychynął z nicości i od razu wiedział gdzie i komu przywalić. Szkoda, że nie ma Fenira, Zendry, a i Gorzki gdzieś się ulotnił, zostałeś sam na placu boju. Ty się czytać naucz, synu, bo nic nie zrozumiałeś. Grosza bym nie dała, nawet jak by mnie błagali, bo nie zwykłam wydawać pieniędzy na głupoty. Czyli tendencyjne, płaczliwe popiardywanie obliczone na wywołanie w kobietach bezdzietnych poczucia winy. Do tego kłamliwie sugerujące, że Polki zwlekają z macierzyństwem z powodu ekonomicznego egoizmu, a nie ekonomicznej niewydolności. "...katolicka kampania robi dobrowolną kampanię z wpłatami..." Co ty bredzisz? Czytasz czasem to, co wyprodukujesz? Stuknij ty się w łeb młotem kowalskim, nalegam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 4:13
@Armagedon: Nie dałabyś grosza na głupoty i jednocześnie popierasz finansowanie in vitro, pozdro milion :)
Odpowiedz@minus25: Dzięki invitro urodziło się już sporo dzieci. Dzięki tej kampanii nie urodzi się ani jedno.
Odpowiedz@minus25: Popieram finansowanie in vitro, szczególnie zaś z zasobów przeróżnych fundacji (i na to kasę bym dała), "gdyż ponieważ" nie uważam in vitro za głupotę, bynajmniej - w przeciwieństwie do oderwanej od rzeczywistości akcji agitacyjnej kilku nawiedzonych kretynek, na którą to akcję nie przeznaczyłabym nawet starej skarpety, właśnie dlatego, że uważam ją (akcję, nie skarpetę) za kompletnie głupią. Czy teraz jasne?
OdpowiedzJuż bez przesady, nikt nie każe chodzić do akurat tego ginekologa. W awaryjnych sytuacjach można pójść do innego (bądź prywatnie), a kobiety w ciąży, z tego co kojarzę, mają terminy szybciej. Do swojej ginekolożki chodzę co pół roku i rekord czekania to było 1,5 miesiąca, ale zwykle jest koło dwóch tygodni. A kampania, wiadomo, tragiczna.
Odpowiedz@Miryoku: No tak, mogę do innego, jednak większośc lekarzy do których trafiałam diagnozowała wzrokiem, czasem wizyta ograniczyła się do propozycji wypisania tabletek anty (na wszystko i to bez badań, porządnego wywiadu). Ten akurat jest polecany. Mam do wyboru albo czekac albo iśc do konowała (co mija się z celem). I to też idiotyczne, że na kilku lekarzy w poradni "K" tylko do dwóch są tłumy, do reszty kobiety nie chcą chodzic (ciekawe czemu). Dla ciężarówek, fakt terminy są inne, ale przed ciążą też warto się zbadac.
Odpowiedz@Miryoku: "Do swojej ginekolożki...". No błagam. Ginekolog, nie ginekolożka. Psycholog, nie psycholożka. Ja rozumiem, że równość płci i tak dalej, ale takie nowotwory słowne po prostu rażą.
Odpowiedz@zima: w wojsku mi wkodowali, że sa żołnierze a nie żołnierzyce :D, więc nie mówimy 'szeregowa', tylko 'szeregowy' :)
Odpowiedz@zima: Ja popieram używanie żeńskich odpowiedników. Mnie nic nie razi. Masz studentkę zamiast studenta i nauczycielkę zamiast nauczyciela, piosenkarkę i agentkę, dyrektorkę i sędzinę, aptekarkę i pisarkę. Nie widzę nic złego w ginekolożce.
Odpowiedz@Grejfrutowa: To ze nie widzisz nie znaczy że jest to poprawne językowo.
Odpowiedz@minus25: Jest poprawne językowo i gramatycznie. Nie znasz się.
Odpowiedz@Caron: Może i coś ci tam wkodowali. Istotnie, nie mówi się żołnierzyce na kobiety w armii, tylko żołnierki - i to już od dawna. Poza tym, o ile "szeregowy Kowalska" jeszcze jakoś brzmi, o tyle "szeregowy Nowak" - w stosunku do kobiety - brzmi głupawo. O wiele lepiej brzmiałoby "szeregowa Nowak". I byłoby na 100% prawidłowo.
Odpowiedz@zima: Ginekolożka, psycholożka, kontrolerka, farmaceutka, adwokatka, strażniczka, logopedka - wszystkie te formy są prawidłowe. Te "nowotwory" słowne nazywają się DERYWATY. Powstają w miarę potrzeby i służą głównie do wspomagania funkcji komunikacyjnych języka. Ideologia feministyczna jest tu sprawą drugorzędną. Mężczyźni też zaczynają pracować w zawodach typowo kobiecych. Na przykład w przedszkolu. Kiedyś pielęgniarstwem i sprzątaniem zajmowały się wyłącznie kobiety. Ale nie mówi się dzisiaj pan pielęgniarka, pan sprzątaczka. Jest pielęgniarz (jak pigularz, nie?) i sprzątacz - też głupio brzmi. Dlatego pewnie "przedszkolan", lub "przedszkolanek" także się kiedyś przyjmie. Skoro przyjął się taki koszmarek słowny jak "urlop tacierzyński".
Odpowiedz@Armagedon: mów mi kapralowa :D
Odpowiedz@Armagedon: Dla mnie owe derywaty brzmią po prostu koszmarnie. Co więcej, według mnie, mają wydźwięk pejoratywny. Nie ma tu nic do rzeczy, czy kobiety pracują obecnie w zawodach typowo męskich, czy mężczyźni typowo kobiecych. Niektóre wyrazy łatwo "przełożyć" na rodzaj żeński, a inne nie. "Ginekolożka, adwokatka, logopedka" - to po prostu nie brzmi. Uważam, że "pani ginekolog", czy "pani adwokat" wzbudza o wiele więcej szacunku. @Grejfrutowa: Sędzina to małżonka sędziego. Kobieta wykonująca ten zawód to sędzia.
Odpowiedz@minus25: to że nie uważasz że jest, nie oznacza że nie jest :P
OdpowiedzTak w temacie, przypomniała mi się pewna sytuacja. Kiedyś na kwejkach, demotywatorach itd roiło się od obrazów o "ministrze Musze". Akurat w tym czasie niezbyt interesowałam się polityką, więc jakąś pokrętną logiką doszłam do wniosku, że skoro Mucha ogólnie była krytykowana za to swoje ministrowanie to internauci ochrzcili ją ministrą, bo jest tak słaba, że nie zasługuje by być nazywana ministrem. Ot, z automatu uznałam, że słowo "ministra" oznacza kogoś gorszego, mniej kompetentnego. Jakieś było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kobieta sama chciała, by ją tak nazywać. :D I tak swoją drogą, studiuję weterynarię, wręcz nie mogę się doczekać koszmarków w stylu "lekarka weterynarii" albo "weterynarka". ;)
OdpowiedzMoja mama i narzeczona nie zgadzaja się z tak wyrażonym zdaniem "ginekolog jest dla kobiety lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej". Jest jednym Z a nie jedynym. Chyba ze na przeziębienia jesteś odporna.
Odpowiedz@Toki221: przecież nie napisałam, że JEDYNYM. Moje zdanie nie precyzuje ilu lekarzy jest w ramach POZ dla kobiet, ale też nie wyklucza internisty. Ginekolog jest lekarzem POZ dla kobiety, co nie znaczy, że lekarz innej specjalności nie jest. Mogłeś też zwróci uwagę, że do POZ jest też opieka pielęgniarska (bo tego też nie napisałam) ;).
Odpowiedz@Toki221: A gdzie ty w zdaniu "ginekolog jest dla kobiety lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej" masz słowo "jedyny", bo chyba oślepłam?
OdpowiedzMacie racje, że żałosna ta kampania. Zapewne kobiety nie rodzą dzieci bo latają do Tokio i są leniwe. Wcale nie dlatego, że po studiach nie można znaleźć pracy i zapewnić dziecku godziwego bytu...
Odpowiedznieważne czemu kobieta odkłada macieżyństwo. to nie jest sprawa jakiś kretynów oderwanych od rzeczywistości, którym się wydaje, że każda kobieta bez dziecka przed 30 to zmanierowana korposuka latająca co rusz do Paryża i Tokio. nie chcę dziecka to nie chcę, jakaś żałosna kampania z psycho głosami dzieci pod koniec tego nie zmieni.
OdpowiedzJa osobiście, że jestem w ciąży wiedziałam już w okolicach 4 tygodnia czyli w połowie października... Od razu próbowałam zapisać się do mojego lekarza. Termin wizyty dostałam na końcówkę stycznia, czyli 13 tydzień ciąży... Becikowe nie jest wypłacane, jeśli nie zgłosisz się do lekarza przed 10 tygodniem. Jedyna opcja - przez ten czas wizyty prywatne
Odpowiedz