Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziadkowie roku. W sobotę moja córa (studentka medycyny) z mężem odwiedziła sklep…

Dziadkowie roku.

W sobotę moja córa (studentka medycyny) z mężem odwiedziła sklep IKEA. Godziny poranne, więc wybrali się na śniadanie. Popijają sobie kawkę rozmawiają, gdy obok nich zasiedli dziadek, babcia i dwoje wnucząt. Towarzystwo rozsiadło się z deserkami, soczkami i kawusią. Sielanka, tylko zdjęcie zrobić.
Co w ty obrazku było piekielnego? A więc do rzeczy.

Szanowni dziadkowie wybrali się na konsumpcję z dzieckiem chorym na ospę. Dziewczynka, dziewięciolatka, obsypana była wyjątkowo intensywnie i wszystkie krosty dobrze zapudrowane; wyglądała jak muchomor sromotnikowy. Moją córę wmurowało. Sklep i restauracja pełna kobit w ciąży, matek z małymi dziećmi, a tu sobie dziadkowie przyprowadzają „tykająca bombkę biologiczną”.
Nie wytrzymała, wstała i podeszła do opiekunów dziewczynek, grzecznie tłumacząc, że powinni szybko opuścić sklep i restaurację, ponieważ stwarzają zagrożenie dla wielu osób.
Ciekawa była reakcja dziadka, bo przestraszył się i spytał, czy on się może zarazić od wnuczki jak spali w jednym pokoju.
Generalnie wynieśli się po chwili (po dojedzeniu ciastek) siejąc naokoło postrach. Jakim trzeba być ignorantem, żeby przyprowadzić chore na zakaźną chorobę dziecko do restauracji pełnej ludzi?

Tak w telegraficznym skrócie; zarażenie ospą kobiet w okresie do 20 tygodnia ciąży skutkuje zwykle do obumarciem płodu lub uszkodzeniem pod postacią: zniekształcenia kończyn, wystąpienia małogłowia lub wodogłowia itp. zdrowe osoby mogą zachorować na ospę lub półpasiec. Dzieci zwykle przechodzą tę chorobę dość łagodnie, natomiast dorośli (którzy nie chorowali na nią w dzieciństwie) mogą ją przechodzić gwałtownie z powikłaniami.

by gamarim
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
20 28

@metaxa: To nieprawda, niestety. Cytuję na szybko za Wiki: "…okres zaraźliwości zaczyna się około 2-3 dni przed wystąpieniem wysypki i trwa do przyschnięcia wszystkich wykwitów."

Odpowiedz
avatar janhalb
24 26

@k4be: czytaj do końca: "…i trwa do przyschnięcia wszystkich wykwitów." A zatem dziecko które ma wysypkę jak najbardziej może zarażać

Odpowiedz
avatar Rak77
24 24

@kwadrylion: Karzą włożeniem termometru :) Kazać - każą. Karać - karzą

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
45 49

@kwadrylion: omójbożejakietostrasznetrzebadzieckuzmierzyćtemperaturęzwykłymtermometremobożeobożeoboże Jakim cudem ludzkość przetrwała tyle wieków, skoro dotykowe termometry wynaleziono dopiero parę dekad temu?

Odpowiedz
avatar kwadrylion
-3 5

@Rak77: Zawsze my się myli :)

Odpowiedz
avatar Zmora
32 32

@kwadrylion: W życiu nie używałam dotykowego termometru. Jak to działa? Czy przypadkiem każdy normalny termometr nie jest w gruncie rzeczy dotykowy? W końcu musi ciała dotknąć. Kurde nie znam się. Ostatnie parę lat w domu stosujemy elektroniczny "dogębowy", a wcześniej mieliśmy zwykły rtęciowy i jakoś się żyło.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2015 o 15:28

avatar Katka_43
34 38

@kwadrylion: No popatrz, a mnie głupiej się wydawało, że i 10 i 20 i 30 lat temu dzieci też chorowały i mierzono temperaturę pod pachą. Teraz te dzieci to naprawdę niedoj...ne, że zmierzyć czymś takim im sie temperatury nie da. Albo bachorstwo totalnie rozpieszczone.

Odpowiedz
avatar GoogleMnieGryzie
38 40

@kwadrylion: Ileż to biednych dzieci przeżyło na rtęciowym termometrze, toż to trauma na całe życie. Mało tego, ja nadal mam tylko zwykły termometr w domu. Najbardziej boli mnie w takim rozumowaniu , to że wiadomo, sprawa jasna, termormetr dotykowy super ekspresowy jest fajny. Natomiast podanie dziecku zwyklaka naprawdę nie jest takie straszne jakby sie komuś mogło wydawa. Ja wiem, że zimne to to ale serio takie coś da sie przeżyć. Czy wszyscy sa tak przewrażliwieni, bo mam nadzieje że nie.

Odpowiedz
avatar dodolinka
22 24

Myśmy też byli chorzy i przestraszeni i krzywda nam się nie działa, jak włożyli nam zwykły RTECIOWY termometr. Mam dwa dotykowe i obydwa pewnego razu pokazywały temp. w okolicy 37.5. Młody gorący jak piecyk, wysłałam męża do nocnej apteki po zwykły - 39.6. Teraz mam gdzieś, że młody się wyrywa. Dotykowe jak dla mię bardzo zawodne.

Odpowiedz
avatar Zmora
20 22

@kwadrylion: 1-2 minuty? To mój doustny jest niewiele lepszy. Aż taki problem posadzić dziecko bez ruchu na 2 minuty? Ja całe dzieciństwo jechałam na rtęciowych, które mama kazała trzymać 7-10 minut, a ja byłam dzieckiem z "robakami w tyłku", jak to się wtedy zwało, a więc takim, które non-stop biegało, latało i wierciło się. Siostra też rtęciowy przeżyła, zresztą dalej w domu jeden mamy na zapas, jakby się elektroniczny rozwalił. I to wcale nie było tak dawno temu. @dodlinka: Co to są termometry dotykowe? Bo dalej nie rozumiem. Słyszałam o bezdotykowych, które są szalenie niedokładne, ale "dotykowe"?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2015 o 16:26

avatar dodolinka
-2 4

Chodziło mi o te na podczerwień. Mam dwa. Jeden do ucha i do czoła, trzeba przyłożyć, z drugiego celuje jak z pistoletu z odległości kilku cm. Nie polecam, naprawdę. Zbyt ryzykowne do takiego małego dziecka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

@GoogleMnieGryzie: ja mam w domu rtęciowe weterynaryjne, polecam - dokładne i baaardzo doporne, nawet na dzieciowe podskakiwania (skoro nie mogą pęknąc krowie w d... to u dziecka pod pachą tym bardziej.) Podczerwieniowe zawodne, a im mniejsze dziecko tym bardziej. Do tego wystarczy np spocone czolo czy grzywka, tudzież gorące i wigotne pomieszczenie żeby zafałszowac wynik.

Odpowiedz
avatar notaras
13 13

@kwadrylion: Te na podczerwień są całkiem fajne, ALE: - Dobre kosztują co najmniej 150 zł - Złe mają dokładność pomiaru na poziomie 1 stopnia - Są BARDZO wrażliwe na wszelkie makijaże lub inne zanieczyszczenia skóry. - Mierzą temperaturę skóry i na tej podstawie wyliczają temperaturę ciała. Skutkuje to tym, że kiedy pochodzisz sobie zimą po dworze, wejdziesz do domu i zmierzysz temperaturę, to będzie ona znacznie zawyżona. Termometry na podczerwień (te dobre) mają właściwie tylko dwie zalety: - Nie dotykają pacjenta - Szybko podają wynik Dzięki czemu dobrze sprawdzają się w szpitalach, gdzie rano pielęgniarka musi zmierzyć temperaturę wszystkim pacjentom. Do domowych zastosowań mają bardzo niekorzystny stosunek zalet do ceny. Co do elektronicznych dotykowych termometrów, to tańsze wersje są bardzo niedokładne. Rtęciowe mają o wiele lepszy stosunek jakość/cena.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 20

@kwadrylion: też nie rozumiem co to za trauma z powodu zwykłego szklanego termometru pod pachą?? no chyba, że dziadkowie wkładali w odbyt, to już bardziej zrozumiałe

Odpowiedz
avatar Zmora
11 11

@funmilayo: On nie mówi o zwykłym szklanym termometrze, bo mówi o jakimś, którego pomiar zajmuje 1-2 minuty. Zwykłe szklane zajmują, co najmniej 4 minuty, zwykle bliżej 7. Nie jestem pewna, o jakim termometrze mówi, prawdopodobnie jakimś elektronicznym. Zresztą mówi, że termometr musi być pod pachą, więc nieprzyjemności wkładania w odbyt dziecko tez uniknęło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@notaras: no właśnie słabo się sprawdzają na oddziale, bo trzydziestu pomiarach przeprowadzonych w co kilka sekund zaczynają nieco świrowac.

Odpowiedz
avatar notaras
1 1

@Caron: Ciekawe. W sumie to w użyciu widziałem je tylko w centrum krwiodawstwa, gdzie sprawdzały się nieźle. Oraz miałem okazję bawić się jednym lepszym przez jakiś czas i nie zauważyłem takich nieprawidłowości. Może wszystko zależy od konkretnego modelu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

podobno na 'dorosłych' oddziałach sprawdzają się nieźle, na pediatrii niespecjalnie.

Odpowiedz
avatar MamaIngi
10 10

Może mloda miała już przyschnięte stroiki,tyle ,ze zapudrowane ?

Odpowiedz
avatar inmymind
11 11

@MamaIngi: Tylko po co pudrować przyschnięte, skoro pudruje się, żeby przyschły właśnie? Jednak najwidoczniej dziadkowie po prostu nie byli świadomi zagrożenia. Mnie tylko dziwi czemu obsługa sklepu nie zareagowała.

Odpowiedz
avatar venasque
19 27

Ahh az mi się przykro (?), smutno zrobiło przez moment. Sama urodziłam córkę trochę ponad 1,5 roku temu - z rozszczepem podniebienia. Ba, z wielka dziura zamiast podniebienia. Karmienie takiego dziecka - masakra. Teraz jesteśmy po operacji ale ciągłe wizyty u lekarzy...A wszystko najprawdopodobniej przez to, że w ciąży widywałam się z koleżanką. Pewnego dnia ta koleżanka zadzwoniła, że jej córeczka ma ospę. A my dzień wcześniej cały dzień się widziałyśmy jeszcze w mieszkaniu (zamnknieta przestrzeń). Ojj nie wychodźcie z dziećmi chorymi. Nie dosyć, że kogoś można zarazić, to jednak temu nie do końca zdrowemu dziecku - z którym gdzieś tam się "włóczycie" tez możecie zaszkodzić!!! Serio, z chorym dzieckiem albo siedzi się w domu, ewentualnie jak nie ma gorączki i jest to jakaś lżejsza choroba to gdzies blisko na spacerek, na chwilę a nie wycieczki nie wiadmo gdzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2015 o 16:26

avatar kaede
1 9

Zgadzam sie, siedziec w domu nawet po tym jak krosty znikną. Przechodziłam jako nastolatka, to była masakra. 3 letni brat miał dwie krosty a mnie wysypało jak żyrafe. W każdym razie dwa miesiace nie było mnie w gimnazjum, a jak wrocilam akurat było wystawianie ocen i babki rzuciły sie na mnie z przepytywaniem (niby mialam tydz na nadrobienie zaleglosci, ale z 2 miesiecy z 12 przedmiotów to mozna sobie). Wiedziały ze miałam ospe i wg nich powinnam byc na bieżąco bo ospa nie boli i mogłam sie uczyc, mogłam kogoś poprosić o lekcje (komorki dopiero wchodzily, my ich jeszcze nie mielismy w rodzinie wiec ewidentnie ktos musiałby mi lekcje przyniesc do domu). Przejaw totalnego debilizmu u pedagogow. Połowa mojej grupy nie przechodziła tego cholerstwa, nie wiem ile w całej szkole ale mysle ze niezle by sie rozniosło.

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 14

@kaede: Telefonu stacjonarnego też w domu nie mieliście, oczywiście.

Odpowiedz
avatar kaede
3 9

@Zmora: To było ..mhh ponad 15 lat temu? ;) bylismy chyba pierwsza ''ofiara'' reformy edukacji. I nie, nie każdy miał telefon, a co dopiero komórke czy internet. W każdym nie moja rodzina. Ale za przekonanie, że 'co z tego, że chory - niech sie uczy/pracuje itd' juz wpajali w szkołach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@Zmora: Nie uwierzysz pewnie ale w moim małym miasteczku telefon stacjonarny założyli nam dopiero w 2000 roku po wielu latach przepychanek, 3 lata wcześniej tata kupił komórkę cegłę z której i tak mało się korzystało :) brak telefonu to jakaś wymówka dla nic nierobienia, spokojnie ktoś z rodziny mógł przynosić lekcje od kolegi/koleżanki.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 4

@funmilayo: Cóż, w 2000 roku u mnie na wsi był telefon stacjonarny w każdym domu. "brak telefonu to jakaś wymówka dla nic nierobienia, spokojnie ktoś z rodziny mógł przynosić lekcje od kolegi/koleżanki." Też tak myślę, ale kaede pewnie powie, że nie, boi by się wszyscy pozarażali. Jak rozumiem z jej komentarza, to po prostu cała rodzina się zabarykadowała w domu na całe dwa miesiące. I nikt notatek pod drzwiami też nie mógł zostawiać, bo by się "zakaziły". Ja rozumiem ostrożność, ale bez przesady. Do tego stopnia, żeby bite 2 miesiące nic nie robić i to z powodu choroby, od której naprawdę się nie umiera raczej? I co to za "Zgadzam sie, siedziec w domu nawet po tym jak krosty znikną.", czyli (jak rozumiem) w domyśle "aż nie pozostanie po nich żaden ślad"? Przecież na tym etapie człowiek już dawno nie zaraża (jak krosty przyschły to nie zaraża, nie muszą kompletnie strupki zniknąć do tego), więc spokojnie mogliby jej lekcje przynieść...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2015 o 12:20

avatar katarzyna
4 4

Ciężko mi uwierzyć, że dziadkowie nie znali konsekwencji ospy i ze dziecko nie miało przykazu siedzieć w domu. Może to było coś dermatologicznego? Przypudrowane lekarstwem, czy kosmetykiem?

Odpowiedz
avatar gryzeglebe
3 3

Jeżeli kropek miała tyle co sromotnikowy, to zagrożenia nie stanowiła...

Odpowiedz
avatar D_O_R_O
0 0

Przechodziłam ospę i wydaje mi się , żę po wystąpieniu krostek, nie ma już zagrożenia zarażania.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Przesadziłaś z konsekwencjami dla kobiet w ciąży i płodu. Miłe nie są, są niebezpieczne, ale nie aż tak tragiczne, tzn: "Zachorowanie w I trymestrze nie jest związane ze zwiększonym ryzykiem poronienia. Zakażenie w późniejszym okresie (głównie między 13. a 20. tygodniem) może spowodować chorobę u płodu (ospa wrodzona), objawiającą się małą masą urodzeniową, zmianami bliznowatymi w obrębie dermatomów, zaburzeniami neurologicznymi, jednostronnymi wadami kończyn, wadami oka (małoocze, zaćma, zapalenie naczyniówki i siatkówki), ograniczeniem rozwoju umysłowego, a także zaburzeniami czynności jelit i zwieracza pęcherza moczowego."

Odpowiedz
Udostępnij