Historia o tym jak nie należy zapraszać gości na wesele.
1. Podczas spotkania ze znajomymi ogłoś radośnie, że się zaręczyłaś. Ślub za rok, a wszyscy obecni mogą czuć się zaproszeni.
2. Przy każdym spotkaniu informuj o szczegółach wesela, oraz o tym jak świetnie wszyscy razem będziemy się bawić.
3. Cztery miesiące przed uroczystością rozpocznij rozdawanie zaproszeń. Trzy razy umawiaj się na spotkanie i trzy razy odwołuj je pół godziny przed czasem.
4. Uznaj, że nocne spotkanie na parkingu, 2 dni przed weselem jest idealną porą na wręczenie zaproszeń znajomym.
5. Nie zapomnij dodać, że skoro część rodziny odmówiła postanowiłaś zaprosić nas zarówno na ślub i wesele. W końcu wszystko już opłacone, więc szkoda żeby pieniądze się zmarnowały.
6. Obraź się, że każdy z góry odmówił przybycia. W końcu jak można odrzucić tak wspaniałe zaproszenie.
Nie, to nie jest fejk. Historia wydarzyła się dwa tygodnie temu. Koleżanka, która brała ślub, jest śmiertelnie na wszystkich obrażona, a co lepsze nadal nie widzi nic złego w swoim zachowaniu.
W celu wyjaśnienia wątpliwości. Dla mnie i wielu znajomych podstawą jest oficjalne zaproszenie, a nie "gadanie" o tym przy każdej okazji. Ludzie mówią różne rzeczy, a często w rzeczywistości wszystko wychodzi inaczej. Tak samo było tym razem. Podczas wręczania zaproszeń koleżanka poinformowała, że panowała zaprosić nas tylko na ślub, jednak kiedy rodzina zaczęła odmawiać, zrealizowała plan z punktu 5.
Nie wiem po co było to całe wcześniejsze gadanie o wspólnej zabawie, skoro początkowo nie panowała nas zapraszać. Za to czas i sposób w jaki to w końcu zrobiła uznaliśmy za trochę nietaktowne. Jeśli niektórzy z was lubią czuć się jak "zapchajdziuy" to mogą takie zaproszenie zaakceptować. Gdyby chodziło o zaproszenie tylko na ślub to jeszcze byśmy zrozumieli, jednak w tej sytuacji takie zachowanie zniechęciło nas do uczestnictwa w uroczystości.
ślub
No ok, trochę krzywo wyszło z otrzymaniem zaproszenia, jak nie miała czasu mogła wysłać pocztą. Jednak od roku wiedziałaś o ślubie, więc zaproszenie było tylko formalnością. Termin mogłaś już dawno wpisać do kalendarza i odłożyć "pieniążka" na prezent.
OdpowiedzTa historia przypomniała mi podobne wydarzenie w moim życiu.moj maz miał dobrego kolegę.od dawna wiedzieliśmy o ślubie,ale nikt nas nie zaprosił,ani słownie,ani listownie,ani przez zaproszenie.w dniu ślubu do południa maz dostaje SMS" powiedz swojej małżonce,żeby się ładnie ubrala,bo o 14 będzie swiadkowa".rece nam opadły...nie poszliśmy.po fakcie okazało się,ze swiadkowa się rozmyslila:D
Odpowiedz@busia26: Ja kiedyś byłam proszona na świadkową, a na ślub zaproszenia nie dostałam. Okazało się, że zjechała się rodzinka z hameryki i świadkową była jakaś tam kuzynka. Zaproszenia nie dostała również dużo wcześniej zapraszana* ciotka. Więc u mnie była sytuacja odwrotna - zbyt mało miejsc. Nie była, o tym poinformowana, przed i po ślubie długo czas zero znaku życia. *To nie jest tak, że para ponad rok wcześniej mówi, że zaprasza na wesele w sobotę o 16:00, w lipcu 2016. Po prostu takie wstępne zaproszenie, ale nic oficjalnego.
Odpowiedz@kayetanna: tak jak napisała autorka, ludzie często mówią różne rzeczy, które nijak mają się do rzeczywistości. Swoją drogą, wręczenie zaproszenia na ślub na jakimś parkingu w środku nocy to wręcz brak szacunku. Moja bratowa została poproszona o bycie chrzestną w bardzo podobny sposób, przed kamienicą, na 2 dni przed planowaną uroczystością.
Odpowiedz@kolorowa7: Wiem, że to brak szacunku i może to było powodem odmowy, ale z historii wygląda to tak, jakby była zaskoczona zaproszeniem, a przecież znajoma kilkukrotnie powtarzała. I o znajomej nic nie wiemy, więc nie mogę wnioskować czy jest słowna czy nie.
Odpowiedz@kayetanna: Czyli wnioskują po Twojej wypowiedzi, że moja kuzynka musi być nie normalna mówiąc o ślubie rok wcześniej i wysyłajac oficjalne zaproszenia 3 miesiące przed ślubem ;) a nie umawiać się tylko na słowo
OdpowiedzJa chyba do końca nie ogarniam. Bo skoro mówiła o ślubie już od roku, to zgadzam się z kayetanną, że zaproszenie to już w zasadzie tylko formalność. W punkcie 4. piszesz, że postanowiła zaprosić Was również na wesele, ale przecież w pkt. 2 stoi, że opowiadała jak dobrze będziecie się na weselu bawić, więc skąd ostatecznie wzięło się, że zaprosiła Was, bo część rodziny odmówiła, a nie że od początku planowała Was zaprosić (bo skoro snuła plany i opowiadała, to tak jakby jednak chciała Was pozapraszać)?
Odpowiedz@nitty: Ale para młoda NIE planowała zaprosić autorki na wesele. Wcisnęła ją na ostatni moment bo inni goście się wykruszyli.
Odpowiedz@lazy_lizard: Ale na piekielnych też bywają ludzie, do których pewne informacje nie zawsze docierają. Następnym razem jak ktoś będzie chciał autorką zapchać dziurę w całości już wie gdzie się zgłosić. Jak widać wielu osobom tutaj takie traktowanie nie przeszkadza. Ona nie będzie musiała się czuć jak zapychacz dziury, miejsce się nie zmarnuje i jakiś taboret się troche pobawi.
OdpowiedzHmm....Więc z powodów proceduralnych ominął Was/zignorowaliście ślub/wesele koleżanki? Aleście jej nauczkę dali... przy następnym weselu już będzie, flądra, wiedziała kiedy i kogo najpierw zapraszać, a co!
Odpowiedz@SirCastic: W Polsce jest już tak, że wesele to wielkie wydarzenie. Może faceci skocza w garniak i jest OK, ale kobieta zazwyczaj chce się ładniej ubrać, umówić do fryzjera, pomalować. Jak się ma dzieci trzeba załatwić opiekę, często postarać się o wolne w pracy. Skoro oni założyli, że na wesele zaproszenia nie dostaną to zapewne się na to wesele nie szykowali. Czymś innym jest gadanie o tym, że "za rok bierzemy ślub i na pewno wszystkich was zaprosimy" od dostania kartki z datą, godziną i adresem, oraz tego oficjalnego "zapraszamy".
Odpowiedz@8400111: Ja to wszystko rozumiem, ludzie są zdezorientowani, ludzie mają inne plany, ludzie są nieprzygotowani, ludzie są zajęci. Ale żeby żalić się akurat w tym jednostkowym wypadku na piekielnych - bo niedoszli goście poczuli się niedowartościowani... mam mocno mieszane uczucia.
Odpowiedz@SirCastic: Wyobraź sobie, że dziś dostajesz zaproszenie na ślub, na za dwa tygodnie. Twoja partnerka wpada w szał, bo musi ciuchy dobrać, bo to będzie przełom czerwca / lipca, więc potrzebne coś zwiewnego, lekkiego, jak i stylowego. Zaczyna się maraton po sklepach, do tego praca, trzeba załatwiać wolne na sobotę za dwa tygodnie, jak wspomniała 8400111, jeżeli są dzieci, trzeba załatwić opiekę, przeważnie kogoś na gwałt szukać, zapłacić. Nie każdy ma ten komfort, że ma odłożoną gotówkę na nowe ciuchy, opiekę na cały dzień i noc i ew. dojazd. Poza tym, z własnego podwórka, mnie to samo spotkało, nie ze strony znajomych, tylko od strony kuzynek, dwóch. Więc wybacz, ale takie coś to nie jednostkowy przypadek.
Odpowiedz@wonsik: a dwa dni przed imprezą dostąp zaszczytu zaproszenia także na weselną zabawę.
Odpowiedz@SirCastic: Może autorka się wkurzyła, bo jak się dostanie oficjalne zaproszenie na ślub to wiesz, że jest dla Ciebie miejsce, opłacony "talerzyk" i ew. nocleg. A tak na słowo to pani młoda mogła powiedzieć centralnie przed kościołem "no sorry, na ślubie możecie być, ale na weselu dla was miejsca nie ma, przyszło więcej gości niż planowaliśmy i jest za mało opłaconych miejsc w restauracji/jakimkolwiek lokalu, więc rozumiecie, że muszę komuś odmówić, a że padło na was - no trudno"
Odpowiedz@SirCastic: W pełni rozumiem autorkę, do dobrego tonu, wychowania i odrobiny kultury należy zapraszanie na takie uroczystości ze stosownym wyprzedzeniem. Tu klasycznie - jakie zaproszeniem takie uczestnictwo. Też bym nie poszła, bo dla mnie słowne stwierdzenie jest zapowiedzią imprezy, a póki nie ma w dłoniach oficjalnego zaproszenia, to wszystko może się zdarzyć. Nikt nie lubi jak się nim uzupełnia na ostatnia chwilę stan liczebny.
OdpowiedzTrochę szacunku, jak ktoś mnie formalnie nie zaprasza przynajmniej miesiąc wcześniej to nie idę. To że było gadane przed rokiem to nie znaczy że w między czasie komuś nie zmieniły się plany. A jeszcze jakby mi ktoś zapraszał dwa dni wcześniej jako zapchaj dziurę to sorry, ale mam inne plany.
Odpowiedz@bunia: Zgadzam się w całej rozciągłości. Miałam podobną sytuację kilka lat temu. Może i było piekielnym z mojej strony, że nie poszłam na wesele kuzyna, jednak mimo tego, iż mieszkał za czasów narzeczeńskich w tym samym mieście, co ja (3 osiedla dalej) to zaproszenie dla mnie na wesele wolał zostawić u mojej mamy, czyli prawie sto kilometrów od miasta, w którym mieszkałam ja oraz on sam. Ja rozumiem, że praca, studia, organizacja wesela i inne rzeczy miał na głowie, ale gdyby napisał smsa 'cześć elfik, przyjdź na kawę do nas' albo zapytałby, czy może wpaść na kawę do mnie i od razu zostawić mi zaproszenie, to z chęcią przyjęłabym propozycję. Powozu i czerwonego dywanu nie potrzeba w takich sytuacjach, ale nieodzywanie się przez rok, jechanie do gości oddalonych o dziesiątki km, a jednocześnie niepotrafienie umówić się z kuzynką na przekazanie formalnego zaproszenia uważam za ogromny nietakt. Na ślub poszłam, życzenia złożyłam, kopertę wręczyłam, ale na weselu mnie nie było. Szkoda, ale cóż.
Odpowiedz@bunia: Słusznie. I tak trzymać - ale czy takie zachowania są warte opisywania na piekielnych?
Odpowiedz@SirCastic: tak samo jak narzekania na wojownicze babcie autobusowe i rowerzystów-egoistów ;) Co chcesz, dla różnych ludzi różne sytuacje są piekielne. Mnie np. bardziej interesuje taka historia niż opowieści o NFZ, mimo że traktują często o niebezpiecznych (czyli bardziej piekielnych) wydarzeniach.
OdpowiedzFakt, może samo wręczenie zaproszeń wyszło niefortunnie i a'la szukam zapchajdziury, aby miejsce się nie zmarnowało, ale zgodzę się z częścią komentarzy, ze skoro wcześniej byliście informowani o ślubie i dawano wam wyraźne sygnały, że zaproszeni tak czy siak będziecie, to nie rozumiem tego buntu. Dla mnie wręczenie zaproszenia, to czysta formalność i grzeczność zapraszających, no i jakaś tam tradycja po prostu. A nie pretekst do obrażania się, ze zostało wręczone za późno/w złym miejscu etc. , bo powodów "obsuwy" może być wiele, a dziewczynie może bardzo zależało na tym aby dać je Wam osobiście, a nie przez pośredników. Nie bądźmy tacy małostkowi.
Odpowiedz@mesiaste: Sygnały może i im dawano, ale ostatecznie i tak okazało się, że mieli być zaproszeni tylko na ślub. Więc, jak widać, sygnały sobie, a rzeczywistość sobie. I serio? Dwa dni przed ślubem/weselem? Jak mam obsuwę, to dzwonię przynajmniej do znajomych, a nie czekam, aż mi się trafi wolny termin an spotkanie. Jeszcze w piątek mogła ich zaprosić, w końcu każdy ma w szafie komplet sukienek, pasujących do nich butów, jest zawodową fryzjerką i manikiurzystką jednocześnie oraz, jak wspominają inni, posiada etatową opiekunkę do dzieci na każde zawołanie.
Odpowiedz@mesiaste: Przyjęło się, że zaproszenia na są na ślub i wesele i dostarcza się je w miarę możliwości osobiście minimum na trzy tygodnie przez imprezą, na sam ślub wysyła się lub wręcza zawiadomienia i wtedy można skrócić ten czas. To nie małostkowość, to kultura.
OdpowiedzI jeszcze ta końcówka "Nie, to nie jest fejk". Autorka święcie przekonana, o niezwykłej zajebistości/ piekielnośi swojej historii, a tutaj psikus. To Ty piekielna i prostaczka, a nie panna młoda.
Odpowiedz@nieboniebonie: Prostakiem jesteś może Ty i pojedyncze jednostki na piekielnych, ponieważ historia trzyma się ostro na plusie. Może musisz się w takiej sytuacji znaleźć by wykryć nutkę piekielności.
Odpowiedzmojego znajomego własny syn( urządzony jedynak, oczko w głowie ojca) zaprosił na ślub i przyjęcie weselne enigmatycznym sms-em 5 dni przed uroczystością..
OdpowiedzLudzie, o czym Wy mówicie. Szanowni państwo młodzi okazali się zwykłymi burakami, zapraszając autorkę: a) w ostatniej chwili, b) w dziwnej sytuacji, c) PODKREŚLAJĄC, że nie planowali jej zapraszać na wesele. Serio, dziwicie się, że odrzuciła zaproszenie? To już nawet nie chodzi o brak szacunku do - bądź co bądź, chyba dobrych znajomych - ale o zwyczajne chamstwo. Myślicie, że chodziło im o obecność autorki? Błagam. Każde puste miejsce to też brak koperty, zatem mniejsza szansa, że weselicho się zwróci. I nie, nie jest to jednostkowa sytuacja. Sama spotkałam się z tym kilka razy.
OdpowiedzW ciągu ostatnich 2 lat miałem wśród znajomych i rodziny kilka wesel i kilka mam przed sobą. O ile w przypadku rodziny nie spodziewałbym się sytuacji jak powyżej, to wcale nie czułbym się urażony, gdyby na tydzień czy dwa przed weselem przyszedł kolega i powiedział, że nie zapraszał mnie, bo przewidywał ileś tam osób, raczej z rodziny, ale komuś coś wypadło i się nie może pojawić, a "talerzyk" i tak już opłacony więc może jeszcze kogoś zaprosić. Jeśli by mi nie pasowało odmówiłbym od razu, a jeśli nie miałbym akurat planów to powiedziałbym, że muszę ustalić z żoną (czy ta ma się w co wystroić i czy ma ochotę) i dam mu znać jutro. Są w życiu różne sytuacje, trzeba odrobiny empatii i o ile ktoś podchodzi do tego rozsądnie i z taktem to czemu nie? Ale mam wrażenie, że niektórzy są bardzo przewrażliwieni, i chcieliby żeby ich traktować jako gości honorowych i w dupke całować za możliwość oglądania swojej wspaniałej osoby na przyjęciu. Oczywiście ranga uroczystości wymaga tutaj pewnej etykiety i taktu, ale nie przesadzajmy. Szczególnie jeśli chodzi o znajomych, a nie o rodzinę.
Odpowiedz@Zbychu: Zgadzam się z Tobą całkowicie. Przed moim weselem też odpadło parę osób z rodziny więc mogliśmy wcisnąć znajomych. Myśleliśmy o nich wcześniej, ale zwyczajnie nie mieliśmy już miejsc na sali. Zadzwoniliśmy, pogadaliśmy, wyjaśniliśmy jak wygląda sytuacja, wszyscy wyrazili chęć udziału w weselu więc wysłaliśmy zaproszenia. Nikt się o to nie obraził, znajomi byli bardzo zadowoleni i wcale nie czuli się jak "zapchaj dziury". Odrobina zrozumienia i dobrej woli nikomu nie zaszkodzi.
Odpowiedz@Zbychu: duży plus za komentarz ode mnie!!!!!
Odpowiedz@Zbychu: Słowa klucz: "empatia", "etykieta", "takt", "dwa tygodnie przed". Aczkolwiek do tego ostatniego mam wątpliwości, bo zazwyczaj ostateczną liczbę osób podaje się kilka dni przed, nie dwa tygodnie. I owszem, jeśli ktoś jakoś kulturalnie do tego podchodzi, dzwoni, wysyła zaproszenie w odpowiednim okresie czasu przed, to ok, ale jeśli jest to byle jak, takie "a we cho na wesele" kilka dni przed, mimo że kilka dobrych miesięcy przed mówiło się o tym zupełnie co innego, to można się obrazić. Wszystko oczywiście jeszcze zależy od poziomu znajomości. Jak sam piszesz - po rodzinie takiego czegoś byś się nie spodziewał. Po najbliższych przyjaciołach też pewnie nie. Ale po jakimś tam kumplu widywanym kilka razy w roku - czemu nie?
OdpowiedzKoleżanka mojej dziewczyny zaprosiła nas na ślub i wesele. Z wyprzedzeniem. Kilka dni przed imprezą zakomunikowała byśmy wzięli swoje samochody by po imprezie porozwozić gości. Niestety "siła wyższa" uniemożliwiła nam udział w uroczystości(a w takiej sytuacji nie staraliśmy się by "siłę wyższą" przekonać że to wesele jest tym co chcemy w ten dzień robić). Koleżanka oburzona martwiła się tylko tym co z gośćmi zrobi.
Odpowiedz@vonKlauS: I po co takie podchody? Trzeba było powiedzieć, że bedziesz napruty jak świnia i niech tobie załatwi transport ;)
Odpowiedz@Zbychu: Albo iść na wesele (niech młodzi płacą, a co!), napruć się i potem między jednym pawiem a drugim żygiem mamrotać "aaaaeee o so choziii..? Ja otfioseeee!"
Odpowiedz@Zbychu: woleliśmy z tego wybrnąć dyplomatycznie, choć po tym znajomość się nam urwała. I całe szczęście. A z opowieści przedślubnych, to część gości miała być też wrobiona w jakieś prace. Kelnerka za droga(choć po znajomości dała niską cenę), więc w dniu wesela Bridgezella poprosić miała jakąś ciotkę do podawania itp. Ale wódki to nie żałowała. Połówka dla każdego dorosłego. Ale już pół litra napoju na każdego :)
OdpowiedzNiestety niektórzy nie mają żadnych podstaw dobrego wychowania. I jak widać po niektórych komentarzach, to nic dziwnego, skoro niektóre lekceważące zachowania są przez niektórych traktowane jak coś zupełnie normalnego. Najbardziej mnie rozwala to, że to autorka według niektórych zachowała się źle! No naprawdę, fajnie jest być zapraszanym na wesele, czekać, w końcu dostać zaproszenie w mało dogodnych okolicznościach i miejscu, i jeszcze dowiedzieć się, że to gadanie o weselnej zabawie było nic nie warte, bo ostatecznie jest się zapchajdziurą... Jakoś nie widzi mi się czekać na uroczystość, załatwiać kieckę, transport, a potem dwa dni przed dostać zaproszenie z dopiskiem "zapchajdziura", albo i go nie dostać, bo przecież jakby ktoś nie odmówił, to zapchajdziura byłaby niepotrzebna. Jesteście ludzie żałośni, że uważacie takie coś za coś normalnego, że uważacie, że ktoś powinien pozwolić się tak potraktować i że deklarujecie, że dalibyście tak po sobie jechać.
Odpowiedzzawsze mozna kulturalnie dmowic wymigujac sie mniej lub bardziej fikcyjnymi sprawami - a jak ktos bedzie nachalny wrecz wprost odpowiadajac - sorry nie mam pieniedzy na prezent, czy moge przyjsc tylko z kwiatkiem? ;) gwarantuje ze natychmiast odpowie ze nie ma sprawy i wreczy zaproszenie komu innemu
OdpowiedzHistoryjka a 'la pseudoporadnik. Czy nie dałoby się tego napisać normalnie?
Odpowiedz