Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed…

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.

Dzisiaj historia bardziej samochodowa.

Kupiłem kiedyś używany samochód dostawczy. Sprawdzany przez mechanika, wszystko cacy, jednak po pół roku wyszły problemy i naprawa kosztowała mnie praktycznie połowę jego ceny. Dlatego też postanowiłem, że następny samochód który kupię, to tylko nowy fabrycznie czyli z salonu. Wykosztuję się, ale będę miał spokój później.

Teraz wracając do historii. Nastał taki czas, że jeden z moich dostawczaków zrobił się za mały na działalność. Ciągłe poszerzanie asortymentu, powodowało że samochód był ładowany pod dach, wyciągniecie towaru głębiej leżącego skutkowało wyjęciem połowy towaru na ziemię, wzięcie potrzebnego towaru i ponowny załadunek wyjętego. W sumie się nie dziwię, samochód był w najmniejszym wariancie. Wiecie pierwsze auto, trzeba było liczyć się z kosztami. W celu zakupu nowego samochodu postanowiłem zrobić objazdową wycieczkę po dealerach samochodowych w moim mieście. Opiszę to w 2 punktach.

1. Ubiór: Przedstawiciel musi być ładnie ubrany. Zazwyczaj jeansy i koszula ewentualnie polówka. Jak spędzasz w samochodzie cały tydzień w takich ubraniach, to wreszcie marzysz o czymś wygodnym. Na co dzień ubieram się w dresy. Wygoda przede wszystkim. Nie żebyście mnie posądzali o dresiarstwo czy coś. Nigdy nie lubiłem dresów, tylko jeans. Jednak wygoda jaką oferują nie równa się z jeansami. Właśnie dlatego na oglądanie aut wybierałem się w dresach.

Odwiedzam jeden salon. Oglądam auto, podoba mi się, chcę wypytać o szczegóły. Podchodzę do sprzedawcy, proszę o chwilę rozmowy, słyszę "ZARAZ! Zajęty jestem!" Okej, poczekam. Czekam tak 5-10-15 minut. Chłop se przegląda fejsika. Znowu podchodzę, proszę o chwilę rozmowy, mówię że jestem zainteresowany kupnem. "NIE MAM CZASU!" Cóż wk*rwiłem się i mówię:
- Fejsa masz czas oglądać tak? Tak traktujesz klienta? Chłop wstał, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział:
- My tu mamy prawdziwych klientów, a nie jakiś drecholi. Okej tak stawiasz sprawę. Cóż, to do widzenia. Na odchodne powiedziałem mu, że chciałem kupić u nich dostawczaka w dużej budzie, z niezłym silnikiem i wyposażeniem, jednak jeżeli nie chce zarobić to jego sprawa. Pójdę gdzie indziej. Po wyjściu z salonu wybiegł za mną chyba kierownik i zapraszał do wrócenia do środka. Jednak podziękowałem, nie lubię jak ktoś mnie ignoruje w taki sposób i ocenia ludzi po ubiorze.

2. Ignorowanie: Zdarzyło się tak w salonie jednej z marek, że byłem tam z tatą. Zazwyczaj jeździłem oglądać auta z ojcem bądź bratem. Rzadko sam. Wtedy byłem z tatą. Oboje byliśmy ubrani dość swobodnie, ja dresy, tata bojówki. Tutaj muszę przyznać - zaraz nami ktoś się zainteresował. Przyszedł, porozmawiał. W sumie to rozmawiał z tatą. Moje pytania ignorował, bądź rzucał krótką wymijającą odpowiedź. Nie wyglądam jak jakiś dzieciak, zarost mam, obrączkę na palcu noszę, więc oczekuje równego traktowania. Mniejsza z tym, idziemy do biurka popytać o sposoby finansowania, serwis i takie tam. Tutaj ja zadaję pytania. Pan natomiast dalej rozmawia z ojcem, Tata się wkurza i mówi żeby odpowiedział na pytanie. Dalej odpowiada tylko patrząc na ojca. Ojciec się wkurzył i mówi: "Proszę Pana ja nie znam się na sprawach finansowych, proszę o tym mówić do syna, to jego firma, ja jestem tylko głosem doradczym do samochodu, jak zadaje panu pytanie to pan mu odpowiada". Facet się zmieszał, zapytał jak to taka młoda osoba może auto z salonu kupić, myślał że firma na ojca i takie tam. Rozmowa trochę się poprawiła, ale niesmak pozostał.

W dwóch salonach wyżej opisanych nie kupiliśmy auta. Auto jest zamówione w innym, który traktował mnie fajnie, sporo udało mi się wytargować (sprawka taty). Teraz czekam.

PS. Moja opiekunka w banku mówi, że jestem najnormalniejszym "młodym przedsiębiorcą" wśród jej podopiecznych. Reszta to tylko garniturki i co to nie ja :)

sklepy

by Nyord
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar unitral
11 13

Miałem dokładnie identyczną historię jak w punkcie 1, tyle że w salonie MULTEXIM w Katowicach. Byłem 3 razy i nic nie zalatwiłem. Dopiero w innym salonie potraktowali mnie należycie i sprawę załatwili od ręki. ps.ale to polecenie z góry, żeby klientów sortować według ubioru i wieku...

Odpowiedz
avatar Vitas
24 28

Jak wygram te 20 milionów w totka to specjalnie włoże jakieś obdarte ciuchy i pójdę do salonu ferrari. Jak mnie wyrzucą z salonu to trudno. Jak za kilka dni podjade tam lamborghini i powiem, że chciałem ferrari ale mnie pogonili to popatrze sobie jak prezes wyrzuca pracowników za stratę takiego klienta :P

Odpowiedz
avatar sla
21 21

@Vitas: Paradoksalnie w salonie Ferrari mogą cię przyjąć z otwartymi ramionami. Zauważyłam, że im lepsza marka tym obsługa jest bardziej przyzwyczajona do dziwactw bogatych klientów :).

Odpowiedz
avatar Vitas
26 26

@sla: kurczę to lipa bo nigdy nie lubiłem ferrari, zawsze wolałem lamborghini. No trudno, najwyżej będę miał i ferrari i lambo

Odpowiedz
avatar nisza
23 23

@OnufryZagloba: ale nie mylmy stroju zawodowego lekarza ze strojem do kupna samochodu... To dwie zupełnie inne sytuacje. Podobnie kwestia opery - tam to kultura nakazuje się odpowiednio ubrać. O ile sie jednak nie myle, to chyba nie ma żadnego określonego kulturowo/zawodowo nakazu przywidziania takiego, a nie innego stroju do kupna drogiego samochdu, ciuchów czy kosmetyków (bo nieraz pojawiały się na tym portalu historie o lekceważeniu w drogich butikach i drogeriach). Ma się człowiek obwiesić kasą, bo inaczej nie obsłużą? Ich strata.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
15 15

@OnufryZagloba: No i namachałeś się mądrymi wyrażeniami, a tu komentarz ni z gruchy, ni z pietruchy.;)

Odpowiedz
avatar paski
13 13

@nisza: Otóż to, historie o tym, jak to ktoś wychodzi na zakupy w trampkach i traktują go jak zebraka, są już tak wyświechtane, że w końcu powinno do zakutych lbów dotrzeć, zeby po wygladzie nie oceniać. I Panie szanowny ZaglobaOnufry, tak się składa, że to właśnie w Niemczech nigdy nie spotkałam się z gorszą obsługa z powodu ubioru, podczas gdy w Polsce nagminnie. Nawet mi się nie chce tego opisywać, bo to już nudne i schemat zawsze ten sam. Nie wiem, czy były robione jakieś badania statystyczne, które wykazały, ze ,,typowa złodziejka'' to kobieta w jeansach i adidasach? I zauważyłam jeszcze jedna, ciekawa prawidłowość, najczęściej ochrona wisi mi na plecach, a pracownicy są nieuprzejmi w sklepach z droższymi ubraniami i kosmetykami, a nigdy… w sklepach z bizuteria.

Odpowiedz
avatar rahell
14 14

Taka praktyka jest powszechnie stosowana, nie tylko w salonach aut. Moja mama kiedyś rozglądała się za nowymi meblami, weszła do sklepu w drodze do domu z basenu. Wiadomo jak wyglądała. Rozczochrana, bez makijażu, w wygodnym, niezbyt eleganckim ubraniu. Była konsekwentnie olewana przez obsługę, nikt nie miał dla niej czasu. Ale nie zorientowała się o co chodzi, dopóki kilka dni później nie weszła do tego samego sklepu w sukience, na obcasach i z elegancką torebką. Ci sami pracownicy zaczęli wokół niej wręcz skakać. Oczywiście z zakupów zrezygnowała, mimo że, jak mówiła, meble były całkiem ładne.

Odpowiedz
avatar 8400111
13 13

Mi takie traktowanie zdarza się często w droższych sklepach z meblami, drogeriach. Nie jestem fanką make-up'u na co dzień, na zakupy nie zakładam szpilek i mini, jednak mam zamiłowanie do lepszych butów czy dobrych kosmetyków, więc zdarza mi się odwiedzać miejsca typu Sephora. Chyba nie zdziwicie się jak napisze, że praktycznie zawsze mam na sobie wzrok sprzedawczyń, a na ogonie wisi mi ochroniarz, który bez większego skrępowania, z bliskiej odległości ogląda w skupieniu moje dłonie. Ba, nie trzeba chodzić do Sephory, by tego doświadczyć. Wystarczy wejść do sklepu gdzie sprzedają New Balance czy Nike - jeśli nie masz butów ich marki, na pewno cie biedaku nie stać! A buta przymierzyć dają, ale z wielką łaską. Nie wiem czy sprzedawczynie droższych, popularnych marek myślą, że Pana Boga za nogi złapały, jestem ciekawa czy one zarabiają tyle, by móc się ubrać tak jak tego wymagają od klientów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2015 o 13:08

avatar bazienka
0 0

@8400111: za mna w drogeriach chodza ochroniarze... a przy kupowaniu perfum za ok 300 zl soptkalam sie z pytaniem czy aby na pewno mnie stac i komentarzem jednej pani do drugiej " ciekawe ile czasu znierala'

Odpowiedz
avatar Mirame
1 1

@8400111: Swoja droga, troche smutne jest, ze w Polsce NB czy Nike sa czesto postrzegane jako "high end" firmy dla bogaczy, podczas gdy wszedzie indziej to najzwyklejsze sklepy obuwnicze w przecietnych cenach.

Odpowiedz
avatar josefine
-4 10

wszystko ok, historia piekielna, ale ostatnie zdanie jednak wskazuje na to, że trochę sam oceniasz ludzi po wyglądzie. rozumiem, to opinia 'opiekunki z banku', ale wygląda tak, jakbyś się z tym zgadzał. niektórzy po prostu na co dzień preferują latanie w garniturze i tak im wygodnie. tak jak tobie w dresach czy jeansach. i nie ma w tym nic z postawy 'co to nie ja'. ale to tylko taka luźna obserwacja całego tekstu.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
8 10

@josefine: Wiesz, jest różnica między "ubieram garnitur, bo lubię i wyglądam elegancko" a "ubieram garnitur, bo mam firmę w Wypi*dowie Wielkim i liż mi stopy".;)

Odpowiedz
avatar josefine
0 2

@Rammsteinowa: jest, jasne. dlatego fajnie by było nie wrzucać wszystkich do jednego wora.

Odpowiedz
avatar Fuu
14 14

Punkt drugi to chyba już klasyka - jak kupowałam samochód idąc do salonu z mężem, czułam się jak powietrze. Pan bardzo miły, wszystko opisał, objaśnił, srutututu - szkoda, że na moje pytania odpowiadał małżonkowi. To samo w sklepach ze sprzętem do majsterkowania, meblowych. :D W sumie wyglądam jak nastolatka mimo 30tki na karku (a mąż ładnych parę lat młodszy za to go broda postarza), do tego utarta opinia, że baba się nie zna, jednak uczono mnie, że to nieładnie ignorować rozmówcę... widać niektórzy tą lekcę ominęli ;-)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
4 6

@Fuu: klasyczna sytuacja, ale... ale jakie wyjście ma sprzedawca: Jeśli mówi do pary, to mówi językiem technicznym do faceta, facet zrozumie, potem przetłumaczy swojej pani. Jeśli zacznie mówić technicznym bełkotem do pani, to ta będzie zadawać pytania laika, to wtedy zacznie upraszczać wywód, a słyszący to facet albo się obśmieje albo wkurzy, że sprzedawca plecie farmazony. Taka sytuacja może jeszcze bardziej się skomplikować w nieprzewidywalny sposób ... i bądź tu mądrym

Odpowiedz
avatar Kecaw
10 12

Fantastyczna historia, najbardziej mi się podobał pierwszy punkt. Ale gość musiał mieć mokro po tym jak odszedłeś a gonił cię kierownik.

Odpowiedz
avatar Nyord
9 11

@imhotep: Kupiłem na lepszych:) Dużo lepszych około 10% taniej niż minimalna cena w tych dwóch salonach. A auto według specjalistów jedne z lepszych na rynku obecnie.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-2 2

podziękujcie dresiarzom za to że dziś dres nie jest już nawet atrybutem sportowca. A swoją drogą to jaki z ciebie przedstawiciel handlowy, że nie znasz biznesowego savoir vivre

Odpowiedz
avatar Anor
7 7

Do niektórych sklepów to trzeba najlepiej przyjść ze specjalną obstawą. Trzeba "wynająć" sobie na zakupy kolegę i koleżankę. Kolega trzyma nad twoją głową parasol a koleżanka (koniecznie w szpilkach i obcisłej garsonce) niech trzyma w rękach notatnik i co chwila zapisuje szeptane jej uwagi. Myślę, że wtedy można wejść do sklepu nawet w stroju Borata.

Odpowiedz
Udostępnij