Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna moja historia o inwentaryzacjach. Dla przypomnienia, od pewnego czasu pracuję w…

Kolejna moja historia o inwentaryzacjach. Dla przypomnienia, od pewnego czasu pracuję w jednej z firm inwentaryzującej. Najważniejsze w niej są dokładność i szybkość wykonywanej pracy. Na naszych urządzeniach, którymi skanujemy produkty pojawia się nasza produktywność, jeżeli jest dosyć spora, dostajemy premię. Dzięki temu więc czasem zatrudniają nas sklepy odzieżowe. O jednym z nich będzie dzisiejsza historia.
Sieciówka ta jest uważana za jedną z bardziej luksusowych. Posiada działy męskie, damskie, dziecięce oraz oddzielnie czasem położony sklep z artykułami do domu- pościelami, ozdobami, sztućcami itd. Mimo, że sklep uważany jest za "ten lepszy" to podczas inwentaryzacji okazuje się, że różni się od innych sieciówek, ale negatywnie.

Zacznijmy od magazynu, gdzie często stoją półki wysokości ponad 3 metrów. Na magazynie i całym sklepie głównie jest jedna, dwie drabiny. Więc dwóch najwyższych chłopaków wchodzą na nie i liczą. Wiadomo, że dosyć wolno to idzie, o czym zostają informowane kierowniczki działu, mają wtedy czas jeszcze na skombinowanie drabin, aby może troszkę szło szybciej. Zwykle pod koniec liczenia magazynu dziwią się, że tak to wolno idzie, że przecież powinniśmy uwijać się szybciej.

Wyobraziliście sobie już wysokie na ponad 3 metry metalowe półki. To wyobraźcie sobie, że jedna półka ma wysokość około 40 cm i długość metr, a na niej leżą swetry, oraz bluzki z satynowego materiału. Nie jedna, dwie, trzy na kupce, tylko dziesięć, albo tyle, że więcej włożyć nie da rady. Gdy liczymy, musimy je wyjmować aby dostać się do metek. Trzy czy cztery razy więcej czasu zajmuje je nam włożenie ich na półkę. Bo mimo, że jakaś pracownica je dała radę wepchać, to niestety my nie mamy takiej wprawy. Przez co często po prostu ubrania ułożone są nie tak równo jak wcześniej. Kierowniczy od razu się wtedy denerwują i każą poprawiać, a później mówią, że jesteśmy powolni.

Ogólnie pracownicy sklepu są w miarę normalnymi ludźmi, którzy są dosyć mili (nie zawsze, ale o tym później), ale kierowniczki są makabryczne. Sprawdzają dokładnie wszystko, czy ubrania są równo położone (co do centymetra) tam gdzie wcześniej leżały. Najgorzej jest jednak, gdy kierowniczka sprawdza po danej osobie czy na danej półce ilość ubrań się zgadza. Niedawno zostałam przydzielona na swetry, całe szczęście były dosyć cienkie i nie było ich tak dużo na półce, więc wiedziałam, że dokładnie liczę. Kierowniczka (K) przyszła, policzyła po mnie (J) i rzecze:
K: Ale tu jest źle policzone.
J: O ile się nie zgadza z kartką (na każdej półce była oddzielna kartka, aby zapisać ilość).
K: O jedną sztukę
J: To proszę jeszcze raz policzyć, a jak nie będzie się zgadzało, to proszę wziąć kartkę od naszej kierowniczki ze spisem produktów na półce i sprawdzić, czy się zgadza.
Policzyła jeszcze raz.
K: Nadal się nie zgadza.
J: Więc proszę pójść po spis.
K: Ale tak nie można zostawić jak się nie zgadza.
J: Przykro mi, ale zakończyłam już tą półkę i nie mogę do niej wracać, mogłam zawsze się pomylić o ten jeden sweter, proszę sprawdzić.
Fuknęła coś i poszła po kartkę. Sprawdzała dwa razy.
K: Jednak jak ja liczyłam, to sweter gdzieś się jeden schował.
Żadnego przepraszam, żadnego ja źle policzyłam. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłam.

Często też trafiają nam się ubrania, akcesoria z porwanymi kodami kreskowymi, bez nich, lub takie, które po prostu nie wchodzą. Wtedy mamy odkładać je na kupkę, aby pracownicy mogli dorobić metki. Im więcej takich rzeczy, tym więcej roboty dla sklepu. Ostatnio kierowniczka była na nas zła, bo było sporo rzeczy na kupce. Chodziła po każdym i sprawdzała, czy na pewno kod nie może się zeskanować. Dopiero, gdy nie wchodził dobre 10 minut to poddawała się.

Wracając do pracowników. Uważam, że są bardzo mili, można z nimi porozmawiać w czasie pracy, jednak zdarzają się i tacy, którzy plotkują o klientach. U nich normalne jest wyśmiewanie się z nich, często po prostu z wyglądu. Najlepsza byłą kobieta, która opowiadała o tym jak sprzedała dosyć sporo ubrań pewnej Pani, mimo, że wyglądała w nich strasznie, ale jak to stwierdziła "Utarg wysoki musi być".


I na koniec, historia z liczenia sklepu z artykułami do domów. Na początku wejścia do sklepu jesteśmy informowani co liczyć, a co nie, a co jeszcze zupełnie innym sposobem, wraz z pracownikami sklepu. Każda powłoczka poduszki oddzielnie, bez środków, każda pościel oddzielnie, sztućce razem z pracownikiem. Bardzo proste do ogarnięcia. Pod koniec inwentaryzacji dowiedziałam się, że sklep nie poinformował nas, że niektóre poduszki na wystawach są liczone jako zestaw, przez co muszą być skanowane raz. A potem dziwią się, że ludzie mają po jednym błędzie.

inwentaryzacje

by misguided
Dodaj nowy komentarz
avatar 8400111
-2 6

Czyli Zara? Boicie się pozwu, że nazw nigdy nie piszecie czy jak?

Odpowiedz
avatar misguided
4 12

@8400111: Ja uważam, ze nawet jeżeli jedziemy po jakich sklepach, to powinnismy ich nazwę zachować dla siebie, jedynie jeżeli na prawdę ma wpływ na produkty to co jest omawiane to lepiej podac.

Odpowiedz
avatar sla
7 9

@8400111: Tylko Zara luksusową marką raczej nie jest. Przynajmniej według mnie.

Odpowiedz
avatar misguided
8 10

Specjalnie nie podałam nazwy, nie ma to wpływu na produkty w nim sprzedawane, a chyba nie wszędzie są takie osoby :)

Odpowiedz
avatar notaras
8 10

"Zacznijmy od magazynu, gdzie często stoją półki wysokości ponad 3 metrów. Na magazynie i całym sklepie głównie jest jedna, dwie drabiny." Zapewne wynika to z tego, że przy normalnym "użytkowaniu" magazynu jedna drabina w zupełności wystarcza. I według mnie obowiązek załatwienia dodatkowych drabin/innych urządzeń powinien spoczywać na firmie wykonującej inwentaryzację, a nie na sklepie. "jedna półka ma wysokość około 40 cm i długość metr, a na niej leżą swetry, oraz bluzki z satynowego materiału. Nie jedna, dwie, trzy na kupce, tylko dziesięć, albo tyle, że więcej włożyć nie da rady. Gdy liczymy, musimy je wyjmować aby dostać się do metek. Trzy czy cztery razy więcej czasu zajmuje je nam włożenie ich na półkę." Znowu, w trakcie normalnego korzystania z magazynu zdejmujesz z półki paczkę dziesięciu bluzek i niesiesz cały zestaw na sklep. Nie ma żadnego sensownego powodu, żeby marnować 70% miejsca na półkach, tyko po to, żeby od święta inwentaryzacja poszła trochę szybciej.

Odpowiedz
avatar misguided
-1 7

@notaras: to sklep ma zagwarantować nam wszystko co jest potrzebne, na żadne inne sklepy nie woziliśmy swoich drabin, bo to sklep ma zagwarantować, a bardziej tutaj chodzi o to, ze pracownicy sklepu czepiają sie ze wolno wszystko idzie, mimo ze wczesniej informowaliśmy o tym ze za mało drabin zeby szybko szło. Po drugie, nie zawsze tak jest, nowy towar czasem trzymany jest na magazynie, w następnie wynoszony, ale nie cała kupka 20-30 bluzek, tylko w tym sklepie Max 10, wiec reszte ciuchow upychają, pozniej juz tylko pracownicy zachodzą na magazyn i szukają odpowiedniego rozmiaru, którego brakuje, oni tez musza męczyć sie z wyciąganiem, a pozniej z wkładaniem ubrań.

Odpowiedz
Udostępnij