Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się historia z czasów gimnazjalnych, kiedy mięso było moim wrogiem.…

Przypomniała mi się historia z czasów gimnazjalnych, kiedy mięso było moim wrogiem. Jadłam tylko piersi z kurczaka i trochę wołowiny pod warunkiem, że sama je przyrządziłam.

Okres Wielkanocy. Na święta wpada ciocia i wujek z pysznym daniem z królika. Ciocia przysięga mi na wszystko, że chudszego mięsa nigdy nie jadła i że jak zjem to polubię. Ja króliki uwielbiałam, ponieważ jednego wychowałam do starości i często zajmowałam się królikami znajomych (ciocia o tym wiedziała), ale nigdy nie pomyślałam, żeby jakiegoś kiedyś zjeść, więc oznajmiłam, że mięsa z królika nie tknę. Niestety do cioci i wujka to nie dotarło.

Obiad. Mama wysłała mnie do pobliskiego sklepu po ogórki. Wracam, wujek radośnie krzyczy, że on mi już nałożył. Ziemniaki całe zalane sosem z kawałkami króliczego mięsa. Powiedziałam, że nie chcę to zaczęły się teksty, żebym nie przesadzała, że to tylko raz, że na spróbowanie, a na końcu wzbudzanie poczucia winy, bo ciocia tyle się napracowała, a ja tego nie doceniam. Piekielna była też moja mama, która stwierdziła, że gościom się nie odmawia. Mięsa nie ruszyłam, w efekcie wszyscy się obrazili.
Sytuacja powtórzyła się przy kolacji, kiedy wujek w nachalny sposób usiłował nałożyć mi królika na talerz. Mama znowu głośno komentowała, że mam nie przesadzać, a ciocia ponownie przeżywała, że tyle się napracowała, a ja nie zjem. Znowu się wszyscy obrazili.

Mogę im tylko podziękować za to, że dzięki nim wiem jaka mam NIE być dla swoich dzieci (o ile będę je mieć).

by 8400111
Dodaj nowy komentarz
avatar nisza
31 31

Nigdy właśnie nie rozumiałam, jaki sens nakładania komuś czegoś, czego on nie lubi i mówi, że nie chce.. Dobra, czasem niektórzy się krygują i udają, że początkowo nie chcą, ale jeśli ktoś po raz 10 odmawia? Pamiętam jak kiedyś na imieninach u cioci wujek uparł się, żebym skosztowała jakiejś nalewki.. Ja alkoholu nie lubie i nie chciałam, ale mimo to mi nalał przy zachętach reszty rodziny. Potem oczywiście okazało się, że jestem niegrzeczna, bo wujek chciał mnie ugościć, a ja taka niedobra i nie wypiłam.. Bo przeciez wcale nie mówiłam, że nie chcę, cholera, nie?

Odpowiedz
avatar 8400111
15 17

Uszczęśliwianie ludzi na siłę. Jego nalewka zachwyciła, to na pewno ujmie też Twoje serce, albo jeszcze lepiej - zmieni na całe życie Twoje nastawienie do alkoholu.

Odpowiedz
avatar LenaMalena
0 0

@nisza: Jakie to wszystko jest mi bliskie! I naleweczka i mięso! Mięsa nie jem już długo, ale i tak rodzina (niby taka kulturalna, postępowa, trochę z wyższych sfer ale tylko trochę) co święta robi sobie żarty, że mogę zjeść ciasto, bo to nie ma oczu... Mi nie wolno się śmiać jak jedzą żołądki, im wolno nabijać się z MOJEGO stylu życia. Co do naleweczki to u mnie wujek nie rozumie, że nie chcę. Potrafi dolać nawet 15 razy i dwa razy tyle proponować to.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
1 1

@nisza: też tego nie ogarniam. Nieważne czemu ktoś nie chce czegoś jeść - nie lubi, jest na diecie, szkodzi mu na zdrowie, czy stoi za tym jakaś ideologia - jak nie chce to nie chce. Ludzie mają jakąś obsesję na tle zmuszania innych do jedzenia rzeczy, które sami lubią.

Odpowiedz
avatar Nita
1 15

Ja sama nienawidzę innego mięsa, niż rybiego i nie znoszę, gdy inni ludzie starają wcisnąć mi na siłę np. wołowinę. Kiedyś moja mama na siłę próbowała mi przemycić np. szynkę do tosta, ale kiedy omal nie zwymiotowałam, przestała.

Odpowiedz
avatar myosotis95
13 21

Są, ale autorka wychowała króliczka a nie krowę czy kurę ; )

Odpowiedz
avatar sla
14 20

@xpert17: Nie rozumiem o co ci chodzi. Autorka ma prawo nie jeść jakiegoś rodzaju mięsa z jakiegokolwiek powodu. Ja także wychodzę z założenia że nie będę jeść swoich zwierzątek domowych i nie widzę powodu dlaczego miałabym tą zasadę zmieniać. Każdy ma własną granicę, nie wszyscy mięsożercy akceptują chociażby naturalne futra i jeśli nie jest to hipokryzja ('nie zabijajcie zwierzątek w ogóle!' mając na sobie skórzane buty) to mają do tego prawo.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 12

@myosotis95: Ja tam nie wiem, o co ludziom chodzi, bo wychowywałam i królika, i kurę, a krowy zdarzało mi się głaskać i jakoś nie mam obiekcji, wobec jedzenia ich mięsa, o ile na stole ląduje inny królik (czy inne zwierzę), niż mój prywatny. A króliczyzna to jest pyszna, mniam. Jezu, tak bym królika zjadła (sorry, akurat strasznie głodna jestem). Ale, cóż. Różni są ludzie i różne podejścia do tematu, nawet jeśli dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Trzeba to akceptować. :)

Odpowiedz
avatar ConnorX
1 7

@Zmora:mi jako dzieciakowi ze wsi trudno mi królik przechodzi przez gardło, mogę zjeść wołowinę, wieprzowinę, baraninę(nawet jeśli znam to zwierze od małego), ale trudno mi zjeść królika, bo traktuje go trochę w kategorii pies/kot

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 12

@ConnorX: Ja to bym spokojnie zjadła i psa, i kota, i kangura, i krokodyla, i prażone tarantule, o ile nie byłoby to moje prywatne zwierzątko. Ot tak, na spróbowanie. Nie widzę problemu. :P

Odpowiedz
avatar alexiell
2 4

@Zmora: Mam dokładnie tak samo- nie kategoryzuję, że świnki, krówki kurki do jedzenia, a kotki pieski do kochania, tylko że moje zwierzę do kochania, a inne do jedzenia

Odpowiedz
avatar sapphire101
13 23

No cóż, jedni jedzą kurczaki, inni ryby, a inni nie widzą problemu żeby jeść psa. Osobiście uważam, że mięso z królika jest b. dobre i b. zdrowe w porównaniu do wszystkich tych kurczaków, karmionych całe życie paszami, aby jak najszybciej nabrały masy. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli ktoś mówi że czegoś nie chce to mu się tego nie wpycha. Chociaż widzisz, jakby Cię wzięli podstępem i nie powiedzieli co to za mięso, jadłabyś aż by się Ci uszy trzęsły :P Ja od małego na wsi jadłam króliki, więc dla mnie to zupełnie normalne. Jednak nie zmienia to faktu, że zarówno rodzice jak i wujkowie winni mieć szacunek do Twojego zdania. Jak ja powiem komuś w rodzinie, że nie chcę czegoś zjeść, to tego nie dostaje, ot prosta sprawa, wszyscy szczęśliwi.

Odpowiedz
avatar 8400111
6 10

"jakby Cię wzięli podstępem i nie powiedzieli co to za mięso, jadłabyś aż by się Ci uszy trzęsły :P " - to już by było chamstwo ostateczne ;) Nie podchodzi mi królik do dziś, pomimo miliarda zalet :P Na zawsze będzie mi się z wujkiem i ciotką kojarzył.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2015 o 13:45

avatar konto usunięte
0 0

@sapphire101: Oj tam od razu by jadła, dla mnie królik jest okropny w smaku. Lepiej wygląda z futrem i żywy, niż smakuje ;)

Odpowiedz
avatar sla
13 19

@bloodcarver: Są rzeczy, których nie jadłam i nie spróbuję bo na samą myśl robi mi się niedobrze. Poza tym, ideowe podejście może polegać także na 'nie jem zwierzątek, które wychowywałam', nie trzeba popadać w skrajności 'nie jem zwierzątek w ogóle'.

Odpowiedz
avatar myosotis95
7 11

"Mięso było moim wrogiem." oznacza tyle, że nie przepadała za jedzeniem mięsa a królika nie chciała jeść, bo jak napisała: miała kiedyś królika i zajmowała się królikami znajomych...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-3 23

@sla: Gdybyś napisała "nie jadłam królików bo kiedyś miałam królika" to by to było spójne. Ale nie to napisałaś w historii... Masz problem z konsekwentnym przedstawianiem swoich poglądów, to pretensje możesz mieć tylko do siebie.

Odpowiedz
avatar sla
8 12

@bloodcarver: Ale coś takiego napisała... 'Ja króliki uwielbiałam, ponieważ jednego wychowałam do starości i często zajmowałam się królikami znajomych (ciocia o tym wiedziała), ale nigdy nie pomyślałam, żeby jakiegoś kiedyś zjeść, więc oznajmiłam, że mięsa z królika nie tknę.' Dla mnie oznacza to po prostu 'wychowywałam króliki więc ich nie zjem'. Zresztą ja myślę tak samo.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
7 9

@bloodcarver: Ale wiesz, że sla nie jest autorką tej historii? A co do tego, że nie było napisane to chyba czytaliśmy inne historie.:P "Ja króliki uwielbiałam, ponieważ jednego wychowałam do starości i często zajmowałam się królikami znajomych (ciocia o tym wiedziała), ale nigdy nie pomyślałam, żeby jakiegoś kiedyś zjeść, więc oznajmiłam, że mięsa z królika nie tknę."

Odpowiedz
avatar 8400111
3 9

Mięso do dziś dnia pozostaje wrogiem, ponieważ zawiera tłuszcz. Kiedy byłam młodsza nie lubiłam tych 'białych części'. To był właśnie tłuszcz. Tłuszcz zwierzęcy nie jest niezbędny a w nadmiarze staje się wrogiem człowieka. Do dziś dbam o to, by w mięsie było jak najwięcej dobrego i jak najmniej szkodliwego ;) Zdanie brzmi jak brzmi, może trochę zaprzeczam sama sobie, jednak nie będę go zmieniać, bo nie jest sensem historii. Nie szukajmy dziury w całym.

Odpowiedz
avatar Zmora
7 9

@8400111: Wiesz, ja też zbyt tłustego mięsa nie lubię, bo mi się cofa, ale trochę tłuszczu musi być, bo inaczej mięso jest suche i smakuje jak podeszwa. Np. pieczeń ze schabu jest zwykle kompletnie niezjadliwa z tego powodu. A za to taka karkóweczka, która ma odrobinę tego tłuszczyku, przyrządzona w ten sam sposób jest pysznościowa. Sorry, serio jestem głodna. Dopiero mi się jedzenie gotuje... :)

Odpowiedz
avatar Krolewna
8 14

Chyba jestem za głupia, żeby zrozumieć sens zaglądania komuś do talerza. Jedni jedzą wszystko, inni tylko rzeczy wybrane. Jeden nie zje brukselki, a drugi nie zje jakiegoś mięsa. I dlaczego większe oburzenie wzbudza ten, który nie je świnek niż ten, który nie je brukselki?

Odpowiedz
avatar komentator555
9 15

Gratuluję matki. Pamiętaj, że jakby Cię wuja molestował, to "gościom się nie odmawia". Co za bydło

Odpowiedz
avatar Kumbak
8 10

Mnie zawsze irytowało (jak byłem "w gościach") nakłanianie do jedzenia czegokolwiek, kiedy się na jedzenie nie miało ochoty. Próbowałem jak najuprzejmiej tłumaczyć, że jeszcze jeden kęs i mój żołądek chyba na suficie wyląduje, ale wszelkie "ciocie" wiedziały lepiej - "no czemu nic nie jesz, przecież wiem że to lubisz" Mam wrażenie, że wykorzystywały to, że nie odważę się z tego powodu zrobić awantury...

Odpowiedz
avatar LenaMalena
1 1

To nie tylko u mnie obowiązuje zasada: gospodarzowi się nie odmawia i równocześnie gościa trzeba szanować i jeść to, co on przyniesie.

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
0 2

Heh, jakoś tak się złożyło że ani ja ani męża kuzynka nie lubimy ryb. Po prostu nam nie smakują i też nie raz słyszałyśmy żeby jednak spróbować, że taki dobry łosoś/dorsz/śledzik. Teksty, że oczywiście gdybyśmy nie wiedziały że to ryba to byśmy wcinały też były. Uwagi też co jakiś czas musimy znosić. Raz mnie nawet teść podstępem właśnie próbował wziąć i nałożył mi klopsiki w occie na talerz. Patrzę się na to, wącham, odkrajam kawałek i mówię: ale przecież to jest łosoś. Konsternacja, udawane zdziwienie a potem przyznanie się, że myśleli że mi udowodnią, że ryby są dobre bo przecież te klopsy takie pyszne i mi też by smakowały...

Odpowiedz
avatar Kyu
0 0

U mnie w domu też tak, to chyba taki nasz krajowy standard ;) Teraz też się zdarzy, ale głównie to tylko marudzenie, że jeść trzeba wszystko, bo tak. Za to jak byłam młodsza, to potrafili mi nałożyć na talerz coś, czego nie znosiłam i wmawiać, że to coś innego.

Odpowiedz
Udostępnij