Z pamiętnika laborantki.
Dziś będzie o sztuce czytania, zwłaszcza ze zrozumieniem.
Otrzymałam polecenie pobierania od każdego pacjenta numeru telefonu. Przydaje się w sytuacji niebezpiecznie złego wyniku, kiedy interwencja potrzebna jest już, a nie za kilka dni kiedy pacjent odbierze wynik i dotrze z nim do lekarza. Do tej pory kontakt potrzebny był tylko do niektórych badań, stąd wiem, jak wygląda proces szukania karteczki z numerem po całej torebce. Są osoby, które znają na pamięć, a inne, np starsze, zrezygnowały z telefonów stacjonarnych i przerzuciły się na komórki, które ciężko zapamiętać. Jak najbardziej to rozumiem.
Ale rozumiem też, że jeśli ok połowa ludzi zacznie tracić czas na poszukiwania, o wyrobieniu się w czasie mogę zapomnieć. I nie jest to moja breweria, że pięć minut przed końcem pracy chcę trzymać już torebkę w ręce, ale od tego, czy ja się nie spóźnię choćby kilka minut zależy praca wielu innych osób.
Poza tym jest to dość oblegane laboratorium, gdzie kolejka zaczyna ustawiać się na pół godziny i więcej przed otwarciem. Z początkiem przyjmowania pacjentów jest najmniej dziesięciu, a bywa że i do dwudziestu. I cały czas dochodzą nowi, a większość spieszy się do pracy/szkoły. Gdyby każdy na skierowaniu obok swoich danych dopisał ten nieszczęsny telefon lub chociaż uszykował go "na wierzchu", wszyscy by na tym zyskali.
Tak więc naiwna Ejcia wypisała piękną wyraźną kartkę, w której podając przyczyny, grzecznie krótko i zwięźle wyraża swoją prośbę. Przykleja ją na stoliku przed wejściem, w miejscu tak widocznym, że bardziej już nie idzie, obok na tasiemce dowiązuje długopis, po czym wraca do domu.
Na drugi dzień pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to oderwana tasiemka i brak długopisu. Szlag mnie trafia, no ale nic, zaczynam pracę, pierwsza wchodzi osoba, która siedziała od najmniej dwudziestu minut z nosem dosłownie w moim ogłoszeniu, musiała chyba celowo odwracać wzrok, żeby go nie widzieć. Oczywiście numeru telefonu nie zna, poszukiwanie trwało (patrzyłam z ciekawości na zegarek) 7 min, czyli czas w którym mogły być obsłużone średnio 2 osoby.
Od chwili wywieszenia karteczki przyjęłam 94 osoby. Nie zastosował się do niej NIKT. Ale narzekać na długą kolejkę, albo że chcę wiedzieć wszystko, łącznie ze wzrostem w kapeluszu, to każdy pierwszy.
Nie lepiej zamiast obowiązku podawania numeru zrobić taką opcjonalną możliwość?
Odpowiedz@sla: W rzeczywistości i tak jest to opcjonalne, bo zawsze można powiedzieć, że się nie pamięta i nie posiada przy sobie zapisanego. A poza tym niczego nie zmienia, bo w tym momencie większość kontaktu nie poda, a jak już pisałam - bywa potrzebny. Zapewniam, że szukanie kogoś przez policję w sytuacji: albo go znajdziemy, albo lada chwila będzie po nim nie należy do przyjemności
Odpowiedz@ejcia: Tylko decyzja, czy chcę podać numer powinna należeć do pacjenta. Bez oszukiwania 'nie znam numeru / nie mam numeru / podam zły numer. Chcę by w razie czego do mnie zadzwoniono? Podaję numer. Nie chcę? Nie podaję.
Odpowiedz@sla: Niby racja. Tylko zgadnij kto w razie czego dostaje po czterech literach. I wtedy swoje adnotacje "brak nr tel" mogę sobie wsadzić w ww. część ciała
Odpowiedz@ejcia: Przecież nie krytykuję ciebie a podejście przychodni / laboratorium czy gdzie tam pracujesz.
Odpowiedz@sla: wiem :)
OdpowiedzPrzygotuj małe karteczki z tą prośbą. Pierwszej obsługiwanej osobie powiedz, żeby dała karteczkę osobie, której jest za nią. Postępuj podobnie z następnymi osobami :) Albo metoda "na przedszkolaka" Na dużej kartce umieszczonej w widocznym miejscu, jak robiłaś do tej pory napisz dużą, czerwoną czcionką "UWAGA! NAGRODA!" i niżej coś w stylu: "DLA KAŻDEJ OSOBY, KTÓRA ZNA LUB MA PRZYGOTOWANY SWÓJ NUMER TELEFONU PODCZAS REJESTRACJI NAGRODA DO ODBIORU REJESTRACJI" i każdemu dawaj cukierka ;)
Odpowiedz@imhotep: Albo metoda kija - najpierw pytać o numer telefonu. Jeśli ktoś nie ma - odesłać go na koniec kolejki i obsłużyć kolejną osobę. Chociaż według mnie i tak wymaganie numeru to głupota.
Odpowiedz@imhotep: Na przedszkolaka - Boskie! Dzięki za poprawienie humorku:-)
Odpowiedz@sla: haha :-) o tym samym pomyślałam- żeby odsyłać na koniec kolejki ;-)
OdpowiedzA rejestratorka nie może spisywać numerów telefonu kied pacjent sie melduje?
Odpowiedz@lillith: jestem sama
Odpowiedz@lillith: ale kiedyś przecież sie rejestrują na te zabiegi? Wtedy nie można?
OdpowiedzOdnośnie czytania ze zrozumieniem. Kilka godzin w miesiącu pracuję w miejscu, w którym ludzie mogą dotykać różnych eksponatów naukowych. Kiedy eksponat zostanie popsuty (jak mi wyjaśniono, nic się samo nie psuje, jest co najwyżej psute przez ludzi) nie wolno zawiesić kartki z napisem "zepsute" lub "nie działa". Wisi za to kartka z napisem: "Czekam na serwis". Połowa ludzi, jak nie więcej, nie ma bladego pojęcia, co to znaczy. Część ignoruje kartkę i nadal wali w niedziałający eksponat, część czyta napis, kartkę odkłada na bok i nadal dusi, kręci lub wali w niedziałający sprzęt. Kiedy mogę, podchodzę i odczytuję na głos napis z kartki (powinnam unikać sformułowań: zepsute i nie działa). Mówię: ten eksponat czeka na serwis. Ludzie: aha, czyli co? I tu mam chęć wykrzyczenia CZYLI POPSUTE KUR...
Odpowiedz@Grejfrutowa: A cóż jest nieodpowiedniego w sformułowaniach "zepsute" i "nie działa", że ich nie wolno używać? :o
Odpowiedz@Grejfrutowa: no ten serwis może być troszkę niejasny. A z drugiej strony rozmawiałam kiedyś na podobny temat z przyjacielem, który pracuje w markecie. Na bankomacie wielka kartka: "awaria", a ludzie podchodzili, patrzyli na nią tępo, a że zasłaniała czytnik kart pytali obsługi: a gdzie tu sie kartę wkłada?" I jego komentarz: już ja bym mu powiedział, gdzie może sobie ta kartę włożyć, ale bym za to prace stracił
Odpowiedz@wumisiak: Odpowiem Ci co ja usłyszałam, kiedy zadałam takie pytanie "górze". Otóż słowo "zepsute" sugeruje feler urządzenia, natomiast urządzenie nie było felerne, było tak "zayebiste", że ludzie dużo dotykali, kręcili i co tam jeszcze można robić z danym eksponatem i to ludzie je popsuli, ono samo się nie popsuło. Zatem ono nie jest "popsute", jedynie "zostało zepsute". A kartka z napisem "zostało zepsute" głupio wygląda, prawda? Natomiast słowa "nie działa" zawierają w sobie negatywny przekaz. A w miejscu mojej pracy nie należy używać negatywnych przekazów. Np. na terenie obiektu nie wolno jeść i pić poza wyznaczonymi strefami. Absolutnie nie można tego robić na wystawach, ale ludzie i tak nagminnie to robią, mimo tego nigdzie nie zawiśnie kartka z napisem: "Nie wolno jeść na wystawach", bo to "źle wygląda". Dlatego musimy głodnym delikwentom zwracać uwagę ustnie.
Odpowiedz@Grejfrutowa: "Góra" za dużo naczytała się poradników amerykańskich.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Jejku, to się wyjaśnia skąd społeczeństwo robi się roszczeniowe i uważa, że wszystko może. Wszystko ma się dobrze kojarzyć, żadnych zakazów, ma być milutko. Podrzuć "górze" pomysł zrobienia pokoju ze szczeniaczkami, wtedy to już w ogóle będzie słodziasznie i nieszkodliwie.;)
Odpowiedz@Grejfrutowa: no po prostu musisz zaczać opisywać historyjki z pracy, fajną masz tą "górę" ,widze dużym potencjał komediowym ,nawet może być to poważna konkurencja dla Barei;-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2015 o 19:12
@Grejfrutowa: Hah, typowy bezsensowny i kompletnie idiotyczny bełkot korporacyjny. Cóż, współczuję Ci kierownictwa czy tam dyrektorstwa, ale jak atmosfera wśród współpracowników jest spoko to chociaż tyle dobrego.
OdpowiedzWchodzi pacjent. Pytanie: "Numer? Nie ma? Wróci jak będzie miał! Następny!" I skończy się olewanie.
OdpowiedzSkoro ludzie nie rozumią co jest napisane, ewentualnie mają problem z przeczytaniem, może narysuj komiks "Jak dzielny klient laboratorium nr telefonu do badań podawał" Jest kilka historii na piekielnych o płaceniu kartą w markecie podczas awarii systemu, chyba czytanie przekracza możliwości większości społeczeństwa.
Odpowiedzniby racja, ale nie ma obowiązku posiadania telefonu
OdpowiedzNie możesz poprosić żeby puścił sygnał na twój telefon?
Odpowiedz@Kumbak: A chciałbyś podawać każdemu swój prywatny numer, albo służbową komórkę? Domyślasz się, że takie coś skończyło by się miliardem telefonów i smsów z pytaniem czy wyniki już są i dlaczego tak długo to trwa, no i pewnie też czy nie da się czegoś załatwić na wczoraj, bo wujek szwagra dziadka ze strony ciotecznej babci kuzynki narzeczonego siostry się śpieszy.
Odpowiedz@wonsik: Kupić na allegro jakiś stary działający telefon i starter za 5 zł. Wyłączać poza godzinami pracy przychodni. :]
OdpowiedzUmieść tuż nad swoim stanowiskiem informację: Osoby bez przygotowanego numeru telefonu odsyłane będą NA KONIEC KOLEJKI, od razu zaczną się stosować ;) Ludzi nie obchodzi to, że inni będą czekać, obchodzi ich to że sami muszą, a znalezienie numeru telefonu jak już są przy okienku dla nich problemem nie jest.
Odpowiedz@gbdlin: to zrobiłby się tylko bajzel, kłótnie i wyzywanie.. nie ma rady na upartych
OdpowiedzTo tak jak z kolejką przy kasie w sklepie: przychodzi do płacenia i dopiero wtedy zaczyna się przekopywanie torebki/kieszeni w poszukiwaniu portfela. Bo to takie zaskoczenie, że za zakupy trzeba zapłacić ;)
Odpowiedz@Gapowiczka: To jeszcze nic... Wiele razy spotykam się z sytuacją, gdy osoba kupuje naprawdę sporo rzeczy, wykłada je na taśmę, kasjerka kasuje a osoba kupująca patrzy się z założonymi rękami albo zajęta jest jeszcze czymś innym. Pakować na bieżąco? Po co! mamy czas... co z tego, że później kolejka stoi, kasa zablokowana bo kasjerka nie ma gdzie odkładać skasowanych rzeczy? Kasowanie zakończone, teraz szukamy portfela... oczywiście w ostatniej kieszeni / na dnie torebki lub jeszcze gdzieś indziej. Gotówkę też szukamy w portfelu jak najdłużej... Płatność kartą? Poinformujmy o niej dopiero po znalezieniu karty w portfelu, terminal by się w tym czasie zainicjował (w wielu supermarketach nowe terminale ok 5-10 sekund po wbiciu przez kasjera kwoty komunikują się z systemem i dopiero po tym czasie można płacić, szczególnie te w których szczelina na kartę jest przy pin padzie i nie trzeba podawać karty kasjerowi, można spotkać takie w biedronce i na wielu stacjach paliw) i już można by było do niego kartę przyłożyć (jeśli zbliżeniowo) lub włożyć (jeśli normalnie), więc znów cenne sekundy... Zapłacone? To teraz można zacząć się pakować, stańmy jeszcze tuż przy kasie tak, żeby następna osoba w kolejce nie mogła swoich rzeczy zacząć pakować wcześniej... Jakoś ja za każdym razem zdążę rozłożyć torbę zanim kasjer 1 produkt skasuje i nadążam spokojnie z pakowaniem na bieżąco, gdy kasowanie skończone mówię że płacę kartą i zaczynam ją wyjmować (akurat w tym czasie terminal się zainicjuje) lub jeśli płacę gotówką to już mam ją przygotowaną bądź z portfelem w ręku ją przygotowuję (staram się zawsze tą końcówkę podać albo w jakikolwiek inny sposób ułatwić wydanie reszty - dla mnie też plus bo się miedzi z portfela pozbywam). Gdy kasjerka zaczyna kasować zakupy następnej osoby, po mnie już śladu nie ma.
Odpowiedz