Czym się kończy "wiedzenie lepiej" i nie słuchanie klienta.
Wybraliśmy się grupką do ulokowanego w galerii handlowej kina, a że wreszcie okazja się spotkać, to na dobrą godzinę przed seansem usiedliśmy sobie w jednej z sieciowych kawiarni poplotkować. Istotne dla historii jest, że jeden z kolegów cierpi nietolerancję laktozy, szkodzą mu nawet niewielkie ilości - więc siłą rzeczy zamawiał z mlekiem sojowym.
Siedzimy, gadamy, nagle kolega zrobił się lekko zielony, po czym sprintem wystrzelił w stronę toalet. Pierwsze skojarzenie - baristka się pomyliła, czy co? No ale kubek jak w mordę strzelił oznaczony "z mlekiem sojowym". Jeden z chłopaków poszedł sprawdzić co z chorym, a my idziemy wyjaśniać. Kobieta początkowo twardo w zaparte, kierownika nie wezwie bo nie, "nie ma takiego obowiązku". Kierownik sam się zainteresował kiedy zrobiło się nieco głośniej.
Przyciśnięta pracownica przyznała się, że dała koledze normalne mleko, bo ponoć to sojowe źle się spienia, a zresztą "to jakieś hipsterskie wymysły" i kto to widział, żeby mleko szkodziło. Patrząc po minie kierownika to nie wiem, czy zachowa robotę...
No i z kina nici. Dostaliśmy na pocieszenie kupony na darmową kawę. Chyba nie skorzystamy...
gastronomia
Brak słów... Pominę juz fakt, że mleko sojowe spienia się świetnie, nawet lepiej niż normalne. I potem jeszcze długo nie opada, najlepsze mleko do kawy jakie istnieje. (O ile ktos lubi ten smak oczywiście)
Odpowiedz@Sheila: Nie zdziwilabym sie, gdyby mleka sojowego nie mieli w ogole (bo drozsze), a scieme wymyslili na szybko.
Odpowiedz@Shaienne: no to ściema średnio wychodziłaby, bo ktoś, kto zna smak mleka sojowego mógłby wyczuć różnicę nawet w kawie. Chyba, że przyszedłby ktoś, kto chciał spróbować tylko nowości. Ale taka praktyka jest często stosowana w różnych punktach, sama nacięłam się kilka razy ale na sosach.
Odpowiedz@zegarka: Nie nowości a kawy "smakowej", z jakimś tam sosem czy syropem. Kojarzysz o co chodzi, prawda?
OdpowiedzTo prawda, różnica w smaku jest mocno wyczuwalna ale tak czy siak chyba nie chciałabym sie przekonać o tym że to nie to mleko dopiero po spróbowaniu... Zwłaszcza jeśli byłabym uczulona. Mnie to już chyba nic nie zdziwi jeśli chodzi o te przekręty z jedzeniem i piciem, ostatnio chciałam kupić pieczarki faszerowane szpinakiem, specjalnie sie upewniałam pytając sprzedawczynię kilka razy czy nic więcej w nich nie ma, żadnego sera i tym podobnych. Zapewniła że nie. Szkoda tylko że gdy przekroilam je w domu ewidentnie było widać ciągnący się ser żółty. Dla mnie to pół biedy, jestem weganką i dlatego nie jem takich produktów ale co gdyby ktoś był uczulony np. na laktozę? Ludzie naprawdę chyba nie myślą o konsekwencjach i zależy im jedynie na tym by sprzedać towar a jakie tego czasem są skutki to już mniej ich interesuje...
Odpowiedz@Sheila: żółty ser jest spoko. Biały posiada laktozę.
Odpowiedz@malgo: Nie jest spoko jeśli komuś szkodzą nawet małe ilości. Żółty ser laktozę zawiera. Mało bo mało, ale zawiera. Edit: oczywiście jeśli mówimy o prawdziwym serze a nie produkcie seropodobnym za 12zł/kilo który jest polepszany mlekiem w proszku i buk zielony wie czym jeszcze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2015 o 3:03
Żółty ser dojrzewajacy praktycznie nie zawiera laktozy. Jest nawet wskazany dla osób z nietolerancją laktozy. Źródło wapnia. Nie mylić z podróbkami za 12 zł. Najlepszy co najmniej 6. miesięczny.
OdpowiedzTo jest szczyt głupoty i bezmyślności. Zawsze jak spotykam się z czymś takim to cieszę się, że kolejnemu debilowi lub debilce nie udało się zabić człowieka. Mam bardzo mi bliskiego alergika. Śladowa ilość alergenu powoduje wstrząs anafilaktyczny. I boję się, że mimo tłumaczeń ktoś stwierdzi, że to hipsterskie wymysły. Autorze sprawdź czy ta osoba jeszcze pracuje. Jeśli tak, podaj adres. Ja będę omijała to miejsce. Też mam problem z laktozą.
Odpowiedz@malgo: Cóż, od nietolerancji laktozy raczej nikt nie zejdzie, ale jakby chłopak miał silna alergię na nabiał, to rzeczywiście mogłoby się skończyć paskudnie. Ja sama mam potworną alergię na pewną grupę antybiotyków. Na takiej zasadzie, że raz wzięłam antybiotyk (miałam może ze dwa lata), a chwilę potem (dosłownie) ledwo mnie odratowali, a to i tak dzięki temu, że i tak w szpitalu byłam. Lekarz się ponoć za głowę łapał, że o tak silnej reakcji na ten lek, to on nie słyszał, zwłaszcza, że przecież mój układ immunologiczny powinien być w części przynajmniej zajęty zwalczaniem infekcji, która była powodem mojego trafienia do szpitala. Cóż, do tej pory pewnie trochę wyrosłam, ale przy obecnym stanie służby zdrowia, nie spodziewałabym się, żeby karetka do mnie dojechała na czas. A teraz wyobraźmy sobie, że osobnik z tak samo potworną alergią, tyle że na mleko, dostaje kawę z mlekiem krowim, bo sojowe to "hipsterskie wymysły". Drodzy państwo, przecież to zabójstwo na miejscu.
OdpowiedzCoffeeheaven?
Odpowiedz@GangstaGirl: Tam dają sojowe, przynajmniej ja zawsze dostaję, można podpatrzeć.
Odpowiedz"to jakieś hipsterskie wymysły" Ciekawe czy też tak powie jak by dostała pozew do sądu za próbę zabójstwa (niektóre te uczulenia potrafią doprowadzić do śmierci więc ...).
Odpowiedz@Kecaw: Za ludobójstwo od razu.
Odpowiedz@Kecaw: w Stanach sprawa dla chłopaka wygrana, odszkodowanie w miliordach.
Odpowiedz@minus25: I co się ciskasz, jak nie znasz realiów? Podanie komuś substancji, której zażycie zagraża jego życiu (wstrząs anafilaktyczny), mimo że ten ktoś prosił o inną substancję, i zatajenie tego przed ofiarą - jest sprawą do wygrania przez średnio rozgarniętego aplikanta adwokackiego.
Odpowiedz@didja: To jest sprawa do wygrania, jeżeli chodzi o powództwo cywilne (choć w polskich realiach nie należy się raczej spodziewać bardzo wysokiego zadośćuczynienia). Ewentualnie można myśleć o odpowiedzialności karnej z art. 157 par. 3 k.k. Natomiast komentarz dotyczył usiłowania zabójstwa, co nie miało miejsca (biorąc pod uwagę możliwą do przypisania postać winy oraz charakterystykę odpowiedzialności za poszczególne formy stadialne). Pomijam już kuriozalny "pozew za próbę zabójstwa", kompletne pomieszanie postępowań.
Odpowiedz@zegarka: Sam bym sobie dął minusa za ten komentarz :P Ale tu raczej chodziło mi o to że takie sytuacje naprawdę są zarąbiście groźne dla życia. Były tutaj historie jak to niedobry tata nie chciał kupić swemu dziecku batonika i jak to dobra "ciocia" bądź "babcia" kupował mu tego batonika a potem dzieciak na syrenie jechał do lekarza. Więc jeśli dla pani są to " hipsterskie wymysły " to ta owa pani nie powinna pracować z żadną formą jedzenia bo może ten "hipsterski wymysł" jest jednak groźny dla osoby która to zamawia.
Odpowiedz@ev_m: O to mi chodziło. Nie wiem kim trzeba być żeby tą sprawę rozpatrywać w kategorii próby zabójstwa.
Odpowiedz@didja: Jaki wstrząs anafilaktyczny? Gość nie ma alergii, tylko ma nietolerancję laktozy. A ta nie ma praktycznie nic wspólnego z układem odpornościowym, który wywołuje wstrząsy anafilaktyczne, a ma sporo wspólnego ze zwyczajną niemożliwością strawienia laktozy. Nietolerancja laktozy wywołuje tylko mniejsze lub większe rewelacje układu pokarmowego.
OdpowiedzAle dlaczego z kina nici? Wszyscy dostaliście sraczki?
OdpowiedzI całe napięcie poszło w chooj. Pewnie wiele osób myślało że nietolerancja laktozy może zabić, a tu kupa.
Odpowiedz@Fomalhaut: Może dla Ciebie to jest w pełni OK żeby olać chorobę kumpla i iść się bawić, dla nas nie.
Odpowiedz@yannika: Gdybym dostał sraczki, to wolałbym dochodzić do siebie w samotności i zaciszu kabiny w WC. Jeżeli intensywność zrzutów jelitowych nie zagrażałaby niebęzpiecznym dla życia odwodnieniem, to nie widzę powodów, dla których kumple mieliby mi kibicować zamiast iść obejrzeć film.
Odpowiedz@Fomalhaut: Rozbawiłeś mnie. :D
Odpowiedz@Fomalhaut: Bo mieliśmy iść razem i nie będziemy odwalać chamówy idąc bez kogoś, skoro nie taka była umowa. Proste? Kibicowanie było zbędne, odstawienie do domu i rozejście się wystarczyło.
OdpowiedzTa historia mnie dobiła... Inteligentnie próbowałam neutralizować laktozę w latte tabletkami zamiast zamówić po prostu kawę z mlekiem sojowym.
Odpowiedz@sla: Cóż, jak widać zamówienie mleka sojowego nie zawsze działa...
OdpowiedzA mi za bardzo nie chce się wierzyć w te historię. Sama jestem uczulona na nabiał i zamawiam kawę z mlekiem sojowym. Jeżeli jest to latte lub cappuccino to po pierwsze 'mleko' wygląda inaczej, sojowe czy inny wegański odpowiednik jest mnniej spieniony niż zzwykłe krowie mleko, cieżko pomylić taką sojowa 'piąnkę' z czymś innym. Poza tym, kawa inaczej pachnie i smakuje. Jeżeli ktoś pije kawe z mlekiem sojowym czy innym wegańskim to nie ma sposobu, zeby po zamoczeniu ust i powąchaniu kawy się nie skapował, po prostu się nie da i koniec.
Odpowiedz@starapurchawa: Da się, ja nie czuję różnicy przy takiej ilości dodatków, jaka jest w tych napojach. Może to zależy od użytego przez nich mleka sojowego.
Odpowiedz@Drago: No to zamow sobie 2 kawy, identyczne jeżeli chodzi o rodzaj: latte, cappuccino, itd, z tym samym syropem smakowym, ale jedna z mlekiem krowim a druga z sojowym. Porównaj konsystencje pianki, powąchaj i posmakuj. Jeżeli ktoś bedzie się upierał, że takie kawy wygladaja, pachna i smakują tak samo to najwidoczniej ma otepialy smak i wech.
Odpowiedz@starapurchawa: Jak zamawiam osobno, to nie czuję różnicy w smaku, przynajmniej w Coffee Heaven, wiec po cholerę mam sprawdzać i a) marnować kasę b)czuć się, jakbym zaraz miała umrzeć?
Odpowiedz@Drago: Nie czujesz różnicy, bo przywykłas do smaku konkretnej kawy. Gdyby ktoś ci dal kawe z innym mlekiem to od razu bys poczula, że coś jest 'nie tak'. Ja też nie czuje, że pije kawe z sojowym czy innym mlekiem, ale jak wacham kawe z mlekiem krowim to od razu wiem, że jest z krowim, bo ma specyficzny zapach.
Odpowiedz@starapurchawa: Jeżeli latte lub cappucino. Nie było, to było jakieś cholerstwo smakowe, mocha czy inne cudo z syropem. Pewnie znów mnie zminusują, chociaż nie wiem za co, że facet nie może lubić słodkiej kawy czy jak?
Odpowiedz@starapurchawa: Owszem, zazwyczaj czuć różnicę, ale może kolega jest z tych, którzy do kawy wsypują pół kilo cukru, wtedy zapach i smak to głównie cukier (ja bym nie wypiła, ale co kto lubi). A co do wyglądu, to chyba bym uwierzyła, że ktoś, kto robi to zawodowo, będzie umiał umiał z mleka sojowego ubić pianę porównywalną z pianą z mleka krowiego. Dziewczyna mogła też dać dupy i źle ubić nawet krowie i przez to było mniej spienione.
Odpowiedz@Drago: Umrzeć od nietolerancji laktozy?
Odpowiedz@starapurchawa: Jak napisałam wyżej - zamierzam spróbować kawy z mlekiem sojowym. Nie mam pojęcia, jak ono smakuje, rozpoznam je tylko po reakcji mojego żołądka. Nie pamiętam także smaku normalnej kawy z kawiarni by porównać, poza tym, w każdej może ona inaczej smakować. @minus25: Nie umrzeć, a 'czuć się, jakbym zaraz miała umrzeć'.
Odpowiedz@sla: No to jeśli ktoś z brzydko mówiąc sraczką czuje się jakby miał umrzeć to radzę dorosnąć.
Odpowiedz@minus25: Ahaha. Człowieku... tu nie chodzi o rozwolnienie, tylko ból brzucha, który temu towarzyszy, od którego zaczyna się "zabawa". Leżę i nie mogę się ruszyć, i tylko siłą woli zmuszam się do przeniesienia do łazienki. Mało wiesz, a się wymądrzasz (poza tym jest to też często stosowany zwrot językowy. Dorośnij.)
Odpowiedz@minus25: Nie tylko sama sraczka ale dodatkowo ból brzucha, wzdęcia i mdłości. Czasem wręcz, pardon le mot, leje się z kogoś na obie strony.
Odpowiedz@yannika: U mnie dochodzą jeszcze zawroty głowy. A nie mam mocnej nietolerancji...
Odpowiedzjaka darmowa kawa? przy takim tekscie kiedy wszyscy slyszeli slowa kernerki - zglaszamy sprawe na prokurature o podejrzeniu wywolnia zagrozenia zycia! P.S. a swoja droga odwazny kolega skoro wie ze melko mu szodzi powinien omijac wszystko co ma mleko w nazwie z odleglosci - czemu nie zamowił czarnej lub herbaty?
Odpowiedz@voytek: Zamówił bo mleko sojowe mu nie szkodzi a kawowo - mleczy twór po prostu lubi. Skąd miał wiedzieć, ze ktoś uzna to za fanaberię i poda mu normalne? Jeśli latte z sojowym będzie mi smakować to sama będę je zamawiać wówczas, gdy będę miała nań ochotę.
OdpowiedzCzytając wasze wpisy dostaje załamki. Rospisywnie się o sraczkach nic nie wnosi. To jest poważna sprawa. Ci, którzy nie maja problemów z alergia i przy okazji oznaczają się totalnym brakiem empatii nie są w stanie pojąć problemu. Może się zdążyć taka sytuacja, ze szanowana pani za lada nie wysłucha klienta, ocenia go jako hipstera i histeryka, głupola nie znającego się na zdrowym jedzeniu i dorzucił do kawki aromacik np. migdałowy - zdrowy i niestety naturalny. Hipster, który przez przypadek nie jest histerykiem ale alergikiem fika i dostaje wstrząsu. Znajomi panikują i nie mogą w jego plecaku znaleźć adrenaliny, którą hipsterski histeryk jako świadomy alergik ze sobą nosi. Hipster się dusi, niedotlenia hipsterskiego mózgu i albo wymiksowuje się kompletnie albo leży pod respiratorem jakieś pół roku jako warzywo. Po co analizować, że nie rozpoznał smaku migdała. Jest niepoważny, bo powinien nie wychodzić z domu, nie spotykać się z przyjaciółmi bo ma alergię. Tak można zrozumieć wasze wpisy. Ja wyrazami wielki szacun dla autora za zadawanie się z fajnymi ludźmi, którzy nie zostawiają przyjaciela w kiblu a sami się świetnie bawią. I dziękuję za tą historię bo problem z alergiami i przymusowymi dietami nie jest rzadkością. Może, ktoś przeczyta i czasami pomyśli. Poza tym jeśli ktoś płaci to ma pełne prawo otrzymać to co zamawia i sprzedający nie powinien wnikać ani oceniać.
Odpowiedz@malgo: Autorki. Ale poza tym to serio, co w tym dziwnego? Jakbym, nie wiem, ja się potknęła i ze schodów w galerii spadła to też nie sądzę żeby do tego kina poszli, nawet jeśli mnie bez zagrożenia życia odwiezie karetka ze złamaną nogą. Czy jakby ktoś miał po drodze stłuczkę, co też się zdarzyć może.
Odpowiedzhttps://www.youtube.com/watch?v=Oht9AEq1798
Odpowiedz...w tym kontekście dostanie KUPonów brzmi ironicznie.
OdpowiedzPostscriptum do historii - zajrzałam ostatnio do tegoż lokalu. Za barem stał kierownik czy tam manager - poznał mnie. Kawę darmową dostałam i bez kuponu a panna już tam nie pracuje, bo to ponoć nie pierwsza skarga była (aczkolwiek pierwszy przypadek poważniejszych skutków, do tej pory chodziło głównie o podejście "nie mamy sosu toffi" a w domyśle "mamy ale mi się nie chce wyciągać"). Czyli można uznać, że w miarę happy end.
Odpowiedz