Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam przy dość często użytkowanym skrzyżowaniu bez świateł naprzeciwko kościoła i właśnie…

Mieszkam przy dość często użytkowanym skrzyżowaniu bez świateł naprzeciwko kościoła i właśnie ten widok mam z okna (2 piętro).
Akurat tego dnia była jakaś awaria prądu i działała chyba tylko jedna latarnia.

Zima, godziny popołudniowe (17:30?), ale ciemno już, jak to w zimie, było (a do tego nawet trochę śniegu leżało). Jem obiad w salonie, mama coś tam pichci w kuchni, tato czyta gazetę i nagle sielanka się kończy. Słyszymy głuchy huk, a mama momentalnie zaczyna wrzeszczeć (stanowczo było to coś więcej od krzyku). Biegniemy z tatą przerażeni, że coś sobie zrobiła, wbiegamy do kuchni i widzimy mamę we wszystkich kawałkach wrzeszczącą do okna. Mama nie kontaktuje za bardzo, pewnie przekrzyczała samą siebie, no to podbiegam do okna i widzę, że ktoś leży na ulicy, zatrzymują się jakieś samochody.

Zadzwoniłam po pogotowie, nakreśliłam sytuację i znów podchodzę do okna (tato zdążył już zabrać mamę do innego pokoju). Widzę, że zebrał się już niezły tłumek (w końcu jest na co popatrzeć!), widzę, że poszkodowany (a jak potem się dowiedziałam - poszkodowana) leży dalej, ale ktoś tam trzyma kolanami głowę (robi się tak przy podejrzeniu urazu kręgosłupa), trójkąty ktoś już ustawił, więc zostaję w domu i staram się uspokoić mamę, w końcu nadciśnienie to poważna sprawa.

Po uspokojeniu jej dowiaduję się, że poszkodowana przechodziła środkiem nieoświetlonego skrzyżowania, oczywiście ubrana na czarno, w celu skrócenia sobie drogi na wieczorną mszę. Kierowca jej nie zobaczył (no bo jak?), a poleciała, według mamy, na odległość co najmniej 5 metrów. Niefajnie.
No nic, karetka panią zabrała, mama już w lepszym stanie, o sprawie chwilowo zapominam.

Parę dni później dowiaduję się, że poszkodowana to babcia mojego dalszego sąsiada, która, swoją drogą, w sumie to zawsze tak sobie skracała drogę. W końcu się nie udało.

Uwaga, tutaj zaczynamy piekielność właściwą.

Mija znów kilka dni, od sąsiada dowiaduję się, że babcia zmarła w szpitalu, a tego "sk****syna, który ją zabił" pozywają.
Włącza mi się lampka, no bo zaraz zaraz, to staruszka przechodziła przez środek skrzyżowania, pan jechał przepisowo (tak mówiła przynajmniej moja mama), a po kolizji zatrzymał się, żeby pomóc, no to jak? Sąsiad mówi, że "to jakieś plotki, pierwsze słyszy".

Co się okazało? Wszyscy ludzie, którzy później zebrali się, żeby sobie pooglądać, to okoliczni mieszkańcy. Powiedzieli policji, że pani szła po pasach, bo zawsze tak robiła, a "ten wariat" jechał ze 100 km/h.
Nie powiem, zdenerwowałam się. Próbowałam rozmawiać z sąsiadem, ale chyba gniew nie pozwolił mu przyjąć innej wersji. Poszłam na posterunek policji, ale tam dowiedziałam się, że jeśli to mama widziała zajście, to ona musi złożyć zeznania.

No dobrze, w takim razie wracam do domu porozmawiać z mamą, a z rozmowy dowiedziałam się, że:
- ona nie będzie sobie robić problemów
- potem wszyscy sąsiedzi będą ją obgadywać
- faceta nie zna, co ją obchodzi, że dobry człowiek będzie odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci (dobrze strzeliłam?)
- a tak w ogóle, to ona już nie wie co widziała

Nie wiem, co się stało z kierowcą. Mam nadzieję, że dostał wyrok najwyżej w zawieszeniu, albo ktoś zmądrzał i powiedział, że wypadku jednak nie widział.

Więcej piekielności z mamą w roli głównej już niedługo.

wypadek rodzina stare_babcie

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar zyxxx
30 32

Niestety kamerka w samochodzie staje się powoli wyposażeniem obowiązkowym

Odpowiedz
avatar LTM87
15 17

@zyxxx: taka prawda. Dla własnego spokoju lepiej zamontować i używać. Miliardy to nie kosztuje, a spokój to rzecz bezcenna. Ta historia pokazuje, jak niedoskonali są żywi świadkowie - tysiąc pięćset wersji, stronniczość, obawa przed złożeniem zeznań, emocje i ostateczna wersja typu "jechał z prędkością naddźwiękową, babcia przechodziła w dozwolonym miejscu, obwieszona odblaskami jak choinka, ale on i tak ją trzepnął, aż znalazła się w sąsiednim województwie. To była egzekucja!". A kamera po prostu pokazuje jak było. I tyle.

Odpowiedz
avatar Sztaficer
25 25

Zaraz. Na miejsce zdarzenia przyjeżdża policja, aby zabezpieczyć ślady na wypadek takiego potoczenia się wydarzeń. Można ustalić miejsce potrącenia czy prędkość samochodu. Sugerujesz, że niebiescy nie pojawili się zaraz przed/po karetce?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2015 o 10:56

avatar konto usunięte
12 14

@Sztaficer: Faktycznie, policja powinna ustalic przebieg zdarzen na podstawie sladow (chocby slady hamowania, takie a nie inne uszkodzenia auta oraz miejsce, w ktore kobieta zostala "wyrzucona"). Nie wiem jaki zapadl wyrok i autor, jak sam napisal, rowniez tego nie wie. Mimo wszystko, uwazam, ze bez wzgledu na ewentualny wyrok historia jest piekielna, w koncu mieszkancy zlozyli falszywe zeznania, czym mogli zaszkodzic niewinnemu czlowiekowi.

Odpowiedz
avatar rzeczony
6 8

Nie mówię, że wszyscy policjanci są tacy, ale mogło I tak być, że policja przyjechała, obejrzała I stwierdziła że świadkowie mają rację. Ktoś mi ukradł (I rozbil) auto I obrobil pół piwnicy, policja przyjechała nad ranem I chciała aresztować mojego ojca, bo na pewno popil, rozwalił I uciekł. Ojca co mieszka 50 kilometrów ode mnie. Pan technik stwierdził, że śladów włamania nie ma. Rano się okazało, że nie zauważył zostawionych kolo ściany garażu nart, deski I roweru, po które złodzieje planowali wrócić lub o nich zapomnieli. Wiec, wybacz, ale będę sceptyczny. Niebiescy mogli się pojawić I gowno zrobić, a kierowca został pozwany.

Odpowiedz
avatar yannika
5 7

Nie kupuję tego. Jeśli zabrała ją karetka to powinny być dane, że nie została zabrana z pasów, tylko z zupełnie innego miejsca.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@yannika: Swojego czasy był wypadek w Garbowie. Samochód trzasnął faceta na przejściu a zbierali go na nosze 60 metrów dalej (ponad 40 metrów facet leciał w powietrzu).

Odpowiedz
avatar BotGirl
9 13

Przeleciał ponad 40 m i zbierali go na nosze? Da się coś takiego przeżyć? Przecież sama siła uderzenia potrzebna do odrzucenia na taką odległość powinna go chyba zabić, nie mówiąc o uderzeniu w ziemię i pewnie jeszcze potoczeniu się przez dłuższy kawałek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@BotGirl: Tak. PUK go zbierał na nosze. Czytaj a nie wymyślaj sobie to co chcesz przeczytać. Pokaż mi miejsce w którym napisałem że przeżył.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2015 o 10:01

avatar BotGirl
5 5

@zmywarkaBosch: Wybacz, nie chodziło mi o to, by zabrzmiało to agresywnie. Zdziwiłam się po prostu, bo sądziłam, że na nosze zabiera się tylko rannych.

Odpowiedz
avatar natalia
6 6

@BotGirl: Na nosze, bo akurat nie mieli wiaderka.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@BotGirl: Przed moim blokiem był taki wypadek. Dzieciak wbiegł na pasy. Też go brali na nosze. Nie przeżył, ale gdy go pakowali do karetki jeszcze żył, więc teoretycznie da się przeżyć takie uderzenie. Ps. Ten wypadek na tyle poruszył okolicznych mieszkańców że samorząd postawił w tym miejscu najpierw ograniczenie do 40, a później światła.

Odpowiedz
avatar goodfather
14 14

Nawet jeśli to prawda to "świadkowie"szybko się wyłożyli w zeznaniach, bo w takich wypadkach zawsze padają pytania z której strony na którą szła piesza, w którym miejscu była dokładnie na pasach jak ją samochód potracił itd. Jak ludzie którzy tego nie widzieli a zmyślili wszystko mogli powiedzieć dokładnie tą samą wersję zdarzeń?Te pytania padają zaraz po przyjeździe policji a w takich sytuacjach ludzie nie myślą o tym by ustalać wspólne wersje. Kolejna sprawa po śladach hamowania, uszkodzeniach, miejscu w którym znajdowała się poszkodowania itd policja jak i biegli ustalają jak doszło do wypadku. Jak mniemam skoro staruszka szła przez środek skrzyżowania a nie po przejściu które było kawałek dalej to i samochód wyhamował przed tym przejściem. chyba że przejście było przed skrzyżowaniem ale to też wtedy ślady hamowania wskazywały by na to gdzie była uderzona. No i też skoro pani miała dość poważne obrażenia to na jezdni musiały być ślady krwi czy jakiś odprysków z samochodu które wskazywały by na to w którym miejscu doszło do uderzenia. No i co to znaczy pozywają?W przypadku wypadku ze skutkiem śmiertelnym sprawa trafia z automatu do prokuratury więc albo sąsiad coś kręcił, ale szybko wyszło że "świadkowie"guzik widzieli.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2015 o 17:49

avatar Ara
7 7

@goodfather: Myślę, że było dokładnie tak jak piszesz i dlatego ten sąsiad wspominał o tym że "będą pozywać". "Będą", znaczy muszą bo mężczyzna nie został z automatu skazany.

Odpowiedz
avatar mono
2 4

@goodfather: nieprawda, że pytania padają po przyjeździe policji. 3 miesiące temu w wypadku (czołówka, facet wyprzedzał we mgle) zginęła mi bliska osoba. Sprawdzę przesłuchali po 2 tygodniach. Jedynych świadków (jechali tym samochodem, który sprawca wyprzedzał) przesłuchali po 5 tygodniach. A na miejscu wiesz kogo przesłuchiwali w samochodzie u siebie 20-30 minut? Konkubenta, który dotarł na miejsce wypadku 30 minut po czasie, bo ktoś do niego zadzwonił.

Odpowiedz
avatar kitusiek
-3 5

"Swoich" się kryje..

Odpowiedz
avatar Kurka
7 7

Te nawiasy co chwilę strasznie psują odbiór. Co do historii to tego nie rozumiem... Byłam świadkiem wypadku mojej koleżanki i musiałam składać wyjaśnienia. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że koleżanka przebiegła przez pasy w taki sposób, że kierowca nie miał możliwości jej zobaczyć. Ponieważ byłam wtedy nieletnia, któryś z rodziców musiał być obecny przy składaniu zeznań. Moja mama miała do mnie potem pretensję, że "nagadałam na koleżankę".

Odpowiedz
avatar anulla89
5 5

@Kurka: To i tak dobrze, że Cię przesłuchali... Kiedy ja jako nastolatka, byłam świadkiem jak moja znajoma wbiegła na jezdnię prosto na maskę samochodu, (który swoją drogą jechał za szybko, a potem szybciutko kierowca przestawił auto "żeby nie tamować ruchu"), to nikt mnie nawet nie przepytał na miejscu, chociaż byłam chyba jedyną osobą która widziała całe zajście od początku do końca, nie dostałam też wezwania na komisariat, i w ogóle nikt nic ode mnie nie chciał...

Odpowiedz
avatar Kurka
1 1

@anulla89: Może sytuacja, którą opisujesz była zbyt oczywista, albo kierowca przyznał się na miejscu? Nie wiem, nie potrafię ocenić. U mnie była kwestia dosyć sporna, bo niby koleżanka była na pasach, ale kierowca jechał naprawdę bardzo wolno, a ona wybiegła zza samochodu i gościu nie miał możliwości jej zobaczyć.

Odpowiedz
avatar JasniePanQrdupel
1 5

Chwila, moment, uporządkujmy fakty: 1. Ty nie widziałaś wypadku. 2. Kilka osób twierdzi, ze wina jest po stronie kierowcy. 3. Twoja mama widziała wypadek, ale z Twojej opowieści wynika, że była w takim szoku, że do końca nie pamięta, co widziała. Skąd zatem niezachwiana pewność, że kierowca jechał przepisowo??

Odpowiedz
Udostępnij