Historia z nieoczekiwaną pointą.
Moja posesja rozciąga się pomiędzy dwiema ulicami. Od tyłu znajduje się brama wjazdowa, do której nie jest przypisany żaden adres. Od przodu wchodzi się przez niepozorną furteczkę. Choć wejście to jest regularnie uczęszczane, bywa niezauważane przez parkujących kierowców.
Ciągłe zastawianie mi furtki doprowadzało mnie do coraz większego szału. Akurat tędy często przejeżdżały wózki - zarówno dziecięce jak i inwalidzkie. Czasem musiałam deptać sobie po rabatce kwiatowej, żeby wejść do domu. Listonosz nie doręczał listów (ani do domu ani nawet do skrzynki nie mógł dotrzeć) a zaproszeni znajomi krążyli bezradnie (nie wszyscy mieli komórki). Chodziłam po sąsiadach, szukając właścicieli tych aut, zostawiałam karteczki za kierownicą, czasem bazgrałam szminka po szybach i ogólnie zaczęłam uchodzić za nieco nawiedzoną.
Ponieważ problem nie mijał, pewnego pięknego popołudnia, stanąwszy przed wyjątkowo wypasioną furą, postanowiłam zadzwonić na Policję.
Panowie przyjechali z nieco sceptycznym nastawienien, ale gdy tylko zobaczyli "zawalidrogę", od razu zapał w nich wstąpił. Zadzwonili do jednego z sąsiadów. Drzwi otwarła ciężko spłoszona przedstawicielka młodszego pokolenia. Okazało się, że sprawca gości u jej brata. Delikwent przyszedł z miną, jakby mu za przeproszeniem kot w papcie narobił, ze skruchą wysłuchał pouczenia, samochód przestawił.
Po tej interwencji sytuacja uległa znacznej poprawie. I na tym można by skończyć, ale...
Od historii minęły ze 2 lata. Przy jakiejś towarzysko - alkoholowej okazji zebrało nam się z sąsiadami na wspominki. Dopiero wtedy dowiedziałam się, skąd te nieszczególne miny na widok policjantów. Otóż właściciel samochodu... miał w nim hmmm... środki zmieniające świadomość, które zostały też przez całe towarzystwo użyte. Dodatkowy smaczek: był on rzecznikiem prasowym bardzo znanej firmy.
Do twarzy mi z rogami?
nie parking
Dla przypomnienia: środkami zmieniającymi świadomość są też: alkohol, nikotyna, czy nawet kofeina. Także ta w herbacie. O sporej ilości leków bez recepty, którymi też się można nieźle naćpać nawet nie mówiąc...
Odpowiedz@bloodcarver: Tylko ile trzeba wypić tej herbaty by poczuć jakikolwiek efekt...
Odpowiedz@sla: Szklankę bardzo mocnej. Tzw. "sztumianka" - od słynnego zakładu karnego - to nic innego jak właśnie herbata w niewielkiej wody.
Odpowiedz@sla: odbierz herbatę komuś, kto od lat pił szklankę dziennie - bardzo duża szansa że zobaczysz efekt. Albo daj szklankę wieczorem komuś, kto normalnie kofeiny nie ćpa wcale. Też zobaczysz efekty, długo nie zaśnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2015 o 8:05
@bloodcarver: Nie ćpam kofeiny w ogóle. Szklanka herbaty działa na mnie jak szklanka wody... Nawet litr herbaty nie daje jakiegokolwiek dodatkowego efektu.
OdpowiedzChyba "nieoczekiwana pointa" minęła mnie w drzwiach, bo jakoś jej nie widzę.
Odpowiedz@Face15372: chyba chodzi o to, że mąż ją zdradził (w rezultacie całej sprawy?), bo ma rogi..:P
OdpowiedzSkoro wiesz, że sąsiedzi posiadają substancje odużające i tego nie zgłaszasz to jesteś współwinna i pujdziesz do więzienia!! Lepiej zamiast na "Piekielnych" opisz to dokładnie na Policji!!!
Odpowiedz@jasiu_z_wsi: z grubsza rzecz biorąc, to fakt, jest obowiązek zgłaszać wszystkie przestępstwa. Tyle, że kara za nie zgłoszenie pojawia się dopiero przy wyższym kalibrze, jak masowe morderstwo, trucie studni czy planowanie zamachu stanu.
OdpowiedzPÓJDZIESZ!!!
OdpowiedzNarkotyki. Po proostu narkotyki.
Odpowiedz