A dzisiaj historia o moim piekielnym piesku.
Paręnaście lat temu, gdy mieszkaliśmy jeszcze w bloku z "wielkiej płyty" posiadaliśmy jamnika. Wredna, uparta i cholernie złośliwa istota.
Był też wyjątkowo inteligentny, na przykład potrafił wyjeść czekoladki z bombonierki zostawionej luzem na ławie.
Pewnego dnia przyszedł do nas człowiek od spisywania podzielników ciepła. Zapukał, zapytał się czy może dostać klucz do piwnicy i do pomieszczenia z "kurkiem". Dostał go, podziękował i poszedł wykonywać swoją pracę.
Nie był już taki kulturalny jak oddawał klucz.
Włazi do mieszkania bez pukania, jak do siebie.
Ale pies był czujny - widząc otwierające się drzwi i obcego gościa w progu rzucił się odważnie. Jednakże krótkie nóżki uniemożliwiają jamnikowi skok do gardła, więc skoczył tak wysoko jak mógł - równo na wysokość "klejnotów rodzinnych".
Widok faceta od liczników próbującego się wycofać, z rękami obejmującymi swoje jądra i odganiającego jamnika był iście nieziemski.
jamnik blok mieszkanie
Tu naprawdę nie ma się czym chwalić. Biedny człowiek...
Odpowiedz@zielony_szwin: Biedny człowiek bo władował się komuś do mieszkania bez pozwolenia i pies bronił terenu? Nie biedny a po****dolony
OdpowiedzSorry, ale prawie-kastracja za niezapukanie do drzwi? Serio? Poza tym chyba było wiadomo, że ten człowiek wróci? Swoją drogą, wypadałoby, aby ktoś z nim zszedł do tej piwnicy. On chciał tylko oddać klucz, a nie wynieść telewizor, Boże...
Odpowiedz@zielony_szwin: Nie wiem jak ciebie, ale mnie uczyli od małego - najpierw pukasz do drzwi, a gdy dostajesz pozwolenie wchodzisz. A gdyby to nie był jamnik, a powiedzmy owczarek niemiecki albo doberman z silnym poczuciem terytorializmu? Wina dalej byłaby gościa.
Odpowiedz@AWOsms: Za pierwszym razem nic go nie zaatakowało. Jeśli wpadną do mnie znajomi, siedzimy grzecznie przy herbatce, nagle koleżanka stwierdzi, że idzie do auta po bluzę, bo zrobiło jej się chłodno, to wracając też ma pukać? U nas do piwnicy wchodzi się przez mieszkanie. Czyli facet ma pukać w drzwi do piwnicy, kiedy skończy? Jeśli przychodzi do nas kominiarz, to już raz powiedzieliśmy mu, że to jego praca, że ma wejść, wyczyścić komin i wyjść, jeśli nas nie ma w pobliżu. Nie rozumiem, przecież facet nie pojawił się znikąd. I żaden pies domowy nie ma prawa gryźć bez wyraźnej komendy.
Odpowiedz@zielony_szwin: Nie wiem jak u ciebie budowali bloki z wielkiej płyty, ale w moich rejonach wejście do piwnicy jest z klatki schodowej. Chyba w większości miast byłego bloku wschodniego też, ale mogę się mylić.
Odpowiedz@AWOsms: Ja mieszkam w domu, ale zasady co do pukania są te same. Zgadzam się, że pukanie to dobry zwyczaj. Ale pogryzienie krocza za niezapukanie (nie zakradanie, nie włamanie, nie kradzież) to niewspółmierna kara. Poza tym jakieś ostrzeżenie o agresywnym psie byłoby wymagane.
Odpowiedz@zielony_szwin: Porównanie koleżanki do zupełnie obcego człowieka jest nie na miejscu. Logiczne, że skoro koleżanka jest u Ciebie, wychodzi na chwilkę i zaraz wraca to wszystko ok. Inaczej ma się sprawa, gdy jest to obcy człowiek, który sobie wchodzi po nie wiadomo jakim czasie do Twojego domu. To tak, jakby do Twoich drzwi zapukał jakiś sprzedawca, porozmawiasz z nim chwilę, a później on ma prawo wchodzić do Twojego domu bez pukania? Pies postąpił właściwie, wcześniej widział, że pan otwiera drzwi, teraz ktoś obcy bezceremonialnie pakuje się do domu - coś tu chyba jest nie tak.
Odpowiedz@Kunegunda95: Jeśli się tak bardzo nie toleruje obcych, to zamyka się drzwi na klucz. Facet raczej nie zrobił tego ze złośliwości, tylko w pośpiechu, bo praca nagli, znam to, bo i u mnie bywają panowie od liczników itp. Zdarza się, że nie dosłyszę pukania. Nie mam im za złe, że wejdą do pierwszego pomieszczenia i krzyczą "halo! jest ktoś w domu?". Jeśli znajduję się w dwuznacznej sytuacji, np. pod prysznicem lub na kibelku, albo nie mam ochoty na niespodziewanych gości, to drzwi wejściowe zamykam. Co do psa. Kiedy mieszkałam u rodziców, miałam psa typowo obronnego. Gdy widział obcego, alarmował szczekaniem. Dopiero ja decydowałam, czy ma atakować. Tabliczka była. Skuteczność 100%, bez rozlewu krwi.
Odpowiedz@zielony_szwin: wybacz, ale jeśli ktoś śmie sobie bez pytania włazić do mojego mieszkania to mój pies ma również pełne prawo bez pytania użyć zębów. To mój dom i ja mojemu psu na to pozwalam... Nie będę zamykać się na klucz bo może trafić się niewychowany idiota. Nie interesuje mnie jak bardzo się ktoś śpieszy - i tak nie zgadzam się na wchodzenie do mojego domu bez pukania! Za to Kudłata może mieć drzwi otwarte na oścież, a i tak ludzi na klatce oleje - jej teren to mieszkanie. Jedyne czego od niej wymagam, to żeby na 1 mój gest chowała zęby i wpuszczała człowieka do domu.
Odpowiedz@bonsai: Ja rozumiem, gdyby to był jakiś Cygan, czy Jehowiec, który pcha się na siłę z pierdołami do domu. Też poczęstowałabym nimi psa. Ale ludzie, ten człowiek był w pracy, on to musi robić! A im szybciej zrobi, tym szybciej do rodziny wróci. Dopiero co był, klucze chciał oddać i już go nie ma. Dlaczego teraz wszyscy są do siebie tak wrogo nastawieni? Najchętniej by się ludzie ostrokołami poodgradzali...
Odpowiedz@zielony_szwin: Faktycznie dziwne... Żyjemy w czasach kiedy różnych mend może i kręci się tyle co kiedyś ale ludzie cierpią na wybiórczą ślepotę i głuchotę. Kiedyś można było liczyć na zainteresowanie sąsiada tym kto się nam kręci pod drzwiami a dzisiaj trzeba się samemu ratować. Poza tym, nie włazi się nikomu do chałupy bez pozwolenia albo chociaż pukania, nieistotne jak się nam bardzo śpieszy i ile mamy do zrobienia bo nie zwalnia nas to z zachowania minimum kultury. Tym razem być może kultury nauczył faceta pies a co by było gdyby ktoś z domowników się wystraszył i ręka byłaby szybsza od głowy? Dostałby chłopina w łeb jakimś wazonem i byłaby tragedia...
Odpowiedz@chiacchierona: Gdyby był tak niebotycznie niekulturalny, jak piszecie, to by i pierwszy raz nie zapukał.
Odpowiedz@zielony_szwin: z racji mieszkania na parterze tysiące razy panowie właśnie do nas pukali po klucze... Uwierz mi, potrafili przyjść po paru godzinach bez pukania "bo on tylko chciał odwiesić". Jeden mistrz raz chciał sobie wejść do mieszkania BEZ PUKANIA PO KLUCZE, bo "co on nas będzie o 7 rano budził". Wtedy to ja - przed pierwszą kawą lepiej ze mną nie zadzierać, a on zadarł - byłam dla gościa większym problemem niż jednak spory pies [i równie wkurzony, Kudłata silnie reaguje na moje emocje].
OdpowiedzDla mnie jest tylko jedna sytuacja, w której mogę wejść do czyjegoś mieszkania bez pukania - jak właściciel, czy domownik powie "wchodź bez pukania" :D Tak swoją drogą w mojej rodzinnej miejscowości dla wielu ludzi to normalka, że do sąsiada na przykład można sobie tak wejść. Tylko że sytuacja jest całkiem inna, kiedy się obok kogoś mieszka kilkanaście albo kilkadziesiąt lat, jest się w dobrych stosunkach, pilnuje nawzajem dzieciaków itd. Ja miałam takich sąsiadów, prawie jak rodzina i wiadomo było, że na herbatę można się bez zapowiedzi wprosić i bez pukania;) Parę razy zebrałam nawet opieprz, że "co pukasz, właź!" i się nauczyłam robić takie pojedyncze puknięcie dla zasady i wchodzić nie czekając na "proszę" :)
Odpowiedz@Poecilotheria: to absolutnie inna sytuacja - taka osoba ma przecież zgodę na wejście do mojego domu. Inna sprawa, że jeśli ktoś ma zgodę na wejście bez pukania zazwyczaj oznacza to, że jest ze mną dość dobrze zaprzyjaźni
Odpowiedz@zielony_szwin: Nie wiem gdzie można spotkać takiego mądrego psa, który będzie rozróżniał, że obcy człowiek pakując Ci się do domu bez pukania chce tylko oddać klucz a inny będzie chciał Cię okraść czy zgwałcić - ale jeśli wiesz, to proszę o namiary.
Odpowiedz@Kunegunda95: Tak jak wyżej wspomniałam, od rozpoznawania, czy swój, czy wróg, jestem ja. To ja wydaję odpowiednie polecenia. Pies ma słuchać, sam to sobie może co najwyżej poszczekać. Na gryzienie musi mieć pozwonenie. Nie chcę, żeby w ramach "walki o terytorium" pogryzł mi kiedyś jakieś dziecko.
Odpowiedz@zielony_szwin: od "Nie chcę, żeby [...] pogryzł mi kiedyś jakieś dziecko" jest praca na zachowaniem przy dzieciach, a nie wygłuszaniem instynktu terytorialnego/obronnego. Normalny, zrównoważony pies bez żadnych odchyłów potraktuje dziecko jak szczeniaka = nie zaatakuje go tak jak dorosłego. Może przewrócić, może uszczypnąć [nie mylić z ugryzieniem!], ale to ciągle nie będzie prawdziwy atak.
Odpowiedz@bonsai: Źle się wyraziłam. Nie chcę, żeby mi pogryzł kogokolwiek, bo ta osoba mu się nie podoba, to zanuży kły. Nie. Rany po psach są paskudne i nie chcą się goić, dla mnie poszczucie kogoś psem to ostateczność. Pies ma być obrońcą, nie seryjnym mordercą. A przede wszystkim ma odstraszać.
OdpowiedzCo jest inteligentnego w wyjadaniu czekoladek z bombonierki?
Odpowiedz@kajcia: Wyjadał tylko wtedy gdy nikt go nie widział (albo myślał że nikt go nie widzi - tak znaleźliśmy sprawcę) Druga sprawa - czekoladki stały na pewnej wysokości, a on nie ściągał całego pudełka na ziemię tylko wyjadał pojedyńczo.
Odpowiedz@AWOsms: A moje koty nauczyły się, że ze stołu się nie je, a nawet się na niego nie wskakuje. Mogę zostawić na stole szynkę i jej nie tkną. Oczywiście na początku wyjadały mi nawet orzeszki z miseczki i kruszonkę z drożdżówki, ale to pojętne bestie i poznały swoje miejsce w szeregu. I to uważam za mądrość u zwierząt. Krzeseł przy stole zawsze jest więcej, niż ludzi, bo czasem jakaś kicia przyjdzie nam potowarzyszyć przy posiłku :)
Odpowiedz@zielony_szwin: przypomniał mi się widok, jak kot kradł kotlety ze stołu [mimo uczenia, że tam się nie włazi parę wpadek było], a ślepy, przygłuchy pies stał na czatach :D. Dusiłam się ze śmiechu [żeby mnie nie usłyszeli] obserwując tą dwójkę... ale kotu trzeba przyznać - jednego kotleta psu zrzucił! Strata 1 obiadu naprawdę była warta tej komedii :D. I to jest dowód na zwierzęcą inteligencję - praca zespołowa!
Odpowiedz@bonsai: Siostra ma kota - cwaniaka i labradora - spaślaka. Kot potrafi tak długo wilizywać margarynę na stole, aż spadnie na ziemię, a pies ją kończy :) Kiedyś udało im się nawet otworzyć lodówkę. Spółka zoo :P
OdpowiedzWyjadanie pozostawionych na widoku psa czekoladek, to nie jest raczej jego inteligencja a zwykły psi instynkt. Da się zeżreć? Trzeba zeżreć. I tylko tyle ;)
OdpowiedzCzekoladki z pudelka to nic. Moja kolezanka miala psa, ktory wyjadl saama szynke z kanapek zostawionych na blacie kuchennym. Chleb, maslo i pomidor byly na swoim miejscu :)
Odpowiedz@ciara: mój poprzedni psiak rozpoznawał co mu się ze stołu rzuca - łapał w locie, ale tylko to co lubi. Nigdy nie udało się go oszukać, nawet po całej serii mięska przy chlebie ani drgnął :D.
OdpowiedzJestem posiadaczką jamnika i zgadzam sie co do ich piekielnego charakterku. Mój Nero przebywając ze mną na wsi u babci, nie chciał wpuścić listonosza na podwórko Położył się przed furtką na całą długość i wydawał z swego gardziołka iście złowieszcze warczenie. Gówniarz jeden, miał pół roku i już pokazywał różki... :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2015 o 15:57
Dawno temu z opresji wybawił mnie w podobny sposób mieszaniec owczarka niemieckiego, z zasady łagodna i życzliwa wszystkim psina. Na podwórko wpuszczał wszystkich których zna. Nieznajomych zresztą też, zwłaszcza jeśli nie okazywali lęku. Na podwórko wpakował mi się nieco podchmielony znajomy facet. Dobrze, że zdążyłam wyjść przed drzwi, bo w domu nie miałabym żadnych szans. Chciał rozmawiać z moim ojcem, potem z mamą. Nikogo niestety wtedy w domu nie było. To facet zaproponował mi "bliższą rozmowę". On nieco "byczkowaty" a ja chuda dwudziestolatka, nawet nie dałam rady odczepić od ramienia jego łapy. I wtedy między nas wcisnął się, reagując na mój podniesiony głos, wspomniany mieszaniec. Usiadł przodem do faceta i warknął. Facet momentalnie podniósł ręce w górę. A psiak ustawił mordę tuż przy jego "klejnotach" i warczał. To ręce powędrowały na dół i facet, złorzecząc, musiał powoli tyłem opuścić podwórko.
Odpowiedz@luska: bo psy to - na szczęście - bardzo mądre, myślące zwierzęta. Wyczuwają nerwy właścicieli oraz potrafią zauważyć co jest zachowaniem agresywnym, a co nie [chociaż zdarza im się pomylić*]... I zgodnie z tymi odczuciami potrafią podjąć samodzielnie decyzję o ataku - zrobi to nawet łagodny czy świetnie wytresowany. * Z pomyłek dość częstych u psów to np. zabawa właścicieli w "przepychankę" - pies wtedy często się dołącza, wpycha w sam środek i podgryza delikatnie po rękach... niby to w zabawie, a de facto próbuje po psiemu rozładować sytuację. Inną znaną mi pomyłką był atak padaczki od Lubego - jak szwagier pomagał mi Lubego utrzymać w miejscu [żeby sobie krzywdy nie zrobił] to Kudłata o mało nie zaatakowała. Zdążyłam zauważyć co pies kombinuje, wrzasnąć na psa i wywalić z pokoju...
Odpowiedz