Dziś, pierwszy raz w moim 28 letnim życiu, nawrzeszczałam na starszego człowieka.
Pojechałam z wizytą do teściowej... Drugi koniec Warszawy, nie ma lekko. Dla zorientowanych dodam, że mieszkam przy CH Marki, teściowa zaś na Ursynowie. Miałam ze sobą 7 miesięczne niemowlę w wózku. Podróż powrotna przebiegła nieco problematycznie (2 zjaranych jak bąki cyklistów z rowerami, zajmujących miejsce dla wózków w autobusie). Daliśmy radę, syn śpi mimo chichotów wyżej wspomnianych. Autobus zajechał na pętlę; standardowo daję najpierw wysiąść innym, bo wytachanie wózka chwilę trwa. Kiedy wszyscy już wysiedli - wysiadam ja, w odległości może 30 cm od poprzedniego wysiadającego. Kto jeździł komunikacją miejską z wózkiem, ten wie, że najłatwiej wytachuje się go tyłem.
I tak sobie spokojnie wyprowadzam wózek, kiedy czuję uderzenie w nerki. Nawet się nie obejrzałam, uznałam za przypadek... ale... kilka sekund później - kolejne. Odwracam głowę, przednie koła wózka wiszą w powietrzu, tylne jeszcze nie na chodniku... i widzę dziadka, 75 lat około, który napie*dala mnie pięścią po nerkach, bo chce wsiąść, a ja blokuję mu przejście.
Pierwsza myśl - zabezpieczyć dziecko, wyjeżdżam więc wózkiem do końca, a dziadek walnął mnie raz jeszcze po lewej nerce i pomknął, jak łania, do autobusu. Byłabym w stanie zrozumieć, gdyby były to godziny szczytu i brak miejsc siedzących, ale niedziela... godzina 19, może 15 osób oprócz niego wsiadało. Nie myślałam, wsadziłam łeb do środka i krzyknęłam "jak Pan Buc będzie następnym razem narzekał, jacy ci młodzi niewychowani, to niech Pan Buc pamięta, że to on ich tak wychował. Takim właśnie zachowaniem".
Nie wiem,czy ktoś klaskał. Popchnęłam wózek i poszłam dalej. Ale, litości, matkę z wózkiem? Po nerach?
komunikacja_miejska
Walenie KOGOKOLWIEK po nerach z takiego powodu jest niedopuszczalne.
Odpowiedz@KozaWojny: Jest..Ale gdybym była bez Niemowlaka, to bym mu po prostu oddała. Dziadek, wbrew pozorom, wiedział, co robi...
OdpowiedzUroki warszawskiej komunikacji. Tylu starych, wrednych ludzi, ilu się tu naoglądałam, nigdzie indziej nie spotkałam. Szkoda tylko, że muszę się z nimi użerać na co dzień.
Odpowiedz@GoHada: No zdarza się... Tyle, że w komunikacji spotykam równie wielu młodych, bezczelnych chamów... Cóż, takie uroki dużego miasta, gdzie ściągają różni ludzie z całego kraju...
Odpowiedz@Armagedon: Jeszcze nie zdarzyło mi się, by jakiś młody mnie ochrzanił. Zaś emeryci... są ciekawi :).
Odpowiedz@Armagedon: Jedyna piekielność jaka spotkała mnie od młodych w warszawskiej komunikacji to umcy umcy z telefonu bez głośników, a od starszych, a to popychanie, a to "przypadkowe" wbicie w stopę parasola, nie wspominając o dyszeniu nad głową, zamiast zwyczajnie poprosić o ustąpienie miejsca. Z kolei w rodzinnym mieście to "małolatom" mam ochotę spuścić łomot, a osoby starsze są w porządku. Moje miasto nie jest małe, ma jakieś 100-150 tyś mieszkańców. Mam wrażenie, że starsi ludzie w Warszawie czują się w jakiś sposób lepsi, bo "miejscowi".
OdpowiedzNo to dziadek ma szczęście, że na mnie nie trafił... Jestem "lekko" przewrażliwiona na punkcie moich nawalających nerek i pewnie opie*doliłabym dziadka z góry na dół. Kto ma zdrowe nerki - ten nie zrozumie.
OdpowiedzŻaden wiek nie przeszkadza w byciu chamem i gburem, niestety. Jak ktoś jest niewychowany, to może się taki uchować do późnej starości i jeszcze myśleć, że z racji wieku mu wolno. Jezebel, nie chcę wyjść na czepialską, ale proponuję zapisywać liczebniki w sposób nieco ładniejszy, a przy tym zgodny z normami języka i - co najlepsze - prostszy. ;-) A więc, zwyczajnie: "28-letnim" i "7-miesięczne" ("28io letnim" wygląda trochę groteskowo, a i napracować się więcej trzeba na klawiaturze, dopisując to "-io" nieszczęsne). ;-)
Odpowiedz@wumisiak: Kukuruźnik! Masz rację. Proszę o wybaczenie, pisałam nieco rozemocjonowana jeszcze. Poprawię :)
Odpowiedz@wumisiak: tylko starzy ludzie uwazaja ze maja monopol na slusznosc i im sie NALEZY
Odpowiedz...a trzeba było się od razu drzeć: "złodziej", "zboczeniec", "rabują", "ludzie ratujcie moje dzieciątko", "ałała!"...
OdpowiedzAż dziw, że na dziecko nie zaczął wrzeszczeć, że młody, jeszcze z wózka nie wyszedł, mleko pod nosem ma, a już dla biednych, starych ludzi złośliwy.
Odpowiedz@zielony_szwin: I miejsca nie ustąpi! Leży sobie taki młody i śpi, a "starsze ludzie stać muszom!"
OdpowiedzMieszkam "zagramanica" ale jako, ze moi rodzice mieszkają w Warszawie dość często tam bywam z córkami, w tym bliźniaczki jeszcze wózkowymi i tez mnie to dotyka, a piekielne jest w szczególności jaki widzę kontrast w zachowaniu ludzi w Polsce a zagranica. Ale zawsze jak zawitam do ojczyzny walczę o swoje, czy w autobusie, tramwaju, czy w urzędzie, czy nawet głupiej kolejce. W twojej sytuacji nie dość ze bym się w trakcie wychodzenia odwróciła i zapewne oddala, albo po prostu "staranowała" sobą, to delikwenta na dokładkę wózkiem po stopach (zazwyczaj wtedy jeszcze moja 8-latka dodaje, ze najpierw się wychodzi). W komunikacji jest miejsce dla wózka? Jest, no to podchodzę kiedy jest zajęte, wskazuje nalepkę i mowie, przepraszam, to miejsce dla wózka. Skoro jest to wyznaczona strefa dla wózka to czemu mam stać w przejściu? W sklepie jest kasa pierwszeństwa? To idę i się "pcham"- skoro jest takie udogodnienie to czemu mam nie skozystac? A jak kasa rodzinna zamknięta to idę i proszę o otwarcie (ale zazwyczaj tylko wtedy kiedy wiem ze się przez inna kasę nie zmieszczę z podwójnym wózkiem.)
Odpowiedz@Szkocka: Z tego co wiem, to można przewozić rowery komunikacją miejską. Umieścili je w miejscu jak najmniej przeszkadzającym pasażerom. "Pasażer może przewozić w pojazdach bagaż (w tym również rower) i zwierzęta, jeżeli istnieje możliwość umieszczenia bagażu i zwierząt w pojeździe tak, aby nie utrudniały przejścia i nie narażały na szkodę osób i mienia innych pasażerów, nie zasłaniały widoczności obsłudze pojazdu, nie zagrażały bezpieczeństwu ruchu".
Odpowiedz@Niematakiegonumeru: Ależ oczywiście, że można! Jednak kiedy do miejsca zarezerwowanego dla wózka podchodzi osoba z wózkiem właśnie, to powinno się zabrać rower, odciągnąć psa, zabrać manatki czy cokolwiek innego tam właśnie zostało umieszczone i umożliwić zajęcie go osobie uprawnionej.
Odpowiedz@Niematakiegonumeru: Bardziej się tyczy to podstarzałych raszpli siedzących na składanych siedzeniach w miejscach dla wózków np w tramwajach lub tez osób na oko 20-30 lat, które kiedy wchodziłam z wózkiem stały i się patrzyły to na mnie, to na wózek jak na przybysza z obcej planety, bez zamiaru ruszenia swojej szanownej osoby... Z rowerzystami w komunikacji nigdy zwady nie miałam, zawsze dało się jakoś ustawić, roszadę zrobić, żeby było wygodniej jechać razem.
Odpowiedz@Szkocka: też to zauważyłam. Większość emigrantów ma też problem ze stosowaniem słów: " proszę", "dziękuję" i "przepraszan". A tubylców takie zachowanie denerwuje.
Odpowiedz@Sine: Taa i postawić je w przejściu, żeby ludzie się o nie potykali. Chyba rowery bardziej przeszkadzają niż wózek.
Odpowiedz@Niematakiegonumeru: dlaczego od razu ze skrajności w skrajność? Czasem wystarczy odrobinę pomyśleć, żeby zorganizować transport nikomu nie wadząc. Poza tym nie jest to kwestia wygody, ale bezpieczeństwa. Miejsca dla wózków/niepełnosprawnych są tak zlokalizowane, by w razie gwałtownego hamowania obiekt nie potoczył się przez cały autobus i (w najgorszym wypadku) nie wyleciał przez przednią szybę. Uszkodzony w ten sposób rower możesz naprawić a w ostateczności kupisz nowy. A dziecko?
OdpowiedzSkoro stałaś tyłem, mogłaś go elegancko kopnąć w koński sposób. Może nawet trafiłabyś w twarz.
Odpowiedz@mietekforce: Nie mogłam :( Wózek mi wisiał, a buc stał z boku :(
OdpowiedzWidzę tu pieluszkowe zapalenie mózgu lvl 100. "matkę z wózkiem po nerkach" a innych można tak? Śmieszne jest to krytykowanie przez autorkę chichotów chłopaków bo dziecko śpi. Czyżby autorka oczekiwała, że wszyscy w autobusie zaczną szeptem mówić bo jej dziecko śpi? :) A może jeszcze silnik autobusu powinien zamilknąć :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2015 o 15:49
Proszę nie nadużuwać zwrotu "pieluszkowe zapalenie mózgu". Jest ono zarezerwowane dla wybitnych jednostek.
Odpowiedz@Niematakiegonumeru: ha, ha, ha...widzę, że u Kolegi zjarani i drący paszczę, mają większe prawa niż matka z dzieckiem? A stwierdzenie "daliśmy radę" nic nie mówi? Przepchnęłam ich z rowerami dalej, pogadałam i wiesz co? Nie zadzwoniłam na policję nawet.... Chociaż plecaki im waliły, jakby cale pole przemycali... Bo uważam, że można się dogadać. Prawie z każdym.
Odpowiedz"Daliśmy radę, syn śpi mimo chichotów wyżej wspomnianych." A jak dzieciak się drze całą drogę aż wszystkim uszy puchną to dobrze?
Odpowiedz@ejcia: Nie, nie dobrze i zwykle wysiadam, kiedy mój syn piłuje paszczę. Chciałabym jednak zauważyć, że dawkowanie sobie substancji psychoaktywnych jest dobrowolne i nie praktykowane przez niemowlęta.
OdpowiedzTo musiał być prawdziwy buc. Taki krakowski; -)
Odpowiedz@MonaX: a warszawski był ;)
Odpowiedz