Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Piekielnej Kunegundy o Wujaszku: http://piekielni.pl/65895 przypomniała mi czarną owcę mojej rodziny,…

Historia Piekielnej Kunegundy o Wujaszku: http://piekielni.pl/65895 przypomniała mi czarną owcę mojej rodziny, na którą wszyscy, bez względu na stopień pokrewieństwa mówili również "wujek".

"Wujek" jest podchodzącym już pod siedemdziesiątkę krzepkim emerytem. Podejrzewam że z racji braku innych zajęć, upatrzył sobie za cel uprzykrzanie życia całej rodzinie. Opiszę tu kilka jego piekielności.:

Piekielność I:
Z osiem lat temu do mojego rodzinnego miasta przeprowadziła się córka "Wujaszka" wraz z mężem. Kupili działkę na przedmieściach, wybudowali od podstaw dom z basenem i ogródkiem. Ile się przy tym z "wujem" nawojowali - książkę można by napisać. Mnie zaś przypomniała się piekielność, której "wujo" dopuścił się jakieś 2 lata temu. Córka, po wybudowaniu wszystkiego, ogrodziła działkę płotem. Klasycznie, metalowe drążki a na nich rozpięta siatka. Słupki, zatopione w betonie, zięć "wujaszka" wkopał na granicy swej działki. To bardzo nie pasowało "Wujowi", który lubił żeby wszystko było po ichniemu. Któregoś dnia, jak zwykle niezapowiedzianie, wpadł do córusi popatrzeć jak to ona się tam urządziła. Zobaczył przy tym że sąsiad, aby wjechać na swoją posesję, musi jechać bardzo ostrożnie, z racji posiadania dość dużego samochodu marki Jeep. Miał już pretekst do wprowadzenia swego planu w życie.
"Wujaszek" jak przystało na dobrego samarytanina, postanowił pomóc człowiekowi. Pod nieobecność córki i zięcia oczywiście, wszedł na działkę, wykopał odcinek płotu "zawadzający" sąsiadowi, po czym wkopał go z powrotem, jakieś 1,5m dalej. Zięciu po powrocie z pracy dostał oczywiście białej gorączki. Doprowadził wszystko do poprzedniego stanu, w końcu teren jest jego, a co go obchodzi samochód sąsiada. Stwierdził jednak że tego tak nie zostawi i postanowił urządzić zasadzkę na "wujaszka".

Któregoś dnia wpadł on ponownie z wizytą i widać było ze nie podoba mu się to, że jego wizja jednak nie znalazła zbyt wielu entuzjastów. Jak można było się spodziewać, następnego dnia przyjechał to naprawić. Nie spodziewał się tylko że jego zięć wziął sobie wolne, specjalnie na tę okazję. Gdy tylko "wujo" upewnił się że nikogo, jego zdaniem, na posesji nie ma, poszedł na tył domu po łopatę. Zdziwił się niepomiernie gdy zobaczył zięcia z łopatą w dłoniach.
Ten, w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił "wujaszkowi" że jak się jeszcze raz pokaże nieproszony, to ta łopata wyląduje na jego głowie. O dziwo, podziałało, więcej tego typu problemów nie było.

Piekielność II:
Cóż, skończyć się happy endem perypetie z "wujem" nie mogły.
Jeszcze tego samego roku zmarła moja babcia, a siostra "wujaszka". Wiadomo, niezależnie od tego jakim jest człowiekiem, na pogrzebie własnej siostry być musiał. Na pogrzeb przybył w towarzystwie schlanego w trupa siostrzeńca (syn zmarłej babci, kolejna czarna owca). Ciotce się to nie spodobało, wraz z moim ojcem "na kopach" pijanego brata wywalili za drzwi.
Pogrzeb minął, pora na stypę. Wszyscy w ciszy jedzą podane potrawy gdy nagle z drugiego końca sali "wujo" podnosi nieartykułowany krzyk w kierunku swego brata. Drze się jeszcze przez chwilę o tym że "on bratem jest, to ma prawo do spadku" po czym jest wyprowadzany z sali. Brat zmarłej, po siedemdziesiątce, człowiek o złotym sercu, ciężko znosi kłótnię, szczególnie w takim dniu. Po skończonej stypie najbliższa rodzina postanowiła się zebrać w domu by powspominać babcię. Nie wszyscy dotarli na miejsce.
Brat mojej babci po drodze dostał zawału za kółkiem. Wjechał w rondo, jego żonie na szczęście nic się nie stało, ale u niego, oprócz zawału stwierdzono wstrząśnienie mózgu i szereg innych obrażeń. Szybka decyzja - przeniesiono go śmigłowcem do szpitala w Warszawie (szpital na miejscu nie miał odpowiedniego sprzętu).
Happy endu, jak wspomniałem, nie będzie.
Niestety, nie udało się go uratować. Zmarł następnego dnia. Najbardziej w tym wszystkim współczuję mojemu ojcu, który w ciągu 4 dni pochował swoją matkę i wujka, z którym miał niezwykle bliski kontakt. A wszystko to dzięki kochanemu "wujaszkowi".

rodzinka piekielny wujek

by Armageddonis
Dodaj nowy komentarz
avatar Face15372
3 5

Drążki? Raczej słupki.

Odpowiedz
avatar Armageddonis
3 3

@Face15372: Dzięki, poprawione :D

Odpowiedz
avatar katma
29 31

@Rumburak: Wyobraź sobie sytuację: masz 100m^2 działki, sąsiad ma swoje 100m^2 działki, zapłaciliście za swoje po tyle samo. Czy odstąpisz sąsiadowi kawałek swojej działki, żeby lepiej mu się przejeżdżało, skoro on na swojej wolał postawić większy dom/większy garaż/posadzić drzewka?

Odpowiedz
avatar szybkizbys
0 2

@Rumburak: Jest to też kwestia przepisów. Ogrodzenie ma stać na granicy działki i już.

Odpowiedz
avatar yenn
7 9

@Rumburak: A jaki jest problem, żeby to sąsiad, w zależności od sytuacji, przekopał swój płot/wykopał rosnące tujki, czy co on tam ma? Jak Twój sąsiad będzie miał dziecko i jego dom okaże się za mały, odstąpisz mu swój wolny pokój?

Odpowiedz
avatar tollat
0 10

Ja rozumiem kobieta zmarła, ok. Ale czemu twierdzisz że przez tego całego 'wujaszka'? Nie przesadzasz?

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
7 9

@tollat: Żadna kobieta w tej opowieści nie zmarła przez niego.

Odpowiedz
avatar ewilek
12 14

@tollat: też mi to przyszło do głowy. Zawał nie jest skutkiem tylko stresu, zresztą i stres w tym akurat przypadku powstał głównie w wyniku śmierci siostry a durne żądania spadku (który nie należy się rodzeństwu jeżeli spadkodawca miał swoje dzieci)i przyprowadzenie pijanego członka rodziny na pogrzeb mogły co najwyżej tylko go trochę spotęgować. Wujek jest piekielny to fakt, ale nie jest przyczyną wszystkich nieszczęść w tej rodzinie. Z treści historii nie wynika zaś być wujaszek przyczynił się w jakikolwiek sposób do śmierci swojej siostry.

Odpowiedz
avatar Armageddonis
1 3

@tollat: Do śmierci mojej babci nie przyczynił się "wujaszek" ale kłótnia na pogrzebie siostry o spadek ze swoim własnym bratem mogła tego drugiego doprowadzić do zawału, szczególnie że mówimy o człowieku po siedemdziesiątce.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@Armageddonis: Mogła, ale nie musiała. Tym bardziej, że ta "kłótnia" - to czysto akademicka polemika. Rodzeństwo po sobie nie dziedziczy. Chyba, że nie ma ŻADNYCH INNYCH spadkobierców. Ale i wtedy kłótnia nie ma sensu, bo dziedziczą w równych częściach. A w opisywanym przypadku spadek po babci w pierwszej kolejności należy się twojemu ojcu, jego pijanemu bratu, oraz ciotce, która pijaka wywaliła za drzwi, czyli pierwszym zstępnym - jej dzieciom. Trudno mi uwierzyć, że bracia zmarłej babci o tym nie wiedzieli. Więc, wybacz, ale uważam, że do śmierci brata "wujaszka" dorobiłeś sobie "ideologię", która nic wspólnego rzeczywistością nie ma. Zaś co do pierwszej części - wątpliwości jest jeszcze więcej. Bo pierwszy raz słyszałabym o tym, żeby słupki trzymające ogrodzenie z siatki wkopywać bezpośrednio w glebę. Zazwyczaj są one zabetonowane w niskiej podmurówce. A jeśli nawet nie - to są umocowanie w dołku z cementem i przysypane ziemią. Już sobie wyobrażam, jak KTOKOLWIEK zadaje sobie tyle trudu, żeby zdjąć siatkę z kilku (5., 6.?) takich słupków, zwinąć, wykopać słupek po słupku wraz z cementem, wykopać nowe dołki, przeciągnąć słupki, wypionować, ponownie podlać cementem, żeby się nie bujały, odczekać, aż zastygną, rozpiąć, naciągnąć ponownie siatkę, dobrze ją zamocować, a poprzednie dołki zasypać. I to tylko po to, by postawić na swoim. I to bez niczyjej pomocy. I to w czasie nie dłuższym, niż 8 godzin, bez odpoczynku. Eeee tam... Już o słupkach narożnych nawet nie będę wspominać. No i jeszcze taka kwestia. Albo córka wujaszka budowała swoją chałupę przez sześć lat, a na końcu (2 lata temu) ogrodziła posesję, albo ogrodziła ją już dawno temu, a wujaszek raptem, po kilku latach, wpadł na pomysł przestawiania płotu.

Odpowiedz
avatar szybkizbys
4 6

@Chanelka: Tak. Ludzie już nie potrafią furtki przeskoczyć. Zwłaszcza gdy są "krzepcy". A nawet jeżeli nie potrafią, to naprawdę ogromna część furtek nie jest zamykana na klucz. Widzę, że jesteś zwolenniczką polskiego odgradzania się od ludzi. Polecam przeczytać "Wannę z kolumnadą" F. Springera i trochę pomyśleć.

Odpowiedz
avatar Chanelka
-5 5

@szybkizbys: Czytałam, ale to co robię na swojej posesji to moja sprawa. A jeżeli ktoś montuje niską bramę to może mieć pretensje tylko do siebie. Nie lubię sytuacji kiedy ktoś niepowołany plącze się po mojej posesji albo zagląda ciekawski, dlatego mam bramę i furtkę na pilota na tyle wysokie aby nikt nie przeskoczył.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Chanelka: Przecież ty nie masz bramy na "posesji", zapomniałaś? Twoj mąż sprzedał na złomie na flaszkę. I dobrze. Kto by ogradzał taką ruderę?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2015 o 10:19

avatar manson1205
2 4

Jedźcie po bandzie: przejedźcie wujka, będzie komplet ;)

Odpowiedz
Udostępnij