Idę ja sobie do pewnej kobiety załatwić z nią drobny biznes, a ona od progu wita mnie radośnie tymi słowy:
- Dobrze, że pani przyszła teraz a nie później, bo miałam właśnie zacząć palić buty.
Hmm.
Powoli dociera do mojego skołowanego mózgu, że ona dosłownie i na serio ma zamiar napalić w piecu starymi butami. Narobi smrodu na całą dzielnicę i to toksycznego smrodu.
Jak by tu ją odwieść od tego zamiaru... W końcu mrozu nie ma, kobieta jest nieźle sytuowana i raczej nieszczęsne obuwie nie stanowi resztki opału na czarną godzinę...
O śmietniku przezornie nie wspominam. Od wejścia jakże wspaniałej ustawy śmieciowej w życie śmietniki stały się drażliwym tematem. Ale przypominam sobie, że po drodze mijałam kontener na odzież używaną. Zaczynam więc opowiadać, jakim to pożądanym surowcem wtórnym są stare buty. I to jeszcze zbierane przez organizację dobroczynną, niechże da upust swojej szlachetności!
-Paaaani, ja tam chodzić nie będę. Daj Pani spokój, spalę i już. Porządek się zrobi.
Niestety, piekielna porządnicka po prostu otwarła przede mną drzwi wyjściowe nie dając mi szansy na wynegocjowanie choćby pary laczków.
Ludzie. Jak czasem żartowałam, przebijając się z koleżanką przez wyżerający oczy i duszący dym, że chyba palą tam zużytymi prezerwatywami, krowimi kopytami i starymi papciami, to nie sądziłam, że jestem aż tak blisko prawdy. Chyba Straż Miejska zostanie zaproszona... na dymka.
atmosfera
Do śmieci nie wolno, spalić nie wolno, instytucje harytatywne ze zużytych butów się nie cieszą (profilaktyczne odgrzybianie to ciężkie koszty, jeśli ma być zrobione porządnie)... Owszem, wybrała złą opcję. Zamiast tego mogła wybrać złą opcję, albo złą opcję, ewentualnie złą opcję...
Odpowiedz@bloodcarver: Do śmieci starych butów nie można wyrzucić? Dlaczego?
Odpowiedz@bloodcarver: Do śmieci, do odpadków zmieszanych - można. A nawet, gdyby nie można było - to już lepiej wrzucić do osiedlowego śmietnika - ba! już lepiej nawet lepiej zostawić na środku trawnika! Jest to może mało estetyczne, ale nie zasyfia powietrza na pół osiedla tylko fragment ziemi 40x40 cm. Tak wiec kobieta, mając do wyboru opcję złą, kiepską, tragiczną i najgorszą z możliwych - wybrała tą ostatnią.
OdpowiedzCzy tylko ja nie rozumiem o co chodzi w tej historii?
Odpowiedz@kaska095: Kobieta zamiast wyrzucić/oddać buty postanowiła je spalić. Kurtyna, karpik i opadająca szczęka.
Odpowiedz@kaska095: A co tu jest do rozumienia? Pewnych rzeczy, po prostu, spalać w piecach nie wolno. Grozi za to kara nawet do 5. tysi jednorazowo. Wiesz, na tej samej zasadzie nie wolno spuszczać gówien z własnego szamba do płynącego w pobliżu strumyka. Tak bardziej ogólnie - to o ochronę środowiska chodzi...
Odpowiedz@kaska095: spal kiedyś skórę, gumę i poliuretan. Naprawdę nie sądziłam, że można nie widzieć nic złego w produkcji toksycznego dymu
Odpowiedz@Armagedon: "Ochrona środowiska" brzmi górnolotnie. Tak naprawdę chodzi o nasze zdrowie. W takim Krakowie każdy mieszkaniec rocznie wdycha z powietrzem ilość zanieczyszczeń odpowiadających 127 paczkom papierosów. W zimie przez takich geniuszy jak bohaterka historii normy są przekroczone nawet 6-8-krotnie, a astmatycy (jak ja) dostają duszności po krótkim spacerze.
Odpowiedz@SalErlenmayeri: o, jak się kiedyś u mnie w mieście zapaliło paręset kilo pianki poliuretanowej, to najlepszą rozrywką mamusiek z wózkami było podejście jak najbliżej, żeby popatrzec jak straż w pełnej ochronie dróg oddechowych pracuje...
Odpowiedz@Caron: łooooo dosłownie... Niezły czad! W sumie się spodziewałam, że wielu nie zobaczy w tej historii nic piekielnego. W końcu w całej miejscowości worki z makulaturą i plastikiem stoją tylko przed domami ogrzewanymi gazem...
Odpowiedz@SalErlenmayeri: "niezły czad" - dosłownie...
Odpowiedz@kaska095: Chyba bardziej od historii piekielne jest to, ze ktos moze nie widziec nic zlego/szkodliwego w paleniu smieci w piecu. Pozniej ludzie sie dziwia, skad tyle zanieczyszczen powietrza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2015 o 18:54
No widzisz moja droga, jak to jest... I teraz wytłumacz mi, dlaczego - gdy ma gdzieś powstać ekologiczna spalarnia śmieci - robi się awantury, protesty, darcie szat, petycje, pikiety i "bógwi", co jeszcze. Ale we własnym piecu, kominku, czy ognisku w ogródku można spalić nawet gumofilce i puszkę starego towotu. Widać taka nasza "rodzinna tradycja", że "wolnoć Tomku w swoim domku".
Odpowiedz@Armagedon: Chyba mialas na mysli "rodzima tradycja".
Odpowiedz@Shaienne: widocznie u niej rodzinna ;)
OdpowiedzZimą to wyjątkowo "bogate" powietrze mam za oknem dzięki sąsiadom. Płyty meblowe, plastykowe butelki, pampersy i cholera wie co jeszcze. Najgorszymi wynalazkami pali strażnik miejski. Zwracać uwagi nie ma sensu - mają to w "poważaniu", a wroga sobie zrobisz.
OdpowiedzOj prawda prawda, moim stałym klientem jest pewien szewc i opowiada o staruszkach, co przychodzą, czy nie ma czegoś do napalenia w piecu. I nie, nie chodzi im o węgiel czy inny chrust :/.
OdpowiedzAle mam nadzieję, że zadzwoniłaś po odpowiednie służby, które dobitniej jej wyjaśniły w czym problem leży?
OdpowiedzU mnie śmieciami i innym gównem pali...remiza straży pożarnej. Dym z komina wali żółto-bury, niemalże pełznie po ziemi, a smród taki, że można zwrócić obiad sprzed tygodnia. I nic się nie da zrobić, bo w naszej pięknej "metropolii" wszyscy wszystkich znają. Wezwana straż miejsca poklepała się ze strażakami po plecach, na nas krzywo spojrzała, a następnego dnia rano mieliśmy w ogrodzie 3 rozbebeszone worki śmieci (a mamy psy, które na noc zazwyczaj wypuszczamy na ogród), eh... Inspekcja ochrony środowiska z kolei mi powiedziała, że na nasz rejon nie mają inspektora i mam się kontaktować ze strażą miejską. Blada rzyć.
Odpowiedz