Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Skąpstwo, skąpstwem, ale czasami ludzie przesadzają. Mieszkam na stancji z 4 dziewczynami,…

Skąpstwo, skąpstwem, ale czasami ludzie przesadzają.

Mieszkam na stancji z 4 dziewczynami, nie znałyśmy się wcześniej, ale dogadywać się jakoś trzeba. Kiedy wszystkie się już wprowadziłyśmy i "zadomowiłyśmy", zrobiłyśmy zebranie wszystkich lokatorek przy herbatce i ustaliłyśmy kilka spraw, coby nam się lepiej wspólnie mieszkało. Jedną z tych spraw było to, że warto mieć trochę rzeczy wspólnych, bo bez sensu, żeby każda chodziła do toalety z własnym papierem, albo żeby koło zlewu stało 5 różnych płynów do mycia naczyń. Po przedyskutowaniu zgodnie stwierdziłyśmy, że do w/w rzeczy należeć będą m.in: papier toaletowy, ręczniki papierowe, płyn do mycia naczyń, płyn do mycia szyb, płyn "uniwersalny", płyn do toalet, mydło w płynie, worki do odkurzacza i herbata.

(Chciałabym tu jeszcze raz zaznaczyć, że listę tą, opracowałyśmy wszystkie razem, wszystkie 5 osób się na nią zgodziło bez zastrzeżeń).

Jeszcze tego samego wieczoru, zamówiłyśmy wszystkie rzeczy z listy przez sklep internetowy z dowozem do domu (żadna z nas nie ma samochodu, a takie rzeczy jak papier, ręczniki, płyn do mycia naczyń i zapasy mydła w płynie zamówiłyśmy w ilościach hurtowych). Ja zapłaciłam za zakupy z własnej kieszeni, a dziewczyny po dostawie miały mi oddać pieniądze (czasami gdy brakuje artykułu, po prostu go nie przywożą, więc wolałyśmy poczekać na ostateczny rachunek).

Kiedy nasze zakupy zawitały w całości na stancji, szybkie przekalkulowanie dało informację, że zrzuta wychodzi na oszałamiającą kwotę 22,65zł od osoby, za zakupy, które wystarczyły nam na 4 miesiące z kawałkiem. Wszystkie lokatorki oddały mi pieniądze od razu, tylko K powiedziała, że nie ma przy sobie tylu, jutro pójdzie do bankomatu. OK, żaden problem. Jednak pieniędzy nie ujrzałam na drugi dzień, w kolejnych też nie.

Po około tygodniu upomniałam się o nie i wtedy K oznajmiła mi, że "ona sobie to wszystko przemyślała - nie da mi tylu pieniędzy, za te zakupy, bo to bez sensu żeby wszystko było wspólne i żeby każdy płacił po tyle samo". A dlaczego? Już wyjaśniam (za słowami koleżanki K):

- Płyn do mycia naczyń - ona ma tylko 2 talerze, 1 kubek, 1 łyżkę, 1 widelec, 2 noże, 1 garnek i 1 patelnię, i ona będzie tylko to myła, a też nie często, bo ona je głównie kanapki więc to się równa 1 talerz i 1 nóż. A my mamy dużo więcej naczyń niż ona i zauważyła, że często gotujemy i smażymy, więc zmywamy więcej.

- Papier toaletowy - z rozmów wynikło, że nie będziemy zbyt często jeździć do domu, a ona ma wolne piątki, a w poniedziałek dopiero na 16.30, więc od czwartku wieczorem lub piątku rano, do połowy poniedziałku jej nie będzie, więc nie będzie korzystała z papieru. Potem pojawił się jeszcze wątek tego, że do nas czasami przychodzą znajomi, którzy korzystają z toalety!

- Ręczniki papierowe - a na co to komu w ogóle?

- Mydło w płynie - ona ma swój żel pod prysznic, nie będzie z mydła korzystała.

- Płyn do toalet - u niej w domu, z czegoś takiego się nie korzysta, to dlaczego niby na stancji mamy tego używać?

- Worki do odkurzacza - ona nie będzie odkurzała u siebie w pokoju, więc na to się na pewno nie złoży (nic to, że ma mały dywanik, który trzepie w kuchni albo korytarzu i trzeba to potem i tak odkurzyć).

- Płyn do mycia szyb - ona okien nie myje, a jak już to wodą z octem. Na moją odpowiedź, że w mieszkaniu są 3 duże lustra "ogólnodostępne" i je też trzeba myć odpowiedziała, że w korytarzu jest ciemno i nie widać, że lustra są brudne.

- Herbata - ona to w sumie herbaty nie pija, chyba że owocową, a ta jest zwykła, więc składka na nią całkowicie odpada.

Jedynie do płynu "uniwersalnego" się nie doczepiła.

No i z jej kalkulacji wyszło, że może mi oddać maksymalnie 10 zł, ew. będzie zapisywała ile czego zużyła i kiedy te rzeczy się skończą, to podliczy (jak? Do tej pory nie wiem) ile powinna mi oddać. Na pytanie, dlaczego nie powiedziała tych wszystkich rzeczy, na "zebraniu", nie potrafiła odpowiedzieć. Powiedziałam jej, że sama jest sobie winna i było się odzywać z takimi postulatami wcześniej, i skoro się na to zgodziła to ma zapłacić. Z żalem i fochem zapłaciła, ale od tamtej pory, kiedy robimy "zrzutkowe" zakupy (opisana sytuacja miała miejsce w połowie października), przychodzi i przypomina, że "ona ma już swoje i dorzucała się nie będzie".

A ja ciągle się zastanawiam, jak skąpym trzeba być, żeby kalkulować ile zużywa się płynu do mycia naczyń?

studencka_stancja

by coccinelle
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar coccinelle
39 49

@bizzek: Ja mogłabym powiedzieć to samo, ponieważ czasami nocuję u chłopaka, lub spędzam u niego nawet weekend, do jednej ze współlokatorek non stop ktoś przychodzi, do mnie jak wpadnie koleżanka na herbatę raz w tygodniu to jest miło. Ja rozumiem takie pretensje, gdybyśmy wszystko kupiły i jej to oświadczyły bez pytania jej o zgodę, ale ona sama się w tej dyskusji udzielała i zgodziła się na takie zakupy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
47 53

@bizzek: Proste.Siadają do stołu DOROSŁE osoby które WSPÓLNIE coś ustalają.Wypada później te wspólne ustalenia szanować a nie odstawiać dziecinnych cyrków.

Odpowiedz
avatar ShapeOfMyHeart
27 31

@bizzek: Autorka zapewne powiedziałaby o tym wszystkim od razu, żeby było jasne. Jak zresztą każdy, kto ma trochę pomyślunku. Dlaczego tamta współlokatorka początkowo zgodziła się na wspólne ustalenia, była pod presją czy co? Powody do odmowy pojawiły się dopiero, gdy przyszło zapłacić za te rzeczy, które zostały zakupione. Czy samo to nie jest wystarczająco piekielne?

Odpowiedz
avatar Bastet
51 51

@bizzek: Takie stawianie sprawy, że się nie zapłaci, po fakcie wyłożenia przez kogoś pieniędzy jest po prostu świństwem. Podobnie jak ustala się wspólny prezent, jedna osoba kupuje a potem ktoś stwierdza, że jednak nie, on da swój. W dupę bita jest osoba wykładająca pieniądze. Albo od razu mówisz że się nie dokładasz, albo po fakcie, zaciskasz zęby i płacisz. W przeciwnym razie orżnąłeś kogoś na jego kasę.

Odpowiedz
avatar 8400111
22 28

@bizzek: "A wy za to codziennie gotujecie jak gospodynie na festyn" No tak. Kanapka jest tym "gotowym jedzeniem z domu"? Jak mama Ci pod nos podstawia/podstawiała to też jej mówiłeś, że gotuje jak na jakiś festyn? Ugotowane często jest zdrowsze, bardziej syte i tańsze, starcza na kilka dni. Zresztą ja też gotowałam i gotuje. Co za róznica czy mama da mi 10 schabowych i bigos, czy da mi kasę na produkty. No w sume jest tylko jedna - nie musze ciezkich słoików xx kilometrów ze sobą tachać + czegoś się naucze. A historia jak dla mnie opowiada o człowieku skąpym. Ja za sprzątanie klatki też musze sie dopłacać, co z tego, że ja jestem jedna i bałaganu robie mniej, a siąsiadka z trójką dzieci dokłada się tyle samo? Zawsze może nadarzyć się okazja, że to ja wpadne na klatkę w ubłoconych butach. Tak samo jak i koleżanka może wyprawić sobie urodziny i wtedy zapotrezbowanie na "wspólne produkty" z jej strony bedzie większe.

Odpowiedz
avatar 8400111
25 27

@Nace: Ja uwazam jednak, że jak koleżanka zużyje 20 listków papieru toaletowego w tygodniu, a ja zużyje tylko 7 nie znaczy, że jej życie sponsoruje. Nie kupują wspólnych ubrań, ani jedzenia tylko papier do tyłka i mydło. Nie dlatego, że sa rozrzutne, ale dlatego, że chcą sobie ułatwić wspólne mieszkanie. Nawet jesli nie jest skąpa, to utrudnia życie. Wynika na to, że przed kazdym pójściem do toalety dziewczyny powinny chowac wspólny papier, żeby ta ich nie okradała, a herbatkę i płyn powinny trzymac pod kluczem? Bo 5zł na miesiąc to tak wiele za kawałek normalności? A tak poza tym skoro jej tak nie pasuje mogła otwarcie na początku powiedziec NIE i już.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2015 o 23:34

avatar pasjonatpl
5 5

@bizzek: Jasne. Mieszkałem z wieloma ludźmi i przerabiałem też takich "oszczędnych". Po pierwsze nie liczę się z nikim co do grosza z papieru toaletowego, płynu do mycia naczyć itp. dla własnego psychicznego komfortu. Wyliczyć się tego dokładnie nie da, a sumy są zbyt niskie, żeby przywiązywać do tego większą wagę i spędzać godziny na wyliczaniu i kontrolowaniu, kto więcej czegoś zużywa. Po drugie wszyscy tacy "oszczędni", jakich dotąd spotkałem dostają palpitacji serca na myśl o dołożeniu się do czegokolwiek, ale jakoś nie mają problemu z korzystaniem z tego, ale przecież "zużywa tak mało, że nie ma sensu, żeby się dokładał/a". Wcale bym się nie zdziwił, jakby tym razem było tak samo. Poza tym już na początku zawarły pewne porozumienie, więc powinna dotrzymać słowa.

Odpowiedz
avatar jabuszko
-1 1

@8400111: Też kiedyś mieszkałam z ludźmi z założeniem, że płyn do naczyń, proszek do prania papier i inne takie mają być wspólne. Do czasu jak okazywało się, że delikwentki potrafiły w ciągu jednej nocy zużyć całe dwie rolki papieru (!), prały cztery razy w tygodniu, a do tego zużywały radośnie mój szampon, pastę do zębów, wyżerały rzeczy z lodówki i podkradały sztućce. Serio, kiedyś weszłam do ich pokoju i znalazłam jedenaście widelców, dwa noże, deskę do krojenia i miskę wyłożone na parapecie (przynajmniej połowa tych rzeczy była moja). I doszło do tego, że jeśli chciałam coś mieć, to musiałam to trzymać w pokoju - nawet ręcznik, bo też nie zwracały uwagi czyj biorą. Cóż, zgadzając się na wspólną składkę, nie mogłam wiedzieć, że tak będzie.

Odpowiedz
avatar adela845
33 37

@Nace: No i ok, ale właśnie jak zapytała autorka - czemu o tym nie powiedziała na zebraniu?kupowała by wtedy sobie sama i nie było by problemu

Odpowiedz
avatar myosotis95
33 33

To ilość zużytej wody/prądu/gazu też maja przeliczać?

Odpowiedz
avatar myosotis95
26 28

Okej, więc trzeba kupić wiadro z miarką oraz zestaw małych miarek, żeby dokładnie przeliczać ile wody zużywa każda osoba do mycia się, ile do zmywania, itd. oraz ile mydła zużywa, ile płynu do naczyń, ze stoperem liczyć jak długo korzysta z komputera/TV ile czasu świeci się u niej światło, ja długo smaży i gotuje oraz ile razy spłukuje wodę w ciągu dnia, jak często pije herbatę i jak często sprząta dana osoba sprząta swój pokój - oczywiście z odmierzeniem zużytej do tego wody. I tak, jeśli zdecydowałabym się dzielić z kim mieszanie to nadal byłabym chętna dzielić koszta po równo. Jeśli komuś taki system nie odpowiada to powinien mieszkać sam, albo jeśli studiuje to w akademiku i sprawa rozwiązana.

Odpowiedz
avatar myosotis95
14 16

@Nace: Ale nie da się tego sprawdzić. Nie masz pewności, że ktoś nie bierze sobie kilka pryszniców, gdy Ciebie nie ma.

Odpowiedz
avatar katzschen
6 10

@myosotis95: wszystkiego nie da się wyliczyć, to prawda, ale szczerze powiem że szkoda! Mieszkałam z dziewczyną, która robiła pranie co 3 dni, wrzucając do pralki np. 5 bluzek. Serio. A wody i prądu żarło to za każdym razem tyle samo (pralka już dość stara) co moje duże pranie raz na 2 tygodnie, bo czekałam aż mi się odpowiedni stos białych/czarnych uzbiera. Było delikatne zwracanie uwagi, ale nie skutkowało, zresztą po 1) nie jestem osobą konfliktowa i po 2) myślałam tak jak Ty, że w końcu nie będę wyliczać, bo i jak. W efekcie baaardzo cieszę się z wyprowadzki :)

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
10 14

@Nace: A doczytałeś PSy? Za te same produkty "swoje" płaciła ok 15 zł miesięcznie, natomiast reszta lokatorek- 20 zł na 4 miesiące. Oszczędność? A jakże!

Odpowiedz
avatar done
0 28

Jej błąd, że nie powiedziała o tym wszystkim od razu - może poczuła się zagadana przez was wszystkich? Ja bym się też nie zgodził na takie zakupy. Nigdy nie używam ręczników papierowych, herbatę wolałbym wybrać sam dla siebie, mydła w płynie nie używam itp.

Odpowiedz
avatar Bastet
22 26

@done: Tylko takie rzeczy ustala się wcześniej. Ktoś kasę na zakupy wyłożył. A tak okazała się nieodpowiadającą za swoje słowa krętaczką.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 40

Może się też okazać, że dziewczyna jest kosmiczną mątwą, a autorka oceanicznym asasynem - tak też może być.

Odpowiedz
avatar Nace
-3 9

@SecuritySoldier: Ano może być :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@done: jeśli dała się zagadać na początku, to tym bardziej później. Bo łatwiej chyba się od razu postawić, niż później, kiedy ktoś kasę wyłożył.

Odpowiedz
avatar kubeck30
2 2

@done Ma racje, jej bład, troche nieodpowiedzialność i brak konsekwencji. Z takich lekcji człowiek się uczy. Ale w sumie nie naraziła koleżanek na straty. Powiedziała, że się nie bedzie dokładać jeszcze zanim zaczęła używać zakupionych przedmiotów. Co prawda jej argumantację, że odkurzacza nie bedzie używac itp, po prostu trzeba było przegadać i uzmysłowić jej, że jednak pośrednio też bedzie tego używać, bo trzepie dywanik na korytarzy, albo opier.. zeby tak nie robiła, bo ktos to musi posprzątać potem. Co jest ważne, z taką osoba trzeba usiąść i jeszcze raz porozmawiać, nie żeby sie określiła, ale żeby (jak napisałem wyzej) zobaczyła że na część rzeczy trzeba wyłożyć kasę. Co do "skąpstwa" nie wiem jak Wy myjecie naczynia, ale przytocze zdarzenie z mojej przeszłości. Miałem współlokatora i też określiliśmy takie wspolne rzeczy, był tam papier, chleb, masło (margaryna), herbata i płyn do mycia naczyń. Juz po tygodniu sie wyleczyłem z tego, bo: koleś chodził 2-3 razy dziennie na dłuższe posiedzenia (cóż może miał cos z zołądkiem), do tego specjalnie trzymał będąc na uczelni "bo dobry gospodarz nosi swoje do domu" więc wynikało z tego, że ja zużywalem 1 rolke na tydzień a on 1-2 dziennie (bo też sobie nie żałował, raz nawet kibel samym papierem zatkał). Co do płynu do mycia naczyń ja oblewałem naczynia wodą, pałem płynu na gąbkę tak, żeby było ok, i myłem. Jak sie przestawało pienić to troche dolewałem i potem wszystko spłukiwałem. On na 2 talerze, lał na gąbkę tyle, że się z tej gąbki lało, do tego mył pod bieżącą wodą, więc przy pierwszym talerzu miał już gąblę wypłukaną. Zużywał butelke płynu na tydzień, gdzie mi (gotowałem i gotuję, po kilka garnków, kilka talerzy, patelnia) starczało na misiac co najmniej. Chleba żarł jak koń, rano kanapki, na obiad kanapki, kolacja kanapki, margaryna przy tym w tych samych proporcjach schodziła. Więc pomyslmy zanim zaczniemy kogoś skąpym nazywać, a jesli kogos argumenty są wyssane z palca, to rozmowa wyjasni sprawę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

Woda z octem to akurat świetny patent. Sama próbowałam i polecam.

Odpowiedz
avatar bonsai
1 3

@Day_Becomes_Night: e tam, smugi zostawia... Co prawda zobaczy to dopiero ktoś z takim fiołem na punkcie idealnie przeźroczystych okien jak ja, ale jednak...

Odpowiedz
avatar voytek
6 14

no widzisz o ile prosciej by bylo gdyby kazdy uzywal swojego i od razu chował do swojej szafki lub pokoju? mniej gadania i jeden nie zwala na drugiego

Odpowiedz
avatar Nace
0 16

@voytek: Bo tak powinno być, 5 osób w jednym mieszkaniu, zawsze się znajdzie ktoś kto do tego biznesu będzie dopłacał więcej, niżeli mieszkałby sam. Wspólne użytkowanie ma na celu zmniejszenie jednostkowego kosztu, ale przy tylu osobach zawsze znajdzie się ktoś kto będzie robił wała i żył tym samym na koszt pozostałych.

Odpowiedz
avatar kropla
7 7

@voytek: Nic tak nie poprawia komfortu mieszkania jak latanie do kibelka z papierem toaletowym w ręce jak Ferdynand Kiepski;)

Odpowiedz
avatar jabuszko
2 2

@kropla: My tak latamy w pracy, bo szefostwo uważa papier w kiblu za zbędne rozpieszczanie pracownika :D

Odpowiedz
avatar Bydle
22 44

„A ja ciągle się zastanawiam, jak skąpym trzeba być...” A ja się zastanawiam, jak to jest, że ludzie opisują piekielność polegającą na niedotrzymaniu warunków zawartej umowy, ale pytają o skąpstwo, które w żaden sposób nie jest niesłownością.

Odpowiedz
avatar Lajfisbrutal
13 41

Nie rozumiem, dlaczego większość komentarzy piętnuje autorkę, a nie tą laskę z historii. Moim zdaniem wykłócanie się o 10 zł jest jak najbardziej piekielne. To totalna wiocha i mnie by było wstyd wyliczać płyn do naczyń, czy papier toaletowy. Rozumiem, żeby chodziło o jakąś dużą kwotę, ale tak... Naprawdę nie widzicie, jakie to absurdalne?!

Odpowiedz
avatar Lajfisbrutal
15 27

@Miryoku: Sorry, ale 10zł na cztery miesiące to nijak nie jest dużo, z której strony by nie patrzeć. A na pewno nie jest warte tego, by robić z siebie wieśniaka. Wyliczanie płynu do naczyń? Serio? To kwestia kultury i dobrego smaku, a nie pieniędzy.

Odpowiedz
avatar piwarium
14 16

@Nace: Z ciekawości wszedłem sobie na stronę zakupów online i wybrałem opisane produkty. Wyszło mi tak (wybrałem produkty "po studencku" czyli w najlepszej relacji ceny do wielkości, jakość dyskusyjna ale wystarczająca): Płyn do szyb - 3,29/750ml Papier toaletowy - 25,98/48 szt Ręczniki papierowe - 23,96/ 8 "megarolek" Mydło w płynie - 5,98/1000ml Płyn uniwersalny - 4,99/1500ml Herbata - 9,98/200 torebek Płyn do toalet - 6,98/1500ml Wychodzi mi 81,16 i powinno wystarczyć na naprawdę długo nawet przy 4 osobach :) Może nie 4 miesiące, ale na pewno znacznie dłużej niż na miesiąc.

Odpowiedz
avatar coccinelle
15 15

@Nace: uwaga wyliczam: 5 osobowa jak już grupa ludzi, 22.65złx5=113,25zł - zakupy robiłyśmy najtańsze (ale też nie szary papier) i szukałyśmy jak najlepszych ofert i promocji i tak wyszło )ceny w przybliżeniu - 5 zgrzewek papieru po 12 rolek - 45zł, ręczniki papierowe 5 zgrzewek po 4 rolki - 25zł, płyn do mycia naczyń - 1 + 1za połowę ceny - 12zł (1 litr tego płynu wystarcza nam na ok 3 miesiące, jest tak wydajny), płyn do szyb 5zł, płyn do toalety 6zł, płyn uniwersalny 5zł, mydło w takiej samej promocji co płyn - 8zł, 1 worek do odkurzacza - 4zł, herbata 200torebek - 9zł. Przeliczając to sobie, pamiętajcie, że zaokrąglałam ceny, głównie w górę. Można? Można. Ok przyznaję się do tego, że jeden papier i jeden płyn do toalety dokupiłyśmy wcześniej niż rzeczone 4 miesiące, ale za to ręczniki i płyn do naczyń bardzo długo się "zużywają"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2015 o 22:38

avatar piwarium
7 7

@coccinelle: Blisko byłem z ilościami :D

Odpowiedz
avatar giriff
10 12

@Miryoku: Jeżeli ktoś jest w stanie wynająć mieszkanie (samodzielnie, bez rodziców), to raczej na ładne oczy nie wynajmuje i skoro stać go było na np. wydanie 400zł miesięcznie na wynajem, to i na 410 go stać, bo takie rzeczy jak środki czystości też trzeba brać pod uwagę. Poza tym żyje się wspólnie pod jednym dachem i trzeba się jakoś dogadywać.

Odpowiedz
avatar jabuszko
1 1

@Lajfisbrutal: Zależy od punktu widzenia. Ja miałam idealnie wyliczone ile pieniędzy mogę wydać w ciągu miesiąca i nieraz musiałam rezygnować z kupna obiadu, żeby nie być pod kreską.

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

@vonflauschig: Ja żyłam bywało że za 600 zeta miesięcznie na studiach (i w tym jeszcze musiałam zapłącic trzy stówki za miejsce w akademiku - zostawało mi trzy stówy), ale wolałabym stac na deszczu z ulotkami (co zresztą robiłam) niż robic z siebie biedną sierotę, której na 20 zeta składki nie stac (zresztą jak ktoś wspomniał to na pewno nie była kwota comiesięczna). Zdecydował się ktoś na studia poza miejscem zamieszkania, to i musi przewidziec jakieś koszty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 25

@thalia: a może dla autorki płacenie za siebie i za kogoś, kto się najpierw deklaruje, a potem wypina, też jest problemem?

Odpowiedz
avatar jabuszko
-1 1

@tysenna: Czemu podchodzicie do tego, jakby dziewczyna kupiła tonę jabłek, które leżą i gniją, bo nie ma kto ich przejeść? Przecież ten towar nie przepada, nawet na dłużej im starczy, skoro jedna nie będzie używała.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
30 36

Veni, vidi i... nie wierzę własnym oczom! O co, ta dyskusja?! Dziewczyna zachowała się niepoważnie i wyszło z niej skąpstwo/buractwo/dziwactwo* (*niepotrzebne skreślić). Kłaniają się podstawowe zasady współżycia społecznego. Jeśli ktoś nie potrafi żyć "na współlokatorce", to niech zamieszka sam i ponosi tego koszty. Amen.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
26 26

@WilliamFoster: Dokładnie. Nawet jeżeli niektóre z jej argumentów są nawet do przyjęcia to nic nie usprawiedliwia tego, że nie odezwała się wcześniej, pozwoliła żeby ktoś za nią wyłożył i dopiero powiedziała co i jak. Poza tym, niektóre punkty dają obraz totalnej cwaniary wieśniary. Chociażby te worki do odkurzacza, u siebie niech sobie nie odkurza ale do sprzątania części wspólnych pewnie mają dyżury i rozumiem, że albo nie zamierza się wywiązywać albo wszystkie mają podłogi odkurzać szmatką bo panience szkoda paru groszy na worki. Tego trzepania dywanu to nawet nie skomentuję. Podobnie z płynem do okien. Jeszcze bym zrozumiała jakby zaproponowała, że będzie tym octem myła i lustra ale ona umyśliła sobie, że wszyscy mają przeglądać się w brudnych żeby ona mogła przyoszczędzić. Wiocha pierwsza klasa...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 29

Właśnie - zauważcie piekielność również w tej nieumiejętności życia "we wspólnocie". Ona nie będzie odkurzać w swoim pokoju, ale kurz i syf z tego pokoju będzie przenosiła do reszty mieszkania (nie mówię już o obowiązku sprzątania części wspólnej i o tym trzepaniu dywanika - wtf?). Ona uważa, że kibel może być brudny i nie obchodzi ją, że reszta życzy sobie czyścic go chlorem. Ona uważa, że lustra mogą być brudne i nie wpadnie na to, że jeśli pozostałe współlokatorki chcą się przeglądać w czystych, to kultura wymagałaby się dostosować. W komentarzach jest mnóstwo dywagacji na temat jej pochodzenia, sytuacji materialnej itd. Ale kultury wymaga się od wszystkich. Dlaczego autorkę powinno obchodzić to, że w domu K. nie myje się kibla czy okien, tym bardziej, że K zadeklarowała swój finansowy udział w utrzymaniu porządku?

Odpowiedz
avatar grupaorkow
19 27

Podsumowując - panna nie myje toalety, okien i luster, nie widzi też potrzeby odkurzania i nie używa mydła - ciekawe czym myje ręce, bo jakoś wątpię, że żelem pod prysznic, który jest zasadniczo droższy niż mydła - i szkoda jej wydać raz na kilka miesięcy 20 zeta na środki czyszczące. Nie chciałabym mieszkać z taką fleją.

Odpowiedz
avatar Allice
9 11

Okej, herbata, płyn do mycia naczyń, ręczniki czy papier toaletowy może mieć osobne. Ale dla mnie piekielnym jest niechęć do zrzucenia się na produkty do utrzymywania czystości. Sama mieszkam już trzeci rok w akademiku, zawsze był wspólny łącznik z łazienką na 2 pokoje i rożne problemy. Przeżyłam 4 rolki papieru w toalecie (1/osobę), papier znikający w tempie 1rolka/dzień (na 5 osób) czy kupowanie produktów wspólnych w stylu "ja raz kupię to, innym razem ty" i ostatecznie "częściowy podział majątku" połączony z oburzeniem współlokatorek że jak to nie mają czym naczyń umyć a papier się kończy a nikt nie kupił (bo ile można). Trzeba znaleźć złoty środek (hura, w tym roku to idzie bezkonfliktowo :D)

Odpowiedz
avatar moniap
16 18

Ta dziewczyna tylko pozornie ma rację ale jej małostkowość jest niezrozumiała.Nigdy nie jest sprawiedliwie w dzieleniu kosztów na stancji- tak było, jest i będzie.Jej nieżyciowe podejście sprawi jej w przyszłości sporo kłopotów.Nie pije herbaty-ok, ale płyn do toalety(np.domestos) to konieczność przy tylu lokatorach.Płyn do szyb jest wygodniejszy niż ocet, który też kosztuje itd.Panna ma niskie standardy i potrzeby życiowe (te kanapki). I nie piszcie, że jak ktoś jest biedny to oszczędza- parę złoty miesięcznie to nie oszczędność ale sknerstwo.

Odpowiedz
avatar z_lasu
13 15

Panienka nie bardzo umie liczyć. Sama będzie musiała kupić płyn do naczyń i papier toaletowy, ten nieszczęsny ocet i mydło/żel. Jeśli będzie kupowała w małych opakowaniach wyjdzie jej ok. 8-10 zł. I raczej nie wystarczy jej na 3 miesiące. Płynu do toalet, worków do odkurzacza bym nie odpuścił. Co więcej bieganie do toalety ze swoją rolką jest co najmniej niewygodne. I trudno przerzucić koszty swojej sraczki na innych :)

Odpowiedz
avatar Etincelle
10 14

Dlatego najlepiej mieć wszystko osobne albo mieszkać z przyjaciółmi takimi, że nie będzie Cię obchodzić, czy zasponsorujesz ich oszałamiającą kwotą 10 zł. Przez 5 lat wynajmowania mieszkań tylko przez rok mieszkałam z dwoma obcymi dziewczynami. Całkiem fajne, ale osobne było wszystko poza papierem toaletowym i nie było problemu. Papier kupowałyśmy na zmianę, ale też nikt nie robił fochów, jak się którejś zapomniało, tylko dokupiła jedna dodatkowo, potem ta, co zapomniała, to nie były kwoty, o które warto się żreć, zresztą ostatecznie wychodziło równo, tylko w innej kolejności. Teraz nie mam takiego problemu, mieszkam z przyjacielem i dobrym kolegą. Temu pierwszemu, jak mi się nie chce iść do bankomatu, mogę zabrać z szuflady 50 zł, poinformować, jak wróci i podrzucić przy okazji z powrotem. On może zrobić u mnie w pokoju imprezę (bo mam największy), o czym dowiem się wracając z jakiegoś spotkania i wpadając na obcych ludzi. Po prostu ciężko byłoby teraz znaleźć coś, czego jedno drugiemu nie może zrobić, bo foch i obraza. I mamy (w trójkę) wspólny papier, płyn do mycia naczyń, płyn do mycia toalety i jakiś uniwersalny, czajnik + to, co akurat ktoś przyniesie i zakrzyknie, że oddawać hajs, bo to wspólne. Do tego ja z tym pierwszym mamy wspólną kawę i mleko do niej albo zabielacz. Pozostałe rzeczy, jak nie mamy, to kradniemy między sobą, po powrocie okradzionego beztrosko informujemy. ;) I wszyscy są szczęśliwi, nasza mała komuna. <3

Odpowiedz
avatar paski
3 5

Ja juz dawno sie nauczylam, zeby sie na nic nie skladac z nikim, nie i koniec. Kiedys mialam tez mieszkanie z 2 kolezankami z ktorymi znalysmy sie wczesniej. Na poczatku bylo mowione pare rzeczy bedzie sie kupowalo po kolei, nie robimy zadnej listy ani nic. Mial byc wspolny papier, mydlo do rak, plyn do naczyn i gabki do zmywania i jakies tam srodki czystkosci. Dzialalo.. przez cale 2 miesiace. Zaczelo sie od gabek do mycia, zrezygnowalam ze wspolnych bo mnie brzydzilo jak kolezanki po zmyciu garow nawet nie oplukiwaly gabki tylko zostawialy brudna obslizgla i tlusta w rownie brudnym zlewie ktorego nie raczyly nawet ogarnac po zmywaniu lub zlew sie zapychal resztkami jedzenia i te gabki sobie tak plywaly w tej smierdzacej, brudnej wodzie dopoki nie opadla. Potem jak juz bylam zmuszona kupic 3 raz z rzedu papier toaletowy i zwrocilam dziewczynom uwage to sie zaczelo wyliczanie kto ile razy dziennie chodzi do ubikacji i szybkie obliczenia, ze skoro kupilam papier z 8 rolkami a skonczyl sie po 12 dniach to ja chyba ten papier zjadam i jak to sie dzieje ze on tak szybko schodzi (3 dziewczyny w domu i u jednej od 2 tyg waletowal chlopak). Wtedy powiedzialam ze w dupie mam i nie zloze sie juz nigdy na nic, wole chodzic z wlasna rolka papieru do kibla. A temat sprzatania to juz na osobna historie.. :)

Odpowiedz
avatar paski
0 2

Chyba opisze wiecej i tez wstawie na piekielnych :D

Odpowiedz
avatar xyRon
-1 1

Jeśli akcja dzieje się w okolicach Katowic, być może Bytom lub Zabrze, to chyba znam tę dziewczynę. :)

Odpowiedz
avatar madleine89
-1 1

@xyRon: Mnie też się wydaje, że ją znam :) Mieszkałam w Bydgoszczy z podobnie zachowującą się dziewczyną.

Odpowiedz
avatar tollat
5 5

bleh bleh przechodziłam przez to! Miałam cudowną współlokatorkę która wszystko sobie brała bez pytania, jak widziała na mojej półce ser to robiła spagetti i 'pożyczała' ser jakby nie mogła zjeść bez niego. Kąpała się codziennie zużywając pół wanny wody na 15 min mycia(sic!) i po jakimś czasie doszłam do wniosku że wole wszystko zanosić do swojego pokoju (w sensie kosmetyki papier)

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
1 3

Trzepie dywanik w kuchni???? I wy na to pozwalacie????

Odpowiedz
avatar katastrofa
5 5

Przez 5 lat studiów dzieliłam mieszkanie z różnymi współlokatorami i jedna rzecz mi się od razu rzuciła w oczy- herbata? Dlaczego chcieliście mieć wspólną herbatę? :D Przytrafił nam się raz współlokator o niemal identycznych poglądach- z uśmiechem na ustach poinformowałyśmy go, że ok, w takim razie kup sobie wszystkie te rzeczy swoje i z nich korzystaj, bo nie będziemy się bawić w żadne procentowe wyliczanie zużycia, tylko bez głupich zagrywek w stylu podkradania naszych, nie jesteśmy dziećmi. Raz kupił sobie swój papier toaletowy, potem dołożył się do wspólnych zakupów ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Spoko. W takim razie powinnaś nie wziąć od niej pieniędzy i zabronić korzystać ze wspólnych rzeczy. No i oczywiście tego trzepania dywanika.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2015 o 21:30

avatar misha
0 0

No cóż, ja miałam lokatorkę, która zużywała wszystko w ekspresowym tempie, a później nie odkupowała i koniec końców wychodziło, że 3 osoby kupowały 10 razy, a 1 ze 3. Rozdzielenie rzeczy było koniecznością, a i tak kradła.

Odpowiedz
avatar epikurejczyk
0 0

Sorry, ale faktycznie jest różnica w zużyciu chemii między osobą jedzącą głównie poza domem a dużo gotującą. Tak samo, jeśli ktoś prowadzi dom otwarty i częstuje 15 osób tygodniowo herbatą, kawą - to niech sam za to płaci. Styl życia kosztuje.

Odpowiedz
Udostępnij