Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kilka zdań o piekielności "systemu" w ochronie zdrowia (służby zdrowia nie ma…

Kilka zdań o piekielności "systemu" w ochronie zdrowia (służby zdrowia nie ma od 1999 roku...) :)

Ostatnio dostałem wezwanie (w pogotowiu ratunkowym) do 90- letniego mężczyzny z gorączką 37,5 stopnia.
W wielkim skrócie, pan leżący, z demencją i spisem różnych chorób w swoim CV. No po prostu starość się pomysłodawcy nie udała.

Na miejscu ustalamy, że pan gorączkuje od tygodnia. Lekarz rodzinny był w domu i stwierdził, że on nic i tak nie może poradzić w domu. Bo wiek, bo choroby, bo pogoda i wszystko inne co mu ślina na język przyniosła.
Zalecił więc, żeby rodzina wezwała za kilka dni pogotowie jeśli stan dziadka się nie polepszy, a karetka zawiezie go do szpitala, bo jako lekarz rodzinny to i tak nic nie może.

Gdzie tu piekielność zapytamy. A już wyjaśniam:
1. Niewątpliwym jest, że pan powinien mieć opiekę medyczną.
2. Niewątpliwym jest, że zdjęcia RTG płuc rodzinny nie zrobi w domu (choć wyniki laboratoryjne już tak).
3. Po tym tygodniu, wysłuchałem u pana zapalenie płuc (które się potem potwierdziło w RTG) - faktycznie teraz już musiał trafić do szpitala.
4. Z racji tego, że jego stan był dobry (w pełni wydolny, przytomny, parametry życiowe w normie) nie powinien się zjawić u niego zespół ratownictwa medycznego (pogotowie ratunkowe 999).
5. Lekarz rodzinny powinien zbadać najpierw pacjenta kontrolnie (bo nic nagłego się nie działo, pan się podobnie czuł od tygodnia, nic się nie zmieniało) w domu. Po stwierdzeniu, że jednak trzeba pana zdiagnozować i poleczyć w szpitalu wystawia wówczas skierowanie do szpitala, zlecenie na transport sanitarny i wzywa karetkę transportową. Przyjeżdża dwóch sanitariuszy (bez wykształcenia medycznego) z noszami i pana zawożą jako osobę niechodzącą na co dzień.

Jednak tu w grę wchodzą koszty. I taniej i szybciej jest zadzwonić na 999 i zrzucić problem na innych. "Bo co ja mogę?"
Zatem maksymalnie wyposażona karetka w sprzęt ratujący życie - zarówno respirator, defibrylator, szereg silnych leków, urządzenie do uciskania klatki piersiowej, dwóch ratowników medycznych, którzy kilka lat przyswajali wiedzę na studiach, jedzie jako taksówka z miejscem do leżenia.

Z racji tego, że był już wieczór i karetki transportowe nie jeżdżą, zabraliśmy pana do szpitala, bo gdzieś w tym wszystkim trzeba być człowiekiem.
Jednak nie dziwcie się kiedy w telewizji słyszycie, że karetka jechała 30 minut i ktoś umarł. Oni właśnie bawią się w taksówkarzy.

Wiecie jak jeszcze można oszczędzić i czas i środki? Każda przychodnia musi mieć podpisaną umowę z firmą, która będzie świadczyła dla nich usługi transportowe. Jednak o wiele łatwiej i szybciej jest zadzwonić na numer alarmowy 999 i powiedzieć, że trzeba "na ratunek" przewieźć pacjenta. I tak o to karetki ratunkowe jeżdżą i transportują pacjentów z przychodni, którzy są w dobrym stanie i mogli by być przetransportowani karetką transportową lub rodziną, autobusem, taksówką, piechotą.

Nie raz i nie dwa spotkałem się z sytuacją kiedy pacjenci mówili, że lekarz, który był kazał dzwonić na 999 po 18, a nie wcześniej :)

Możemy jako pogotowiarze narzekać na bzdurne wyjazdy (i narzekamy, bo może 10% to wyjazdy dla pogotowia, a reszta to kombinatorstwo i niewiedza), ale problem należy rozwiązywać po pierwsze w swoim środowisku.

Choć muszę przyznać, że zdarzał się lekarz rodzinny, który na wizycie stwierdzał poważny stan, zabezpieczał pacjenta i czekał na nas. Chwała im za to, ale to marginalne sytuacje niestety. Jednak nagminnie słyszę "bo lekarz powiedział, że on nic nie poradzi i trzeba dzwonić i do szpitala niech zawiozą..."

ochrona_zdrowia

by Tito
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar dodolinka
0 8

Ja za to jak w ośrodku pediatra stwierdziła zapalenie płuc i wystawiła skierowanie nasluchalam się od ludzi z SOR jaka ona nie odpowiedzialna i pozwolila zebym dziecko przywiozla sama a nie dzwoniła po karetkę. Tylko , że u nas było małe niemowlę a jego stan gwałtownie się pogarszal, czego ja jako osoba bez wykształcenia medycznego stwierdzić nie umiałam, bo ogólnie stan dziecka był dobry a na oddziale okazało się że młody ma duszności i niską saturacje nawet pod tlenem.

Odpowiedz
avatar Tito
15 15

@dodolinka: Ja nie mówię, że jeśli pacjent jest w ciężkim stanie to ma sobie autobusem jechać. Wtedy jak najbardziej chętnie pomożemy, bo przecież od tego jesteśmy.

Odpowiedz
avatar dodolinka
7 11

Chodziło mi o to, że samemu ciężko stwierdzić, jak postąpić. W moim przypadku jeden lekarz uznał za zbędne wzywanie karetki drugi był oburzony decyzja swojego kolegi po fachu.

Odpowiedz
avatar Tito
4 8

@dodolinka: może w trakcie drogi stan się pogorszył. Też jest taka opcja. Tylko, że to takie gdybanie i niewiele wniesie :) Niska saturacja to też pojęcie względne, a przy zapaleniu płuc to nawet pod tlenem będzie obniżona. Grunt, że maluch wyzdrowiał :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 14

Pamiętaj, że 'wysłuchac' to możesz objawy a nie diagnozę ;) Nas zawsze uczulano, żeby pisac o objawach, a nie brac diagnozę z kosmosu. Nie wpiszesz w karcie 'zapalenie płuc', tylko 'osłuchowo świsty, widoczna dusznośc wdechowo-wydechowa' itp. to tak technicznie ;).

Odpowiedz
avatar Tito
19 19

@Caron: To nie portal medyczny, czytają wpisy tutaj ludzie raczej nie związani z medycyną. Zatem słuszniejszym wydaje się napisanie "wysłuchałem zapalenie płuc", niż "wysłuchałem trzeszczenia". A w karcie jako DGN wpisałem "duszność, gorączka" :) Rozumiem, że przy STEMI w ekg i pasującym obrazie klinicznym, hasło "zawał" jest z kosmosu? ;) Jako medyk przecież wiesz, że z ludźmi trzeba rozmawiać jak najbardziej zrozumiale, bo przecież nie wszyscy muszą znać terminologię medyczną :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Tito: trzeszczenia? łolaboga, to nie zapalenie, to obrzęk płuc :). Ale napisanie 'po osłuchaniu pacjenta podejrzewałem zapalenie płuc' brzmi jeszcze zrozumialej. Przy STEMI w EKG mówiliśmy, że 'tętniczka się panu zatkała, trzeba będzie ją udrożnic w szpitalu", co by w dodatkowe nerwy pacjenta nie wpędzac :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2015 o 7:50

avatar Tito
0 4

@Caron: Proponuję doczytać apropo's tych trzeszczeń, rzężeń i innych fenomenów osłuchowych :)

Odpowiedz
avatar menevagoriel
-1 5

pediatra, do której chodziłam z córką stwierdziła na jednej z wizyt, że podejrzewa u córki mononukleozę (przedłużająca się gorączka) i daje nam skierowanie do szpitala, żeby nam tam zrobili potrzebne badania. Lekarka na izbie przyjęć była zaskoczona i wkurzona, że dostała pacjenta na diagnostykę, gdy wg niej dziecko nie potrzebowało hospitalizacji (nie była odwodniona, czuła się względnie dobrze), ale że nie może nie przyjąć skierowania dziecka do szpitala.

Odpowiedz
avatar Tito
7 7

@menevagoriel: No to takie zapętlenia właśnie są. Można by się było pokusić o stwierdzenie, że każda ma trochę racji. Wasza pediatra może chciała Wam pomóc i najwygodniejszą opcją była wizyta w szpitalu. Lekarka na izbie przyjęć wie, że takie badania można zrobić w laboratorium i dziecko nie musi leżeć w szpitalu. A tam jak wiadomo i stres dla dziecka i więcej zarazy w powietrzu. Ogólnie warunki niesprzyjające dzieciom. Chyba, że jest konieczność no to trudno. Gdzieś w tym wszystkim trzeba być człowiekiem i po prostu zdiagnozowała te mononukleozę i zaproponowała leczenie. (wątpię, że córeczka leżała wówczas w szpitalu). W każdym razie prawidłowo powinno być tak, że takie schorzenie diagnozuje się po prostu w przychodni. Krew, wymaz - to wszystko w przychodni. Tylko, że wygodniej i łatwiej i taniej zrzucić pacjenta dalej :)

Odpowiedz
avatar menevagoriel
4 4

@Tito: po rozmowie z lekarką na izbie postanowiliśmy wrócić do domu i najwyżej wrócić jakby się pogorszyło, więc córka nie leżała w szpitalu. Tylko przez to zapętlenie wydaliśmy bodajże 80zł. na badanie w kierunku mononukleozy (której jak się okazało nie miała).

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

@Tito: Ja miałem mononukleozę. Skierowanie do szpitala na diagnostykę... I dobrze, bo stan mi się tak gwałtownie pogorszył, że gdybym nie był już w szpitalu, to mogłoby mnie tu nie być. Gorączka ponad 39 i inne "atrakcje" nim były wyniki z labu (cito). Tak więc zawsze już będę uważał twierdzenia "taka diagnostyka to w przychodni" za głupotę lub niedouczenie. Potencjalnie zabójcze. Twoje "prawidłowo" mogło mnie zabić. Wg mnie prawidłowo to jak lekarz oceni ryzyko.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
0 0

@bloodcarver: ja nie jestem lekarzem i nie wiem, które stwierdzenie było prawidłowe. Lekarka rodzinna powiedziała "do szpitala", lekarka na IP powiedziała" do szpitala? po co?" :) Jak się później okazało córka miała ukryte zapalenie płuc, ale zanim doszliśmy do tej diagnozy minęło jeszcze dużo czasu i 4 lekarzy po drodze.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
17 17

Nie zapominaj,że słyszysz wersję rodziny pacjenta. Niekoniecznie musi być ona zgodna z tym co mówił rodzinny. Ludzie często nadinterpretują słowa lekarza. Np. przyjdzie doktor z rejonu, włączy antybiotyk i powie "Gdyby stan dziadka gwałtownie się pogorszył proszę mnie wezwać, a w ostateczności pogotowie". Rodzina podaje antybiotyk przez dzień a skoro stan nie ulega cudownej poprawie to znaczy, że się pogorszył. A, że na rejon trudno się dodzwonić to wzywają pogotowie. Przecież sam lekarz kazał! A że dopiero jak starszy pan zacznie się dusić a on (lekarz) będzie nieosiągalny to już do nich nie dotarło. Komunikacja na drodze lekarz - pacjent/rodzina pacjenta - lekarz to trochę jak głuchy telefon. Na końcu wychodzi zupełnie co innego niż powiedziała pierwsza osoba.

Odpowiedz
avatar Tito
1 3

@Nietoperzyca: Jasne, zgadzam się, że ludzie kłamią :) Tylko, że to jedna z wielu bardzo podobnych historii. Bardzo często zabierając pacjenta z POZ słyszę "bo co ja mogę zrobić? Weźcie na SOR niech diagnozują". I pacjent po morfologii jest odsyłany do POZ z powrotem.

Odpowiedz
avatar Venecjan
0 4

Tylko skąd, przeciętny Kowalski może o tym wiedzieć ,jak lekarz rodzinny nie raczy poinformować ?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 7

Jedyny na to sposób to całkowita likwidacja limitów, ryczałtów itp. Tylko gdy przychodnie będą dostawały kasę za faktycznie wykonane usługi, bez opcji że zrobią mniej to zostanie, zrobią więcej to wpadną w długi bo nikt im nie odda, będzie można realnie oczekiwać, że przestaną kombinować.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 kwietnia 2015 o 13:09

avatar konto usunięte
3 3

Zawsze trochę mnie dziwi - nie twierdzę, oczywiście, że nie jest prawdą to, co autor napisał, absolutnie - ale karetkę musiałam wzywać kilka razy i zawsze mnie wypytywano, czy karetka jest konieczna, mimo, że był stan zagrożenia życia. Raz się wkurzyłam, kiedy wzywałam karetkę do częstoskurczu u kogoś bliskiego, sytuacja taka, że noc, wieś i to w stylu tej nowobogackiej, co sąsiadów nie znam poza "dzień dobry", a samochodu z kierowcą akurat tej nocy nie było. I cała rozmowa, kiedy opisuję, że puls wg ciśnieniomierza 210, dziewczyna mi zaraz straci przytomność, lekarzem nie jestem, a facet się wdaje w dyskusję. No okej, mógł zapytać, czy samochodu nie mam, ale gdy powiedziałam, że ani samochodu ani prawa jazdy, to pięć tysięcy pytań, czy na pewno nie mam jak jej przywieźć. Byłam przewrażliwiona wtedy i zdenerwowana, ale jak zadał mi pytanie, dlaczego proszę, by szybko przyjechali, to nie wytrzymałam i zapytałam, czy sobie żarty robi. Ale w pozostałych przypadkach trafiałam na ludzi ogarniętych, gdy dzwoniłam i nie byłam zbyt ogarnięta podczas ataku swojego, to po jednym pytaniu o transport nikt więcej nie kazał mi się tłumaczyć, jakim prawem mogę nie móc pojechać na sor.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
2 2

Nie tylko lekarze rodzinni mają tu swoje za uszami. Wiesz ilu pacjentów odesłano z IP bo nie przywiozła ich karetka a "zwykły transport medyczny ze skierowaniem od jakiegoś głupiego POZ - ta"? Zapytałeś kiedyś kolegów po fachu pracujących w przychodni ile razy zdarzyło im się odebrać telefon z pretensjami ze szpitala "Co mi pan tu przysłał? Jak mógł pan pacjenta z zaburzeniami rytmu odesłać na kardiologię?!". Wiesz ilu lekarzy natychmiast po skończeniu specjalizacji zaczyna uważać rodzinnych za doktorów "gorszej kategorii co to nic rozpoznać nie potrafią, więc skoro napisał na skierowaniu zapalenie płuc to z pewnością po to by się pozbyć problemu a nie dlatego, że ma podstawy by je podejrzewać"? Licytować się można jeszcze długo. A prawda jest taka, że każdy lekarz bez względu na miejsce pracy czy specjalizację powinien wykonywać swoją robotę jak należy i umieć wczuć się w sytuację - zarówno pacjenta jak i kolegi po fachu.

Odpowiedz
avatar natasza
0 2

a ja może z innej strony: kiedyś mój maluch (chory na białaczkę) bardzo źle się czuł, prawie nie miałam z nim kontaktu i miał problemy z oddychaniem.Wezwałam pogotowie. Przyjechał konował ze Szpitala Wojewódzkiego, popatrzył, zbadał i powiedział, że uwaga: DZIECKO CHORE NA BIAŁACZKĘ MA PRAWO BYŁ SŁABE. Zawiozłam go sama (zostawiając w domu malutkie dziecko bez opieki na 20 minut, powód do wstydu). Lekarz ze szpitala powiedział, że mały prawdopodobnie nie dożyłby kolejnego dnia.

Odpowiedz
avatar greenlady
0 2

Jedno proste rozwiązanie - zatrudnić kwalifikowanych medyków, np tych starszych, którzy są mniej sprawni i nie maja siły leczyć, jako 24-godzinny konsultant medyczny (oczywiście na zmiany). Nie rozumiem czemu w Polsce taki number nie funkcjonuje (chyba ze mi o tym nie wiadomo?). Miałoby to być coś prawie jak 999, z tym ze bez wzywania karetek a jako doradztwo medyczne, gdzie opisuje się swój problem i słucha co się powinno robić - czy sprawa jest pilna czy można poradzić sobie samemu i następnego dnia iść do lekarza.

Odpowiedz
avatar Tito
-1 1

Podstawowa opieka zdrowotna i nocna i świąteczna opieka lekarska ma taki numer ;)

Odpowiedz
avatar lekmed
0 0

Objawy podajesz takie jakie każdy pracownik opieki systemu zdrowia zna, lecz wydaje mi się że wnioski wyciągasz błędne. System jest zły a nie ludzie, co więcej ten system wymyślono z premedytacją tak by jedni skakali drugim do gardeł i ciężko było dojrzeć istotę sprawy. Za pieniądze za które hydraulik nie przyjdzie jednorazowo obejrzeć cieknącego kranu lekarz rodzinny ma leczyć przez miesiąc pacjenta, w razie potrzeby dojeżdżać do niego, fundować transport i co jeszcze ? Jako pracownik PR wiesz że większość wezwań jest bezzasadnych, to samo się tyczy zgłoszeń do SOR. Jak popatrzeć na innych komentatorów to charakterystyczne jest to że większość podaje swoje indywidualne historie i zaznacza ze nie są w tym temacie specjalistami, ciekawym jest jednak fakt że tylko w Polsce nie są specjalistami bo już za granica kiedy pacjent współpłaci nieco więcej mają pojęcia o zdrowiu. Prawdziwym źródłem problemu jest system finansowania, który tworzy wtórne patologie, następnie większość dostrzeże tylko "objawy" i nad nimi będzie się rozwodzić a nie źródło problemu. Na potwierdzenie tej tezy powiem że ten sam pacjent z tym samym problemem medycznym jest chętnie przyjmowany w prywatnych placówkach ( i indywidualnych i korporacyjnych ) a na "państwowym" ( szpital, SOR, NPL, POZ )na tego samego pacjenta nikt nie czeka a podstawową zasadą przetrwania jest spychologia którą tak ładnie opisujesz.

Odpowiedz
avatar antkowa
0 0

A myśmy wiezli kumpla z dusznościami po zjedzeniu czegoś na co mógł być uczulony własnym samochodem w górach nocą na "nocną izbę przyjęć" jakieś 20km, coby bez wyraźnej potrzeby nie fatygować pogotowia, bo przecież wiedzieliśmy, że są od ważaniejszych rzeczy... Co ludzie mają w tych głowach :/

Odpowiedz
Udostępnij