Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podjęłam jakiś czas temu pracę w drukarni. Chociaż w samej organizacji pracy…

Podjęłam jakiś czas temu pracę w drukarni. Chociaż w samej organizacji pracy raczej brak piekielności, to zdarzyło się kilku klientów, którzy mocno zapadli mi w pamięć.

Sytuacja pierwsza:
Było to jakieś pięć minut przed końcem mojej zmiany. Kolejka długa na około piętnaście osób, każda z trzech osób obsługujących w punkcie uwijała się przy zamówieniach. Zazwyczaj w takich sytuacjach prosimy osoby, które przyszły tylko po odbiór zamówienia, przed kolejkę. Tak też zrobiłam. Zgłosiła się do mnie Pani po odbiór. Wydałam towar, Pani zapłaciła i nawet nie było problemu z resztą. Niby nic złego. Do czasu, aż zobaczyłam Ten Wzrok.

Ten Wzrok mówi, że klient tak naprawdę chciał więcej, niż deklarował. I nie pomyliłam się. Pani zapytała, czy mogłaby dodrukować jeszcze jedną rzecz. Na zegarze 20:59, o 21:00 powinnam już być za progiem drukarni. Ale Pani już do kolejki nie chce wrócić, a każdy z moich kolegów zajmował się innym klientem. Chcąc lub nie, zgodziłam się na ten wydruk.
"Jedna rzecz" okazała się opasłą książką, która liczyła około tysiąca stron i którą drukarka wypluwała z siebie z największym trudem ze względu na wagę pliku. Później musiałam ją też oprawić. Z pracy wyszłam godzinę później, niż planowałam.
I nie jest to jednorazowa sytuacja, ludzie często próbują w taki sposób uniknąć kolejki. Zazwyczaj im się niestety udaje.

Sytuacja druga:
Zawitał do nas Pan z bardzo nieprzyjemną miną i równie nieprzyjemnym tonem głosu. Poinformował mnie, że chce wydruk na papierze fotograficznym. Nie potrafię jeszcze obsługiwać specjalnej do tego celu maszyny i raczej nie jest to moja działka, dlatego zawołałam kolegę z większym stażem i poinformowałam klienta, że teraz zajmie się nim kolega. Pan był mocno poirytowany, że musi powtórzyć koledze aż dwa zdania na temat wydruku, ale jakoś to przyjął. Czując wybawienie, zaczęłam obsługiwać inną osobę.

Po minucie klient zaczął krzyczeć, dlaczego kolega przestał go obsługiwać. Zdziwiłam się i zapytałam kolegi, co się stało - nie było go od minuty, bo poszedł włączyć maszynę i wrzucić do niej pliki. Ta odpowiedź jednak nie usatysfakcjonowała klienta, wyjął naręcze kserówek i powiedział, że w takim razie mam mu wykonać drugie zlecenie, bo on i tak teraz czeka na pierwszy wydruk. Informacja, że teraz obsługuję innego klienta i kolega z pewnością wykona to zlecenie zaraz po pierwszym wydruku, była chyba zapalnikiem bomby. Dowiedziałam się, że odmawiam obsłużenia klienta, a do tego nie nadaję się do swojej pracy. Pokiwałam głową i zapytałam, czy chce wyrazić tę opinię przy kierowniku. Niestety nie, Pan nie chciał marnować swojego czasu.

Koledze również się oberwało. Zrobił wydruk zdjęć i kserówki. Później usłyszał, że wyląduje w sądzie, bo zgubił ważny dokument, którego nie da się odtworzyć, zniszczył ciężką pracę innej osoby i odpowie za to. Po chwili jednak Pan stracił rezon i zamilkł. Co się stało? Przy liczeniu przeoczył jedną kartkę, żaden oryginał się nie zagubił, ilość kserówek również.

Największa piekielność? Po tych wszystkich obelgach i utrudnianiu nam pracy, Pan zapytał o możliwość rabaciku. Nie, nie otrzymał go. Po tej informacji odmówił przyjęcia towaru po normalnej cenie "bo wydruk jest jakiś brzydki", więc cała praca kolegi poszła na marne. Z czystym sumieniem informuję, że wydruk nie był jakościowo nawet odrobinę gorszy od oryginału. Ale niestety polityka firmy pozwala na takie sytuacje.

Sytuacja trzecia:
Często się zdarza, że klient traktuje nasz punt jak kafejkę internetową. Przyszedł Pan i poinformował, że chce wydrukować coś z internetu. Zazwyczaj w takim wypadku klawiaturę i mysz pozostawiam do dyspozycji klienta - przecież nie będę wpisywać cudzego hasła na pocztę. Tutaj jednak klient chyba nieco przeholował - zdążył odwiedzić swoja pocztę, facebooka, odpisać na facebookową wiadomość i obejrzeć rozkład PKP. Dopiero po kilku minutach i moim nacisku "to co w końcu, drukujemy?", Pan się speszył i poprosił o wydruk jednostronicowego pliku, które zwyczajowo drukujemy za darmo.

Może i piekielne nie jest to, że chciał użyć internetu (czasami pozwalamy na to klientom, gdy jest mało ludzi i chodzi o coś szybkiego), ale ten blokował kolejkę i nie dał mi możliwości odejścia od stanowiska.

Sytuacja czwarta:
Znowu godziny szczytu - około godziny dziewiętnastej, znowu kilometrowe kolejki. Kto bywa w naszym punkcie, ten już do tego pewnie przywykł. Widząc Panią w ciąży, zawołałam ją na początek kolejki. Ta uśmiechnęła się, po czym wyjęła sześć dość grubych książek.

- Poproszę o ksero, każda po dwa razy.
- Dobrze, na kiedy najpóźniej będzie możliwość odbioru?
- No tak za 40 minut.
- ...?

Skserowanie i zbindowanie sześciu (a finalnie - dwunastu) książek to praca około dwóch godzin dla jednego pracownika. Żeby sprostać wymaganiom klientki, przynajmniej trójka pracowników powinna rzucić wszystkie swoje obowiązki i zacząć realizować jej zamówienie.
Oczywiście odmówiłam i podałam najwcześniejszą realną porę - następnego dnia rano.
Pani się oburzyła, że nie potrafimy wykonywać sprawnie swojej pracy i przecież kobietom w ciąży się nie odmawia. Na odchodne kazała mi uważać na myszy. Cóż, lepsze myszy od wyrzucenia z pracy za wypisywanie niemożliwych do realizacji zleceń.

Sytuacja piąta:
Klient stał w kolejce. Zaprosiłam go do swojego stanowiska. Pan podszedł, spojrzał na mnie od góry do dołu i oświadczył, że chce porozmawiać z jakimś mężczyzną, bo ja pewnie nie zrozumiem jego potrzeb. Próbowałam dopytać, czy może chodzi o grubszy papier (to akurat potrafię), czy może wydruk wielkoformatowy (to również potrafię), ale Pan się upierał, że nie będzie rozmawiał z kobietami o takich sprawach, a akurat na obsłudze nie było żadnego mężczyzny.
No cóż... Nie wiem, co płeć ma do tego, ale uznałam, że być może chodzi rzeczywiście o coś bardzo skomplikowanego, dlatego zawołałam najstarszego stażem pracownika, który do tego zajmował się u nas grafiką.

O co chodziło klientowi? O wydrukowanie czterech stron A4.
Łączna kwota: trzydzieści groszy. Kolega popatrzył na mnie z politowaniem i wrócił do swoich obowiązków.

xero

by clemcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
23 43

Prawdę mówiąc, jest to jedna z lepszych historii, jakie tu czytałam. Dobrze napisana, ciekawie i - co istotne - zrozumiale nawet dla kompletnego ignoranta, gdyż autorka pisze bez "zadęć" i unika specjalistycznych sformułowań i zwrotów. A co najważniejsze - opisani piekielni klienci NAPRAWDĘ są piekielni. Wszyscy, co do jednej sztuki. Przedstawieni bez "przegięć", kloryzowania, bez bluzgów i bzdurnych dialogów. Właśnie o takie historie chodzi na tym portalu. Duży, mocny PLUS. (Szkoda, że tylko jeden.)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2015 o 1:38

avatar katem
11 11

@Drago: a mnie nie klient tylko kolega.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
18 26

O co chodzi z tymi myszami? Jakiś gryps kobiet w ciąży?

Odpowiedz
avatar rahell
26 28

@Fomalhaut: to jest przerażające, ale duża część naszego społeczeństwa wierzy w przesądy i zabobony. Kobiecie w ciąży nie wolno odmawiać, inaczej zalęgną Ci się myszy.

Odpowiedz
avatar imhotep
20 30

@rahell: Jednocześnie większość społeczeństwa deklaruje się jako wierzący katolicy, jednocześnie wybierając inną drogę, gdy przebiegnie przed nimi czarny kot ;)

Odpowiedz
avatar chwilowy
4 10

@imhotep: ciekawe dlaczego Cię minusuja. Prawdę mówisz. To jest złamanie nie bd mial cudzych bogów. Taka prawda i to modlenie się do kawałka drewna

Odpowiedz
avatar horeczka
23 23

Najbardziej współczuję szowinisty. Jakby obelgą dla jaśnie pana było, że śmiesz być kobietą w miejscu pracy. I to przy wielkich, ciężkich maszynach! Taki skaner budzi grozę. Na pewno się nie znasz :)

Odpowiedz
avatar clemcia
16 18

@krzycz: Od odejścia od stanowiska do chwycenia płaszcza i wystrzelenia z pracy, dzieli mnie jakieś pół minuty. Zazwyczaj oczywiście dzieje się inaczej, ale o tej 21:00:59 dałabym radę wyjść za próg, gdybym skończyła z klientem równo, bo i tak sprzątam po sobie na bieżąco.

Odpowiedz
avatar krzycz
-2 2

widzę, że strasznie dużo osób ma w poważaniu czas pracy i - nie ma co ściemniać - okrada pracodawcę z czasu pracy. Przykre...

Odpowiedz
avatar pomidorowa
-1 9

A ja mam pytanie odnośnie kserowania całych książek. Słyszałam, że jest to zabronione. Prawda to?

Odpowiedz
avatar inmymind
15 15

Mam pytanie co do punktu 1 - nie jest tak, że możecie odmówić usługi jeśli z gry wiadomo, że nie zdążycie przed zamknięciem punktu?

Odpowiedz
avatar clemcia
15 17

@inmymind: Nasz punkt jest otwarty 24/7, co wzbudza zdziwienie u większości klientów. To moja zmiana kończyła się o 21.

Odpowiedz
avatar anonimek94
15 15

@clemcia: No to tymbardziej, nie mógł Cię ktoś po prostu zmienić?

Odpowiedz
avatar clemcia
5 7

@anonimek94: Jak napisałam już w historii - miałam tylko dwoje kolegów, z czego oboje mieli roboty na dłużej, niż ja. Kierownictwo nie pochwala oddawania sobie klientów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
26 26

Klienci bardzo piekielni,ale w pierwszym przypadku powinnaś była odmówić kserowania książki,bo Pani ominęła kolejkę, albo przekazać delikwentkę następnej zmianie.

Odpowiedz
avatar Bydle
41 53

(szykuje się dzień o asertywności) W każdym z w/w przypadków piekielna była obsługa i sama tworzyła kłopoty. Serio. 1. dezorganizowanie kolejki i pokazywanie tym, którzy w niej grzecznie stoją, że personel ma ich w dupie i każe im czekać dłużej, bo jakichś wybrańców obsługuje poza kolejnością- prawidłowo byłoby uruchomić KOLEJNE stanowisko obsługujące TYLKO klientów odbierających towar. Wtedy dopiero możnaby pisać o piekielnych klientach, którzy usiłują zlecić coś nowego przy okienku (stanowisku) tylko do odbioru. 2. „Po minucie klient zaczął krzyczeć,” I wzywamy ochornę i wyrzucamy chorego umysłowo, potencjalnie niebezpiecznego dla klientów i personelu, osobnika, a nawet wzywamy policję - za darcie mordy też są kary... (nie działa, jeśli firma zrobi wszystko dla złotówki - wtedy należy zamknąć mordę i z uśmiechem pracować dalej, skoro kierownictwo tak sobie życzy) ;>>> 3. Czy mam opisywać? Źle to zorganizowaliście, bo albo nie macie stanowska dla klientów, albo kierownictwo bez sensu podjęło decyzję o świadczeniu usług internetowych klientom, na komputerze pracownika. Tak czy owak - macie to źle zorganizowane i nie jest to winą klienta, że skoro mu pozwalacie, to on sobie korzysta. 4. „- Poproszę o ksero, każda po dwa razy. - Dobrze, na kiedy najpóźniej będzie możliwość odbioru? - No tak za 40 minut” Tu coś nie gra: KLIENT: poproszę ksero... PRACOWNIK: Na kiedy odbiór? Pracownik pyta klienta, kiedy pracownik zdąży wykonywać zlecenie?! W normalnej firmie to pracownik mówi że dana praca będzie gotow za moment, za godzinę, tydzień lub nigdy... ;>>> 5. Pan chciał z mężczyzną? To ma pecha, bo obsługuje go kobieta, a jeśli mu się nie podoba i chce dyskryminować ze względu na płeć, to niech wy... jdzie i pójdzie do jakieś firmy kultywującą dyskryminację. (zrozumiałbym w poradni andrologicznej lub dermatologicznej, że chłop się wstydzi) WIęc nie zgadzam się z Armagedon, że to klienci byli piekielni - twierdzę, że sami tworzycie warunki, do powstawania piekielności. A najlepszym przypadku uznałbym remis. :-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2015 o 10:08

avatar konto usunięte
13 21

@Bydle: Jako w przeszłości stała bywalczyni takich punktów ksero, zgadzam się całkowicie z Bydle :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 19

@Bydle: Po raz pierwszy w życiu zgadzam się z Bydle w 100%.

Odpowiedz
avatar GoHada
8 8

@Bydle: Racja. Nie ma nic bardziej irytującego niż faworyzowanie klientów. Dlaczego klientka numer 1 nie została odesłana z powrotem do kolejki? Jak dla mnie autorka historii w pełni sobie zasłużyła na to, by wyjść godzinę później z pracy.

Odpowiedz
avatar clemcia
6 8

@Bydle: Okej, wyjaśnię mniej-więcej to, o czym może zapomniałam. Ad1: Było nas troje, na ponad piętnastu klientów. Dwójka pracowników uwijająca się ukropie i jeden czekający na inny rodzaj klientów to spore marnotrawstwo. Rzeczywiście - mamy takie specjalne stanowisko, które jest otwierane w godzinach szczytu. Tamten dzień jednak był o tyle felerny, że największy nawał petentów był o późnej godzinie, gdzie na zmianie są 2-3 osoby. Ad2: Ochrony nie mamy, a krzyk nie był typowym "darciem mordy" niczym kibol po wygranym meczu, a głośnym i pełnym pretensji "No gdzie pan jest?!". Nie wyglądało niebezpiecznie. Za bezpodstawne wzywanie policji też są kary. Ad3: Nie, nie pozwalamy na to. Dlatego zwróciłam uwagę, by klient się pospieszył. Początek nie wzbudził we mnie zdziwienia - wszedł na pocztę, pliku nie ma. Wszedł na fejsa, plik też gdzieś się zgubił. Dopiero wejście na PKP mnie otrzeźwiło. Ad4: Już wyjaśniam, jak to wygląda: Najpierw pytam klienta, na kiedy potrzebuje otrzymać książkę z powrotem. Niektórzy mówią, że mają nóż na gardle, inni że książka może poleżeć ze dwa dni. Na tej podstawie wyznaczam datę odbioru - staramy się ufać ludziom i raczej źle na tym nie wychodzimy. Jeżeli klient poda nierealną datę, to informuję go o najwcześniejszej możliwej. W Twoim rozwiązaniu od szybkosci wykonania kopii zależałby tylko i wyłącznie czas przyniesienia materiału. Nie miałoby to sensu dla ludzi, którym sie nie spieszy i mogłoby zepsuć plany tym, którzy naprawde potrzebują szybkiego ksera. Jak klientowi nie pasuje data, to zabiera książki i tyle. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie. Ad5: kierownictwo boi się utraty klientów, dlatego - gdy całą sytuację mu opisałam - wzruszył ramionami i stwierdził, że dobrze zrobiłam. To, co robimy, to usługa, a nie sprzedaż. Dlatego klient ma prawo nie chcieć być obsługiwany przed kogoś, komu nie ufa. Bywa i tak, chociaż nie było to miłe. Nie chciałam robić z tego wpisu epopei, dlatego pominęłam kilka szczegółów. Mam nadzieję, ze teraz jest to trochę jaśniejsze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 21

Czasami jak czytam takie historie to krew mnie zalewa. Sama pracuję w drukarni i nauczyłam się, że klientów trzeba sobie wychować. Na samym początku też byłam zbyt asertywna i pozwalałam klientom na różne rzeczy. Sytuacja 1: Mnóstwo osób robi u nas takie numery. Dlatego zawsze trzeba zapytać, czym jest ta "jedna rzecz". Pani mówi, że chodzi o wielgachną książkę - przepraszasz i mówisz, że jest to niemożliwe ze względu na wielkość pliku bo za chwilę zamykasz punkt (lub w Twoim przypadku kończysz zmianę - zapraszasz Panią na koniec kolejki i informujesz, że inny pracownik zajmie się nią gdy nadejdzie jej kolej). Nie podoba się to wypad! Przez takie pobłażanie klienci robią się coraz bardziej roszczeniowi i bezczelni. I jest to tylko i wyłącznie wina pracowników (żeby nie było - u mnie w pracy też zdarzają się takie sytuacje mimo ostrego tępienia ich przez szefa). Raz ustąpisz i potem taka osoba wróci i myśli, że jest świętą krową "bo ta pani ostatnio mi to zrobiła i nie było problemu". Sytuacja 2: Chyba żartujesz? Pytasz klienta na kiedy jest możliwy odbiór? Ktoś przynosi coś do zrobienia/wydrukowania/zaprojektowania - podajesz wasz ustalony termin na wykonanie takiej usługi. Jak pisze Bydlę, macie kiepską organizację pracy.

Odpowiedz
avatar mysica
3 11

@thefinalaction: raczej byłaś nieasertywna...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@mysica: Zjadło mi "nie" przed "byłam" :)

Odpowiedz
avatar clemcia
1 3

@thefinalaction: Co do odbioru, opisałam to w komentarzu wyżej. Ktoś potrzebuje ksera jak najszybciej - wyznaczam najwcześniejszą realną datę. Ktoś może poczekać (tak, są takie osoby) - wyznaczam datę późniejszą. Pytanie do klienta jest raczej orientacyjne, czy w ogóle bawić się w opis wydruku.

Odpowiedz
avatar Kurka
14 18

Taka mała poprawka - nie pracujesz w drukarni tylko w punkcie ksero. Drukarnia do zupełnie co innego.

Odpowiedz
avatar clemcia
10 10

@Kurka: Drukujemy też wielkie formaty, koszulki, kubeczki, pieczątki, prace dyplomowe, książki w normalnych oprawach, materiały promocyjne do biur, szyldy, banery... Najwięcej jest petentów po zwykły wydruk z pendrive i to zazwyczaj z nimi jest największy problem. Ale to nie znaczy, że ograniczamy się do tak małych ilości i tylko drukowania/kserowania na zwykłym papierze. Jestem najmłodsza stażem, dlatego nie mam historii związanych z tamtymi rzeczami, bo zwyczajnie nie potrafię ich jeszcze robić. Moim zdaniem jest to drukarnia. Zdaniem nazwy naszej firmy - również. Raczej wiem, w jakim miejscu pracuję...

Odpowiedz
avatar Kurka
-1 5

@clemcia: To brzmi już odrobinkę lepiej, ale nadal opowiadasz historie z punktu ksero należącego do tej drukarni, dlatego jest to mylące. Jak sama wspominasz, nie masz jeszcze wystarczającego doświadczenia aby "awansować" do drukarni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Kurka: Ale jakie to ma znaczenie dla historii? Co za różnica, czy autorka napisze "pracuję w drukarni", "pracuję w punkcie ksero", czy "pracuję w punkcie ksero należącym do drukarni"? Bohaterowie nie stają się przez to ani mniej, ani bardziej piekielni.

Odpowiedz
avatar Kurka
0 0

@marcinn: Może dlatego, że jestem z wykształcenia poligrafem i mam małego bzika na punkcie nomenklatury. ;)

Odpowiedz
avatar Sukkub
1 1

Co do sytuacji nr 4 - odpowiedziałabym babce, że to się świetnie składa, bo mam w domu kota :D

Odpowiedz
avatar kudlata111
0 0

Wiem że to stara historia ale proszę, nie mylmy pojęć. Tu jest mowa o punkcie kopiowania a nie o DRUKARNI.

Odpowiedz
Udostępnij