Po śmierci mojej babci, dotąd głównej lokatorki, mieszkanie zostało przepisane na moich rodziców.
Jakiś miesiąc po pogrzebie kuzynka kończyła 18 lat, więc rodzina się zebrała. I wtedy, podczas biesiady, niezbyt hucznej z uwagi na żałobę po seniorce rodu, jedna z ciotek (synowa śp. babci) wypaliła do moich rodziców:
- A co z mieszkaniem?
Rodzice osłupieli, tata spytał:
- Jak to co?
Ciotka na to:
- No przecież należy się zachowek! Musicie nas (rodzeństwo mamy + ich dzieci w domyśle) spłacić albo mieszkanie idzie pod młotek! Prawda?!
Potoczyła wzrokiem po gościach, niektórzy nie wiedzieli, gdzie oczy podziać, inni coś pomrukiwali jakby potakująco. Moją mamę trafił szlag, powiedziała wprost bratowej: "chyba cię popie**oliło", po czym przeprosiliśmy nieszczęsną solenizantkę (córkę piekielnej cioteczki) i wyszliśmy.
Gdzie piekielność? Ano mieszkanie było komunalne. Wszystkie dzieci babci o tym świetnie wiedziały, innego majątku dziadkowie nie posiadali. Ciotce chyba naprawdę się w głowie poprzestawiało, skoro myślała, że będziemy spłacać zachowek za mieszkanie należące do miasta.
Dzieki tej historii czlowiek wzbigacil swoj zasob wiedzy, bo az musialem sprawdzic w wujka gugla co to jest ten "zachowek".
Odpowiedz@ugluck: Państwo bezczelnie nawet po twojej śmierci wtrąca się do twojej własności. Mam ochotę to zapisuję SWÓJ majątek komu chcę, ale nie u nas.
Odpowiedz@Rak77: Mieszkanie komunalne jest własnością gminy.
Odpowiedz@pomidorowa: komentarz był odnośnie "zachowku" jako wymysłu państwa nadopiekuńczego
Odpowiedz@Rak77: Zawsze można wydziedziczyć i pozbawić zachowku.
Odpowiedz@pomidorowa: Sytuacja czysto hipotetyczna: - Ojciec dorobił się majątku, ma dwóch synów, obaj są kochającymi synami (nie ma podstaw do wydziedziczenia). Starszy jest niemotą życiową, czego się nie tknie to spaprze, młodszy ma rękę Midasa. Zgodnie z prawem polskim obaj dostaną równe udziały, choć korzystniejsze byłoby danie majątku młodszemu by firma dalej istniała i przynosiła dochód.
Odpowiedz@Rak77: Korzystniejsze dla kogo?
Odpowiedz@SirCastic: z punktu widzenia spadkodawcy ? Dla całej rodziny, majętny brat może wspomóc uboższego natomiast dwóch ubogich może powspominać majątek ojca.
Odpowiedz@Rak77: majętny brat, który jest chciwym sukinkotem, nie wspomaga pozostającego na jego utrzymaniu uboższego przez co ten w końcu podwyższa statystyki żebrzących bezdomnych alkoholików. No chyba że wcześniej ich rozsądny ojciec znając doskonale talenty synów w testamencie zapisał firmę mądrzejszemu z zastrzeżeniem by ten spłacił ofermę.
Odpowiedz@vonKlauS: Sam widzisz że decyzję najlepszą podejmie spadkodawca. W sytuacji gdy robi to nasze państwo ten starszy przez rok żyje ponad stan a i tak kończy jako żebrak, natomiast ten młodszy ma problemy z utrzymaniem firmy i musi zaczynać od początku nie mając możliwości (a w tej sytuacji pewnie i chęci) pomagać bratu
Odpowiedz@Rak77: Zachowek NIE polega na równych udziałach. Jedyne na co nie pozwala, to zostawienie spadkobiercy całkiem z niczym. W przypadku dwóch synów podział 25% / 75% jest jak najbardziej możliwy na przykład.
Odpowiedz@bloodcarver: Co nie zmienia faktu że WBREW WOLI spadkodawcy 1/4 majątku idzie na stracenie
Odpowiedz@Rak77: Spadkodawca za swojego życia ma prawo rozporządzać swoim majątkiem wedle uznania. Może odpowiednio wcześniej przepisać wszystko na "lepszego syna", ale może też zapobiegawczo przepisać "na gorszego" bo wszak lepszy sobie poradzi... A skoro ociężałość umysłowa i brak smykałki do interesów nie są powodem do wydziedziczenia - zachowek się należy. Czy do niepełnosprawnych umysłowo czy fizycznie też masz uraz? Też byś ich wydziedziczał bo nie pomnożą majątku rodzinnego?
Odpowiedz@Rak77: Wbrew swojej woli rodzice muszą też na przykład dziecko karmić, nawet jeśli są przekonani, że nic dobrego z niego nie wyrośnie i kasa na stracenie... O jejku jej jakie zło.
Odpowiedz@SirCastic: @bloodcarver: Nie ma to jak daleko idące wyciąganie wniosków i dopowiadanie mi co ja miałem na myśli. Jestem tylko (a może aż) przeciwnikiem wtrącania się w sprawy prywatne przez urzędnika w majestacie prawa i ku chwale państwa. Nawet jeśli w ostatniej woli określę że majątek ma przejąć moja ostatnia kochanka czy najbliższa parafia, to jest to moja wola i jako taka nie powinna być ona podważana. Nie chodzi mi o ustalanie dlaczego i komu tylko o zasadę dysponowania swoją własnością. @bloodcarver: rodzic karmi dziecko z własnej woli, chyba że dziecko płodził pod przymusem - to się nazywa odpowiedzialność za własne czyny
Odpowiedz@Rak77: W takiej sytuacji wystarczyłoby napisać testament i już problem w dużym stopniu rozwiązany. :-)
Odpowiedz@Rak77: Ja żadnych wniosków nie śmiem wysnuwać nie znając Twojej odpowiedzi na moje pytania. Rozumiem że niewygodne... Podałeś hipotetyczny przykład, ja podałem kontrprzykład - dyskutujemy na przykładach, albo strzelamy fochy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 kwietnia 2015 o 12:20
- Dobrze bratowa że wspomniałaś o spadku, bo wiesz że seniorka zostawiła nie spłacony kredyt w "MultiExtraPożyczce", to ile się dołożycie do spłaty ? Wbrew pozorom wyjście nie było dobrą decyzją. Lepiej było wyjaśnić sytuację na miejscu i od razu by uniknąć ciągłego szeptania za plecami jak to się dorobiliście na śmierci seniorki. Tak przy okazji - w staropolskim nie bez przyczyny, żonę brata nazywano "jątrew" (słusznie kojarzycie ze słowem jątrzyć)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 kwietnia 2015 o 13:37
@Rak77: I to ostatnie się sprawdza, bratowa mojego męża to obrzydliwa hetera:))))
Odpowiedz@Katka_43: To chyba jest twoja bratowa, a nie bratowa twojego męża :)
OdpowiedzWychodzi na to, że ty i twoi rodzice, wraz z babcią (główną lokatorką mieszkania komunalnego, czyli dawniej kwaterunkowego - nie mylić z socjalnym), mieszkaliście przez długie lata razem pod jej dachem. Musiało tak być, gdyż w przeciwnym razie mieszkanie po babci przejęłaby gmina. Oznacza to również, że twoi rodzice nie posiadają żadnego innego mieszkania, ani własnościowego, ani kwaterunkowego (komunalnego). Dlatego po śmierci babci któreś z rodziców mogło przejąć po niej główne lokatorstwo. A teraz wyjaśnię, o co mogło chodzić twojej ciotce (i być może reszcie rodzeństwa). Mieszkanie komunalne można wykupić od gminy (tak jak mieszkanie lokatorskie od spółdzielni) na własność. Całkiem jeszcze niedawno można to było zrobić za, tak zwaną, symboliczną złotówkę. Myślę, że rodzina ze strony mamy podejrzewa, że babcia to dawno zrobiła, tylko nic o tym nie powiedziała pozostałym dzieciom. Więc (pomijając inne detale spadkowe) uważa, że w tej sytuacji zachowek jej się należy. No, nawet gdyby tak było, to ciotka i tak jest głupia jak but podejrzewając, że można by było kwestię dziedziczenia zachować w tajemnicy. Ale jest jeszcze inna opcja; ciotka wie, że mieszkanie nadal jest komunalne, ale w tej chwili nic nie stoi na przeszkodzie, by wykupili je rodzice. Tego ciotka zdzierżyć nie może, bo wyszłoby na to, że rodzice "psim swędem" otrzymają cały "spadek" po matce/teściowej, a ona dostanie figulasa. Jeśli w grę wchodzi ta druga możliwość - to cioteczka może mieć jeszcze podejrzenia, że CELOWO mieszkanie nie zostało wykupione przez babcię na własność właśnie dlatego, żeby potem rodzina nie szarpała się z twoją mamą o zachowki. Prawdę mówiąc, nie wykluczam, że mogło tak być. Ale jeżeli pozostali członkowie rodziny mają swoje mieszkania, decyzję uważam za słuszną.
Odpowiedz@Armagedon: może w małych miastach, bo w większych-zapewniam-ludzie się o komunałki biją i są miasta, które pilnują, aby dostali je ludzie naprawdę potrzebujący, a tych jest tysiące. w moim mieście wykupienie jest możliwe, ale nie za złotówkę. kolega stracił prawo do mieszkania po śmierci matki, która biedna była, ale on już miał za wysokie zarobki. być może tu było inaczej, wszyscy w biedzie na kupie wegetują, ale komunałka jako spadek??? wątpię.
Odpowiedz@Armagedon: Swoją drogą, jeśli plan babci i rodziców autorki był właśnie taki - odziedziczyć i wtedy wykupić za przysłowiową złotówkę - to rodzina ma troszkę racji .... PS - czy nie można takich spraw omówić spokojnie przed śmiercią spadkodawczyni? Oczywiście z taktem. W mojej rodzinie tak się tego typu sprawy załatwia, a inicjatorem rozmów jest najczęściej przyszły spadkodawca.
Odpowiedz@qulqa: No widzisz, w takich sytuacjach sprawy wcale nie są takie proste. Powiedzmy - jest dwupokojowe mieszkanie własnościowe, gdzie mieszkają rodzice i dwójka dzieci. Jedno z nich się wyprowadza, zakłada rodzinę, żyje sobie dostatnio w sporym mieszkaniu. Drugie dziecko szczęścia nie ma, nie może nikogo sensownego poznać, mieszka nadal z rodzicami. Lata lecą, rodzice się starzeją, wymagają coraz więcej troski i opieki, a potem wręcz pomocy na co dzień. Zapewnia im to dziecko mieszkające z nimi. Dziecko również partycypuje w kosztach, dokłada do komornego, mediów, remontów, utrzymuje mieszkanie w czystości i w dobrym stanie. Rodzice umierają i nie zostawiają testamentu, lub zapisują mieszkanie samotnemu dziecku. I tutaj raptem zgłasza się dziecko numer jeden. Albo po połowę spadku, albo po zachowek. I w jednym i w drugim przypadku (o ile potomek numer dwa nie jest bardzo zamożny) następuje sytuacja patowa. Bo dziecko pozostałe w mieszkaniu może nie mieć kasy na spłatę siostry/brata. I wtedy, albo musi się "zarżnąć" kredytem (o ile go dostanie), albo spieniężyć mieszkanie i zostać na lodzie. No niby sprawiedliwie, po rodzicach dostaje się równo, ale jakoś tak... mało po ludzku.
Odpowiedz@Armagedon: Ja to wszystko rozumiem :) Tyle że może być sytuacja odwrotna - dziecko zostające w domu pije, bije, żyje na koszt rodziców, a dziecko które się wyprowadziło opiekuje się z doskoku i utrzymuje. I też nie będzie sprawiedliwie.
OdpowiedzJubilatkę... Nie chcę się czepiać, ale ten błąd wkurza mnie prawie tak, jak "w dwutysięcznym piętnastym". Warto wiedzieć i łatwo zapamiętać: urodziny to jubileusz, łac. solennis – uroczysty.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: No ok, ale to nie jest błąd.
Odpowiedz@blaszka: No nie jest, tak samo jak błędem nie jest powiedzenie na psa kot, czy też na człowieka kartofel.
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Nie masz racji, na osobę obchodzącą urodziny można również powiedzieć solenizant, sprawdź w SJP lub nawet na Wiki
Odpowiedz@TrisMoszfajka: Niestety nie masz racji i powtarzasz utarty błąd. Po plusach, które otrzymałaś widać jak bardzo utarty :) Solenizant to ktoś, kto obchodzi danego dnia swoje imieniny albo urodziny. Jubilat to ktoś, kto obchodzi danego dnia jubileusz. A jubileusz to ważna, okrągła rocznica jakiegoś wydarzenia. Polecam zapoznać się z tymi linkami: http://sjp.pwn.pl/sjp/solenizant;2575789.html http://sjp.pwn.pl/sjp/jubilat;2562354.html http://sjp.pwn.pl/sjp/jubileusz;2562357.html
Odpowiedzto ciekawe, o ile wiem, nie dziedziczy się mieszkań komunalnych. miasto decyduje po śmierci głównego najemcy (nie jest on właścicielem), czy osoby zameldowane nadal mogą tam mieszkać. wielu moich znajomych po śmierci rodziców straciło to prawo, bowiem w kolejce czekali ludzie z większymi potrzebami niż oni.
Odpowiedz@the: Dlatego na samym początku napisałam, żeby nie mylić mieszkań komunalnych z socjalnymi. To tylko teoretycznie to samo. Mieszkanie komunalne (dawniej kwaterunek) otrzymywali od państwa wszyscy potrzebujący za darmo, przede wszystkim po wojnie. Były to często mieszkania w nowo wybudowanych blokach, pełnowartościowe, z tak zwanymi "wszystkimi wygodami", czyli centralne, ciepła woda, water closed. Również odpowiednie metrażowo do ilości wprowadzających się osób. Te mieszkania były własnością PAŃSTWA. (Teraz przejęły je gminy.) Z tych mieszkań nie wolno było wykwaterować osób tam zameldowanych (i dotąd nie wolno). Z tego też powodu NIEMOŻLIWE jest, by wyrzucano z nich na bruk dzieci zmarłych rodziców, o ile były tam zameldowane w chwili śmierci rodzica, oraz nie posiadały żadnych innych mieszkań (ani własnościowych, ani komunalnych, ani socjalnych), oraz jeśli meldunek trwał od urodzenia (lub momentu zamieszkania) bez żadnych przerw. To znaczy, nie zameldowały się, na przykład, na dwa miesiące przed śmiercią rodzica. To są mieszkania, w których rodziny mieszkają od dziesięcioleci, i choć dziedziczności nie ma, nikt nie może wyrzucić z nich ani dzieci, ani wnuków głównych lokatorów, nawet po ich śmierci. Po prostu - przepisuje się główne lokatorstwo na dziecko (lub dorosłego wnuka), dokładnie tak, jak w historii. Powtórzę jeszcze, że można było (i nadal można) wykupić te mieszkania na własność, tyle że własność wtedy nie jest spółdzielcza, tylko od razu hipoteczna. W blokach, gdzie WIĘKSZOŚĆ mieszkań została w ten sposób wykupiona - tworzy się wspólnoty mieszkaniowe. Dla porządku dodam jeszcze, że mieszkanie kwaterunkowe nawet w PRL można było zamienić na większe, lub mniejsze, jedno duże rozdzielić na dwa - wszystko oficjalnie, bez żadnych dopłat. Nie można go było tylko sprzedać.
Odpowiedz@the: Myśmy mieszkania nie "odziedziczyli" :) Dziadek dostał mieszkanie zakładowe, które po zmianie ustroju przeszło na własność miasta (gminy). Dziadek zmarł, gł. lokatorem została babcia. Po babci gł. lokatorami zostali moi rodzice, do tego jeszcze mieszkały tam ich dzieci (czyli ja + siostra). Sytuacja finansowa nie pozwalała na wzięcie kredytu, bo to jeszcze nie były czasy, jak mieszkania takie wykupowało się "po kosztach" (nie mylić z wykupem "za złotówkę"). Innego mieszkania nie posiadaliśmy, więc miasto nie czepiało się, tylko nas zostawiło w spokoju.
OdpowiedzAh te rodzinne imprezy. Jeśli ciotka chce zachowku, to powinna iść do sądu. Tam dowie się, że nie dostanie go, bo nie było sprawy spadkowej. Będzie musiała ją założyć i przed sądem domagać się pieniędzy. Znając życie woli jednak siedzieć i rozpowiadać o bogactwach spadkodawcy. Nie ma spadku bez postępowania spadkowego u notariusza, lub jeśli sprawa jest sporna- w sądzie.
Odpowiedz