Historia o kliencie, który to myślał iż pępkiem świata jest:
Sprawa wygląda tak:
05.02, do pana przyszedł sms specjalny. Wiadomo, jakiś durny konkurs, lub inna bzdura w tym stylu. Klient zrobił więc to, co zrobiłby każdy. Dzwoni na infolinię, blokuje takie sms'y i zgłasza fakt, iż żadnej wiadomości specjalnej nie zamawiał. Po kilku dniach zgłoszenie rozwiązane, dzwoni doń konsultant, celem przedstawienia odpowiedzi. Cóż, wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie fakt, iż konsultant musi potwierdzić, czy rozmawia z właścicielem numeru. Pyta więc o imię i nazwisko oraz hasło. Klient nie zna hasła? Konsultant pyta więc o krytyczne dane dodatkowe, czyli PESEL i adres zameldowania. I tu zaczynają się schody:
Pismo I:
Klient pisze iż nie podoba mu się to, że osoba która do niego dzwoniła, próbowała odeń "wyłudzić" poufne dane. On przecież nie wie kto do niego dzwoni. Oczywiście przedstawienie się konsultanta z imienia i nazwiska oraz podanie swojego numeru identyfikacyjnego to oczywista ściema. Żąda pisemnych przeprosin i wyjaśnień, dlaczego konsultant rozłączył się, gdy klient powiedział iż nagrywa tę rozmowę, oraz dlaczego nie przedstawił mu odpowiedzi na zgłoszenie, skoro już do niego w tej sprawie zadzwonił. Wyraził również prośbę, aby wszelkie pisma kierowane były na adres korespondencyjny.
Pismo II:
Po dwóch tygodniach od w/w zgłoszenia, jest odpowiedź. Wedle życzenia klienta, wysłana na adres korespondencyjny. Klient pragnie jednakże zgłosić zastrzeżenia co do odpowiedzi na zgłoszenie. Tak, robiąc oczywiście, kolejne zgłoszenie:
- Pisma które są do klienta wysyłane mają być imiennie podpisane przez prezesa Fioletowej. Bo to przecież oczywiste że Prezes Fioletowej nie ma nic lepszego do roboty, od podpisywania własnoręcznie setek odpowiedzi.
- Ponadto zaznacza, iż drukowane, niepodpisane odpowiedzi, nie będą przez niego rozpatrywane.
- Pragnie również wyrazić swe głębokie niezadowolenie faktem że próbowano odeń "wyłudzić" poufne dane, celem przedstawienia odpowiedzi na zgłoszenie.
Zgłoszenie poszło, mija tydzień. Jest odpowiedź. Wysłana na adres korespondencyjny. Jako iż, jak zawsze, jest to wydrukowana odpowiedź bez podpisu, klient nie "rozpatrzył" pisma.
Wysyła więc kolejne, trzecie pismo, w którym pragnie nas poinformować:
- Iż na mocy wymyślonych przezeń zasad, podpartych podobno Regulaminem Świadczenia Usług Telekomunikacyjnych, za każdą próbę kontaktu z klientem, poza oficjalnym pismem podpisanym przez prezesa firmy, Fioletowa jest zobowiązana wypłacić mu 50zł odszkodowania na konto, za poniesione przezeń "straty moralne".
- Podtrzymuje swą prośbę, by pisma które do niego wysyłamy były osobiście podpisane przez Prezesa.
- Nie przyjmuje do wiadomości faktu, iż ktoś może nie wyrazić zgody, na nagrywanie przezeń rozmowy, jednocześnie nadal nie wyraża zgody na to, by weryfikowano go po danych dodatkowych, w sytuacji gdy nie zna hasła. Do salonu zaś nie pójdzie ponieważ to nasze zadanie, hasło mu dostarczyć(co zrobiliśmy, w końcu ma je na umowie).
Był niezwykle zdziwiony iż sieć nie ustosunkowała się do jego "niewygórowanych" żądań.
[EDIT] Najwyraźniej nie wszyscy zrozumieli absurdalne żądania klienta odnośnie odszkodowania, i brak odpowiedzi sieci na taki list. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację, w której sieć, zastrzega sobie prawo do naliczenia 50zł opłaty, za co trzecie z kolei zgłoszenie w tej samej sprawie, której rozwiązanie zostało już wcześniej przedstawione klientowi. Dość powiedzieć iż klient rozpętałby gównoburzę na infolinii. Moim skromnym zdaniem odpowiedzi na list klient nie otrzymał, ponieważ został on wrzucony do niszczarki, przy salwach śmiechu rozpatrującego je konsultanta. Zrozumiałbym jeszcze takie żądania, gdyby był to klient biznesowy, z 30 numerami na koncie, za które płaci parę tysięcy miesięcznie. Ale płacić zwykły abonament za 30zł dla klienta indywidualnego, i oczekiwać spełnienia tego typu żądań, to absurd. Wieszajcie i minusujcie mnie do woli.
call_center
Konsultanci zazwyczaj dzwonią z zastrzeżonych numerów. Ja też mogę. Imię i nazwisko (numeru nigdy mi żaden nie podał) mówią tak szybko, że usłyszeć ciężko. No ale - jak już usłyszę, to też mogę je podać innemu człowiekowi. Prawdziwe o tyle, że taki człowiek naprawdę tam pracuje. To skąd mój rozmówca ma wiedzieć, czy dane podaje call center, czy mi? Na koniec, czemu sieci upierają się, że klient ma nie mieć nagrań? Chcecie coś ukryć? Czy jak? ING nigdy nie miało z tym problemu. Komputronik i ubezpieczalnia z którą współpracuje - też nie. A komórkowcy zawsze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2015 o 10:22
Co za różnica, że z zastrzeżonego? W myśl zmienionych w grudniu przepisów osoba dzwoniąca ma się przedstawić z imienia i nazwiska oraz podać nazwę firmy. A na życzenie klienta powtórzyć dane i podać pełną nazwę firmy, z której dzwoni. Nie usłyszałeś to prosisz o powtórzenie. A ten klient to już ogóle wymyśla. Ale nie zgodzę się, że z powodu mniejszego albo większego abonamentu powinien być traktowany inaczej. To tak czy inaczej fanaberie.
OdpowiedzA co do nagrywania - część firm ma np. tak, że klient, owszem, może rozmowę nagrać, ale na jej wykorzystanie musiałby mieć zgodę firmy. I raczej nie byłaby potrzebna gdyby tejże firmie chciał przesłać spierając się z nimi.
Odpowiedz@grisznik: Powtórzenie danych przez "konsultanta" w dalszym ciągu nie weryfikuje prawdziwości danych. Nagrywanie rozmów w większości przypadków jest zbędne. Problem zaczyna się gdy konsultant w imieniu firmy oferuje/obiecuje jakąś usługę a następnie okazuje się to nieprawdą. Mam prawo nagrywać rozmowę z przedstawicielem dowolnej firmy i nie muszę o tym informować. Nawet zamieszczenie na YT jest zgodne z prawem bo rozmowa z przedstawicielem firmy jest formą oferty publicznej.
Odpowiedz@grisznik: ma znaczenie że z zastrzeżonego bo KAŻDY może zadzwonić z zastrzeżonego, i podać dane które usłyszał wcześniej od prawdziwego konsultanta. Już dotarło?
Odpowiedz@Rak77: Sorry, nie do końca. Owszem, nagrywać bez uprzedzenia generalnie możesz (przepisy chronią tylko osoby prywatne o ile wiem), ale oferta nie jest publiczna i rozpowszechnianie może nie być legalne. To już bardziej skomplikowana sprawa.
Odpowiedz@bloodcarver: Nie mówimy o negocjacjach handlowych objętych klauzula poufne. Mówimy o ofercie upublicznionej, standardowej.
OdpowiedzNo tak, jeśli o to chodzi, to nie ma gwarancji. I po to np. jest hasło... Ale też nie można w paranoję popadać. Wiem, że są ludzie, którzy boją się podać nawet ulicę, na której mieszkają czy numer budynku.
OdpowiedzCiekawe, że każdy mój telefon na wasze infolinie zaczyna się od słów; w celu zwiększenia jakości usług rozmowa jest nagrywana. A w drugą stronę to już wam wielce przeszkadza? Powiedz cwaniaczku czemu żeby aktywować jakąkolwiek usługę to nic nie musicie weryfikować, a jak chce się z czegoś zrezygnować to wielce robicie weryfikacje? Nie wiem czy jesteś tak potwornie głupi czy coś z tego masz, ale biegasz na smyczy jakiejś sieci jak grzeczny piesek. powodzenia w życiu niewolniku. szkoda, że nie wiesz że wasz klient TEŻ ma prawa.
Odpowiedz@Sharp_one: Weryfikacja jest potrzebna. Wyobraź sobie sytuację w której klient traci numer w wyniku kradzieży. Złoży się iż zadzwoni konsultant celem przedstawienia oferty. Bez weryfikacji, złodziej może wziąć na nazwisko klienta niechcianą usługę. Bądź sytuacja mniej skrajna - telefon odbierze złośliwa teściowa, albo nie mający pojęcia o czym rozmawia dziadek właściciela. Jak chcesz aktywować usługę dzwoniąc na infolinię, również musisz podać dane do weryfikacji, imię i nazwisko, hasło/PESEL i adres zameldowania. Więc weryfikacji nie trzeba tylko gdy włączasz usługę kodem. Jeśli zaś chodzi o nagrywanie rozmów - Operator jest zobowiązany do zachowania tajemnicy telekomunikacyjnej, czyli takie nagranie zawsze zostaje w firmie. Jeśli jakimś cudem wyciekłoby choć jedno - ogromne kary i cięcie stanowisk byłyby najmniejszymi konsekwencjami. Dzwoniącego klienta nic nie zobowiązuje do zachowania tego nagrania dla siebie. Ile jest na youtube nagrań takich rozmów? Niby nic strasznego jak konsultant zna się na rzeczy, ale i tak nie byłoby fajnie znaleźć nagranie swej rozmowy w której palnęło się głupstwo.
Odpowiedz@Armageddonis: Operator jest zobowiązany do zachowania danych osobowych, ja nie jestem zobowiązany do tego. Mam prawo do publikowania swoich danych a dane konsultanta i firmy są danymi publicznymi. Jeśli nie chcecie by były nagrywane rozmowy z idiotami to ich nie zatrudniajcie.
Odpowiedz@Sharp_one: Akurat mam doświadczenie w telecentrum innej firmy, ale zasady są (jak się domyślam) podobne. Otóż: jak konsultant dzwoni do klienta, na numer którego sprawa dotyczy (lub ewentualnie inny, ale podany po weryfikacji do systemu, jako numer kontaktowy), to doradca może założyć, że osoba odbierająca telefon jest osobą decyzyjną i na tej podstawie przeprowadza jakąś formę skróconej (dopuszczalnej) weryfikacji (tj zadaje jakieś proste pytanie weryfikujące, na które klient pewnie nie zwróci uwagi) i przedstawia ofertę. Przy kontaktach gdzie klient dzwoni do doradcy (niezależnie od tego czy ten klient chce coś zamówić, czy zrezygnować) doradca ma określone zasady weryfikacji. I w różnych przypadkach o różne rzeczy pyta. Czasem wystarczy kontakt z numeru, którego dotyczy sprawa, czasem konieczna jest znajomość danych szczegółowych.
Odpowiedz@Armageddonis: Kiepskie to zabezpieczenie. Wystarczy wziąć czyjś dowód i ma się wszystkie możliwe dane, także 'złośliwa teściowa' sobie poradzi. Poza tym, na co ta weryfikacja skoro można i tak usługi włączyć kodem?
Odpowiedz@sla: Idąc Twoim tokiem myślenia należałoby założyć, że bez osobistego sprawdzenia dowodu każdy może się podszyć. Więc przez telefon nie można by zamówić/zrezygnować z żadnej usługi.
Odpowiedz@justangela: Nie, tylko dla mnie to jest nielogiczne. Jeżeli chcę włączyć daną usługę SMS to jest mi potrzebny tylko telefon. Jeżeli jednak przez infolinię to nagle potrzebne są 'zabezpieczenia', które tak naprawdę są niczym. Albo zakładajmy, że dostępu do telefonu powinniśmy pilnować my sami (chociażby mając włączony pin) albo wymagajmy przy obu sposobach (sms/infolinia) sensownego zabezpieczenia - chociażby jakiegoś kodu ustalanego przy podpisywaniu umowy.
Odpowiedz@sla: Co do kodów to autor właśnie pisze w historii, że klient nie znał kodu z umowy. U innych operatorów, do rozmów telefonicznych, też jest potrzebny właśnie taki kod z umowy. Ale, uwierz mi, na pytanie "Czy panięta pan kod ustalony przy podpisywaniu umowy?" (tudzież "czy ma pan umowę? jest na niej kod potrzebny do kontaktu") spora część i tak nie wie/nie ma/ nie chce im się sięgnąć:/ Co do logiki weryfikacji: owszem w zależności od kanału kontaktu (czyli w zależności od tego czy dzwoni klient na infolinię, czy kontaktuje się z automatycznym BOK, czy załatwia coś smsem czy przez internet) to ta weryfikacja jakoś się tam różni. I w jednym przypadku może być bardziej szczegółowa, w innym mniej. Jednak trzeba też pamiętać, że opisanym przez Ciebie smsem nie wszystko załatwisz, nie każdą usługę włączysz. Więc nie wszystko jest dostępne bez kodu.
Odpowiedz@sla: Bo jest to niezmiernie wygodne dla operatora. Odblokowanie dostępu do usług "premium" bez autoryzacji zawsze działa na korzyść operatora a nie klienta. To klient musi udowadniać że nie on korzysta z tych usług.
Odpowiedz@justangela: Za to jest dostępne z dowodem lub podstawowymi danymi osobowymi (pesel i adres zameldowania jest często używany). Według mnie to zabezpieczenie jest śmieszne. Jeżeli ktoś już ma dostęp do mojego telefonu to jest ogromna szansa, że do i dowodu się dostanie (zła teściowa, złodziej) - co czyni zabezpieczenia bezużyteczne. Już lepsze jest nazwisko panieńskie matki, go tak często się nie używa.
Odpowiedz@sla: mam jeszcze lepszy motyw z "zabezpieczaniem" weryfikacji. Nie wiem jak w Playu, ale w Orange w salonie nic nie załatwisz jeśli nie jesteś właścicielem danego numeru. Przykładowo ojciec płaci abonament, a córka korzysta. W salonie bez ojca nic nie załatwisz, nawet jeśli znasz wszystkie potrzebne kody. Przez infolinię oraz mailowo bez problemu, nawet jeśli wyślesz e-mail z adresu, w którym jest kobiece imię i nazwisko (abonent to facet) i podpiszesz się kompletnie innym nazwiskiem niż abonent. Wszystko Ci powiedzą, wszystko aktywują i tak dalej. W salonie klamkę pocałujesz, nawet Cię z infolinią nie połączą. :)
Odpowiedz@Armageddonis: te weryfikacje można o kant tyłka roztłuc. Ja sama nagminnie załatwiam różne sprawy związane z różnymi usługami (prąd, gaz, internet, telefony etc.). Umowy podpisywała moja mama. Myślisz, że podanie jej adresu i PESELU stanowi dla mnie jakikolwiek problem?
Odpowiedz@grupaorkow: Spox, jeśli się podasz za matkę, a masz w miarę kobiecy głos to nie ma problemu. Ale jeśli widzę PESEL 50-letniego Janusza to raczej trudno by było abym uwierzył że ma głos szesnastolatki. Wtedy pytam czy na pewno z właścicielem rozmawiam. Jeśli potwierdzi mimo to, to weryfikuję dalej.
OdpowiedzWalka mrówki z gigantem, z pewnością play zbankrutuje przez tego złego klienta.
OdpowiedzZ konsultantami fioletowej nie ma lekko. Na cztery osoby (w salonie, bo panienka na infolinii powiedziałam, że to tylko w salonie), z którymi miałam do czynienia, tylko jedna okazała się kompetentna i poprawiła to, co pierwsza skopała. Ale to ja straciłam mnóstwo czasu na naprawienie pomyłki i niekompetencji pracownika operatora. Z kolei panna dzwoniąca z durną ofertą ubezpieczenia telefonu nakrzyczała na mnie, jak mogę nie chcieć wysłuchać jej wspaniałej oferty. Podkreślę, że zawsze jestem uprzejma.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2015 o 11:40
Są takie parapety. Mi groził, że mnie z roboty wyleją, bo ma "dojścia" jeśli nie wezmę od Netii jego danych, bo jemu nie chce się dowodu szukać, a chce się przenieść. Tłumaczenie o ochronie danych osobowych nic nie dało, on zna mojego szefa i on mnie wywali, pracy innej też nie dostanę, ponieważ zna wszystkich pracodawców w województwie... Wiecie jak trudno wytrzymać, żeby nie wybuchnąć komuś takiemu śmiechem w twarz?
OdpowiedzWeeryfikacje też można przeprowadzić tak, żeby klient nie czuł się jak na przesłuchaniu. Mieszkam w UK, gdy dzwonię na infolinie banku pytają mnie wyłącznie o dane na karcie, specjalny kod i adres. Z drugiej strony mała firma robi z klienta potencjalnego złodzieja. Niedawno się przeprowadzałam i szukałam dostawcy internetowego. Znalazłam bardzo korzystną ofertę, założyłam konto przez internet i zadzwonilam na infolinię w celu umówienia się na konkretny termin instalacji. Zanim udało mi się zadać pytanie, w celu weryfikacji potrzebne były: moje imię i nazwisko, numer klienta, data urodzenia, adres, odpowiedz na pytanie czy ja to ja i odpowiedz na pytanie czy to moj telefon!! po takim wstępie podziekowałam firemce za współpracę, Internet zainstalowałam dzięki droższej firmie, która wszystko załatwiła przez smsa wyłącznie na numer klienta.
Odpowiedz@funmilayo: Co do weryfikacji, akurat mam spore doświadczenie w pracy z klientem w innej firmie, również na infolinii. I uwierz mi, że bardzo wiele zależy od podejścia samego Klienta. Zdecydowana większość z tych, którzy tak na weryfikację narzekają, jest jej przeciwna "bo tak". Mają hasła, kody, piny, których NIGDY nie pamiętają. A na prośbą o udzielenie odpowiedzi na pytania dodatkowe na ogół odburkują "Numer buta pani też chce?". Są ludzie, którym nigdy nie dogodzisz i tyle.
Odpowiedz@justangela: jeżeli nie pamiętam obowiązkowego kodu, to się nie obrażam,muszą jakoś zweryfikować,ale pytanie "czy to mój telefon"gdy nie ma to żadnego związku ze sprawą wzbudziło już we mnie agresję.Odpowiedziałam,czy mogę wreszcie zadać pytanie czy nadal będą przesłuchiwać.
Odpowiedz@funmilayo: Wierz mi, że jesteś wyjątkiem. Z mojego wieloletniego doświadczenia niestety wynika coś zupełnie innego. Szczerze mówiąc, to ja już po prostu nie zwracam uwagi na takie durne komentarze o numerze buta, bo szkoda nerwów. Najlepsze jest to, że zawsze staram się moją pracę robić tak jak trzeba. Tłumaczę klientowi, że "w celu potwierdzenia, że jest właściwą osobą do np udzielania informacji o rachunku poproszę o podanie kilku danych", tym samym wyjaśniając po co go wypytuję/weryfikuję. Pytania zadaję proste, ale część z klientów zanim usłyszy pytania już ma pretensje. Niektórym, jak pisałam wcześniej, nigdy nie dogodzisz.
Odpowiedz„Nie przyjmuje do wiadomości faktu, iż ktoś może nie wyrazić zgody, na nagrywanie przezeń rozmowy” Jassne. Podaj treść przepisu o rzekomej konieczności wyrażania zgody na nagrywanie przez rozmówcę. Nie debilnego bełkotu wydalonego przez dział prawny Play, ale przepisu. Wiesz - prawo, Sejm, treść ustawy... (to przerażające, że dorośli ludzie uparcie rozpowszechniają ten kretynizm o rzekomo niezbędnej zgodzie)
Odpowiedz@Bydle: to prawo autora. Jak podejdziesz do mnie na ulicy z mikrofonem to mogę cię zignorować i nie muszę się na żadne przepisy powoływać. Większość firm jakie znam ma podejście "jeśli nie chcesz aby Cię klient nagrywał konsultancie drogi to z nim nie gadaj, a włos z głowy Ci nie spadnie". O tym pomyślałeś?
Odpowiedz@NobbyNobbs: „to prawo autora.” Nie. Rozmawiasz z kimś, na polecenie swego przełożonego. Twój rozmówca ma prawo treść rozmowy zapamiętać, zapisać, nagrać. Ba! Ma prawo sfilmować wszystko to, co widzi (minus parę wyjątków z ustaw). Nie musi mieć na to żadnej ani niczyjej zgody. (tak, minus wyjątki z ustaw). Masz prawo nagrać rozmowę z babcią, szefem, sąsiadem, akwizytorem, pracownikiem obsługującym cię, jako klienta. I nie ma żadnej ustawy, wymagającej zgody kogokolwiek na to, tak samo jak nie żadnej ustawy wymagającej zgody rozmówcy na to, żebyś zapamiętał (czyli zarejstrował w pamięci) treść takiej rozmowy. Tak samo z notatkami. Jeśłi wydaje ci się, że jest inaczej - znajdź stosowny zapis prawny. „Jak podejdziesz do mnie na ulicy z mikrofonem to mogę cię zignorować” I nagrane będzie to, co mówi ten gość z mikrofonem i albo milczenie rozmówcy, albo „s3,14erdalaj”. Bez zgody, gdyż każdy ma prawo rejestrować treść rozmów, w których uczestniczy. Tak samo, jeśli podejdzie do ciebie z kamerą. Skoro cię widzi, to może cię nagrać. Bez twojej zgody. „Większość firm jakie znam ma podejście "jeśli nie chcesz aby Cię klient nagrywał ” IMO tylko te mające coś do ukrycia. Uczciwe firmy, oferujące uczciwe oferty nie muszą się bać, że ktoś zarejestruje ich ofertę. Plus kretyni, którzy nie mają pojęcia, że nie jest potrzebna zgoda na rejestrowanie rozmowy, w której się uczestniczy, ani nawet informowanie o tym kogokolwiek.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2015 o 15:20
@Bydle: czytanie ze zrozumieniem boli? Jak ktoś do mnie dzwoni i mi mówi, że mnie nagrywa to mogę się rozłączyć, bo nie ma przepisu nakazującego mi uczestniczenia w nagraniu, serio. O niczym więcej nie pisałem to po cholerę się produkujesz nie na temat? I jak już pisałem - kwestia woli konsultanta. Co ma więc uczciwość firmy do rzeczy? Ja nie mam nigdy nic przeciwko temu, kolega dwa boksy dalej nigdy się na to nie zgadza - czy to oznacza, że ja pracuje w uczciwej firmie a kolega nie? Jest jeszcze kolejna grupa: debile, którzy kretynami nazywają ludzi, którzy mówią o rejestracji rozmowy aby uniknąć kar finansowych ustalanych przez pracodawcę jeśli konsultant nie pobierze zgody na rejesyrowanie rozmowy. Nas na prawdę obowiązuje REGULAMIN firm, w których pracujemy i nie życzę sobie, żeby jakiś prostak mnie z tego powodu obrażał, dość się obelg w pracy nasłuchuję codziennie od "wielmożnych klientów" więc nie mam ochoty wysłuchiwać ich w dni wolne od bydląt z sieci. Kpw?
Odpowiedz@NobbyNobbs: ojojoj głupiutki człowieczek pracuje w nieuczciwych korporacjach i ma problem że ludzie go nie lubią. To zmień pracę albo przestań jęczeć.
Odpowiedz@Sharp_one: ojjj złodziej mnie poucza jak żyć uczciwie... A dlaczego złodziej? Bo tmak sobie wymyśliłem właśnie. Tobie wolno to i mi złodzieju!
Odpowiedz@NobbyNobbs: „Jak ktoś do mnie dzwoni i mi mówi, że mnie nagrywa to mogę się rozłączyć, bo nie ma przepisu nakazującego mi uczestniczenia w nagraniu” Jesteś sprawny umysłowo inaczej - już o tym pisałem - widzisz problem, ale mówisz o czymś innym. Konsultant, rozłączający się po usłyszeniu, że rozmowa jest nagrywana, oznacza tylko jedno - że jest nieuczciwy, a możliwe, że i nieuczciwa jest firma. Armageddonis regularnie usiłuje pokazać Play w złym świetle, widocznie będzie zmieniał pracę. Więc raz jeszcze: Trzeba być idiotą, by nie obrażać się na to, że rozmówca nagrywa rozmowę, zapisuje ją, prowadzi rozmowę z włączonym głośnikiem czy zapamiętuje, ale rzucać słuchawkę, gdy o tym powie. Dlaczego? Bo nikt nie musi ci mówić o tym, i byłeś parokrotnie już nagrany - inie rzuciłeś słuchawką. W opowieści pojawiła się bzdura o braku zgody na nagrywanie - więc prostuję, bo przygłupy ciągle bredzą, że mają się prawo zgodzić lub nie: NIE, NIE MAJĄ NIC DO POWIEDZENIA na ten temat. Natomiast - jak wynika z opowiści - pracownicy firmy Play mogą bezkarnie się rozłączać w takiej sytuacji, widocznie mają coś do ukrycia i boją się ewentualnej konfrontacji. (po chwili - w sumie to dobrze, że Armageddonis zdradza tajemnice Play - to może ostrzec potencjalnych klientów, bojących się trafić na nieuczciwość firmy/pracowników) „Nas na prawdę obowiązuje REGULAMIN firm” Armageddonis - Play napisał w regulaminie, że ponieważ nie jest uczciwy, to należy się rozłączać, gdy klient zdradzi, że rejestruje rozmowę, by nie było dowodów? Serio? ;>>>
Odpowiedz@Bydle: jesteś wychowany na porządnego człowieka, ale inaczej, ot taki śmieciowaty burak. Wymianę uprzejmości mamy już za sobą, więc przejdę do sedna: spora część ludzi nagrywa rozmowy i wrzuca na YT próbując być zabawnym robiąc z konsultanta idiotę. To, że nie chce ktoś brać udziału w tym nędznym cyrku czyni kogoś nieuczciwym? Owszem, można kogoś takiego po sądach ciągnąć, ale można sprawę załatwić prościej - poprzez rozłączenie. Do tego w drugim akapicie zastosowałeś negacje, która sprawia, że zdanie brzmi "kto się nie obraża na nagrywanie ten idiota" na pewno to miałeś na myśli? Bo to przeczy temu co napisałeś wcześniej i później. A per przygłup to cię matka na obiad powinna wołać. Owszem, można nagrywać nie informując rozmówcy o tym, ale jeśli zostanie się poinformowanym można trzasnąć słuchawką. Od kilku komentarzy próbuję ci to wyjaśnić ale widzę, że nie łapiesz... Dwa ostatnie akapity zachaczają o debilizm. Zastanawiam się tylko czy ty tak sam z siebie, czy ktoś za to płaci? Jeszcze raz: jak konsultant nie chce trafić na kanał YT jakiegoś śmieszka nie czyni go to osobą nieuczciwą. Jak nie zrozumiałeś to przeczytaj raz jeszcze, jeszcze raz, i znowu... A co do wspomnienia o regulaminie użyłem go w innym kontekście - odniosłem się do tego, że i tu się skup: MY MUSIMY INFORMOWAĆ O REJESTROWANIU ROZMOWY. Tyle i tylko tyle. Nic sobie w główce na ten temat nie dokładaj ani nie odejmuj bo aż się przykro robi jak człowiekowi jakiś pacan w usta nie jego słowa wciska.
Odpowiedz@Bydle: Ok, wyjaśnijmy coś - nie ma ustawy zabraniającej nagrywanie rozmowy z konsultantem. Jest jednakże coś takiego jak regulamin wewnętrzny firmy. Który pozwala nam, konsultantom, na rozłączenie się w przypadku, gdy klient potwierdzi że rozmowę nagrywa. Analogicznie jest w przypadku, gdy konsultant dzwoni do klienta, pierwsze pytanie to "czy wyraża pan/pani zgodę na nagrywanie rozmowy?" Nie? Więc do usłyszenia, i koniec rozmowy. Powiedz mi - dlaczego według Ciebie miałoby to nie działać w obie strony? W myśl twego toku rozumowania mam możliwość rozłączenia się w przypadku gdy nie chcę, aby moje dane osobowe znalazły się potem w nagraniu na YT. Masz prawo nagrywać rozmowę, ale ja nie mam obowiązku jej w takiej sytuacji kontynuować. Jeśli twoim zdaniem brak zgody na nagrywanie rozmowy oznacza nieczyste zamiary nagrywanej osoby, to powinniśmy w takim wypadku prześwietlać każdego klienta który nie wyrazi zgody na nagrywanie rozmowy? Przynajmniej tak by to wyglądało gdybyśmy poszli twoim tokiem rozumowania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 kwietnia 2015 o 11:07
Wreszcie jakiś klient z jajem pokazał Wam jak sprawa wygląda. Potraktował Was mniej więcej tak, jak Wy traktujecie klienta. Absurdalne żądania, próby dostępu do chronionych danych, nagrywanie rozmów itp.. A już wartościowanie klienta za względu na wysokość rachunku, który płaci potwierdza tylko bucowatość Twoją i Twojej firmy.
Odpowiedz@doktorek: a jak ktoś ukradnie ci telefon i trafi na konsultanta "idealnego" w Twoim mniemaniu przynajmniej to będzie płacz, że każdy może się podszyć i narobić szkód a konsultanci jeszcze mu pomagają... Myśl czasem, to nie boli.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Telefon po kradzieży się blokuje. Poza tym, jakie wielkie szkody narobi, włączy drogie opcje? Abonamentu przecież nie podwyższy na infolinii... Poza tym, i bez waszej pomocy może narobić szkód - wystarczy arcydroga subskrypcja.
Odpowiedz@sla: a blokuje się jak? Dzwoniąc na infolinię na przykład. A teraz wyobraź sobie, że ktoś, kto Cię nie lubi podaje się za Ciebie i blokuje Ci telefon podszywając się pod Ciebie i twierdząc, że telefon ukradli. Już wiesz po co weryfikacja?
Odpowiedz@NobbyNobbs: Jeżeli do zablokowania czyjegoś numeru wystarczy jego numer, imię, nazwisko, pesel i adres zameldowania to podsunąłeś mi dobry pomysł na zabawę :D.
Odpowiedz@sla: a co wg Ciebie jest potrzebne? Dokument potwierdzający od Papieża? A i dobrej zabawy i smacznego jadła więziennego.
Odpowiedz@sla: Co do zmiany abonamentu na infolinii - przedłużyć umowy przy pierwszym kontakcie nie przedłużysz, ale zmienić ofertę bez jej przedłużania - jak najbardziej. Więc jeśli trafi się na złośliwego złodzieja, który oprócz telefonu zapyerdoli Ci portfel, można spodziewać się rachunku na kilkaset złotych więcej. Są oferty, w których aby obniżyć cenę telefonu dołożyć można opłatę 110zł. Poza tym - są usłygi premium które kosztują po 30zł za sms'a. Skąd wiem? Od klienta któremu przyszedł rachunek na 330zł zamiast na zwyczajowe 30, po wysłaniu kilku sms'ów, które wedle regulaminu konkursu miały być darmowe.
Odpowiedz@doktorek: Jeśli prowadzisz sklep, to przyjaźniej traktujesz klienta który od progu rzuca paniami lekkich obyczajów i żąda niemożliwego, po czym kupuje gumę kulkę i wychodzi, czy klienta który w grzeczny, cywilizowany sposób prowadząc konwersację, opróżnia podczas jednej wizyty połowę półek w sklepie zostawiając w kasie pokaźną sumkę?
Odpowiedz@Armageddonis: A ja mam inne pytanie: Jeśli prowadzisz sklep, to przyjaźniej traktujesz klienta, który od progu rzuca paniami lekkich obyczajów i żąda niemożliwego, po czym opróżnia podczas jednej wizyty połowę półek w sklepie, zostawiając w kasie pokaźną sumkę, czy klienta który w grzeczny, cywilizowany sposób prowadząc konwersację, kupuje gumę kulkę i wychodzi? Zamień sobie sklep na Play i odpowiednio dopasuj szczegóły, bo mnie się już nie chce. Ale bardzo jestem ciekawa odpowiedzi. ;)
Odpowiedz@Poison_Ivy: to zamień jeszcze "Ciebie" na "pracownika, którego na oczy nie widziałeś".
Odpowiedz@NobbyNobbs: Hę? W tekście nie ma żadnego "Ciebie". Doprecyzuj. ;)
Odpowiedz@Poison_Ivy: czytanie ze zrozumieniem... Odniosłem się do komentarza Twojego
Odpowiedz@NobbyNobbs: Ach, miałeś na myśli "siebie"? No cóż, znajomość języka polskiego też chyba nie leży w zakresie twoich obowiązków. :(
Odpowiedz@Poison_Ivy: ty się nię nie zajmuj zgadywaniem, kto kogo miał na myśli, skoro sama ledwo myślisz
Odpowiedz@NobbyNobbs: Na argumenty wyższych lotów cie nie stać? Może tak trochę bardziej merytorycznie? O ile potrafisz.
Odpowiedz@Poison_Ivy: Dobrze zadane pytanie. Szkoda, że odpowiedzi już na nie brak.
Odpowiedz@Poison_Ivy: potrafię. Ale po co skoro znowu sobie przekręcisz i odpowiesz nie na to co napisałem, a na to co sobie w tej łepetynie wątpliwej jakości uroisz? Z kobyłą się kopać nie zamierzam, szkoda mojego czasu.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Ulżyło? To wracaj na słuchawkę, biedaku.
Odpowiedz@Poison_Ivy: Już widzę jak po obrzuceniu ku*wami żegnasz cepa z uśmiechem na ustach :D Może zostawić całe tysiące na naszym koncie, ale jeśli nie ma szacunku do mnie, to ja niespecjalnie będę szanował jego.
Odpowiedz@Armageddonis: No właśnie. Takiej odpowiedzi się spodziewałam. W myślach go wyzwiesz od najgorszych, ale pożegnasz go z uśmiechem na ustach i w pas mu się ukłonisz. Byle nie stracić dochodowego klienta. Ale to nic, frustrację odbijesz sobie na jakiejś grzecznej babuleńce z najtańszym abonamentem.
Odpowiedz"Wieszajcie i minusujcie mnie do woli" - chciałem dać plus, ale skoro chcesz minus to proszę bardzo.
OdpowiedzNie dziwię się, że człowiek nie chciał podać swojego numeru PESEL pierwszej lepszej osobie, która do niego zadzwoniła, powiedziała, że dzwoni z Play'a, podała JAKIEŚ imię i nazwisk oraz JAKIŚ numer. Ja też mogę zadzwonić do kogokolwiek, powiedzieć, że nazywam się Jan Kowalski, pracuję w Play'u, mój numer identyfikacyjny to 1234 i w celu przedstawienia oferty/odpowiedzi/czegokolwiek muszę zweryfikować tożsamość osoby do której dzwonię. I teraz niech wszyscy obrońcy takiej weryfikacji powiedzą mi, co przyjdzie mi z tego, że po podaniu moich danych i zakończeniu rozmowy dowiem się na infolinii, że konsultant jednak nie był z Play'a? Moje dane już wyciekły. Osobą która powinna się autoryzować jako pierwsza zawsze jest dzwoniący, a nie odbierający.
Odpowiedz@notaras: czyli konsultant ma podać swój pesel aby klient w systemie z dupy sprawdził, czy mówi prawdę...?
Odpowiedz@NobbyNobbs: To też nic nie da, wystarczy że do mnie zadzwoni taki konsultant i już będę mógł dalej dzwonić, podszywając się pod niego ;> System powinien na okoliczność takiego kontaktu przechowywać kontrolne pytanie i odpowiedź uzgodnione z klientem, wymiana tychże wystarczy do zautoryzowania.
Odpowiedz@notaras: jest też taka sprawa, że jak konsultant dzwoni do klienta z rozwiązaniem czy potwierdzeniem wykonania czegoś to klientowi zawsze wyświetla się numer, z którego dzwoni (numer infolinii tak btw). Jak ktoś nie jest pewny czy rzeczywiście rozmawia z konsultantem to może sprawdzić numer na stronie sieci. Nie jestem pewna, czy na sprzedaży też, ale na obsłudze klienta numer nigdy nie jest zastrzeżony.
Odpowiedz@mki: a klient zapomni i tak.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Pytanie i odpowiedź powinny stanowić parę oczywistą dla klienta, na przykład "Imię kotka? - Kiciuś". Jak usłyszy takie pytanie od konsultanta, to po pierwsze będzie wiedział, co odpowiedzieć, po drugie przypomni sobie, że takie coś ustalał i będzie miał potwierdzenie autentyczności drugiej strony. @eMM: Podziwiam wiarę, że numer, który się prezentuje na ekranie telefonu jest ZAWSZE numerem dzwoniącego.
Odpowiedz@mki: to o czym piszesz funkcjonuje na kilku infoliniach i wiesz co? Nie działa.
Odpowiedz@eMM: "zawsze wyświetla się numer, z którego dzwoni (numer infolinii)" Kiedyś znałem przynajmniej 3 sposoby na wyświetlenie dowolnego numeru u odbiorcy. I co teraz?
Odpowiedz@eMM: Tylko że: 1) nie zawsze mam możliwość sprawdzenia numeru na stronie sieci. 2) często numer infolinii nie jest tym z którego dzwoni do mnie konsultant. @NobbyNobbs: "czyli konsultant ma podać swój pesel" A po cholerę mi PESEL konsultanta? W momencie rozmowy jest to dana równie wiarygodna i łatwa do zmyślenia jak numer identyfikatora. Konsultant powinien podać mi jakąś informację, którą powinna znać sieć i ja, ale nie pierwsza lepsza osoba z ulicy. Ostatnio np. jak dzwonił do mnie bank, to konsultantka podała mi dzień i miesiąc moich urodzin, a ja musiałem podać rok. Taka weryfikacja uwiarygodnia dzwoniącego. Oczywiście, jak ktoś się przyłoży, to z pomocą socjotechniki, Facebooka i odrobiny szczęścia wyciągnie co będzie chciał z większości ludzi. Tylko w takim wypadku masz do czynienia ze spersonalizowanym atakiem, którego przygotowanie wymaga znacznego wysiłku.
Odpowiedz@notaras: a super... Mam Ci podać dane, do których nie mam dostępu? Super... Wiecie co? Macie problem - rowiązujcie go sami. Bo nie dość, że wam pomagamy to jeszcze jakieś fochy strzelacie utrudniając nam pracę.
Odpowiedz@NobbyNobbs: "Mam Ci podać dane, do których nie mam dostępu?" Czyli ma rozumieć, że masz dostęp do mojego numeru PESEL (bo w historii taką właśnie metodę autoryzacji wybrał operator), ale nie masz dostępu do mojej daty urodzenia? Trochę to dziwne. I wybacz, ale mało mnie obchodzi do jakich danych masz dostęp. To operator dzwoniąc do mnie ma mnie przekonać, że rozmawiam z jego przedstawicielem. Jak ja dzwonię do operatora, to grzecznie podaję mu wszystkie hasła/PESELe/numery klienta. Dlaczego autoryzacja ma działać tylko w jedną stronę? "Bo nie dość, że wam pomagamy" Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby konsultant dzwoniący do mnie nie autoryzował się w jakiś sposób, wymagał ode mnie jakiś danych i mi pomógł.
Odpowiedz@notaras: czyli łajno rozumiesz. Ja PESEL wpisuje w system, jak jest dobry to przechodzi, jak zły to nie przechodzi. Czemu na tym portalu siedzą specjaliści od wszystkiego, co w dupie byli, gówno widzieli ale mają najwięcej do powiedzenia bo im "wydaje się, że...".
Odpowiedz@NobbyNobbs: Pierwsze 6 cyfr PESELu to data urodzenia. Mając dostęp do PESELu, masz jednocześnie datę urodzenia podaną na tacy.
Odpowiedz@notaras, @krogulec: chodzi o to, że jak dzwoni konsultant z obsługi klienta to jest ustalony numer wyświetlany, który należy do infolinii (łatwy i zazwyczaj większość klientów go zna lub kojarzy). Jeśli chodzi o oferty marketingowe partnerów sieci to owszem, numer jest inny, ale zawsze jednakowy dla konkretnego działu. A tak na marginesie to wcale nie twierdzę, że taki sposób weryfikacji jest odpowiedni. Jak ostatnio dzwonili do mnie z banku to konsultanci zadają ustalone wcześniej pytanie (np. nazwisko panieńskie matki). Tyle, że taki sposób niczego nie ułatwia. Wielu zapomina haseł, podawanych wcześniej odpowiedzi itp.
OdpowiedzPiszesz: "Oczywiście przedstawienie się konsultanta z imienia i nazwiska oraz podanie swojego numeru identyfikacyjnego to oczywista ściema." To ja zadzwonię do kogoś, przedstawię się z imienia i nazwiska oraz wymyślonego numeru identyfikacyjnego. I co, już jestem konsultantem?
Odpowiedz