Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewnie było miliard razy, ale irytuje mnie to nieziemsko. Zdecydowanie nie jestem…

Pewnie było miliard razy, ale irytuje mnie to nieziemsko.

Zdecydowanie nie jestem miłośniczką psów. Podchodzę do nich z dystansem, większych wręcz się boję, generalnie staram się je omijać szerokim łukiem.

Szłam dziś spokojnie na pocztę. Nagle podbiega do mnie ruda, puchata kulka. Puszczone to samopas, szczeka i nie wygląda przyjaźnie. Cóż, zaczynam rozglądać się za drogą ucieczki, gdy nagle...

- Pani się nie boi, on nic pani nie zrobi.

Serio? Nie jestem wróżką, nie wiem. Wy też nie możecie być pewni czy waszemu słodkiemu pieseczkowi akurat nie odbije i nie postanowi kogoś ugryźć. Smycz nie jest chyba dużym wydatkiem?

właściciele psów

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar bonsai
21 23

Kocham psy... uwielbiam psy... Nie cierpię idiotów puszczających swoje, bo "on nic nie zrobi"..

Odpowiedz
avatar didja
16 18

@bonsai: Znajoma na zapewnienia "on nie gryzie" odpowiadała: - Jak pies mi to powie, to uwierzę.

Odpowiedz
avatar bonsai
11 15

@Aakikun: większość właścicieli nie umie "czytać" swoich psów... Za to wbrew pozorom większość kierowców umie prowadzić samochód. A i same samochody rzadko kiedy skręcają prosto na jakiegoś przechodnia same z siebie, wbrew woli kierującego.

Odpowiedz
avatar SirCastic
13 17

@Aakikun: Każdy.Pies.Może.Ugryźć I częściej małą puchata kulka (oj jak śłodziutko ściekusiamy i się ściezimy) niż wielkie bydlę. Pogódź się z tym, albo przyjmij to do wiadomości. Rozumiem że kaganiec na pinczerka jest raczej trudny do zdobycia, ale smycz jest NIEZBĘDNA. I naskakuję z pyskiem na każdego właściciela, który w mojej obecności nie panuje nad ujadającym jamniczkiem czy yorkiem. Kocham psy, miałem, mam i będę miał psy, ale poza furtką smycz i koniec.

Odpowiedz
avatar karioka
6 6

@Aakikun: Kynofobia nie ma założenia. Strach pozostaje strachem, a smycz jest do prowadzania na niej.

Odpowiedz
avatar Aakikun
-4 8

@bonsai: prawdę powiedziawszy nigdy nie miałam agresywnego psa, żadne z moich kolejnych sześciu kundli (małe, duże, z ulicy, ze schroniska, kastrowane lub nie) nikogo nie ugryzło. Do tego dla mnie oczywistym jest, że jak mam jakiekolwiek zwierzę, to staram się (dla jego i swojego dobra) wiedzieć o nim jak najwięcej i znać jego reakcje. A w najbliższym otoczeniu (osiedle, park, trasy spacerów) mam 3-4 psy, które faktycznie zachowują się jak wściekłe, ale zawsze są one prowadzone na smyczy. Także dla mnie rzadkością jest kontakt z jakimkolwiek wściekłym, puszczonym samopas mordercą i kretynizm właścicieli (w tej kwestii) stanowi jakieś 5% całości. Stąd moje porównanie do kierowców, których też większość umie prowadzić, ale zdarzają się wyjątki.

Odpowiedz
avatar sla
4 6

@Aakikun: Prawo w większości miast mówi o tym, że masz takiego psa prowadzić na smyczy. Poza tym, powinieneś to robić także z szacunku do innych osób. Skąd mam wiedzieć, że twój pies jest stary i spokojny oraz, że nikogo nie ugryzie? Dlaczego mam się z tego powodu stresować a jak jest duży to omijać go dużym łukiem? Masz psa to akceptuj zasady z nim związane.

Odpowiedz
avatar Aakikun
-5 9

@sla: "powinnaś", nie "powinieneś" :) Tam, gdzie wychodzę z psami, 3/4 osób puszcza psy luzem i nikt "bezpsowy" nie dostaje piany (ani histerii) z tego powodu. Więc dla zdrowia i komfortu moich psów wychodzę na spacer bez smyczy - tak jak dziecko puszcza się luzem na placu zabaw i nie trzyma na sznurku, tak i ja swoim kundlom chcę umożliwić pobieganie za piłką czy z patykiem, czy powąchanie czegokolwiek dalej niż pół metra od chodnika, po którym idę (to w przypadku tego starego, bo za piłką już nie pobiegnie). Z szacunku do nich. Poza tym, są ludzie z fobiami, którzy na sobą pracują (chodzą na terapię na przykład) i są ludzie z fobiami, którzy płaczą nad swoją tragiczną przeszłością i każą się traktować jak jajko. Polecam to pierwsze podejście - będzie łatwiej wam i waszemu otoczeniu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2015 o 23:47

avatar bonsai
4 4

@Aakikun: jeśli masz psa nie tolerującego innych [i bardzo łagodnie wyglądającego] odkrywasz, że jednak te 20-50% psiarzy spuszczających swoje "łagodne" jest lekko wkurzające.

Odpowiedz
avatar sla
2 4

@Aakikun: Przepraszam, znaczka nie zauważyłam. Co nie zmienia faktu, że czynią to nielegalnie. Strachu nie musisz także widzieć, ja tego nijak nie okazuję (co przeczy tezie, że psy go wyczuwają), po prostu go czuję. Czuję się także maksymalnie niepewnie i staram się za wszelką cenę ominąć zwierzę. Z dzieckiem porównanie marne - dziecko nie podbiegnie do mnie, nie pobrudzi mnie 'ciesząc się' lub nie ugryzie mnie, przynajmniej w życiu o takim zachowaniu się dzieci nie słyszałam. Psu może się to zdarzyć, więc nie ma mowy, bym zaufała obcemu zwierzakowi na ulicy. Dlatego jak napisałam - z szacunku dla pozostałych użytkowników miasta czy parku używaj tej przeklętej smyczy. Możesz nawet kupić dłuższą tak, by mógł sobie coś powąchać. Jednak w miejscach publicznych zwierzak powinien być pod kontrolą. Moje zachowanie to nie fobia. To zdrowy rozsądek. Nie znam psa, pies nie zna mnie, skąd mam wiedzieć, jak się zachowa, skąd mam mieć pewność, że znowu czyjś 'niegryzący' kundel nie rzuci mi się do nóg? To tylko zwierzę.

Odpowiedz
avatar Aakikun
-5 7

@bonsai: to trzeba sobie psa tak wychować, żeby tolerował inne... Każdego psa da się ułożyć, nawet starego czy głupiego. Chyba, że masz rasowego psa, którego planujesz przeznaczyć do hodowli i go nie kastrujesz, a agresywny jest właśnie przez wysoką produkcję hormonów - wtedy to jest wytłumaczalne (powiedzmy). A pies, nawet łagodny, puszczony luzem powinien dać się odwołać w dowolnym momencie. Jeśli tak nie jest, to właściciel faktycznie nie ma kontroli nad psem i nie powinien go spuszczać ze smyczy. I takich właścicieli absolutnie nie bronię.

Odpowiedz
avatar Szyszkowa
5 5

@Aakikun: Tylko niestety właściciele, którzy nie układają swoich psów stanowią zastraszającą większość (tak wynika z moich obserwacji). Pies reaguje na imię, przybiegnie jak mu się podoba, jednak nie jest na tyle karny, żeby w każdej sytuacji posłuchać właściciela. Nie wspomnę o tym, że najczęściej małe Kajtki są totalnie rozbestwione i to one najczęściej sobie za nogę kogoś chwycą. Właściciele traktują je jak zabawki i nawet przez myśl im nie przejdzie, że małe też może podbiec i za łydkę chwycić (wyżej zazwyczaj już nie sięga). Znam wielu ludzi z psami. Przy wielu psach pracuję. Zwierzęta prawdziwie podporządkowane swoim właścicielom i należycie ułożone mogę policzyć na palcach jednej ręki. I pewnie jeszcze mi tych palców zostanie.

Odpowiedz
avatar Aakikun
1 5

@sla: Strach "czytają" z twoich gestów. Prędzej złość mogą "wyczuć" po zapachu, ale ten zapach jest inny dla każdego człowieka, więc jeśli cię nie znają, to nic nie wyczują, bo tego zapachu nie kojarzą :) Ja się za to nasłuchałam historii o plujących sokiem/rzucających kamieniami w samochody/kopiącymi brudnymi butami dzieciach i kilka razy sama widziałam takie sytuacje, więc dla mnie porównanie słuszne. Ale nie wojuję o to, by każde dziecko było prowadzone za kaptur/rękę/na szelkach i puszczane wolno tylko w domu, mimo że nie przepadam za nimi i staram się unikać jak ognia. A co do prawa - gdzieś ktoś kiedyś napisał, że "zgodnie z prawem pies ma być pod kontrolą właściciela, ale nie jest jednoznacznie napisane, że kontrola oznacza prowadzenie na smyczy czy kaganiec" i doszły mnie słuchy o jakiejś próbie zmian prawa poszczególnych gmin, na tej podstawie właśnie. Mi to nie robi różnicy, bo tyle psów biega u nas luzem, że patrole policji nawet na to nie reagują, ale gdzieś coś takiego jest brane pod uwagę.

Odpowiedz
avatar Aakikun
1 3

@Szyszkowa: Dlatego większość osób, które mają psy, nie powinna mieć ich wcale (zaczynając od tych rozbestwiających i kończąc na tych karmiących karmą z Tesco). Bo nie dość, że psów szkoda, to jeszcze ich głupota sprawia, że psom takim jak moje odmawia się swobody spaceru luzem i możliwości wybiegania się "bo nigdy nie wiadomo czy mu nie odbije i czy dziecka nie zagryzie".

Odpowiedz
avatar sla
1 3

@Aakikun: Przepisy odnośnie psów reguluje gmina. W Warszawie przykładowo wszystkie psy muszą być wyprowadzane na smyczy, rasy agresywne dodatkowo w kagańcu i pod opieką osoby dorosłej. Jak jest u ciebie - nie wiem, lecz u mnie można (i powinno) się beztroskich właścicieli karać. Naprawdę nie mam zamiaru przy mijaniu psa w parku każdorazowo się denerwować 'podejdzie, nie podejdzie, obejść łukiem czy nie, ugryzie czy da mi spokój, zacznie się ze mną bawić czy biegnie za patykiem'. To twój zwierzak, dlaczego ja mam ponosić konsekwencje twojego wyboru?! Skąd niby mam wiedzieć, czy ty nad swoim zwierzakiem panujesz, jeśli tak to w jaki sposób i czy zapach kota go nie sprowokuje? Dzieciaka łatwiej spacyfikować w razie czego. I ma mniej ostre zęby.

Odpowiedz
avatar bonsai
3 3

@Aakikun: Nawet wziętego ze schroniska, na początku socjalizacji? Bo wtedy cięła od razu psy do krwi. Teraz trzyma się wytarcia takim chodnika, ale już bez ran. Psa spokojnego zignoruje, ew. [za moją zgodą] podejdzie i się z takim obwącha... Po za tym moment... Moja suka inne psy ignoruje. Nie zaczepia, nie atakuje sama, ignorowana przejdzie nawet na centymetry obok spokojnie... Ale nie toleruje jak obcy pies skacze po niej - pies ma spokojnie podejść i się przywitać, wtedy ona też będzie spokojna. Dlaczego w takim razie to ja mam wysłuchiwać, że "psa trzeba sobie ułożyć"? Większość ludzi może pomarzyć o tak ułożonym psie jak mój, ale tolerowania jak inne nagle po niej skaczą wymagać nie będę! Kudłata też ma prawo tego nie tolerować, tak samo jak ja przyłożyłabym [porządnie!] obcemu, skaczącemu mi nagle na szyję człowiekowi!

Odpowiedz
avatar SirCastic
0 0

@Aakikun: ...Taki mocno zaawansowany piesek luzem ostatnio u weterynarza ugryzł w łapę moją suczkę, zapiętą w kaganiec i smycz. I mimo zakrwawienia połowy poczekalni właściciele byli tylko zadziwieni że nie zauważyli. Moja się wylizała, ale jakby nie miała kagańca choćby, to by dla nestora się mogło tragicznie skończyć... i co? I to nie był pierwszy raz w mojej karierze.

Odpowiedz
avatar Aakikun
0 2

@sla: chyba bez sensu są dalsze przepychanki... W każdym razie jeśli jesteś z Warszawy (nie)zapraszam na ursynowską Kopę Cwila w godzinach 14-17, bo to istne piekło na ziemi :) @bonsai: fakt, socjalizację przeoczyłam... Poza tym moment - napisałaś "nie toleruje innych psów", co zabrzmiało jakby faktycznie, w dalszym ciągu, reagowała agresją na wszystko co się rusza. Ale skoro twierdzisz, że spokojnego psa zignoruje, lub nawet się przywita, to gdzie tu "brak tolerancji"? Moja suka też pogoni psa (dowolnych rozmiarów), jeśli za długo jej nosem w tyłku gmerał i zaczął zagarniać łapami, z kolei jeśli sama będzie zbyt nachalna, to nie mam nic przeciwko, by molestowany pies powiedział jej dość ostrzej "starczy, wypad".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2015 o 9:07

avatar Zmora
0 0

@sla: Nie dopowiadasz. W Warszawie psy muszą być na smyczy jedynie pod warunkiem, że miejsce jest uczęszczane. W miejscach odizolowanych lub słabo uczęszczanych pies może być luzem.

Odpowiedz
avatar bonsai
0 0

@Aakikun: i dalej będę twierdzić, że Kudłata innych psów nie toleruje... Jest nauczona ignorowania, a nie tolerowania - to 2 zupełnie różne zachowania. Witanie z innym, obcym psem też jest wyuczone, na konkretny znak... Znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć jakie ma kudłate myśli odnośnie innych psów ;). Ogólnie jak dla mnie obcy pies może być spuszczony... pod warunkiem, że do mnie nie biegnie [bez mojej zgody] to może wszystko, nawet kankana tańczyć.

Odpowiedz
avatar sla
0 0

@Zmora: Wiem, doczytałam. Pies bez smyczy może być także w miejscach do tego przeznaczonych. Jednak mnie interesuje pierwsza część przepisu, bo chyba park w centrum uczęszczany raczej jest.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@sla: Jeśli mówisz o Polu Mokotowskim, to takiej ilości psów to chyba nie przeskoczysz, więc dopóki sytuacja jest, jaka jest, to na twoim miejscu bym ten park omijała i tyle. Co prawda o ile wiadomo mają tam budować (lub już zbudowali, nie wiem) sporą wydzielona część dla psów, więc może to choć trochę pomoże. Co prawda, ja bym była za po prostu oficjalnym oddaniem całego parku psiarzom (bo i tak go okupują), ale tu ze mnie wychodzi moja egoistyczna natura, która nakazuje mi się bardziej interesować zadowoleniem mojego psa niż innych osób, więc raczej to nie jest pogląd, który głoszę i nie wyprawiam w tym kierunku cyrków, typu podpisywanie petycji czy coś...

Odpowiedz
avatar sla
0 0

@Zmora: Nie chodziło mi o Pole Mokotowskie a konkretnie o park Rydza - Śmigłego, zwłaszcza tą część bliżej Wisły (chyba, że ona inaczej się nazywa). To nie jest raczej mało uczęszczane miejsce, zwłaszcza, jak jest ciepło. W przypadku Pola Mokotowskiego dopiero mają budować teren dla psów. Egoistyczną naturę rozumiem, lecz nawet ja nie narzucam się innym ze swoim zwierzakiem. Fakt, jest on niegroźny, lecz wystarczyłoby kupić sobie większego kotka i puścić go bez smyczy z tekstem 'ale on nie gryzie' (bo połyka w całości).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2015 o 16:10

avatar Zmora
1 1

@Massai: Przepraszam czy ty zrozumiałeś, co napisałam? Bo chyba nie Napisałam, żeby park omijać z przyczyn pragmatycznych. Po prostu, jeśli ktoś nie lubi spotykać się z obcymi psami luzem, to ten park powinien omijać, bo są tam ich DZIESIĄTKI. Nie twierdzę, że jest to sytuacja normalna. Nie twierdzę, że jest to sytuacja słuszna. Ale to, że wychodząc z domu pomyślisz, że uważasz psy puszczone luzem w parku za zło wcielone, nie znaczy jeszcze, że one z tego parku znikną. Jak ktoś się ich boi, to po co ma się katować, chodząc tam dla zasady? Bo chodzenie dla zasady nic nie zmieni. Jak chcecie coś zmienić, to piszcie do odpowiednich służb, bo posiadanie i głoszenie "równych pod sufitem" opinii na piekielnych naprawdę nic nie zmieni. Mój pies nie płaci podatków, ale jego właściciele (tj. rodzice, bo ja nie mieszkam już z nimi) owszem. Co prawda nie wiem, co to ma do rzeczy. I nie, uważam, że zmuszanie innych do omijania parku z daleka, bo ja mam widzimisię puszczać psa jest słuszne. Wiem, że to egoistyczna opinia, ale szczerze mówiąc mam to w nosie. Mam takie marzenie, żeby cały ten głupi Park był miejscem wyznaczonym na wybieg dla psów i żeby wszyscy byli tam radośni, rześcy, a psy, żeby bawiły się w najlepsze, bez smyczy i żeby wokół latały kolorowe motyle, na niebie świeciła tęcza, a na to wszystko żeby patrzyło uśmiechnięte słoneczko z teletubisiów. To, że mam takie marzenie, to nie znaczy, że się ono spełni albo że nawet będę je próbowała spełnić. Jasne, jakbym próbowała to przeforsować, to wtedy narzekaj, ale egoistycznie marzyć to sobie mogę dowoli, skoro mimo wszystko wiem, co jest słuszne, a co nie. I nie wmówisz mi, że ty jesteś takim wielkim altruistą, że ZAWSZE najpierw myślisz o potrzebach jakiś innych obcych ludzi, a dopiero o swoich. "A tak na marginesie, już moje zdanie: trzymanie dużych psów w mieszkaniach w blokach jest znęcaniem się nad zwierzętami. Nie uważam że "psiarz" wyprowadzający swojego pięćdziesięciokilogramowego pupila do parku był rzeczywiście miłośnikiem zwierząt. Jest zwyczajnym hipokrytą, egoistycznym bucem, który dla własnej przyjemności maltretuje zwierzę." To twoje zdanie się kupy nie trzyma. Jasne, trzymanie wielkich psów w mieszkaniu to głupota zalatująca na patologię. Ale co ma chodzenie do parku do tego? Mój dom rodzinny jest 30km od W-wy, mamy dom z wielkim ogródkiem, gdzie pies i koty codziennie się mogą wyszaleć, ale mimo to lubimy wyjść z naszym psem na spacer (pies też to lubi, bo te nowe zapachy, no och i ach), a czasem nam się zdarza psa w samochód zapakować, siebie też zapakować i wybrać się na Pole Mokotowskie, żeby się nam piesek z innymi posocjalizował. I żeby nie było, pies jest (w większości, bo są mniej uczęszczane części parku) na smyczy. Tylko długiej. I co, jestem okrutna, bo zabieram psa do parku? Co kurde?

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@Zmora: Miało być "I nie, nie uważam, że zmuszanie..." w 4. akapicie., ale już edytować nie mogę, a muszę poprawić, bo to zmienia sens zdania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2015 o 23:32

avatar katem
9 11

Takie "słodkie kuleczki" ujadające wcale takie słodkie nie są - jedna taka słodka złapała mnie za nogę - dobrze, że była to zima i miałam na nogach kozaczki. I nie, nie chciałam tego głaskać - po prostu znalazłam się w polu widzenia słodziaka.

Odpowiedz
avatar toomex
12 18

Jak piekielni zapatrują się na potraktowanie glanem małego ujadacza bez opieki właściciela?

Odpowiedz
avatar katem
1 9

Takie małe, głupie nie jest z natury, ale z głupiego wychowania. Kopnąć tak, aby nie uszkodzić, ale przestraszyć, raczej odrzucić nogą - zwłaszcza, że nodze w glanie takie małe nie straszne.

Odpowiedz
avatar SirCastic
1 1

@toomex: Ćwierć wieku temu, miejscowość w Karkonoszach, podążałem samoczwart do sklepu, z naprzeciwka spacerowała grupka egzaltowanych pań z pieskiem typu maskotka. I maskotka wybrała sobie największego kolegę, zwanego Gorylem, do obszczekania i wyszczerzenia. Kolega odsunął się z drogi szczekającej maskotki, co panie skwitowały chichotem w stylu "Taki duży a takiego małego pieska się boi!", a maskotka tymczasem wczepiła się zębami w spodnie rzeczonego Goryla przy kostce. Goryl grzecznie poprosił panie o zabranie pieska, panie uspokoiły że "on nie ugryzie". Goryl przystanął i wykonał poprawny technicznie ruch wykopu noga z uczepionym pieskiem, piesek w szczycie łuku nie utrzymał uścisku i poleciał pięknym łukiem kilka metrów dalej, na co zostaliśmy okrzyknięci chuliganami i mordercami. Morał sobie sami zinterpretujcie.

Odpowiedz
avatar Irasiad
0 0

@toomex: kopnięcie psa glanem dlatego, że szczeka? No zastanów się. :) Polecałabym samoobronę w momencie, kiedy pies zaczyna cię atakować, ale może to głupie podejście i faktycznie samo szczekanie jest wystarczająco niebezpieczne...

Odpowiedz
avatar asmok
1 1

@toomex: Ogólnie w tej historii jestem po stronie zwolenników psów i śmieszą mnie histerycy "ojej, to takie mordercze zwierzę". Ale co do twojego konkretnego pytania: skoro ujadacz znalazł się w zasięgu glana, to znaczy że podszedł na tyle blisko że można to uznać za atak. A skoro atakuje to ponosi konsekwencje, także wg psiej logiki. To edukacyjna akcja, uczy ujadaczy zachowywać bezpieczny dystans.

Odpowiedz
avatar SirCastic
0 0

@Irasiad: To w ramach określania granic samoobrony wytycz proszę w którym to momencie pies przestaje krzyczeć a zaczyna Cię atakować i jak to rozpoznać u poszczególnych ras i osobników. I koniecznie w wersji dla niesłyszących (albo biegających ze słuchawkami) i wariantach dla różnych grup wiekowych/wagowych.

Odpowiedz
avatar rahell
7 11

@Grejfrutowa: smutne? Jedni lubią psy, inni koty, a jeszcze inni jadowite pająki.Nie każdy musi lubić wszystkie zwierzęta, a właściciel powinien to uszanować. Rozumiem, pies musi pobiegać, ale od tego są łąki, czy poranne spacery, gdy mało kto jest na ulicy.

Odpowiedz
avatar sla
3 7

@Grejfrutowa: Smutne bo? Nigdy za obcymi psami nie przepadałam, od czasu, jak jeden mnie bez powodu ugryzł boję się każdego.

Odpowiedz
avatar Mei
3 7

@Grejfrutowa: Mi też żaden pies nigdy nic nie zrobił, a jednak się ich boję. Tak już mam. Nawet przed tymi maluchami podobnymi bardziej do szczurków niż psów instynktownie się cofam, a przy większych lekko panikuję i uciekam na drugą stronę ulicy o ile to możliwe. Nic na to nie poradzę. Doceniam ich miłość i słodkość, ale nie zbliżę się do dużego psa i koniec. I nie uważam się za szczególnie smutną osobę, tylko dość przestraszoną kiedy widzę dużego psa bez smyczy i staram się go wyminąć szerokim łukiem modląc się, żeby do mnie nie podbiegł.

Odpowiedz
avatar rahell
8 12

@Grejfrutowa: Nie rozumiem strachu przed terrorystami, bo żaden mnie nigdy nie zaatakował. Gdyby zaatakował, pewnie bym się bała. Może i przesadzam, ale Twoje zdanie jest trochę głupie. Niby czegoś nie rozumiesz, ale w następnym zdaniu temu zaprzeczasz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Odpowiedziałabym: "pani się boi, ja mu coś zrobię!"

Odpowiedz
avatar busia26
-1 13

Niecierpie psów..ale jeszcze bardziej ludzi,którzy rzucają to znienawidzone przeze mnie zdanie:"Pani się nie boi,on nic nie zrobi"

Odpowiedz
avatar MeYouBumBumNow
-4 6

Nikogo to nie obchodzi bałwanie

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
0 0

@MeYouBumBumNow: ty to musisz mieć smutne dzieciństwo

Odpowiedz
avatar GoHada
5 15

@PolitischerLeiter14_88: Miałam 7 lat, gdy owczarek kaukaski sąsiadki mnie mało co nie zagryzł - szczęśliwie babcia podstawiła swoją rękę w jego paszczę, samej skazując się na długą rehabilitację. Miałam 9 lat, gdy puszczony sobie wolno wielki kundel, nie zareagował na komendę właściciela i po okazaniu swego całego uzębienia postanowił mnie ugryźć (na szczęście i o dziwo mając na sobie tornister szkolny, udało mi się zwiać). Boję się dużych psów i nie czuję się ogryzkiem ludzkości. Buziaki.

Odpowiedz
avatar ShapeOfMyHeart
6 10

@PolitischerLeiter14_88: Jakby się tak znały na ludziach to już by Cię dawno jakaś wataha z Twojej wioski zagryzła :) Tak więc chyba się jednak mylisz.

Odpowiedz
avatar GoHada
3 3

@PolitischerLeiter14_88: Ok. Powiem to dzisiaj swojemu psu, który mnie uwielbia. Pewnie biedak spakuje walizki i stwierdzi, że okłamywałam go przez całe jego życie :)

Odpowiedz
avatar drosera
6 10

Lubię psy, swoich dwóch huskych nigdy nie spuszczam ze smyczy i trzęsie mnie ze złości jak widzę inne pupile puszczone samopas. Leci taki maluch prosto w moje dwa husky, my z mężem skracamy smycze na minimum, a właściciel krzyczy: "on się chce tylko przywitać". To miło z jego strony, ale moje husky są przekonane, że na wszystko co jest mniejsze od nich można polować. A instynkt silny. Jak dojdzie do tragedii to durny właściciel i tak nie zrozumie, czyja była wina, ale ja będę miała na sumieniu psie życie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
8 12

Mam dobermana a właściwie dobermankę bo to "dziewczyna". Wszystkim, którzy powiedzą, że te psy są z natury niebezpieczne, mogę z całą świadomością moich słów powiedzieć, że plotą bzdury. Wszystko zależy od wychowania psa, jego ułożenia i czy po prostu właściciel nie jest idiotą. Za moją dobermankę jestem tak pewien, że spokojnie mógłbym stosować ten piękny zwrot "proszę się nie bać, ona nie gryzie" ale tego nie robię. Spuszczam ją ze smyczy wyłącznie w miejscach gdzie może się wybiegać i jest mała szansa na spotkanie kogoś innego. Dlaczego? Bo wiem, że nie wszyscy się psów nie boją. Pies w miejscu publicznym niezależnie od wielkości powinien być prowadzony na smyczy. Nie tylko dla bezpieczeństwa przechodniów ale i dla samego psa i jego właściciela. Nawet jeśli jestem pewien swego psa to po co mam się narażać na zaczepki i kłótnie ze strony ludzi. A co do wielkości psów... Wiem, że te duże budzą większy respekt czy strach ale prędzej upierdzieli was mały dzyndzelek kundelek niż duży pies. Czemu? Za dużo by wyjaśniać... Jeśli kogoś to interesuje i chciałby się dowiedzieć dlaczego, niech po prostu sobie o tym poczyta.

Odpowiedz
avatar Szyszkowa
2 2

@Iceman1973: Zgadzam się z Tobą. Generalnie moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak "rasy agresywne" jest tylko indywidualny charakter zwierzaka i jego ułożenie. Niestety, wielu właścicieli to idioci. Biorą psa, z którym trzeba pracować, a później uważają, że wyjście na spacer na dwie godziny dziennie załatwia sprawę. Cóż... Nie załatwia. Pies potrzebuje konsekwentnego prowadzenia i dyscypliny. Uwagi. Trzeba go kochać, jednak nie można w niczym pobłażać.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
2 6

@Massai: Kolego, nie posuwaj się do stwierdzeń co powinienem a czego nie. Nie masz pojęcia o czym piszesz. Odnosisz się do tego, że pies którego znałeś Cię ugryzł ale sam jesteś sobie winien człowieku. Poklepałeś "jego Pana". Nieważne, że znałeś psa od małego i się z nim sporadycznie bawiłeś. POKLEPAŁEŚ JEGO PANA! Pies to odebrał jako napaść. Rozumiesz to? Chyba nie... Pomijam tu fakt, że psa szkolił chyba jakiś dyletant, bo dobrze wyszkolony pies nie powinien Cię dziabnąć a jedynie postraszyć. Nie powinien zaatakować, więc był ŹLE WYSZKOLONY! Wcześniej miałem boksera (bokserkę). Szwagier też tego psa znał od małego, bawił się z nim a mimo to stanął na baczność gdy pies odniósł wrażenie, ze moja córka ma kłopoty. Pokazywała wujkowi jak ćwiczy karate a on ją poderwał do góry delikatnie pycnął na tapczan mówiąc: a patrz co wujek umie bez karate. Wygłupiali się ale ruch szwagra był na tyle szybki, że pies zareagował. Warknęła, pokazała kły i koniec. Nie ugryzła. A wiesz dlaczego? Bo była doskonale ułożona. A rasy określane jako niebezpieczne czyli ta piękna tabelka: amerykański pit bull terrier[4] [5] pies z Majorki (Perro de Presa Mallorquin) buldog amerykański dog argentyński pies kanaryjski (Perro de Presa Canario) tosa inu rottweiler akbash dog anatolian karabash moskiewski stróżujący owczarek kaukaski to wymysł jakiegoś debila, który nie do końca był pewien co robi i chyba głównie wielkość psa zdecydowała, że jest na tej liście. Kynologa raczej nie pytał. Oczywiście nie wypowiadam się o wszystkich z tej listy bo każdy pies jest inny i inaczej się z nim pracuje. Ja byłem posiadaczem boksera (suczki), która odeszła ze starości, obecnie mam dobermana, którego jakby nie patrzeć nie ma na tej liście bo ich rzekoma agresywność to wymysł filmowców w Hollywood. Pies z racji wyglądu (obcięty ogon i sterczące uszy) był świetnym kandydatem do ról wrednego psiska. Teść natomiast miał rottweilera. Tak łagodnego i lubiącego dzieci psa na oczy nie widziałeś. Wcześniej też miał dobermana. Natomiast wiele do czynienia miałem z dogiem niemieckim, dogiem argentyńskim i pit bullem. Te psy na tej liście to pomyłka. Tak więc trochę obycia mam z takimi psami. Ułożyłem rottweilera, dobermana i boksera. Żaden z tych psów przez całe swoje życie nigdy nikogo nie ugryzł.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2015 o 8:18

avatar Iceman1973
0 0

@Massai: Problem polega na tym, że Ty bazujesz na bliskim spotkaniu z kłami jedynego psa z jakim się bawiłeś od szczeniaka. Może i moje doświadczenia są skromne w porównaniu z wieloma fachowcami ale jednak je mam? Nie mam psa od wczoraj i zawsze miałem psy raczej duże i o różnych charakterkach. Obecny doberman ma jak najbardziej osobowość dominującą. Ale już od dłuższego czasu wie, kto jednak "rządzi". Mimo wszystko jest tak ułożona, że kłów na nikogo nie wystawi. No chyba, że przyparta do muru ale wtedy nie tylko pies pokaże ząbki. Doberman czy rottweiler też Ci może jednym porządnym zaciśnięciem szczęki odgryźć rękę. Tą listę może i wspomagali kynolodzy ale kilka ras znalazła się tam chyba dla świętego spokoju osobnika który ją zatwierdzał. Sam zresztą wiesz jak to u nas w kraju działa. "Ministry som mondrzejsze" niż niejeden fachowiec. Poczytaj np. o rottweilerze, to najprostszy sposób bo do kupna psa raczej nie będę Cię namawiał. W skrócie... dowiesz się, że są to psy co zresztą widać duże i silne, za "pana" uznające wyłącznie jedną osobę i to dla nich świętość a całą resztę tolerują i niekoniecznie słuchają. Chyba, że pokaże się mu mocny charakter. W jednym masz rację. Przypadłość ludzi jest taka, że nie wszyscy się nadają na posiadanie takiej czy innej danej rasy psa ale nie przyjmują tego do wiadomości. Jeśli będziesz słabym kierowcą, przyjmiesz to do wiadomości? Przyznasz się do tego? Tak samo jest z właścicielami psów. Ja miałem tylko i wyłącznie duże rasy i sobie z nimi radzę bo lubię takie psy. I uwierz... prędzej Cię dziabnie mały kurdupelek niż duży pies.

Odpowiedz
avatar Gamma
1 5

Moim zdaniem pies to tylko pies. Kiedy ludzie pytają czy mogą mojego pogłaskać, odpowiadam, że nie. Ma zęby? Ma. Może ugryźć. Nigdy się to jeszcze nie zdarzyło, ale jest coraz starszy i ma coraz mniej cierpliwości. Chodzi zawsze na smyczy i nigdy nie dopuszczam go do ludzi, bo tak jak autorka historii - ktoś może się psa wystraszyć mimo, że pies sięga mi ledwie do kolana. Plus za historię, a właściciele psów powinni być bardziej odpowiedzialni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2015 o 9:31

avatar Zmora
1 3

A mnie denerwują ludzie, którzy bez pytania wyciągają łapy do cudzego psa, bo "taki jest cudny". Ja ostrzegam, żeby nie głaskać, bo pies się boi obcych, obcy nie słuchają i kończy się na warczeniu, szczerzeniu zębów i kłapaniu dla postrachu, a potem jeszcze obcy śmią mieć do mnie pretensje. Tragiczne. Albo czasem przychodzą do nas goście. Jako, że goście nie są obcy (tylko są zaakceptowani przez nas), to pies nasz oferuje im "test przyjaźni" (tj. przynosi frisbee i prosi o porzucanie. Jak porzucasz, to jesteś zaakceptowany jako "dobra osoba"). Czasem niektórzy rzucają to frisbee. Ale na boga, jak my mówimy "tylko uwaga, bo pies ma tendencję do warczenia na frisbee jak nie uda się mu go złapać", to dlaczego potem taki ktoś przychodzi i mówi "ja wiem, że on na frisbee warczy, ale ja i tak się go boję". Jak się boisz i wiedziałeś, że będzie warczał, to po kiego diabła w ogóle próbowałeś się z psem socjalizować? Albo pamiętam, jak raz nam pod płotem przechodziła matka z córką. Nasz pies (jak i wszystkie w okolicy), oczywiście zaczęły szczekać, że za blisko się znajduje ich terytorium, jak to psy robią. Nagle ona skacze z mordą, do moich rodziców (zajmowali się pieleniem ogródka), że mamy psa uciszyć, bo ona się boi. Pytają czemu akurat naszego, skoro wszystkie psy wokół szczekają, a nasz przy tym jeszcze wygląda najniewinniej z całego tego tałatajstwa wokół. A ona na to, że "bo wasz pies tak szczeka, że aż uszy bolą" (Głos naszego psa ma taką częstotliwość, że jak szczeka, to aż czuć jak bębenki łaskoczą. Za to na odległość się specjalnie nie niesie, więc w okolicy specjalnie harmideru nie robi.). Na co mój ojciec się naburmuszył i warknął "A mnie się pani głos nie podoba, szkoda tylko, że nie da się nic z nim zrobić, bo jest genetyczny". Jeszcze jej zasugerował, żeby szła pod płotem sąsiada naprzeciwko, a nie naszym, jak jej się nie podoba, ale stwierdziła, że nie, bo tamten pies z pianą leci, jak ktoś obcy pod płot podchodzi (strasznie agresywne bydle). To może by się czepiała sąsiada o agresję jego "pupilka", a nie czepiała się naszego psa o coś, czego i tak nie da rady zmienić (strun głosowych przecież mu nie wytniemy)? No ludzie.

Odpowiedz
avatar sla
4 4

@Zmora: Bo to powinno działać w dwie strony. Właściciele psów szanują innych i prowadzą swojego pupila na smyczy, reszta szanuje właścicieli psów i im się nie narzuca. Jest pozwolenie na pogłaskanie zwierzaka? Ok. Nie ma? To należy odejść i zaakceptować ten fakt. Niestety, u nas nie działa ani jedno, ani drugie, każdy uważa, ze wie lepiej.

Odpowiedz
avatar reinevan
1 1

@sla: jako właściciel namiętnie mylonej z bernardynem suni moskiewskiego stróżującego, co do głaskania muszę stwierdzić: "święte słowa". Saba akurat z dziećmi chowana, wszystkie dzieci uważa za swoje i do nich lgnie, jednak głupota i totalna bezmyślność rodziców w tej materii mnie po prostu przeraża.

Odpowiedz
avatar bonsai
1 1

@reinevan: znam obie te rasy... Ogólnie co raz więcej ludzi kojarzy cokolwiek o "Moskalach" - ostatnio szłam sobie grzecznie z bernardynkiem, grzecznie człapiącym przy nodze i olewającym wszystko i wszystkich. Jakaś nawiedzona baba zaczęła mi wrzeszczeć, że "mam tego mordercę zabrać, ona wie co TE psy potrafią"... No fakt, Miśka mogła by np. kogoś udusić, jak się na nim położy... Albo utopić jęzorem, jeśli wita się z kimś znajomym...

Odpowiedz
avatar reinevan
1 3

Puszczanie psa luzem w miejscach publicznych JEST WYKROCZENIEM!!! Do czworonogów pałam zdecydowanie większą sympatią niż do większości przedstawicieli gatunku ludzkiego, powiem więcej śmiem bezczelnie twierdzić, że "na psach" cokolwiek się znam. Z moich własnych obserwacji wynika, że co najmniej 90% właścicieli psów nigdy w życiu nie powinno mieć żadnego zwierzaka.

Odpowiedz
avatar wumisiak
1 1

"(...) ruda, puchata kulka (...) nie wygląda przyjaźnie". Rozbawiło mnie takie zestawienie. Jakkolwiek nie spróbuję sobie wyobrazić "puchatej kulki", zawsze wychodzi przyjazna. :D

Odpowiedz
avatar SirCastic
0 0

@wumisiak: Rosjanom też jakoś każda interwencja zawsze wychodzi na przyjazną...

Odpowiedz
avatar wumisiak
0 0

@SirCastic: Chodziło mi tylko o to, że określenie "puchata kulka" ma raczej pozytywne konotacje, kojarzy się z czymś miłym po prostu. ;-) @bonsai: Dziękuję, to zdjęcie znacząco pomogło mojej wyobraźni. :D

Odpowiedz
avatar Irasiad
-2 4

Proszę o radę jako osoba, która spuszcza psa ze smyczy, jeśli w okolicy nie ma ludzi i daje mu się wybiegać. Jak wg autorki i osób jej podobnych właściciel powinien zareagować, kiedy pies do kogoś podbiega (zdarza się nawet w środku lasu ;))? Teleportować się do niego, zasłonić własnym ciałem przestraszoną osobę czy może uciec? A może całe życie trzymać psa na smyczy? Bo przyznam się państwu, że jeśli łażę z psem po polach i raz na jakiś czas zdarzy się, że spotkamy jakiegoś człowieka, to oprócz tego, że od razu psa wołam i zapinam smycz, to mówię też, że gadzina nie jest groźna i nic nie zrobi. Właśnie na wypadek spotkania kogoś, kto psów się boi i zastyga na widok małego kundelka, merdającego ogonem. Uprzedzając - tak, wiem, że to tylko pies. Nie, nie mam pewności, że coś mu nie odwali i nie rzuci się na czyjąś łydkę (śmierć na miejscu). Wyciągam wnioski z kilkuletniej obserwacji mojego psa i pokładam nadzieję w tym, że skoro przez X lat był tresowany i wychowywany, nieszczęście raczej się nie zdarzy. Zacznijcie w końcu oceniać sytuację jak dorośli ludzie, a nie przestraszone pępki świata. Jest różnica między małą kulką a dorosłym dobermanem; między właścicielem mającym w dupie to, co robi jego pies a człowiekiem, który od razu leci, żeby go zapiąć i przy okazji rzuci, że "nic nie robi".

Odpowiedz
avatar sla
3 3

@Irasiad: Psa w lesie spuszczać ze smyczy nie wolno. Prawie każdy właściciel mówi 'ale on nie gryzie' nawet, jeśli to coś wściekle ujada pół metra od moich nóg. Nawet, jeżeli szczerzy zęby i jego postawa mówi wyraźnie, że jest w tym momencie groźny. Lub przeciwna postawa 'ale on się tylko bawi' - tyle, że ja nie życzę sobie, by bawił się ze mną. Różnica pomiędzy dobermanem a kulką owszem, jest. Pierwszy może mnie porządnie skrzywdzić, drugi najwyżej uszkodzi nogę, spodnie i but. Tylko ja lubię swoje buty (kto za nie mi zapłaci) i swoją nogę, nie mam ochoty leczyć później psich zębów. Ugryzienie psa, nawet takiego małego boli, sprawdzałam. Co zrobić? Na pewno trzymać psa na smyczy w uczęszczanych miejscach jak parki czy osiedla. Na polach czy łąkach, gdzie ludzi jest mniej (ale bywają) dłuższa smycz albo lanca. Pies się wybiega a w razie czego masz 100% kontrolę nad nim. By wybiegał się bardziej trzeba mieć albo ogród, albo znaleźć miejsce, gdzie ludzi praktycznie nie ma lub poszukać specjalnych terenów dla psów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2015 o 1:18

avatar bonsai
1 1

@Irasiad: Wytresować psa - na gwizdnięcie ma być przy twojej nodze bez żadnych wymówek... Swoją drogą odkąd widziałam twarz dziecka po starciu ze "słodką kuleczką" [yorkiem] to nie robi mi różnicy czy leci do mnie yoreczek czy dog. Zwłaszcza, że małe psy dużo częściej atakują wg. zasady "najlepszą obroną jest atak" oraz dzięki rozbestwieniu przez właścicieli.

Odpowiedz
avatar reinevan
1 1

@Irasiad: Za każdym razem, gdy spuszczasz psa ze smyczy w parku, lesie, na łące czy innym terenie ogólnodostępnym POPEŁNIASZ WYKROCZENIE!!! Zgodnie z polskim prawem pies nie ma prawa biegać luzem (niezależnie od wielkości psa)!!! Dobrym rozwiązaniem tego problemu jest lonża (ja używam końskiej). Ponadto, pies nie ma prawa do nikogo podbiegać, bo dana osoba ma prawo sobie tego nie życzyć. Dla mnie podstawa to zawsze utrzymywanie psa w polu widzenia przy jednoczesnej obserwacji okolicy, jeśli tylko zauważę "ludzia na kursie kolizyjnym" natychmiast odwołuję psa i mijam się z ludziem z psem przy nodze. Ps. Na koniec mały "smrodek pedagogiczny" Podbieganie do psa w celu jego przypięcia nie jest oznaką właściwych układów człowiek-pies, ani też dobrego ułożenia psa. Prawidłowym zachowaniem jest komenda (np. "wróć", "do nogi" ect.) po której pies przychodzi do ciebie, siada i czeka na przypięcie smyczy (i tego należy od psa wymagać, bo to ty jesteś "przywódcą stada"). @bonsai a od kiedy yorkshire terrier jest "słodką kuleczką"?? To, że ta rasa stała się niezwykle popularna jako "pies torebkowy" wcale nie oznacza, że ma "torebkowe" usposobienie. To psy wyhodowane do walki z myszami i szczurami, i jak wszystkie terriery słyną z zaciętości, odwagi i silnego charakteru, dlatego w niewprawnych rękach (czytaj u zdecydowanej większości właścicieli tych terrierów) mogą stanowić poważne zagrożenie dla otoczenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2015 o 8:42

avatar Irasiad
0 0

@reinevan: przyznaję się bez bicia, że spuszczam na zadupiach, gdzie naprawdę trudno spotkać kogokolwiek. Lonży nie mamy, może trzeba o tym pomyśleć. Dla mnie podejście do psa w takiej sytuacji jest odruchowe. Kiedy widzę, że może być problem (pies do kogoś podbiega) to wołam go i sama podbiegam w jego kierunku. Spotykamy się w połowie drogi i dla spokoju zapinam smycz. :) Nigdy nie było problemów, opisywana akcja zawsze trwa kilka sekund, ofiar w psach i ludziach brak.

Odpowiedz
avatar Irasiad
0 0

@sla: zgadzam się, że pies nie ma prawa w żaden sposób dotknąć obcego człowieka. Nawet, jeśli tylko chce powąchać, albo zaczepić do zabawy. Często jednak widuję się z psiarzami w takich miejscach jak pola czy lasy i niejednokrotnie zdarzyło się, że najpierw spotkałam dużego psa, a po kilku sekundach jego pana. Taki widok robi wrażenie i wiem, że naprawdę można się przestraszyć, ale w takiej sytuacji się stoi i czeka na właściciela. Każdy normalny zazwyczaj jest kilka kroków za psem, lub właśnie do niego biegnie. Jeżeli pies jest agresywny, wtedy trzeba się oczywiście bronić i właśnie wtedy trzeba mieć pretensje do właściciela, który ewidentnie zawalił. Nie na zasadzie "ojej, zobaczyłam psa, który szczekał. Właściciel powiedział, że nic nie zrobi i od razu zapiął go na smycz. Ojej, jak mnie to denerwuje, to straszne, po co on to mówi?".

Odpowiedz
avatar bonsai
0 0

@reinevan: ja doskonale wiem jakie są yorki ;). Ba, uważam, że akurat ta rasa wybitnie zasługuje na szacunek - żaden inny pies nie radzi sobie z tak trudnym przeciwnikiem jak szczur równie dobrze. Problem z tym, że właściciele yorków uważają je właśnie za takie "małe, słodkie kuleczki". I to do nich mam pretensje, nie do psów... Ale że jest to najpopularniejszy mały pies [oczywiście luzem, luzem!] w mojej okolicy to cóż, z całym szacunkiem - mam ich trochę powyżej uszu.

Odpowiedz
avatar Szyszkowa
0 0

@Irasiad: Taki luźny pomysł, jeśli chodzi o danie psu możliwości na wybieganie się. Mówisz o polach i lasach... Jeśli można tam jeździć rowerem, lubisz i masz taką możliwość, polecam zakupienie specjalnego uchwytu do roweru, pod którego można psa podpiąć i nauczyć go przy rowerze biegać. Pies się wybiega i Ty poćwiczysz.

Odpowiedz
avatar sla
1 1

@Irasiad: Nie denerwuje, a straszy. Są osoby ze słabszymi nerwami, zwłaszcza wcześniej już pogryzione, które naprawdę mogą źle zareagować na dużego, szczekającego psa biegającego luzem. Twoje zapewnienia, że on nic nie zrobi, już nie pomogą - człowiek jest już wystraszony, mocno wystraszony. Stoi i czeka na właściciela? Problem w tym, że zwykle tego właściciela nie ma. Albo ma zwyczajnie gdzieś, że jego zwierzak kogoś wystraszył.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

@reinevan: "Zgodnie z polskim prawem pies nie ma prawa biegać luzem (niezależnie od wielkości psa)!!!" To jest bzdura, bo wszystko zależy od prawa ustalonego przez gminę. W W-wie wolno psa spuścić w miejscach słabo uczęszczanych, a u mnie w gminie (tuż pod W-wą, z całkiem sporym miastem gminnym), można psa spuszczać zawsze i wszędzie, pod warunkiem, że pies pozostaje pod kontrolą właściciela (tj. pies się słucha, właściciel jest obok. Wywalanie psa z bloku, żeby "się wybiegał" podczas gdy właściciel jest w mieszkaniu dozwolone nie jest.).

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

@Szyszkowa: To nie działa do końca, bo pies też by chciał powąchać sobie różne miejsca, oznaczyć sobie kawałek terenu itp. Tu nie chodzi tylko o to, żeby psa zmęczyć, tylko żeby dać mu kawałek świata zobaczyć. Jak ty byś pojechała do Rzymu zwiedzać, to by ci wystarczyło przejechanie ulicą koło Koloseum/Watykanu itp. czy może wolałabyś z auta wysiąść i zobaczyć z bliska, mieć czas na przyjrzenie się? No właśnie.

Odpowiedz
avatar reinevan
0 0

@Zmora: Może się trochę zagalopowałem, ale to z racji podlegania pod kretynizmy związane z przepisami o rasach potencjalnie niebezpiecznych. Ponadto, zawsze wszystkim powtarzam, dla własnej wygody i unikania problemów, w miejscach publicznych psa trzymać na smyczy. Natomiast co do słynnego warunku zachowania kontroli. Ustawa o ochronie zwierząt sobie, a kodeks wykroczeń sobie, czyli: Art 77 Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany. i komentarz do w/w artykułu: Wykroczenia tego może dopuścić się każdy, kto trzyma psa – nie tylko właściciel (Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Karna z dnia 29 kwietnia 2003 r. III KK 26/2003). Przez trzymanie psa należy rozumieć natomiast zarówno jego chów jak i typowy spacer. Dla przyjęcia odpowiedzialności za to wykroczenie obojętne pozostaje czy posiadacz psa nie zachował należytej ostrożności z winy umyślnej czy nieumyślnej. Zwykła ostrożność obejmuje przeciętne środki ostrożności związane z trzymaniem danego zwierzęcia, przy czym będą one zróżnicowane w zależności od gatunku zwierzęcia i przede wszystkim od stopnia niebezpieczeństwa, jakie zwierzę może stwarzać. Znany mi jest przypadek ukarania człowieka (na podstawie w/w artykułu). Nie zachowanie należytych środków ostrożności polegało na tym, że spuszczony ze smyczy labrador podszedł do pewnej pani (która zawezwała mundurowych) ponieważ cyt. "zbliżenie się psa spowodowało u niej utratę komfortu psychicznego i rozstrój nerwowy". Co ciekawsze decyzję o ukaraniu podtrzymał sąd 1 i 2 instancji. Na koniec, jeszcze jeden powód do trzymania psa na smyczy. Jeśli nie daj Bóg psina trafi na kogoś z kynofobią i jednocześnie słabym serduchem, taki ktoś może Ci wyciąć na prawdę brzydki numer, a wtedy to już się będziesz przed prokuratorem a nie strażą miejską tłumaczył (na świecie znane są takie przypadki).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2015 o 13:53

avatar Zmora
-1 1

@reinevan: "Natomiast co do słynnego warunku zachowania kontroli. Ustawa o ochronie zwierząt sobie, a kodeks wykroczeń sobie, czyli: Art 77 Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany. i komentarz do w/w artykułu: Wykroczenia tego może dopuścić się każdy, kto trzyma psa – nie tylko właściciel (Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Karna z dnia 29 kwietnia 2003 r. III KK 26/2003). Przez trzymanie psa należy rozumieć natomiast zarówno jego chów jak i typowy spacer. Dla przyjęcia odpowiedzialności za to wykroczenie obojętne pozostaje czy posiadacz psa nie zachował należytej ostrożności z winy umyślnej czy nieumyślnej. Zwykła ostrożność obejmuje przeciętne środki ostrożności związane z trzymaniem danego zwierzęcia, przy czym będą one zróżnicowane w zależności od gatunku zwierzęcia i przede wszystkim od stopnia niebezpieczeństwa, jakie zwierzę może stwarzać." Ale dalej nigdzie nie pisze, że pies ma być na smyczy, tylko pod kontrolą. "Znany mi jest przypadek ukarania człowieka (na podstawie w/w artykułu). Nie zachowanie należytych środków ostrożności polegało na tym, że spuszczony ze smyczy labrador podszedł do pewnej pani (która zawezwała mundurowych) ponieważ cyt. "zbliżenie się psa spowodowało u niej utratę komfortu psychicznego i rozstrój nerwowy". Co ciekawsze decyzję o ukaraniu podtrzymał sąd 1 i 2 instancji." No jak ktoś psa bez smyczy kontrolować nie umie, to rzeczywiście powinien go na smyczy prowadzać. "Na koniec, jeszcze jeden powód do trzymania psa na smyczy. Jeśli nie daj Bóg psina trafi na kogoś z kynofobią i jednocześnie słabym serduchem, taki ktoś może Ci wyciąć na prawdę brzydki numer, a wtedy to już się będziesz przed prokuratorem a nie strażą miejską tłumaczył (na świecie znane są takie przypadki)." No tutaj, to już wydziwiasz. A jak pójdziesz do lasu na spacer i przypadkiem trafisz na odludka, który panicznie boi się obcych, a ma słabe serce, a on cię zobaczy i zejdzie na zawał, to też się będziesz odpowiednim organom tłumaczył. A jak jakiś gość ma psychozę polegającą na panicznym strachu, przed zobaczeniu jego miejsca parkingowego zajętego, a ty byś na nim zaparkował i ten gość by zszedł na zawał, to też byś się tłumaczył. No ludzie, już nie wymyślajmy.

Odpowiedz
avatar reinevan
0 0

@Zmora: To nie żadne wymyślanie, tylko świadomość ryzyka spuszczania psa ze smyczy. Z psami, ich właścicielami oraz psimi "problemami prawnymi" mam na prawdę sporo kontaktów i wiem z autopsji, że w każdej sytuacji spornej z udziałem psa w przestrzeni publicznej jako pierwsze ZAWSZE pada pytanie: "Czy pies był na smyczy". Jeżeli odpowiedź jest przecząca właściciel/opiekun psa z miejsca dla służb i sądów przestaje być stroną w sporze a zaczyna być podejrzanym/ oskarżonym. Takie są brutalne, ale prawdziwe, fakty.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@reinevan: Nie twierdzę, że nie prawdę prawisz, tylko, że rzucasz sytuacjami, które mają nikłe szanse na wydarzenie się. Naprawdę, nie będę trzymała mojego psa na uwięzi 24/7, bo gdzieś na świecie pałęta się człowiek, który jednocześnie ma słabe serce i potworną kynofobię (co prawda, ludzie z tak silnymi fobiami, to zwykle w domu siedzą lub ogółem trzymają się z daleka od psów, bo nawet sam ich widok z daleka jest straszny). Ale skoro się już tak bawimy, to czemu nie. Co jeśli ten ktoś by miał tak silną kynofobię, że by umarł widząc mojego psa 200 metrów dalej, po drugiej stronie rzeki, ale przypadkiem bez smyczy? Wtedy też moja wina, tak? Rozumiem, że co? Mam się też zabezpieczać na sytuację, że jakiś wandal zrobi mi dziurę w płocie i wtedy mój pies ucieknie (co prawda, by tego nie zrobił, aleee), znajdzie tego gościa z kynofobią i zabije samym widokiem? To co, psa mam trzymać na łańcuchu czy może w domu 24/7? Ale tu też się mogą dziwne rzeczy wydarzyć. A co jak złodziej ze słabym sercem i kynofobią będzie próbował się włamać i dopiero wtedy zobaczy, że psa mamy i też zejdzie? W tym czasem popapranym kraju też by mi mogli powiedzieć, że to moja wina. Sorry, ale większe są szanse na rozjechanie kogoś, niż na to, że ktoś umrze na sam widok mojego psa. To może przestańmy samochodami jeździć?

Odpowiedz
avatar bonsai
1 1

@Zmora: a ty wiesz, że atak psa traktowany jest jako bodajże "napad z bronią w ręku". Dokładnej, fachowej nazwy wykroczenia nie pamiętam, ale mniejsze problemy masz jak skoczysz na człowieka z nożem niż jak twój pies zaatakuje. A teraz proszę udowodnić przed strażą miejską, że spuszczony pies szedł sobie grzecznie przy nodze, a nie ruszył z warczeniem na człowieka... Niestety psiarz chcący spuszczać psa musi mieć naprawdę oczy dookoła głowy.

Odpowiedz
avatar asmok
-2 2

"- Pani się nie boi, on nic pani nie zrobi. Serio? Nie jestem wróżką, nie wiem. " No to przecież po to ci mówi, bo nie wiesz. I co ugryzł Cię ten pies, wbrew zapewnieniom? Bo może jednak właściciel lepiej wiedział i prawdę powiedział, więc twoja historia jest słaba i bez sensu?

Odpowiedz
avatar SirCastic
1 1

@asmok: A kto za strach zapłaci ?

Odpowiedz
Udostępnij