Pewien znajomy ma amputowane jądro. Wybrał się ostatnio na kontrolę do szpitala, w którym był operowany. Lekarz skierował go na USG. Wrócił z wynikiem, lekarz po przeczytaniu opisu prawie rozbił głową biurko. Opis brzmiał: "obydwa jądra w mosznie".
Dobrze, że do badania dołączone były wydruki zdjęć, bo inaczej to chyba można było przyjąć, że cud.
słuzba_zdrowia
Podziwiam lekarza opisującego... Toż brak jądra gołym okiem widać!
Odpowiedz@bonsai: może wstydził się spojrzeć? :D
OdpowiedzMoże i byłoby to śmieszne, gdyby nie było tragiczne! Fachowość niektórych konowałów rzuca na kolana. Szkoda, że tak często musimy składać w ich ręce nasze zdrowie i życie. I jest to grupa zawodowa, która nie musi liczyć się z konsekwencjami swej nieudolności, głupoty, lub nieuctwa. Nawet, jeśli jakiś pacjent wygra sprawę w sądzie i wywalczy odszkodowanie - to i tak wypłaca je szpital, a winny zaniedbań lekarzyna siedzieć nie pójdzie. Nawet nie straci prawa wykonywania zawodu.
Odpowiedz@Armagedon: pooitycy, prawnicy, urzędnicy i lekarze - grupy wykonujące najbardziej odpowiedzialne zawody, a jednak nie ponoszące odpowiedzialności za swoje czyny. I dlatego Polska wygląda jak wygląda...
Odpowiedz@NobbyNobbs: Święta racja. Tyle, że polityk, prawnik, czy urzędnik (dodałabym jeszcze kler) nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za twoje życie i zdrowie. Nie podejmuje decyzji mających wpływ na twój organizm, nie grzebie ci w bebechach i nie twierdzi, że potrafi uratować ci żywot. Księżulo, co najwyżej, zaleci modlitwę, która czasem jest równie skuteczna, co zalecenia niedouczonego medyka, a może i skuteczniejsza, bo przynajmniej nie zaszkodzi. Co do odpowiedzialności... Jeśli ksiądz, polityk, urzędnik, czy prawnik zabije człowieka - to jednak za ten czyn pójdzie siedzieć. Pan doktor - niekoniecznie.
Odpowiedz@Armagedon: błąd. Taki urzędnik czy prawnik może swoimi czynami zrujnować komuś życie i doprowadzić pośrednio do samobójstwa.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Mój ty filozofie, a rozumiesz ty słowo BEZPOŚREDNIO? "...polityk, prawnik, czy urzędnik (dodałabym jeszcze kler) nie jest BEZPOŚREDNIO odpowiedzialny za twoje życie i zdrowie."
Odpowiedz@Armagedon: "Co do odpowiedzialności... Jeśli ksiądz, polityk, urzędnik, czy prawnik zabije człowieka - to jednak za ten czyn pójdzie siedzieć. Pan doktor - niekoniecznie." Podziwiam twój optymizm i wiarę w sprawiedliwe państwo. Niestety istnieje całkiem liczna kasta nietykalnych i niektóre sprawy wychodzą na jaw wyłącznie dzięki determinacji dziennikarzy, albo ofiar.
Odpowiedz@Armagedon: kler to sobie może... A bezpośrednio też się im zdarza. Ot, potrącą kogoś samochodem i oczywiście to ofiara jest winna z automatu
Odpowiedz@Fomalhaut: Masz rację, Fomal, ale nie do końca. Ci, o których piszesz, unikają odpowiedzialności na nasze własne życzenie. Uogólniam, oczywiście, pisząc "nasze". Ale ich się nie tyka ze strachu, bo nikt nie chce "popełnić samobójstwa", stracić dobrej pracy, bądź zostać "skaleczonym" w inny sposób. Niemniej, podejrzewam, że gdyby posłanka Senyszyn po pijaku śmiertelnie potrąciła na pasach dziecko - chyba by kary nie uniknęła? Zresztą zaczynamy tu dzielić włos na czworo. Bo pan chirurg, gdyby zabił po pijaku dziecko na pasach - poszedłby pewnikiem pierdzieć w pasiaki. Jeśli zrobi to samo na stole operacyjnym - włos mu z głowy nie spadnie. Nie zadenuncjuje go żaden kolega, żadna pielęgniarka, ani nawet salowa. I nie ze strachu - tylko w imię poczucia solidarności zawodowej.
OdpowiedzEDIT @Fomalhaut: Dygresja. Nie wiesz ty czasem, co się dzieje z naszym serdecznym przyjacielem Fenirem? Milczy jak zaklęty chyba już z pół roku? No brak mi jego błyskotliwych komentarzy i martwić się zaczynam. Czyżby olał sobie "Piekielnych"?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 marca 2015 o 21:32
A ja się dziwię ze lekarz prowadzący od razu nie zgłosił takiego rażącego niedopatrzenia, tak żeby konowal został ukarany. Dobry przykład na to ze lekarze to dobry synonim na mafie. Chronią swoich. Teraz to nie było zagrażające życiu, ale następnym razem może przeoczyć 5cm guza.
Odpowiedz@hitman57: nie wiem, co zrobił lekarz prowadzący, czy zgłosił, czy odbył odpowiednią rozmowę, ale wiem, że przy pacjencie wypowiedział się bardzo niepochlebnie o koledze
Odpowiedz@myscha: moja matka miala usuwany tradycyjnie woreczek zolciowy (za duzy kamien do laparoskopii). Podczas USG debil stwierdzil, ze woreczek nada jest i w dodatku prawidlowo obkurczony.
Odpowiedz@pawel78: No tak się, kurna, obkurczył, że aż go widać nie było...
Odpowiedz@pawel78: Pęcherzyk żółciowy nie woreczek żółciowy.
OdpowiedzMoże miał trzy jądra...?
Odpowiedz@Karbulot: He, he... Tak mi się przypomniało... Jeden wesoły gościu zawsze wygrywał zakłady. Na różnych imprezach, czy balach brał pod rękę pierwszego lepszego faceta, wskakiwał z nim na stół i wrzeszczał. "Kto założy się ze mną, że we dwóch z tym panem mamy łącznie pięć jąder?" No i wygrywał, bo sam miał trzy. Któregoś razu powtórzył numer, już dobrze wstawiony. Złapał jakiegoś kolesia, pokrzyczał, tłumek się zebrał, kwota zakładu mocno wzrosła. Wesołek pewny swego już rozpina rozporek, na co złapany koleś, z nietęgą miną, mamrocze mu do ucha. "Panie, jak masz pan cztery, to wygraliśmy zakład."
OdpowiedzMoże NFZ dyskretnie zafundowało mu sztuczne jadro, zeby chłopak się nie deprymował?
OdpowiedzMój znajomy ma zaświadczenie lekarskie, w którym jest napisane "w obrębie klatki piersiowej płuc nie stwierdzono"(gdzieś mu się widocznie zapodziały), podobno Pan Doktor trzeźwy nie był.
Odpowiedz@Fergi: Może w brzuchu miał? Albo, za przeproszeniem, w dupie?
Odpowiedz@Fergi: Nie no, to akurat było epickie.
OdpowiedzTak to jest, jak się pisze na szybko z szablonu :).
OdpowiedzWszystkim postulującym o zwiększenie lekarskiej odpowiedzialności: Błędy i pomyłki się zdarzają, nie trzeba od razu skazywać gościa na wywalenie z zawodu. Może załatwiał kilka rzeczy na raz (bo gdyby tego nie robił to trzeba by czekać jeszcze dłużej na wyniki, a tego przecież pacjenci nie lubią, prawda?) i pomylił wyniki. Oczywiście, gdyby ta sama osoba popełniała nadzwyczaj dużo błędów to warto by sprawdzić jej kompetencje, ale bez przesady. Jeżeli za każdą pomyłkę wywalano z pracy odpowiedzialnego lekarza, to nie byłoby komu ratować życia. I jeszcze więcej osób by zmarło, ale nie z powodu błędnej diagnozy lecz jej braku. Poza tym, poczucie że ktoś dokładnie przygląda się waszej pracy, nigdy nie służy pracownikowi (a za tym idzie, więcej błędów). A takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko. Wystarczająco rzadko żeby można było odrzucić tezę o "mafii lekarskiej".
OdpowiedzMoże dostał nie swój wynik? Ja nie tak dawno temu po powrocie do domu od ginekologa przeczytałam na opisie USG, że mam spory guz na jajniku. Chwilę później dowiedziałam się też, że zmieniłam imię, nazwisko i mam 20 lat więcej niż myślałam (dobrze się trzymam ewidentnie), ale ta chwila potężnego stresu była nie do opisania...
Odpowiedz