Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znajoma rodziców przez kila lat zajmowała się swoją ciężko chorą matką. Alzheimer,…

Znajoma rodziców przez kila lat zajmowała się swoją ciężko chorą matką. Alzheimer, kłopoty z chodzeniem, z sercem, cała lista. Obie panie utrzymywały się z emerytury matki oraz dorywczych prac, które córka wykonywała w domu. Dwaj starsi bracia znajomej ani myśleli pomóc siostrze, chociaż mieszkali w tym samym mieście i obaj byli już na wcześniejszych emeryturach. No bo oni muszą się nacieszyć emeryturą, wnuki bawić (czyli raz w miesiącu wziąć wnuczęta na spacer) - tysiąc wymówek, aby tylko czasami nie zabrać matki na parę dni do siebie, aby siostra mogła odpocząć. Wpadali w odwiedziny dwa razy do roku, głowami pokiwali i to by było na tyle.

Pewnego dnia znajoma musiała jechać z matką na drugi koniec miasta, do szpitala. Niestety nie posiadała samochodu, a jazda komunikacją miejską odpadała, taksówka mocno naruszyłaby i tak skromny budżet. Więc pani postanowiła poprosić o pomoc swych "zmotoryzowanych" braci. Oczywiście skończyło się na tym, że trzeba było jechać taksówką. Wymówki braci powalają na kolana, nic tylko powinni obaj dostać Oscary za najlepsze role komediowe.

Brat nr 1:
Ojej, ale kiedy to trzeba jechać? W środę? Ojej, ale właśnie w środę będzie pogrzeb jego dobrego kolegi z wojska, Józika! No wykorkował biedak i właśnie to wstyd nie iść na pogrzeb, koledze trzeba ostatnie honory oddać...

Wszystko byłoby OK, tyle że wspomniany Józik już od prawie dwóch lat "wąchał kwiatki od spodu"...

Brat nr 2:
Nie, no on nie może, bo on obiecał Kubusiowi, że pójdą do kina! Kubuś byłby niepocieszony, że dziadzio nie przyszedł, on tak bardzo chce zobaczyć ten film o tych niebieskich ufoludkach!

Rzeczony Kubuś miał wtedy dwa lata. Szczerze wątpię, czy dziecko w tym wieku kwalifikuje się do chodzenia do kina, nawet na seanse dla dzieci. Co więcej, jeszcze bardziej wątpię, aby dwulatek rozżalił się, bo dziadek odwołał obiecaną wizytę. To chyba jeszcze nie ten wiek, aby dziecko kojarzyło, że w środę o 10 przyjdzie dziadzio i pójdą do kina. A jakiż to film chciał tak bardzo zobaczyć dwuletni Kubuś-kinoman? Ano "Avatara". Bo tylko w tym filmie występowały w owym czasie wspomniane niebieskie ufoludki...

"kochani" synkowie

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bydle
46 56

A ci synowie zostali wychowani przez kosmitów, czy przez tę matkę? Strzelam: całe życie odejmowała sobie od ust, bo uważała, że wszystko należy się jej synom? Jeśli tak, to się nie pomyliła, a jej nauki nie poszły na marne - synowie już wiedzą, że nie muszą nic.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2015 o 14:04

avatar Bydle
16 26

@rahell: „o czym autorka w ogóle nie wspomniała.” Brawo! Zauważyłaś, że w historii brakuje tego bardzo ważnego elementu, jakim jest sposób wychowania dzieci. Jesteś dzielna. :-)

Odpowiedz
avatar Aniela
37 41

@Bydle: Zgadza się. Znając życie pewnie było "Andrzejku i Mariuszku zostawcie to, Mariolka za was zrobi". I tak Mariolka dalej robi za braci. Przykre.

Odpowiedz
avatar bonsai
10 26

Wiecie, nie do końca się z wami zgodzę, że jak dziecko nie chce się biednymi starymi rodzicami zająć to takie rozbestwione... Od pewnego czasu wiadomo, że moimi "kochanymi" rodzicami to ja się nie zajmę. Mieli całe życie "kochanego syneczka" i "tą ścierkę, co dzisiaj im 3-daniowego obiadu nie ugotowała!". Odkąd od nich uciekłam [dosłownie] to kontaktu nie mam i prędzej dam sobie rękę uciąć niż palcem przy nich kiwnę... Mamusia z tatusiem od ust sobie odejmowali?! Kurde, pies w domu był lepiej traktowany niż ja!

Odpowiedz
avatar Bydle
11 13

@bonsai: OK, reguła przewiduje istnienie wyjątków. „moimi "kochanymi" rodzicami to ja się nie zajmę. Mieli całe życie "kochanego syneczka" i "tą ścierkę, co dzisiaj im 3-daniowego obiadu nie ugotowała!"” Więc mogło być i tak, że Andrzejki i Mariusze musieli w dzieciństwie zaπerdalać na mamusię i siostrzyczkę. Tak jak opisałaś swoją traumę. I może dlatego teraz już nie chcą. Ale i w takim przypadku jest to skutek wychowania (sposobu traktowania) dzieci. Tak się to składa na tym świecie, że skorupki nasiąknięte za młodu, na starość trącają. Jedne - miłością i szacunkiem, a inne też tym, czego doświadczyły za młodu: obojętnością, nienawiścią, pogardą... Tak często się powtarza w internecie (od jakiegoś czasu), że karma wraca - to warto pamiętać ZANIM osiągnie się starość. :-) (i nie „tą”, ale „tę”)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2015 o 21:28

avatar rahell
1 3

@rahell: tak to jest, jak czasem coś palnę, zanim pomyślę.

Odpowiedz
avatar bonsai
5 5

@Bydle: ja się tylko nie zgadzam z faktem, że jak dziecko nie chce zająć się rodzicami na starość to jest takie podłe, egoistyczne i złe... może po prostu zostało przez nich tak skrzywdzone [psychicznie], że nie chce nawet o nich myśleć. A karma wraca. Zawsze... I akurat dla mnie to nie problem, staram się żyć tak, że starcia z karmą się nie obawiać :).

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 0

@Bydle: schemat bardzo powszechny. Ale wychowanie to nie wszystko, bracia to wygodniccy debile przede wszystkim z wyboru.

Odpowiedz
avatar Mortiferum
22 24

Może to przykre co powiem, ale taka sytuacja jest bardzo częsta. Daleko nie szukając w mojej rodzinie odbyło się to samo. Babcia gdy tylko zaniemogła, została wyprowadzona z mieszkania cioci i wrzucona do nas, a zainteresowanie spadło do 0. I tak, to właśnie ciocia była tym ukochanym dzieckiem, a moja matka niechcianym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2015 o 14:08

avatar katem
17 19

Ciekawe, z czego będzie żyła ta córka, jeśli braknie emerytury matki - teraz pracuje jedynie dorywczo i zapewne gdy przyjdzie jej czas na emeryturę to za dużo tam odłożonego nie będzie. I bracia z pewnością nie pomogą.

Odpowiedz
avatar Mortiferum
9 13

@katem: Podejrzewam, że ona nawet do tego dokłada. Człowiek nie zdaje sobie sprawy jakie koszty generuje osoba tak chora. Leki, opatrunki, środki higieniczne, wizyty pielęgniarek i lekarzy, okresowe badania( wiadomo jak jest w naszym kraju państwowo mogłaby się nie doczekać ), transport do lekarza jak w tym przypadku. U nas emerytura babci 1200 NIE WYSTARCZAŁA na wszystkie leki, co sprawdziliśmy przez rachunki na leki i wszystkie inne środki plus wyżywienie oraz koszty prądu - specjalny materac przeciwodleżynowy generował niesamowite zużycie. A gdy ktoś nie ma tak zawrotnej emerytury kombatanckiej a przeciętną to mogę sobie wyobrazić ogrom problemów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Mortiferum: U mnie ciotka stwierdziła, że babcia powinna z emerytury wnukom dawać... Babcia również chora na Alzheimera, emerytury miała 800 zł, co wtedy (15 lat temu) to były niby "kokosy". Cioteczce chyba solą w oku było, że moi rodzice "zagarniają" całą babci emeryturę dla siebie. Ciotce (babci synowej, czyli nawet pokrewieństwa nie było) się wydawało, że teściowa żyje powietrzem, leków nie potrzeba, a pampersy to tylko taki nasz wymysł. A w tej historii, co opisałam, równie wesoło było. Ale karma działa. Staruszka dwa lata temu umarła, córka przeszła na emeryturę, udało się jakoś załatwić, że lata opieki nad matką wliczyły się jej do okresu składkowego (coś jak opiekun dorosłego niepełnosprawnego?), zaś synkowie obecnie są w stanie "rozsypującym się", w kółko lekarze, zabiegi, sanatoria itp. :P

Odpowiedz
avatar ciara
13 19

Jeszcze tylko brakuje zakonczenia, jak to Matka za kilka lat umiera i synowie dzien po smierci zglaszaja sie po spadek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@ciara: jeżeli spadkiem będzie tylko mieszkanie to i tak to jest dzielone na całą trójkę. A kto wie, czy one nie zapożyczyły się gdzieś i nie mają jakiś długów?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 25

Miejsce osób z zaawansowanym Alzhaimerem jest w ośrodkach. Ta kobieta umrze a jej córka będzie głodować, bo całe nie pracowała i nie będzie mieć żadnej emerytury. Jej poświęcenie poszło na marne. Czekam na lincz od oburzonych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@Day_Becomes_Night: Czy w ośrodkach? Jak nie ma warunków, to na pewno. Miałam w domu podobną sytuację, jak tą, co opisałam, ale tam kobieta-opiekunka była sama jak palec. Moja mama też porzuciła pracę, żeby opiekować się babcią, kiedy ta zachorowała na Alzheimera (rodzeństwo oczywiście olało sprawę). Pracował tata, mama dorywczo + babci emerytura. W międzyczasie jeszcze zamieszkała z nami druga babcia, terminalne stadium raka. W domu było po prostu hospicjum, czego nie życzę nikomu. Te czasy przypadły na okres mojego dorastania, w gruncie rzeczy nie przepadam za osobami starszymi, kojarzą mi się one z chorobą, smrodem moczu, chodzeniem po klatce schodowej ze słowami "zobacz, babciu, jesteśmy w domu, nie mieszkasz już w X, tylko w Y...". Najlepsze zaś jest to, że moja mama dostała emeryturę dość przyzwoitą (mimo kilkuletniej przerwy w pracy na opiekę nade mną, bo byłam bardzo chorowita, a potem nad babciami), jej kuzynka pracująca te kilka lat dłużej dostała zaś emeryturę o wiele niższą. I teraz ta zazdrość: "Ile masz emerytury?" "Tyle i tyle..." "Taaaak duuużooo?"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@piekielnakunegunda: znajoma opiekunka mi mówiła,że osoby z Alzhaimerem, pląsawicą czy innymi tego typu schorzeniami, powinny być umieszczane w ośrodkach bo wykańczają otoczenie. Znam parę osób których krewni mieli schizofrenię. Piekło na ziemi. Gdy ja zachoruję na coś podobnego, to każę się gdzieś zamknąć aby nikomu życia nie niszczyć

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Day_Becomes_Night: Ciężko jest też trafić na dobry ośrodek. Siostra mojej babci też chorowała na Alzheimera, najpierw ją opiekunka domowa faszerowała lekami uspokajającymi, potem powtórzyło się to w pierwszym domu opieki. Przykra rzeczywistość i podejrzewam, że nie tylko w Polsce się tak dzieje :(

Odpowiedz
avatar Mortiferum
3 5

@piekielnakunegunda: Widzę, że wiele nas łączy. Nigdy nie byłam blisko z babcią, a moje aktualne wspomnienia to smród moczu, smród leków oraz rozkładu (stopa cukrzycowa). Ludzie łapią się za głowę jak można mówić tak o kimś z własnej rodziny ale chciałam by szybko odeszła.

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 10

@MeYouBumBumNow: Powiedz to osobom na wózkach, które grają w kosza, pływają, biorą udział w paraolimpiadach, zakładają rodziny, mają dzieci, podróżują, jeżdżą samochodami, są samodzielne i cieszą się życiem. Problemem nie jest niepełnosprawność sama w sobie, tylko niedołęstwo, brak opieki i brak kasy. Parę lat temu sparaliżowany całkowicie młody chłopak prosił publicznie o zgodę na eutanazję - w telewizji. No i co? Ruszyła pomoc z wielu źródeł, zgłosiły się fundacje, osoby prywatne, szpitale. Gościu dostał wszelką możliwą pomoc medyczną, dostosowany odpowiednio komputer, dzięki któremu mógł podjąć pracę zdalną, sterowany ustami i oddechem akumulatorowy wózek inwalidzki, rehabilitantów, opiekunów i psa yorka, który umilał mu życie łażąc po jego łóżku, liżąc po twarzy i przytulając się. Kilka miesięcy temu facet zachęcał w telewizorni do wpłacania datków na jakąś fundację. Wyglądał na szczęśliwego, zadowolonego z życia i przypomniał kim był parę lat wcześniej. Stawiał siebie jako przykład, że "warto pomagać", czy coś w tym stylu. Więc... może nie kula w łeb, tylko kompleksowa pomoc. Tyle, że istotnie, niewielu ma takie szczęście, a wielu o tej kuli w łeb marzy.

Odpowiedz
avatar Noob
2 10

Jak ja kocham ludzi co z taką łatwością deklarują swoją chęć do samobójstwa w razie swojego kalectwa. W rzeczywistości, za przeproszeniem, gówno by zrobili. Dlaczego? Nie zdają sobie sprawy w nawet ułamku czym w ogóle jest targnięcie się na swoje życie, czym jest wola przetrwania, czym jest śmierć.

Odpowiedz
avatar xenomii
1 1

@Armagedon: Janusz Świtaj, nie taki znowu chłopak ;) W tym roku mu stuknie 40. W 2013 zaczął studia i m.in. pracuje w fundacji Anny Dymnej, która wspomogła go jakimś sprzętem.

Odpowiedz
avatar grabthisnick
1 1

wstyd, takich ludzi nie powinno nazywać się rodziną...

Odpowiedz
avatar inmymind
2 2

Rodzina... W zeszłym miesiącu pochowaliśmy babcię, wciąż nie wierzę w pewne zachowania części rodziny...

Odpowiedz
Udostępnij