To nie jest ważne, że to moja pierwsza historia, stało się -> dodaję.
Widzisz błąd? Napisz i popraw mnie :) Nie jestem nieomylna.
Tytułem wstępu:
Moi rodzice, z którymi nadal mieszkam (studiuję w swoim mieście to i po co wydawać na własne "M", jak i tak mamusinych obiadków nic nie zastąpi :) ) od wielu lat są fanami zdrowego odżywiania. Tata z nieukrywaną ciekawością śledzi doniesienia ze sprawdzonych stron
(nie jest typem człowieka, który wierzy we wszystko tylko dlatego, że jest w internecie. Najpierw kilka razy informacje sprawdza, nim uzna, że można ją zastosować w domu) No ale ja nie o tym. Siłą rzeczy więc, jestem dość obeznana z co ważniejszymi zasadami budowania zbilansowanej diety, właściwościami poszczególnych produktów czy zbawiennością gotowania na parze...
Niemniej jestem osobą, która lubi czasem zjeść inaczej,niekoniecznie zdrowo. Umiar we wszystkim to w końcu podstawa :)
Staram się (co nie zawsze wychodzi) być osobą kulturalną, staram się wysłuchać drugiej strony i nie rzucać słuchawką w przypadku spotkania się z okazem debilusa totalusa po drugiej stronie telefonu. Staram się nie być złośliwa. Cóż, jak mówiłam staram się...
Historia właściwa:
Dzwoni dziś do mnie obcy numer, odbieram i słyszę wyuczoną formułkę numer 1...
P: (Pani w słuchawce): Dzień dobry tu taka a siaka, dzwonię z firmy "nie damy Ci żyć" gdyż mam dla Pani mega fantastyczną wiadomość!
J: (Ja) Tak słucham?
P: Mam dla Pani zaproszenie! Na jedyny w tym roku zjazd na temat zdrowego żywienia!
J: Dziękuję ale... (oczywiście nie dane mi było dokończyć)
P: Ale proszę posłuchać! Zjazd poprowadzi znawca tematu Pan Skwarek!
(Chodziło o 1 z 2 twarzy Lidla)
J: Mimo wszystko dziękuję...
P: Ale to nie wszystko! Będzie mogła Pani osobiście skosztować jedzenia! (wow) Gotowanego na Parze! Czyż to nie szczególna okazja? (Bo nigdy wcześniej nie miałam okazji przecież...)
J: Mam w domu parowar... więc podziękuję.
P: To świetnie! (nadal nie daje za wygraną) Czyli z chęcią Pani skorzysta,(masz parowar, przyjdź skosztować dań z parowaru) na jaki adres mam wysłać zaproszenie?
J: Niech Pani nic nie wysyła, od paru minut staram się powiedzieć, że nie jestem zainteresowana..
Chwila ciszy, i Pani najwyraźniej nie zrażona, powtarza od samego początku dokładnie to samo, co mówiła do tej pory.
J: Powtarzam, nie chcę, do widzenia.
K: Ale dlaczego?! To taka okazja! Tyle Pani straci!
J: Dla mnie to żadna okazja, Pan Skwarek nie jest dla mnie żadnym światowym autorytetem, ponadto sama staram się zdrowo odżywiać, a w dobie internetu mam pod ręką wszystkie informacje, jakich potrzebuje.
Czasu też nie mam.
P: Ale ja rozumiem...proszę się nie martwić mamy elastyczne godziny! Spotkania są raz w miesiącu! Przez cały rok!
J: Mówiła Pani, że to jedyny raz w roku, w końcu taka okazja.
P: No bo... bo to tylko u nas taka okazja!
J: Nie tylko Pani składała mi takie oferty.
P: ...ale tylko my mamy zaproszenia do 4 osób! Zabierze Pani koleżanki albo kogoś z rodziny! To jaki adres?
J: Nie tylko wy macie... i nie chcę zaproszenia. Do wi...
P: Ale ale! Skoro ma Pani parowar, to znaczy, że Pani się tym interesuje! (serio?) Nie mniej na pewno nie wie Pani wszystkiego!
Będzie wykład o nie łączeniu tłuszczów, o ...
J: (w tym momencie ja perfidnie wbiłam się w słowo, recytując wszystkie pamiętane wówczas formuły i zasady, jakich uczuł nas tata)
...a także o niełączeniu pomidorów z surowym ogórkiem.
P: (chwila ciszy) Jest Pani świetnie obeznana... to bardzo rzadkie w tych czasach (już mniej pewna) w takim razie, jeśli my Pani niczego nie nauczymy, to Pani może nauczyć czegoś nas! Podzieli się Pani swoimi poradami i doświadczeniem, czyż to nie jedyna taka okazja?
(Pan Skwarek na pewno chętnie poprowadzi ze mną zajęcia)
Mając już dość tracenia cennego wolnego czasu i żałując, że w tym przypadku po stanowczej odmowie zwyczajnie się nie rozłączyłam, odparłam.
J: Ma Pani rację! To jedyna okazja w roku, by mogli Państwo wziąć udział w prowadzonych przeze mnie zajęciach i skorzystać z tak wielu cennych informacji! Zapewne nigdy więcej się taka okazja nie powtórzy, dlatego już dziś, specjalnie dla Pańskiej firmy, mam jedyną i niepowtarzalną ofertę rabatową. Zatem, zjawię się u Państwa na Państwa zaproszenie, na spotkaniu, i pomogę prowadzić zajęcia, za jedyne 50zł za godzinę! Czyż nie jest to niebywała okazja?
P: (dźwięk rozłączonej rozmowy)
Niestety nie skorzystali z mojej cudownej promocji :(
EDIT: dziękuję za wskazane błędy, poprawiłam :)
I owszem, zdaje sobie sprawę z tego, że w takiej sytuacji najrozsądniej po krótkim i stanowczym "nie" zwyczajnie zakończyć rozmowę. Wtedy jednak nigdzie się akurat nie spieszyłam, siedziałam w domu i miałam wolne, nie zawsze pamiętam o byciu stanowczym co potem się na mnie odbija. Człowiek uczy się całe życie.
Miasto Królów zdrowe odżywianie
Zgodnie z prośbą: Wierzy we wszystko lub ufa wszystkiemu, ale nie ufa we wszystko. Niekoniecznie - razem
OdpowiedzJak wyżej plus jeszcze znalazłam "nie łączenie". Piszemy nie łączyć, ale niełączenie (nie z czasownikiem osobno, z rzeczownikiem razem - tak dla ścisłości).
Odpowiedzjeszcze: "niemniej" łącznie i chyba niepotrzebny przecinek w zdaniu "w przypadku spotkania się z okazem debilusa totalusa, po drugiej stronie telefonu"
OdpowiedzSupergary ponownie w natarciu. Mnie zapraszają na "targi nowoczesności". Z "przykrością" ich informuję, iż nie mieszkam już w rodzinnym mieście :-> Parę dni temu na stacjonarny telefon zadzwoniła akwizytorka zapraszająca na spotkanie organizowane przez firmę Werdz... Werdżi... Niestety dziewczę się zaplątało i nie potrafiła wypowiedzieć nazwy tej firmy. Cisza w słuchawce i po chwili rozłączenie :D
Odpowiedz@vonKlauS: Właśnie to mnie dziwi. Raz (w życiu) miałam taki telefon - babka nawija, nawija, nawija, skończyła a ja nadal nie wiem, w jakim mieście to 'spotkanie'.
OdpowiedzNo i jeszcze "niemniej". W znaczeniu takim, jak w historii, pisane jest razem (jako "ale", "mimo to") a nie oddzielnie (w znaczeniu "X jest nie mniej przystojny od Y"). Co do piekielności historii... no cóż, praca telefonicznych naciągaczy jest niewdzięczna i sama w sobie piekielna.
Odpowiedzbo takie rozmowy konczy sie od razu i odklada sluchawke, a nie tlumaczy sie ze swojej odmowy przez kwadrans...
OdpowiedzChyba koleżanko masz za dużo wolnego czasu. Nie, dziękuję, do widzenia. A potem odgłos odkładanej słuchawki.
OdpowiedzGenialne zakończenie rozmowy! Muszę zapamiętać i zastosować przy najbliżej okazji. A Twoją piekielność podziwiam, telemarketerzy mają zazwyczaj zakaz kończenia rozmowy z własnej inicjatywy, musiałaś ją do białej gorączki doprowadzić!
Odpowiedz@mki: A nie łatwiej nacisnąć czerwoną słuchawkę?
Odpowiedz@archeoziele: Oczywiście, że łatwiej. Jednak czasem człowiek chce się zwyczajnie pobawić i posłuchać 'technik manipulacji'. Ja nawet na taki pokaz bym poszła! O ile nie wymagaliby podania adresu czy jakichkolwiek innych danych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 marca 2015 o 0:28
@sla: Ty masz za dużo wolnego czasu? Chcesz mi go trochę odsprzedać?
Odpowiedz@Zmora: Co oferujesz :)?
OdpowiedzGotowy scenariusz na nowego Bonda!
OdpowiedzKilka lat temu w maju dzwoniła do mnie pani z zaproszeniem na spotkanie w dniu mojej matury. Pani nie za bardzo wiedziała, co odpowiedzieć na mój tekst, że "niestety nie mogę, mam wtedy maturę" :)
OdpowiedzJedyną sprawdzoną w takich sytuacjach metodą jest powiedzenie "Nie, dziękuję" i przysłowiowe "trzaśnięcie słuchawką". Nie ma co się dać wciągać w dyskusje, bo konsultant rzuci zdanie o ofercie w powietrzu, ty się wku**isz a on uzna któreś słowo za zgodę. Tak więc na przyszłość radzę: "Dowidzenia" i rozłączasz się.
Odpowiedz@Armageddonis: i tym samym oddaje się przysługę konsultantowi, który ma w wytycznych, że nie wolno mu przyjąć odmowy dopóki ktoś się nie rozłączy.
OdpowiedzKilka dni temu miałem podobny telefon. Może sama rozmowa wyglądała nieco inaczej i nieco krócej bo szybciej się Pani pozbyłem ale też chodziło o "twarz Lidla". Jedyne czego nie dosłyszałem, to nazwiska Pani i nazwy firmy, która ten wspaniały pokaz organizuje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 marca 2015 o 8:14
Jak dla mnie piekielna Ty byłaś. Taka praca, osoba po drugiej stronie pewnie niezły opieprz zebrała, za rozłączenie się. Kiedyś byłem na szkoleniu u "sprzedawcy garnków" przez telefon, pracy się nie podjąłem ale wiem jak to wygląda od kuchni.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Rozumiem, że zgodzisz się nawet na wciśnięcie sobie 'atrakcyjnej' oferty, by ktoś nie dostał opieprzu? To zwykły spam, większość ludzi nie życzy sobie takich praktyk zaś same numery bywają zdobywane na granicy prawa. Dlaczego więc mam być miła?
Odpowiedz@sla: Bo to wina firmy, a nie osoby, która do Ciebie dzwoni. To, dlaczego ta osoba pracuje w firmie zajmującej się takimi praktykami, to już zupełnie inna kwestia... Ja miło mówię "dziękuję, ale nie skorzystam" i się rozłączam. Takie proste.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 marca 2015 o 13:52
@chevreuil: To nie jest inna kwestia. Zatrudniła się w firmie, która zarabia oszukując i denerwując społeczeństwo, niech więc nie oczekuje spokojnej i grzecznej reakcji. Mnie jeden telefon nie wkurzy. Jednak jeżeli dzwoniono by do mnie ciągle, budzono mnie to moja reakcja skończyłaby się wpisem 'do tego furiata nie dzwonić'.
Odpowiedz@sla: Nie masz pracy, nie masz za co żyć, chcą Cię tylko w tej jednej firmie. Co robisz?
Odpowiedz@chevreuil: W ten sam sposób można usprawiedliwić nawet kradzież. Bo przecież on taki biedny, nie ma za co żyć, nikt nie chce go zatrudnić. Mnie nie obchodzi, jakie ktoś miał motywacje by zatrudnić się w danej firmie, ja nie życzę sobie akwizycji, także tej telefonicznej.
Odpowiedz@sla: Chciałam odpisać coś mądrego, ale jeżeli porównujesz kradzież do beznadziejnej pracy (z której pewnie 99% chce jak najszybciej zwiać), to aż zabrakło mi słów.
Odpowiedz@chevreuil: To była hiperbola... Zresztą, takie firmy także łamią prawo. Ja nigdy nie zezwoliłam na przekazywanie mojego numeru podmiotom trzecim w celach marketingowych, skąd więc go mają? Tylko czekam na przepis nakładający kary na tego typu 'firemki', które dzwonią do losowych osób. Chcesz być dobrym samarytaninem? Proszę bardzo, lecz mnie proszę nie nękać bo będę niemiła.
Odpowiedz@sla: Firmy łamią prawo, a nie osoba, która dzwoni. Krótkie "nie, dziękuję" i rozłączenie się nie kosztuje wiele. I nie wynika to z tego, że jestem dobrym Samarytaninem, a jedynie z kultury osobistej.
Odpowiedz@sla: a nie możesz jak człowiek po prostu odłożyć słuchawki? Tylko się wyżywasz na bogu ducha winnych konsultantach.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Za pierwszym razem wysłucham, z ciekawości. Za drugim razem odłożę. Za entym zwłaszcza, jak mnie obudzą, zrobię cyrk i nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia. Skoro ktoś zatrudnia się w firmie, która łamie prawo, która polega na manipulacji i oszustwie, niech nie oczekuje miłego przyjęcia.
Odpowiedz@sla: skoro ktoś nie chce zdychać z głodu to ma obowiązek znosić humorki jaśnie pani...? Przecież ludzie tam się zatrudniają żeby PRZEŻYĆ! Myślisz, że dla kogoś to stałe źródło zatrudnienia? Nie. To tymczasowe zanim czegoś innego nie znajdą. Sam bym trafił do takiej firmy gdybym nie uciułał sobie nieco grosza. Bo lubię oszukiwać ludzi? Nie! Bo nie chciałbym spać pod postem? Tak! O to chodzi! O życie! Miałem o Tobie wyższe mniemanie.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Może jeszcze mam się zgodzić na ofertę by pracownik otrzymał premię? Bo to przecież jego praca, mówiąc 'nie' tylko ją utrudniam, czasem sprowadzam na pracownika nieprzyjemne konsekwencje (bo musi wcisnąć tyle i tyle produktów w określonym czasie). Gdzie więc jest granica? Teksty o 'zdychaniu z głodu' proszę sobie darować - w ten sposób można usprawiedliwić prawie wszystko, włącznie z działaniami typowo przestępczymi. Nie życzę sobie telefonów, zaznaczam to wszędzie, gdzie się tylko da, czytam dokładnie wszystkie formularze wymagające podania numeru telefonu więc telemarketer dzwoniąc do mnie łamie prawo (on lub jego firma). Dlaczego więc mam być miła? Jeśli to jednorazowy telefon - przeżyję, powiem stanowcze nie i zażądam, by więcej do mnie nie dzwoniono. Jeżeli jednak nie potrafią mnie słuchać i będą wydzwaniać ponownie z zastrzeżonego to będę złośliwa. Dla mnie takie zachowanie jest całkowicie niemoralne (sztuczki psychologiczne by wcisnąć syf) oraz niegrzeczne (wydzwanianie do osób, które sobie tego nie życzą).
Odpowiedz@sla: wystarczy żebyś się zachowywała jak człowiek a nie wredna baba. Tyle i tylko tyle. Ale jak widzę dla ciebie to stanowczo za dużo.
OdpowiedzTeż kiedyś umęczona zostałam przez pana, który prosił mnie o mój adres w celu wysłania mi jakiejś fantastycznej ponoć bielizny. On jednak nawet nie dawał mi dokończyć, że dziękuję, bo nie jestem zainteresowana. Przerywał mi w pół słowa i zaczynał zachwalanie tej bielizny od nowa, jak z automatu (nawet słychać było znużenie w jego głosie, pewnie przede mną powtarzał tą formułkę milionowi innych osób). Rozłączenie się pomogło. Do dziś jednak zastanawiam się, jak bardzo nas*ane trzeba mieć w głowie, żeby "zachęcać" ludzi do czegoś w taki sposób (i nie mówię tu o panu dzwoniącym, tylko o ludziach "na górze") oraz co by mnie spotkało, gdybym podała im swój adres. Przyszłaby przesyłka z bielizną z reala, ale płatna kilka stówek?
Odpowiedz