Kilka akcji:
1) W sklepie samoobsługowym.
Podchodzę do kasy, dzień dobry.
Pani kasuje, mi się nagle przypomina, że mam siatkę w torbie i że wypadałoby się spakować.
Wyrwało mi się ciche "A, siatka" i zanim się połapałam reklamówka była nabita.
Lekka konsternacja, ale nie będziemy kierownika ściągać do głupich trzydziestu groszy...
Co jest piekielne?
Ano banda buraków, którzy nie potrafią powiedzieć "poproszę siatkę".
2) Z czasów gdy jeszcze pracowałam na mięsnym.
Był jeden szczególny klient. Mówiłyśmy o nim TEN, WIESZ KTÓRY.
Obsługiwanie go wyglądało tak:
K: Dzień dobry.(z ukłonem!)
J: Dzień dobry.
K: Czy są korpusy?
J: Są
K: To dwa poproszę.
I w tym stylu całe zakupy.
I taki klient był jeden. Na całe dziesiątki, a kto wie, czy nie setki takich:
J: Dzień dobry
K: Karkówkę! Ładniejszej nie ma?
3) I oczywiście - dzieci.
Moja jaka jest, taka jest. Koszyk w sklepie odstawi, leniwe zagniecie, zabawki posprząta.
Ale jest wściekle nieposłuszna. Można jej dziesięć razy mówić "nie biegaj" a i tak podziała dopiero złapanie za kaptur i przetrzymanie aż się uspokoi.
Więc stoję przy kasie, Natalka jest w dziesięciu miejscach naraz, zagaduje mnie, nie reaguje na polecenia, urządza awanturę o lizaka i miętusy...
A od kasjerki słyszę, że to wyjątkowo grzeczne dziecko jest.
Jakby mówiła, że normalne, przeciętnie grzeczne, to OK. Ale ona jest podobno grubo powyżej przeciętnej.
To jakie dzieci tam przychodzą?!?!
I teraz refleksja - co to za czasy?
sklepy
Historia zredagowana fatalnie, na dodatek bez myśli przewodniej. Jak mógł się tak popsuć styl, przecież 4lata doświadczeń na Piekielnych i dwie historie były już na głównej.
OdpowiedzDziękuję za konstruktywną krytykę. Aż dwie? Z czterech dodanych to będzie połowa... Nie zależy mi na głównej, nawet jej nie czytam, tylko na wymianie doświadczeń. No to minusować, minusować!
OdpowiedzBajkopisarz. Zmysla. Wszystkie jej czy jego historie stawiam ze są zmyslone
Odpowiedz