Wracam dziś wieczorem do bloku, godzina 21:00, wchodzę i od wejścia uderza w moje nozdrza przeraźliwy smród. Jeden z aniołów nocy ulokował się idealnie na pierwszym schodku klatki schodowej i w pozycji łamanej usnął, zmęczony zapewne rozmyślaniami nad sensem istnienia. Minąć go w bezpiecznej odległości nie sposób i wcale nie mówię tu o wyjściu poza promień rażenia zapachu utrudzonego myśliciela.
Jego pech, że moje serce i litość dla podobnych pustelników skończyły się jakiś rok temu, kiedy jeden z nich zostawił po sobie ślad bytności w postaci rozwolnienia spływającego leniwie po klapie zsypu i tworzącego poniżej malownicze bajorko. Dokładnie o tym marzy człowiek wychodzący rano do pracy i wyrzucający śmieci.
Niewiele się zastanawiając, wybrałam w telefonie zapisany numer straży miejskiej. Zgłosiłam problem, rzekłam, że czuję się zagrożona, że dość niefortunne miejsce ów człek sobie wybrał na spoczynek, że prosiłabym o wsparcie w negocjacjach i podałam numer mieszkania.
Usłyszałam mniej więcej taką odpowiedź:
- Zgłoszenie przyjęte i patrol zaraz tam podjedzie, ale tak już prywatnie... proszę mi powiedzieć, kto jest administratorem budynku?
- Przyznam szczerze, że nazwiska nie pamiętam...
- Bo chciałbym mu zasugerować rozwieszenie kartek ostrzegawczych, by nie wpuszczać.
- Wie pan co... takie kartki już wiszą od przynajmniej dwóch lat.
- Powiem pani, że to dziś będzie siódma interwencja w tamtym bloku. My przyjedziemy, tylko jak tutaj ludzi nauczyć, żeby sami nie doprowadzali do takich sytuacji? I dziękuję, że pani od razu numer mieszkania podała, miałem pytać, bo takich ludzi to wpuszczają, ale żeby nas wpuścili, musielibyśmy wchodzić incognito.
Rzeczywiście patrol był po kwadransie, zapewne pana wynieśli.
Pomijając pytanie, czy takich ludzi należy usuwać z klatki w nocy kiedy jest zimno, zastanawia mnie kilka spraw: dlaczego ja zapraszając gości do mojego lokum muszę brać za nich odpowiedzialność, a taki jeden dobry Samarytanin z drugim już nie? Czy wchodząc do klatki tak trudno zatrzasnąć za sobą drzwi? I wreszcie czy ci sami ludzie, którzy wpuszczają wyznawców Dionizosa, sprzątają później po nich fekalia czy wietrzą klatki? Bo jeszcze nie widziałam nikogo z mopem prócz sprzątaczki, choć oczywiście o niczym to świadczyć nie musi.
Dodam tylko, że jeszcze rok temu żal mi było tych ludzi, a nawet dziś prawdopodobnie nie dodałabym tej historii, gdyby nie to, że wczoraj rano korzystając z windy musiałam owinąć nos dwa razy szalem, bo aromat nakłaniał do głębokich przemyśleń typu "czy na pewno chcę po raz drugi podziwiać swoje śniadanie?" Wysiadając na parterze musiałam minąć się znów z uśmiechniętym i zadowolonym z życia człowiekiem, którego osoba do tego stopnia zapierała mi dech w piersiach, że jeszcze kilka kroków po wyjściu z bloku miałam odruch wymiotny. Podejrzewam, że był to Paskudny Stary Ron i jego Zapach; było to chyba najintensywniejsze doznanie węchowe w moim życiu.
Bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy pomagają każdej zbłąkanej duszyczce, proszę jedynie, by nie robili tego kosztem pozostałych mieszkańców...
Przede wszystkim, takie cuchnące żuliki nie mają miejsca do spania bo... za długo balowały z kolegami nad flaszką. Gdyby do 21 zebrali się do schroniska to by się umyli, wyspali, nawet by ktoś nakarmił. Ale tam nie wolno flaszeczki z kolegami zrobić.
Odpowiedz@Grav: Żeby tylko to... Najbliższa noclegownia jest zaledwie dwa osiedla stąd. Ponadto z racji problemu bezdomnych (który wiąże się tylko i wyłącznie z tym, że są wpuszczani - co widać po tym, że tylko niektóre bloki są oblegane) chodzą panie z któregoś kościelnego czy zakonnego ośrodka i PROSZĄ, by do nich przyjść. Warunek bycia w trzeźwości jest jednak nie do przejścia... A jeżeli człowiek nie jest w stanie być trzeźwym dla dachu nad głową, nie wiadomo, co zrobi dla flaszki wódki. Pozwolę sobie tutaj odpisać też Lucasowi komentującemu przez fb: Owszem, powinni brać odpowiedzialność, ale jej nie biorą - i stąd moje pytanie, które zwraca uwagę na poczucie bezkarności. Służby sprzątające dbają zaś o czystość części wspólnych, w tym usuwanie ludzkiego kału, uryny czy rzygowin, które pojawiły się tam ze względu na czyjąś lekkomyślność. Rozmawiałam z paniami sprzątającymi, wiedzą jak jest. Wydaje mi się jednak, że nie należy tego traktować jak zwykły zakres obowiązków. Dodatkowe koszty sprzątania ludzkich wydzielin nałożone na wszystkich mieszkańców (włącznie ze mną) być może nauczyłaby pilnowania wspólnej przestrzeni życiowej i uspokoiłoby litościwych wpuszczaczy.
Odpowiedz@RudaMaupa: a po co im ''dach nad głową'' przy konieczności trzeżwości , skoro GO MAJĄ, na klatkach schodowych?
Odpowiedzdlaczego wpuszczają? prosta odpowiedź - większość ludzi nie ma ochoty się bić z 'gównem'(zawsze się ubrudzisz). Stanie taki przy drzwiach i będzie terroryzował zapachem. A jeśli nawet odpędzisz to wróci, dostanie się z kim innym i wtedy zasra, gorzej jak przyuważy, które twoje drzwi lub jakim samochodem przyjechałaś... Poza tym tak technicznie, to drzwi do klatki powinne być porządne, byle jakie nie stanowią większej przeszkody. Najlepiej jeśli są podwójne, z holem i wielką tabliczka obiekt monitorowany.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2015 o 7:45
@PiekielnyDiablik: Byłoby świetnie, gdyby rzeczywiście coś zrobić z wejściem. Niestety monitoring jest tylko przed blokiem, o ile się orientuję. Nieraz trafiłam na takiego koczującego pod drzwiami menelika - mamy ławeczkę, tam się wylegują. Sama mam szansę wygrać z nim wyścig do drzwi i zatrzasnąć, czasem machnę dodatkowe kółeczko wokół bloku, żeby gościu sobie poszedł, ale starsze panie czy ktoś z dzieckiem pewnie ma inaczej. W takiej sytuacji wystarczyłoby od razu zadzwonić na straż miejską, że wszedł taki a taki pan i zachowuje się agresywnie, zamiast zostawiać ten problem kolejnym. Bo skąd wiadomo, że tak samo nie będzie chciał wymusić wejścia do mieszkania? Jeśli wszyscy będą mieć tego świadomość, nie będzie okazji do zasranej zemsty. Już raz musiałam przechodzić nad śpiącym całe szczęście bezdomnym pod drzwiami mojego mieszkania. To zwyczajnie niebezpieczne.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2015 o 9:13
@RudaMaupa: ja wiem że jest źle, co mi pozostaje poza stwierdzeniem faktu. Reakcji SM to się nie doczekam ruski rok. I co wtedy?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2015 o 9:54
@PiekielnyDiablik: No właśnie, i co wtedy... A ja chodzę, pytam, kto wpuścił, kto widział wpuszczającego - to cisza. Nawet nie da się ustalić, jakim sposobem wchodzą. Przyznam, że w tym wypadku SM jest mi podporą. Nie wiem, co by było, gdyby nie interweniowali. Ciekawa jestem jak rozliczają się ze zgłoszeń w przypadku braku reakcji. Jeżeli się zachowuje agresywnie i wtargnie na przestrzeń niepubliczną, którą zdaje się jest zamknięta klatka schodowa, to nie wiem, czy byłoby aż tak źle. Chociaż widząc, jakie jaja się odpierdzielają, trudno powiedzieć... Mając na uwadze to, że tylko ja sama mogę zadbać o własny tyłek, chodzę na kurs samoobrony, ale czy to wystarczy w razie czego? I jakoś mam dziwne wrażenie, że babcie, dla których jest to największe zagrożenie, zwyzywałyby Cię od oprawców jeszcze zanim miałbyś prawne nieprzyjemności... Co to za pokrętna logika? :/
Odpowiedz@RudaMaupa: jeśli menel wypowiada się w miarę składnie, to wystarczy, że skorzysta z metody akwizytorów i poda się za kogoś innego (listonosza, inkasenta itd.), zresztą mieszkamy w kraju, gdzie powiedzenie "to ja" otwiera drzwi do większości klatek...
Odpowiedz@soraja: I tutaj podoba mi się metoda zwykłego zapytania o nazwisko człowieka, do którego dana osoba chce się udać. Ale masz rację - i to niestety nie jest szczególna umiejętność manipulacji wchodzących, tylko głupota wpuszczających...
OdpowiedzRudaMaupa czy do Twojego bloku jest wejście na kod wpisywany w "domofon"? Jeżeli tak, to zaproponuj Administracji zmianę kodów wejściowych. To jest dość częsta sytuacja. Menele zdobywają kod wejściowy i zostają częstymi gośćmi na klatkach schodowych, a kod traktują jako wiedzę tajemną wartą wiele flaszek. Jak zdobywają kod wejściowy? Jest na to kilka sposobów. Najprostszy to podglądanie co wpisują wchodzący do bloku mieszkańcy. Ale to może się skończyć wezwaniem Straży Miejskiej albo Policji. Równie często stosowanym sposobem pozyskania kodu wejściowego jest "handel wymienny". W przypadku menela będzie to najczęściej wymiana "kupno flaszki" w monopolu, za "kod dostępu do bloku" z miejscowymi gimbusami. Gimbusy potrafią sprzedawać kody dostępu do SWOICH bloków różnym osobom. Spotkałem się z sytuacjami, że sprzedawali te dane firmom ulotkarskim, pizzeriom, Świadkom Jehowy itd. za często bardzo symboliczne kwoty.
Odpowiedz@Draco: Na to bym nie wpadła... Wydaje mi się, że możesz mieć rację, jak się zastanowić, częstotliwość przebywania żulerni w bloku jest aż nieprawdopodobna, a i przesiadujące pijące nastolatki są plagą. Rzeczywiście pachnie to wyższym poziomem głupoty. Dzięki za wskazówkę, skorzystam z pewnością. Naprawdę tak bezdennie głupie stworzonka istnieją? A mawiają, że do własnego gniazda się nie sra...
Odpowiedz@RudaMaupa: Istnieją i jest ich całkiem sporo. Ich nie obchodzi stan ich bloku - ich obchodzą "imprezy", a do imprezowania potrzebna jest wódka. Im wódki nikt nigdzie nie sprzeda, no chyba, że ktoś przymknie oko, ale to są jednorazowe sytuacje. A każdy menel bez problemu alkohol kupi w każdym sklepie - byle tylko nie był ostro nawalony i się prosto trzymał. Tylko, że menele nie mają na to kasy. Te dwie grupy uzupełniają się wzajemnie, więc często wchodzą we współpracę. Bywa, że to jest wieloletnia "umowa dżentelmeńska". Dzieciaki dają kasę menelom, oni kupują im wódkę. W zamian menele dostają kod wejściowy do bloku. Dzieciaki mają wódkę i mogą się schlać do nieprzytomności, a menele mają dach nad głową i ciepło, więc mogą zrobić dokładnie to samo - schlać się do nieprzytomności. Znam też przykłady, że gimbusy dają te kody dostępu każdemu kto zaoferuje za nie kasę, albo jakieś rabaty (np. na pizze). Skutkiem tego są różne osoby szlajające się po budynku i jego terenie, całe sterty ulotek i Świadkowie Jehowy chodzący od drzwi do drzwi.
Odpowiedz@Draco: Często do bloków są uniwersalne kody, działające nawet na całe osiedle. Wystarczy że instalator nie zmieni kodu serwisowego i ktoś wygrzebie w internecie instrukcję. Często dość spore osiedla można otworzyć znając jeden prosty kod (w stylu 4 zer). Później wystarczy że jedna osoba się dowie, powie kolejnej, za miesiąc w ten sposób pół klatki otwiera drzwi. O ile jeszcze można zobaczyć kto wydał kod jeśli podał indywidualny z numerem mieszkania to przy kodzie serwisowym nie ma szans praktycznie dowiedzieć się od kogo wypłynęło.
Odpowiedz@nemo333: Uniwersalne kody to miejska legenda. Nie ma czegoś takiego. W tych urządzeniach USTAWIA się kod administracyjny i można go w każdej chwili zmienić. Pracując w administracji Wspólnot Mieszkaniowych używałem takich kodów i nie były to wcale proste 0000, albo 1111. Często dla bezpieczeństwa, każdy blok na osiedlu miał swój indywidualny kod administracyjny. Jeżeli ktoś ustawi kod 0000 jako administracyjny to jest idiotą i tyle w temacie. Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, ale my tu piszemy o menelach. Już widzę jak siedzą w internecie i wyszukują instrukcję obsługi do konkretnego modelu domofonu mając nadzieje, że nie został zmieniony kod serwisowy. ;)
Odpowiedz@Draco: Całkiem sporo domofonów ma pod przyciski podpięte normalne tonowe dzwięki jak w telefonie. Wystarczy posłuchać, nawet nie trzeba podglądać kodu. To jest zupełnie nieuzasadniona głupota. Kod który z założenia jest po to żeby był tajny wygrywany głośno przy każdym wpisywaniu :) A ja mam szczęście, lokalne dresy nie dały kodu do domofonu nawet swoim bliskim kolegom z którymi regularnie piją. Dziwne, ale widocznie nawet w tej grupie pojawia się czasem jakiś instynkt i ślad rozsądku. Bardzo przyjemnie się zdziwiłem, gdy jeden nawalony gość, który zazwyczaj nawalał się na naszym "podwórku" i syfił, stał pod bramą i lamentował że koledzy nie chcą go wpuścić. W miejscu w którym mieszkałem kilka lat temu, pozwalaliśmy zostawać w zimę na noc na klatce tylko jednemu konkretnemu bezdomnemu. Zazwyczaj spał pijany, fakt, ale śmierdział dopiero z bardzo bliska i rano nie było po nim żadnego śladu. Wcześniej wyganialiśmy wszystkich, ale ciągle przekradali się nowi. Odkryliśmy, że ten który sprzątał nie lubi towarzystwa i oznajmia kolegom że zajęte. Więc dla świętego spokoju został. Tylko miał przykazane uważać żeby nie tarasować przejścia. Tym bardziej, że w tamtym bloku większy problem niż bezdomni, stanowiło pijące na klatkach młodsze towarzystwo. Bardzo niebezpieczne i agresywne. Kiedyś zaatakowali jednego lokatora nożem. Ludzie byli bardzo przeczuleni na punkcie kręcących się w nocy obcych. Bezdomny miał tą dodatkową zaletę, że widząc obcego zaczynał się głośno zachowywać, kiedyś po prostu zapukał i powiedział że ktoś się czai na półpiętrze. Jak zaczynał być głośny było wiadomo że ktoś poza nim jest na klatce i trzeba rozważyć telefon na policję. Po akcji z nożem policjanci też byli przeczuleni na punkcie naszego bloku.
Odpowiedz@asmok: metoda taka sama jak udomowienie psów, żeby strzegły przed wilkami. Jak widać, sprawdza się od wieków.
Odpowiedz@Draco: kolega mieszka w klatce do ktorej kod to #4444 ;) nie wiem ile osob to zna ale jak kiedys na niego czekalem przed blokiem to chyba wszyscy wchodzacy uzyli tego kodu. Wystarczy ze jedna osoba pozna taki kod, potem kolejna, powie nastepnej i juz gotowe, znaja wszyscy i nawet menele sie dowiedza.
Odpowiedz@nemo333: Czyli jakiś idiota pracuje w administracji (albo w Zarządzie) i ustalił taki kod.
Odpowiedzmasz plusa za Paskudnego Starego Rona :)
OdpowiedzPracuje jako wolontariuszka w przychodni dla bezdomnych w Warszawie i niezmiernie smuci mnie taka znieczulica. Ludzie mają tendencję do odbierania człowieczeństwa tym ludziom. Bo nie mają domu, bo są brudni, bo śmierdzą, bo zbierają puszki, bo jadą tym samym autobusem co my, bo śpią na naszej klatce. A ja wam powiem, że nie należy mierzyć wszystkich jedną miarą- nie każdy bezdomny jest menelem! Niewielki odsetek tych ludzi ma wykształcenie wyższe, do naszej przychodni zgłasza się również bezdomny LEKARZ. Tak moi drodzy, człowiek niesamowicie wykształcony tylko z taką różnicą, że mu się nie powiodło w życiu. Największym szokiem dla mnie było poznanie pana, który jak się okazało przeżył Auschwitz i ucieczkę z bydlęcego wagonu przez wyłamaną deskę w podłodze. Ujmą dla tych ludzi jest już sam fakt, że nie mają dachu nad głową, nie mają się gdzie umyć i co zjeść. Nie chcą chodzić do schronisk bo w nich niezmiernie łatwo jest się zarazić wszawicą (również wszami odzieżowymi) i świerzbem, pościel w takich miejscach nie jest zmieniana codziennie, można sobie więc wyobrazić jak łatwo jest się zarazić a dla bezdomnego pasożyty to kolejny uciążliwy problem którego przy ich możliwościach higienicznych prawie nie da się wytępić. A z alkoholem jest tak, że najczęściej zaczynają pić mając jeszcze dom, powody są różne- utrata pracy, problemy, przemoc w domu. Potem są już niezapłacone rachunki, eksmisja i lądują na bruku. Potem nałóg się pogłębia, piją by zapomnieć a potem piją bo nie mogą przestać. Nawet tym ludziom należy pomagać, sami nie dadzą rady z tego wyjść. Wy również macie swoje nałogi, wiecie jak ciężko jest rzucić papierosy, a co dopiero alkohol kiedy nie ma się od nikogo pomocy? To jest zamknięte koło, nawet ci co nie piją zostają w to wciągnięci przez innych bezdomnych których poznają mieszkając razem w pustostanach itd. Moi drodzy, apeluje żebyście pamiętali, że macie do czynienia z drugim człowiekiem. Oni nie są gorsi od was, tak samo jak wy mieli kiedyś swoje łóżko i miskę ciepłego jedzenia. Jeśli macie w sobie chociaż trochę empatii nie wyrzucajcie ich z klatek tylko dlatego, że śmierdzą. Zamiast tego nawet jeśli śpi zostawcie mu coś do jedzenia i picia, a jeśli macie taką możliwość podarujcie ciepły koc. Mamy zimę, w nocy marzeniemy często chodząc w puchowych kurtkach, a co ma zrobić ze sobą osoba która najczęściej nie jest nawet odpowiednio ubrana? Proszę was o pomyślenie o moim poście następnym razem kiedy zobaczycie bezdomnego- i mówię to ja, osoba mająca na codzień doczynienia z ruszającymi się ranami (!), nieprzyjemnymi zapachami i setkami wszy. PS. Od smrodu bezdomnego autorko/autorze twoja duma nie ucierpi :) nie zachowuj się jak królewskie dziecko które nie widziało na oczy ubóstwa, tak właśnie pachnie niemyte ciało i brudne ubrania. Uwierz, że gdyby mogli to myli by się codziennie tak jak robimy to my. Bądźmy bardziej tolerancyjni i empatyczni, dobro zawsze do nas wraca :) Pozdrawiam!
Odpowiedz@Basiula: Od tego są noclegownie lecz tam trzeba być trzeźwym, a większość meneli doi procenty.
OdpowiedzPrzeczytaj jeszcze raz mój komentarz... w noclegowniach dzieje się to samo co w schroniskach. Zresztą są limity miejsc, nie przyjmą każdego.
Odpowiedz@Basiula: Gdybyś przejrzała moje zarchiwizowane historie, znalazłabyś tam jedną sprzed dwóch lat, w której prezentowałam podejście godne Twojego. Niestety, ci biedni ludzie, którzy są tak samo ludźmi jak i ja, nie potrafią uszanować tego, że ktoś ich wpuszcza i zapobiega zamarznięciu. Za przeproszeniem srają i rzygają gdzie popadnie, do tego zaczepiają mieszkańców. Ja to tam pal licho, ale tu są dzieci. Zawsze w tej sytuacji stanę po stronie dzieci i innych narażonych na agresję alkoholika, który stoczył się na samo dno. Co oni temu winni? Jeśli zaś pracujesz w wolontariacie, tym bardziej Ci się dziwię - Ty najlepiej powinnaś sobie zdawać sprawę, jak bardzo takie przymykanie oka szkodzi. W ten sposób wydaje im się, że można tak żyć. Człowiekowi nikt na siłę do gardła alkoholu nie wlewa i mówi Ci to osoba, która sama boryka się z problemem częstego picia, a także niestety ma w kręgach znajomych osoby z podobnym problemem. Moja duma od smrodu nie ucierpi, ale może ucierpieć moje zdrowie, a także zdrowie innych, to jest mimo wszystko zagrożenie epidemiologiczne. Jeśli chcesz, to proszę, pomagaj, chwali Ci się to, ale to nie jest niczyj obowiązek, a dobra wola. Twoja zaś duma nie ucierpiałaby od przeczytania w tekście czegoś więcej niż "olabogajezusieburdynaklatkach". Na przykład jasno tam stoi moja płeć, podobnie jak przy nicku, jak również wzmianka o zwykłych menelach, którzy mnożą się jak grzyby po deszczu, a nie każdym bezdomnym człowieku, który potknął się w życiu. Wierz mi, że głodny człowiek nigdy nie odszedł ode mnie z pustymi rękami, a i ja sama macham ręką, jeśli widzę gdzieś w kąciku schowanego cicho zadbanego człowieka, choć w pocerowanych ciuchach i dziurawych butach, toż mnie od tego nie ubędzie. Nie życzę sobie takiego szufladkowania tylko dlatego, że jesteś w wolontariacie, tak jak nie życzę sobie robienia ze mnie bezdusznej istoty, bo wystarczająco od życia za empatię w dupę dostaję. Chętnie pomagam potrzebującym, ale nigdy nie dam nic takiemu kierowanemu przez nałóg człowiekowi, bo przepije, a jeszcze i mnie napadnie, bo mam. I na litość boską, jest różnica między ciałem niemytym kilka dni, a zasikanym, zasranym żulem, któremu wszystko jedno, gdzie wali klocka... Zawsze przy takich stwierdzeniach mówię tak: jeżeli Ci go żal, weź go do domu. Umyj. Nakarm. Posprzątaj po nim, jeśli nabrudzi na klatce. Zaopiekuj się. Ale jeśli Twoja pomoc ogranicza się do wygłaszania umoralniających porad, to wiedz, że nie jest ona pomocą. To zwykła ignorancja. Tyle mam do powiedzenia. Może i stanowczo, ale nie wolno dawać sobie aż tak wchodzić na głowę... Ładnie byśmy wyglądali, gdyby wobec wszystkich zastosować taką pobłażliwość. P.S. Męczę się z nałogiem palenia, picia, nagminnego kłamania, nałogiem komputerowym, do tego towarzyszy mi kilka natręctw i nawracająca depresja. I uwierz mi, ostatnim, czego mi trzeba, to litość - podejrzewam, że ludzie o których mówisz też jej nie chcą. Nie ma nic gorszego niż ujrzenie w oczach drugiego człowieka litości, bo to znaczy, że niżej upaść się nie da. Takie moje zdanie. Z tego też powodu mam wrażenie, że jesteś w tym momencie zwyczajnie współuzależniona... Jak można usprawiedliwiać nałogowca?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2015 o 21:35
@Basiula: Czyli może powinniśmy im pobyt w Hiltonie fundować, tak? Lepiej chyba spać w nie najświeższej może pościeli, ale w cieple niż w łachach gdzieś pod mostem albo na dworcu. Bezdomni mają gdzie pójść. Wystarczy tylko chcieć, wykazać się odrobiną inicjatywy. A nie czekać na gotowe. Zwłaszcza że dzisiaj mają bardzo dużo możliwości. I tak- mogą się myć codziennie. W schroniskach zazwyczaj są łazienki. Powiem więcej- często można się tam ogolić, ostrzyc czy dostać świeże ubrania. Ale takie chlory jak w historii wolą walić pod siebie. My ich nie odzieramy z człowieczeństwa. Oni sami to zrobili.
OdpowiedzA co do tego, że bezdomni mają tyle możliwości... Tak łatwo o tym pisać prawda? Większość z nich nie posiada nawet dowodu osobistego przez co nie mogą załatwić wielu rzeczy. Druga sprawa, że nie zdają sobie sprawy z możliwości jakie są oferowane osobom potrzebującym pomocy. Skąd mają o tym wiedzieć, z internetu? Wśród nich też nie istnieje coś takiego jak społeczność, każdy działa na własną rękę i jeden dla drugiego jest swojego rodzaju konkurencją. Nie będą sobie aż tak pomagać nawzajem i informować gdzie co można dostać, wtedy myślą że zabraknie akurat dla nich. Jeszcze jednym sporym problemem jest dojazd, nie sprawdzą sobie na smartfonie jak dojechać do wyznaczonego celu. Boją się też jazdy komunikacją miejską, wierzcie mi, że najzwyczajniej się wstydzą i boją mandatów i sprowadzania policji jeśli nie mają dokumentów. To wszystko nie jest takie proste jak się wydaje, wiem co mówię.
Odpowiedz@Basiula: Usprawiedliwiasz ich i traktujesz jak dzieci we mgle. W tej sytuacji nie dziwi mnie, że jak dzieci we mgle się zachowują. Ale tak łatwo pisać o tym, że mają ciężkie życie, prawda? Kto jak kto, ale policja powinna wiedzieć, gdzie człowiek może uzyskać pomoc. W dużych miastach są świetnie oznaczone punkty informacji - owszem, turystycznej, ale nie spotkałam się z sytuacją, gdy nie pomogą w innej sprawie, jeśli tylko internet przyjdzie z pomocą. Zakładam, że nie są bezdomnymi od zawsze - przypuszczam, że bezdomność od dziecka to rzadki przypadek. Stąd coś tam mimo wszystko przeniknęło do główki. Nie wychowujmy ludzi w przeświadczeniu, że są bezradni, bo dokładnie tacy się staną. Szczególnie przy ograniczonych środkach zadbajmy o tych, którzy chcą coś zmienić. Owszem, kosztem tych, którym w zasadzie wystarcza to, co jest. Ale właśnie ci żule i menele robią koło dupy pozostałym bezdomnym, nie widzisz tego? Podejrzewam, że ci potrzebujący naprawdę nienawidzą ochlejmord wiecznie dręczących ludzi. To żule są przyczyną dystansu do bezdomnych, a nie znieczulica. Znieczulica jest skutkiem, do licha ciężkiego...
Odpowiedz@Basiula: Bez przesady z tymi nałogami - znam trochę osób uzależnionych od kawy czy papierosów, które nie bez żalu, ale jednak rezygnowały ze swojego nałogu np. po zajściu w ciążę. Są rzeczy ważne i ważniejsze, jak ktoś traci pracę i dach nad głową, to tym bardziej powinien oszczędzać żeby szybciej stanąć na nogi a nie wydawać wszystko na alkohol. Smród niemytego ciała da się od biedy znieść (wiele zależy od tego, czy w danym mieście jest miejsce gdzie bezdomny może wziąć prysznic) ale w połączeniu z odorem alkoholu i moczu już niekoniecznie. A na te 2 ostatnie ma się wpływ. Za każdym pierwszym wezwaniem SM stoi zwykle historia z agresywnym natrętem, hałaśliwym pijakiem czy menelem sikającym na klatce schodowej - bezdomni sami zapracowali sobie na taką, a nie inną opinię. Jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś wzywał SM do bezdomnego, który jest czysty, trzeźwy i spokojny.
Odpowiedz@Basiula: Na początek powitam nowego użytkownika, wiem łatwo byłoby po prostu zaminusować, zamiast walczyć ze ścianą tekstu, ale jednak spróbuję powalczyć na argumenty. "Znieczulica. Ludzie mają tendencję do odbierania człowieczeństwa tym ludziom." - co niedzielę słyszymy 'miłuj bliźniego jak siebie samego, a niepraktykujący słyszą podobne rzeczy z innych źródeł o humanitaryzmie itp. Idea dobra, ale nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością, nie jesteśmy w stanie ścierpieć tego, ze gdy wyciągamy rękę z pomocą to srają nam na buty. Żeby zachować logiczną spójność i jednocześnie wierność idei, pozostaje odmówić takim osobnikom człowieczeństwa. "bo jadą tym samym autobusem co my, bo śpią na naszej klatce." - bo za niego nie płacą, bo zajmują 5X więcej miejsca, bo cofa mi się moje śniadanie, bo brudzą, bo skażają, zarażają (o tym póxniej); "ma wykształcenie wyższe, do naszej przychodni zgłasza się" - przykro że ktoś spadł z tak wysoka, ale pewne rzeczy zostają w takim człowieku, choćby szczera umiejętność używania 3 magicznych słów, a jeśli nie to krzyż im na drogę; "Nie chcą chodzić do schronisk bo w nich niezmiernie łatwo jest się zarazić wszawicą (również wszami odzieżowymi) i świerzbem" - no tu już mnie wicaKur trafi, to ja mam w imię nie wiem czego, narażać siebie na wszy, świerzb, grzybice, gangrenę, gruźlicę, żółtaczkę i pchły. Dlatego, że mnie stać na to żeby się wyleczyć, żeby wymienić cała pościel w domu i tapicerowane meble, żeby wywalić wszystkie pluszaki córki?!?!?!?! Chyba łatwiej zastosować masowe procedury odwszawia w schroniskach i noclegowniach. A tych co nie chcą się poddać, niestety trzeba izolować dla dobra wszystkich postronnych osób. "A z alkoholem (...) tym ludziom należy pomagać, sami nie dadzą rady z tego wyjść." - nie mogę pomóc tym, którzy nie wykazują najmniejszej woli. Tym bardziej sam indywidualnie, widząc takiego osobnika 5 minut raz na tydzień. No nie zaufam mu. "trochę empatii nie wyrzucajcie ich z klatek tylko dlatego, że śmierdzą. Zamiast tego nawet jeśli śpi zostawcie mu coś do jedzenia i picia" - najlepszym dowodem na to, że mu się to nie należy jest właśnie to, że jest na mojej klatce. To znaczy że nie wpuszczono go do noclegowni np. za alkohol. Jest tam właśnie dlatego że inni mu nie ufają. Dlaczego ja mam płacić za to moimi kablami telefonicznymi, zasraną windą, żarówką, zdemolowanymi skrzynkami pocztowymi, rowerem, wózkiem dziecięcym... "dobro zawsze do nas wraca" - oj wraca wraca, następnego dnia na kacu, po kolejne 50gr.
Odpowiedz@Basiula: W noclegowni dowód nie jest potrzebny. O tym, gdzie mogą otrzymać pomoc informują ich min. Strażnicy Miejscy regularnie robiący obchód melin. Już nie wspominając o nocnych patrolach organizowanych przez wolontariuszy. Boją się jeździć komunikacją miejską? Wolne żarty. Zimą chmary bezdomnych jeżdżą autobusami od krańcówki do krańcówki. Oczywiście bez biletu, bo akurat mandatów nie muszą się obawiać. No i akurat bezdomni miasto znają lepiej niż niejeden taryfiarz. A od noclegowni odstrasza ich nie dojazd, nie brak biletów ani dowodu osobistego. Tylko prozaiczny fakt, że nachlanych nie przyjmują.
OdpowiedzZgadzam się ze wszystkim, co moi poprzednicy napisali, dlatego odniosę się tylko do 'od smrodu bezdomnego twoja duma nie ucierpi'. Tak, nie ucierpi. Tylko, że jakimś dziwnym trafem, przy mojej chorobie lokomocyjnej zima w komunikacji miejskiej jest dla mnie koszmarem. Jak się trafi jakoś wyjątkowo 'pachnący' człowiek, to to ja muszę wysiadać i marznąć na przystankach, bo zwyczajnie mam odruch wymiotny, nawet bez wrażeń zapachowych ciężko mi się jeździ. Więc tak, jest to dla mnie spora przeszkoda. No i jeszcze - oni nie mogą iść do noclegowni, bo wszy i pasożyty, ale już im wolno zarażać nimi resztę społeczeństwa, śpiąc na klatkach schodowych i w autobusach?
Odpowiedz@Basiula: Z całym szacunkiem, ale masz doświadczenie z tymi, którzy sami do Ciebie przychodzą. A co z resztą? Z tymi, którzy na hasło "10 zł za zamiecenie chodnika" odpowiadają "eee, nie opłaca mi się"? Z tymi, którzy wolą pieniądze na wódkę zamiast bochenka chleba? Z tymi, którzy wkładają w ogródku restauracji palec do zupy gościom? Z tymi, którzy wolą spać na klatce, zamiast iść do noclegowni? Czy pobyt w Auschwitz usprawiedliwia takiego człowieka? Mogę mu współczuć, ale nie wpłynie to w żaden sposób na moją postawę wobec kogoś, kto nie tylko nie chce, aby jego sytuacja uległa zmianie, ale też wymaga, aby inni go utrzymywali i rozczulali się nad nim. Na pewno wiesz, że pomagać to znaczy dać wędkę, nie rybę.
OdpowiedzZa pomyłkę z płcią bardzo przepraszam, w połowie pisania komentarza odeszłam od telefonu i po czasie jak dokończyłam już nie pamiętałam płci a z czystego lenistwa już nie sprawdziłam ;) Dla mnie jednak ignorancją jest wypowiadanie się na temat na który nie ma się zielonego pojęcia, z bezdomnymi pracuje już 13 lat i nie jedno w życiu widziałam. A i uwierzcie, że większość z tych ludzi zachowuje się kulturalniej niż nie jeden z nas. Z tym obsranym śmietnikem to widocznie musiałaś trafić na osobę nie dokońca zdrową psychicznie. Ulica różnie wpływa na ludzi i takie rzeczy też potrafią robić. Ale to nie jest regułą, nie każdy taki jest. Zresztą, nawet tutaj czytałam historię wysmarowanej kałem toalety w korporacji. Nawet nie zdajecie sobie sprawy co siedzi w głowach ludzi z którymi przebywacie. Dla przykładu mogę podać historię ze swojego życia kiedy moja była już znajoma (doktorantka swoją drogą) po nocy spędzonej u mnie postanowiła obsikać mi dywan i zrobić kupę na poduszkę w dużym pokoju bo w toalecie pływała żywa jeszcze szczypawka :) winę zwaliła na mojego kota. Tylko, że koty nie robią takiej wielkiej kupy... A nawet już abstrahując od tego, komu z was nie zdarzyło się zrzygać pod siebie na zakrapianej imprezie? Ale powracając do naszego tematu- bezdomnych nie wolno zapraszać do domu pod żadnym pozorem. Uczą tego na każdym szkoleniu. Nie mamy pojęcia kim jest ta osoba, co jej siedzi w głowie i jakie ma zamiary. Tutaj już nie można popadać w taką skrajność. A co do tego fundowania pokoju w Hiltonie... gdyby było mnie stać chętnie bym taki komuś zafundowała ;) to już przemawia przez ciebie właśnie takie typowe myślenie z którym się spotykam na codzień. Wiecie, mieliśmy kiedyś taką sytuację, że do naszych lekarzy próbowały zapisać się osoby nie-bezdomne. Raz nawet cała ulica Wolska się zleciała kiedy ludzie usłyszeli, że u nas na wizytę np do kardiologia czeka się 2 tygodnie i jeszcze nic się nie płaci. Jacy oburzeni byli kiedy zostali odprawiani z kwitkiem! Jak to BEZDOMNY nie musi czekać i płacić a JA tak? A nie daj Boże ktoś z naszych podopiecznych dostał mieszkanie komunalne dzięki programowi wychodzenia z bezdomności ... Jak to BEZDOMNY dostaje za darmo kawalerkę i comiesięczną pensję a JA nie? Wierzcie lub nie ale w tej robocie więcej jest miłych chwil niż tych gorszych, jesteśmy zapraszani do tych którzy z tego wyszli, dostaliśmy nawet zaproszenie na ślub naszych podopiecznych :) a od smrodu się niczym nie zarazisz, chyba że dasz się polizać takiemu bezdomnymu po ranie albo rzuci się na ciebie ze strzykawką której dopiero co używał. Także bez obaw, tyle lat i ani razu nie przyniosłam do domu nawet ani jednej wszy. Nie zamykajcie się w stereotypie, że bezdomny to od razu recydywista który tylko czycha by was okraść. A i jeszcze.... Litość wy okazujecie mówiąc, że ci ludzie są biedni i na tym kończycie. Ja się nie lituje, ja działam i przynosi to skutki. A to, że pomaganie jest wyborem a nie obowiązkiem- szkoda, że nie jest, może świat byłby wtedy lepszy. Ja wam tylko życzę byście wy w takim razie nigdy nie potrzebowali pomocy drugiego bo z tego co widzę mało kto by jej wam udzielił, niestety...
Odpowiedz@Basiula: Powtórzę - każdemu potrzebującemu udzielę pomocy. Nie udzielę jej tym, którzy nie wiedzą, o co proszą. No właśnie, do domu ich nie wpuszczać, bo niebezpiecznie... Klatka schodowa jest wspólną częścią domu. Ten budynek jest domem, z piwnicami, suszarniami i mieszkaniami. Chyba nie wiesz, czego oczekujesz. I znów uogólnienie - "A i jeszcze.... Litość wy okazujecie mówiąc, że ci ludzie są biedni i na tym kończycie. Ja się nie lituje, ja działam i przynosi to skutki." Nie wiesz, na czym kończę. Z racji takich, nie innych możliwości śmiem wybierać, komu ta pomoc jest potrzebna i na co mnie stać. A jeśli działasz, to chodź po klatkach, w których koczują ci zagubieni bezdomni, o których mówiłaś, bojący się wszy i niewypranej pościeli, a potem posprzątaj. Akcja ze zsypem nie była jedyna. Inną była kupa pod paczką chipsów, kupa w windzie, mocz w windzie, mocz na schodach, mocz pod drzwiami mieszkania, obrzygany człowiek w zsypie, droga zamknięta, czyli żul w windzie i żul na klatce schodowej, a także wiele, wiele innych. Nie odwracam się od ludzi z powodu jednej sytuacji. Argument "ja wam tylko życzę byście wy nigdy nie" działa na mnie jak płachta na byka, z prostego powodu - majątek można człowiekowi odebrać, można odebrać zdrowie, rozum, czasem nawet godność. Ale wolnej woli akurat u nas się nie odbierze. Poznałam kilku bezdomnych z wyboru, przesympatyczni ludzie. I nigdy nie wymagali od społeczeństwa, by traktować ich na specjalnych zasadach, tak jak tego oczekujesz. Ciągle mówisz o tym, by nie uogólniać i nie wrzucać bezdomnych do jednego wora, choć ciągle mówimy o żulerni. Za to widzę, że nader chętnie wrzucasz do wora wszystkich czytających jako nieczułe gnoje... Tym bardziej, że podajesz przykład problemów żołądkowych po imprezie. Nie przeczę, były. Co nie znaczy, że oczekuję tolerancji dla takiego zachowania. Kto wie, może dobra interwencja wtedy uchroniłaby mnie od kolejnych takich sytuacji. Jedzenia nie odmówię, ale nie pozwolę niszczyć obiektu, za który płacę, tylko dlatego, że jeden na dziesięciu żuli może być akurat tym, któremu względy ideologiczne nie pozwalają nocować w przytułku czy noclegowni. " A to, że pomaganie jest wyborem a nie obowiązkiem- szkoda, że nie jest, może świat byłby wtedy lepszy." - żyjesz w państwie opiekuńczym, pomaganie innym jest obowiązkiem. Na to idą podatki. Świat przez to wcale nie jest lepszy.
Odpowiedz@Basiula: Swoją drogą może to bezczelnie pytanie... ale od trzynastu lat pomagasz ludziom i patrzysz, jak się staczają? Czy jakoś im pomagasz rozmową? Tym długotrwałym dajecie rybę czy wędkę? Ciekawość czysta.
Odpowiedz@Basiula: Widzisz tych których chcesz widzieć, chwała ci za to. Jednak my widzimy tych, którzy do ciebie nie przychodzą. To oni stanowią nasz problem. Do domu nie wolno zapraszać, ale do klatki która ma 130 mieszkań? 90? 44? 21? 15? 10? 8? 6? czy nawet 4 mieszkania, to przecież prawie jakby był w jednej czwartej już za moim progiem. Tu nie chodzi o to co nam się zdarzyło, ale nawet jeśli, to nie zniszczyło nam psychiki w głowie, jakoś wyszliśmy, siedzimy przed lepszym czy gorszym ekranem i jesteśmy w stanie pisać na piekielni.pl. Może nawet mamy więcej pogardy dla tych kompanów którym się nie udało. Ale sami jesteśmy przykładem, że dało się, więc oni też powinni dać radę. Problemem są ci zniszczeni na własne życzenie bez szans na poprawę. Jak by to nazwać "menele w pełni dojrzali". Zdemoralizowani prawie do stopnia zwierzęcego, którzy traktują świat i innych jako skarbonkę zasobów. Tak chciałbym, aby ktoś udzielił mi pomocy "kiedy się przewrócę", ale szanse na to zmniejszają się właśnie przez menelo-śmieci, które robią prawdziwie potrzebującym zła reklamę. Zwracam uwagę, że to właśnie przed nimi powinnaś chronić swoich podopiecznych.
Odpowiedz@Basiula: Widzę, że masz obraz bezdomnych tylko z jednej strony. To środowisko jest bardzo złożone i pełne podziałów. Miałem z nimi kontakt bo przez 23 lata mieszkałem niedaleko pętli autobusowej i na ulicy gdzie mieszkało pełno żulerstwa. Ty jako wolontariuszka miałaś kontakt z tymi "normalnymi" bezdomnymi. Ludźmi którym coś nie poszło w życiu, czasem takimi poczciwymi dziadkami średnio ogarniającymi rzeczywistość. Oni sami się zgłoszą po pomoc. Oni są w stanie nie pic, albo ograniczyć się do jednego piwa. Ja natomiast miałem kontakt przez lata z "mroczną stroną bezdomnych" czyli menelami. To są osoby które często straciły dom i pracę z WŁASNEJ WINY. To są osoby które NIE CHCĄ pomocy. To są osoby dla których życiowym celem i sensem życia jest się nachlać do nieprzytomności. Oni są natarczywi, żebrzą, kradną, czasem potrafią kogoś zaatakować. Atakują się często nawzajem. Menele nie pójdą do noclegowni bo tam trzeba być trzeźwym. Menele nie chcą zmian i ich stan im bardzo odpowiada. Znam to na przykładach. Mnie osobiście kilkakrotnie zaatakowały agresywne menele. Mnie! A ja jestem wielki chłop, więc ich agresja szybko się kończyła. Ale gdyby zaatakowali jakąś kobietę, albo dziecko to by pobili ich i okradli. Obok domu kolegi pod Warszawą "zrobił sobie obóz" pewien bezdomny. W zimę. Chlał codziennie. Kolega zgłosił jego obecność do Straży Miejskiej, a oni tam przyjeżdżali i "nie mogli nic zrobić" więc tylko przywozili mu ciepłe posiłki. Facet wolał ryzykować zamarznięcie i odmrożenia tylko dla tego żeby chlać. Odmawiał pomocy i udania się do przytułku.
Odpowiedz@Basiula: Sprawa jest prosta. Chcesz pomagać takim ludziom - bierz ich sobie do mieszkania. Klatka schodowa należy nie tylko do Ciebie, nie sprzątasz jej osobiście a nie każdego tak jak Ciebie rozczula śmierdzący pijus na klatce, który właśnie zrobił pod siebie. Mało mnie interesuje czy uważasz, że jestem osobą bez serca czy nie. Ja chce mieć spokój i zapewnione bezpieczeństwo. Nie będę się użerać we własnym bloku z żulerią, która mi macha nożem przed nosem. Tak bo i tak bywało. Żule top nie tylko profesorowie, którym się omskła noga ale także ludzie agresywni, bądź chorzy psychicznie. No przykro mi ale ja nie umiem się z takimi obchodzić i nie chcę. W imię czego? Moje życie i zdrowie jest dla mnie zbyt cenne. Są instytucje pomagające takim ludziom, są osoby. Całe społeczeństwo nie musi się nad nimi pochylać i dawać terroryzować bo oni piją.
Odpowiedz@Basiula: Nie za bardzo wiem jak to u was za kardiologa się nie płaci i czeka tylko 2 tygodnie? Wy go opłacacie czy robi to w ramach wolontariatu? Bo jeżeli płaci mu się z innych publicznych pieniędzy, to to jest świństwo. Jakby nie było z pieniędzy ludzi, którzy płacą podatki, umila się życie ludziom, którzy ich nie płacą, jednocześnie ograniczając dostęp do świadczeń tym płacącym osiołkom.
Odpowiedz@Basiula: Jeśli tak stawiasz sprawę - mogłabym prosić o jakiś numer kontaktowy do Ciebie? Kiedy w mojej klatce znajdzie się "potrzebujący" człowiek z kałem w spodniach i poza nimi, w kałuży tego, co miał w żołądku, i wywijający przyrodzeniem podczas oddawania moczu, chętnie się z Tobą skontaktuję, żebyś okazała mu pomoc. Bo ja pomocy, a tym bardziej LITOŚCI (o której wspominasz) mu nie okażę - mieszkam sama, w klatce mieszkają w 90% kobiety na rencie. Kiedy przyjedziesz, nie zmarszczysz nosa pod wpływem oszałamiającej feerii zapachów, to przybiję Ci piątkę i przyznam rację.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2015 o 13:02
Dodatkowy plus za nawiazanie do Pratchetta ;)
OdpowiedzZ takim gównem pseudoludzkim należy uważać.Walniesz śmieciowi gazem po ryju i masz sprawę za: przekroczenie granic obrony koniecznej, pozew o odszkodowanie, nawiązkę, i tak dalej.Przechodziłem taki temat. Pan menel miał wszelkie prawa przysługujące normalnemu obywatelowi, panów meneli świadków w licznej grupie.Stwierdził przed Sądem, że jak ktoś jezdzi nowym Jaguarem /znawca, a co/, to "ze stówki powinien wyskoczyć, bo co to dla niego, i nie byłoby tematu".Dla mnie to nie Homo Sapiens, tylko pomyłki Pana Boga, niewłaściwie ożywiona forma białka.
OdpowiedzDemoniszcze!!!
Odpowiedz@Samuel_Vimes: Tysiącletnia wskazówka i krewetki! A korzystając z okazji odpowiem na pytanie Karoliny: trzymał w ręce coś, co wyglądało jak bardzo wybrudzony i lekko nadpleśniały dywanik, więc niewykluczone, iż był to Pies Paskudnego Starego Rona. ;)
Odpowiedz