Stało się. Sobota, godzina 16.00 - awaria. Odkręcona woda nie chce się zakręcić. Leje się bez przerwy.
Po zakręceniu wody w całym mieszkaniu - prawie dwugodzinna próba naprawienia baterii - bez rezultatu.
W końcu decyzja - telefon do Pogotowia Technicznego spółdzielni (jedno z rzeszowskich osiedli).
I co słyszę?
- Pani, to za późno (przed 18.00), ja ludzi nie mam, ja sam jestem.
- No ale awaria jest, sami nie damy rady, co robić?
- No, ale to trzeba było wcześniej dzwonić!
- Wcześniej, czyli o której?
- Ludzie są dziś do 14.00, ja sam teraz jestem.
- Ale awaria miała miejsce o 16.00!
- Pani, co ja poradzę, sam jestem!
Zrezygnowanym tonem pytam:
- To kiedy mogę dzwonić..?
- Pani, w poniedziałek rano...
- Rozumiem, że przez cały weekend mam się obyć bez wody..?
- Noooo.......
- Rozumiem, że naprawienie usterki jest bezpłatne, w ramach czynszu?
- No, nie! (oburzonym tonem) Wszelkie tego typu naprawy są płatne!
Lekkie zdziwienie z mojej strony...
- To ile...?
- Pani, ja nie wiem, to kierownik zeszyt ma, ja tu tylko przy telefonie siedzę...
I teraz pytania:
1. Po co w ogóle taka instytucja, jak Pogotowie Techniczne przy danej Spółdzielni? Może nazwa "pogotowie" została przez kogoś źle zinterpretowana?
2. A jeżeli już istnieje, to dlaczego za naprawy pobierane są opłaty? Na co idzie nasz czynsz?
Może ktoś jest bardziej oświecony niż ja, i pomoże mi to zrozumieć?
Edit: W piekielności nie chodziło mi konkretnie o to, że nie jestem w stanie poradzić sobie z wymianą baterii. Napisałam w komentarzu, że zawory na mieszkaniu zostały zamontowane z innym rozstawem, nie wg polskich standardów. W końcu, z pomocą właściciela mieszkania, udało się naprawić, choć trochę to trwało. Chodziło mi bardziej o podejście pana z "pogotowia". A gdyby rzeczywiście miała miejsce poważniejsza awaria, jak np pęknięta rura? Też kazałby czekać do poniedziałku?
Ale dziękuję za rady :)
spółdzielnia jednego z rzeszowskich osiedli
Najlepiej pomoże Ci to zrozumieć administrator czy ktoś podobny siedzący w siedzibie spółdzielni, podpierający się przy tym regulaminem spółdzielni. A jeśli nie spodoba Ci się to, co usłyszysz, to od tego są zebrania spółdzielni, żeby omówić kwestie dysponowania finansami wspólnoty.
OdpowiedzFacet powiedział, że późno dzwonisz, na to Ty odpowiadasz, że awaria miała miejsce o 16. A skąd miał o tym wiedzieć, jeśli zadzwoniłaś o 18? o_O No i nie dziwię się chłopu, sobota, walentynki, wieczór - ludzie też mają swoje życie, ciężko, żeby cała załoga była dostępna 24/7; jeśli facet był np. stolarzem, a nie hydraulikiem i trafił mu się dyżur, to trudno oczekiwać od niego, żeby ściągał W WEEKEND drugiego pracownika, który raczej nie leżał i czekał na telefon. Wszystko, co mógł zrobić, to odnotować zdarzenie i wysłać kogoś w poniedziałek. Zgodzić się mogę jedynie z tym, że jeśli mają za to płacone, to mają to beznadziejnie zorganizowane a nazwa ''pogotowie'' jest nie na miejscu. A jeśli opłata jest dodatkowa od awarii, to sami pozbywają się zarobku, bo mogę się jedynie domyślać, że zadzwoniłaś po innego fachurę, który chętnie wziął za to pieniądz. Reszta jak w komentarzu Grava - od tego są zebrania, żeby zaproponować zmiany. Tylko najpierw trzeba się na to zebranie wybrać.
Odpowiedz@N77: a nie powinno być czegoś takiego jak "dyżury"? U mojego ojca w pracy jest tak, że przez 10 dni w miesiącu ma obowiązek być dostępny 24 godziny na dobę, jeżeli jest u kogoś awaria to ma obowiązek odebrać telefon od dyspozytora i nawet w nocy czy w święta pojechać zająć się usterką.
Odpowiedz@N77: To nie było w walentynki, tylko tydzień wcześniej...
Odpowiedz@anekk: no cóż, nadal sobota wieczorem.
Odpowiedz@pandora: napisałem ''jeśli facet był np. stolarzem, a nie hydraulikiem i trafił mu się dyżur(...)'' - zapewne u Ciebie wygląda to podobnie jak tutaj; wyznaczony pracownik jest pod telefonem cały weekend. Z tym, że tutaj raczej sprawa rozbija się o beznadziejną organizację tych dyżurów, szumnie nazywanych pogotowiem, gdy następuje awaria, a nie ma dostępnego odpowiedniego fachowca, bo cała reszta pracuje pon-pt. Nie ma co się wyżywać na pracowniku, tylko zgłosić sprawę na zebraniu spółdzielni, do zarządu czy rady nadzorczej.
Odpowiedz@N77: napisałeś dalej: "trudno oczekiwać od niego, żeby ściągał W WEEKEND drugiego pracownika, który raczej nie leżał i czekał na telefon" i o to właśnie mi chodzi. POWINNA być osoba, która nawet w weekend będzie w stanie przyjechać i naprawić usterkę, o taki właśnie dyżur mi chodzi, a nie o siedzenie przy telefonie i rozkładanie rąk, "bo nie ma kogo wysłać" ;)
Odpowiedz@pandora: i tutaj natykamy się na problem, bo trudno trzymać wszystkich pracowników na nogach przez cały czas - elektryk, hydraulik, specjalista od gazu, któryś z nich musiałby być też kierowcą (bo nikt raczej nie będzie wykorzystywał prywatnego auta) i tak dalej. Jak w innych komentarzach wskazano, spółdzielnia zajmuje się tym, co przed licznikami, reszta jest załatwiana prywatnie, toteż jeśli autorka miałaby kontakt do jakiegokolwiek hydraulika, nawet tego samego, który pracuje dla spółdzielni, mogłaby po niego zadzwonić i już wtedy tylko od niego zależy, czy np. jest na imprezie rodzinnej, czy chce zarobić.
Odpowiedz@N77: to że wzywanie pogotowia technicznego do zepsutej baterii jest zupełnie bez sensu to jedna sprawa. Inna, że mówię o sytuacji gdzie np. studzienki w piwnicy wybiły z powodu ulewnego deszczu i fekalia zalewają podłogę - nieraz taka sytuacja miała miejsce u nas w bloku. I co wtedy, czekamy do poniedziałku, bo jest weekend? Wg. mnie pogotowie techniczne jest właśnie od takich przypadków, gdzie trzeba działać natychmiast, więc po prostu ktoś musi być zawsze pod ręką. I w zakładzie gdzie pracuje mój ojciec właśnie tak jest - jeżeli masz dyżur to siedzisz kołkiem w domu i nie masz prawa nawet piwka się napić, bo kto wie czy nie wypadnie jakiś wyjazd na awarię. Dlatego jestem taka zdziwiona, że nie było żadnej osoby "pod telefonem" zdolnej do naprawy usterki - chyba, że dyspozytor uznał zepsutą baterię za sprawę błahą, mogącą poczekać do poniedziałku i specjalnie skłamał o braku odpowiedniej załogi.
Odpowiedzprawie dwugodzinna próba naprawienia baterii - bez rezultatu. Wiem, że się wtrącam, nie znając rodzaju awarii, ale w większych miastach są kastoramy obi czy inne praktikery i tam można kupić nowe zawory, krany, baterie, a nawet takie uniwersalne klucze, którymi od biedy da się to wszystko poskręcać. Albo kupić można tam korek, którym zamyka się tę jedną rurę, by inne działały do momentu znalezienia fachowca. To średnio rozgarnięty facet powinien dać radę zrobić. Nie musi być ze spółdzielni. Może być sąsiad. Albo znajomy sąsiada. Albo myśląca kobieta, która nie boi się pracy fizycznej. Wtedy nawet facet jej niepotrzebny... :-) (z tym obi to lekko ryzykuję - nie jestem pewien, czy tam można kupić kran) A co do pogotowia - ono ma w nazwie "całodobowe"? Bo jeśłi tak, to skandal, że nie przyszli. Ale jeśli mają wpisane godziny dyżurowania np. pn. - pt. od 7 do 15, to znaczy, że świadczą usługi dla ludności w tych właśnie godzinach...
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2015 o 23:11
@ipocoutrudniac: w obi również można kupić
OdpowiedzNaprawa, wymiana, baterii nie jest w gestii pogotowia technicznego spółdzielni/wspólnoty, co najwyżej w ramach fuchy mogą zaczopować rury od baterii, nie zajmują się handlem bateriami. Obchodzą ich rury w pionie lub w ścianach budynków, reszta niekomicznie. W mniejszych miastach jest coś takiego jak mrówka, czy sobieradek. Jak się ma faceta piptusia, nieogarniającego prostych rzeczy w domu, to trzeba zmienić faceta. Wymyślono internet dawno temu i filmy instruktażowe, jak co robić są tam od dawna. Jak się jest sierotą, nie potrafiącą prosić sąsiadów o pomoc, to po co ktoś to pełnoletnie coś wypuścił z rodzinnego domu. Z kolei, jeśli ktoś jest podłą francą, ciulem zatruwającym życie sąsiadom, zarazą skłóconą ze wszystkimi sąsiadami w około, dobrze Ci tak... hoduj odchody w wc do poniedziałku!
Odpowiedz@MrSpook: Miło mi, że oceniasz, nie znając kogoś. Raz - mój facet męczył się z odkręcaniem godzinę, 4 razy był w castoramie po klucze itd. Dwa - właściciel mieszkania (wynajmujemy je) też sobie z tym nie poradził. Trzy - niekoniecznie trzeba być skłóconym z sąsiadami. Nie przyszło Ci do głowy, że a) jeden z nich to samotna pani z dzieckiem, b) kogoś może nie być w sobotni wieczór, c) mieszkania poniżej stoją puste? Ps. Pełnoletnie "coś", które ktoś wypuścił z domu, zastanawia się teraz, w jaki sposób byłeś uczony manier od innych "pełnoletnich"...
Odpowiedz@anekk: Manier nauczyli mnie bardzo kompetentni ludzie. Zetknięcie z budowlańcami oraz pełnoletnimi sierotami z gorszych i lepszych domów, sprawiło, że je odrzucam, bo jak takiego nieporadnego bydlęcia batem nie pogonisz, to samo nie ruszy i nie wejdzie z błota w które samo się wpakowało... Uszkodzona bateria to nie prom kosmiczny, człowiek po zawodówce, bez matury, potrafi to ogarnąć... Człowiek z wyższym lub średnim wykształceniem, powinien być zaradny i uniwersalny, ale jak widać nie jest, bo mamy takie szkolnictwo i pyskatych rodziców, dla których liczą się statystyki liczbowe, ładnie wyglądające na papierze, a nie faktyczne kompetencje.
OdpowiedzO ile dobrze zrozumiałam, to nie pękła jakaś rura, tylko zwyczajnie zepsuła Ci się bateria. Pogotowie techniczne to w tym wypadku przesada, chociaż rzeczywiście dziwne mają podejście jak na "pogotowie". Sklepy póki co działają w weekendy - wystarczy kupić baterię i ją wymienić. To żadna filozofia, a przynajmniej wodę będziesz miała.
Odpowiedz@Wredzma: Ja wiem, że wymiana baterii to prosta sprawa, i w końcu też się na tym skończyło. Tylko u nas był mały problem - w Polsce standardowy rozstaw baterii to 17, a zawory w ścianie zamontowane były na 16. Właściciel w końcu pokombinował, ale mi chodzi głównie o podejście spółdzielni - jak pogotowie, to powinno być właśnie po to, żebym nie musiała ściągać właściciela w sobotę wieczorem.
OdpowiedzMiałem do czynienia z tymi pseudo fachowcami. Historia wyglądała następująco. Kran w łazience pękł w trakcie zakręcania i po prostu lała sie woda. Odciąłem dopływ i zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechali i po 10 min naprawie mówią, że to jest odpłatne bo oni mogli wstawic plombe a wstawili kurek (taki stary jak z lat 40 zdezelowany, wyglądał jakby go ukradli z jakiejś złomowanej instalacji). Chcieli chyba 20 zł jak pamiętam i nie dostali, bo dupki mają płacone za godzine siedzenia na dupie czy mają interwencję czy nie i nie maja prawa żądać od ludzi dodatkowych pieniędzy za robotę. A następnym razem jak zaczną pierdzielić takie bzdury to poproś nazwisko pana i powiedz ze pójdzie pisemna skarga, że odmówił przyjazdu do awarii i jeszcze żądał pieniędzy za naprawe. Gdyby się upierał każ mu pokwitować odbiór pieniędzy i zobaczysz jaką minę zrobi :)
OdpowiedzPogotowie jest od tego, że mają interweniować, jak coś sie dzieje z instalacją do liczników. To w jakim stanie jest instalacja klienta to już nikogo nie interesuje. Jak sam sobie nie dopilnuję stanu bateri łazienkowej to moja sprawa. Jak zacznie ciec zawór główny w mieszkaniu, czy z pod licznika, to maja przyjechac i za to nie liczyć. Remontów sobotnimi wieczorami nikt za darmo komuś robić nie będzie....
OdpowiedzTak jakby ktoś nie wiedział - we wszystkich spółdzielniach mieszkaniowych wszelkie naprawy PRZED licznikami są za darmo i w gestii spółdzielni. Wszystko ZA licznikami należy do lokatora\właściciela mieszkania i te naprawy są wykonywane odpłatnie lub przez użytkownika mieszkania
OdpowiedzBaterie zwykle należą do mieszkńca, nie spółdzielni. Czyżby u was było inaczej? Bo tak na logikę, jak psuje się np kuchenka gazowa to nikt nie oczekuje wymiany na koszt spółdzielni.
Odpowiedz@bloodcarver: Jak się psuje telewizor nikt nie dzwoni na pogotowie energetyczne. I nie żąda jego naprawy na koszt całego osiedla.
OdpowiedzEjjj... ale jak mi, w moim mieszkaniu popsuje się kran/ pęknie rura/ pralka/ zmywarka/ lodówka, to raczej oczywiste jest, że naprawiam to na swój koszt. To, że administracja ma jakieś tam "pogotowie techniczne" to nie znaczy, że światek- piątek będą latać do cieknącego kranu.... Takie " pogotowie", z tego, co zaobserwowałam w swoim życiu, ma zadanie interweniować w ciut poważniejszych sprawach, dotyczących całego budynku (gdyby np. ciekło z rury w piwnicy). Twój kran to Twoja prywatna sprawa i jestem pewna, że za takie naprawy w czynszu nie płacisz....
OdpowiedzKiedyś coś mi się zepsuło przy kaloryferze, nie dawało się go zakręcić, próbowaliśmy wezwać techników ze spółdzielni ale z marnym skutkiem, gdzie się dodzwonilam to akurat tym się nie zajmowali, podawali numer gdzieś indziej, gdzie nikt nie odbierał, żyłam z zepsutym i tyle. Po roku puka do mieszkania Pan technik ze spółdzielni, myslalam ze jakies coroczne spraedzanie, ale facet podchodzi do kaloryfera i pyta się po co go wzywalam. Ja zdziwiona, mówię ze nie wzywalam, on ze ma ten adres na zgłoszeniu. Nie wiedzielismy o co chodzi ale skoro juz przyszedl to przy okazji mi naprawil kaloryfer i się posmialismy :D
OdpowiedzTwój czynsz co do zasady idzie na utrzymanie części wspólnej (klatek schodowych, wind, jakiegoś terenu wokół budynku itp.) Czuj się oświecona.
Odpowiedz@makabresque: Czuję się, dziękuję bardzo.
OdpowiedzZ reguły pod umywalką lub zlewem jest mały zawór, są zawory w każdym pionie. U ciebie od razu trzeba odcinać wodę w całym mieszkaniu? To jakis fake chyba albo mieszkasz w jakimś dziwnym miejscu które projektował dyletant a budowali idioci. No i tzecia mozliwosc - nie zajrzalas w te miejsca co może świadczyć o kolorze włosów. .. :-)
Odpowiedz@kuki543: Kto budował to nie wiem, nie moje mieszkanie, nie było mnie przy tym. Jeśli chodzi o zakręcanie wody - to tak, wszędzie zaglądałam, i tak, była tylko i wyłącznie możliwość zakręcenia wody w całym mieszkaniu. I nie - blondynką nie jestem. Ani fizycznie, ani mentalnie.
Odpowiedz@anekk: tak to jest jak się ze wsi przyjeżdża i sądzi, że w ramach czynszu ma się full wypas serwis w całym mieszkaniu. Do popsutej pralki czy zmywarki też wołasz pogotowie techniczne? U siebie we wsi do zepsutego kranu sołtysa wołasz? Nie wiesz na co idą opłaty czynszowe to się nie ośmieszaj!
Odpowiedz@avav: jako wielki pan z miasta powinien pan wiedzieć, że prawdziwą wsią jest ocenianie ludzi na podstawie tego, skąd pochodzą.
Odpowiedz@marcinn: jako wielki pan z miasta zwracam uwagę, iż najpierw trzeba być choć minimalnie obytym z zasadami działania spółdzielni oraz pogotowia technicznego by cokolwiek wymagać. Jeśli panienka uważa, że w sobotę o 18 ktoś ze spółdzielni będzie leciał do popsutego kranu to jest śmieszne. Może jeszcze w ramach czynszu sprzątaczka będzie jej myć okna?
Odpowiedz@kuki543: To, że coś jest u Ciebie, nie czyni z tego reguły. U mnie takie zaworki są tylko pod zlewem kuchennym, w dodatku dopiero od zeszłorocznego remontu. Przez całe lata miałam tylko jeden główny zawór na całe mieszkanie i nie jest to wcale takie dziwne. Na kolor włosów mi to też jakoś znacząco nie wpłynęło, sądzę że autorce również.
Odpowiedz@avav: "Się sądzi" - brawo. Oczywiście, rodzę się z wiadomościami na temat wszystkiego i wszystko muszę wiedzieć na zawołanie. Jak my wszyscy, oczywiście. Dla Twojej wiadomości - pytam właśnie po to, żeby wiedzieć na przyszłość.
Odpowiedz"A gdyby rzeczywiście miała miejsce poważniejsza awaria, jak np pęknięta rura"... to by pewnie w trybie pilnym ktoś przyszedł i naprawiał, bo pęknięta rura to coś, co faktycznie leży w gestii spółdzielni (sama ostatnio miałam perypetie z naciekającym wodą sufitem w łazience, panowie ze spółdzielni przyjechali bez gadania, w poniedziałek, pół godziny po zgłoszeniu awarii - czyli około 8 rano). Ale popsuta bateria? Byłoby pięknie, gdyby w ramach czynszu naprawiano wszystko, co się da w obrębie mieszkania. :D Trzeba było wezwać hydraulika, zapłacić mu za pracę i sprawa rozwiązana.
OdpowiedzMam nadzieję, że przez analogię, w przypadku przeziębienia, nie wzywasz pogotowia ratunkowego? :). (dla mnie wyczuwających, to jest ironia)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2015 o 14:27
@Face15372: do przypalonego garnka pewnie wzywa straż pożarną...
OdpowiedzA wiecie co? Zdarzyło mi się, haha :) Następnym razem proszę - czytajcie ze zrozumieniem. I troszkę kultury - będę wdzięczna. Aha, mieszkania wynajmują nie tylko ludzie pochodzący ze wsi - także ci, którzy przeprowadzili się z innego miasta. Pozdrawiam :)
Odpowiedzej wiecie co? smieszy mnie takie wyzywanie kogos od wiesniakow nie znajacych jakis zasad czy kultury mieszkania w blokowisku i to z taka wyzszoscia! a potem mija kilka lat i wielkie panstwo z miasta cisnie sie na wynajmie z sublokatorami we dwoje w jednym pokoju a taki typowy wiesniak ktorego uwazaja za gorszego mieszkajac z rodzicami ma zazwyczaj nawet i pol domu dla siebie ew jeden pokoik ale za to wielkosci ich klity w bloku ;)
Odpowiedz@anekk: co ma rozstaw zaworów do montowania baterii. U mnie zawory są w toalecie, a bateria w wannie jest tak ze 2 metry dalej. Ponadto we wszystkich nowych bateriach są dwa mosiężne elementy (nie znam fachowe nazwy) służące do dopasowania rozstawu. http://www.lazienka.com.pl/media/products/6f2d8a401b6a5fd5d5f6077ff8218c19/images/thumbnail/big_B-20-4.jpg?lm=1385371232 to te dwa elementy na dole
Odpowiedz@FrancuzNL: No teraz to już wiem :)
Odpowiedzawaria za licznikiem - twoja sprawa, awaria za licznikiem i nie zalewa innych - tym bardziej twoja sprawa, jeśli faktycznie by zalewało twoje lub inne mieszkanie to pracownik na dyżurze ruszył by dupę/ściągną kogo trzeba/poruszył niebo i ziemię - ale to zależy od powagi sytuacji i zakresu umowy ze Wspólnotą/spółdzielnią
Odpowiedz