Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Godziny otwarcia - temat-rzeka. Moja firma mieści się w domu. Tu mieszkamy,…

Godziny otwarcia - temat-rzeka.

Moja firma mieści się w domu. Tu mieszkamy, tu pracujemy, ale czasem stąd gdzieś wychodzimy, albo odpoczywamy. Dlatego wyznaczyliśmy godziny pracy, które wywieszone są na banerze, umieszczone na ulotkach i wszelkich innych drukach reklamowych. Ponieważ jest nas tylko dwoje, czasem musimy wyjść gdzieś w czasie dnia, więc mamy "sjestę" pomiędzy godziną 13 a 16. Później jest czynne do 18. Ponieważ nie jest to typowy punkt usługowy, klienci raczej wcześniej zapowiadają się, nikomu takie godziny nie przeszkadzają. Jak komuś godziny nie pasują, to staramy się umówić indywidualnie i mamy czas, żeby podjechać do klientów, którym dostarczamy produkty, zakupić materiały, czy chociażby pojechać do zwykłego sklepu, bo po co po południu, kiedy jest najwięcej ludzi. Czasem wychodzimy razem, czasem jedno z nas.

- Godzina 14, akurat jestem na miejscu, przychodzi klient. Pracę przyjmuję, ale tłumaczę, że akurat jestem, ale w tych godzinach ma prawo nikogo nie być, więc raczej niech przychodzi w wyznaczonych godzinach. Dwa dni później pan wraca o 14.30 i radośnie oznajmia, że specjalnie przyszedł w przerwie, bo pomyślał, że na pewno będę.

- Klientka zapowiada się, że przyjedzie około 18. W porządku, jak wiem, że mam czekać, to czekam. 18.15 pani przywozi pracę, umawiam się na następny dzień, mówię, że w godzinach pracy od 9.00 praca będzie czekała. Ona przyjedzie tak jak dzisiaj. OK. 18.15, 18.30, czekam, chcę wyjść, bo mam coś do załatwienia, nie mam do pani telefonu, ona też nie dzwoni. O 19.00 zakładam buty, mówię trudno, pani nie dostanie dzisiaj pracy. Mąż coś jeszcze zwlekał z wyjściem. 19.15 przyszła pani. Jak staliśmy w drzwiach.

- Stała klientka przychodzi o 13.30 i jest oburzona, że nikogo nie ma.

- W soboty z założenia wolne. Ale jak komuś bardzo zależy, to możemy zrobić wyjątek, jeżeli nie mamy innych planów. W sobotę przed południem gdzieś wyjechaliśmy, niedaleko od domu. Dzwoni nowy klient, że jest u nas pod bramą i czy byśmy mu czegoś nie wydrukowali, bardzo mu zależy. Dobrze wracamy, za 15 minut jesteśmy. Pan ma 2 kartki do wydruku. Jakieś 4 złote. Pan bardzo nam dziękuje, że dla niego otworzyliśmy firmę, bo on by tego dla nikogo nie zrobił.

klienci

by myscha
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
14 16

A macie możliwość, żeby zamknąć firmę na czas przerwy? Wtedy klient jedynie klamkę pocałuje albo trochę za drzwi poszarpie. Takie nieprzestrzeganie godzin otwarcia i zjawianie się np. 2 minuty przed zamknięciem lub 5 minut po i oczekiwanie obsłużenia to niestety też po części wina usługodawców. W świecie idealnym takiemu delikwentowi pokazywałoby się drzwi lub nie wpuszczało do środka. Ale takie zachowanie jest teraz nie do pomyślenia bo "klient nasz pan". Żeby nie było, czasami sami popełniamy ten błąd i przyjmujemy kogoś po godzinach otwarcia (tzn. zostajemy te kilka minut) ale tylko w wyjątkowych przypadkach (np. klient wcześniej zadzwoni, że nie ma czasu i byłaby możliwość). Inaczej patrzy się też na stałych klientów, jeżeli współpraca do tej pory układała się poprawnie to można zrobić wyjątek.

Odpowiedz
avatar guineaPig
20 20

Nie wiem czy nie doczytałam, czy nie napisałaś jakiego rodzaju są to usługi, bo to chyba gra tutaj istotną rolę. Jeśli jest to, dajmy na to, drukarnia, to wydaje mi się, że powinniście zapytać pana co konkretnie od was potrzebuje i wtedy ewentualnie stwierdzić, czy jest to usługa warta waszej fatygi.

Odpowiedz
avatar myscha
9 9

@guineaPig: Jest to niewielka drukarnia cyfrowa/xero. Na pytanie, co potrzebuje, odpowiedź może brzmieć "chcę coś wydrukować", nie wpadłam na to, że zrywają nas w sobotę, żeby zrobić 2 kartki. Widocznie panu były baardzo potrzebne.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
14 16

Uwielbiam osoby z podejściem "co z tego, że jeszcze godzina do otwarcia, skoro już pan jest to może by się pan mną zajął?". Tacy ludzie uważają, że wyświadczają nam ogromną przysługę. Gdyby nie oni to byśmy siedzieli i nudzili się bez pracy a tak to proszę - możemy robić najwspanialszą rzecz na świecie - zająć się nimi. A że poza godzinami pracy? Ojtam, ojtam.

Odpowiedz
avatar juwelinki_pl
21 21

Można wykorzystać pomysły tych, dla których taki klient to chleb powszedni: U weterynarza do którego jedździmy (tzn ja i żona) z naszymi gryzoniami jest jasno powiedziane: przyjęcie poza godzinami pracy cena * 2, ale nie mniej niż 15zł. I to chyba działa :)

Odpowiedz
avatar PolitischerLeiter14_88
-4 6

z tego co zrozumielm to w godzonach przewy autor nie moze sie zamknac porostu gdyz wtedy moga przychodzic do niego ludzie w sprawach prywatnych i dlatego ciezko sie "odciac" od natretnych klientow a ze jest to mieszkanie (zapewne w bloku) to i osobnego wejscia za bardzo sie nie da zrobic... ale mam propozycje! oczywiscie trzeba za nia zaplacic ale sadze ze ejst tansza niz jakiekolwiek inne- mianowicie poszukac czy ktos nie spzredaje takich przybugowanych do blokow pawilonow schodkowych - kiedys byly w takich spozywczaki! moze znajdzie sie taki w poblizu tam przeniesiony biznes mozna by zwinac i za 10 min byc juz w swoim domu a taki pawilonik doczepiony do osiedlowego wielkoplytowca jest napewno duzo tanszy niz lokal gospodarczy w typowo handlowych czesciach miasta

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lutego 2015 o 16:15

avatar myscha
6 6

@PolitischerLeiter14_88: Nie jest to mieszkanie, ale dom jednorodzinny, którego część, połączona z częścią mieszkalną jest przeznaczona na działalność. Wejście jest wspólne. Kiedyś próbowaliśmy zrobić osobne wejścia, ale nam samym było dużo wygodniej wychodzić przez to "firmowe", więc tak zostało. Trudno robić z siebie wariata, zamykać się w domu i w godzinach przerwy udawać, że mnie nie ma. Syn wraca ze szkoły, przychodzą do niego koledzy, może przyjść listonosz, mogę wyjść zobaczyć jak słońce wygląda. Nie chcemy wynajmować innych pomieszczeń, bo to, oprócz podatku od nieruchomości na działalność nie kosztuje nas nic, a kiedy nie ma akurat nic do roboty, to mogę nawet zająć się gotowaniem obiadu, albo położyć się na kanapie. Jeżeli ktoś wcześniej się umówi, że przyjdzie w godzinach przerwy - nie robimy problemu, ale nie zniosę pretensji, że nikogo nie było, a klient przyszedł.

Odpowiedz
avatar guineaPig
9 9

@PolitischerLeiter14_88: Chyba cię lekko poniosła fantazja z tym sznurem :)

Odpowiedz
avatar katem
3 3

@myscha: Proponuję skorzystać z podpowiedzi @juwelinki_pl.

Odpowiedz
avatar Meliana
10 10

Pozostawiam bez oceny, bo z jednej strony piekielność takich zachowań zasługuje na mocne, ale z drugiej strony... wasza postawa jest słaba. Skoro pozwalacie robić z siebie "łosia", to czemu dziwicie się, że jak łosie jesteście traktowani? Poważnie liczysz na ludzką przyzwoitość? Na mój służbowy telefon (sklep internetowy) ludzie potrafią dzwonić o 23 i później - dlatego od dłuższego czasu nikt go z magazynu nie zabiera i po godzinach pracy może sobie dzwonić do wypęku. Ja wiem, że grosz do grosza, itd., ale zdrowy egoizm i szacunek do własnego czasu też trzeba mieć...

Odpowiedz
avatar Balzakowa
5 5

Też działalność prowadzę w domu. I takie kwiatki: - telefon o 5:50 "bo chciałem jeszcze Panią w domu zastać" - telefon o 23:15 "bo Pani bizneswomen, to jeszcze nie śpi" No i dwa rodzaje zachowa tyle częste co i wkurniające: - to ja wpadnę po odbiór za dwie godzinki. Za dwie, dwie i pół nikogo nie ma, telefon nie odbiera. Jadę w teren. Pan się pojawia po 4. Na szczęście w domu ktoś był. - zlecenie. Jadę oglądam, mierzę. Proszę o zaliczkę. No ale nie może dać bo (i tu cały wachlarz powodów). To proszę jutro mi podrzucić. Zaliczki nie ma, kontaktu nie ma. Odkładam sprawę na półkę jako straconą i biorę się za inne. Klient pojawia się pod koniec terminu z zaliczką i uważa za oczywiste że ja w terminie się wyrobię :)

Odpowiedz
avatar Drzewo
4 4

@Balzakowa: Bez zaliczki w dzisiejszych czasach ani rusz... Ostatnie zlecenie "bez zaliczki" - baba pozamawiała na większe sumy, miała się odezwać, była zresztą tysiąc razy dogadywać szczegóły, ale później przestała się odzywać, więc po miesiącu dzwonimy co jest... "A jednak się rozmyśliłam, zresztą odkąd to pisemne zlecenie to jest jakieś wiążące? Myślałam, że nie muszę mówić, jeśli się rozmyślę!"... AHA... Ciekawe, czy jak podpisuje umowę na telefon to też nie wie, że to tak "serio serio" ... Od tamtej pory, a minął prawie rok, bez zaliczki ani rusz. Nasza głupota oczywiście, ufać ludziom na słowo, ale trzeba się uczyć na błędach :).

Odpowiedz
avatar Drzewo
6 6

Mhm. Ludziom nie przetłumaczysz. Mamy to samo... Latem postanowiliśmy zamknąć na dwa-trzy tygodnie, żeby ogród do porządku doprowadzić i pomalować kilka pomieszczeń w domu, kiedyś w końcu trzeba. Wisi wywieszka, ogromna, żółta, że urlop. Standardem było "Ja tylko zajmę pięć minut" (=2 godziny) albo "Bo przecież auto stoi". Przychodzenie w przerwie, przed otwarciem albo po zamknięciu jest nagminne. Dzwonienie i pisanie maili o różnych dziwnych porach też. Zamknięte jest w niedzielę i poniedziałek, ale co to tam ludziom przeszkadza... Poniedziałek jeszcze rozumiem, że komuś się pokićka (niektórzy to nawet przepraszają, jak się zorientują, że się dobijali, a zamknięte, wow), ale niedziela? Czy "niedziela" nie ma takiego jakby "świątecznego" wydźwięku? I wiesz co pomaga? Wywieszka "dla idiotów". Wypisz wyraźnie, ogromnymi literami, pogrubione....czasy zamknięcia. W stylu "OD TEJ DO TEJ GODZINY MAMY PRZERWĘ OBIADOWĄ!!!". Niezbyt to sympatycznie wygląda, ale do chama inaczej niż chamstwem się nie trafi. A "normalni" są najczęściej wyrozumiali i sami się z tego śmieją (przede wszystkim na całe szczęście sporo osób się umawia i dzwoni jeszcze potwierdzić, że przyjdzie). Szczytem była jednak baba, która przylazła (oczywiście było zamknięte, ale akurat musieliśmy pilnie wyjść, a tak bywa, że ludzie jak widzą, że właśnie otwierasz drzwi i wychodzisz, na chama pakują ci się do środka) i zaczęła zrzędzić, że ona już tyle razy była, a wiecznie zamknięte... No, że zamiast czasów otwarcia wisiała ogromna informacja, że wystawa tam i tam, przez tyle i tyle czasu... Nie, ty się masz rozdwoić. Przecież królowa nie będzie jeździć po jakichś stoiskach. Ma być otwarte jednocześnie tam i tam. A już w ogóle skandal, że na Boże Narodzenie ktoś śmie wszystko zaryglować i nie otwierać! (wystawa była tuż przedtem i kończyła się w dniu wigilii, a potem wiadomo, święta i Sylwester) Zastanawialiśmy się nad tym, czy nie zaczniemy ludzi nachodzić o trzeciej w nocy i informować ich o tym, że zlecenie zostało wykonane. No, bo przecież są w domu, nie?

Odpowiedz
avatar megarka
2 2

@Drzewo: chwila, ale co u diabła ci przeszkadza, ze ktoś napisze maila o połnocy albo o 5 rano? Albo w Sylwestra? Odpowiadasz wtedy kiedy pracujesz. Masz urlop/jesz obiad/cokolwiek - niech poczeka.

Odpowiedz
avatar Drzewo
0 0

@megarka: Bo telefon pika... :D Bardziej chodziło mi jednak o dzwonienie. Oczywiście masz rację z tym, że odpowiedzieć można, kiedy pasuje, tak samo jak odebrać telefon/otworzyć drzwi albo i nie. Na wszystko znajdzie się jakieś rozwiązanie. E-Mail/sms jest trochę kiepskim przykładem, ale istnieje masa ludzi, która odpowiedzi jednak oczekuje teraz, zaraz, natychmiast i zawsze powstaje pytanie - zignorować, stracić klienta czy dać sobie wleźć na łeb i jednak coś zarobić? Szczególnie, jeśli jedyną Twoją reklamą jest "ustna propaganda" i złe słowo rozprzestrzenia się jeszcze szybciej niż dobre. W mojej "normalnej" pracy też się nader często zdarza, że ludzie piszą maile o różnych dziwnych porach, a potem słyszymy "bo tam w ich dziale to nigdy nikogo nie ma i tam to oni w ogóle nie pracują, wcale z nimi kontaktu nie ma"...

Odpowiedz
avatar voytek
-1 1

to trzeba byc niezle pokreconym aby wracac dla 4 zl zarobku... a godziny otwarcia to rzecz swieta i w urzedzie i u prywaciarza!

Odpowiedz
avatar asmok
3 3

Taa... godzina 21, wszyscy klienci już "załatwieni" wszystkie sprawy pozamykane, można z czystym sumieniem wyjść na piwo bo akurat znajomi ciągną. I w tym momencie telefon, dzwoni stały klient, więc już dla wygody jesteśmy na ty: K: Słuchaj, potrzebuję tutaj paru poprawek, to zajmie ze dwie godziny i jeszcze konfigurację dla nowej usługi, a tutaj coś nie działało, ludzie zgłaszali problemy, trzeba zerknąć i poprawić. J: eee, wiesz co? zadzwoń przed 18, teraz to trochę za późno. K: Przed 18? Przed 18 nie mam czasu, przed 18 to ja pracuję. J: No wyobraź sobie, że ja właśnie też pracuję przed 18, a teraz jest 21. O 21 piję piwo. Foch na dwa dni.

Odpowiedz
Udostępnij