Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do historii Papierkowej (http://piekielni.pl/64798), rozwinę swoją z komentarza. Otóż mam…

W nawiązaniu do historii Papierkowej (http://piekielni.pl/64798), rozwinę swoją z komentarza.
Otóż mam na roku niewidomego kolegę (T). Minął pierwszy semestr, ale on już zdążył zrazić do siebie wszystkich, a to sztuka w 4 miesiące, w tym prawie miesiąc ferii świątecznych, wkurzyć prawie 60 osób!
Spróbuję zrozumiale opisać dlaczego. Zaznaczę od razu, że każdy opisany przypadek nie jest pojedynczy, zdarza się to notorycznie, praktycznie codziennie.
T. ma już magistra z innej uczelni, jednak przyszedł również zdobyć go u nas. To w sumie pierwsza dziwna sytuacja, bo jak niewidoma osoba ma zamiar pracować w więzieniu czy z trudną młodzieżą (to podstawowe miejsca pracy po naszym kierunku). Jednak to jego sprawa, choć uważam, że jak człowiek nie ma predyspozycji to nie powinien się pchać - ja supermodelką nie zostanę, to się do agencji nie pcham.

I: Większość naszych zajęć polega na przeczytaniu wcześniej tekstu, a na zajęciach omówieniu go, wykładowca wyjaśnia niezrozumiałe kwestie. Jednakże przez T. my mamy trudności z wtrąceniem się oraz omówieniem całego tematu, bo jego wypowiedzi są bardzo długie i często zapętlone: "Ja chciałbym powiedzieć, że na przykład, podam taki przykład, że yyyy chcę powiedzieć na przykład". Nie, nie podkolorowuję, tak wypowiada się człowiek 26-letni z tytułem mgr. Często są również bez większego związku z tematem.

II: Na początku roku oburzony stwierdził, że nie rozumie podejścia wykładowców, bo na poprzedniej uczelni (nastawiona na niepełnosprawnych, wiele kierunków związanych z pracą z takowymi) wykładowcy wysyłali mu swoje prezentacje, a tu on musi robić notatki!

III: Gdy tylko wyczuje, że ktoś jest obok niego, nie ważne czy to ktoś od nas czy zupełnie obca osoba, natychmiast łapie ją za ramię i każe się prowadzić, np. 3 piętra w dół do bufetu i często próbuje przetrzymać taką osobę, aby z nim siedziała i patrzyła jak je.
Ale! Gdy nie wie, że ktoś jest w pobliżu świetnie sobie radzi sam. Chodzi po schodach bez pomocy laski, a każda z sal wykładowych ma numerki napisane Braille'm.

IV: Mimo wszystko jest faworyzowany. Na ostatnim egzaminie mieliśmy z 3 tematów wybrać 2 i je opisać. On tuż po nas był odpytywany (nie pisze), na pierwsze dwa pytania nie potrafił odpowiedzieć, na 3 zaczął odpowiadać, ale doktor mu przerwała, bo odbiegł zupełnie od tematu. Dostał 4+, "za aktywność".

V: Egzaminy. Po co osoba niepisząca przychodzi na pisemne? Mówi, że on będzie cicho, sobie popowtarza. Jednak, co zdarzyło się pod rząd na pisemnych, jakoś w połowie zaczął nawoływać jedną z koleżanek, potem wstał, wyszedł bez laski z sali na kilka minut. Wszedł i głośno powiedział "dzień dobry" i ustał na środku, głośno zagadując doktor o swój egzamin. Po czym podprowadzony przez nią do swojej ławki zaczął pakować swoje rzeczy i ustał nade mną i koleżanką próbując do nas zagadywać.

Trochę długo mi wyszło i nie wiem czy oddałam piekielność. Dodam jeszcze, że na zajęciach potrafi nagle, bez żadnego związku zadać pytania jedynie luźno związane z tytułem przedmiotu.
Z jego zachowania wnioskuję, że może on być również w jakiś sposób upośledzony umysłowo. Jego mama traktuje go jak zupełne dziecko. I właśnie w ten sposób rodzice robią krzywdę swoim dzieciom - niepełnosprawne starają się chronić przed wszystkim, zamiast nauczyć żyć w społeczeństwie.

jeden z wydziałów uw

by kayetanna
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 31

Kolega ma taki plus, że i tak nie dowie się o tej historii. ;-)

Odpowiedz
avatar kayetanna
16 18

@SecuritySoldier: Ano, pewnie nie :P Jednak widzę, że tu muszę wyjaśnić: Już wielokrotnie zwracaliśmy mu uwagę, że dane zachowanie jest niewłaściwe, jeden z kolegów przeprowadził z nim dłuższą rozmowę, a nawet rozmawiał z jego mamą. Żadne z nich nie przyjęło słowa krytyki, przysłowiowe "grochem o ścianę".

Odpowiedz
avatar pandora
7 13

No cóż, ten typ odrobinę kojarzy mi się z jednym z ewenementów na moich (ubiegłych już) studiach - kolega typowy dresik, lubiący popić i przyjść nietrzeźwy na egzamin w krótkich spodenkach, uważał siebie za mistrza dobrych dowcipów i ciętych ripost.. Najczęściej niesmacznych i niezbyt inteligentnych. Jego największym marzeniem było zaliczyć którąkolwiek z profesorek, żeby mieć się czym dzieciom chwalić (jak to kiedyś ujął w rozmowie ze mną). Przeszkadzał w każdych zajęciach na których się pojawił, potrafił tak bezczelnie rozmawiać z profesorkami, że aż wszyscy chowali się pod ławki ze wstydu... Rozmowy z nim oczywiście też nie przynosiły skutku, był dumny ze swojej postawy i twierdził że nie znamy się na żartach. Takich typów niestety pełno.

Odpowiedz
avatar Rak77
16 24

@Melty: Panie, co pan pierd...lisz !!! Rzadko zdarza mi się reagować w ten sposób na czyjeś wypowiedzi ale tym razem nie strzymałem. Gdzie w wypowiedzi @MŁ doszukałeś się choć odrobinę wypowiedzi na temat zaradności a następnie o pogardzie? Polecam jednak zajrzeć do słownika i sprawdzenie znaczenia słowa "deprecjacja". Tak do twojej wiadomości, kiedyś każdy maturzysta znał to pojęcie i nie musiał zaglądać do ciotki wiki i wujka google bu to sprawdzać. Czy dawniej więcej wymagano od studenta? Niewątpliwie. Uczelnie nie musiały się starać by utrzymać studenta u siebie ale studenci musieli się starać by ktoś lepszy nie zajął ich miejsc. Twój atak na autorkę to już nawet nie tylko brak wiedzy i argumentów, to totalny bełkot. Piekielny student który ze swojego kalectwa uczynił tarczę chroniącą go , a właściwie jego głupotę. Piekielna uczelnia która przyjmuje i utrzymuje studenta który ewidentnie tam być nie powinien. W imię czego student traci czas i pieniądze uczelni, wiedząc że nigdy nie będzie miał szansy ewentualnie zdobytej wiedzy, wykorzystać. Piekielni wykładowcy dający mu jakiekolwiek fory, burząc poczucie sprawiedliwości i porządku u innych studentów. Nie każdy absolwent uczelni muzycznej zostaje wirtuozem, ba , mało który gra w orkiestrach . Ale to nie jest argument za tym, by do szkół muzycznych, w ramach wyrównywania szans, przyjmować ludzi z upośledzonym słuchem. Następna wypowiedz jest nie zrozumiała dla mnie. Poproszę prostszą wersję o tych biegach i strzelaniu na zachodzie. No i argument ostatni. Mam poważne wątpliwości czy on nie wykazuje postawy roszczeniowej. Zgoda, jako społeczeństwo powinniśmy zrobić wiele by ułatwić życie osób niepełnosprawnych. Ale te ułatwienia to nie jest zaniżanie norm nauki, odpowiedzialności, kultury bycia itd. Nie mam nic przeciwko obecności ślepego w kinie. Chce, zapłacił, może być, ale gdy jego przewodnik zaczyna opowiadać co widać na ekranie, to po prostu mam ochotę wyprowadzić go na wysokie schody i wysłania go na dół bez przewodnika.

Odpowiedz
avatar kayetanna
7 9

@Rak77: Wydaje mi się, że z tym bieganiem i strzelaniem to nawiązanie do Oscara Pistoriusa. Nie wiem jednak, co ma wspólnego zabicie swojej narzeczonej do tematu historii. I on ewidentnie wyrobił sobie postawę roszczeniową. To trochę rozczarowanie dla mnie, bo niewidomi zawsze jawili mi się jako osoby bardzo samodzielne, co potwierdzała moja koleżanka zajmująca się taką jedną panią. I w pełni zgadzam się z tym co napisała Anna Tokarczyk z fb. I też mi trochę ulżyło, że rozumiesz, co mam na myśli :)

Odpowiedz
avatar kayetanna
4 8

@Melty: Przecież podkreślam, że nie ubarwiam, a nawet mogę powiedzieć, ze nie w pełni oddaję piekielność, bo zrobiłaby się z tego powieść. I tak, NIE LUBIĘ go, ale to się nie stało z automatu, a właśnie poprzez takie jego zachowanie. Ustnie odpowiadał z egzaminu przy ludziach, którzy, również ustnie, chcieli sobie podciągnać ocenę. Twoim argumentem, że to "powinien" być na tych studiach jest to, że nie wszyscy pracują potem w zawodzie. Ok, to prawda. Ale! Nie wiem jak Ty, ale ja jestem przekonana, że człowiek powinien iść na dane studia z intencją, że będzie pracował w zawodzie. T. prawie na samym początku studiów stwierdził, że zostanie protokolantem w sądzie i już jest na kurs zapisany. Także, nie wiem po co mu te studia. Szczególnie, że tytuł mgr już ma. I uważam, że Pan Łaś ma trochę racji. Wykształcenie wyższe się zdeprecjonowało. Teraz łatwiej zdobyć wiedzę, oszukać przy pisaniu pracy, więc osoby, które nie potrafią poprawnej wypowiedzi sklecić nagle mają tytuł lic/inż/mgr.

Odpowiedz
avatar Rak77
4 6

@Melty: zacznijmy od próby zdefiniowania słowa "gimbus" - dla mnie jest to pewien neologizm oznaczający grupę uczniów uważających że nauka jest zbędna a wiedza może ograniczać się do znajomości slangu typo YOLO,LOL itp oraz umiejętności gry w WoW./ironia i uproszczenie zamierzone/ Dla tej grupy jakiekolwiek okazywanie szacunku jest zbędne a wręcz niewłaściwe. Internet nie jest niczym więcej niż narzędziem. Równie zasobnym co ułomnym. W tymże internecie można znaleźć "artykuły" potwierdzające teorie o tym że Ziemia jest płaska jak i wykłady o fizyce kwantowej. Jeżeli umiejętnie się korzysta to ma przewagę nad biblioteką bo można odnaleźć nowsze materiały. Jednak podstawy wiedzy się nie zmieniają także nie deprecjonowałbym wartości "zakurzonych podręczników". Co do łacińskich sentencji. Ujmę to tak, kultura europejska zbudowana jest w znacznej mierze na podwalinach greki i właśnie kulturze łacińskiej. Nie wyobrażam sobie nauki o historii kultury europejskiej bez wspomnienia o poszczególnych epokach określanych właśnie sentencjami łacińskimi. Jeśli nie wiesz o czym piszę to polecam podręczniki klas 7-8 z dawnej szkoły podstawowej. Co do zwrotu "wiedza że hoho" , nie ma dziedziny nauki która może funkcjonować samodzielnie. Wiedza musi być interdyscyplinarna i zubożenie jej w jakimś fragmencie ogranicza pozyskiwanie tej wiedzy w przyszłości. Dzisiaj celem nauczania jest zdanie egzaminu/testu a nie pozyskiwanie wiedzy. Wyrażnie widać to w wynikach osiąganych podczas matury. Kiedyś ten egzamin zwano egzaminem dojrzałości. Poświadczał on ze absolwent szkoły osiągnął taki poziom umiejętności ze mógł samodzielnie się uczyć (studiować wiedzę) na uczelni wyższej. Dzisiaj takie rozumienie matury już zanikło, Dzisiejszy student oczekuje że wykładowca zamieni się w nauczyciela i nauczy go konkretnej wiedzy. Tym się właśnie różnią dawni i obecni studenci. Szczególnie wyróżnia to "studentów" kierunków licencjackich wiedzy zbędnej i nikomu nie potrzebnej.

Odpowiedz
avatar Melty
0 4

@Rak77: No ja bym tak nie deprecjonował internetu. ;) Były jakieś badania, gdzie porównywano bodaj parę tysięcy artykułów z wikipedii i ładnych, sygnowanych profesorskimi tytułami encyklopedii. Przy czym nieznacznie te encyklopedie przegrały. kayetanna - niby racja z tymi studiami, ale one generalnie, to są bardziej nastawione wciąż jako wstęp do pracy samodzielnego badacza, niż wykształcenie pracownika. Nie powiem, czy to źle nawet, ale tak aktualnie jest, że studia do żadnego zawodu nie przygotowują. Poza tymi typu medycyna, pielęgniarstwo, czy pedagogika.

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
3 3

@Melty: @Melty: W czym konkretnie encyklopedie i Wikipedię porównywano, bo samo stwierdzenie "porównano je" wiele nie mówi - co brano pod uwagę? Podejrzewam, że encyklopedie mogą przegrywać między innymi tym, że pomiędzy jednym wydaniem a drugim potrafi minąć kilka lat i stan wiedzy może się od tego czasu zmienić. Wikipedia może być edytowana na bieżąco, jednak jest to zarówno jej zaleta jak i wada bo np. zdarzyło mi się czytać na Wiki jako fakt coś co było tak naprawdę bardzo świeżą i nie do końca zbadaną hipotezą - ktoś pewnie znalazł coś ciekawego i opisał albo nie do końca sprawdzając źródła albo bardzo chciał "promować" tę ścieżkę ideową. Poza tym, ciocia Wiki jest tylko jednym ze źródeł wiedzy w internecie, nie wszystko w niej jest i czasem trzeba się przebić przez masę szlamu zanim dojdzie się do czegoś sensownego. Ale tu trzeba umiejętności szukania wiedzy, oddzielania tej wartościowej od tej śmieciowej oraz samozaparcia. A niestety tego w kolejnych pokoleniach brakuje. Częściowo jest to wina sytemu edukacji i niektórych nauczycieli, którzy preferują serwowanie gotowców i nie motywują do samodzielnego poszukiwania wiedzy. A co do studiów i przygotowywania do zawodów i pracy - kiedyś do pracy przygotowywały zawodówki i technika, które reforma systemu edukacji praktycznie zamordowała. Studia właśnie miały przygotowywać do pracy naukowej oraz intelektualnej - miały kształcić specjalistów a nie "szeregowych pracowników". No i oczywiście studia miały przygotowywać do zawodów, do których potrzebna była rozległa wiedza np. wspomniana przez Ciebie medycyna, czy też prawo. Pielęgniarki kiedyś kształciły się w liceach i technikach pielęgniarskich, do bycia nauczycielem też nie zawsze potrzebny był dyplom studiów wyższych. To obecny system wmówił ludziom, że do praktycznie każdego zawodu potrzebne są studia. Zamiast iść do technikum ogrodnictwa i leśnictwa (było takie u mnie w mieście) kończy się liceum i idzie na studia na kierunek "leśnictwo" albo do szkoły policealnej na "ogrodnictwo".

Odpowiedz
avatar Zeus_Gromowladny
-2 18

Kiedy wreszcie skończy się finansowanie n-tych tytułów naukowych z moich podatków ja się pytam?! Dlaczego nie przeznaczyć publicznych pieniędzy np. na służbę zdrowia tylko są one sprzeniewierzane w szkolnictwie wyższym na produkcję kolejnych "wykształciuchów"? Jako podatnik protestuję by publiczne pieniądze były wykorzystywane w ten sposób. Potem taka osoba wykształcona ucieka za granicę i płaci podatki utrzymując obcą gospodarkę. Taki system od lat wykańcza Polskę. Skończmy z tym wreszcie!

Odpowiedz
avatar moodlishka
11 15

@Zeus_Gromowladny: piekielni, to chyba niezbyt trafione miejsce do protestowania. Do rządu napisz lepiej.

Odpowiedz
avatar wiciox
-1 7

@Zeus_Gromowladny: Widzisz, ja też płacę podatki. I też studiuję, dokładniej to filologię angielską. I mógłbym oddać każdemu pieniądze, które na mnie wyłożył przez podatki ale ile bym każdemu oddał - setne grosza? I masz rację z wyjazdami za granicę. To robi każdy, bo tutaj nawet z 5-cioma magistrami trafisz na maka albo na kasę. W Polsce panuje konkretne kolesiostwo - nie masz pleców, nie zarabiasz dobrze. Ja wyjeżdżam za granicę bo wiem, że z moim wykształceniem będzie mnie stać na życie na poziomie i będzie to docenione.

Odpowiedz
avatar Melty
3 5

@Zeus_Gromowladny: jak chcesz tu mieszkać, to musisz się dokładać. :) Sorry, taki mamy klimat, że dajemy ludziom możliwość kształcenia się prawie, że za darmo, a nie jak kiedyś, że z urodzenia było wiadomo, kto będzie orał pole, a kto rządził. Akurat nakłady na szkolnictwo wyższe i naukę NA PEWNO nie są czymś, co szczególnie Polskę "wykańcza".

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 14

A dlaczego osoba niewidoma nie mogłaby pracować w więzeniu lub z trudną młodzieżą? Też studuiuję podobny kierunek i jakoś nie widzę problemu, wystarczy trochę dostosować, ale przecież taka osoba może mieć naprawdę zdolności. Czy tylko dlatego, że brakuje jej jednego zmysłu, muszą się te umiejętności marnować? Nawet jeśli nie byłoby to utrudnienie w pracy? Bezsensu. Ogólnie piekielności aż takiej wielkiej nie widzę. To, że jest faworyzowany, to piekielność i to, że przeszkadza/ ciągnie za sobą/ wykorzystuje to. Tylko, że punkt pierwszy nie zależy od niepełnosprawności (u mnie na kierunku też są takie osoby a widzą). A punkt 3 to po prostu zależy od Was. Trzeba się wyraźnie nie zgodzić na takie traktowanie i mu przejdzie. Poza tym, można też porozmawiać i wytłumaczyć, może sobie po prostu nie zdaje z tego sprawy. Skoro Was ciągnie za rękaw, to powiedzcie żeby puścił. Nie ma żadnego obowiązku w pomaganiu. Coś tamprawnie zapisanejest, ale napewno nie dla osoby postronnej. A drugi punkt, to też sama nie rozumiem. Prezentacje powinny być i tak. Ale z drugiej strony jeśli nie widzi to jak z nich skorzysta? Coś mi tutaj nie gra ogólnie :) Przecież nie musi notatek robić, wymyślono dyktafony. U mnie nawet osoby pełnosprawne mogą z nich korzystać ;)

Odpowiedz
avatar Rak77
12 16

@anonimek94: Dlaczego? Wzrok to ok 70% informacji które docierają do człowieka. Wszelkie zachowania niewerbalne będą poza jego świadomością. Już samo to może sprawić że jego obecność wśród ludzi którym by chciał pomagać będzie fizycznie niebezpieczna. Ponadto jego ocena ludzi będzie niepełna. To nie są osoby które chętnie współpracują.

Odpowiedz
avatar e4rs44
3 11

@Rak77: Wprawdzie średnio widzę osobę niewidomą pracującą w więzieniu czy zakładzie poprawczym, ale jako wychowawca może się jak najbardziej sprawdzać. W jednym z liceów w mojej okolicy naucza niewidomy historyk i uczniowie go uwielbiają.

Odpowiedz
avatar kayetanna
13 15

@anonimek94: Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, jak wygląda praca w więzieniu albo z trudną młodzieżą. To nie jest tak, jak w filmach, gdzie więźniowie są przystojni, a pracownik zaskarbia sobie ich szacunek na dzień dobry. W odpowiedzi na komentarz SecuritySoldier napisałam, że takie rozmowy niejednokrotnie były z nim prowadzone, a nawet z jego mamą, ale "grochem o ścianę". Dlaczego prezentacje powinny być? Nie, wykładowca ma prawo prowadzić wykład w sposób jaki ma ochotę i nie ma obowiązku wysyłać nic studentom. Właściwie nie wiem jak z nich korzysta, ale może mama mu czyta...większość spraw załatwia za niego, więc może i tę. Ma dyktafon i coś tam sobie nagrywa.

Odpowiedz
avatar soraja
0 2

@Rak77: z grzecznymi dziewczynkami z dobrych domów też niechętnie współpracują - mimo to nie widzę powodu, by na resocjalizację przyjmować jedynie ludzi po wyrokach

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 2

@kayetanna: Wiem, jak wygląda praca z młodzieżą czy w więzieniach, proszę nie próbuj mnie ośmieszyć, bo w sumie ośmieszasz siebie. Napisałam wyraźnie, że studiuję poodobny kierunek (może nawet i ten sam, skąd mam wiedzieć) ale po moim spokojnie mogę w więzieniu prracować. Miałam też już praktyki oraz pracuję w zawodzie 'opiekunki' (tu nad osobami z autyzmem,ale jednak też nie osoby z którymi kontakt jest łatwy). I wiem jak trudno kontakt nawiązać z takimi osobami i że nie są chętne. Nie oznacza to jednak, że sobie szaunku nie mogą zaskarbić. Nikt o zdrowym umyśle, nie puści nowej osoby samej, zawsze ktoś tam jeszcze jest, bo po prostu jest ryzyko,nawet jeśli osoba jest pełnosprawna, bo po prostu te osoby mogą Cie nielubić za kolor włosów, bo kogoś przez to przypominasz. To są osoby z traumami. I naprawdę niepełnosprawnośc/pełnosprawność znaczenia nie ma. I ja wiem, jak ważna jest komunikacja niewerbalna, ale jestem pewn,że osoba która już jakieś doświadczenie ma (a przecież to nie sąjego pierwsze studia) nauczyła się jak te bariery omijać. Jeżeli naprawdę nie byłby w stanie to nie mógłby oczywiście pracować w zawodzie, jeżeli tak jest i nikt go o tym nie poinformował (wykładowcy, osoby zajmujące się rekrutacją itd) to przykre, ale przecież do pracy pewnie go nie przyjmą i tyle. On zmarnuje lata studiów nie Ty. Oczywiście, że wykładowca ma prawo, ale po co utrudniać studentom życie skoro nie musi. Za coś mu w końcu płacą, a dobrze jest komuś pomagać jeśli ma utrudnione życie. Nie zawsze, nie wszędzie i nie jest to obowiązek, ale mógłby. Ja to widzę z innej perspektywy i u mnie jest obowiązek, no ale to już inna bajka. Wiem, że pisałaś, że były rozmowym dlatego fajnie byłoby abyś odpowiedziała i napisała jaki był efekt. Poniewaz;grochem ościanę' nic mi nie mówi :) Coś musiał odpowiedzieć, więc co to było? Jaki miał argument? Jeśli były z jego mamą (swoją drogąnie rozumiem tego) to co ona na to powiedziała. I tak jak mówię, rękę zawsze możnaodepchnąć (oczywiście delikatnie) lub powiedzieć, że widziało się go jak sobie świetnie radzi i moze mu się zrobi głupio. A i więzieniach muszą być kamery, więc już nie mówcie, że to takie niebezpieczne.I osoby niewidome mają inne zmysły bardziej wyszkolone. Jakoś sobie winnych suytuacjach radzą, także potencjalnie niebezpiecznych. Nie można oceniać człowieka po niepełnosprawności, bo jedna niepełnosprawnośc drugiej nie równa. To, że ktoś jest pełnosprawny nie oznacza, że potrafi zrozumieć przekazy niewerbalne (jest mnóstwo osób które sobie z tym jnie radzą) a jakoś nie ma na to jakichś specjalnych testów - jeżeli się okaże że osoba nie nadaje się do pracy to niestety będzie musiała z niej zrezygnować. I naprawdę, żaden sąd wtedy tego pod dyskryminację nie podepnie, bo zawsze na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar kayetanna
1 3

@anonimek94: Nie miałam na celu ośmieszyć Cię, jeśli tak to odebrałaś - przepraszam :) Faktycznie napisałam to w tonie dość lekceważącym. to niestety dość irytujący mnie temat. Piszesz, że ważne są predyspozycje do danego zawodu. Prawda - nie ważne czy niepełnosprawny czy pełnosprawny. On ich nie posiada. Z mojej historii usunęłam część o tym, że T. nie ma właściwie umiejętności społecznych. Potrafił zapytać ciężarną koleżankę czy wie kto jest ojcem, a to był jego pierwszy kontakt z nią. Mam też wrażenie, że nie do końca rozumie zadawane mu pytania, zawsze odpowiada "obok pytania". Kiedyś na pytanie z jakiego rodzaju wychowaniem kojarzą nam się Prusy, zaczął od słów: "Prusy to był nasz zaborca..." po czym chciał opowiadać historię rozbiorów. Jeden z doktorów powiedział mu wprost, że nie widzi szans, aby wpuszczono go do więzienia. Co do wyrażenia: "grochem o ścianę" mam tu na myśli to: - Jego mama posłuchała kolegi, po czym nic nie odpowiadając, zebrała synka i poszli do domu. - Gdy zwracamy jemu uwagę na jakieś niewłaściwie zachowanie często albo ignoruje to zupełnie albo mówi "aha, sory" (dokładnie tak do brzmi) i dalej robi swoje. W tym momencie już właściwie nikt z roku mu nie pomaga. Ja odpowiadam mu właśnie: "wiem, że świetnie radzić sobie sam" albo "nie idę w twoim kierunku" A tak swoją drogą...gdzie zamierzasz się "zaczepic" po skończeniu studiów?

Odpowiedz
avatar anonimek94
1 1

@kayetanna: Nie ma sprawy, ja nie lubię poprostu uogólniania. Sam fakty, że jest niepełnosprawny i jest o nim historia mało mnie razi, jednak w samej historii są opisane sytuacje nie do końca piekielne, co wygląda po prostu jak 'czepianie się'. Dlatego tak zareagowałam. Jeżeli naprawdę nie ma umiejętności do pracy w tym zawodzie, to oczywiście masz rację, chociaż powinni wykladowcy dać mu o tym znać. Bo koniec końcówzmarnuje sobie lata studiów. Wiadomo i tak decyzja będzie należeć do niego (chyba że mająjakiś powód aby go wyrzucić) ale może jeśli wykładowca da mu znać to poważniej to odbierze i się zastanowi... Oczywiście wszystjo zweryfikuje rynej pracy, miałam wrażenie, że możejest na studiach tylko ze względu na jakąś rentę czy inne zasiłki które się przysługują gdy ktoś jest na studiach (miałam taką ciocię - wieczną studentkę, bo dostawała rentę po ojcu). Życzę cierpliwości :) A ja to chyba cośz ochroną dziecka, chociaż do końca jeszcze nbie wiem. Myślałam też oniepełnosprawnych albo więzieniach, ale wszystko też zależy od tego jaką znajdę pracę. Może uda mi się dostać pracę w miejscu drugich praktyk, bo czasem oferują, więc wtedy będzie to coś z dziećmi :) Mój kierunek jest ogólny więc mogę pracować prawie wszędzie :)

Odpowiedz
avatar kayetanna
1 1

@anonimek94: Jak się patrzy na te historyjki pojedynczo to mogłoby to być "czepianie się", ale wyobraź sobie, że to wszystko dzieje się codziennie, po kilka razy nawet (bo na każdej przerwie próbuje kogoś zgarnąć, aby pójść do automatu po chipsy i colę). Nie po to szłam na studia - aby się użerać z kimś i być czujnym :P Gdybym miała stawiać diagnozę to powiedziałabym, że raczej rodzice go wysłali na kolejne studia, aby opóźnić jego dorosłość.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 18

Mam na swoim kierunku(historia) także niewidomego. Nie jest piekielny. Ale nie rozumiem, po co idzie na taki kierunek? Przecież każdy tekst trzeba mu przełożyć na Braille'a. Nikt mu starożytnej łaciny ani greki na Braille'a przekładać w przyszłości nie będzie. Nie oszukujmy się-nie ma sensu jego studiowanie, bo nic do naukowego świata nie wniesie. Koleżanka dobrze porównała. Jeśli masz koślawe nogi to nie idziesz trenować na baletnicę, jeśli nie widzisz, to nie studiujesz kierunku na którym pracujesz wzrokiem. Piekielnym nie jest chłopak, który na pewno idzie tam żeby pokazać że "łamie bariery", ale system, który mówi że niepełnosprawni są na równi z możliwościami osób pełnosprawnych. To tak, jakby dać schizofrenikowi dwie karty wyborcze podczas głosowania, bo on ma rozdwojenie jaźni i jego drugie ja też chce zagłosować.

Odpowiedz
avatar e4rs44
3 5

@Vatras: Z tego co się orientuję, to istnieją specjalne czytniki dla niewidomych, przekładające tekst drukowany na mowę (w ten sposób osoba niewidoma może sobie np. "odsłuchać" gazetę). Pewnie w większych ośrodkach miejskich istnieje możliwość wypożyczenia podobnego sprzętu. Generalnie współcześnie istnieje tyle elektronicznych pomocy dla niewidomych, że nie powinni mieć problemów z poradzeniem sobie na kierunkach humanistycznych.

Odpowiedz
avatar Xenopus
3 3

@Vatras: A jak nie masz rak to nie malujesz... A nie, czekaj... Jest całkiem sporo utalentowanych malarzy używajacych ust lub nóg. Niewidomy historyk będzie miał trudniej w swoim zawodzie, ale daleka jestem od stwierdzenia, że nic do nauki nie wniesie. Właśnie taka postawa, jak Twoja przez tyle czasu skazywała ludzi niepełnosprawnych na zmknięcie się w schematach przygotowanych dla nich przez zdrowych. Teraz, dzięki uporowi i technologii nie musza już tego robić. Maja protezy, czytniki, specjalnie przystosowane dla siebie klawiatury i wiele innych pomocy pozwalajacych im realizować się w dziedzinach, które niedawno były dla nich nieosiagalne. Chociażby ostatnio słyszałam o niewidomym programiście. Też możnaby uznać, że bez sensu pcha się do pracy wymagajacej oczu, a tu niespodzianka. Facet radzi sobie doskonale.

Odpowiedz
avatar soraja
2 4

@Vatras: jasne, bo większość osób po historii zostaje naukowcami i po studiach ślęczy nad oryginałami starożytnych tekstów...

Odpowiedz
avatar rzeczony
3 3

Kim ty jesteś by stwierdzić, że nic do świata naukowego nie wniesie. I by twierdzić, że ktoś idzie na studia, by cos komuś pokazać. jedyna różnica pomiędzy nim a tobą jest taka, że ty książki czytasz, a on książek słucha. Btw, jeden z najbardziej uznanych pisarzy S-F, Philip K. Dick, którego zekranizowane powieści to np Raport Mniejszości, Blade Runner, Pamięć Absolutna, miał schizofrenię paranoidalna. Tylko dlatego, że ktoś odstaje od statystycznej większości, nie oznacza, że jest bezużyteczny. No ale każdy człowiek o przeciętnym ilorazie inteligencji to wie. A zadufany w sobie bubek tego nie dostrzega, bo zbyt dobrze bawi się obrażając innych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@rzeczony: Jestem tym, kto się zna. Praca historyka polega na badaniu rękopisów, starych, rozwalających się w rękach woluminów. Żaden czytnik tego nie przeczyta. Niewidomy będzie mógł się opierać tylko na tym, co zostało opisane za pomocą języka najnowszego. W efekcie niczego nowego nie odkryje, a o to chodzi w tej pracy. O analizę rękopisów i wyciąganie wniosków i konkretów.

Odpowiedz
avatar Xenopus
0 0

@Vatras: Nie znam się bezpośrednio na pracy historyka ale pozwolę sobie na gdybanie na podstawie dziedziny nauki, która znam- biologii. Można do niej podejść od strony doświadczalnej i teoretycznej. Można badać gatunki albo pojedyncze komórki lub nawet molekuły. Można siedzieć całe życie na farmie, w laboratorium albo przed ekranem komputera nie dotykajac się do jakiegokolwiek żywego zwierzęcia i dalej będzie się biologiem. Nie wierzę, że z byciem historykiem jest inaczej. Pewnie ślęczenie nad manuskryptami jest głównym nurtem ale np zbieranie przekazów ustnych chyba też należy do zadań historyka? Historia to nie tylko starożytna greka tak samo jak biologia to nie tylko krowa i koń.

Odpowiedz
avatar kayetanna
8 12

@hola: Chyba miałaś na myśli "ewOluując". Słowa "ewaluując" pochodzi od słowa "ewaluacja", a co ono oznacza łatwo możesz znaleźć w słowniku. A po wejściu na Twój profil pojawia się historyjka niezbyt składna z użyciem nieodpowiednich form. Nie pouczaj mnie o języku ojczystym, kiedy nie masz o nim pojęcia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Przez cale moje zycie mam do czynienia z ludzmi faworyzowanymi przez nuczycieli, wykladowcow, pracodawcow. Mozna sie przyzwyczaic. Nauczyciele lepien oceniali dzieci swoich kolegow, wykladowcy na egzaminach obcokrajowcow, ludzi z jakimis zaswiadczeniami o chorobach, a pracodawcy rodzine. Z doswiadczenia wiem, ze protestowanie i mowienie o uczciwosci nic nie daje, a czasem ma sie nawet z tego powodu problemy.

Odpowiedz
avatar inmymind
1 1

@WujekGuglek: miałam w klasie koleżankę - ona miała starszą siostrę, naprawdę zdolną dziewczynę, lubianą przez wszystkich nauczycieli i koleżanki w swojej i nie tylko klasie. Więc ta "moja" z marszu była lubiana i faworyzowana. Była zmotywowana do większej pracy przez pozycję siostry, ale i nauka łatwiej jej przychodziła niż innym. Ale z czasem zaczęła być arogancka. A w pamięci utkwiła mi szczególnie jedna niesprawiedliwość. Zajęcia techniczne - pismo techniczne; zaczęliśmy pisać w klasie, dokończyć mogliśmy w domu, ale żeby nie było, ze ktoś nam to zrobi/ podmieni - nauczyciel podpisywał kartki zapełnione średnio do 1/3. Każdy potem oddawał te swoje lekko koślawe literki, za każdym razem sprawdzane było czy widnieje podpis nauczyciela. Na jednej pracy podpisu nie było, ale za to jakie piękne literki! Niemal jak drukowane! Ocena: 6. Żadnych konsekwencji - to była nasza koleżanka, sama nam się przyznała, że siostra jej zrobiła. Nikt nie poszedł na skargę, nie bardzo złościliśmy się na tę dziewczynę, ale mieliśmy żal do nauczyciela. Było kilka takich drobnych historii, nie raz byłam świadkiem jak siostra coś jej robiła - łączyła nas chyba przyjaźń, chociaż jak użyłam tego słowa w jakiejś rozmowie z kimś jeszcze to koleżanka mnie wyśmiała... ech, te szczenięce lata... :)

Odpowiedz
avatar antygona
4 4

U mnie na studiach był w naszej grupie facet (lat 40 około), prawie nie widział. Mówił, że widzi jakies tam kontury czy coś, ale o czytaniu nie ma mowy, chyba że litery byłyby naprawdę ogromne. Dokładnie się nie orientuję, ponieważ za bardzo z nim nie gadałam i nie miałam ochoty, ale unikać się go nie dało, bo w grupie było nas 7 osób. Nie wiem jak to jest, kiedy jest się niepełnosprawnym,więc nie oceniam, ale niektórych sytuacji niepełnosprawność nie usprawiedliwi. Studia językowe, masa kserówek. Musiał sobie je skserować, a potem zanieść do takiego biura na naszej uczelni, które zmieniłyby mu te tekstu na język Braille'a. często opuszczał zajęcia, więc musiał najpierw skserować coś od nas i dopiero mógł iśc do tego biura. Kiedy ktoś mu dawał znać, że jest coś do skserowania, to mówił "to weź mi to skseruj". Bez "proszę" oczywiście. Gdyby poprosił sama bym mu to mogła chodzić i kserować dzień w dzień, ponieważ pod uczelnią jest chyba ze 20 punktów ksero. Tym bardziej, że idąc na uczelnie, nieważne z której strony, zawsze przejdzie się obok ksera. On potrafi się poruszać bardzo sprawnie, ale rozumiem, że to trudność, ale powiedzenie "proszę" chyba nie wymaga aż tyle siły? Druga rzecz. Ciągłe przerywanie wykładowcom i wymądrzanie się. Oni oczywiście uwagi nie zwróca, bo ktoś jest niepełnosprawny. I to własnie takie podejście jest naprawdę piekielnie. Pomóc trzeba, ale nie pozwalać na wszystko. Trzecia, która uderzyła mnie bezpośrednio. Kiedy wchodzi się do nowej grupy nie trzeba się przed wszystkim płaszczyć, ale chyba specjalnie nie naśmiewamy się z kogoś itp? On znał język, więc nie wiem na cholere mu te studia, ale ja go nie znałam i przyszłam się go nauczyć, szło mi okej, ale wiaodomo jak to na poczatku. Wszystkich zasad naraz się nie zapamięta. Czytam. Powoli, ale jakoś idzie. Pomyliłam się o jedną literę, a ten HAHHAHAHAHHAHAHAHAH, O ZAMIAST A? HAHHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHA... dosłownie.Wszyscy zamarli. Nawet wykładowca mu zwrócił uwagę. Facet 40 lat. Nosz kur.... Całe szczęscie studia zmieniłam! Ale to opisze chyba w oddzielnej historii :)

Odpowiedz
avatar kayetanna
1 1

@antygona: Gdyby T. miał ten sam charakter, ale by widział to wciąż bym miała do niego niemal te same zastrzeżenia. Tylko wtedy nikt by się nad nim nie litował, więc może to utarłoby mu nosa. Bardzo mu współczuję, ponieważ uważam, że bycie niewidomym to najgorsze z upośledzeń fizycznych, ale, tak jak piszesz: "niektórych sytuacji niepełnosprawność nie usprawiedliwi."

Odpowiedz
avatar rzeczony
1 3

Mam w grupie niewiadomego kolegę: Nie łapie losowych ludzi I nie przymusza ich do prowadzenia gdziekolwiek, bo od tego ma asystenta. który także sporządza notatki (spisuje z tablicy). Sam notuje, bo wyobraźcie sobie na klawiaturze laptopa można spokojnie pisać bez użycia wzroku. Ma ponadto dyktafon. Ma także oprogramowanie do rozpoznawania tekstu, jak ktoś przyniesie tekst na zajęcia, wystarczy strzelić fote komórka, posłać mu na maila I juz może czytać. zaliczenia zdaje ustnie, nikt go nie faworyzuje, wiec ma trudniej, bo niektóre przedmioty nie nadają się do ustnego zdawania. A nawet jeśli, to kto w obecnych czasach patrzy na oceny. Umiejętności się liczą. Zwłaszcza pośród niepełnosprawnych, którzy na rozmowach o pracę są profilaktycznie wykuci na blachę. ps komentarze ukazują jak archaicznie ludzie myślą o niewidomych. wiem ze to niemal niewiarygodne, ale niewidomi korzystają z internetu. Nie potrzebują dwutonowej drukarki braillowskiej, by przeczytać popularna książkę. Są w stanie wykonywać większość zawodów I są w stanie samodzielnie żyć.

Odpowiedz
avatar kayetanna
2 2

@rzeczony: I powiem Ci, że właśnie takie zdanie miałam o niewidomych zanim poznałam T.:)

Odpowiedz
Udostępnij