No cóż, i na mnie przyszła pora by dodać swoją historię, chociaż kto był bardziej piekielny cały czas się zastanawiam.
Zacznę od tego, że jestem podobna do prezenterki z naszej miejscowej kablówki, na tyle podobna, że często zaczepiają mnie przypadkowi ludzie, którzy jednak dają sobie wytłumaczyć, że po porstu się pomylili.
Styczniowy wieczór, siedzę ze znajomymi przy piwku w knajpie, kiedy zaczepia mnie podpity facet(F) z tekstem do którego na prawdę zdążyłam się przyzwyczaić:
F: - Ooo pani z telewizji !!!
Ja:- Wiem, że jestem podobna, ale nie jestem z telewizji
F: - Jak to nie, przecież widzę Panią !
J: - Nie jestem z telewizji
F: - Wiem, wiem, Pani nie może się przyznać, Pani jest tu inkognito
J: - Nie, proszę Pana, nie jestem z telewizji
F: - A ja tak lubię Panią oglądać, Pani tak ładnie mówi, ja każde wiadomości z Panią oglądam
J: - Nie jestem z telewizji
F: - Ale Pani mi się tak podoba, na prawdę cieszę się, że Panią spotkałem
J: - Nie jestem z telewizji, naprawdę
F: - Wy tam o wszystkim tak mówicie, takie tematy poruszacie, ale ja Pani coś powiem, ten nasz kierownik z administracji osiedla, to wie Pani co on wyrabia? Co tam się dzieje! Ktoś musi z tym w końcu porządek zrobić !
J: - Dobrze, zrobimy o tym następny reportaż.
Miałam spokój do końca wieczoru.
Jaka"kablówka" w dobie aktualnych technologii? Dziewczyna siedzi w piwnicy bloku typu "pózny Gierek" i nadaje program?Chyba takie klimaty istniały latach 1990 - 1998.
OdpowiedzMiałam bardzo podobną sytuacje. Chociaż przyjmowanie gratulacji za wszystkie zdobyte medale było dla mnie bardziej zabawne niż piekielne. Dopiero po 15 minutach, gdy przybiegł mój kumpel i pomógł mi tłumaczyć grupce pijanych ludzi, że jednak nie jestem Justyną Kowalczyk o.O
Odpowiedz