Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Usłyszałam dzisiaj tę historię od znajomego, a ponieważ 4 lata w ubezpieczeniach…

Usłyszałam dzisiaj tę historię od znajomego, a ponieważ 4 lata w ubezpieczeniach (zwłaszcza samochodów) dały mi pewne doświadczenia w tej kwestii, nie miałam powodu uważać, że kłamie.

Otóż znajomy [R]omek miał swego czasu samochód (fiata), którego też fiata mu ukradli. Zakupił więc [R] nowe auto (seat), bo na gwałt potrzebne, a starego nie ma. [R]zdawał sobie sprawę, w jakim stanie pojazd kupuje (coś tam z silnikiem; tłumaczył mi, ale ja prosta kobieta jestem i z całej historii najbardziej zapamiętałam, że seat był czerwony). Szczęśliwym trafem fiat po dwóch miesiącach się odnalazł (w stanie nieuszkodzonym). [R] postanowił więc sprzedać seata, bo fiata bardziej lubił, poza tym stan tego pierwszego pozostawiał wiele do życzenia.

Kupiec na seata się znalazł szybko. [R] wytłumaczył klientowi, jakie są jego wady, klient się zgodził, podpisali umowę gawędząc sobie przy tym, kto będzie na co dzień samochód użytkował (bodaj żona). Rozstali się w zgodzie, a [R] ma w zwyczaju maksymalnie tydzień po sprzedaży zgłosić ten fakt w Wydziale Komunikacji. Tak też postąpił i tym razem.

Minęło kilkanaście dni. [R] dostaje telefon od wzburzonej kobiety, mieszkanki górniczego miasta na Dolnym Śląsku niedaleko innego miasta, w którym odbywa się Giełda Dolnośląska. Kobieta ta ma pretensje do [R], że sprzedał jej bubel, a nie samochód, że ona prawie wypadek miała, bo jej się silnik w trasie rozleciał. [R] zdziwiony, bo i owszem seata o takich numerach sprzedawał, ale nie na giełdzie i nie kobiecie, a ona twierdzi, że na umowie ma jego dane i jego podpis.

W tym momencie [R] już się domyślał, o co chodzi. Zasięgnął języka i okazało się, że pan, któremu sprzedał samochód jest handlarzem i kupował seata z zamiarem odsprzedaży. Proceder ten sam w sobie nie jest zły, jednak złe jest to, że zamienił umowy i podpisał się cudzym nazwiskiem.

[R] na drugi dzień skserował umowę i pojechał do pana handlarza. Urządził z nim sobie "przemiłą" pogawędkę, podczas której padły słowa "oszustwo", "policja" i "nieuczciwość". [R] przekazał mu numer do klientki i nakazał rozwiązać sprawę.

Kilka dni później [R] odebrał telefon od wdzięcznej kobiety z informacją, że sprawa została zamknięta.

Chciałabym was ostrzec przed tego rodzaju procederami. Zdarza się to nader często, a jeszcze częściej sprzedający zgadza się podpisać umowę in blanco. Wtedy już w ogóle jesteście na przegranej pozycji. Można się wybronić z takiej sytuacji, kiedy macie jakąś pieczątkę. Jakąkolwiek. Najlepiej z Wydziału Komunikacji o wyrejestrowaniu. Ale może być też z ubezpieczalni o zgłoszeniu sprzedaży. Pilnujcie tego. Prawnie jest na to 30 dni od dnia sprzedaży, jednak nie ma żadnych kar za nieprzestrzeganie tego przepisu, dlatego gro osób tego nie robi.

Róbcie. Warto.

samochód giełda handlarz oszust

by AimeeSi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
2 6

A znajomy [R] to nie widział, że kupujący wypełnia ołówkiem umowę? W takim wypadku się protestuje od razu :) Całe szczęście, że udało mu się sprawę odkręcić :)

Odpowiedz
avatar AimeeSi
2 4

@Grav: [R] nie wypełniał umowy ołówkiem, piórem ani ścieralnym długopisem. "W tym momencie [R] już się domyślał, o co chodzi. Zasięgnął języka i okazało się, że pan, któremu sprzedał samochód jest handlarzem i kupował seata z zamiarem odsprzedaży. Proceder ten sam w sobie nie jest zły, jednak złe jest to, że zamienił umowy i podpisał się cudzym nazwiskiem."

Odpowiedz
avatar makabresque
0 10

Ludzie którzy podpisują cokolwiek in blanco zasługują na wszystko co ich później spotyka.

Odpowiedz
avatar luska
1 5

@makabresque, Grav: a gdzie w tekście macie podane, że umowa była in blanco lub ołówkiem napisana? Jeśli przeszło w starostwie zgłoszenie sprzedaży to raczej dane kupującego z księżyca nie zostały wpisane? Są dwie możliwości. Jedna to wykorzystanie do pisania przez handlarza pióra lub długopisu ścieralnego. Wtedy mógł na giełdzie sprzedać kobiecie samochód na umowę poprawioną, sfałszowaną. Druga możliwość, to mając dane sprzedającego, handlarz podał się za niego, wpisał adres, telefon, serię i numer dowodu. Nawet nie musiał identycznie odwzorować podpisu, bo jak baba miałaby to zweryfikować? Wszak mogę znać na pamięć wszelkie potrzebne informacje, czyż nie? A zresztą jaki problem posłużyć się sfałszowanym dowodem. W tej chwili jest tyle przekrętów z wykorzystaniem czyichś danych, że akurat tutaj facet niewiele ryzykował. Mam w rodzinie taki przypadek, że starsza kobieta od dwóch lat jest ciągana po komendach w związku z kradzieżami i wyłudzeniami na jej dowód osobisty. Co ciekawe, nigdy go nie zgubiła ani nikt jej nie ukradł. Jest wyjątkowo podejrzliwą i nieufną osobą. Jeśli już musi w ostateczności zabrać ze sobą dowód (lekarz, policja, bank i poczta), nigdy nie trzyma go w torebce ani w kieszeni. Porobiła sobie takie schowki w ubraniach, że złodziej musiałby jej zrobić rewizję osobistą. Dane musiały "wycieknąć" z jakiegoś urzędu lub instytucji, taką wersję przyjęła nawet policja (a zdarzały się w Polsce przypadki, że na wysypisku śmieci ktoś znalazł dane osobowe np. ubezpieczonych, wyrzucane beztrosko przez urzędników). Za każdą wizytą w komendzie musi wyjaśniać, że np. akurat dnia 7 lipca 2012 roku była w sanatorium w Iwoniczu-Zdroju- na co ma świadków w liczbie dość znacznej- a nie podpisywała umowę o kredyt w banku pod Siedlcami. Co ciekawe, za każdym razem jest wtedy facetem w wieku od 30+ do 50+, różnej budowy ciała i z ewentualnym bogatym zarostem. Oszust lub (oszuści) posługują się dowodem osobistym w którym zgadzają się wszystkie najmniejsze dane oprócz zdjęcia i imienia. Owa kobieta ma na imię Wiesława, a oszust- Wiesław.

Odpowiedz
avatar Songokan
-2 6

@makabresque: Czytanie ze zrozumieniem boli tak bardzo...

Odpowiedz
avatar luska
2 2

@Songokan: a logiczne wyciąganie wniosków jeszcze bardziej... niestety często na Piekielnych w komentarzach kłania się niektórym forumowiczom brak elementarnych podstaw z logiki...

Odpowiedz
avatar luska
-1 5

Oprócz wypełniania długopisem umowy warto też zwrócić uwagę na to, czym się pisze. Najlepsza rada to swój własny długopis. Dlaczego? Bo są w tej chwili takie sprytne urządzonka jak "korektory" do piór. Fajna sprawa, bo nie paskudzą tak np. zeszytu jak zwykłe korektory w płynie i nie widać, że coś zostało poprawione. Inna pomysłowa rzecz, to tzw. ścieralne długopisy, które w zestawie posiadają taką jakby plastikową gumkę. I to ona idealnie ściera ślad po takim specjalnym długopisie. Niczym się nie różni od zwykłego, normalną gumką tego nie zetrze, więc podejrzeń nie budzi. Toteż taka rada dla wszystkich przy okazji twojej historii. Cokolwiek piszesz, podpisujesz, używaj swoich narzędzi i w żadnym wypadku pióra. Dla zdeterminowanego oszusta to najprostszy sposób na wkopanie kogoś w umowę kredytu, pożyczki itp. Ściera lub korektoruje się treść, wstawia własną, zostawia tylko oryginalny podpis i już wystarczy. Inna sprawa to tempo zgłoszenia zbycia samochodu. Pisałaś, że twój znajomy ma nawyk zgłaszania max. w ciągu tygodnia w starostwie. Dobre podejście, im szybciej tym lepiej. Dzięki takiej szybkiej decyzji mojego męża ominęły niezłe problemy. Trzy lata temu sprzedawał samochód z tzw. nieco wyższej półki. Kilkulatek, "nietłuczony", szanowany, automat z bajerami elektronicznymi*. Kupca znalazł bardzo szybko (młody lansik, skóra, komóra), umowa spisana, zapłacone. Ponieważ wyjeżdżał za dwa dni do pracy za granicę, jeszcze tego samego dnia zgłosił sprzedaż w wydziale komunikacji. Mniej więcej miesiąc później przyszedł polecony na jego nazwisko z Warszawy, jakiejś tam dzielnicy. Ponieważ polecony, to został zwrócony z adnotacją, że adresat nieobecny. I tak co dwa tygodnie pojawiały się kolejne a potem pojawiła się policja dzielnicowa w osobie dwóch stróżów prawa, w tym osobiście sam szeryf. Naocznie upewnili się, że adresat na prawdę nie unika urzędowych wezwań. Wyjaśnili tylko tyle (swoją drogą sympatyczni panowie), że listy dotyczą wykroczenia drogowego popełnionego w Warszawie w sierpniu. WTF? Fakt, mąż był wtedy w stolicy, a w zasadzie to na Okęciu, woził znajomych na lotnisko, tyle, że ich samochodem. Ewentualny mandat powinien przyjść na prawowitego właściciela, a prawowity właściciel żadnego mandatu nie otrzymał. Chwilę był spokój i w grudniu znów pojawiło się pisemko. Adresat właśnie wrócił na święta do domu, więc pismo przyjął. A tam groźby karalne, komornik, wizja zajęcia samochodu, konta, żony, dzieci, miejsca na cmentarzu i psów. Tyle, że data popełnienia wykroczeń (jazda na czerwonym, przekroczenie prędkości, parkowanie na zakazie) to dzień jego wyjazdu za granicę. Gdzie w takim razie południe Polski a Warszawa? 400 km różnicy. Jadąc za granicę omijał Warszawę w odległości ponad 200 km, bo po prostu tak było krócej. Do tego samochód jakby nie ten aktualny, nie zgadzał się typ, marka, kolor, rejestracja. Wyglądał zupełnie jak ten sprzedany. Krótka rozmowa z szeryfem, pisemko, wizyta w starostwie i to Warszawa musiała zacząć się martwić, jak wyjaśnić bałagan, który mają w papierach. Sprawa ucichła. Teraz każdy pojazd sprzedany wyrejestrowujemy najszybciej jak to możliwe. * dla wyjaśnienia, żeby nie było, samochód nie miał żadnych wad; po prostu okazał się niepraktyczny dla osoby, która za granicę zabiera mnóstwo bagażu, parę osób na dokładkę i do tego w Polsce ma rodzinę z dziećmi, a te jak wiadomo są jakieś takie obładowane niezbędnymi w podroży do dziadków misiami, lalkami, wózkami, ciuchami i innym dobrem.

Odpowiedz
avatar Krzysztof
-1 3

@luska: Biedne misie i dziadkowie.

Odpowiedz
avatar InYourFace
-2 2

@luska: Jedna rzecz - żeby usunąć z papieru tusz ze zmazywalnych długopisów, nie trzeba specjalnej gumki. Zwykła działa normalnie, a ponadto atrament znika pod wpływem ciepła - wystarczy lekko ogrzać zapałką i nie spalić kartki.

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@InYourFace: a po co się tak męczyć i narażać na podpalenie umowy?!? Specjalny korektor do piór kosztuje mniej więcej 10 zł

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-2 2

@luska: A może lepiej nie oszukiwać, co? ;)

Odpowiedz
avatar luska
1 1

@AimeeSi: a czy ja coś takiego napisałam?!?? Zwróciłam tylko uwagę, że w tej chwili proceder oszustów jest tak pomysłowy (niestety i "stety", ale Polacy to nieźli kombinatorzy), iż trzeba zawracać uwagę na to, czym się pisze jakiekolwiek umowy, bo ktoś na początku w komentarzu czepił się pisania umowy ołówkiem lub "in blanco" i ściągania tym samym na siebie problemów. Lepiej, żeby ktoś na przyszłość nie dał się w ten sposób "wrobić" (bo skoro gros osób nadal nabiera się na oszustwa na wnuczka/córkę/bratanka, mimo tak ogromnego nagłaśniania procederu i ostrzeżeń w mediach), że wszystko jest możliwe. Osobiście staram się jak najczęściej korzystać ze swojego długopisu. Męczące to i przykre, że już nikomu nie można ufać, ale chyba lepiej przed niż potem płakać na widok komornika?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2015 o 12:05

avatar AimeeSi
-2 4

@luska: Wybacz, ale czy ty masz problem z wyrażaniem emocji? Po co używać miliona wykrzykników i pytajników? A co do tematu, to napisałaś "po co się męczyć i narażać na podpalanie umowy. korektor do piór kosztuje 10 zł", więc odpowiedziałam, że zamiast "męczyć się" z oszustwem, wystarczy tego po prostu nie robić.

Odpowiedz
avatar luska
0 0

@AimeeSi: jakby co, to nie ja postawiłam ci minusa za komentarz. Przepraszam, trochę mnie poniosło, bo tym razem jakoś przeczytałam kompletnie po łebkach i pierwsze wrażenie było takie, że uważasz mnie za osobę popierającą oszustwa. Przyznam, że mnie to zszokowało, bo jakoś (chyba, mam nadzieję) nie wynikało to z mojego wcześniejszego komentarza. Potem już zrozumiałam, co miałaś na myśli, ale komentarz poszedł i za późno było na edycję

Odpowiedz
avatar InYourFace
-1 1

@luska: Chciałem tylko zaznaczyć że nie potrzeba specjalnej gumki na długopis zmazywalny. Poza tym, zawsze po zmazaniu (także za pomocą ciepła) zostaje taki blady ślad więc można stwierdzić czy tusz był wymazywany.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-1 1

@InYourFace: Widzę, kolega obcykany w temacie ;) (żeby nie było niedomówień, jak w przypadku powyższym, to oczywiście żart).

Odpowiedz
avatar Kamisha
0 0

Lubin na Piekielnych? :D

Odpowiedz
avatar AimeeSi
0 0

@Kamisha: Lubin dobre miasto ;)

Odpowiedz
Udostępnij