Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Nie zaznał życia ten, kto nigdy nie pracował w gastronomii"- coś w…

"Nie zaznał życia ten, kto nigdy nie pracował w gastronomii"- coś w tym jest. Jako kelnerka mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że pracując w tym zawodzie można ludzi znienawidzić, w skrajnych przypadkach nabawić się fobii społecznej. I to wcale nie jest głupi żart.

Moje pierwsze miejsce pracy - Bar u Wietnamczyka (3 miesiące)

Praca prawie co drugi dzień, po 11 godzin. Płacone 7 zł za godzinę. Kasa fiskalna pamięta czasy PRL-u, zapisujesz na karteczce co klient zamawia, w myślach odliczasz resztę, biegniesz do kuchni z tą karteczką i wyjaśniasz Wietnamczykowi co ma zrobić. I tak za każdym klientem, a klientów potrafi być duużo, Wietnamczyk ledwo po polsku rozumie, i mówi tak, że można pojąć pojedyńcze zwroty. Jest też brat właściciela, który mnie pilnuje.
Jako że sama tam jestem jednocześnie kelnerką/pomocą kuchenną/pomywaczką i sprzątaczką, to pot się ze mnie leje i nogi chcą mi wejść wiadomo gdzie. Ale to za mało. Opieprzanie mnie o wszystko (nawet nie z mojej winy) jest dla panów Azjatów czymś jak najbardziej naturalnym i wskazanym. Klient chce w środku przyrządzania mu posiłku zmienić zamówienie? Idę grzecznie spytać kucharza czy jest taka możliwość, i zaczynam słuchać pięciominutowego darcia się, z czego rozumiem jedno powtarzające się słowo, a konkretnie mówiąc moje imię. Zlew się zapchał? Kręcenie głową i miny ala wściekły ninja są jak najbardziej wskazane w moim kierunku. Kucharz nie wyrabia z zamówieniami, a ja jestem do niego odsyłana z pytaniem kiedy klient dostanie danie? Wyładowywanie na mnie swoich frustracji jak najbardziej good!
Zabierano mi też napiwki, bo jakiś klient po przejrzeniu menu zrezygnował, albo stłukłam szklankę. Bolało, bo dziennie mogłam zarobić w ten sposób i 20 zł. Jakaś kobieta znalazła w daniu kawałek plastiku. Powtarzam w daniu, nie na.
Zawołałam kucharza, kobieta wyjaśniła że był pod kawałkami kurczaka, Wietnamczyk NA SALI PRZY GOŚCIACH zaczął drzeć na mnie mordę, że jak zanosiłam danie, to mogłam przecież zauważyć. Ciekawe jak? Po tej akcji rzuciłam to w cholerę.

Praca nr.2- Pizzeria

Ekipa nawet w porządku, chociaż były osoby ze sobą skonfliktowane (główna kucharka i jedna z kierowniczek), więc słuchanie jak jedna na drugą nadaje, albo stara się cię przeciągnąć na swoją stronę jest codziennością. Akurat tutaj najbardziej piekielni okazali się klienci.

1. Przymuł

Przychodzi do baru z telefonem przy uchu. Chce zamówić na wynos, z dowozem do domu (zamówienie dla swojej niuni). Mówi, że chce calzone ze składnikami, których nie robimy (mamy bardzo przejrzyste menu, można je znaleźć na facebooku, na stronie internetowej i wziąć sobie chociażby w pizzerii darmową ulotkę).
Niunia ma złe menu przed oczami, bo mówi ciągle o nie wystepujących u nas nazwach pizz, albo z innymi składnikami. Uświadamiam to przymułowi, lecz on nadal chce zamówić coś, czego nie ma w karcie. W końcu zamawia, rozmyśla się, znowu coś domawia, chce piwo w puszce.
A na koniec mówi do niuni "A weź, zamówię coś w Maestro (inna pizzeria) i odchodzi bez słowa.

2. Pan rabacik\

Zamawia coś, zastrzegając pięć razy że chce rabat. Po 5 minutach podchodzi, bo on jeszcze ma zniżkę studencką. Mówię mu, że rabaty się nie łączą (u nas codziennie jest inne danie dnia, w promocyjnej cenie). Pan rabacik namyśla się, w końcu podchodzi znów, i pyta czy jak domówi sosy to będą na zniżkę studencką.
Przypomina sobie później, że ma przecież kolegę z kartą zniżkową. Dzwoni do niego, ten przychodzi i obaj pytają, co obejmuje zniżka. Każdy napój/piwo/sos/orzeszki przed zamówieniem są proszone z doliczeniem rabatu, chociaż zniżki i promocje obejmują wyłącznie dania i piwo lane.
Mówię to panom, jednak ciągle słyszę "A może jednak? Na pewno nie? A jak ładnie się do pani uśmiechnę?" Po kilku minutach to NA PRAWDĘ staje się irytujące.


3. Goście tuż przed zamknięciem lokalu.

Na drzwiach wejściowych jak byk podane są godziny otwarcia. W sieci i na ulotkach także wielkimi literami napisanie jest- od kiedy do kiedy lokal jest czynny, do kiedy przyjmujemy zamówienia telefoniczne itd.
Zawsze, ZAWSZE jednak znajdzie się ktoś, kto przyjdzie kwadrans przed zamknięciem na żarełko lub piwo, i to na miejscu. A my zamykamy o północy...
Nie sprzedajemy piwa lanego jeśli do zamknięcia zostało nam 30 minut, nie wydajemy też dań na miejscu jeśli ktoś przyjdzie właśnie pół godziny przed zamknięciem.
Jednak głównie studenci o tej porze chcą się porządnie najeść i napić, więc zaczyna się cyrk... Są dwa rodzaje ludzi, pierwsi próbują wziąć nas na litość "Ale może dla nas zrobi pani wyjątek, wyjdziemy najwyżej kwadransik po północy (a za nadgodziny nikt nam nie płaci) ale my jesteśmy tacy głodni, ale inne knajpy są czynne dłużej, ale my tak lubimy ten lokal i jesteśmy stałymi klientami!" I tak w kółko do porzygu..
Drudzy domagają się obsłużenia, bo jeszcze godziny zamknięcia nie ma, bo oni stąd nie wyjdą, że skoro tylko na wynos to chcą 50 procentowy rabat, bo oni przecież się tu pofatygowali, a tak to więcej tu nie przyjdą i narobią nam antyreklamy.

Na prawdę kocham pracę w gastronomii...

pizzeria

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
17 17

Więc może czas zmienić zawód? Kelnerowanie to ciężki kawał chleba. Niestety często, tak jak i inni przedstawiciele zawodów " gorszych" min.kasjerka,sprzątaczka, są pomiatani przez elyty. Są też wykorzystywani przez pracodawców.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

@Day_Becomes_Night: To jest praca doraźna, dopóki nie obronię pracy magisterskiej. Niestety w moim mieście nie ma większego wyboru, zatrudniłam się tam gdzie mnie chcieli.

Odpowiedz
avatar inmymind
13 17

Pisze się: NAPRAWDĘ A co do historii - nie tylko w gastronomi,, w każdej pracy, w której spotyka się z innymi ludźmi - nie ważne czy to klienci, petenci, pacjenci czy co tam jeszcze.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
2 2

@inmymind: Pisze się: NIEWAŻNE :)

Odpowiedz
avatar misiafaraona
14 14

To teraz wyobraź sobie, że pracujesz w lokalu, który otwarty jest "do ostatniego klienta", kuchnia wypucowana nabłysk, wszyscy poprzebierani, a tu wchodzi jakiś niedobitek. I nie ma, że boli, wszyscy w tył zwrot i obsługujemy.

Odpowiedz
avatar venasque
4 6

@misiafaraona: to jak już ten ostatni klient wyjdzie i zabieracie się do sprzątania to trzeba zamknąć drzwi od środka. Albo chociaż jak już idziecie się przebierać

Odpowiedz
avatar galatea
13 15

Ja nie wiem, ale nawet sama prowadząc bar obiadowy od 2 lat, naprawdę nie mam z niego ani jednej historii na piekielnych. Są głupkowaci klienci- jak wszędzie, ale bez przesady… Nie wiem, ja mam takie szczęście, czy wszyscy inni takiego pecha?

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
5 15

15 minut darmowych nadgodzin bo klient upierdliwy? Pracuję jako automatyk-programista w pewnej firmie. W sezonie potrafię robić po 230 godzin miesięcznie. Oczywiście prawo pracy nie daje nadgodzin za dojazdy więc po 13h jazdy i 6h pracy nie mam nadgodzin. a dojechać trzeba. Najlepiej jak trzeba pojechać za granicę, poza UE. Klient się piekli o terminy wiec mu kit wciskają, że już ktoś jedzie. Do obiektu 3000 km samemu. Zanim się dowiaduję i przygotuję do wyjazdu (włącznie z pozbieraniem części, których zapomnieli wysłać, oczywiście bez cła bo nie ma czasu...) dostaję 2 dni na dojazd... Jeszcze lepiej jest w drugą stronę. Po 3h jazdy, 16h pracy bez wyżywienia bo klient jajko znosi że obiekt jeszcze nie uruchomiony (obiekty za które firma nie bierze miej niż 500 tys zł). Kierownik ucina nadgodziny do 13h bo kodeks nie pozwala na więcej pracy dziennie. A sytuacje kiedy siedzi się bite 16h na obiekcie nie są rzadkie bo najczęściej na obiekcie dowiaduje się, że cały misterny plan ch. bombki strzelił bo sprzedawca coś obiecał ale zapomniał dodać w projekcie, albo w projekcie na papierku wyglądało tak idealnie ale fizycznie na obiekcie tak się nie da wiec ekipa montażowa zmienia sobie i mówi o tym przed wyjazdem kiedy nagle odkrywam, ze materiał mieszam materiały, których mieszać nie powinienem, zamiast sypnąć nim na przyczepę. A klient czeka i co 10 sekund pyta kiedy skończę bo mieliśmy skończyć tydzień temu... A jak mu coś zamieszam to mało nie padnie trupem i widać mord w jego oczach. Jedynie satysfakcja z działania programu, dobra kasa na koncie i kasa za delegacje zagraniczne trzyma mnie jeszcze w tej firmie. Uprzedzę odpowiedzi "pomocnych" Żeby pójść do sądu trzeba mieć dowody a z tym ciężko. Poza tym nie robi się do własnego gniazda... Chodzi tylko o uświadomienie realiów życia. Wierzcie mi, że im klient więcej kasy wydaje tym najczęściej jest piekielnieszy.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@Doombringerpl: Brzmi nieźle :) Nie szukacie przypadkiem drugiego programisty? :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

Ja może opowiem moją historyjkę zwiazaną z lokalem gastronomicznym. Kiedyś z moim chłopakiem wybraliśmy się nocą na pizze. Zamówiliśmy jakąś w promocji plus piwo. Kelnerka, która przyjmowała zamówienie, doradziła by skorzystać z innej promocji, bo bedzie dla nas korzystniejsza. My szczęśliwi, że miła pani dba do klientów, zgodziliśmy się. Podliczyła zamówienie, wbiła na kasę i suma okazała się znacznie wyższa od pierwotnie zakładanej. Na zwrócenie uwagi, że to żadna promocja pani powiedziała: ojej, rzeczywiście, ale już wbiłam na kasę, to nie mogę wycofać. Ok, niech jej bedzie. Zapłaciliśmy, wzieliśmy plastikowe kubki z piwem i usiedliśmy przy stoliku. Po kilkunastu minutach dostajemy pizzę. Pani podając ją, oświadczyła, że mamy wyjść, bo już zamykają. A zjeść możemy na zewnątrz (były tam drewniane stoły i ławki) - była to wczesna wiosna, więc było bardzo zimno. Jakoś przy składaniu zamówienia nic nie wspomniała o rychłym zamknięciu lokalu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@WujekGuglek: Może myślała że umiecie czytać, a godziny otwarcia zwykle są na drzwiach wejściowych :) poza tym ja informuje każdego gościa, który przychodzi przed zamknięciem lokalu o tym, że za chwilę zamykamy.

Odpowiedz
avatar proporczyk
-2 2

Dajesz się traktować jak śmieć, to się potem nie dziw.

Odpowiedz
Udostępnij