Zdarzyło się, że musiałam odwiedzić psychologa.
W przychodni na piętrze, same gabinety psychologów i psychiatrów. Wygląda to w ten sposób, że z klatki schodowej wchodzi się przez drzwi do korytarza (poczekalni), a stamtąd do poszczególnych gabinetów.
Byłam na miejscu sporo przed czasem, a więc usiadłam sobie w kącie pomieszczenia, wsadziłam słuchawki w uszy i zajęłam się graniem.
Przyjmowała jedna pani psycholog (gabinet po przeciwległej stronie mojego krzesełka).
W gabinecie siedziała kobieta, z problemami dotyczącymi pracy.
Skąd wiem? Pod drzwiami gabinetów jest szpara spokojnie na 2-3 palce, a i drzwi szału nie robią. Pomimo tego, że słuchałam muzyki miałam wrażenie, że panie siedzą obok mnie i plotkują.
Poprzednim razem byłam w przychodni z chłopakiem, czekał na mnie w poczekalni. Nie pytał o czym rozmawiałyśmy, nie musiał.
Wydaje się to błahe, jednak idąc do psychologa czy psychiatry człowiek liczy na dyskrecję, prywatność, jakiś komfort rozmowy.
No niestety, niedługo nawet szklane drzwi u ginekologa mnie nie zdziwią.
Małe wyjaśnienie, przychodnia została przeniesiona ze szpitala do małego budynku, świeżo po remoncie więc wszystko w środku jest nowe, włącznie z drzwiami...
Poradnia psychologiczna
no ale co w tym piekielnego? zwykla lipa ale przeciez drzwi ci personel nie wymieni a i z wymiana zorganizowana przez jakis zarzad problem bo fundusze przetargi itp
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2015 o 0:11
@PolitischerLeiter14_88: Ja nie mówię, że teraz mają drzwi wymieniać, bo to i tak się nie stanie. Chodzi o fakt, że nikt nie pomyślał o tym wcześniej. Nie byłoby dla Ciebie piekielnym gdyby cała poczekalnia słyszała jak rozmawiasz z psychologiem np. o tym, że się moczysz w nocy? (głupi przykład, ale sens oddaje)
Odpowiedz@dgi: niby tak ale sadze ze robila to firma nie majaca pojecia co bedzie w tyc gabinetach ot robotnicy przyszli zamontowali i wyszli mozliwe nawet ze bylo to kilka ekip np w mejscu w ktorym grywam (taki klub)byl remont i na kazdym pietrze byla INNA EKIPA z innym kierownikiem nie znajaca sie ani nawet nie majaca nawzajem pojecia co kto kiedy i jak robi
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: Czytając Twoje komentarze zastanawiam się, czy za każdym razem musisz nieudanie trollować, czy po prostu jesteś taki głupi.
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: Podejrzewam, że tak było. Jednak to jest już wina, ciężko mi powiedzieć... NFZ, projektanta? Ktoś te drzwi wybierał, ktoś to zatwierdził. Tak samo jak Ty to tłumaczysz, można by było tłumaczyć szklane drzwi u ginekologa, z których zażartowałam, rozumiesz co mam na myśli?
Odpowiedz@dgi: raczej wina tego ze w naszym kraju mnostwo firm to zwykle partactwo lase na kase i takie sa efekty
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: Mnie zastanawia, po co w takim razie istnieja takie stanowiska jak kierownik budowy czy projektant? Skoro to nowy budynek, to przy jego budowie, musiano trzymac sie wielu narzuconych przepisami wymagan (kto budowal dom, ten wie). A do tego kilka osob - z wymaganymi przez prawo uprawnieniami - wzielo spora kase za nadzor i przypilnowanie coby wszystko bylo ok.
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: opitolcie się od @dgi, wykonywałem przetargi dla lecznic państwowych, małych dużych przychodni i szpitali... NIKOGO NIC TAM NIE OBCHODZI. Dobrze, źle, a rób pan, nie znam się na tym, nie mam czau... - takie najczęściej są odpowiedzi z ust osób administrujących oddelegowanych do nadzoru nad realizacją przetargu po stronie klienta, co tam normy iso, bhp itp... Zarząd firmy wykonawczej jak i kierownik budowy/projektu-+, nie może łazić za każdym robotnikiem, nie zawsze się da i sprawdzać czy on robi tak, aby założenia funkcyjne z poza projektu były w pełni spełnione. Po to jest osoba oddelegowana przez klienta, by ewentualne nieścisłości w projekcie korygować, i wyjaśnić wykonawcom, jakie to ma znaczenie dla placówki, inaczej robisz tylko to co masz w projekcie. Zupełnie inne podejście jest w medycznych prywatnych placówkach, klient wie czego chce i pilnuje tego dokładnie. Trochę to niepokoi, jak robisz takie zlecenie w publicznym szpitalu zorientowanym na leczenie chorób zakaźnych, zarówno na oddziałach szpitalnych jak i tamtejszych laboratoriach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2015 o 5:04
Znam to. Tak było w poprzednim gabinecie mojej ginekolog. Siedzę na drugim końcu korytarza, i chcąc nie chcąc słucham o hemoroidach pacjentki przebywającej w gabinecie. To jest naprawdę krępujące u lekarzy.
Odpowiedz@Shemhazai: o to, to! też tak raz miałam - przy czym gorsze było to, że chociaż kobieta będąca w gabinecie przede mną mówiła w miarę cicho, to pielęgiarka przeprowadzająca wstępny wywiad wszystko na glos komentowała - dowiedziałam się, ile pani ma dzieci, ile cesarek i dlaczego... Masakra... ;/
OdpowiedzSkoro poszłaś raz i warunki nie przypadły Ci do gustu, nie dało się znaleźć innej przychodni?
Odpowiedz@moodlishka: Muszę dojeżdżać, pogodzić to z zajęciami, praktykami, nie mam po prostu możliwości gonić na drugi koniec miasta, skoro mam przychodnię pod nosem, obok uczelni... Poza tym Pani psycholog bardzo dobra.
OdpowiedzJak najbardziej piekielne! To jest niezgodne z zasadami pracy psychologa i to brak poszanowania godności klienta. Psycholog, DOBRY psycholog powinien zadbać o warunki w jakich odbywają się konsultacje. Powinien zapewnić ci takie warunki, w których czujesz. że jesteś tylko ty i psycholog, wiesz że nikt was nie usłyszy i przede wszystkim czujesz się swobodnie. Poza ty, psycholog to zawód zaufania publicznego i obowiązuje go tajemnica lekarska. NIKT oprócz ciebie i lekarza nie ma prawa słyszeć tej rozmowy ani zostać o niej poinformowany. Chyba, że wyrazisz na to zgodę. I jeśli psycholog zgodził się na takie warunki pracy jest niekompetentny. Myślę, że z czystym sumieniem możesz to zgłosić i polecam zmianę psychologa. Mam nadzieję, że trochę pomogłam :)
Odpowiedz@mauwiwauwi: Tyle, że tajemnica lekarska obowiązuje także - a może przede wszystkim - lekarzy. (Psychologa obowiązuje tajemnica zawodowa, bo lekarzem nie jest.) Tymczasem w większości przychodni, które znam, występuje ten sam problem. Czyli "ściany mają uszy". Szczególnie, gdy gabinety są małe. A ja oczekuję intymności w każdym gabinecie, nie tylko u psychologa. Także u ginekologa, gastrologa, dermatologa, urologa, czy neurologa, a nawet internisty. Także u dentysty oczekujący pod drzwiami pacjenci nie muszą wiedzieć, co mi pan stomatolog akurat reperuje. Ale, póki co, wyciszane gabinety w poradniach - to jest marzenie ściętej głowy. I podejrzewam, że jeszcze dłuuugo będzie. Tym bardziej, że lekarzom i wielu pacjentom to zupełnie nie przeszkadza. NAPRAWDĘ. Może dlatego, że czekając pod gabinetem sami opowiadają o swoich chorobach z detalami i wielkim zaangażowaniem - udzielając sobie nawzajem dobrych rad i komentując kompetencje danego lekarza - co on również ma okazję słyszeć przez drzwi.
Odpowiedz@Armagedon: u mnie w przychodni wszystkie gabinety mają tłumione drzwi, ale to jest stary budynek.
Odpowiedz@Agness92: To masz szczęście. U mnie ostatnio lekarka wyszła przed gabinet uciszyć rozgadane baby, bo ją rozpraszały. I wcale nie gadały głośno. Ot tak, normalnym głosem, jak w domu przy stole. Z kolei, jak zaczęły mówić szeptem - wszyscy słyszeli, o czym mowa w gabinecie.
Odpowiedz@Armagedon: Masz rację, złego słowa użyłam. Tajemnica zawodowa. Ale nadal podtrzymuję to, że ma on obowiązek stworzyć warunki na tyle intymne aby klient czuł się swobodnie i miał pewność, że oprócz psychologa nie słyszy go nikt.
OdpowiedzJak mnie ganiali do psychiatry, to też tak było, że trzy metry od drzwi dobrze było słychać. Gabinet był na zmianę z psychologiem, ale dobre było to, że do niego prowadził korytarz tak z 5-cio metrowy, a poczekalnia była dalej, krzeseł tam nie było, więc nikt tam nie stał i nie podsłuchiwał. A inne gabinety, np. okulista, neurolog i dermatolog były przy poczekalni od razu, najgorzej było u okulisty, bo tam to było w toalecie wszystko słychać, jak komuś oko wystrzeliło...
OdpowiedzU mojej dawnej ginekolog też tak było. Do tego kobieta potrafiła komentować na bieżąco co widzi, więc nasłuchałam się (i inni też) o śluzach, krostach itd. Sama też obciach raz przeżyłam. No ale cóż, dobra była, więc już trudno.
Odpowiedz